Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych które Adaś (nie)skomentuje. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.
[Adrian] Zaczniemy od najważniejszej informacji tego tygodnia – Al Horford przedłużył umowę z Celtics o dwa lata, w których to zarobi 20 mln dolarów. Nie znamy aktualnie szczegółów, ale pewnie do końca tygodnia będziemy mogli napisać dokładnie ile milionów w jakich latach, oraz czy na pewnie wszystko jest gwarantowane, ale… nie można było zrobić tego lepiej.
[Timi] Znakomita informacja. Taki wczesny prezent gwiazdkowy. Ostatecznie przez te dwa lata Horford zarobi łącznie mniej niż w trwających rozgrywkach, a przy jego podejściu nie powinien wcale mocno obniżyć lotów. Dziś w wieku 36 lat zalicza swój najlepszy strzelecki sezon w karierze i udowadnia, że cały czas może grać na bardzo wysokim poziomie. No i pozostaje też niesamowicie ważnym ogniwem szatni – już teraz jest zresztą jedną z najważniejszych postaci w karierze Jaysona Tatuma. To kolejny świetny ruch Brada Stevensa.
[Adrian] NBA przyznała nagrody miesiąca dla zawodników i trenerów za miesiące październik i listopad – ten pierwszy okres jest zbiorczy. Na Wschodzie zawodnikiem miesiąca został Jayson Tatum, a trenerem Joe Mazzulla. No to faktycznie ten Tatum wjechał w walkę o MVP sezonu na pełnej. Ale jak są sukcesy drużynowe to i indywidualne nagrody sypią się jak z rękawa. A ostatni raz taka sytuacja miała miejsce w marcu 1986 roku, gdy nagrody dostali Bird i K.C. Jones.
[Timi] Dobry to prognostyk i znak, bo dobrze wiemy, jak tamten sezon się potem Celtom potoczył. No i Mazzulla też może poczuć się nieco pewniej w roli trenera, bo jeśli wcześniej miał jeszcze jakieś wątpliwości, to taka nagroda na pewno przyniesie spory zastrzyk pewności siebie, a to też bardzo ważne.
[Adrian] No Tatum, no problem. Jayson dostał odpoczynek, żeby podleczyć drobny (mam nadzieję) uraz, a reszta musiała pociągnąć ten wózek. Wyszło bardzo dobrze – wprawdzie końcowy wynik jest taki sobie, ale nawet przez chwilę nie drżałem o to kto wygra.
[Timi] To w sumie już powoli staję się rutyną, to znaczy ten brak drżenia o wynik. Pełna kontrola nad spotkaniem i to nawet bez naszego najlepszego w tym sezonie zawodnika. To wiele mówi o tym, jak silnym składem dysponuje Joe Mazzulla. No a fakt, że Tatum sobie odpoczął, to dodatkowy plus, bo w ostatnich latach nikt tak dużo nie gra, jak on właśnie. W jednym z wywiadów JT sam przyznał, że on chce grać w każdym meczu, bo taki jest i często nie zgadza się ze sztabem, gdy ten już zawczasu planuje mu dzień wolnego. Czasem jednak odpoczynek jest potrzebny, a drużyna jak widać daje sobie radę.
[Adrian] Na plus – Jaylen Brown pod nieobecność Jaysona musiał wejść na wyższy poziom i zrobił to z palcem w nosie. 36 punktów to jedno, ale plus 26 na parkiecie bardzo dużo mówi o tym, czy Brown się starał. Brogdon+Kornet+Hauser to ławka która w tym meczu dała 43 punkty, 15 zbiórek, 6 asyst i 2 bloki. Znam wiele takich trójek z s5 w innych zespołach, którzy nie potrafią doskoczyć do takiej linijki.
[Timi] Brown z reguły pod nieobecność Tatuma wrzuca wyższy bieg, co udowodnił także w poprzednim sezonie. Nie ma zbyt wielu takich okazji, ale jak już są, to JB nam wszystkim pokazuje, że stać go na bycie „jedynką”. Fantastyczny jego mecz i po raz kolejny nie było nikogo, kto byłby w stanie go powstrzymać w pomalowanym.
[Adrian] Jak się w drużynie ma 8 zawodników, którzy zza łuku mają skuteczność 40% i więcej – to łatwo się gra w pomalowanym. Z tej ósemki, to aż piątka to są zawodnicy najważniejszej rotacji – to ta 8-9 która będzie grać w PO, no dojdzie jeszcze Robert Williams, bo w Gallinariego jakoś w tym sezonie nie wierze.
[Timi] No zobaczymy, bo ostatnio Gallo na filmikach wygląda zadziwiająco dobrze jak na to, że do jego kontuzji doszło pod koniec września. Oczywiście droga jeszcze daleka, natomiast szybkie powroty po zerwanych ACL są dziś możliwe i w sumie całkiem częste.
[Adrian] To prawda – Gallo na filmikach wygląda bardzo dobrze, aż za dobrze jak na tak krótki okres od operacji. Być może nie było zerwania, a jedynie naderwanie, jak mówiły pierwsze raporty. Po hali treningowej jednak porusza się w pełni swobodnie, a w siłowni pracuje nad wzmocnieniem kolana. Sam jestem ciekawy jak się to faktycznie skończy, bo on już rozpoczął trening rzutowy, jednak na razie bez wyskoku.
[Timi] Warto też pamiętać, że skoro Celtics otrzymali wyjątek DPE za Gallo, to specjalny panel lekarzy musiał stwierdzić, że istnieje znacznie większe prawdopodobieństwo, że Gallinari w tym sezonie nie zagra, niż że zagra. Ale oczywiście to nie znaczy, że ktokolwiek dziś powrót Włocha do gry w trwających rozgrywkach wykluczy. Dzisiejsza medycyna pozwala osiągać naprawdę znakomite efekty także w rehabilitacji, więc trzymajmy kciuki.
[Adrian] Na minus – Grant cosik się ofensywnie zablokował. Od kiedy wróciliśmy do Ogródka, to zdobył 9 punktów, ale w 3 kolejnych meczach razem na 20% skuteczności. Justin Jackson w 5 minut był minus 14 na parkiecie – tak się morduje defensywny rating drużyny (ale o tym za chwilkę).
[Timi] Ławkę mamy znakomitą, ale to przede wszystkim ten drugi garnitur, o którym wspomniałeś przy plusach. Ten trzeci, a więc m.in. Jackson, już nie jest tak efektywny, ale nie można mieć wszystkiego. Trochę jednak szkoda, bo przez ten gorszy okres w czwartej kwarcie potem do gry musieli wrócić jeszcze najważniejsi gracze.
[Adrian] Uwag kilka – taki typowy mecz do odhaczenia w sezonie zasadniczym i się udało. Najważniejsze, że jest wygrana i nikt się nie połamał. Mazzulla znowu sprawdził nowy wariant wyjściowej piątki – tak na wypadek, gdyby Tatumowi się np rozchorowało.
[Timi] To są jednak często mecze pułapki, bo nawet jeśli przyjedzie trochę gorszy rywal, to w obliczu absencji jednego z liderów zdarzało się Celtom w przeszłości obniżać loty. Dość powiedzieć, że w poprzednim sezonie udało się wygrać tylko dwa z sześciu spotkań bez Tatuma.
[Adrian] W poprzednim dwa z sześciu, a jeszcze wcześniej dwa z ośmiu – wiec faktycznie coś w tym jest i miejmy nadzieję, ze się uniezależnimy od naszego lidera. Bo to nikomu nie służy – niektóre mecze trzeba pociągnąć bez niego i tyle. Mazzulla chyba to opanował – patrząc na statystyki zaawansowane gdy Tatum jest i nie ma go na parkiecie. Gdy jest na parkiecie, to rating ofensywny nad defensywnym ma ponad 12 punktów, a gdy go nie ma to nadal jest dodatni – mniej niż 1 punkt, ale jest. W przypadku wyjęcia Giannisa, Luki czy Duranta, ich drużyny nie istnieją bez lidera.
[Timi] Tu pomaga głęboki skład i po raz kolejny trzeba pochwalić Stevensa, który wykonał doskonałą robotę, obudowując liderów zespołu. Naprawdę wielkim luksusem jest mieć kogoś takiego jak Malcolm Brogdon na ławce, bo nawet jeśli któryś ze starterów musi pauzować, to w odwodzie masz niezwykle wartościowego gracza, który może te braki zniweczyć. A trzeba też przyznać, że Brogdon po powrocie z kontuzji jest w doskonałej formie.
[Adrian] Zanim przejrzejmy do kolejnych spotkań, to zatrzymamy się na chwilkę , bo spotkanie z Wizards to był 20 mecz w sezonie zasadniczym. Warto podsumować ten okres, bo 25% RS za nami. 20 spotkań – 16 zwycięstw i 4 porażki. W takim tempie, to sezon zakończylibyśmy na poziomie 60 wygranych, ale nie oszukujmy się – przyjdą ciężkie chwile, bo nie zawsze wszystko może się udawać.
[Timi] Tak patrząc sobie na poprzedni sezon, to poprawa jest spora, bo rok temu po 20 meczach bilans był 10-10. Teraz widać jednak po drużynie, że jest zupełnie inna, bardziej dojrzała, co jest efektem przede wszystkim awansu do finałów. Tak naprawdę wciąż zbieramy owoce tego naszego przemienienia celtyckiego. Idziemy po co najmniej 60 zwycięstw, ale te kolejne wysokie zwycięstwa dziwić nie mogą, bo taki sam walec jechał po rywalach już w drugiej części poprzedniego sezonu.
[Adrian] Po pierwszej dwudzieste było 10-10, a druga dwudziestka zakończyła się 9-11. Jak wygramy oba mecze u siebie z Miami, to Mazzulla 19 zwycięstw osiągnie 2 grudnia, bo Udoka musiał na to czekać do 8 stycznia. Nawet jak się nie uda od razu z Miami, to i tak będzie jeszcze kilka spotkań, żeby Mazzulla zrobił to ponad miesiąc wcześniej, bo pozostanie mecz z Nets, Raptors i Suns, żeby się wyrobić przed 8 grudnia. Jak ja lubię takie ciekawostki :D
[Timi] Fajnie to porównywać i widzieć takie postępy rok do roku. Ale po jednym z ostatnich meczów bodaj Tatum zdradził, że Mazzulla preferuje podejście „domków z piasku”. Czyli że fajnie jest wygrywać i dopisywać kolejne zwycięstwa, lecz dzień po dniu wszystko musisz budować od nowa. Dobre nawyki, etykę pracy, powtarzalność. Nie ma więc co popadać w hurraoptymizm i dobrze jest wiedzieć, że na czele tej drużyny stoi taki trener, który twardo stąpa po ziemi.
[Adrian] To jest to o czym rozmawialiśmy dziesiątki razy w poprzednich sezonach – kilka dobrych spotkań, a oni już uwierzyli, że są bogami koszykówki i wychodzili zrelaksowani na słabe drużyny. No a potem wpierdole od ostatnich zespołów w tabeli które tankują. Ile razy tak było? Nie umiem nawet policzyć. Na razie Mazzulla sezon rozgrywa tak, że nie można się do niczego przyczepić.
[Timi] Tak było, ale też ta zmiana nastąpiła już w poprzednim sezonie, a więc jeszcze za czasów Udoki. Bo przecież gdzieś od lutego to takie porażki też nam się już zbyt często nie zdarzały. Dość powiedzieć, że w drugiej części sezonu to aż do finałów nie przegraliśmy dwóch kolejnych spotkań, czyli to skupienie też było na wysokim poziomie. Cieszy więc to, że Mazzulla takie podejście kontynuuje, a zawodnicy nauczeni doświadczeniem traktują to śmiertelnie poważnie, nawet jeśli JT stwierdził, że początkowo ta koncepcja domków z piasku brzmiała trochę dziecinnie.
[Adrian] Zachwycamy się ofensywnym ratingiem, a wielu nadal marudzi na defensywny rating – paradoksalnie on nie jest zły, a gdyby nie to, że sporo meczów kończymy mocno rezerwowym składem, byłby dużo lepszy. Taki Justin Jackson jak wchodzi – zawsze katastrofa. 36 minut na parkiecie i 36 punktów na minusie. Wystąpił tylko w 7 meczach, ale 6 z nich to nasze wysokie wygrane, który byłyby wyższe gdyby nie to, że Mazzulla na ostatnie minuty wpuszczał zawodników, którzy są rezerwowymi dla naszych rezerwowych. Nasza obrona oczywiście wymaga poprawy, ale to nie jest tak, że my w tym elemencie jestesmy jedną z najgorszych ekip w lidze – a kilka takich głosów widziałem.
[Timi] Ofensywa jest historycznie dobra, a kolejne mecze pokazują, że tak naprawdę nie ma większego znaczenia, kto w danym momencie pauzuje, bo Celtics grają po prostu piekielnie efektywny basket niemal w każdej możliwej kombinacji. Natomiast co do obrony i garbage-time, to są też znakomite statystyki od Cleaning the Glass, gdzie te ostatnie minuty rozstrzygniętych meczów są wyłączane z równania, ale okazuje się mniej więcej to samo, co w oficjalnych statystkach, które garbage-time też wliczają. Czyli miejsce gdzieś w połowie stawki, jeśli chodzi o efektywność bostońskiej defensywy. Co i tak moim zdaniem można uznać za wynik dobry, biorąc pod uwagę absencję Roba.
[Adrian] Absencja Roberta dobiega właśnie końca, bo jak to piszę (w środę wieczorem), to właśnie sobie oglądam filmiki z treningu drużynowego, gdzie TimeLord gra i znowu fruwa w obronie blokując piłki. Wracając do tych cyferek – patrze sobie i aktualnie mamy 14 miejsce w defensywnym ratingu, ale… jak popatrzymy na tylko wygrane mecze, to w 4 kwarcie nasz defensywny rating jest na pozycjach 21-24. I jest on gorszy od tych najlepszych, o ok 20 punktów – no ja tu widzę przepaść. Wtedy gdy inne drużyny spinają pośladki, my mamy już wywalone i nijak to się ma do ratingu z 1 kwarty, gdzie dominujemy i w ataku, i w obronie.
[Timi] Co nie zmienia faktu, że to nad obroną trzeba jeszcze mocno pracować, ale w dłuższej perspektywie powrót Roba może w tej kwestii tak naprawdę wszystko zmienić. Nie można dziś zapomnieć, że to w dużej mierze jego postać odmieniła grę Celtów w poprzednim sezonie. Nie byłoby tak dobrej defensywy rok temu bez RW3 i nie byłoby też nagrody dla najlepszego defensora dla Smarta bez RW3.
[Adrian] Plan na drugie dwadzieścia spotkań sezonu zasadniczego jest podobny – wygrywać i szlifować obronę. Bedzie kilka łatwych spotkań, ale nas interesują te trudniejsze, żeby poznać siłę tej drużyny. Wyjazd do GSW, czy Bucks w święta w Ogródku, do tego dwa razy Clippers i Nets na Brooklynie. Wyjazd do Phoenix, Toronto, Dallas i Denver – no nie będzie chyba tak doskonałego bilansu jak teraz. Ważniejsze od bilansu jet dla mnie utrzymanie dyspozycji w ataku w meczach z tymi topowymi drużynami i poprawienie obrony. Mamy problem ze switchowaniem, mamy problem z utrzymaniem agresywności w obronie i intensywnością pracy na piłce.
[Timi] Tym świetnym początkiem sezonu jakiś komfort już udało się wypracować, jeśli chodzi o nasz bilans. Oczywiście jest jeszcze zbyt wcześnie, by poczuć się zbyt pewnie, natomiast jak na razie udaje nam się raczej unikać jakichś przykrych i niepotrzebnych porażek. W grudniu będzie się jednak sporo działo, ale to dobrze. Szyki na chwilę może pokrzyżować nam powrót Roba, bo pewnie trochę to potrwa, zanim wpasuje się do on do tej świetnie naoliwionej maszyny, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by Celtics na koniec tego roku wciąż mieli najlepszy bilans w lidze.
[Adrian] Straszny pesymista z Ciebie – Rob na samym poczatku powinien przejąć minuty Korneta, to ok 14 minut w meczu. Na pewno będzie wprowadzany stopniowo, bo nikomu się nigdzie nie spieszy. Ja nie przewiduję żadnych zawirowań, a dodanie go do tej maszyny, bedzie moim zdaniem łatwe i przyjemne. Już sama jego obecność na parkiecie, będzie powodowała sraczkę u zawodników żyjących z wejść na kosz.
[Timi] No przecież dosłownie piszę, że NIC nie stoi na przeszkodzie, żeby na koniec roku mieć najlepszy bilans. To raczej jednak optymista! Trzeba też mieć na uwadze to, że na Roba trzeba będzie jednak chuchać i dmuchać, bo przy jego stylu gry te kolana są jednak co mecz narażane na spore obciążenia, więc na pewno będzie wprowadzany wolno, raczej nie będzie grał back-to-back, a i dodatkowe wolne będzie dostawać.
[Adrian] 45 punktów w pierwszej kwarcie, 43 punkty w trzeciej kwarcie i można zamykać meczyk. Zagraliśmy bez Browna, który dostał odpoczynek, bo takie mecze sprzyjają odpoczynkowi u czołowych zawodników, oraz bez Horforda, bo on nie gra w B2B. Ich braku nie było widać, a to stanowi o sile tej drużyny. To coś jak Memphis rok temu, gdzie bez Moranta wyglądali tak samo dobrze – u nas raz nie ma Tatuma, raz Browna czy Horforda a to nadal klika.
[Timi] Dokładnie tak. Najpierw bez Tatuma, teraz bez Browna. Powtórzę to, co pisałem wcześniej: nie ma w tej chwili tak naprawdę znaczenia, którzy zawodnicy nie są do dyspozycji trenera, bo siła jest w zespole. Skończyło się tym, że bez Browna i Horforda, czyli dwójki, która przed tym meczem była odpowiedzialna za niemal 1/4 naszych trafień z dystansu w tym sezonie, i tak trafiamy aż 24 trójki i zdobywamy aż 140 punktów, co jest najlepszym naszym wynikiem w całym sezonie. I do tego aż 40 asyst!
[Adrian] O widzisz – zapomniałem wspomnieć o tych asystach. 40 asyst przy 55 trafionych rzutach, to jest kosmos. Ten nasz atak jest rewelacyjny, a przecież personalnie, to tak naprawdę niewiele się zmieniło od zeszłego roku. Przyszedł Brogdon, sporo rzeczy usprawnił, ale to nie on robi największą różnicę, a skuteczność wynikająca z ruchu piłki. To czego Udoka nie potrafił wyegzekwować, Mazzulla uskutecznił od pierwszego meczu, a teraz gość ma ponad 60 spotkań, żeby zbudować bardzo dobra obronę.
[Timi] Niby niewiele się zmieniło, ale tak naprawdę rok temu w stałej rotacji miałeś tylko dwóch zawodników, którzy trafiali 40 procent lub więcej z dystansu. A teraz to jeszcze Brogdon, Hauser czy White, który dziś jest zupełnie innym, lepszym zawodnikiem niż przed rokiem. Ta trójka robi więc ogromną różnicę. Bo jeśli spojrzeć w zaawansowane statystyki, to tak naprawdę nie widać jakiejś dużej różnicy – a podań to wykonujemy średnio nawet mniej niż w poprzednim sezonie.
[Adrian] Timi – przypomnij sobie jak graliśmy rok temu w ataku – stali jak pizdy, a piłka jak trafiła w czyjeś ręce to było iso. Możliwe, że było więcej podań – tylko niewiele z tego wynikało, skoro nie było ruchu bez piłki i zasłon do wyjścia na wide open. Też popatrzyłem sobie w staty zaawansowane – w tym roku po 22 meczach mamy o 42 rzuty zza łuku oddane więcej z pozycji wide open, oraz o 27 z pozycji open niż rok temu po 22 spotkaniach – to masz razem 69 rzutów czyli średnio ponad 3 na mecz, z otwartych pozycji. Łatwiej o dobrą skuteczność, szczególnie gdy dokładasz do tego szybką rotację po pozycjach.
[Timi] No ale tutaj znów jednym z powodów tego jest lepszy personel, którego przynajmniej w pierwszej części sezonu nie było – dopóki Stevens nie pozbył się Richardsona czy Schrodera. Dodaj do tego rozwój poszczególnych zawodników w roli kreatorów gry czy „grawitację”, jaką tym razem od początku rozgrywek wytwarza wokół siebie Tatum i widać tego efekty.
[Adrian] Na plus – Jayson Tatum był na parkiecie plus 45 w mniej niż 30 minut, a Marcus Smart był plus 44 w mniej niż 31 minut. O ataku w pierwszej i trzeciej kwarcie już wspomniałem – kosmos. Pochwalę Granta, bo ostatnio łapał minusy – 8 punktów, 4 zbiórki, 4 asysty i 2 przechwyty – dużo mądrej gry, takiego chce go widzieć zawsze. Blake Griffin – bohater pierwszej akcji meczu, gdzie przypomniał ekipie Jordana, że nikogo z Bostonu nie można zostawić na otwartej pozycji zza łuku. No i trochę poskakał, czy do zbiórek w ataku, czy wsadów. Zdecydowanie jego najlepszy mecz – może jednak jak uczciwie przepracuje pół roku, to w PO będzie znowu Gryfem jakiego potrzebujemy? Brogdon, Hauser czy Kornet też z dużymi plusami.
[Timi] Dziadzia Blake udowodnił, że jednak czasem jeszcze potrafi wysoko polatać. Udało mu się też wymusić w tym meczu dwa faule w ataku, czym przypomniał, że w poprzednich rozgrywkach był jednym z najlepszych w NBA w tym względzie. Chwalić trzeba jednak cały zespół, od starterów po ławkę, bo to był prawdziwy koncert – a to cieszy, nawet jeśli rywal jest zwyczajnie słaby. A zawsze fajnie popatrzeć jest, jak jedną z głównych ról odgrywa sympatyczny Luke Kornet, który jest ulubieńcem nie tylko szatni, ale też kibiców.
[Adrian] Na minus – chciałbym kiedyś zobaczyć, jak te Jacksony i Kabengele z końca ławki, nie tracą przewagi w końcówce 4 kwarty.
[Timi] No niestety, powtórzę się: nie można mieć wszystkiego. Natomiast sam fakt, że oni wychodzą wtedy do gry to jednak dobra wiadomość. Bo przecież mieliśmy teraz mecze back-to-back, a mimo to oba mecze spokojnie wygrane, a najważniejsi zawodnicy mogli sobie odpocząć. Przeciwko Wizards tylko trzech graczy przekroczyło pół godziny gry, a przeciwko Hornets to był już tylko sam jeden Smart, który zagrał 31 minut.
[Adrian] Uwag kilka – łatwo już było, teraz czas na dwumecz z Miami i to powinno być zgoła odmienne granie, bo Miami ma być już w miarę zdrowe z Butlerem w składzie. Takie mecze jak z Hornets, są bardzo przyjemne dla oka, ale wartości szkoleniowej to zbyt wiele nie maja – budować zespół można tylko na mocnych przeciwnikach.
[Timi] Na razie przegrywamy tylko z drużynami, które grają na co dzień w miastach na literę „C”. Udało się to jednak w jakimś sensie przełamać właśnie w pojedynku z Charlotte, więc chociaż tyle dobrego. Heat tymczasem to zawsze świetny przeciwnik i zawsze dobry test, szczególnie że po chwilowym kryzysie spowodowanym brakami kadrowymi teraz wracają powoli na dobre tory.
[Adrian] Pierwszy mecz z Miami i pierwsza wygrana, czyli osiemnasta w sezonie. Miami jednak postawiło twarde warunki, bo nie pozwalali przez większość meczu odskoczyć na bezpieczną odległość. Największą przewagę 14 punktów mieliśmy na samym początku 1 kwarty, ale oni to błyskawicznie zniwelowali. Jednak to my dyktowaliśmy warunki w tym meczu. No i nie wypadło przegrać przed Królewska Rodziną – pierwszy raz widziałem Wyca przy bocznej linii, bo zawsze siada za koszem.
[Timi] Tak jak pisałem Heat okazali się twardym przeciwnikiem. I to bez m.in. Butlera, który ostatecznie nie zagrał. Ta obrona strefowa pozwoliła się Celtom dobrze sprawdzić (a to się znów tak często nie zdarza, bo strefy nie widujemy w obecnych czasach zbyt regularnie), ale też Heat obnażyli braki bostońskiej drużyny po tej drugiej stronie parkietu. Mimo tego piąte z rzędu zwycięstwo stało się faktem.
[Adrian] Na plus – Tatum z 25 rzutów wykręcił 49 punktów. Oczywiście swoje z rzutów wolnych dołożył, ale był nie do zatrzymania tej nocy, 8 trójek, 11 zbiórek, 3 asysty i jeszcze 2 przechwyty. Jaylen Brown 25 punktów natłukł, a jak to o nim powiedział w końcówce meczu White Mamba – „sneaky quiet”. Doskonale to obrazuje to jak w tym meczu grał Brown – niby w cieniu Jaysona, niby nie trafiał zza łuku, ale był zawsze tam gdzie powinien i atakował wtedy gdy potrzeba. Smart z 9 asystami, a Brogdon z 21 punktami i taką grą, że ze świecą szukać takiego rezerwowego.
[Timi] Sezon jeszcze długi, ale w tej chwili Celtics w aż trzech kategoriach mają mocnych kandydatów do nagród, a Brogdon znów zgłasza mocny akces do nagrody dla najlepszego zmiennika. W momencie, gdy drugi garnitur miał słabszy dzień, to on nie zawiódł. Po raz kolejny. Nie do powstrzymania był też Tatum, który trafił w tym meczu aż osiem trójek i stał się najmłodszym graczem w historii ligi z co najmniej 900 trafieniami z dystansu!
[Adrian] Na minus – pierwszy mecz Hausera w tym sezonie, w którym oddał przynajmniej 2 rzuty zza łuku i nie trafił żadnego. Brown i Grant razem trafili 2 trójki z 10 rzutów. Grant Williams w ostatnich 10 meczach ma skuteczność zza łuku 39%, z czego 47% na wyjazdach i 29% w Ogródku :D Jeszcze tylko jeden mecz z Miami i czeka nas 6 meczów wyjazdowych.
[Timi] Ale to jest piękne w tym zespole, że nawet jak jeden czy dwóch czy trzech zawodników ma gorszy rzutowo okres, to inni mogą tę ich produkcję zastąpić. Trochę jednak chyba zbyt mocno chwaliłem Granta, bo rzeczywiście obniżył loty w ostatnich spotkaniach. Ostatni mecz w Ogródku przed długą serią pojedynków wyjazdowych to jednak świetna okazja, żeby się odblokować.
[Adrian] Uwag kilka – w końcówce meczu Adebayo przyjął na twarz dwa przewinienie techniczne i wyleciał z parkietu. Prawdopodobnie może nie wystąpić w piątkowym meczu, ale trudno napisać to z całym przekonaniem, bo nie mam zielonego pojęcia za co wyleciał. To jest jakiś absurd, że sędziowie tłumaczą do kamery swoje decyzje, gdy trener poprosi o sprawdzenie akcji – a gdy zawodnik wylatuje z meczu, nie mamy żadnej informacji o co chodzi.
[Timi] Adebayo sam po meczu się wściekał na to, że z sędziami nie da się niekiedy nawet w żaden sposób porozmawiać. I trudno się z nim nie zgodzić, bo często sama próba takiej dyskusji kończy się przewinieniem technicznym. W takich momentach od sędziego aż bije wręcz perfekcyjna nieomylność, a przecież wcale nie zawsze musi mieć rację. Trudno więc się dziwić, że zawodnicy są potem wściekli, gdy wylatują z parkietu często bez żadnego wytłumaczenia.
[Adrian] Pierwszy daszek dostał od Brothersa, co wyłapałem, gdy drugi raz oglądałem końcówkę meczu i tu chyba słusznie, bo Adebayo nie poszedł z nim rozmawiać, tylko w złości krzyczał do oddalonego o kilka metrów sędziego. Jednak ważniejszy jest ten drugi dach – a tu zero informacji. Nawet po meczu nie widziałem wyjaśnienia sytuacji oraz informacji o ewentualnych konsekwencjach, których chyba nie będzie bo Adebayo zagrał w drugim meczu.
[Timi] Rzeczywiście informacji żadnych nie było, a warto jeszcze tylko dodać, że tej samej nocy razem z Adebayo w innych meczach – także za dwa przewinienia techniczne – wylecieli też Morant, Brooks oraz VanVleet.
[Adrian] Drugi mecz z Miami, trzecia dogrywka w sezonie i trzeci razy wpierdolek w dogrywce. Przerwali nam passe 5 zwycięstw z rzędu, choć gdyby tak co pięć wygranych notować tylko jedną porażkę, to nikt by się nie obraził. Jednak szkoda tej porażki, bo mecz był spokojnie do wyjęcia, pomimo tego, że prezentowaliśmy się dość przeciętnie.
[Timi] Butler już przed meczem zapowiadał, żeby Celtics byli gotowi, bo on wraca. I rzeczywiście atmosfera była jak w fazie play-off, a Heat od początku znów postawili bardzo twarde warunki. Widać też było, że mocno chcieli się zrewanżować za porażkę w tym pierwszym meczu, no a Butler zrobił swoje i w końcówce trafił kilka ważnych rzutów. Szkoda tylko, że Tatum na ten mecz akurat nie dojechał, bo wtedy pewnie nie byłoby aż takich emocji.
[Adrian] Na plus – mecz Browna, który w końcówce regulaminowego czasu odpalił taką trójkę, że głowa mała i tylko zabrakło szczęścia przy tym ostatnim rzucie na 0,7 sekundy przed końcem meczu. Szkoda, ale nie zawsze jest Dzień Dziecka. Jaylen w rankingu nba.com jest na 10 miejscu w wyścigu po MVP – tym meczem pokazał dlaczego. 37 punktów, 14 zbiórek i 5 asyst. Obudził się Grant Williams, swoje dołożył Derrick White.
[Timi] Brown zagrał świetnie i wydawało się, że przejmujemy kontrolę po jego trafieniu w trzeciej kwarcie, gdy Celtics wyszli na dziesięć oczek przewagi, ale tak się niestety nie stało. Spory plus także dla Granta Williamsa, bo trafiał naprawdę ważne rzuty i oby tym meczem rzeczywiście się odblokował po trochę gorszym okresie.
[Adrian] Na minus – Jayson Tatum nie miał dnia i to delikatnie rzecz ujmując. Razem ze Smartem byli 1 z 11 zza łuku w regulaminowym czasie gry, a to oznacza spore kłopoty, przy nawet przeciętnej skuteczności z tego powinno być 9 punktów a były 3.W dogrywce było jeszcze gorzej i nie wiem co oni sobie myśleli – że nagle się przełamią? Trzy odpalone trójki i każda to cegła. Cichutki mecz Brogdona i mamy komplet nieszczęść.
[Timi] Najgorszy mecz Tatuma w tym sezonie – i tak trzeba go w sumie pochwalić, bo przydarzył mu się taki występ dopiero w grudniu. Ogólnie jednak Celtics nie potrafili sobie w tym meczu za bardzo poradzić z defensywą Heat. Aż 20 strat to zdecydowanie zbyt dużo. To już trzecia dogrywka w tym sezonie i Celtics nie mają jeszcze ani jednego zwycięstwa w tych dodatkowych pięciu minutach.
[Adrian] Uwag kilka – szkoda tego meczu, ale nie ma się co oszukiwać – wszystkich spotkań nie wygramy. Szczególnie jak się gra mecz na 20 strat. Już w niedzielę postaramy się o 19 zwycięstwo z Brooklynem. Motywacja dodatkowa to Irving na parkiecie i letnie ploteczki o wymianie Browna na Duranta. A skoro o Durancie mowa – nikomu nieznany były koszykarz Paul Pierce powiedział ostatnio, iż JT jest lepszy od KD. Mówił jak bardzo docenia Kevina, ale to Jayson dziś jest lepszym koszykarzem. To może być wielkie widowisko, bo wszyscy będą bardzo zmotywowani.
[Timi] Dziś mało jest w NBA lepszych koszykarzy od Tatuma, więc te słowa Pierce’a nawet nie są jakieś bardzo kontrowersyjne. Co nie zmienia jednak faktu, że KD mimo wieku wciąż pozostaje na topie i szykuje nam się kolejne świetne widowisko. Tak jak mówisz – tutaj miejsce w tabeli nie będzie miało znaczenia, tym bardziej że oba zespoły mają świeżo w pamięci niedawane pojedynki w fazie play-off.
[Adrian] To żadne zaskoczenie, że Gordon Hayward znowu jest kontuzjowany, tym razem złamał jakąś kość w barku i wypadł na długo. Nie o tym jednak. Gdy odszedł z Bostonu, to jego żona miała bardzo dużo do powiedzenia na temat organizacji – nic pozytywnego niestety. Tym razem Robyn wylała się na Hornets, oskarżając ich o brak profesjonalizmu i zmuszanie biednego Gordona do gry ze złamaniem. Gość dostał 120 mln, rozegrał niewiele ponad 100 spotkań, z czego w pełnej formie może z 50 a laska pyszczy :D Następnego dnia były sprostowania, przeprosiny, ale fakt pozostaje faktem – powinna wyłączyć internet w telefonie.
[Timi] W tym przypadku obie strony mogą mieć jednak racje, bo fakt faktem, że Hornets nieźle dali się nabrać na zdrowie Haywarda, natomiast jeśli rzeczywiście wypuścili go do gry ze złamaniem, a potem próbowali bagatelizować ten uraz, no to tak się nie robi. Niekiedy psioczymy na bostoński sztab w kwestii zdrowia graczy, ale to tutaj to był kardynalny wręcz błąd, więc akurat ta reakcja Robyn zupełnie mnie nie dziwi.
[Adrian] Nie wydaje mi się, żeby lekarz specjalnie Gordona dopuścił do gry, bo Hornets zależało na wyniku :D Tym bardziej, że im zależy na pozbyciu się go z rotacji, czyli wymianie. No nic a nic nie wierze państwu Hayward, bo to nie ma żadnego sensu w przypadku organizacji. Można im sporo zarzucić, ale nie to, że pracują tam kompletni idioci i to na każdym szczeblu organizacji.