Raptors ponownie lepsi

Po kilku dniach odpoczynku koszykarze Boston Celtics rozegrali swoje piąte spotkanie w ramach tegorocznego preseason. Podobnie jak w meczu numer 3 rywalami podopiecznych Brada Stevensa była drużyna „Dinozaurów” z Toronto i podobnie jak wtedy i tym razem rodzynek z Kanaday okazał się dla „Koniczynek” za mocny. Pojedynek ten odbył się w Portland, gdzie swoje mecze rozgrywa zespół Maine Red Claws. W pierwszej piątce Celtów w porównaniu z ostatnią potyczką przeciwko New York Knicks doszło do dwóch zmian. Po jednomeczowym odpoczynku do składu wrócił Kelly Olynyk, który przywrócił na ławkę Joela Anthony’ego zaś po raz pierwszy po wakacjach na parkiecie pojawił się Jeff Green.

 BOXSCORE | GALERIA

Od samego początku spotkania Celtics mieli ogromne problemy ze skutecznością. Rzutów z niezłych pozycji nie trafiali Turner, Sullinger, Olynyk oraz Green. Praktycznie jedyne akcje, które udawało się nam kończyć to pick&roll Turnera z którymś z wysokich graczy. Tak swoje pierwsze punkty w meczu zdobyli między innymi Jeff oraz Sully. Trzeba jednak przyznać, że na początku także nasi rywale nie powalali procentem trafionych rzutów jednak zdcydowanie łatwiej przychodziło im przedostanie się z piłką w nasze pole 3 sekund.  Nie zdołali oni jednak w pierwszej kwarcie odjechać nam na więcej niż 8 punktów, które zostały i tak zniwelowane przez Phila Pressey’a oraz Tylera Zellera. Po pierwszych 12 minutach 19:23.

Drugą ćwiartkę spotkania bardzo mocno rozpoczęli zawodnicy z Kanady, którzy wobec słabej obrony pomalowanego zdobywali kolejne punkty z pod kosza. Przez pierwsze 4 minuty kwarty na 9 punktów naszych rywali potrafiliśmy odpowiedzieć tylko jednym celnym rzutem z półdystansu Brandona Bassa. Trwał jednak nadal festiwal pudeł Celtów. Z przygotowanych pozycji mylili się w tym meczu na potęgę. Dość powiedzieć, że pierwszy celny rzut z dystansu odnotować mogliśmy po ponad 18 minutach gry… była to już 11 próba drużyny z miasta fasoli. Po tej próbie jednak coś drgnęło i zaczęliśmy niwelować straty. Dobrze w ataku grał Zeller, który w tym fragmencie meczu zdobył 6 punktów, celną trójkę dołożył Green a z półdystansu nie pomylił się Evan Turner i do przerwy na tablicy widniał wynik remisowy. Po 43.

Po zmianie stron jednak to znowu Raptors sprawiali lepsze wrażenie. To oni zdobyli pierwsze 4 punkty w tej kwarcie za sprawą Rossa i Johnsona. Celtowie nadal mieli problemy w ataku, ale już zdecydowanie łatwiej niż wcześniej przychodziło nam wchodzenie pod kosz. Fajnie rozegrał się Turner, który trafił dwa razy po wejściach pod kosz oraz raz z dystansu. Niestety na 2 minuty przed końcem tej odsłony musiał udać się do szatni, gdyż został wyrzucony z boiska za przewinienia techniczne. Po jego zejściu znów większą przewagę osiągnęła drużyna z Toronto, która z 6 powiększyła przewagę aż do 12 punktów.

4 kwarta zaczęła się dla Celtics znakomicie. Już po 3 minutach udało się nam zniwelować przewagę Raptors do zaledwie jednego oczka. Spory udział w tym miał Marcus Thornton, który zdobył w tym okresie 8 punktów, dwukrotnie trafiając za 3. Gdy już wydawało się, że uda nam się połknąć naszych rywali ci znów odjechali na kilka punktów. W końcówce wreszcie „do gry” wrócił Avery Bradley, który tej nocy nie grał najlepszego meczu w karierze. To jednak on wraz z Marcusem Smartem na 8 sekund przed końcem spotkania doprowadzili do wyrównania. Po 89 i szybki czas dla Toronto. Piłkę na obwodzie dostaje Lou Williams i … trafia! Na zegarze pozostaje 0,6 sekundy i czas dla Brada Stevensa. Drużyny wracają na parkiet, piłkę z boku mają bostończycy, idzie ona do Jareda Sullinger… pudło! Przegrywamy 3 mecz w preseasonie, kolejny już następnej nocy przeciwko 76ers.

Pięć rzeczy które zobaczyliśmy:

  1. Bardzo dobrego Tylera Zellera. To było jego najlepsze spotkanie odkąd trafił do Bostonu. Świetny w ataku gdzie trafił wszystkie swoje 6 prób z pod kosza (dołożył także 1 punkt z osobistych). Nieźle wyglądał też w defensywie, w tym meczu chyba najlepiej z naszych wysokich. Zablokował 3 rzuty swoich rywali, zebrał 4 piłki. Oby tak dalej.
  2. Typowego Jeffa Greena z zeszłego sezonu. Były gracz Thunder dużo rzucał (najwięcej z Celtics – 12 prób), mało trafiał (3 razy). Zawodził w tym spotkaniu tak jak miało to miejsce przez cały zeszły sezon. Do zapowiadanego poziomu All-Star bardzo daleko.
  3. Uniwersalny Turner. Były gracz Sixers i Pacers po raz pierwszy wyszedł na to spotkanie jako rozgrywający. Trzeba powiedzieć, że wyglądał naprawdę obiecująco. Rozdał 6 asyst w niespełna 27 minut. Zresztą w tym meczu oglądać go mogliśmy na pozycjach od 1 do 3 a o jego uniwersalności może świadczyć również 11 punktów i 7 zbiórek.
  4. Nieporadnego Smarta. Bardzo dobry w defensywie, niesamowicie nieporadny w ataku. Na początku spotkania kryty przez Lowry’ego nie potrafił go minąć ani razu. Zaliczył aż 6 strat, nie zdobywa punktów po wjazdach a wszystkie z dystansu lub półdystansu. W ofensywie jeszcze mnóstwo pracy przed nim.
  5. Słabszy mecz Sullingera. Najlepszy Celt ostatnich miesięcy tym razem zagrał słabo. 4 punkty na dramatycznej skuteczności (2/11). Ostatnia piłka mogła iść chyba do kogoś innego.