Początkowo miał to być tekst tylko o przepłacaniu zawodników, ale ewoluował – historie co się działo z artem opisałem na SB – trudno, wersja nr 3 jest chyba dużo ciekawsza. Nie tylko kontrakt Bradleya elektryzuje nas w tym offseason, przyszłość RR9 a także przyszłe – potencjalne wzmocnienia Celtów są dla nas zawsze interesującym tematem do rozmów. Mam nadzieję, że po tym artykule wszyscy spojrzymy na kolejne ruchy kadrowe Bostonu trochę z innej perspektywy. Wszystkie niezbędne kwoty do wyliczeń brałem z artykułów zamieszczanych na stronach Forbesa, jako najwiarygodniejsze źródło informacji finansowych, zawsze operując w dolnym pułapie przewidywań.
Oczywiście punktem wyjściowym do tego tekstu jest nowy kontrakt Avery’ego, w końcu na początku lipca to był nasz temat numer jeden. 2 lipca zelektryzowała wszystkich fanów Bostonu informacja, że Avery Bradley podpisał nowy kontrakt z zespołem na 4 lata za kwotę 32 mln. Do tego momentu większość zgadzała się, że Avery’ego warto przedłużyć – jeśli mnie pamięć nie myli, to także większość zgadzała się co do kwoty nawet 6 mln za sezon. Życie jednak zgotowało inny scenariusz – pierwszym sygnałem ostrzegawczym były plotki o maksymalnych ofertach dla kilku zawodników, drugim oferta dla Meeksa, czyli absurdalne (tak się wydawało wtedy) 6,5 mln za rok. To co się działo później dało zupełnie inny obraz tych 8 mln rocznie dla Avery’ego, kontrakty Haywarda czy Parsonsa to wyższy poziom „wiary” w zawodnika.
Przepłacanie zawodników w NBA było, jest i będzie zawsze. To nieunikniony element, na który ma wpływ formuła ligi. Jedynie co można w tej kwestii uczynić, to minimalizować konsekwencje. Tak moim zdaniem w przypadku Avery’ego uczynił Danny. Gdy tylko zaczęło robić się gorąco na rynku transferowym, uzgodnił z zawodnikiem kontrakt, który na początku wydawał się być średnio korzystny.
Czy Avery Bradley został przepłacony, czy 8 mln za sezon to odpowiednia cena za jego usługi?? Cóż, to dość złożony temat, a odpowiedź raczej nigdy nie będzie jednoznaczna, choć postaram się spojrzeć na to z innej perspektywy, niż ciągle powtarzane 8 mln.
Pierwszy błąd jaki większość z nas popełnia to właśnie uśrednienie jego kontraktu do 8 mln. Oczywiście z czysto matematycznego punktu widzenia wszystko się zgadza – 32 mln w 4 lata to 8 mln na sezon. Jednak w świetle nowego CBA, salary cap a także kilku dodatkowych czynników z którymi mamy do czynienia pod rządami nowego komisarza, sprawa ta wygląda trochę inaczej.
Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, iż nowy kontrakt AB to – 7,19 mln jako kwota bazowa kontraktu + 0,54 mln wzrostu w każdym kolejnym roku kontraktowym. Przekładając to na procenty, w kolejnym roku kontrakt Avery’ego wrośnie o 7,5%, w następnym o 7%, a w ostatnim już tylko o 6,5%. Dlaczego warto spojrzeć na te podwyżki z perspektywy procentów? W tym sezonie salary cap wzrosło właśnie o 7,5% do 63 mln. Jeśli taki wzrost salary cap zostanie utrzymany (a o tym dlaczego najprawdopodobniej tak się stanie, a nawet będzie to więcej niż 7,5% za chwile) to wprawdzie kontrakt AB będzie z roku na rok coraz większy, jednak jego procentowy udział w salary cap będzie malał. Jest to o tyle istotne, że daje Danny’emu z roku na rok większe pole manewru. Jak duże?? Uważam, że w przyszłym sezonie będzie to różnica niezauważalna, o ile jakakolwiek będzie – natomiast od sezonu 2016/17 różnica może być spora, co wiąże się z nową umową TV, ale o tym za chwilę.
Drugi błąd jaki popełniliśmy chyba wszyscy na początku naszych rozmów o kontrakcie Avery’ego, to przyzwyczajenie. Przez lata przyzwyczailiśmy się do sztywnego salary cap, które w ciągu ostatnich 6 sezonów było praktycznie niezmienne. Przypomnę:
2008/09 – 58,7 mln
2009/10 – 57,7 mln
2010/11 – 58,0 mln
2011/12 – 58,0 mln
2012/13 – 58,0 mln
2013/14 – 58,7 mln
Jak widać, nie zmieniało się wcale lub kosmetycznie. Jeśli salary cap nic się nie zmieniało, to trudno oczekiwać, żeby zmieniało się nasze wyobrażenie o ewentualnych sumach kontraktowych. Wielokrotnie w naszych rozmowach padały przykłady zawodników zbliżonych umiejętnościami i rolą w drużynie do Avery’ego, konkluzja była taka, że 5 mln rocznie to dobry układ dla obu stron. Gdy zaczęły się spekulacje odnośnie nowych kontraktów, oraz nowego salary cap dość zgodnie przyjęliśmy, że 6 mln za sezon będzie dobrym kontraktem. Jednak rynek podyktował zupełnie inne warunki i tu dochodzimy do trzeciego błędu jaki popełniamy przy ocenie tego kontraktu.
Trzeci błąd to niedocenianie wpływu rynku, na wysokość kontraktów. Odwieczna zasada popytu i podaży, z którą walczyć nie można, bo nie ma to najmniejszego sensu. To rynek w większości przypadków decyduje o wysokości kontraktu. Można tylko minimalizować jego oddziaływanie na przepłacanie zawodników. Trudno oczekiwać od zawodników i ich agentów braku reakcji na wzrastające salary cap, na propozycje kontraktowe składane przez inne klubu zawodnikom, czy chociażby na okołorynkowe plotki, których w tym okresie jest pełno. Czy Danny zareagował dobrze? Moim zdaniem perfekcyjnie, już pierwszego dnia uzgodnił kontrakt, a 2 lipca został on podpisany. Dlaczego perfekcyjnie – bo nie pozwolił na rozpędzenie się machiny rynku, to właśnie w kolejnych dniach zostaliśmy skonsternowani propozycjami i kontraktami na rynku NBA. Warto popatrzeć na kilka przykładów:
Bradley – 14,9 pkt na 44%, 40% za 3 pkt przy 3,3 rzutach na mecz – 7,2 mln
Hayward – 16,2 pkt na 41%, 30% za 3 pkt przy 3,6 rzutach na mecz – 14,7 mln
Parsons – 16,6 pkt na 47%, 37% za 3 pkt przy 4,7 rzutach na mecz – 14,7 mln
Poważnie ktoś uważa, że ci zawodnicy, którzy wprawdzie zdobywają odrobinę więcej punktów niż Avery zasługują na ponad dwukrotnie wyższy kontrakt?? Oczywiście, można polemizować czy warto porównywać zawodników z różnych pozycji (choć Hayward to bardziej SG niż SF) – ale w tym przypadku nie widzę przeszkód. Żaden z nich nie jest centrem, a tylko tam obowiązują zupełnie inne stawki. Zarówno SG jaki i pozycja SF są dość licznie obsadzone dobrymi zawodnikami w lidze. Moim zdaniem nic nie usprawiedliwia takiego przepłacenia zawodników. Nic poza rynkiem. Gdyby Dallas czy Charlotte miało inną możliwość ściągnięcia do siebie takich graczy, nie zaoferowałoby tak astronomicznych kontraktów zawodnikom, którzy wciąż są na dorobku. Siła rynku jest ogromna.
Jednak wszystkie te trzy aspekty łączy jedna sprawa – jest to wzrost salary cap w świetle nowego CBA oraz nadchodzącego nowego kontraktu telewizyjnego. Zamrożenie na wiele sezonów salary cap było niekorzystne i dla zawodników, i dla właścicieli. Zawodnicy byli niezadowoleni z kontraktów – warto przypomnieć, że CBA podpisane w 2005 roku dawało im aż 57% przychodów, a CBA z 2011 roku już tylko 50%, przy „stojącym” salary wiązało się z brakiem podwyżek, oraz dużo niższymi umowami dla mniej utalentowanych zawodników, bo salary wypełniało się rosnącymi kontraktami podpisanym wcześniej. Natomiast właściciele musieli zmagać się z olbrzymim luxury tax bo nie dość, że podpisane wcześniej kontrakty rosły z sezonu na sezon, próg luxury stał w miejscu, to jeszcze sam luxury tax wzrastał i to do drakońskich rozmiarów (przypominam, że w tamtym okresie większość klubów przynosiła straty, oczywiście winni tego byli także właściciele klubów i często absurdalna polityka kontraktowa). Zadowolony mógł być tylko Stern, który inkasował w postaci luxury tax kosmiczne pieniądze dla organizacji. Oczywiście miało to tez swoje dobre strony, bo z 22 klubów które przynosiły straty, Stern dzięki takiej polityce finansowej NBA – zmuszającej do rozsądniejszego kontraktowania zawodników i nie przekraczania progu luxury tax – zrobił dochodowe praktycznie wszystkie organizacje. W samym sezonie 2008/09 było to ponad 80 mln dolarów wpłaconych karnie na konto NBA. W sezonie 2011/12 już tylko trochę ponad 30 mln. Sprawa została unormowana w ostatnim CBA, ale dziwnym zbiegiem okoliczności to dopiero pod rządami nowego komisarza zastosowano to po raz pierwszy.
Dlaczego w tym sezonie salary wzrosło tak wyraźnie i jakim cudem wielu komentatorów podało dokładną kwotę na kilka tygodni przed jej ogłoszeniem? Nowe CBA reguluje także te kwestie bardzo dokładnie. Salary cap to wynik z wzoru – 44,74% z projektowanego BRI (BRI – Basketball Related Income – absolutnie wszystkie wpływy zarówno drużyn jak i samej organizacji) minus projektowane zyski podzielone przez 30 drużyn. Mówimy tutaj o projektowanym BRI i projektowanych zyskach, na które muszą zgodzić się przedstawiciele NBA, zawodników oraz właścicieli. Jeśli nie dojdzie do porozumienia przed lipcowym moratorium w sprawie salary cap, to działa tutaj automat. Salary cap obliczamy według wzoru – kwota praw TV ogólnokrajowej plus BRI z poprzedniego sezonu, pomniejszone o kwotę praw TV ogólnokrajowej powiększone o 4,5% podzielone przez 30 drużyn. Sami przyznacie, że można to dość szybko ogarnąć, nawet nie będąc księgowym.
Pewnie zauważyliście różnicę pomiędzy 7,5% podwyżką kontraktu Bradleya, a 4,5% we wzorze na salary cap. Jednak trzeba też zwrócić uwagę, że przychody tegoroczne (które będą brane do obliczania przyszłorocznego salary) mogą być wyższe od zeszłorocznych, być może nawet dużo wyższe. Wpływ na to moim zdaniem będzie mieć kilka ważnych czynników. Zmiany klubów przez wielkie gwiazdy NBA jak James czy Love, sprzedaż ich koszulek i gadżetów poszybuje za sprawą kibiców Cavs, ale przede wszystkim bandwagonerów na całym świecie. Przejęcie przez Ballmera Los Angeles Clippers i napływ zamożnych reklamodawców (powiedzmy sobie to wprost, przyjaciół Ballmera) do tego klubu, który nie dość, że miał problem z ich pozyskiwaniem, to jeszcze większość stracił podczas afery Sterlinga. A także bardzo głośny i medialny draft (bo czy będzie bardzo dobry to zobaczymy) a co za tym idzie wzrost wpływów z marketingu. Czy wszystko to się przełoży na 7,5% wzrostu salary cap w przyszłym sezonie?? Jest na to bardzo duża szansa i myślę, że dokładnie tak się stanie. Wtedy salary cap na sezon 2015/16 wyniesie 67,7 mln.
Jednak rewolucja dopiero nadchodzi. Jak wszystkim wiadomo od sezonu 2016/17 będzie obowiązywała nowa umowa z TV ogólnokrajową. Aktualnie z tytułu praw TV dwa koncerny płacą rocznie 930 mln, co przekłada się na 31 mln w salary cap w tym sezonie. Analitycy i osoby związane z NBA, które uczestniczą w rozmowach z koncernami telewizyjnymi prognozują podwyżkę w najgorszym przypadku o 100% w najlepszym nawet o 125%. Przyjmijmy ostrożnie, że jednak będzie to „tylko” 100% więcej. Nawet gdyby strony dogadały się w sprawie projektowanego BRI i projektowanych zysków, oznacza to podwyżkę o 44,74% z dodatkowych 31 mln dolarów na zespół, co przekłada się na ponad 13,8 mln więcej w salary cap. Jednak to nie koniec, od tego samego sezonu również będzie obowiązywać nowa umowa Los Angeles Clippers z TV regionalnymi, jeszcze pod rządami Sterlinga mówiło się o podwyżce o 60 mln rocznie, teraz gdy do gry wszedł Ballmer analitycy oceniają możliwą podwyżkę o 100 mln, choć nawet wtedy nie zbliżą się do rekordowego kontraktu jaki mają Lakers z TV lokalnymi. 60 mln rocznie więcej dla Clippersów, to 0,9 mln więcej w salary cap. Jeśli to wszystko zsumujemy otrzymamy 82,4 mln dolarów. To jest prawdopodobne salary cap na sezon 2016/17. Niektórzy analitycy i komentatorzy piszą o dużo większym salary, ja jednak przyjmuje ostrożne prognozy – pamiętać należy, że właściciele będą chcieli mieć większe zyski.
Możemy teraz znowu wrócić do analizy nowego kontraktu Avery’ego Bradleya. Jego tegoroczne 7,2 mln to 11,43% całego salary cap, gdy w sezonie 2016/17 kontrakt Avery’ego przekroczy wreszcie te magiczne 8 mln, to jego 8,27 mln będzie już tylko 10,04% całego salary cap. Może to nie jest kosmiczna różnica, jednak spokojnie wystarczy na podpisanie weterana, a może będzie to decydujące 1,2 mln w walce o All-Stara. Dlaczego przeliczyłem kontrakt Avery’ego na procenty w stosunku do salary cap? W jednym komentarzu do którejś z wcześniejszych dyskusji, Neithan napisał bardzo istotne słowa „20% to zawsze 20%” – odnosiło się to podwyżki, lub przepłacenia kontraktu. Ja zastosowałem to do obliczenia procentowego udziału kontraktu zawodnika w stosunku do salary. Wtedy mamy dużo lepszy podgląd na kontrakty, bo jak porównać 5,5 mln z 2010 roku z 7,2 mln z 2014 roku, przy zupełnie odmiennych salary cap – najlepiej właśnie jego procentowym udziałem w salary cap. Gdy w dyskusji pada argument, że zawodnik X dostał wtedy kontrakt Y, to kwotowo wychodzi, że jest przepłacony o 20% – jednak w odniesieniu do aktualnego salary okazuje się, że przepłacenie wynosi tylko 3% (to hipotetyczny przykład).
W tym sezonie Avery Bradley był dla zespołu drugą opcją, warto się zastanowić czy Avery w zespole walczącym o przynajmniej drugą rundę PO jest w stanie być dalej drugą opcją. Moim zdaniem tak, patrząc jak bardzo poprawił statystyki i zauważając, iż nadal nie sięgnął swojego „sufitu”. Nawet przyjmując, że Avery będzie tylko trzecia opcją w zespole – to 10% salary cap za trzecia opcję, to bardzo dobry wskaźnik. Jest tylko jeden warunek do spełnienia – lepsze zdrowie. W tym offseason Avery pracuje głównie nad wzmocnienie organizmu, jeśli będą omijały go kontuzje to będzie dobrze.
Przy nowym kontrakcie Avery’ego przypomina się sytuacja z kontraktami które swego czasu Danny dał Bassowi i Greenowi. Oba były tłuste, kontrakt Bassa to też było ok. 11% salary cap, a przecież był wtedy najmniej ważnym ogniwem wyjściowej piątki. Mówiąc wprost – Bass nigdy nie miał szans stać się kimś ważnym dla organizacji. Bradley taką szansę ma. Kontraktu Greena nawet nie ma co porównywać – to w końcu jedna z największych pomyłek Danny’ego – ponad 14% salary dla 3-4 opcji (w tamtym czasie), z nadzieją na przyszłego lidera tej drużyny, który nas rozczarował (ciśnie się tu bardziej dosadne słowo, zaczynające się na wkur, a kończące na wił).
Można pokusić się wreszcie o odpowiedź, czy Bradley został przepłacony. Serce oczywiście boli, że kwotą bazową jego kontraktu jest 7,19 mln a nie 6 mln jak prognozowaliśmy. Jednak patrząc na aktualną sytuację jaka zapanowała na rynku, a także biorąc pod uwagę, że to nie jest kres szaleństwa bo nadchodzą sezony z jeszcze większym salary, kontrakt AB wydaje się być dobry. Nie jest bardzo dobry dla nas, ale dobry. Zawsze chciałoby się, żeby był mniejszy, bo to poprawia nasze szanse na rynku FA, ale patrząc na to jak bardzo przesadziły inne drużyny – ruch Danny’ego wydaje się być rozsądny. Opinie, że nie powinniśmy patrzeć na to co robią inne drużyny, nie do końca jest słuszna. NBA to organizacja zamknięta, gdzie 30 GM próbuje nawzajem siebie szachować (przy okazji pozdrawiam tego, który napisał to jakiś czas temu przede mną, ale nie mogę sobie przypomnieć kto to był). Rozgrywki toczą się nie tylko na boisku, ale przede wszystkim w zamkniętych gabinetach.
Tak naprawdę odpowiedź na to pytanie, da nam dopiero przyszły sezon i kolejne. Zdrowie przez 75 meczów w sezonie, jeden rzut za 3 pkt więcej podczas meczu utrzymując ich skuteczność i będzie można powiedzieć, że Danny wykonał perfekcyjną robotę z tym przedłużeniem. Na dzień dzisiejszy stoję na stanowisku, że jest to kontrakt dobry i wymienialny, a to bardzo ważne.
Skoro już rozpisałem się tyle na temat obliczania salary cap w świetle nowego CBA, to warto spojrzeć jeszcze na sprawę kontraktu dla RR9 oraz tego jak będzie wyglądał rynek FA latem 2016 roku. Tu jednak zastrzegam, że są to moje spekulacje, oparte wprawdzie na wielu przesłankach i faktach, ale jednak spekulacje bo dotyczą dość odległej przyszłości. Jedna wymiana przeprowadzona przed startem nadchodzącego sezonu, może całkowicie zmienić naszą sytuację i zdezaktualizować to co napisałem o rynku FA 2016.
Nowy kontrakt dla Rajona. Ta sprawa nas elektryzuje od dawna, jego kontrakt kończy się po tym sezonie. Rondo będzie miał 9-letnie doświadczenie w NBA, czyli w jego przypadku maksymalny kontrakt (zakładając, że salary cap w przyszłym sezonie będzie na tym poziomie, który przedstawiłem w swoich wyliczeniach) to 20,3 mln. Astronomiczna kwota. Czy możliwa do zaakceptowania, przez drużyny bez szans na inne pozyskanie All-Stara? Pewnie tak – co maja do stracenia skoro i tak minimum salary trzeba wypełnić. Jednak nie przypuszczam, żeby RR9 rozważał w ogóle opcje dołączenia do zespołów z dna ligi. Dla nas ponad 20 mln byłoby raczej nie do zaakceptowania, mówię o kibicach, bo nie mam pojęcia co tam w głowie Danny’ego i Wyca siedzi (choć siedzi na pewno dobro organizacji i też będą chcieli sporo z maksa urwać).
Co do kontraktu RR9 byliśmy ostatnio w rozmowach na SB dość zgodni, kontrakt 15 mln na rok, byłby do zaakceptowania nawet przez osoby sceptycznie nastawione do naszego rozgrywającego. Trochę mniej niż 15 mln za rok gry dostał ostatnio Tony Parker w San Antonio. SAS ma jednak mocna kartę przetargową w ręku, w postaci gotowego zespołu który walczy o kolejny baner. My takim zespołem nie jesteśmy i chyba trzeba powiedzieć sobie wprost, ta propozycja może wymagać „dosłodzenia”. Tak jak w tym offseason pomyliliśmy się o 1,2 mln w przypadku kontraktu Bradleya, to pewnie w przypadku RR9 też się „pomylimy” w takich rozmiarach – Rajon dostanie propozycję na poziomie 16/17 mln. Kontrakt 75/5 byłby dla nas bardzo dobrą wiadomością, jednak 80/5 też byłby dobry przy tak wzrastającym salary cap. Jego 16 mln w sezonie 2015/16 przy salary cap 67,7 mln (to które prognozuje) to byłoby niecałe 24% salary cap, jednak w sezonie 2016/17 po wejściu nowej umowy TV przy salary cap 82,4 mln będzie to trochę ponad 19%. Warto dodać, że wtedy maksymalny kontrakt dla zawodnika z takim ligowym stażem jaki będzie miał RR9 to będzie 28,8 mln. Kontrakt Rondo na poziomie 16 mln za sezon, będzie aż o 12,8 mln pod maksem, co czyni go bardzo dobrym kontraktem – zakładając grę RR9 na poziomie do jakiego nas przyzwyczaił przed kontuzją (nie zaczynajcie wojny w komentarzach o skuteczności, nie o tym dziś rozprawiamy). Kiedy pisałem kilka miesięcy temu o maksymalnym kontrakcie dla RR, wynosił on wtedy trochę ponad 17 mln i budził ogromne kontrowersje – teraz byłby chyba do zaakceptowania bez oporów przy salary cap na poziomie 82 mln w sezonie 2016/17.
Takie kontrakty Bradleya i Rondo wypełniałyby razem salary cap w ok. 30%. W sezonie 2016/17 przedłużyć trzeba będzie Sullingera (zakładam, że będzie on nadal w Bostonie, tak jak i reszta młodych oraz zdolnych) – gdyby przyjął ofertę na poziomie jaką będzie miał Bradley czyli 8,2 mln, będzie to kolejne 10% w salary cap. Mamy teraz salary cap wypełnione w 40% na 3 zawodników s5, oraz ciągle brak SF i C, którzy pociągnęliby nas w kierunku 18 baneru. Oczywiście w rosterze jest jeszcze kilku zawodników jak Olynyk, Smart, Young, dwóch zawodników z draftu 2015 oraz nasze trzy wybory w drafcie 2016. Pewnie się zastanawiacie, po co ja o tym piszę.
Kilkanaście dni temu napisałem w którymś komentarzu, że w obliczu takich wysokich kontraktów jakie dostają teraz zawodnicy Jeff Green wykorzysta opcję i zostanie wolnym agentem latem 2015 roku. Myliłem się – po przyjrzeniu się do jakich rozmiarów najprawdopodobniej wzrośnie salary cap po podpisaniu nowej umowy TV, nie widzę szans żeby którykolwiek z zawodników wykorzystał prawo do odstąpienia od kontraktu na sezon 2015/16. Wszyscy będą czekać na płacową rewolucję która nadejdzie w sezonie 2016/17. Tą drogą podążył sam LeBron James, podpisując umowę tylko na dwa najbliższe sezony.
Lista wolnych agentów dostępnych latem 2016 roku wygląda kosmicznie – skupie się tylko na pozycjach nas interesujących – Durant, James, Parsons, Deng, Batum a pod kosz takie nazwiska jak Howard, Hibbert, B. Lopez, Noah, Horford. Można pokusić się też o stwierdzenie, że kilku zawodników z draftu 2011 (Valanciunas, K. Thompson??) podpisze w 2015 roku oferty kwalifikacyjne, żeby zostać wolnymi agentami rok później – w offseason 2016 przy maksymalnej umowie będzie to różnica prawie 4 mln na sezon. Po drodze mamy jeszcze offseason 2015, jednak ja tam widzę tylko trzy nazwiska, które nas interesują – Rudy Gay, DeAndre Jordan i Marc Gasol. Sami przyznacie, że jednak w 2016 stawka jest inna. W 2015 na karku będziemy mieć jeszcze kontrakt G-Forca, przez co będzie dość trudno swobodnie operować Danny’emu.
Kto zostanie królem polowania? Ten który będzie na to najbardziej przygotowany i wcale nie mam tu na myśli największej przestrzeni w salary cap. Dobry trzon zespołu, oraz zawodnicy którymi będą zainteresowane inne drużyny przy ewentualnych wymianach we wcześniejszym zimowym okienku lub przejściem do nas któregoś z wielkich graczy poprzez s&t. Kluczowy moim zdaniem może być czas wymian zimą. Danny wydaje się być perfekcyjnie przygotowany do tego – poza spadającymi kontraktami G-Forca, Faveraniego, Zellera oraz Greena, naszą młodzieżą w postaci Smarta, Olynyka, Younga, dwoma zawodnikami z draftu 2015 (nawet trzema, bo przecież będzie wysoki wybór – może nawet 31 – w drugiej rundzie od Phili) – będziemy dysponowali TRZEMA pickami w drafcie 2016, pickiem draftu 2017 z prawem do zamiany z Nets a także DWOMA pickami w drafcie 2018. Jeśli nic się nie wydarzy w offseason 2015 jesteśmy w doskonałej pozycji wyjściowej, a kluczową rolę może tu odegrać 5 picków 2016 i 2018.
Oczywiście to tylko moje rozważania na dwa lata przed tym okresem – jednak tak to widzę, chyba nie tylko ja, np. Lakers na offseason 2016 będą mieć prawie puste salary cap – to raczej nie przypadek. Jestem przekonany, że dobry GM (a Danny’ego uważam, za jednego z najlepszych) planując przyszłość nie koncentruje się tylko na najbliższym roku, a kilka lat do przodu. Potrafi szybko zareagować, jednak nie będzie burzył misternie układanego planu na… offseason 2016??? Pytanie tylko, kiedy ten plan powstał? Czy już wtedy gdy oddawaliśmy legendy do Nets??