#377 Bostoński Tygodnik

Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.

[Adrian] Nie ma w języku polskim słów, które wystarczająco dobitnie oddadzą to, jak doskonale zagraliśmy w 3 kwarcie G7. Niby bardzo bogaty i urozmaicony język, a jednak jednocześnie zbyt ubogi. Cudowny mecz, a przecież to nie był byle jaki meczyk. To GAME SEVEN, który decydował o awansie do ECF.

[Timi] To już czwarty nasz kolejny wygrany mecz numer siedem. Chyba można się trochę przyzwyczaić do tego, że nasi akurat w takich momentach nie zawodzą. Fantastyczna widownia była świadkiem jednego z najlepszych naszych meczów w calutkim sezonie. Prawdziwy rollercoaster fundują nam Celtics w ostatnich dniach, ale najważniejsze jest to, że wagonik z napisem „76ers” wypadł już z trasy, podczas gdy ten w zielonych barwach ma szansę wspiąć się jeszcze wyżej.

[Adrian] Na plus – no byłbym skończonym pacanem, jakbym nie zaczął od Tatuma. Przepraszam – Pana Koszykarza Jaysona Tatuma. Sporo krytyki spało na niego za tę serię – słusznej – bo w wielu fragmentach był zawodnikiem, który niewiele wnosił na parkiet, a powinien. Tym razem zaczął ich niszczyć od 150 sekundy spotkania i nie przestawał. Nie przestawał tak długo jak był na parkiecie – robił to systematycznie, z zimną krwią, bez żadnej taryfy ulgowej. Al Horford zagrał absolutnie najlepszy mecz w obronie w swojej karierze – napisać, że ośmieszał Embiida to nic nie napisać. Brown z linijką 25 punktów, 6 zbiórek, 2 asysty, 2 przechwyty i 2 bloki – to jest kosmos. Brogdon, który obudził się w 2 połowie i zaaplikował im 12 punktów jak szef. No i Smart – cyferkowo cichy mecz, ale przez 40 minut wybijał im koszykówkę z głowy.

[Timi] Celtics są najlepsi, gdy każdy zawodnik dokłada coś od siebie. Tatum w pewnym momencie miał ponad połowę naszych punktów i choć oczywiście był największym bohaterem, notując rekordowy przecież występ, to przecież nie było tak, że koledzy tylko się temu przyglądali. To znaczy w niektórych akcjach mogli rzeczywiście tylko stać i podziwiać, ale w ogólnym rozrachunku każdy dał coś ekstra, dzięki czemu udało się Szóstki wyrzucić za burtę tegorocznej fazy play-off.

[Adrian] Na minus – podczas meczu, kubaa9 na naszym czasie zapytał się, ciekawe co Adrian napiszesz w minusach po tym meczu. Odpowiedziałem, że coś wymyślę. No i minus leci do kibiców, bo w pierwszej połowie Sixers potrafili ich uciszyć. Sorki, ale w TD Garden nie ma prawa być cicho podczas G7 przed końcową syreną. Nie ma prawa!!! A z drużyny to minusów nie ma, nawet White (pomimo cichutkiego meczu) wybronił się, trafiając jedyną trójkę w 3 kwarcie i pokazując Hardenowi, że kozłować to sobie może po meczu, ale nie w trakcie :D

[Timi] Początek kibice mieli trochę niemrawy, tak jak zresztą zespół, ale wydaje się, że za zmianą tej energii znów stał Jaylen Brown, bo to po jego spięciu z ławką 76ers w drugiej kwarcie drużyna ruszyła naprzód, a kibice przestali pokazali, dlaczego zawodnicy właśnie Ogródek wybrali najlepszą halą w NBA.

[Adrian] Uwag kilka – no i mamy to, drugi raz z rzędu, trzeci raz w ciągu ostatnich 4 sezonów i piąty raz w ciągu ostatnich 7 sezonów. A przecież Tatum i Brown jeszcze nie weszli w swój teoretyczny prime, bo to dla koszykarzy określa się na okres pomiędzy 28 a 32 rokiem życia. Magiczne pięć lat w karierze sportowca, kiedy to jego umiejętności i forma fizyczna jest najlepsza.

[Timi] A tymczasem biedny Doc Rivers, który nie chciał tej głupiej przebudowy w Bostonie, od czasu odejścia w 2013 roku nadal nie może przejść drugiej rundy. Przepiękna karma. Okazało się zresztą, że Celtics zakończyli jego przygodę w Filadelfii, bo Doc kilka dni po porażce w G7 został przez Szóstki zwolniony.

[Adrian] Rivers dał nam jedno mistrzostwo, ale od dawna pojawiają się pytania – czy aby nie odebrał innych. Wspomnę 2010 rok – prowadziliśmy 3-2 w Finale z Lakers, a w G6 zdobyliśmy zaledwie 67 punktów, w G7 79 punktów – w obu meczach Pierce, Allen i Garnett byli zdrowi i grali olbrzymie minuty. Wtedy mówiliśmy, że pech, że może się przydarzyć każdemu, ale jakoś tak się składa, że to zawsze przydarza się Riversowi. A tych G7 w Bostonie to on uwalił kilka – bo jeszcze były wtopy z Orlando w 2009 roku gdzie też prowadziliśmy 3-2 i Heat w 2012 – też było 3-2.

[Timi] Dlatego gdy 76ers wyszli na prowadzenie 3-2, to można się  było jednak troszeczkę pod nosem uśmiechnąć. Dla tego trenera nie ma zdaje się zadań niemożliwych. Brakuje w zasadzie tylko tego, by z 3-0 jego zespół zrobił 3-4, co w historii NBA się jeszcze nie wydarzyło.

[Adrian] Po G5 Bill Simmons snuł rozważania, że dla trzonu naszej drużyny okienko mistrzowskie się zamknęło i że dla nich w tym składzie nie ma już przyszłości. Tatum 25 lat, Brown 26 lat a Smart 29… Nie będę wypisywał ile lat mieli zawodnicy jak np Jordan gdy zdobywali pierwszy pierścień, ale ten core ma jeszcze trochę czasu. NBA to sztuka cierpliwości, najpierw cierpliwie zbierasz picki, potem cierpliwie realizujesz przebudowę, a na końcu cierpliwie czekasz na owoce. Nie ma drogi na skróty. Sixers podczas tego Trust The Process chcieli iść na skróty zwalniając Sama Hinkie – no to widzimy gdzie to prowadzi.

[Timi] To bardzo rzadkie przypadki, gdy zawodnicy w wieku 27 lat albo młodsi prowadzą swoje drużyny do tytułów. I z tego względu o zamykaniu okienka nie ma mowy, ale z drugiej strony wydaje się, że Simmons bardziej miał chyba na myśli konkretnie te personalia. Ja też pisałem w tygodniku, że jeśli ten zespół nie będzie potrafił przejść 76ers, to znaczy, że przyszłość tego składu będzie bardzo niepewna. Tak się na całe szczęście nie stało, ale my wciąż mamy pewne niedokończone sprawy.

[Adrian] No to już o Finale Wschodu. Oczywiście uwaliliśmy G1 u siebie, bo po co grać na pełnej 48 minut, jak można iść na kebsa w 3 kwarcie. Ta drużyna jest niereformowalna. Co seria to spotyka nas to samo gówno. Równie dobrze można było się spokojnie wyspać, przyjmując z góry, że odstawią ten sam numer co z Sixers.

[Timi] I w końcu wpadniemy w takie gówno, z którego już nie wyjdziemy. No ileż można? Tym bardziej, że doskonale powinniśmy wiedzieć, jak dobrze Heat potrafią grać na otwarcie serii. Oni od czasu pozyskania Butlera mają bilans 9-2 w meczach numer jeden.

[Adrian] Na plus – no druga kwarta, to był sztos. Tam były 2-3 minuty takiego grania, które ustawiły Miami do pionu. Szkoda że jak powiedzileiśmy A, to zapomnieliśmy powiedzieć B i ciągnąć to dalej. A wystarczyło wtedy pograć 10 minut na takiej intensywności i zamiast +14 w szczycie, byłoby spokojnie +25 i mecz by wyglądał inaczej. Liderzy nie dojechali ze skutecznością na łuku.

[Timi] Heat doskonale niestety ograniczyli nasze poczynania zza łuku. Do tego stopnia, że w drugiej połowie odeszliśmy od tego, co gramy najlepiej. Mocno ten mecz przypominał otwarcie serii z 76ers, kiedy ta nasza dieta rzutów też uległa jakiejś dziwnej modyfikacji. Oby i tym razem nasza odpowiedź w kolejnych meczach była odpowiednia.

[Adrian] Na minus – żeby stracić 46 punktów w jednej kwarcie w Finale Konferencji, to trzeba być jednak upośledzonym. Nic i nikt nie jest w stanie tego obronić. To jest prawie 4 punkty na minute – w 12 minut Miami oddało 26 rzutów z gry i 8 rzutów osobistych. Pocieszające jest to, że słabiej się już nie da zagrać. To jest dno dna i rezerwy by tyle nie ujebały, co nasze gwiazdy.

[Timi] Sporo minusów po takim meczu można by tu wypisać. Bo to nie tylko trzecia kwarta, ale też choćby przestrzelone rzuty wolne (siedem w meczu przegranym siedmioma punktami) czy odejście od tego, co gramy najlepiej. Znów zdejmujemy nogę z gazu – dosłownie i w przenośni. Znów popełniamy głupie błędy w końcówce, choć w czwartej kwarcie dobrą grą w defensywie dajemy sobie szansę na zwycięstwo. To i tak w sumie niezły wyczyn, że po takiej trzeciej kwarcie mieliśmy jeszcze swoje szanse, ale słaba to pociecha.

[Adrian] Uwag kilka – co z tego, że po meczu Jaylen Brown mówi, iż wyszli rozprężeni, że czuli się już pewni swego i podeszli do 3 kwarty jak do meczu sezonu regularnego i że to wielki błąd, bo intensywność w PO trzeba utrzymywać cały czas. Głowę popiołem w ten sposób posypywali już w tych PO 2 lub 3 razy. Nic dziwnego, że jak Mazzulla wziął w pewnym momencie czas – to po prostu pierdolnął deską z notatkami, bo nic do nich nie dociera.

[Timi] Tego się już nie da za bardzo słuchać. Rob po meczu przyznał, że sam jest tym zmęczony i że choć spodziewa się odpowiedzi Celtics w drugim meczu, to drużyna o takich aspiracjach nie może w ten sposób grać, ani nie może polegać na tym, że będzie cały czas odpowiadać. To my powinniśmy nadawać ton tej serii, to my powinniśmy mieć inicjatywę. W przeciwnym razie w końcu wpadniemy w taki dołek, z którego wyjść już się nie będzie dało. W drugiej rundzie takiego losu jeszcze uniknęliśmy, ale Heat to nie 76ers.

[Adrian] No i wykrakał, bo G2 to katastrofa w ostatnich minutach. Już się nawet nie chce pisać – bo ile razy można pisać to samo. Świetna 3 kwarta, zespołowa gra, ruch piłki, dobra obrona i na ostatnie 5 minut, wychodzi zupełnie inna drużyna, co zalicza stratę za stratą, co wpierdala się w 3 obrońców, co nie szuka partnera tylko sam przeciwko wszystkim. A idź pan w chu…

[Timi] Katastrofa tym większa, gdy zobaczy się opanowanie i spokój, z jakim te końcowe minuty rozgrywają zawodnicy drużyny przeciwnej. Trudno to pojąć, gdy Celtom ciągle w ten sam sposób odcina prąd w takich momentach.

[Adrian] Na plus – w 4 kwarcie to grało dwóch zawodników, obaj noszą to samo nazwisko – Williams. Aczkolwiek ten grubszy znajdzie się też w minusach. Dlaczego Rob grał tak krótko w 4 kwarcie? To już pytanie do Mazzulli – o co chodzi jakby? O 3 kwarcie wspominałem, tylko to wszystko za mało, jak zespół postanowi iść na ryby w połowie 4 kwarty.

[Timi] Dokładnie tak. Tym razem trzecia kwarta była w naszym wykonaniu bardzo dobra, ale ostatecznie nie ma to absolutnie żadnego znaczenia. W playoffs po prostu nie można sobie pozwolić na spuszczanie nogi z gazu, o czym boleśnie przekonujemy się po raz kolejny.

[Adrian] Na minus – nie wiem co sobie Grant Williams myślał, wpadając w pogawędkę z Butlerem. Nie wystarczyła nauczka z pogawędki z Mitchellem z Cavs jak ujebał nam mecz nie trafiając wolnych? Za ostatnie 5 minut to powinno być publiczne batożenie. Bo nie wiem jak można tak bardzo nie realizować tego, co się grało przez 40 minut. Bo gdyby cały mecz grali piach – spoko, wina trenera, ale jak oni notorycznie zapominają zagrywek i graja swoje debilowate iso, wjazdy, czy klepanie – to jest to skandal. Czy Mazzulla mógł zrobić więcej, być może tak, czy nawet jakby brał szybciej czasy i nie został mu jeden po meczu, to by to coś zmieniło – no i tu odpowiem, że nie bardzo w to wierzę. Brown z Tatumem w 4 kwarcie 1 z 8 – dobranoc.

[Timi] Grant popełnił błąd, ale nie ma co zwalać winy na niego, bo Butler ma już przecież historię takich występów w fazie play-off i ta pogawędka chyba niewiele tak naprawdę zmieniła. Zabolał jednak przede wszystkim występ Browna, ale na mecz nie dojechali też m.in. Smart czy Horford. Bez tej trójki ciężko jest w ogóle myśleć o zwycięstwie, szczególnie że Heat tylko czekają na tego typu szanse. Tam znów pięciu zawodników zrobiło 10 lub więcej punktów, a kapitalne zawody rozegrał też Adebayo, który otarł się o triple-double. Dużo po pierwszym meczu Celtics mówili o tym, że odpowiedzą i że wyrównają, a tymczasem to zawodnicy Heat jak Martin, Strus czy Vincent pokazują, co to znaczy być gotowym. I nawet Duncan Robinson daje Miami znakomite minuty, choć przecież Celtics powinni bić w niego po atakowanej stronie boiska jak w bęben za każdym razem, gdy jest na parkiecie.

[Adrian] Uwag kilka – tak długo jak Brown (który zapomniał przyjść na mecz, bo zacząć spotkanie od chyba 1 z 9 to sztuka, po tym co wygadywał po G1), oraz Tatum nie dorosną do grania jako drużyna – to niewiele się zmieni. Jest 0-2 i jesteśmy w dupie, ale prawda też jest taka, że oni są w stanie wygrać tę serię 4-2 – tylko trzeba zapierdalać i grać to co z trenerem wypracowali przez rok. Konsekwentnie, zaangażowanie, w skupieniu, w pokorze dla przeciwnika, uwierzyć w  umiejętności kolegi z drużyny… tylko tyle.

[Timi] Są w stanie, ale też trzeba pamiętać, że po drugiej stronie jest zespół, który tak łatwo tego nie wypuści. Przy 2-3 przeciwko 76ers można było mieć jakiś optymizm (i to nawet sporych rozmiarów ze względu na osobę Riversa), ale tutaj mamy do czynienia z Butlerem, który już rok temu po porażce w finałach konferencji obiecywał, że za rok Heat wrócą w to samo miejsce i już nie przegrają. Widać po całej drużynie Heat, jak bardzo są zmobilizowani i jak kolejne zwycięstwa ich napędzają. Celtics mogą dać sobie szanse na powrót do tej serii tylko i wyłącznie poprzez wygranie dwóch meczów w Miami. W teorii muszą zrobić „tylko” dokładnie to samo, co zrobili Heat. Pytanie jednak, czy przeciwnik na to pozwoli, czując krew rywala, którego po dwóch pierwszych meczach posłał na deski bostońskiego Ogródka.

[Adrian] W pierwszym meczu Finału Zachodu, Denver pokonało Lakers, choć zapowiadało się na srogi wpierdolek, to końcówka była już na styku. Jak w kolejnym meczu D’Lo Russell wpadnie jednak na parkiet, to LOLki nie są bez szans. Z drugiej strony, ekipa z Kolorado powinna wyciągnąć kilka wniosków z 4 kwarty – mecz trwa 48 minut i ani sekundy mniej.

[Timi] Bardzo dobrze się ta seria zapowiada. Obie drużyny otworzyły w mocnym stylu, bo choć Nuggets długo mieli wydawało się bezpieczną przewagę, to Lakers potrafili odpowiedzieć. Będą szachy i ostatecznie może się to sprowadzić do tego, kto będzie miał po swojej stronie najlepszego gracza w tej serii. Jokić wyglądał fantastycznie od samego początku, natomiast fani Lakers mogą dziś mówić, że ich zespół pomimo takiej postawy Jokera i tak blisko był wyrwania tego meczu.

[Adrian] W sumie to miałem się już nie pastwić na Embiidem, bo i po co. Jednak na konferencji prasowej po G7, to on dał tak do pieca, że ciężko przejść koło tego obojętnie. Stwierdził że on i James (Harden) nie są w  stanie sami wygrać meczu, bo koszykówka to sport zespołowy. Powiedział to człowiek który w 2 połowie zdobył 2 punkty, a jego kompan z brodą 3 punkty. Jak w tej serii dostawaliśmy klapsy, to Tatum, Smart i Brown mówili, że to ich wina, że nie dali z siebie wystarczająco dużo, że zawiedli kolegów, że muszą być lepsi… tak dla porównania intelektu to piszę.

[Timi] Embiid jest najlepszym zawodnikiem w NBA, ale chyba tylko we wrzucaniu kolegów z drużyny pod autobus. Gość od lat pracuje nad wieloma aspektami swojej gry i tak jak potrafi je kolejno odhaczać ze swojej listy, tak liderem zespołu wciąż być nie potrafi i nie jestem pewien, czy starczy mu czasu, aby się tego nauczyć. Fajne są te cyferki, że w siódmym meczu to sam jeden Brown zdobył więcej punktów od Embiida i Hardena razem, a sam jeden Tatum zdobył więcej punktów od całej tej trójki.

[Adrian] Znowu wyjdę na hejtera Embiida, ale pisałem to w naszej grupie na FB, to i tu powtórzę. Wystarczy sobie rzucić okiem w statystyki „Clutch” tego zawodnika – one są liczone tylko wtedy, gdy mecz jest na tzw styku – w końcówce przewaga jednej lub drugiej drużyny wynosi 5 punktów lub mniej. W półfinale z nami, on w takich meczach w ostatnich 5 minutach robił 1,3 pkt na równo 20% skuteczności. Dla porównania – Tatum 4,5 pkt na 56%, Smart 4 pkt na 63%, Horford 1,8 pkt na 50%. Jak zespół z takim liderem, z takim MVP, ma wygrywać ważne mecze? Ile lat on gra w NBA? W PO był po raz 6, no to kiedy wpadnie na pomysł, żeby zbudować kondycję na tyle, żeby nie umierać w 4 kwarcie?

[Timi] Można zastanawiać się, na ile wpłynęły na to jego problemy zdrowotne. Chwała za to, że zagrał pomimo kontuzji, natomiast z drugiej strony ta faza play-off zamiast potwierdzić, że jest on MVP, to potwierdziła inną kwestię: że na tym zawodniku nie można po prostu polegać. Problemy ze zdrowiem, brak kondycji, nieumiejętność wzięcia odpowiedzialności – to są rzeczy, które Embiida dopadają w playoffs już któryś kolejny rok z rzędu.

[Adrian] Piszemy ten Tygodnik już tyle lat, że to nie pierwsza seria z Sixers w PO. Pamiętam jak graliśmy z nimi, gdy Marcus Morris miał małą pogawędkę z Embiidem i mu na paluszkach pokazywał – idź człeniu, bo przegrywacie 0-3. Wtedy się śmialiśmy, że Simmons nie ma psychy na 4 kwartę a Embiid oddycha rękawami. Tu nie ma przypadku, ze Embiid nie potrafi przejść 2 rundy – zawsze jest to samo. A w poważną kontuzje tego kolana, to już nawet komentatorzy NBA z USA nie wierzą. Przez 3 kwarty potrafił dominować – ja się rozpoczynała 4 to JoJo był już na rybach.

[Timi] Minęło pięć lat od tamtej serii i w sumie to niewiele się zmieniło, a to jest chyba najlepsze podsumowanie Embiida jako zawodnika i lidera 76ers. A wszystko wskazuje na to, że latem z drużyny odejdzie Harden, bo Rockets są już niemal pewni, że wraca w rejony swoich ulubionych klubów ze striptizem.

[Adrian] Ja Morant znowu pozował w filmikach z bronią. No i znowu został zawieszony. Dwight Howard ostatnio pisał do Chrisa Paula, że liga tajwańska czeka. No to ja nie wiem tylko czy to aby ten rozgrywający tam wyląduje, bo Morant stąpa po bardzo cienkiej linie. W końcu komuś się przeleje.

[Timi] I pomyśleć, że on od przyszłego sezonu ma zarobić niemal 200 milionów dolarów za pięć lat gry. To aż niewiarygodne, jak mało oleju w głowie trzeba mieć, by odstawiać taką akcję po raz kolejny. Wychodzi na to, że problemem w szatni Grizzlies od początku był on, a nie jak wielu próbowało wmawiać Dillon Brooks. A już słychać, że Silver może nałożyć na Moranta karę nawet 40+ meczów zawieszenia, jeśli nie więcej.

[Adrian] Nie dziwię się NBA, że reaguje tak a nie inaczej, bo przy takim głupku, to kontrakty reklamowe dla ligi mogą zacząć uciekać. Który reklamodawca płatków śniadaniowych chce być kojarzony z cymbałem wymachującym pistoletem? Zaskakuje natomiast fakt, że kibice Memphis nie rozumieją powagi sytuacji. Tak jak Morant nie może przychodzić na konferencje prasowe w bandanie Cripsów, tak nie może sobie robić fotek z gnatem.

[Timi] Nie rozumieją też tego niektórzy dziennikarze czy zawodnicy, którzy sugerują, że przecież tym razem to w sumie nic złego się nie stało i Morant powinien bronić się tym, że prawa przecież (najprawdopodobniej) nie złamał. Mocno takie myślenie skrytykował m.in. Charles Barkley. A być może najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że Morant tak naprawdę pochodzi z dobrej rodziny i nie potrafię pojąć, co chce osiągnąć takim zachowaniem.

[Adrian] San Antonio królem polowania! Wszystko wskazuje na to, że niesamowicie utalentowany oraz posiadający absurdalne warunki fizyczne Victor Wembanyama wyląduje w Teksasie. Charlotte z 2 wyborem, a Portland z 3. Houston i Detroit spadły na 4 i 5 miejsce po losowaniu.

[Timi] Pistons największymi przegranymi, a fajny prezent dostał też Jordan, bo jego Hornets awansowali na drugą pozycję. Szczerze mówiąc przewidywałem, że dostaną „jedynkę”, skoro MJ chce sprzedać swoje udziały, ale tak się nie stało. Spurs tymczasem znów wiedzieli, kiedy porządniej zatankować. Niesamowite jest to, ile szczęścia w loterii draftu ma ten klub.

[Adrian] Ja stawiam tezę, że Hornets powinni zrobić absolutnie wszystko, żeby pozyskać 3 pick od Portland – oczywiście bez oddawania swojego 2 wyboru. Zakończyć tę sagę z LaMelo, który nie dość że chorowity, mało rozgarnięty, to w dodatku sprawdza się tylko po jednej stronie parkietu. Już to przerabiali przez wiele lat z Kembą. Teraz powinni iść w Hendersona i Millera. Mają sporo do oddania w wymianach, żeby zadowolić Portland i przytulić coś,  co może być ich dużo jaśniejszą przyszłością. Problemem Portland jest znowu brak dużych kontaktów do wymiany po gwiazdę – tu trzeba bedzie naprawdę kombinować i taki partner jak Hornets jest na wagę złota.

[Timi] I naprawdę myślisz, że ktoś tam w Charlotte wyciągnie wnioski? Trudno o to, gdy LaMelo jest tak naprawdę w tej chwili jedynym, co przyciąga jakichkolwiek kibiców na trybuny. Nawet jeśli jest chorowity, to nie wydaję mi się, żeby oni tak szybko chcieli zakończyć ten projekt. Tam jednak naprawdę brakuje szczęścia, bo oni wcześniej losowali „dwójkę” w latach, gdy do NBA wchodzili m.in. Shaq, Howard czy AD. I teraz znów dzieje się to samo.

[Adrian] Niby tak, ale… czy z 2 wyborem nie można wybrać lepiej niż oni? Bo jak im uciekł Davis, to z 2 pickiem wybrali Kidd-Gilchrista zamiast Beala czy Lillarda. Jak mieli 4 pick, to wybrali Cody Zellera zamiast McColluma czy Adamsa, o Giannisie nie wspomnę. Jak olali naszą propozycję, to wybrali Franka Kaminskiego, zamiast Mylesa Turnera czy Devina Bookera. No i właśnie to powinno im dać do myślenia – teraz mają szanse brać dwóch z trzech najlepszych zawodników Draftu bez oglądania się na własny skauting, który znowu może się pomylić. Jak nie masz szczęścia w losowaniu, to poszukaj go w wymianach.

[Timi] Przywołałeś te wszystkie nazwiska i ja się wcale nie zdziwię, jeśli jakieś inne nazwisko – a więc nie Henderson i Miller – zrobi na nich takie wrażenie, że znów pójdą pod prąd. Tym bardziej że w przypadku Scoota pojawiają się wątpliwości odnośnie fitu obok LaMelo, no a Miller ponoć na razie wypada bardzo słabo w wywiadach, a do tego ciągnie się jednak za nim troszeczkę smród tej całej sprawy kryminalnej sprzed kilku miesięcy.

[Adrian] Phoenix zwolnili trenera. Monty Williams jest na rynku, a że tych wolnych miejsc w lidze kilka jeszcze jest, to on za długo bezrobotny nie zostanie. Już jest przymierzany do Sixers, które zwolniło Riversa. Dla nas to o tyle ciekawe, że musimy przed przyszłym sezonem wzmocnić ławkę asystentów, a takie roszady to są dobre okazje na łowienie doświadczonych ludzi.

[Timi] Kolejna niesamowita wręcz statystyka. Williams, Rivers i Bud w trzech ostatnich sezonach wygrali najwięcej spotkań w całej NBA, a mimo to są dziś bezrobotni. Pierwszy i ostatni powinni jednak szybko w lidze zatrudnienie znaleźć, bo już mówi się, że Suns i Bucks mogą się trenerami po prostu wymienić. Ciekawe natomiast, co dalej z Riversem, bo mam pewne wątpliwości, czy ktoś się na niego jeszcze nabierze. Jeden mistrzowski tytuł zdobyty 15 lat temu to już mało w porównaniu do choćby dziesięciu porażek w meczach numer siedem. Może wróci na stołek eksperta telewizyjnego. W takiej roli chętnie bym go zobaczył.

A na koniec Tygodnika lecą obiecane pozdrowienia dla Macieja Jurasa i Karola Buzały.