Pierwszy mecz sezonu już za nami i niezmiernie miło mi powitać Was w tradycyjnej serii pomeczowych ocen. Celtics zagrali dobrą pierwszą i trzecią kwartę. W drugiej wyraźnie ulegli presji Raptors, a w ostatniej chyba przypomnieli sobie, że tak naprawdę ich planem jest przegranie jak największej ilości spotkań. Mecz przyniósł kilka pozytywów, ale kilka postaci niestety także zawiodło. Jako zespół Celtics tradycyjnie już nie imponowali pod tablicami (żeby nie powiedzieć wręcz, że zostali zmiażdżeni). Notowali również tragicznie infantylne straty. Jeżeli dołożymy do tego naprawdę kiepską dyspozycję zza łuku (3 kosze z 13 prób) to już wiemy czego tak naprawdę brakowało, aby to spotkanie wygrać.
Brandon Bass
Na ironię jedna z jaśniejszych postaci w drużynie. Rzucał na naprawdę doskonałęj skuteczności oraz, jako jeden z niewielu, ograniczał podkoszowe poczynania Dinozaurów. Trochę niewidoczny, ale już taka rola Brandona, który zawsze jest conajwyżej trzecią opcją w ataku. To czego nie mogę mu wybaczyć, to tradycyjnie brak zaangażowania pod tablicami.
17pt (6-7FG), 2rb, 2as, 2stl
Gerald Wallace
Gerald nie popisał się w tym spotkaniu. A po pretensjach do kolegów przyzwoitość nakazywała zagrać dobre spotkanie, albo przynajmniej nadal pokazywać takie zaangażowanie jak w preseason. Niemal nieobecny w ataku. Jedna próba rzutowa w 40 minut gry? C’mon… Nie imponował na tablicach, tracił dużo piłek. Na szczęście lepiej wyglądała jego gra w obronie, gdzie popisał się kilka niezłymi przechwytami. Dwie i pół koniczynki na zachętę to wszystko, co mogę mu dziś przyznać..
3pt (1-1FG), 3rb, 2as, 4stl, 5TO
Vitor Faverani
„El Hombre Indestructible” zaliczył dzisiaj prawdziwe wejście smoka. Brad Stevens pokazał, że wypuszczenie Brazylijczyka w pierwszej piątce nie było pomyłką. Vitor świetnie rozpoczął zawody i to przez niego przechodziła większość celtyckiej ofensywy w pierwszej odsłonie spotkania. Równie dobrze prezentował się po bronionej stronie parkietu, gdzie zanotował kilka efektownych bloków oraz udanie bronił podkoszowych z Toronto. Jedyne do czego można się przyczepić, to tak jak w przypadku Bassa, aktywność na tablicach. Jeżeli Faverani poprawi się i w tym aspekcie to możliwe, że zachowa miejsce w pierwszej piątce.
13pt (4-9FG), 2rb, 3as, 3blk
Avery Bradley
Avery zagrał spotkanie dokładnie takie, jakiego byśmy się po nim spodziewali. Kiepską grę ofensywną łączył z naprawdę dobrą obroną. Niestety jak na dłoni widać, że Bradley to nie jest ball-handler i miewał on problemy z rozprowadzaniem akcji Celtów (o jakimkolwiek kreowaniu gry i dyktowaniu tempa nie ma tu mowy). Szkoda, że nie będzie miał on wiele okazji do gry na swojej nominalnej pozycji, bo mogłoby to wyglądać o wiele lepiej.
8pt (4-13FG, 0-3 3PT), 5rb, 4as, 2stl, 1blk
Courtney Lee
Porażka. Kwadrans marności i bezproduktywności w wykonaniu Courtneya. Pozostaje modlić się o przełamanie tego zawodnika, bo w obecnej formie jest niewymienialny, a tym bardziej nie można uwzględniać go w długofalowych planach Bostończyków. Tragiczna skuteczność, straty, brak dyscypliny taktycznej. Miejmy nadzieję, że Stevens wyleje mu kubeł zimnej wody na głowę i obetnie jego minuty na rzecz Brooksa.
2pt (1-4FG), 2rb, 1stl
Jordan Crawford
Wygląda na to, że Crawford stał się zawodnikiem bardziej dojrzałym. I nie twierdzę tego tylko w oparciu o spotkanie z Raptors, ale również o cały okres przygotowawczy i gry przedsezonowe. Dołożył swoje punkty z ławki, rzucone na niezłej skuteczności. Zanotował najwięcej asyst w drużynie. Biegał, grał zespołowo i myślał na boisku.Takiego Jordana chcemy oglądać.
7pt (3-5FG), 3rb, 5as
Kris Humphries
Humphries to nasz jedyny zawodnik, któremu nie sposób odmówić walki na zbiórki. Statystyki bliskie double-double, efektowny blok i +12 z nim na parkiecie mówi samo za siebie. A to wszystko w jedyne 20 minut gry.
8pt (3/4FG), 9rb, 2blk
Jeff Green
Rzucił najwięcej punktów meczu, zdobywając je z każdego miejsca na boisku. Pokazał zarówno dobrą dyspozycję strzelecką, jak i agresywny ciag na kosz. Wymusił sporo fauli i miał największy wpływ na ofensywę Celtics. Do pełni szczęście brakowało lepszej gry obronnej. Nie mniej jednak jest to bardzo dobry prognostyk na przyszłość, zwłaszcza w świetle słabej gry Jeffa w spotkaniach przedsezonowych. Czy Green będzie w stanie zagrać następne mecze utrzymując taką dyspozycję strzelecką? Miejmy nadzieję, że tak.
25pt (8-16FG), 5rb, 2as, 1blk, 1stl
Kelly Olynyk
Kelly nie zaliczy swojego debiutu do udanych. Kompletnie nie mógł się odnaleźć, szukając swojego miejsca na boisku. Z Olynykiem na parkiecie zaliczyliśmy tragiczne -19. Brakowało mu pewności siebie i agresji. Właściwie w żadnym elemencie gry nie zagrał na dobrym poziomie. Wpadki zdarzają się jednak najlepszym i jestem pewien, że już niedługo będziemy mieli z niego pociechę. Niech powoli wprowadza się do ligi i nabiera nawyków boiskowych. Jednak jego dzisiejszy występ był jednym z najgorszych. Sezon ochronny jednak jeszcze trochę potrwa.
4pt (2-5FG), 0rb (!), 3TO, 2PF
Phil Pressey
Również Pressey doczekał się swojego występu. Niestety zagrał tylko niecałe 4 minuty, pudłując swoje oba rzuty z gry i nie pokazując niczego ciekawego. Występ zbyt krótki do oceny. Na szczeście pierwsze koty za płoty i teraz, podobnie jak w przypadku Olynyka, może być już tylko lepiej. Phil ma szansę na minuty w rotacji. Powinien je wykorzystać do maksimum, gdyż po powrocie Rondo będzie ich jak na lekarstwo
0pt (0-2FG), 1rb
bez oceny
MVP: Jeff Green
X-Factor: Brandon Bass
6th Man: Kris Humphries
Najlepszy obrońca: Avery Bradley + Vitor Faverani
Największe zaskoczenie: Vitor Faverani
Największe rozczarowanie: Courtney Lee
Bohater najlepszej akcji: Zbiórka ofensywna Bassa połączona ze wsadem, wykonana z syreną końcową