Przedłużające się dopięcie wymiany z Memphis Grizzlies było już źródłem kilku spekulacji. Najbliższa prawdy wypłynęła jednak wczoraj w nocy. Jak wiadomo, pensja Courtneya Lee jest o 2 mln wyższa niż wynagrodzenie Jerryda Baylessa. Memphis musiałoby więc użyć część swojego trade exception z transferu Rudy’ego Gaya, a to nie jest w smak władzom Niedźwiedzi. Potrzebny jest więc inny sposób na zbalansowanie pensji w taki sposób, aby mówiąc trywialnie, „hajs się zgadzał”. Pierwsze plotki sugerowały dodanie do wymiany Leuera, ale była to prawdopodobnie fikcja albo bujna wyobraźnia któregoś z zagranicznych blogerów. Leuer gra bowiem ostatnimi czasy naprawdę dobrze, a już przecież sama wymiana Lee-Bayless jest conajmniej wątpliwie korzystna dla Memphis.
Do akcji ma więc wkroczyć Oklahoma City Thunder, którzy przekażą do Celtics Ryana Gomesa. W drugą stronę natomiast spekuluje się o przekazaniu Grzmotom praw do drugorundowego wyboru w drafcie 2016. Trade wyglądałby więc tak:
Memphis otrzymuje Courtneya Lee
Oklahoma otrzymuje drugorundowy wybór w drafcie 2016
Boston otrzymuje Jerryda Baylessa i Ryana Gomesa
Drugorundowy pick oczywiście jest minimalną stratą dla Celtics, zwłaszcza w tak odległym drafcie. Dodatkowo jeśli rozmawiamy w kontekście oddania jednego z najgorszych kontraktów w zespole. Ryan Gomes jest za to już znany bostońskiej gawiedzi i jest to pewnego rodzaju sentymentalna podróż w przeszłość dla kibiców Celtics. Ten combo-forward został bowiem wydraftowany właśnie przez zespół z Beantown, a miało to miejsce w roku 2005. Wybrany wtedy z 50 numerem zawodnik reprezentował brawy Koniczynek w latach 2005-2007 z przyzwoitymi rezultatami. Przez długi czas miał on marginalne miejsce w rotacji Doca Riversa, jednak w skutek kontuzji i zmian kadrowych zdarzały mu się spotkania z double-double na koncie. Najlepsze zanotował przeciwko Portland Trail Blazers, zapisując na swoim koncie 13 punktów i 17 zbiórek. Za swoje wysiłki został nagrodzony miejscem w 2 piątce najlepszych debiutantów. Przygoda Gomesa z Celtics zakończyła się w momencie, gdy stał się częścią układanki stworzonej do pozyskania Kevina Garnetta.
Już teraz wydaje się niemal pewne, że jedyną rolą Gomesa będzie jego zwolnienie po przyklepaniu wymiany.