Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych które Adaś (nie)skomentuje. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.
[Adrian] Mecz z Atlantą, czyli pierwszy z 6 meczów wyjazdowych. Warto z tego tripu przywieźć jak najwięcej zwycięstw, bo sytuacja w tabeli robi się dość nieciekawa. Bucks ucieka, a Sixers goni. Nie napisze, że to była spokojna wygrana, bo aż tak dobrze nie graliśmy. Tym bardziej, że znowu przegrywamy 4 kwartę – niewiele ale przegrywamy.
[Timi] Wspominałem w poprzednim tygodniku, że taka seria wyjazdowa przytrafia się nam w idealnym momencie i te mecze sporo nam powiedzą o tym, czym tak naprawdę są w tej chwili Celtics. Cieszy więc dobry początek, szczególnie że Atlanta to naprawdę nie jest łatwy teren.
[Adrian] Na plus – zagrało tylko 8 zawodników, ale wszyscy zagrali dobrze, lub nawet bardzo dobrze. Niby takie skrócenie rotacji w RS niczym dobrym nie jest, ale z drugiej strony – kiedy sprawdzić się w meczu z silnym przeciwnikiem, jak nie teraz z Atlantą w ich hali. Tylko 8 strat i 35 asyst, świetna skuteczność zza łuku – bo jak siedzi, to wszystko gra – jak nie siedzi, to jest dramat.
[Timi] Sporo było w tym meczu takich momentów, gdzie Celtics grali firmową koszykówkę, którą tak nas zachwycali w pierwszych tygodniach sezonu. A to bardzo dobry prognostyk, bo tego typu ruch piłki i szukanie otwartych pozycji w połączeniu z solidną obroną to nasza recepta na sukces. Warto też wspomnieć z nazwiska o Griffinie, który zaliczył kolejny solidny występ, czego w statystykach może nie do końca widać. A przecież gra dla tego zespołu za naprawdę śmieszne pieniądze.
[Adrian] Gryf jak już dostanie minuty, to na ogół ich nie marnuje – co mnie cieszy. Jedynie zastanawia mnie od dawna, dlaczego te minuty dostaje tak sporadycznie. Sztab chyba nie wierzy w jego jakiekolwiek wsparcie w PO, a to moim zdaniem błąd. Bo kontuzja jednego z dwóch podkoszowych i mamy mega problem – bo poza Horfordem i TimeLordem nie ma innego wysokiego na PO.
[Timi] Może trochę błąd, bo Griffin często pokazuje, że może być naprawdę przydatny, ale przecież ten sam sztab rok temu obnażył słabość tego samego Griffina w serii Celtics-Nets, kiedy Blake był niemiłosiernie objeżdżany przez m.in. Browna, więc trudno się tutaj dziwić.
[Adrian] To prawda, że rok temu spokojnie pakowaliśmy Gryfa w kieszeń, ale też warto zauważyć, że on gra zupełnie inny basket niż rok temu, tym bardziej, że on wtedy zagrał chyba tylko w 2 meczach (ale nie chce mi się sprawdzać). Jego tegoroczna skuteczność, to zupełnie inny wymiar zawodnika niż w Nets. Wiesz – to tak jakbyś cały czas pamiętał jak Horford grał w Sixers, nie patrząc przez pryzmat jego grania po powrocie do Bostonu.
[Timi] Coś w tym jest, poza tym rok temu trafił mu się też po prostu trudny rywal, który miał odpowiedni personel potrafiący wykorzystać jego słabości. Teraz może przynajmniej w pierwszej rundzie Griffin chociaż trochę sobie pogra, natomiast ja i tak nie liczyłbym tutaj na jakąś dużą pomoc. To nadal jest i będzie gość przede wszystkim od zadań specjalnych, a dopóki z tej roli się wywiązuje tak dobrze, to trzeba go chwalić.
[Adrian] Na minus – Marcus Smart jednak powinien trzymać nerwy na wodzy, bo to tylko RS, ale to nie pierwsza jego taka konfrontacja. Kocham go bezgranicznie, ale wolałbym nie przeżywać jego zawieszenia na kilka spotkań podczas PO. To, że się loczkowi należało, to inna para kaloszy.
[Timi] Smart musi się kilka razy w sezonie „podpalić” w taki sposób. Taka już jego natura i po tylu latach tego typu utarczki ani nie dziwią, ani specjalnie nie denerwują. Lepiej że teraz, niż potem w ważniejszych momentach sezonu.
[Adrian] Uwag kilka – wyjazdowy trip zaczął się od wygranej i to jest plus, bo ostatnio gramy przeciętnie, lub słabo. Ostatni bardzo dobry mecz w naszym wykonaniu, to chyba 1 lutego z Nets. Potem kilka dobrych spotkań i cała masa przeciętności i słabości.
[Timi] Co więcej, udało się wreszcie powstrzymać comeback rywala i nie dopuścić go z powrotem do walki o dobry wynik, a przecież z tym Celtics mieli w ostatnich tygodniach ogromne problemy. Natomiast sama forma rzeczywiście cały czas nie zachwyca, bo tak jak mówisz ostatni naprawdę dominujący okres mieliśmy w styczniu, wygrywając wtedy dziewięć kolejnych spotkań. 12 wygranych w 21 meczach od tego czasu wrażenia robić nie może.
[Adrian] To mnie coraz bardziej martwi – bo tak jak inne drużyny się przed PO napędzają strasznie (Bucks, czy Knicks) to my wyglądamy przeciętnie. Trudno mi uwierzyć, że nagle zaczniemy bardzo dobrze bronic – tu nikt nie ma magicznej różdżki. Sytuacja kadrowa też nie pomaga – no, ale to wiedzieliśmy od dawna i niewiele się wydarzyło.
[Timi] Obrona trenduje w dobrym kierunku, ale to niestety cały czas są fale. Brakuje tej stabilizacji, natomiast mamy jeszcze kilka tygodni na to, żeby przestać falować i złapać wiatr w żagle. Trafić z formą za wcześnie to też nie do końca dobrze, choć fakty są takie, że w przypadku Celtics coraz częściej zastanawiamy się, czy oni w ogóle z tą formą dojadą na playoffs.
[Adrian] No i z Houston oczywiście się zesrało, bo przecież nie można trzech meczów pod rzad zagrać na pełnej koncentracji, na pełnym zaangażowaniu. Gramy z ostatnim zespołem w tabeli Zachodu, który jawnie tankuje, który w dodatku nie gra w pełnym składzie i w sumie nie jesteśmy w stanie dotrzymać im kroku w kilku elementach.
[Timi] Tego typu spotkania to powinny być automatyczne zwycięstwa. Tylko że samo założenie, że się wygra niczego nie da, bo trzeba potem jeszcze to zwycięstwo dowieźć na parkiecie. Po raz kolejny potwierdza się jednak, że Celtics mają problem mentalny. Jakkolwiek to teraz zabrzmi – po takich meczach tęskni się jednak za twardą ręką Udoki.
[Adrian] Twarda ręka Udoki? Przez pierwsze jego pół roku to tej ręki nie było widać. To już Mazzulla przez swoje pierwsze pół roku miał twardszą rękę. Ogólnie, to z tych dwóch trenerów, można byłoby sklecić jednego doskonałego, szkoda że tak się nie da.
[Timi] Za to w drugiej części poprzedniego sezonu ta twarda ręka Udoki czyniła cuda. Nie ma dziś chyba wątpliwości, że to był też jeden z kluczowych elementów tego całego przeobrażenia Celtów w poprzednich rozgrywkach.
[Adrian] Na plus – no chyba jednie to, że nikt nie odniósł kontuzji. Końcowy wynik nie odzwierciedla dokładnie tego, jak bardzo bylismy w tym meczu nieobecni.
[Timi] Tak w zasadzie to tylko Jaylen Brown się na tym meczu pojawił – tym większa szkoda, że to nie na niego grana była ostatnia akcja. Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, jak świetne statystyki w końcówkach spotkań ma Tatum, który nie tak dawno dał przecież Celtom wygraną w Filadelfii, natomiast czasami mecze układają się tak, że piłka powinna trafić jednak do JB – tym bardziej że był gorący, a JT po raz kolejny w ostatnim czasie nie miał swojego dnia.
[Adrian] I to jest kolejny kamyczek do ogródka Mazzulli, ale też i Tatuma – nie masz dnia, to nie masz piłki. Przecież już nie tylko Brown jest w drużynie, ale Brogdon tez może kończyć mecze, gdy ma dzień. Ja nigdy nie rozumiałem kultu jednostki – Tatum bardzo dobrym koszykarzem jest, ale ten sport nadal jest zespołowy. Nie każda akcja w ostatnich sekundach musi być jego.
[Timi] Tym bardziej warto byłoby jednak trochę to zdywersyfikować, bo rywale nie śpią i często wiedzą już po prostu, czego się spodziewać. Tutaj Celtics znów próbowali włączyć do gry Tatuma nabiegającego z własnej połowy (tak jak m.in. w Cleveland czy ostatnio w Filadelfii), ale obrona Rockets się połapała i JT nie miał już tego impetu, który pozwoliłby mu skuteczniej zaatakować kosz.
[Adrian] Na minus – dramatycznie zły mecz w wykonaniu naszych wysokich zawodników. Robili z nami co chcieli pod koszem. Grant Williams równie dobrze mógł się nie podnosić z ławki, tak jak w poprzednim meczu. Tatum 22 punkty z 22 rzutów – no to taki poziom ligowego średniaka bym powiedział. Dlaczego kończyliśmy akcja za 2 punkty, zamiast rozegrać to na Brogdona i jego rzut zza łuku – tego pewnie nie wie nikt. Na ławce, poza Brogdonem, to były same koszulki.
[Timi] Bardzo mocno odczuwamy brak Roba na tablicach, ale w ostatnich meczach rywale skaczą po głowach bostońskich podkoszowych aż za mocno. To już kolejny ostatnio mecz, w którym przeciwnik zyskuje masę okazji na punkty drugiej szansy: Cavs zebrali 16 piłek w ataku, a Hawks i Rockets tylko o jedną mniej. Co z tego, że defensywa jest na solidnym poziomie, gdy te akcje nie kończą się zbiórką.
[Adrian] Uwag kilka – my już nie musimy się martwic o pierwsze miejsce na Wschodzie, ono nam nie grozi. My teraz musimy się martwić o drugie miejsce w tabeli, bo Sixers są już tuż tuż. Po tym meczu mamy tyle samo porażek, ale 2 mecze rozegrane więcej – być może za kilka dni będzie stan idealnie remisowy. Jesteśmy na najlepszej drodze, żeby w PO zagrać z NYK, z którymi przegraliśmy 3 z 4 meczów w RS. Chyba pora się zacząć martwić.
[Timi] Tak naprawdę na tabelę nie można w tej chwili już w ogóle patrzeć, bo z taką grą i takim podejściem mentalnym i tak nie mamy większych szans żeby w playoffs przeskoczyć Bucks, którzy są w ostatnich tygodniach w naprawdę znakomitej formie. A i ten Harden odżył na tyle, że fani 76ers znów mają przynajmniej podstawy do robienia sobie nadziei. Coraz bliżej jesteśmy natomiast chyba takiego myślenia, że tylko magiczne ozdrowienie Roba może znów katapultować ten zespół do walki o tytuł.
[Adrian] Mecz z Sotą, to było niesamowicie wyrównane spotkanie. Owszem, odskakiwaliśmy nawet na 10 puntów, ale nigdy na jakiś długi okres. Wilki gryzły i szarpały, a sama końcówka była niesamowicie emocjonująca. Udało się wygrać, no i udało się uniknąć poważnej kontuzji Tatuma, a wyglądało to bardzo niedobrze.
[Timi] Naprawdę można było się zmartwić, widząc ten upadek Tatuma, ale na całe szczęście po krótkiej chwili JT wstał i otrzepał się, jak gdyby nigdy nic. Natomiast samo spotkanie do najpiękniejszych nie należało, bo oba zespoły miały spore problemy ze skutecznością – ale tego typu zwycięstwa mają sporą wartość, tym bardziej dla drużyny, która jest w lekkim kryzysie.
[Adrian] Po tym upadku na biodro, to już przed oczami miałem najczarniejszy scenariusz z Bostonu, czyli kontuzja Thomasa, która praktycznie zakończyła jego karierę. A jak już rozmawiamy o kontuzjach – to trochę z innej beczki, Lonzo Ball przejdzie kolejną, trzecią operacje kolana – ale info jest straszne, bo on straci od 19 do 22 miesięcy po tej operacji, a to oznacza, że nie zagra również w przyszłym sezonie.
[Timi] W tym momencie to chyba jest nawet ryzyko, że Ball w ogóle już kariery nie wznowi, więc jeśli to miałaby być „tylko” utrata przyszłego sezonu w całości, to i tak byłby to najmniejszy wymiar kary i najlepszy chyba scenariusz dla gracza i klubu. Oby tak rzeczywiście się stało, bo nie chcemy, by kontuzje niszczyły życia i kariery zawodników, tym bardziej tak młodych.
[Adrian] Na plus – Brown jest ostatnio w sporym gazie. Kolejny jego doskonały mecz, a warto nadmienić, że od czasu kontuzji TimeLorda, Jaylen sporadycznie gra na nominalnej dla siebie pozycji. Znowu wytrzymaliśmy ciśnienie w końcówce, no i wygralismy mecz, gdy skuteczność zza łuku to dramatyczne 30%.
[Timi] Co więcej, znów nie pozwoliliśmy rywalom na comeback, co trzeba w jakimś sensie docenić, choć jednak wolałem tę wersję Celtów z poprzedniego sezonu, gdy jak walec rozjeżdżali kolejnych przeciwników, a z przewagi +10 czy +15 potrafili szybko zrobić +20 albo nawet +30.
[Adrian] Na minus – znowu z ławki tylko Brogdon (Gryfa nie liczę, bo zaraz znowu nie bedzie grał w 2-3 meczach i to wcale nie przez kontuzję). Grant Williams miał tylko jedna udaną akcję w całym meczu – tę na sam koniec. Nie wiem co się z nim stało – nikt mi nie wmówi, że to przez uraz, bo od tego nie podejmuje się tylu złych decyzji w meczach. Hausera nie skrytykuję, ale skrytykuję Mazzulle za Hausera – jaki jest sens grania zawodnikiem 2-3 minuty? Liczył na cud? Skuteczność Tatuma – szczególnie w 4 kwarcie – to dramat.
[Timi] Skuteczność Tatuma to ogólnie w ostatnich meczach jest dramat. Przyzwyczailiśmy się do tego typu jego dołków, ale to z reguły działo się w pierwszej części sezonu. Przecież po przerwie na All-Star Game on zawsze szedł z formą w górę. Z minusów, to warto też wspomnieć, że Brown ostatni swój rzut oddał na 6:44 przed końcem. Potem już ani jednej próby najlepszego i najbardziej skutecznego Celta – no nie tak to powinno wyglądać, a to już nie pierwszy raz, gdy gorący w pierwszej części meczu JB idzie w odstawkę w decydujących momentach.
[Adrian] Uwag kilka – jakoś się ten wyjazd kula, teraz Portland, potem Utah a na koniec mecz z rozpędzonymi Kings. Ten ostatni mecz, to będzie taki papierek lakmusowy. Jak zagramy dobrze w ataku i W OBRONIE, to zespół da nam nadzieję na PO, jak nie – to ja to widzę w naprawdę ciemnych barwach. Kolejny raz to napiszę, nie wierzę w dotknięcie magicznej różdżki w pierwszym meczu w PO.
[Timi] Nie myślmy jeszcze o tych Kings, bo i Blazers, i Jazz po drodze do Sacramento mogą sprawić problemy. Ci pierwsi będą jednak wkurzeni po laniu w TD Garden, a wizyta w Salt Lake City i mecz przeciwko Hardy’emu też będzie miał wyjątkową otoczkę.
[Adrian] Znowu Portland dostało klapsy, mecz do jednej bramki, choć w końcówce już się budzili. Już prawie pozwoliliśmy im wrócić z dalekiej podróży, ale walka Smarta w parterze, oraz trójka Horforda, znowu posłała ich na deski, a nas obudziła. Tak się powinno grać na wyjazdach – konsekwentnie. Gramy swoje i kontrolujemy mecz.
[Timi] Można było trochę spokojnej tę końcówkę zagrać, szczególnie że w pewnym momencie było już nawet 20 oczek przewagi, natomiast Dame dał sygnał do ataku i Blazers jeszcze trochę nas podrapali w tym spotkaniu. Ale nie zmienia to faktu, że wszystko było raczej pod kontrolą Celtów i taka wygrana to na pewno kolejny krok w dobrą stronę.
[Adrian] Na plus – Jaylen Brown znowu szef. Cały czas czekam, aż on zacznie dostawać jeszcze większą rolę. Taką żebym wiedział, iż w drużynie jest dwóch Batmanów, a nie Batman i Robin. 10 asyst Horforda – chyba każda drużyna marzy o takim wysokim w składzie. A co do gry drużyny – znowu to napiszę – KONSEKWENCJA!
[Timi] Warto też pochwalić po takim spotkaniu Korneta, bo to był jeden z lepszych jego meczów od dawna oraz Griffina, który sam miał aż sześć z 18 zbiórek ofensywnych całego zespołu.
[Adrian] Na minus – występ Tatuma i wcale mi nie chodzi o cyferki. Skuteczność zza łuku ma fatalną, ale nie o tym. Miał dostać w tym meczu odpoczynek, pewnie nadal odczuwa skutki tego lądowania z poprzedniego meczu. Tymczasem odpoczynek dostał Brogdon, a Tatum znowu zagrał na pełnym wymiarze minutowym. Zaraz gramy B2B z Utah i to naprawdę ma niewiele sensu, takie granie poobijanym zawodnikiem, który jest daleki od optymalnej formy.
[Timi] Trudno się z tym nie zgodzić, ale skoro wyścig na Wschodzie trwa, to chcemy chyba dać sobie jak największą szansę, aby na mecie być pierwszym. Pewnie pod koniec sezonu tego odpoczynku dla naszych będzie więcej, choć jeśli 76ers nadal będą tak nas naciskać, to nie jestem do końca pewien, czy warto będzie odpuszczać jeden czy dwa mecze.
[Adrian] Uwag kilka – gdyby nie ta wpadka w Houston – to już w tym momencie można byłoby napisać, że to całkiem sensowny wyjazd. 4 mecze i 4 wygrane, no ale jest tylko 3-1. Zresztą, gdyby nie to lekceważenie słabszych rywali, to wcale nie bylibyśmy poza rozmową o 1 miejscu na Wschodzie. Te mecz bolą teraz podwójnie.
[Timi] 100 procent racji, natomiast naszym rywalom na szczycie tabeli też zdarzają się tego typu wpadki. Oczywiście bostońska drużyna powinna patrzeć przede wszystkim na siebie, ale jednak Bucks też potrafią przegrać w najsilniejszym składzie na własnym parkiecie z Pacers. Ta walka o pierwsze miejsce jeszcze zresztą dzięki temu trwa – warto pamiętać że pod koniec miesiąca czeka nas jeszcze jeden pojedynek w Milwaukee, który może mieć tutaj największe znaczenie.
[Adrian] Jakby tego wszystkiego było mało, to tracimy kolejnego asystenta. Damon Stoudamire dostał propozycję objęcia posady głównego trenera w Georgia Tech i z niej skorzystał. W poprzednim sezonie asystentami Udoki byli – Hardy, Mazzulla, Stoudamire, Miles, Dobbins i Sullivan. Aktualnie Mazzulla ma obok siebie tylko Milesa, Sullivana i Dobbinsa. Kiedyś rozmawialiśmy, że należy wzmocnić sztab, a tu wzmocnień brak, a kolejny ważny element nam ucieka.
[Timi] Trzeba pamiętać, że tak naprawdę wszyscy poza Dobbinsem (który został jeszcze z czasów Stevensa) to byli asystenci Udoki, a więc jego ludzie. To on stworzył sobie sztab, a gdy przed startem tego sezonu okazało się, że zostanie zawieszony, to Mazzulla jako tymczasowy trener nie miał zbyt dużego pola manewru. Tak w zasadzie dopiero latem będzie mógł sobie ten sztab uzupełnić, bo wtedy też okaże się, co z resztą dotychczasowych asystentów jak m.in. Sullivan, którego do Bostonu też ściągnął Udoka. Do tego czasu najprawdopodobniej będziemy musieli sobie radzić w dość okrojonym składzie, co będzie niewątpliwie sporym utrudnieniem, tym bardziej że Udoka, Hardy i Stoudamire to byli ludzie numer jeden, dwa i trzy w bostońskim sztabie rok temu o tej porze.
[Adrian] To prawda, że Mazzulla nie miał ani czasu, ani możliwości jako trener tymczasowy zorganizować sobie przed sezonem sztabu, ale jednak w trakcie sezonu już to było możliwe. Nawet my o tym rozmawialiśmy jeszcze w ubiegłym roku. A organizacja jakby zachłysnęła się tym świetnym początkiem RS w naszym wykonaniu. Dobrze było, ale się skończyło – teraz będziemy pokutować za błędy tamtego okresu. Może nie tyle błędy, co zaniechania – bo nieuzupełnienie sztabu szkoleniowego uważam za zaniechanie.
[Timi] Zanim zaczął się ten mały kryzys, to myślałem sobie, że jesteśmy w naprawdę dobrym miejscu, bo kwestia sztabu to jedyna rzecz, która może pokrzyżować nasze plany. Dziś, gdy gra Celtów wygląda tak, a nie inaczej, to już jednak jedna z kilku problematycznych kwestii.
[Adrian] NBA planuje ograniczyć nadużywanie odpuszczania meczów przez gwiazdy. Jedni nazywają to load managment, inni lenistwem. Silver forsuje przepisy, które uniemożliwią otrzymywanie ważnych nagród indywidualnych, przy zbyt dużej ilości opuszczonych spotkań. Bez tych nagród, czy nominacji zawodnicy nie będą mogli dostawać bonusów – a to już zaboli.
[Timi] Tym samym liga spróbuje upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, bo przecież w kwestii nagród też często dochodzi do różnego rodzaju mniejszych czy większych kontrowersji właśnie w związku z liczbą rozegranych (lub nie) spotkań.
[Adrian] Być może nie zobaczymy już Moranta w tym sezonie. Wpadły kolejne mecze zawieszenia, ale przede wszystkim udał się on ana Florydę, do jakiejś kliniki, gdzie przechodzi program radzenia sobie ze stresem. Tymczasem spadają co chwilę reklamy z nim w roli głównej – wycofały je Powerade i Nike, zobaczymy jak długo potrawa ta sytuacja.
[Timi] Ta jedna noc w klubie kosztowała go tak naprawdę miliony dolarów – nie tylko z kontraktów sponsorskich, ale też z samego kontraktu, bo jeśli w tym sezonie nie zrobi All-NBA, to koło nosa przeleci mu prawie 40 milionów dolarów. Biedny nie będzie, ale to jednak spora kwota. Natomiast w tej historii i tak najważniejsze jest to, by Morant otrzymał odpowiednią pomoc i dobrze, że tak się chyba dzieje.
[Adrian] Skończyło się na pogrożeniu palcem – Morant wyszedł z ośrodka, spotkał się z Silverem, dostał 8 meczów kary (z wliczeniem już meczów w których nie zagrał). Moim zdaniem to debilowate – bo wyważenie drzwi do domu żony rodzi dużo poważniejsze skutki, niż machanie i bieganie z pistoletem. Wartości wychowawczych w takiej karze nie ma nic.
[Timi] Trudno się nie oprzeć wrażeniu, że liga wybrała najmniejszy wymiar kary tylko i wyłącznie po to, by jak najszybciej powitać z powrotem na parkiecie jednego ze swoich najbardziej efektownych zawodników. Trudno też uwierzyć, że w tak krótkim czasie Morant czegokolwiek się nauczył o właściwym prowadzeniu życia. Nawet jego ostatnie wypowiedzi brzmią jak wyjęte z podręcznika public relations.
[Adrian] No i bum – Jordan negocjuje sprzedaż Hornets. Grupą potencjalnych nabywców ma prowadzić inny (ale mniejszościowy) właściciel Hornets, oraz mniejszościowy właściciel Atlanty. To chyba najlepsza wiadomość, jaką kibice Hornets mogli sobie wymarzyć, bo pod okiem Jordana ta drużyna spisywała się tylko źle. Dobór managerów i trenerów to historia najbardziej nieprzemyślanych decyzji w NBA.
[Timi] Bobcats robili historycznie złe wyniki, a zmiana nazwy na Hornets też mocno nie pomogła, bo łącznie pod rządami Jordana ta drużyna tylko dwa razy awansowała do fazy play-off i w obu przypadkach odpadła w pierwszej rundzie. Na ewentualną sprzedaż pewnie jednak jeszcze poczekamy, bo przecież jeśli Szerszeniom poszczęści się w loterii i wylosują „jedynkę”, to będzie to oznaczać dodatkowe miliony dla Jordana. I tu już jest pole dla teorii spiskowych, bo gdyby tak się stało, to można by się wtedy zastanowić czy nie jest to swego rodzaju „prezent pożegnalny” dla MJ-a od ligi.