„Beat the Heat” w Bostonie

Celtics po wyrównanym meczu pokonali dzisiaj Miami Heat. Spotkanie należało do wyrównanych, ale gościom wyraźnie zabrakło paliwa w baku po bardzo udanej pierwszej kwarcie. Celtowie po raz kolejny świetnie rzucali zza łuku (ponad 46% 3PT) i właściwie był to kluczowy element przewagi nad swoimi rywalami z Florydy. W pozostałych aspektach koszykarskiego rzemiosła nie można było odnotować większych różnic, ale właśnie ten szkopuł zadecydował. Warta podkreślenia była świetna postawa Avery Bradleya, Rajona Rondo i Jareda Sullingera. Reszta zawodników również zrobiła swoje i zwycięstwo nad podwójnymi mistrzami stało się faktem.

 

  BOXSCORE | GALERIA

 

1 kwarta

Spotkanie rozpoczęło się szybką czapą na Rondo, ale rzut z półdystansu trafił Bradley. Następnie mieliśmy pokaz szkolnych błędów i dwa kolejne błędy kroków z obu stron. Humor kibicom Heat na pewno poprawił za to efektowny alley-oop do Beasleya, który dzisiaj zastępował LeBrona w wyjściowej piątce. Kolejny half-court alley-oop, tym razem do Haslema i Stevens już zmuszony był brać czas. Miami dominowało w naszym pomalowanym, za to Zieloni lepiej prezentowali się na obwodzie, gdzie szalał Green. Świetne zawody rozgrywał Haslem. Kiedy na boisku pojawił się Allen, otrzymał mieszankę braw i gwizdów. Kapitalną akcją popisał się Sully, który dwukrotnie zablokował Beasleya w jednej akcji, a w kolejnej dołożył trójkę z narożnika boiska. Nie poprzestał na tym i szybko dołożył kolejną. Miami jednak bezlitośnie punktowało i po pierwszych dwunastu minutach schodziło z kilkunastopunktową przewagą.

 

2 kwarta

Agresywne wejście pod kosz zaliczył Olynyk, a dobre spotkanie kontynuował Sullinger, który w ataku pokazywał pełen arsenał zagrań i chyba nie był zadowolony z faktu wchodzenia z ławki rezerwowych. Rozstrzelał się Avery Bradley, ale robił to bardzo chimerycznie i niekiedy na siłę. Cichymi bohaterami byli rozgrywający, którzy już w połowie kwarty zbliżali się do dwucyfrowych liczb asyst, mimo że całościowo ich gra pozostawiała wiele do życzenia. Boston zaczął gonić Miami i było to kolejne spotkanie, w którym świetnie rzucaliśmy zza łuku. Inicjatywę przejął jednak Wade, co w połączeniu z lekką niefrasobliwością Celtics w końcówce, pozwoliło Heat zachować relatywnie bezpieczną zaliczkę do przerwy

 

Heat2

 

3 kwarta

Celtowie otworzyli drugą połowę w dobrym stylu. Najpierw podręcznikowo wyegzekwowanym pick-and-rollem zagrał duet Rondo-Bass. Następnie akcją 2+1 z półdystansu popisał się Bradley, po której dodał jeszcze jednego stepback jumpera zza łuku. 10 asystę zaliczył Rondo po świetnym podaniu do Bassa i Zieloni wyszli na prowadzenie. Miami odpowiedziało swoim runem, jednak zaczęli szybko się gubić i przez długo utrzymywał się wynik na pograniczu remisu. Dużym zaangażowaniem wykazał się Brandon Bass, którego hustle play było katalizatorem kontry Celtów, którą kolejną celną trójką zamknął Avery Bradley. W tym momencie jego skuteczność z gry naprawdę robiła wrażenie i był jednym z głównych aktorów spektaklu w TD Garden. Kolejne asysty rozdawał Rondo, a kolejne straty notowało Miami, których tylko w tej kwarcie uzbierało osiem. Na wejściu do ostatniej odsłony meczu nadal utrzymywał się wynik na styku jednego posiadania piłki.

 

4 kwarta

Obie drużyny miały coraz wyraźniejsze problemy z rzucaniem, jednak Celtom udało się zdobyć kilka oczek i odskoczyć na pięć punktów. Gra stawała się coraz bardziej zacięta i fizyczna. Dobrą dyspozycję strzelecką podtrzymywał Bradley, który trafił kolejną trójkę i był w tym momencie on-fire. Gdy jumpera po zasłonie dorzucił Rondo, trener Spoelstra zmuszony był wziąć kolejną przerwę na żądanie. Momentami wyglądało to tak, jakby zawodnicy Miami celowo dawali nam wygrać, aby osłabić naszą pozycję w drafcie (no dobra, jestem rozżalony i nie piszę tego poważnie). Od tego trendu odeszło trio Chalmers-Cole-Andersen, którzy przyczynili się do dogonienia zawodników z Beantown na jedno posiadanie piłki. Heat wyrównało po rzutach osobistych Allena i na tablicy pojawił się wynik 92-92 na 4,5 minuty do końca. Miami dalej kontynuowało jednak swój Troll-Patrol i nie pozwalało Celtom na przegranie tego meczu. Rondo wygrał jump-balla z Haslemem, poczekał na zegar i rzucił floatera ułamki sekund przed syreną. Mecz na dobre wylądował w zamrażarce po przestrzelonej trójce Battiera. Sensacja stała się faktem i Celtowie po raz kolejny pokonali Heat w tym sezonie.

 

HOT: Avery Bradley rzucił 23 punkty na świetnej skuteczności (8-13FG, 6-9 3PT)

NOT: Drużyna Heat przestrzeliłą 13 ze swoich 17 prób z dystansu

 

5 rzeczy, które zobaczyliśmy:

  1. Rekord kariery Bradleya w ilości rzutów zza łuku. Avery zaaplikował przeciwnikom 6 trójek na dobrej skuteczności.
  2. „Prawie triple-double” Rajona Rondo. Punktu zabrakło RR9 to potrójnego dubletu. Warto zwrócić uwagę na 15 asyst.
  3. Tylko jeden przechwyt przy aż 9 przechwytach Heat. Ogólnie obrona Celtics w tym spotkaniu była ospała i niekompletna.
  4. Dobry mecz duetu Bass-Sullinger. Pierwszy pokazał świetny rzut z półdystansu, podczas gdy ten drugi pełen arsenał zagrań ofensywnych
  5. Pyrrusowe zwycięstwo. Trzeba sobie odpowiedzieć czy „Beat the Heat” było warte potencjalnego obsunięcia się o 2-3 miejsca w loterii. Osobiście uważam, że to tendencyjne pytanie.

Następne spotkanie to wyjazd na Brooklyn, gdzie podejmiemy miejscowych Nets. Będzie okazja na dopingowanie Paula Pierce’a i starych przyjaciół z poprzedniego sezonu. Bądźcie z nami!