Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.
[Adrian] Sam Cassell asystentem Mazzulli w przyszłym sezonie. Potwierdza się to o czy rozmawialiśmy, ze zwolnienia trenerów spowodują ruchy na stanowiskach asystentów i my to wykorzystaliśmy. Cassell przez wiele lat był asystentem w Waszyngtonie, a potem związał się z Riversem i najpierw sporo sezonów pracował w Clippers, a ostatnio w Sixers. Bardzo dobry ruch, bo wreszcie ktoś nie tylko z doświadczeniem w NBA, ale też i z pierścieniami na palcach.
[Timi] Trochę się martwiłem, że nam pouciekają najlepsi, ale na całe szczęście udało się już jednego złapać. Nie oznacza to, że to koniec naszych ruchów, jeśli chodzi o sztab szkoleniowy, ale początek może naprawdę cieszyć, bo Cassell to bardzo dobry fachowiec. No i też fajnie, że wraca ktoś, kto w pewnym momencie krwawił na zielono i wie, co to znaczy zdobyć mistrzowski tytuł.
[Adrian] No to nadal tylko JEDEN, a tacy Bucks mają już zaklepanych 3 asystentów, dla nowego trenera. Nadal to nie idzie tak jak powinno, tak jakbym sobie tego życzył. Nawet nie tyle co życzył – tak jak musimy to załatwić, czyli maksymalnie rozszerzyć ławkę asystentów, o ludzi ze sporym doświadczeniem, skoro główny trener w to doświadczenie nie ocieka. Priorytetem powinno być dodanie starego wyjadacza, który był głównym trenerem. Tak, wiem – jest Stevens, ale on w trakcie meczu nic nie podpowie.
[Timi] Nie no, Stevens to akurat od trenerki myślę się całkiem mocno odciął i nie sądzę, że się jakkolwiek wtrąca. Ma doświadczenie i pewnie dzieli się zdaniem, kiedy jest o nie pytany, ale on teraz ma jednak zupełnie inne rzeczy na głowie. Natomiast jestem pewien, że to jeszcze nie jest koniec naszych ruchów w sztabie, bo po prostu wciąż tych asystentów jest za mało. Kilku ciekawych kandydatów jeszcze jest i miejmy nadzieję, że kolejne solidne nazwiska zaraz zobaczymy w wieściach Woja czy Shamsa odnośnie podjęcia pracy w Bostonie.
[Adrian] Kompletnie bez satysfakcji napiszę – no i miałem rację. Silas był widziany w Bostonie, ale pracować bedzie w Detroit. Kurtuazyjna wizyta, to nadal tylko kurtuazyjna wizyta, a przypomnę że u Stevensa to wszystkie transfery, wymiany i zatrudnienia odbywają się w kompletnej ciszy i bez przecieków. Nic się nie zmieniło – Silas trafił do Pistons, a ja mogę tylko napisać, że straszna szkoda.
[Timi] Z jednej strony szkoda, ale z drugiej strony wydaje się, że Silas chciał funkcję prawej ręki Mazzulli, a tę rolę objął właśnie Cassell, więc nie jest to aż tak duża strata. A skoro w Detroit tworzy się nowy sztab, to może Jerome Allen zdecyduje się na powrót do Bostonu? Jednym z kandydatów jest też Charles Lee, czyli dotychczasowy asystent Budenholzera, który od lat brał udział w rozmowach na stanowisko pierwszego trenera i nawet teraz miał zostać głównym szkoleniowcem Pistons, gdyby nie udało im się dużym kontraktem przekonać Monty’ego Williamsa.
[Adrian] Ciekawym co zrobi Charles Lee, bo gość od wielu, wielu sezonów jest zapraszany na rozmowy, jest typowany do objęcia stanowiska głównego trenera w wielu zespołach, a zawsze zostaje z niczym. Może przydałaby mu się zmiana otoczenia – bardzo bym sie ucieszył, jakby wylądował w Bostonie.
[Timi] Tych trenerów trochę w tym sezonie pozwalniano, więc to dla nas naprawdę idealna wręcz sytuacja, by zgarnąć kilku solidnych fachowców. Lee byłby właśnie kimś takim. Warto jednak jeszcze dodać, że w Bostonie jest całkiem specyficzna sytuacja, bo jednak pierwszym trenerem jest 34-latek, a pewnie nie każdemu podoba się odpowiadać przed dużo młodszym od siebie. Z drugiej jednak strony, taki Cassell może też tak trochę po cichutku liczyć, że jak się Mazzulli znów noga powinie, to droga do stanowiska pierwszego szkoleniowca będzie już bliska. To samo tyczy się np. wspomnianego już Lee, gdyby zdecydował się tutaj dołączyć.
[Adrian] The Athletic podało informację jakoby Payton Pritchard miał zażądać wymiany. Nie jest to jakieś gówno-źródło, wiec wszystko wydaje się legitne. Poniekąd trochę się tego spodziewaliśmy, trochę to przeczuwaliśmy. Payton ma talent, a brak gry go stopuje i nie ma się co dziwić. Na razie na miejscu Stevensa bym zwlekał – zobaczymy co przyniesie lipiec – być może jednak te minuty dla Pritcharda się znajdą.
[Timi] Pritchard to o tej wymianie pewnie myślał jeszcze przed trade deadline, bo tak naprawdę od początku sezonu siedział w budzie ze swoimi minutami i grał mało albo wcale. Stevens pewnie liczył, że mu się to zwróci w fazie play-off i może jakiś jeden mecz nam Pritchard wygra, ale tak się nie stało. Mimo wszystko też na razie bym się nie uginał, bo tak jak mówisz, za kilka miesięcy może się okazać, że i minuty są, i rola większa, i może nawet przedłużenie kontraktu na preferencyjnych warunkach.
[Adrian] No to powoli czas na rozliczenia z kończącym się sezonem. Nie chce mi się oceniać poszczególnych zawodników – bo po co mam się denerwować kolejny raz. Można wchodzić w szczegóły (Tatum i jego 32% zza łuku w PO, Brown i jego straty) tylko podstawą każdej porażki był MENTAL, a nie talent i cyferki. Te mecze przegrywaliśmy najczęściej w szatni. Jeśli chcemy coś zmienić – to zamiast ludzi zmieńmy nastawienie – być może potrzeba zatrudnić nowych psychologów, a może jakichkolwiek psychologów.
[Timi] I teraz pytanie, czy Mazzulla będzie też w stanie w roli takiego psychologa wystąpić. Albo ktokolwiek inny ze sztabu. Nie da się ukryć, że nasi w ostatnich miesiącach stracili kilku bardzo ważnych przewodników jak Udoka, Hardy czy Stoudemire, którzy rok temu o tej porze pomogli im wreszcie przeskoczyć górkę i zrobić ten finał. Bo że motywacja po przegranym finale była, to doskonale wiemy, ale ostatecznie ta wizja „niedokończonych spraw” nie wystarczyła, żeby dźwignąć ten sezon mentalnie.
[Adrian] To „Unfinished business” to my w ostatnich sezonach przerabialiśmy już kilka razy i zawsze kończyło się tak samo. Chyba najwyższa pora na nowy slogan. A wracając do psychologa – nadal twierdzę, że przydałby się jakiś zamordysta w składzie. Taki co opierdoli nawet Horforda, jak znowu zacznie pokazywać prześmiewczo czas, w pierwszym meczu serii, po zaledwie kilkunastu minutach. Ja mu tego nigdy nie zapomnę – taki stary, a taki głupi.
[Timi] A ja tam nie przywiązuje do tego zbytniej uwagi. Tak samo jak w przypadku Granta i jego spięć z Butlerem – uważam, że krytyka, jaka spadła na Williamsa za „rozjuszenie rywala” była totalnie przesadzona. Heat i tak nie potrzebowali więcej motywacji, więc takie rzeczy nie miały większego znaczenia. W każdym zespole coś takiego się dzieje i jest to nie tyle próba umniejszenia rywali (przynajmniej w większości przypadków), o ile podbudowania swojej drużyny i też swojego ego.
[Adrian] Słusznie dostał Grant, zresztą nie pierwszy raz. Przypomnij sobie jak kiedyś spierdolił go podczas meczu Tatum, za celebrowanie wygranej gdy jeszcze nic nie było przesądzone. Ja widzę olbrzymią różnicę pomiędzy zachowaniem Mooka Morrisa gdy na paluszkach pokazywał Embiidowi, że przegrywają 0-3, a Horfordem który pajacuje po kilkunastu minutach pierwszego meczu w serii. Mook robił to o czym Ty mówisz, a Al i Grant sie ośmieszyli. Na koniec przyszła karma i powiedział, że mają obaj wypierdalać.
[Timi] Ja nie widzę tej różnicy, bo Celtics właśnie pokazali, że z 0-3 można wyjść i zrobić ten siódmy mecz, więc skoro tak, to tak naprawdę w ogóle nie powinno się celebrować, dopóki piłka w grze. Tylko że dla mnie to też nie jest do końca celebracja. To jest w jakimś sensie pajacowanie, ale moim zdaniem nie ma to po prostu większego znaczenia.
[Adrian] Najważniejsza kwestia tego lata – co zrobić z Grantem Williamsem. Nie ma żadnych wątpliwości, że nie jest wart 20 mln za sezon. Nie jest wart nawet 15 mln. Dodatkowo Mazzulla nie ceni go tak bardzo jak cenił Udoka. W sezonie zasadniczym jeszcze to jakoś wyglądało, ale w drugim jego okresie i w PO – Grant został przyspawany do ławki. Nie wydaje mi się, żeby Grant był w długoterminowych planach Mazzulli i Bostonu.
[Timi] Williams swoje zrobił w fazie play-off, kiedy trzeba było, bo trochę się z Embiidem pomasował, a i zza łuku potrafił przymierzyć. Sęk w tym, że szykowaliśmy się na rywalizację z Bucks w finałach konferencji i wtedy na pewno zobaczylibyśmy go więcej, tak jak rok temu w drugiej rundzie. Tak się jednak nie stało, ale ja mimo wszystko bardzo chciałbym Williamsa dalej oglądać w Bostonie – jeśli tylko uda się to ogarnąć za rozsądne pieniądze. Pod koszem brakuje nam jednak jakości, a Williams ze swoimi umiejętnościami to bardzo przydatny gracz tak na sezon zasadniczy, jak i na fazę play-off , nawet jeśli brakuje mu trochę centymetrów.
[Adrian] Tak, tylko największym zmartwieniem Stevensa jest nowe CBA. Ja też bym chciał Granta zostawić, jednak nie widzę sensu podpisania go za więcej niż 9-10 mln za sezon, dokładnie na takiej umowie jaką dostał TimeLord. Czy on się na tyle zgodzi? No nie bardzo – bo ponoć Orlando chce go podpisać. Czy warto wyrównać i potem handlować? Tego nie wiem – bo wszystko zależy, co stanie się z Brogdonem, czy Gallinari nie poleci gdzieś… Na dzień dzisiejszy jest masa niewiadomych, a przecieków nie ma, bo Stevens nie wydzwania po insiderach :D
[Timi] Magic mają pieniądze, ale czy naprawdę zamierzają wywalić 15 milionów rocznie na takiego zawodnika jak Grant Williams? Co do tego nie jestem przekonany. Trzeba też pamiętać, że jak wyrównamy propozycję kontraktu dla Williamsa od innej drużyny, to on przez rok będzie mógł każdy transfer ze swoim udziałem zawetować, więc to też nie będzie wcale takie łatwe nim potem handlować. Stevens pokazał w ostatnich latach, że potrafi przedłużać za rozsądne pieniądze wychowanków – czyli coś, co nie udawało się wcześniej Ainge’owi – dlatego dalej widzę spore szanse, że ta współpraca trochę jeszcze potrwa. Tym bardziej że Williams ma się w Bostonie chyba całkiem nieźle, a wnosi też sporo dobrego swoją personą do szatni.
[Adrian] Orlando niewiele ryzykuje – popatrz jakie kontrakty dali Fultzowi i Isaacowi – 16/17 mln, a i tak mają sporo kasy w Salary. Tym bardziej, że na pozycji skrzydłowego jest lipa u nich – pod koszem i na rozegraniu wyglądają naprawdę dobrze, a na skrzydle przyda się taki misiu z rzutem i obroną jak Grant. Jak wyrównamy Granta, to fakt że rok nim nie pohandlujemy bez jego zgody – ale nowe CBA wejdzie dokładnie wtedy, gdy już handlować nim bedzie można. Patrząc na to jak wstawili się u Mazzulli za nim Tatum i Brown, to jednak jest miedzy nimi chemia i czasami to jest dużo ważniejsze od kilku milionów dolarów.
[Timi] Niby tak, ale z drugiej strony dla Granta będzie to pierwsza okazja na poważne miliony. W przeszłości z podobnej szansy skorzystał np. Kelly Olynyk, który został przez Heat przepłacony i trudno było go winić za to, że wziął takie pieniądze, choć przecież w Bostonie czuł się dobrze i był tutaj całkiem lubiany. W tym przypadku sytuacja może się powtórzyć, choć ja powtórzę raz jeszcze, że mam nadzieję, że uda się z Grantem dogadać za rozsądne pieniądze.
[Adrian] Brogdon kolejny raz połamał się w najgorszym momencie sezonu – tu też ciekawa kwestia – zostanie, czy będzie na stole w intensywnym handlu. Gdyby ktoś się dziwił, dlaczego już teraz – to zaraz będzie Draft, a tam wymiany są na porządku dziennym i być może Stevens w jakieś rozmowy się podczepi. Ja bym chyba jednak Brogdonem nie handlował – nie licząc jakiś oczywistych okazji i złotych strzałów – bo to nie w nim był problem. Mamy Gallo, Granta i Paytona Pritcharda, żeby ogarnąć jakiegoś silnego skrzydłowego lub centra.
[Timi] Nie w nim był problem, to fakt, ale dużo łatwiej jest handlować zawodnikiem, którego możemy jakościowo zastąpić – Derrick White przeciwko Hawks i Heat pokazał, że warto mu zaufać nawet bardziej, niż do tej pory – a który da nam potencjalnie większy zwrot niż np. Gallo i Pritchard. Wszystko zależy od tego, jaka okazja się nadarzy. Brogdon dał nam w tym sezonie naprawdę dużo, ale też trzeba przyznać, że w fazie play-off jeszcze zanim dopadła go kontuzja, to wyglądał bardzo przeciętnie, żeby nie powiedzieć dosadniej, po bronionej stronie parkietu, a przecież miało być troszeczkę inaczej.
[Adrian] Irving rekrutuje LeBrona – no ja tego nie widzę, nie widzi tego też Lakers, którzy nie są zainteresowani żadnym zawodnikiem z Dallas poza Luką :D Możliwości rekrutacji Irving są aktualnie żadne, raz zaliczył złoty strzał z Durantem i to by było na tyle.
[Timi] Irving się zapomniał, że to jemu się kończy kontrakt, a nie odwrotnie. Pytanie, czy to po raz kolejny nie jest gra Irvinga, a może nawet Jamesa. Ten pierwszy pewnie chce ugrać kontrakt maksymalny w Dallas, bo jednak troszeczkę pieniędzy przez swoje durne zachowania w ostatnich miesiącach stracił, a nie jestem pewien, czy Mavs tak chętnie tego maksa mu zaoferują. No to puśćmy plotkę, że jemu bardzo zależy na grze z Jamesem i jeśli nie uda się w Dallas, a kontraktu maksymalnego nie będzie, to może uda się w Los Angeles. Ten drugi też może w ten sposób naciskać na Lakers, by to jednak oni zdecydowali się iść all-in w tego Irvinga. Bo ostatecznie wielka trójka Luka-LeBron-Irving w Dallas jest tak bardzo science-fiction, że nawet scenariusz Space Jam 3 może być bardziej realistyczny, jeśli w ogóle powstanie.
[Adrian] Harden jest rozdarty – chciałby grać w Houston i znowu tam mieszkać, ale jednocześnie chciałby pracować dalej z Moreyem. Jak dla mnie drama sztuczna i nadmuchana. Harden zostanie w Sixers, przynajmniej jeszcze jeden sezon. Co będzie później – no to zobaczymy czy ten proces wytrzyma kolejny szybki wpierdol w PO.
[Timi] Też wydaję mi się, że to wszystko to gra pod publiczkę. Harden może i jest rozdarty, ale nie miałby żadnych wątpliwości, gdyby 76ers oferowali kontrakt maksymalny, a skoro tak się tyle słyszy o jego ewentualnym powrocie do Houston, to przynajmniej na razie nikt w Filadelfii o kontrakcie maksymalnym dla Hardena nie myśli.
[Adrian] Kiedyś kwestia wyboru Hardena, to byłaby drama na pierwsze strony gazet, a teraz wszystkich bardziej interesuje jakaś aktorka porno, która Zionowi zrobiła awanturę. Swoją drogą – w dwóch ostatnich sezonach, to Zion więcej razy zapakował w aktoreczki z pornohuba niż w NBA :D
[Timi] I już słychać, że Pels są coraz bardziej zmęczeni Zionem, choć może niekoniecznie tym, co się dzieje wokół niego poza boiskiem (ale to też na pewno nie pomaga), a bardziej tym, że cały czas nie mogą na nim polegać. To samo zresztą wypłynęło z Nowego Orleanu jakiś czas temu także w sprawie Ingrama, który też okazem zdrowia przecież nie jest.
[Adrian] Mają w składzie jednego połamańca za dużo. Ingram jeszcze jakoś funkcjonuje, nigdy nie rozegrał pełnego sezonu, ale w okolicach 60 meczów, to jeszcze nie jest tak źle. Bo Zion to jest dramat i powinni pomyśleć o handlu. Można żyć złudzeniami, ale jak długo. W lidze na bank znajdzie się frajer, co da za niego dużo za dużo – w końcu tak kręci się ten mały koszykarski świat.
[Timi] Podejrzewam, że na taką okazję czekają już tylko New York Knicks, ale ostatecznie w przypadku Ziona rozstrzał między rzeczywistą jego wartością a oczekiwaniami Pelicans w związku z jego potencjałem mogą być po prostu zbyt duże, by strony potrafiły się dogadać. Zresztą na ten moment trudno w ogóle stwierdzić, jaki ten potencjał Williamsona jest.
[Adrian] CP3 już jedna nogą poza Arizoną. Jak donosi Wojnarowski – jeszcze nie został zwolniony, ale zostanie na dniach, a jego pensję Suns rozciągną na wiele kolejnych sezonów. Jest co rozciągać, bo na kolejne dwa sezony CP3 miał zagwarantowane ponad 60 mln. Długo bezrobotny nie pozostanie – obie drużyny z Los Angeles już stoją w kolejce.
[Timi] Wszystko wskazuje na to, że jego przygoda z Phoenix rzeczywiście dobiegła końca, choć dla Suns to tak naprawdę żadna ulga go zwalniać i rozciągać ten kontrakt. Im dużo lepiej byłoby się dogadać z kimś i oddać go w ramach transferu, co też jest cały czas dyskutowane. Nie można też wykluczyć, że CP3 jednak w Phoenix pozostanie, ale wydaje się, że nowy właściciel i nowy trener bardzo szybko wzięli się za nowe porządki.
[Adrian] Żeby gdzieś wymienić CP3 to trzeba wysłać przynajmniej jeden dobry pick – bo to ponad 60 mln w dwa lata. No a picki poleciały za Duranta, więc nie bardzo jest jak handlować. Pozostaje jeszcze kwestia Aytona – on tez miał być na stole, ale on na stole to chyba 3 lata już lezy i nic sie nie wydarzyło.
[Timi] W przypadku tej umowy Paula ważna jest jednak gwarancja, bo to zaledwie 15 z 60 milionów będzie trzeba mu na pewno wypłacić. Resztę już niekoniecznie, a takie niegwarantowane kontrakty czasem w odpowiednich warunkach też swoją dużą wartość mają. Zobaczymy jak to się potoczy, bo nie można wykluczyć, że nawet Celtics gdzieś tam się zakręcą, skoro jako jeden z niewielu topowych zespołów będą mogli zaoferować CP3 coś więcej niż tylko kontrakt minimalny. Na ten moment wydaje się jednak, że Paul skończy znów w Los Angeles – tylko na razie nie wiadomo, czy w Lakers z LeBronem, czy jednak z powrotem w Clippers.
[Adrian] Masz rację, tylko trzeba CP3 zwolnić z umowy przed 28 czerwca, żeby przyszłoroczny kontrakt nie był w pełni gwarantowany. Jak go wymienisz przed 28 czerwca, to jego prawie 30 baniek za ten sezon wchodzi nowej drużynie w księgi rachunkowe, oraz te ok 16 mln gwarantowanych za przyszły sezon. Tak czy siak przyjmujesz 45 mln na siebie – tego nie robi się za darmo. Agent CP3 dobrze zabezpieczył jego interesy, bo niby niegwarantowane, ale tak skonstruowane, że ciężko coś z tym zrobić. Jedynie ten ostatni sezon może być bez konsekwencji finansowych.
[Timi] Tymczasem już słychać, że w Phoenix się telefony rozdzwoniły i zespoły są zainteresowane albo Paulem, albo jego kontraktem, bo chcą właśnie sobie przyoszczędzić. Te 30 baniek za ten sezon to przecież tak naprawdę żadna strata, bo żeby go pozyskać, to i tak musisz ten jego kontrakt wyrównać, więc ostatecznie wychodzisz mniej więcej na zero.
[Adrian] Tymczasem w Finale jest 2-1 dla Denver i powoli zaczyna być z górki dla Jokicia. Przyznam się jednak, że ja kompletnie nie śledzę tej serii – porażka w ECF zabiła we mnie głód koszykówki i na razie jestem na detoksie. Kto wygra to wygra – lepiej młode dzieciaki z Kolorado.
[Timi] Ja po łebkach obejrzałem tylko ten pierwszy mecz, ale potem to się już wciągnąłem, bo to naprawdę ekscytujące widowisko. Heat odpowiedzieli bardzo fajnymi rzeczami w tym drugim meczu w Kolorado, ale znów po powrocie do Miami wyszli bez energii – trochę jak Nuggets w drugiej połowie G2.
[Adrian] No i 3-1 dla Denver i chyba już z górki. Jokic ze swoją ferajna mają teraz 3 mecze, z których muszą wygrać jeden, żeby założyć pierścienie. Tej siły już nic nie powstrzyma, choć ktoś całkiem niedawno wrócił z 1-3. Tym razem to się może nie wydarzyć.