Terrence Williams, który w zeszłym sezonie grał już przecież w celtyckim trykocie, znajduje się w sferze zainteresowań Maine Red Claws, a więc klubu-filii Boston Celtics. Zainteresowanie podobno jest obustronne, a Williams już ostrzy sobie zęby na ponowne przebicie się do najlepszej ligi świata. Po epizodycznej przygodzie z D-League wydawać by się to mogło prawdopodobne, zwłaszcza że jego kariera w poprzednim klubie z Turcji trwała jedynie dwa spotkania.
W swojej historii występów w Beantown, Terrence rozegrał 24 spotkania, podczas których zdobywał 4,8pkt, 1,8rb i 1,6as. Rozpoczynał od 10-dniowego kontraktu, który został przedłużony do końca sezonu. Potem T-Will popadł w problemy z prawem (niejako przesadnie rozdmuchane przez media), a w przebudowanej drużynie zabrakło dla niego miejsca, częściowo przez niechęć do płacenia Luxury Tax. Mimo, że jego minuty bywały mocno okrojone, część kibiców bardzo pozytywnie wspomina jego wpływ na grę Celtics. To zawodnik o ponadprzeciętnym atletyzmie, bardzo uniwersalny, nieustępliwy w obronie, posiadający niezłe boiskowe IQ. Jego problemem na pewno jest brak stałego miejsca na boisku, gdyż w swojej karierze grał naprzemiennie na pozycjach 1-3. W Bostonie przymierzany był do podobnej roli, jaką teraz pełni Jordan Crawford.
Pomimo mojej sympatii do tego zawodnika, nie uważam aby jego zatrudnienie było tej drużynie potrzebne. Nasz roster i tak już pęka w szwach, a pozycje obwodowe wydają się wyjątkowo mocno obsadzone. Jedynym rozwiązaniem mogłoby być zatrudnienie go jako zmiennika Greena na pozycji SF, jednakże to miejsce aktualnie okupuje Gerald Wallace i jego monstrualny kontrakt. Warto pamiętać jednak, że Maine Red Claws i D-League to jeszcze nie Boston Celtics i NBA. Czas pokaże jak sprawa potoczy się dalej. Może w świetle przyszłych wymian znajdzie się miejsce dla Williamsa?