#373 Bostoński Tygodnik

Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych i kompletnie nieistotnych. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.

[Adrian] No i ruszyli, jak się okazało – ruszyli na pełnej… W pierwszym meczu Atlanta w 24 minuty dostała taki wpierdol, że mogliby wpaść w kompleksy, gdyby nie to, że w drugiej połowie meczu, pozwoliliśmy im wrócić do żywych i uwierzyć, że ta rywalizacja jeszcze się nie skończyła. Szkoda – bo naprawdę była okazja wybić im PO z głowy. Zniszczyć ich w pierwszym meczu tak, żeby w kolejnych myśleli nie o wygranej, a o uniknięciu kompromitacji.

[Timi] W serii do czterech zwycięstw nawet bardzo okazałe zwycięstwo na start nie podcina aż tak bardzo skrzydeł, więc ja tutaj żadnej straconej okazji nie widzę. Celtics i tak pokazali rywalowi, że będzie miał w tym starciu wielkie ciężary. W drugiej połowie Bostończycy może i trochę zdjęli nogę z gazu, ale też w żadnej chwili nie było czuć zagrożenia. Gdy tylko Hawks choć trochę zaczynali podskakiwać, to zaraz dostawali kolejne ciosy. A to też jest bardzo demotywujące, kiedy za każdym razem, gdy myślisz, że jesteś coraz bliżej, przeciwnik w zasadzie od niechcenia odskakuje jak gdybyś był tylko małą, trochę denerwującą muchą.

[Adrian] Na plus – o pierwszej połowie wspomniałem. Na pewno trzeba pochwalić obronę jaką postawiliśmy. W pierwszej połowie Atlanta trafiła zaledwie 1 trójkę, ale w drugiej ołowie dużo lepiej nie było – bo zaledwie 4 trójki. Dobrze funkcjonowało to, o co martwiliśmy się najbardziej – zbiórki. W ataku zaledwie 2 mniej, a przecież to oni nie trafiali i mieli okazję na akcje drugiej szansy. Jeśli te dwa elementy utrzymamy w tej serii, na takim poziomie – to będzie sweep.

[Timi] To prawda, na tablicach wyglądało to solidnie. Obrona też pokazała się na bardzo dobrej intensywności, bo to jednak jest już granie w playoffs. Cieszy też, że potrafiliśmy znakomicie wykorzystać słabość Younga w defensywie. Świetnie tę serię zaczął m.in. Derrick White, który także w kolejnych spotkaniach powinien być jednym z najlepszych zawodników bostońskiego zespołu.

[Adrian] Na minus – zagraliśmy w sumie w 6. Ławka rezerwowych nie trafiła żadnej trójki – a przecież Brogdon zagrał 22  minuty, a Hauser 11 minut. O zbyt spokojnej drugiej połowie już wspomniałem, ja bym jednak wolał pocisnąć. Grant Williams przesiedział cały mecz na ławce rezerwowych – dziwna sprawa.

[Timi] Akurat na tego rywala Williams nie jest zbyt dobrym wyborem i Mazzulla postanowił przesunąć wyżej w rotacji Hausera. Ale spokojnie, wszystko wskazuje na to, że Grant powinien całkiem sporo pograć już w kolejnej rundzie.

[Adrian] Uwag kilka – taka wygrana przy słabym występie Brogdona i niewidocznym Hauserze, oznacza że rezerwy sa jeszcze olbrzymie. Tym bardziej, że drużyna w 2 połowie nie chciała sobie zbytnio wyrywać rączek. Oddaliśmy tylko 33 rzuty zza łuku, to o 10 mniej niż rzucaliśmy trójek średnio w sezonie regularnym. To naprawdę sporo – 2-3 rzuty mniej w PO to rzecz normalna, gra się wolniej i większą uwagę przykłada do obrony, ale 10… Zobaczymy we wtorek jak zagramy, czy ograniczenie tego elementu to stała taktyka, czy tak się gra ułożyła.

[Timi] Hawks bardzo chcieli ograniczyć nasze poczynania na dystansie, ale nie przewidzieli tego, że my przeniesiemy w takim razie punkt ciężkości ataku pod obręcz. Capela wcale nie jest taki straszny, jak go malują. Zresztą on sam jeden, choć jest rewelacyjnym defensorem, to nie ma szans załatać wszystkich dziur. Momentami ekipa z Atlanty mogła się jedynie wstydzić, gdy Celtics wykorzystywali tę autostradę pod kosz.

[Adrian] Mazzulla przechytrzył Quina Snydera, a to dobrze wróży na PO, w końcu to nie jest jakiś tam przypadkowy trener. Im dalej w las, tym będzie trudniej, ale po takim rozpracowaniu rywala, można przestać się umartwiać faktem, że ławka asystentów za debiutującym trenerem jest króciuteńka.

[Timi] Asystentów jest tak naprawdę sporo, co dobrze było widać w Salt Lake City przy okazji weekendu gwiazd, bo tam calutki nasz sztab miał sporo do pracy do wykonania w ramach różnych wydarzeń. To, czego nam brakuje to asystenci ze sporym doświadczeniem, tym bardziej po odejściu Stoudemire’a, natomiast nie ma wątpliwości, że Mazzulla ma obok siebie sporo mądrych głów.

[Adrian] Asystentów mamy 4 i to tylko dlatego, że awansowany został DJ MacLeay, który wcześniej był na pozycji Player Enhancement Coach. Tylko on ma 28 lat – Marcus Smart jest od niego o pół roku straszy. Jest jeszcze Matt Reynolds, ale on na stanowisku specjalnego asystenta trenera był od czasów Stevensa i to jest człowiek od zarządzania i papierkowej roboty. Rok temu mieliśmy 6 asystentów. Cały sztab to jest jeszcze 4 Player Enhancement Coach, czyli trenerów doskonalenia zawodników, 2 trenerów przygotowania fizycznego, 2 fizjoterapeutów. To rzeczywiście jest masa ludzi, jednak asystentów mamy 4 – dla porównania w Bucks jest ich 8.

[Timi] Aż z ciekawości sprawdziłem sobie, jak Celtics wypadają na tle innych zespołów pod tym kątem. Po odejściu Stoudamire’a w Bostonie zostało pięciu asystentów, licząc łącznie z Reynoldsem, bo też jest wpisany na listę asystentów Mazzulli na związkowej stronie trenerów NBA. I teraz tak: najwięcej mają Pistons, bo aż 13, podczas gdy najmniej Spurs, bo zaledwie czterech. 10 z 30 zespołów tych asystentów ma sześciu, a ligowa średnia to 6.7 asystenta na drużynę.

[Adrian] No i drugi mecz z Atlantą, który podobał mi się mniej niż pierwszy. O tym w minusach, a teraz cieszmy się, bo prowadzimy 2-0 i jedziemy do Atlanty z dużą przewagą psychologiczną, która wynika z tego – o czym napisze w minusach :D Ależ tajemniczo zacząłem ten wątek :D

[Timi] 2-0 to był obowiązek po dwóch meczach, natomiast cieszy też to, w jaki sposób oba te mecze wygraliśmy. Dla mnie w obu spotkaniach była pełna kontrola Celtów. Ani przez chwilę nie było czuć, aby to rywal miał inicjatywę – no, może ten początek Hawks w drugim starciu był wreszcie jakimś rzuceniem wyzwania, ale odpowiedź Celtics była znakomita.

[Adrian] Na plus – Derrick White jest szef – jesu jak on wszedł w  te PO, dwa mecze i 50 punktów na koncie, 14 zbiórek i 5 bloków, a skuteczność z kosmosu. Chyba zasługuje na miano X-Factora tej serii – jak na razie. 12 bloków skutecznie wybija z głowy wchodzenie w pomalowane – wtedy trzeba szukać rozwiązania daleko od kosza, no a 33% przy 48 rzutach za trzy punkty Atlanty szału nie robi.

[Timi] White fantastycznie przestawia Younga, a przy okazji pokazuje, że Celtics zrobili dużo lepszy interes w wymianie ze Spurs, niż Hawks, gdy z tym samym klubem dogadali się w sprawie pozyskania Dejounte Murraya. Szefem jest też dla mnie jak na razie Al Horford, ale tak naprawdę po dwóch spotkaniach trzeba chwalić niemal cały zespół. To jest to, co lubimy najbardziej, czyli każdy dokłada jakąś cegiełkę do dobrych wyników.

[Adrian] Dokładnie tak – w drugim meczu nie było 6 zawodników, jak w pierwszym, ale komplet bo nawet Hauser ukuł zza łuku i był aktywny na tablicach. A co do Murraya – ja Ci powiem tak, gdyby on trafił do Bostonu – byłby jeszcze większy szef niż White. To nie przypadek, że w ankiecie The Athletic zawodnicy NBA anonimowo wybrali Trea Younga najbardziej przecenionym zawodnikiem w lidze – kotwicowy, również dla gry Murraya.

[Timi] Swego czasu mocno chcieliśmy tutaj Murraya, ale okazało się, że Derrick White w znacznie niższej cenie może być równie przydatny. Murray to jednak zawodnik, który mógłby mieć problem z zaakceptowaniem pewnych rzeczy, co można sądzić po niektórych jego wypowiedziach z tego sezonu, także w odniesieniu do jego wspólnych czasów z White’em w San Antonio. Tymczasem Derrick, który doskonale wie, co to znaczy być całkowicie pominięty, nie ma dziś żadnego problemu ze swoją rolę, co też jest jedną z kluczowych kwestii dla jego sukcesów w tym sezonie.

[Adrian] Na minus – skakali nam po głowie w ataku. My 5 zbiórek w ataku, oni 19, czy 14 więcej szans na ponowienie akcji – zbrodnia. Trzeba nad tym popracować, bo takie „zastawianie” w obronie nie prowadzi do niczego dobrego. Jednak z tego minusa, wynika nasza olbrzymia przewaga psychologiczna przed meczami w Atlancie. Zbiórki to był ich największy atut, 14 zbiórek w ataku więcej to olbrzymi handicap, a jednak na 2 minuty przed końcem meczu byli 22 w ryj. Tu nie ma dla nich optymistycznych wieści – zostali rozjechani.

[Timi] Poskakali, to fakt, ale z tych 19 zbiórek w ataku zdobyli tylko 13 punktów drugiej szansy. Czyli dużo skaczą, ale tak naprawdę niewiele z tego wynika. Dużo bardziej w tym elemencie trzeba bać się tak naprawdę 76ers, którzy po trzech meczach serii z Nets mają drugi wynik w tegorocznej fazie play-off, jeśli chodzi właśnie o punkty drugiej szansy.

[Adrian] Uwag kilka – dokładnie tak samo jak w meczu numer 1, oddaliśmy 33 rzuty zza łuku, czyli o 10 mniej niż średnio w sezonie regularnym. A pamiętasz jak się baliśmy tego idiotycznego ceglenia zza łuku w  PO? Z pomalowanego zdobyliśmy 64 punkty, to jest najlepszy nasz wynik w PO, od…. 25 sezonów. Ależ to wszystko klika w ataku, a i obrona jest dobra, choć tu nadal są rezerwy.

[Timi] Okazuje się, że playoffs to jednak zupełnie inne granie.Wykorzystujemy słabość rywala w defensywie, ale też sam Capela doskonale zwrócił uwagę na to, że jemu ciężko jest pomagać kolegom w pomalowanym, gdy Horford tak dobrze wyciąga go spod kosza. Bostończycy pokazują nam w tej serii, że nie są wcale tak jednowymiarową drużyną, jak często mogło nam się wydawać w sezonie zasadniczym.

[Adrian] Mecz numer 3 i głupiej zagrać nie można. Stracenie 130 punktów w PO to zbrodnia i tego nie usprawiedliwia nic. Atlanta chciała strzelaniny, bo to dla nich woda na młyn, a my jak debile poszliśmy dać się rozstrzelać. Tej samej nocy, Knicks pozwolili rzucić Cavs 79 punktów – 51 mniej, kurw… PIĘĆDZIESIĄT JEDEN PUNKTÓW MNIEJ.

[Timi] Potwierdziło się, że role-players lepiej grają w domowych meczach. Szkoda, bo daliśmy się Hawks rozpędzić w pierwszej połowie i potem niestety zebraliśmy tego żniwo, choć te drugie 24 minuty już tak złe nie były.

[Adrian] Na plus – nikt sie nie połamał. 21 trafionych trójek, na skuteczności 44% – może i byłoby plusem, gdyby nie przegrany mecz. Serio – poza brakiem kontuzji, plusów nie widzę – bo ta gra w ataku wynikała z idiotycznego pozwolenia na przyjęcie warunków gry Hawks – gramy bardzo szybko, czyli bedzie więcej miejsca w każdym zakątku parkietu. Nazwałbym to owocem zatrutego drzewa – taki dowód w sądzie bez wartości. Niby ok, ale finalnie możesz go sobie wsadzić w du…

[Timi] Dla mnie plus jest taki, że Hawks chyba gorętszego meczu już nie zaliczą, a w sumie to i tak ledwo co wyciągnęli to zwycięstwo. Niepotrzebnie jednak podajemy im w tej serii rękę, choć z drugiej strony po trzech spotkaniach na osiem starć w pierwszej rundzie tylko Nuggets i 76ers mają komplet zwycięstw.

[Adrian] Na minus – OBRONA. Nie zgodzę się z Tobą (bo widziałem co napisałeś w naszej grupie na FB), że w drugiej połowie obrona była dobra – nie była. Była lepsza niż w pierwszej, ale do dobrej to nadal było daleko. Kilka fragmentów można podciągnąć po dobrą grę, ale to były fragmenty, a potem znowu przychodziło rozluźnienie i pozwalanie na szybkie granie. Sama końcówka, gdzie faktycznie dobrze broniliśmy to za mało – bo Atlanta trafiała nawet z dłonią na twarzy. Jakbyśmy nie dali się zdemolować pod koniec 1 kwarty i w 2 kwarcie, to byłaby inna rozmowa. Zresztą, tracenie 30 punktów na kwartę w PO to jest dramat – a przy 41 punktach powinien być tygodniowy urlop w Bahmucie.

[Timi] Całościowo to nie był nasz dobry mecz w defensywie, co potwierdzą statystyki, chociaż już sam rezultat pokazuje, na jak dużo pozwoliliśmy Hawks w ataku. W drugiej połowie to już wyglądało lepiej, ale momentami cały czas pozwalaliśmy na zbyt dużo przede wszystkim Murrayowi, który swoimi wejściami mocno Celtów porozbijał. Natomiast ostatecznie było tak, jak piszesz, czyli że Hawks w tym spotkaniu trafiali z dłonią na twarzy. Po części to dlatego, że daliśmy im poczuć wiatr w żaglach w pierwszej połowie, ale po części mieli po prostu taki dzień konia.

[Adrian] Uwag kilka – w tych PO, jak na razie tylko Miami stracili więcej punktów, bo 138, niż my w tym meczu z Atlantą. No jest to lista wstydu. G1 – 99 punktów, G2 – 106 punktów, G3 – 130 punktów – ja mam nadzieje, że analitycy drużyny to widzą, bo zaczyna to wyglądać źle. Nie tak się gra w PO, nie tak wygląda rozpędzanie się drużyny.

[Timi] Fakt faktem, że ofensywa Hawks pod Snyderem zaczęła funkcjonować dużo lepiej, ale chyba nikt z nas nie spodziewał się, że zobaczymy taki mecz, w którym bez dodatkowego czasu rzucają niemal 140 punktów. Nie trzeba patrzeć na liczby, by stwierdzić, że był to jeden z naszych najgorszych występów w obronie w calutkim sezonie.

[Adrian] Z innych aren – Sixers w pierwszym meczu skopali tyłek Brooklynowi i ta seria chyba długo nie potrwa, bo w drugim meczu zrobili to samo. Nie ma się co dziwić, przecież Nets to zespół który gra ze sobą 2 miesiące – tam się wszystko zmieniło. Zważywszy, że wygrany z tej pary zagra z Celtics w 2 rundzie, to też nie możemy zbyt długo bawić się z Atlantą.

[Timi] Co by nie mówić, to trafił się 76ers naprawdę wygodny rywal. Nets są w stanie powalczyć i momentami naprawdę nieźle idzie im ograniczanie poczynań Embiida, ale w ostatecznym rozrachunku to nie jest ta sama skala talentu. Nie będę zaskoczony, jeśli ta seria już do Filadelfii nie wróci.

[Adrian] Zapowiadało się na bardzo wyrównaną serię i tak się zaczęło. Nowy Jork wygrywa na wyjeździe z Cleveland. To moim zdaniem zupełnie nie przesądza sprawy kto wygra serie – jedynie czyni ten pojedynek jeszcze pikantniejszym. Josh Hart to jest gość – od kiedy pojawił się w Nowym Jorku, ten zespół ma oblicze wiecznie wkurwionego pitbulla. To chyba była brakujący element Thibsa.

[Timi] Nie bez powodu Knicks tak ruszyli z kopyta zaraz po jego transferze. I też nie bez powodu w drugim meczu Cavs odpowiedzieli spokojnym zwycięstwem, bo Hart choć zagrał, to jednak nie był tym samym zawodnikiem z powodu skręconej w pierwszym starciu kostki. Co więcej, pod koniec spotkania przy dawno już rozstrzygniętym wyniku doszło do groźnej sytuacji z udziałem Juliusa Randle i można się zastanawiać, czy Thibs kiedykolwiek się nauczy.

[Adrian] Nie – gdyby Thibs miał się nauczyć, to zrobiłby to dawno temu, a zawsze gra za dużo podstawowymi zawodnikami i w nieodpowiednim czasie. Już w połowie meczu Hart i Brunson (która też się tam nieprzyjemnie nadział chyba na Allena) powinni siedzieć na ławce i myśleć o meczu numer 3. Prawdopodobieństwo odrobienia tak dużej straty, przy takiej dyspozycji Cavs było znikome. Wpierdol zaliczył, a ma 3 najważniejszych zawodników z urazami lub poobijanych. Absurd.

[Timi] Niby po meczu sam Randle tłumaczył, że chciał jeszcze trochę pograć, żeby kondycyjnie lepiej wyglądać, bo ostatnio stracił dwa tygodnie z powodu kontuzji kostki, ale od tego jest trener, żeby w takich sytuacjach zadbać o zawodnika. Tu i tak w garbage-time nie masz tej samej intensywności, co gdy walka o wynik trwa w najlepsze, więc to nie jest tego warte. Na całe szczęście obyło się bez poważniejszych urazów, ale to i tak jest absurd, że po tylu latach my nadal rozmawiamy o takich sytuacjach.

[Adrian] Panie – jaki dobry był mecz numer 3, z punktu widzenia zapierdalania w obronie. No ja takie granie w PO kocham!! NYK pozwolili zespołowi z Ohio wyjść na parkiet i tyle było z grania. NYK skupili się na Garlandzie i LaVercie no i to przyniosło rezultat, bo sam Mitchell gry nie udźwignął. Jak ja bym chciał zobaczyć tak grający w obronie Boston…

[Timi] Thibs ma swoje grzechy, ale jednak mało jest w NBA większych specjalistów od stawiania szczelnej defensywny. Po raz pierwszy w calutkim sezonie jakiś zespół nie przekroczył granicy 80 punktów!

[Adrian] Nie wierzyliśmy w Butlera, a on już w pierwszym meczu zabrał z Wisconsin HCA. Giannis doznał urazu, ale nawet to nie zmienia perspektywy tego meczu, bo od samego początku to Miami prowadziło wyraźnie – Giannis był minus 9 na parkiecie w kilkanaście minut. Większe zmartwienie ma Heat, bo Herro złamał rękę i zakończył już PO. Giannis raczej wróci szybko, bo MRI nic nie wykazało – choć trzeba mieć z tyłu głowy, że to plecy, a one mogą dokuczać baaardzo, nawet jak badania wychodzą idealnie.

[Timi] Ten uraz Giannisa potwierdził tylko, że jak najbardziej uzasadniona była nasza radość, gdy okazało się, że nie zagramy z Heat w pierwszej rundzie. Miami to jednak zespół, który gra bardzo fizycznie i to dla Bucks może być po prostu ciężka przeprawa. Tym bardziej że Spoelstra ma w składzie naprawdę sporo weteranów, którzy z niejednego pieca chleb już jedli i np. taki Kevin Love już pomógł urwać jeden mecz i napsuł sporo krwi ekipie z Milwaukee.

[Adrian] Uraz Giannisa ugryzł Bucks w tyłek mniej, niż połamane palce Herro. Miami w meczu numer dwa było kompletnie bezpłciowe. Sam Butler nic nie wskóra, gdy nie ma wsparcia ludzi w walce. Bucks wyszli jakby grali o życie (bo grali o życie), a Miami na luziku i ten luzik został wykorzystany.

[Timi] Zobaczymy co się stanie w trzecim meczu, bo porażka Bucks w G2 stawiałaby ich w bardzo trudnej sytuacji, dlatego nic dziwnego, że oni tak na ten mecz wyszli. I to nawet bez Giannisa, który ostatecznie pauzował, ale najprawdopodobniej wróci do gry w Miami. Ciekawe tylko, na który mecz, no i jak będzie wyglądał, bo tak jak pisałeś, tego typu urazy lubią niestety dawać o sobie znać, a sam Giannis może teraz jednak dwa razy pomyśleć, zanim będzie znów wbijał się pod kosz, co w jego przypadku może mocno wpłynąć na efektywność.

[Adrian] Na Zachodzie zmiana warty. Sporo analityków i komentatorów pisało, że 3 miejsce Kings nic nie znaczy, bo już w pierwszym meczu GSW sprowadzi ich na ziemie. Nie sprowadzili – wielką strzelaninę w Kalifornii wygrał zespół z  Sacramento. Po drugim meczu jest 2-0 dla Kings. Drugie spotkanie mniej emocjonujące niż pierwsze, miedzy innymi dlatego, że Draymond Green postanowił przypomnieć dlaczego jest uznawany za durnia. Gdy GSW złapało rytm i zniwelowali stratę, Green wyleciał z hali za chamski faul. Już to kiedyś widzieliśmy w  PO.

[Timi] Sytuacja, do której totalnie nie powinno dojść, ale Draymond niestety przyzwyczaił nas do tego, że co roku w playoffs dzieją się takie „incydenty” z jego udziałem. Wielkie brawa dla Kings za to, że w obu spotkaniach potrafili dowieźć wynik do końca, choć przecież dla nich to jest powrót do playoffs po latach. No a grają z obrońcami tytułu. Mimo wszystko 0-2 to cały czas nie jest dla Warriors wyrok śmierci. To jest w tym sezonie zupełnie inna drużyna we własnej hali. Pytanie brzmi tak naprawdę, czy będą w stanie wygrać chociaż raz w Sacramento.

[Adrian] Tymczasem Green zawieszony na mecz numer 3 i ja nie wiem czy GSW jest w tym meczu faworytem. Przez Draymonda przechodzi większość akcji i nieprzypadkowo ma on najwięcej asyst w drużynie, ale w meczu numer 3 zastąpił go Looney i…. wszedł w buty Greena. 20 zbiórek i 9 asyst. Kings bez wsparcia zza łuku – Huerter 1 z 6, a Monk 0 z 4.

[Timi] Na razie to wojna na dystansie tak naprawdę, więc ten brak Draymonda aż tak bardzo nie zabolał Warriors w trzecim meczu. Pomogła też własna hala i daleko jeszcze tej serii do zakończenia. No a Kevon Looney potwierdza, że w wyścigu o najlepszy kontrakt w lidze może być numerem jeden. Fantastyczny żołnierz, znakomity role-player i wciąż mocno niedoceniania postać w drużynie GSW.

[Adrian] No i Lakers. Tak jak rozmailiśmy w ostatnim tygodniku o tej parze, to tak wyglądał pierwszy mecz jak pisałem. Sam JJJ to za mało na wysokich zawodników z Los Angeles. Bronek 21 punktów, Davis 22 punkty, a Hachimura 29 punktów i zdecydowana wygrana LOLków. Jeszcze Morant nieszczęśliwie upadł i zobaczymy jakie to będzie mieć konsekwencje, ale Lakers bardzo dobrze go ograniczali na parkiecie – 14 rzutów w 30 minut i tylko 2 asysty? Nie było rumakowania.

[Timi] Fantastyczny w czwartej kwarcie był też Reaves, który gra tak, że Lakers może być coraz trudniej zatrzymać go latem. No ale tym się chyba na razie nie przejmują w Los Angeles. Dobrze musiało smakować to zwycięstwo – szczególnie, że ani Davis, ani LeBron nie dominowali jakoś bardzo.

[Adrian] W drugim meczu nie zagrał Morant, a Lakersi chyba wyszli założenia jak niegdyś Boston w meczu z OKC bez Shaia – dekoncentracja, brak skuteczności, a gdy się obudzili było za późno. Seria na remis, ale teraz przenosi się do Los Angeles. W PO nikt nikomu nic za darmo nie da, a Miśki bez Moranta zagrały doskonale w obronie, gdzie Lakers nie zbliżyli się nawet do 100 punktów.

[Timi] Tym bardziej mogą żałować Lakers, bo Grizzlies pewnie nie myśleli, że Hachimura zagra drugi kolejny tak dobry mecz, a tymczasem to znów był jeden z najlepszych graczy LAL na boisku. Ekipa z Memphis jednak przyzwyczaiła nas do tego, że bez Moranta też sobie dobrze radzi. Może w tym sezonie te liczby nie były tak imponujące, jak rok temu, ale tam jest jednak sporo talentu w składzie, co dobry trener jak Jenkins potrafi świetnie wykorzystać.

[Adrian] Clippers przejmują HCA w najbardziej wyrównanej parze na Zachodzie, a Westbrook może i nie trafiał, ale ostatnie 90 sekund meczu było jego. Najpierw zbiórka w ataku, potem dwa trafione rzuty wolne, potem blok Bookera i wybicie piłki po jego nodze na aut. Dobranoc – zgasił Durantowi światło. Bardzo dobry był ten mecz!! Leonard w doskonałej formie i nawet brak PG13 nie był widoczny.

[Timi] To był chyba najlepszy występ zawodnika, który spudłował 16 z 19 rzutów z gry. Chwila satysfakcji dla Westbrooka, który w ten sposób upewnił się, że KD zaliczy swoją pierwszą porażkę w barwach Suns! Tym bardziej szkoda, że według ostatnich informacji George w tej serii najprawdopodobniej nie zagra.

[Adrian] W drugim meczu Westbrook absurdalnie skuteczny, jak na jego popisy, ale zawiodła reszta i przegrali wyraźnie. Ja nie ukrywam, że kibicuje w tej serii LAC, bo Durant i jego wędrówki z klubu do klubu działają na mnie jak płachta na byka. Zawodnikiem jest genialnym, człowiekiem marnym. Teraz lecimy do Los Angeles, a przed meczem okazało się, że Leonard ma uraz kolana i nie zagra. Suns wygrali, czyli odzyskali HCA. Kurcze – szkoda że kontuzje i urazy niszczą nam emocje w tej serii.

[Timi] To fakt, ale Clippers tak już niestety mają. Natomiast trzeba było aż 45 punktów Bookera, żeby Suns ten mecz wygrali mimo braku już nie jednej, a dwóch największych gwiazd LAC, dlatego mimo wszystko drużyny z Los Angeles spisywać na straty jeszcze nie trzeba. Tym bardziej że Kawhi jest day-to-day, co oznacza, że szanse na jego występ w G4 cały czas są.

[Adrian] Minnesota dała nadzieje meczem o 8 miejsce, ze jednak coś tam się zmienia na lepsze… Nic się nie zmieniło na lepsze – to był przypadek. Denver rozjechało ich, a Sota była bezbronna jak w końcówce RS. Gobert minus 28 na parkiecie, no nie tego od niego oczekiwali, ale też i nie jego wina, że KAT nic nie trafia. Szkoda czasu na oglądanie tego pojedynku – lepiej się wyspać.

[Timi] Otwarcie tej serii tylko potwierdziło to, co pisałem przed jej rozpoczęciem. Nie ta skala talentu, nie ma nawet co porównywać. Tym bardziej gdy KAT nadal prezentuje tak nierówną formę. Tak naprawdę jedynie problemy zdrowotne mogą utrudnić Nuggets awans do drugiej rundy, bo coś słychać, że występ Jokica w drugim meczu stoi pod znakiem zapytania.

[Adrian] Drugi mecz był do wyjęcia, ale KAT niestety powinien jednak siedzieć na ławce. Straty i absurdalna nieskuteczność. Tego nie był w stanie nadrobić nawet Edwards, który zagrał fenomenalnie. Jednak nie wszystko stracone, może i Denver ma 2-0, ale Sota pokazał, że jest w stanie podjąć walkę. Jedno co jest pewne – Wilki muszą po sezonie zastanowić się, czy KAT to na pewno ich przyszłość.

[Timi] Znakomicie wygląda Edwards, który nie bez powodu moim zdaniem jest w gronie tych graczy, którzy za lat kilka będą tą ligą rządzić. Gość dopiero latem będzie świętował 22. urodziny i takie granie w playoffs może być dla niego świetną katapultą.

[Adrian] No i mieliśmy rację z nagrodami – Mazzulla nie załapał się na tytuł Trenera Roku, bo wygrał go Brown z Kings, natomiast Brogdon otrzymał nagrodę 6th Man of the Year. To jeszcze tylko Tatuma i Browna chcę zobaczyć w All NBA Teams i z nagród indywidualnych mamy komplet. No dobra – MVP Finałów też by się przydał ;)

[Timi] Brogdon to trzeci zawodnik Celtics po McHale’u i Waltonie z nagrodą dla najlepszego szóstego gracza. Co ciekawe, McHale i Walton wygrywali kolejno w latach 1984, 1985 i 1986, a Celtics w tym czasie trzy razy dochodzili do wielkiego finału i dwa razy zdobywali mistrzostwo.

[Adrian] Jest 3-0 dla Denver i seria powoli się kończy – czy wróci do stanu Kolorado? No nie wiem – nic na to nie wskazuje,  bo w XXI wieku, nie da się grać bez bardzo dobrego skrzydłowego, a w Socie nie ma nawet przeciętnych skrzydłowych, jak na realia NBA. Czas zmian w Minnesocie, lub powolne umieranie z Townsem.

[Timi] Można by dać Wolves nieco większe szanse, gdyby byli w pełni zdrowi, a tak nie mają po prostu jak nawiązać walki. Natomiast przed chwilą rozmawialiśmy o Edwardsie, który z każdym sezonem będzie coraz lepszy. Towns w listopadzie będzie 28-latkiem, chociaż mogłoby się wydawać, że jest w lidze od zawsze. Tam potencjał cały czas jest spory, szczególnie jeżeli Edwards rzeczywiście wyfrunie pod sam sufit, tylko że ten transfer po Goberta będzie im się niestety jeszcze przez kilka lat odbijał czkawką.

[Adrian] Giannis, Leonard, George, Herro, Embiid – lista najważniejszych zawodników którym przydarzyła się kontuzja w PO. A przecież jesteśmy dopiero przy G3 w większości rywalizacji. Zobaczymy, o której rywalizacji będzie można powiedzieć, że została wypaczona przez kontuzje – na razie najbliżej do tego stwierdzenia ma Clippers z Suns. Oby nas zło omijało!

[Timi] Lista niestety coraz dłuższa i można odnieść takie wrażenie, że co roku coraz dłuższa. I teraz wychodzi, że ten load managment wcale nie jest taki zły, kiedy patrzy się na kolejne urazy tak ważnych zawodników. Za chwilę znowu ktoś spróbuje zasugerować skrócenie sezonu, ale jak zwykle nic się w tej sprawie nie zmieni i za rok będziemy mieli powtórkę z rozrywki. Wiadomo że odjęcie meczów w sezonie zasadniczym to są dla NBA milionowe straty, ale liga musi zadać sobie pytanie, czy podobnych strat nie przynoszą może kolejne play-offy z kontuzjami gwiazd.

[Adrian] Nick Nurse przestał być trenerem Toronto Raptors, a jak donosi Adrian Wojnarowski – najpoważniejszym kandydatem do objęcia stanowiska głównego trenera kanadyjskiego zespołu jest Ime Udoka. To by oznaczało przynajmniej 4 mecze w sezonie z Udoką w roli trenera. A sam Nurse ma znowu być najpoważniejszym kandydatem do objęcia Houston.

[Timi] Zwolnienie Nurse’a było kwestią czasu. Ciekawe jakie będą kolejne ruchy, ale Ujiri długo nie czekał i bardzo szybko zaczął sprzątanie. Nurse z miejsca staje się natomiast jednym z najgorętszych nazwisk na rynku trenerów, bo jednak mistrzostwo na koncie przyciąga.

[Adrian] Znowu pojawiły się informacje, co jeszcze ciekawego jest w tym nowym CBA. Room MLE wzrasta z 5,5 mln do 7,6 mln i co najciekawsze, można będzie podpisywać w tym wyjątku zawodników  nawet na 3 sezony. Wzrasta też MLE dla drużyn nie płacących Luxury z 10,5 do 12,2 mln. Ciekawostka znowu związana z przekroczeniem drugiego progu Luxury Tax – jeśli zespół przekroczy ten próg dwukrotnie w ciągu 4 sezonów, to jego wybór w 1 rundzie draftu automatycznie spada na sam koniec 1 rundy.

[Timi] Ta ostatnia modyfikacja to bardzo ciekawa sprawa. Może się zdarzyć tak, że będzie trzeba za wszelką cenę schodzić pod ten próg, żeby dobrze zapowiadający się wybór w drafcie nie zleciał na sam dół. Ciekawe natomiast, czy będzie to też miało zastosowanie przy wyborach oddanych w wymianie, bo w obliczu takiego spadku na koniec pierwszej rundy wartość takiego wyboru automatycznie spada. W nowym CBA mają też pojawić się zapisy dot. Draft Combine, na którym udział ma być obowiązkowy. Nie będzie cię, to nie będziesz mógł zostać wybrany w drafcie.

[Adrian] O obowiązkowym udziale Draft Combine to ja pisałem już sporo lat temu – wreszcie to ucywilizowali, bo to była jedna z najwiekszych głupot w zawodowym sporcie. Cwaniacy ze swoimi agentami potrafili ukrywać się, żeby nie wyszły urazy, choroby i różne wady zdrowotne. Mecze podczas Draft Combine nie muszą być obowiązkowe, ale ważenie, badania, oraz testy sprawnościowe muszą i mam na dzieje, że tak zostanie to zapisane. Timi – oczywiście, że będzie to miało znaczenie po wymianach, bo inaczej cwani managerowie, wymienialiby te picki nawet tuż przed samym draftem, żeby coś zyskać. Popatrz na Dallas – są głęboko w Luxury tak jak my, rok temu też byli w Luxury – mają szanse na 10 pick, ale wg tych przepisów spadliby na 30 miejsce (choć tu pewnie będzie jakiś system lub losowanie, bo takich ekip może być więcej) – kwestie, że to pick chroniony odkładamy na bok. Gdyby nie było kary również dla wymienionych picków – to wprawdzie mają pick nr 30, ale handlują wyborem 10 i tu jest szansa na olbrzymi zysk – to się nie wydarzy.