#329 Bostoński Tygodnik

Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych które Adaś (nie)skomentuje. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.

[Adrian] Pierwszy raz w tych PO przegraliśmy dwa razy z rzędu. Jest to o tyle kosztowne, że przegraliśmy w wielkim Finale i teraz GSW jest o jedno zwycięstwo od zdobycia mistrzostwa. Wprawdzie kolejny mecz jest w Bostonie, ale… stoimy pod ścianą. Podobnie pod ściana staliśmy w pojedynku z Bucks – wtedy udało się wygrzebać z dramatycznej sytuacji. Miejmy nadzieję, że nie GSW nie będzie świętować kolejnego mistrzostwa w Ogródku. Mam nadzieje, że pisząc w poprzednim Tygodniku, że czuję iż kolejny G7 wisi w powietrzu – miałem rację.

[Timi] Oby tak było, bo oddanie mistrzostwa na własnym parkiecie boli podwójnie. Warriors tryskają pewnością siebie, bo byli w tym piątym meczu w trudnej sytuacji, a mimo tego to oni są teraz o krok od mistrzostwa. Niech pociesza nas fakt, że to nie był ostatni pojedynek serii i Celtics będą mogli jeszcze odpowiedzieć. Fakt faktem, że to pierwszy raz, gdy przegraliśmy dwa spotkania z rzędu. Dawno też nie wygraliśmy dwóch meczów z rzędu, a tego będziemy potrzebować, żeby koniec końców cieszyć się z tytułu.

[Adrian] Nie no, nie aż tak dawno – z Miami wygralismy G4 i G5, z Milwaukee wygraliśmy G6 i G7. Umiemy to zrobić, kwestia tylko czy GSW nam na to pozwolą, a może bardziej czy sami sobie na to pozwolimy, bo jak znowu zagramy tak głupio w ataku, to nie będzie co z nas zbierać. Na pewno nadzieja umiera ostatnia – a ja jestem wyjątkowo spokojny, ten sezon i tak skończy się olbrzymim sukcesem, no jak wygramy to nawet absurdalnie olbrzymim sukcesem.

[Timi] Jasna sprawa, ale niedosyt pozostanie – co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Nie po to wbijasz na tak wielką scenę, żeby zadowolić się drugim miejscem. Tym bardziej po 14 latach od ostatniego mistrzostwa i 12 latach od ostatniego naszego występu w finałach. No ale na podsumowania przyjdzie jeszcze czas, na razie sezon wciąż trwa i wciąż jesteśmy jednym z dwóch ledwie zespołów liczących się w tej walce.

[Adrian] Na plus – trzecia kwarta. Kurcze jak nam wtedy się grało, jak wtedy żarło… jednak to nie wystarczyło. Nie wystarczyło te 10 minut, gdzie graliśmy jak natchnieni. Pochwalić też trzeba obronę, bo tutaj było dobrze – nie wybitnie, ale do defensywy mam najmniej zastrzeżeń. Jednak ciężko doszukiwać się plusów, po tak uwalonym meczu.

[Timi] Tym bardziej szkoda, że tej trzeciej kwarty nie udało się wykorzystać, natomiast to też trochę jest tak, że tak się w tej trzeciej kwarcie nagoniliśmy i napracowaliśmy, żeby te kilkanaście punktów straty odrobić, że w czwartej kwarcie nie starczyło już sił. Tym bardziej że to GSW mieli mimo wszystko wiatr w żaglach po trójce Poole’a na koniec kwarty, dzięki której odżyli też kibice.

[Adrian] Ciąży nam ta kontuzja TimeLorda, bo jak on jest na parkiecie to gra wygląda dużo lepiej, ale on nie może grać 48 minut, nie może grac nawet 40. Gra maksymalnie po 30 minut i to jest chyba największy nasz problem w serii z GSW. Zauważ też, że ani razu do tej pory nie udało nam się ich zatrzymać poniżej 100 punktów. Miami zatrzymaliśmy 3 razy, Bucks też zatrzymaliśmy 3 razy – a Warriors nam regularnie wchodzą na przynajmniej 100.

[Timi] Z drugiej strony – przecież były obawy, że Roba już w tym sezonie w ogóle nie zobaczymy, a on tymczasem z całą drużyną walczy w tej chwili o mistrzostwo. Walczy zresztą nie tylko z rywalami, ale też z samą kontuzją, bo w wywiadzie dla Haynesa przyznał, że ostatnie tygodnie to mocny rollercoaster. Shams na kilka godzin przed G6 podał jednak, że Rob może zagrać w tym pojedynku duże minuty, bo jest już ponoć blisko stu procent, a to byłaby dla Celtów fantastyczna wiadomość.

[Adrian] Na minus – Jaylen Brown w 3 kwarcie był na parkiecie plus 11, a w ogólnym rozrachunku minus 19, czyli w pozostałych kwartach był minus 30 – katastrofalny występ, choć Derrick White zagrał jeszcze słabiej. Cała nasza ławka zgromadziła 4 punkty (nie liczę Korneta i Nesmitha w garbage time). 18 strat i 10 nietrafionych rzutów wolnych – już nawet same rzuty wolne zmieniłyby obraz meczu, a te straty… same przekleństwa się cisną. Po prostu zawalony mecz, który można spokojnie było wygrać.

[Timi] Niestety ugryzły nas w tyłek demony, bo to kolejny raz w tych playoffs, gdy sami sobie strzelamy w stopę. Sporo naprawdę niewymuszonych błędów i głupich decyzji, których spokojnie można było uniknąć – bo choć obrona Warriors momentami wykonuje fantastyczną robotę i trzeba im to oddać, to jednak my sami też nie pomagamy.

[Adrian] Uwag kilka – nie wiem czy Stefan zagra jeszcze w tej serii, tak słaby rzutowo mecz, nie wiem czy całe GSW drugi raz bedzie tak ceglić i dlatego tak szkoda tej porażki. Teraz stoimy nad przepaścią, kolejny mecz o życie. Z drugiej strony – chyba Brown drugi raz tak fatalnie nie zagra, bo to był fatalny mecz w jego wykonaniu. Nie działała gra zespołowa, a przeciez doskonale wiemy, że izolacje to są dobre na podwórku a nie w Finale. Sporo do poprawienia przed G5.

[Timi] To była rzeczywiście jakaś totalna anomalia, bo Curry po raz pierwszy w karierze w meczu fazy play-off nie trafił ani jednej trójki. Gdyby ktoś to powiedział przed meczem, to pewnie wszyscy myśleliby że oszalał – a tu się jeszcze okazało, że Warriors ten mecz mimo tego wygrali. Sęk w tym, że gracze zadaniowi Warriors na ten słabszy mecz lidera odpowiedzieli, a nam jednak takich lepszych występów Granta Williamsa czy Paytona Pritcharda mocno w tych finałach brakuje.

[Adrian] No niestety, ale ławka w tej serii to nasz pięta achillesowa. Stevens bedzie musiał mocno popracować latem, żeby dać nam jeszcze większą szanse na kolejny Finał i zwycięstwa w Finale. Trzech rezerwowych to zdecydowanie za mało, rotacja musi być dłuższa.

[Timi] W teorii tak, ale w praktyce White, Grant i Pritchard w poprzednich seriach jednak dostarczali, a teraz w zasadzie tylko ten pierwszy miał jeden naprawdę dobry mecz i to zaraz na otwarcie. Tak Williams, jak i Pritchard mocno zawodzą, a przecież wcześniej pokazali, że potrafią. Oby się jeszcze przebudzili w tej serii, bo czasu coraz mniej.

[Adrian] No i koniec, nie wywróżyłem G7 – seria zakończyła się na G6. Szkoda… ale, pomimo wszystko to był niesamowity sezon. Ten sezon był jak ostatni mecz – rollercoaster. Z nieba do piekła i z powrotem. Przegraliśmy, wracamy na tarczy, trudno taki jest sport. Miejsce w którym się znaleźliśmy to i tak duży sukces tej młodej drużyny.

[Timi] Po raz pierwszy od dawien dawna przegraliśmy tym samym trzy spotkania z rzędu! Po takiej fazie play-off, jaką mieliśmy dotychczas mało kto mógł przypuszczać, że w taki sposób skończy się nasz sezon. Tym bardziej że wygrywając trzeci mecz tej serii byliśmy już w połowie drogi… Sukces jest ogromny, ale też przynajmniej we mnie niedosyt pozostanie bardzo duży, bo bardzo długo czekaliśmy na ten moment i też po trzech meczach widać było, że Warriors są jak najbardziej do ugryzienia.

[Adrian] Na plus – Jaylen Brown i Al Horford grali naprawdę dobrze – ciężko mieć jakieś pretensje o te cyferki, które wykręcili – poza stratami oczywiście, bo 5 strat Browna i 3 Horforda to jednak o kilka za dużo. TimeLord zrobił swoje, a Smart zaliczył przeciętny mecz. Na plus na pewno tez atomowy początek i kilka pogoni za wynikiem. Te runy wlewały masę optymizmu w to co się działo na parkiecie, szkoda, ze żaden nie zakończył się powodzeniem.

[Timi] Niestety szczególnie w tym ostatnim spotkaniu finałowej serii wyszła różnica doświadczeń. Warriors poczuli krew, złapali rywala za gardło i już nie wypuścili. Kilka razy Celtics próbowali jeszcze kąsać i rzeczywiście zdawało się, że będą w stanie odrobić straty, ale Wojownicy pokazali nam wszystkim, ile znaczy właśnie doświadczenie. Wielkie brawa dla Browna, Horforda czy Roba za ten mecz, ale też dla nich i dla całej drużyny za cały sezon. Nie wszyscy w tych finałach stanęli na wysokości zadania – to prawda. Lecz bez ich pomocy w poprzednich rundach, w poprzednich miesiącach tych finałów w ogóle by nie było.

[Adrian] Na minus – no jak z 12-2 robi się 22-37 to ciężko o dobry wynik. Tym bardziej, że to nie był jedyny taki serial GSW w tym meczu, bo były i bardziej bolesne. Tatum zagrał bardzo słabo, ale on cała serię z GSW nie może zaliczyć do udanych. Ławka to obraz nędzy i rozpaczy – patrzysz na 6, 7 i 8 zawodnika drużyny i widzisz: minus 26, minus 20 i minus 18. To nie miało prawa się udać. No i straty, straty, straty – większość z nich niewymuszona.

[Timi] Warriors mieli w tym meczu najdłuższy zryw niemal w całej historii meczów finałów amerykańskiego sportu. Komuś udało się dokopać, że w 1906 roku w jakichś rozgrywkach koszykarskich jakiś zespół też zdobył 21 oczek bez odpowiedzi rywala, no i teraz GSW w tej pierwszej kwarcie szóstego meczu ten rekord wyrównali. Bolały błędy własne, bolło oglądanie Tatuma, na którego spadła po tym meczu spora krytyka, co jest zrozumiałe, jako że jest liderem Celtów, ale też pamiętajmy przy tym, że ogólnie rzecz biorąc to były znakomite jego playoffs. I nawet taki występ w pierwszych w jego życiu finałach tego nie zmieni.

[Adrian] Uwag kilka – serie to sobie podsumujemy później, bo teraz mamy przeciez bardzo dużo czasu, żeby pogadać o całym sezonie – do września zdążymy, a potem zaczną się mecze przed sezonowe. Drugie miejsce to zawsze porażka, tylko kto w styczniu marzył o Finale? Na razie jest zawód, bo w końcu bylismy w Finale i prowadziliśmy 2-1, przegraliśmy 2-4 i chyba to boli najbardziej. To jednak nie jest ostatnie słowo tej młodej drużyny. Teraz zasłużony odpoczynek i wrócą do pracy jeszcze cięższej, żeby w przyszłym roku udowodnić, że najlepsza drużyna na Wschodzie jest w  Bostonie i to ona bedzie sie biła o Mistrzostwo NBA.

[Timi] Też tak uważam, choć mam w pamięci to, że na sam powrót do finałów czekaliśmy 12 lat. Oczywiście, drużyna z 2010 roku to była ekipa weteranów, a tutaj mamy do czynienia z młodą ekipą, która na dodatek po raz pierwszy zasmakowała gry na takiej scenie i na pewno użyje tego jako paliwa. W ustach pozostał gorzki smak porażki – teraz trzeba to wykorzystać, gdy po raz kolejny będziemy próbowali wdrapać się na sam szczyt. Z drugiej jednak strony, Wschód pozostaje mocny: Bucks, Heat, nawet Nets czy 76ers. Trzeba wykonać krok dalej i przynajmniej pod tym względem te finały i w sumie cała faza play-off w tym roku były dla tego zespołu – którego trzon pozostanie taki sam, a to też jest ważna sprawa – niezwykle istotne, nawet jeśli zakończyły się porażką.

[Adrian] Jest pierwsza wymiana, czyli to na co czekamy. JaMychal Green i chroniony pick z 2027 roku poleciał z Denver do OKC za 30 wybór w tym Drafcie i jakieś przyszłe drugorundowce. OKC znowu zbiera weteranów,żeby ich wymieniać na lepsze picki, bo 30 wybór nic im nie dawał w tym roku, skoro nadal mają 2, 12 i 34 wybór.

[Timi] Szału ta wymiana nie robi, choć dla obu stron jak najbardziej ma sens. Czekamy na więcej!

[Adrian] Jest i druga wymiana – Christian Wood wylądował w Dallas, a w przeciwnym kierunku powędrowały 4 kontrakty oraz 26 wybór w tym Drafcie. Dallas nie pozbyli się nikogo wartościowego – no może Boban i jego uśmiech to spory cios dla szatni. Natomiast Houston zadowoliło się 26 pickiem – bardzo mało. Jak to była najlepsza oferta, to rynek go nie ceni.

[Timi] Mavs pozyskali naprawdę solidnego zawodnika za bezcen. Pod koniec pierwszej rundy możesz trafić fajnych graczy, ale nie masz żadnej gwarancji, że znajdziesz tam kogoś, kto pomoże Luce, a tymczasem Wood to już całkiem pewna marka. Świetny ruch z ich strony, nawet kosztem ulubieńca szatni w osobie Bobana.

[Adrian] Trochę też zastanawia bardzo niska cena za Wooda – on w zeszłym sezonie miał małą akcje, ze zastrajkował i sobie wyszedł z kumplem z treningów. Dallas niewiele ryzykują – mają nadal kilka umów na wymianę. Do zdrowia wróci Hardaway. Pewnie będa szukali nadal skrzydłwoego.

[Timi] Ten incydent, o którym mówisz, to miał miejsce nie na treningu, a w trakcie spotkania. Wood wtedy zastrajkował i po przerwie nie chciał już wyjść na parkiet, a Kevin Porter Jr. normalnie w trakcie meczu opuścił halę, jak gdyby nigdy nic. Na pewno jakaś czerwona lampka mogła się zapalić, ale też z drugiej strony Rockets byli w zeszłym sezonie w specyficznym miejscu i choć takie akcje nie powinny w ogóle mieć miejsca, to jakieś tam sensowne wytłumaczenie jest. Może rzeczywiście wpłynęło to na jego niską cenę, tym bardziej że oprócz tego jednego incydentu to Wood zbierał raczej dobre recenzje.

[Adrian] Jeszcze w tym Tygodniku porozmawiamy o Drafcie, a pierwsza dobra wiadomość jest taka, że Jeremy Sochan został zaproszony do green roomu, czyli bedzie siedział razem z 15 najbardziej prawdopodobnymi nazwiskami do wyboru w 1 rundzie.

[Timi] Takie zaproszenie nie zawsze musi coś oznaczać, o czym z bólem przekonało się już w historii draftu kilku graczy (w tym Maciej Lampe), ale w przypadku Sochana niemal pewne jest, że to będzie wybór w top14 draftu, a może nawet w pierwszej dziesiątce. Fantastyczna historia i aż szkoda, że Celtics w tym roku nie wybierają, bo Sochan to idealnie skrojony pick pod myślenie Stevensa, a wcześniej Danny’ego. Tak czy siak – miło będzie znów ekscytować się Polakiem w NBA, zawsze to dobre dla rozwoju koszykówki w tym kraju.

[Adrian] Stein donosi,że Suns sporo rozmawiają o potencjalnej wymianie Aytona, który w Phoenix nie może liczyć na maksymalny kontrakt, natomiast Atlanta jest gotowa tyle wyłożyć. Chętnych jest więcej i chyba DeAndre odleci z Arizony, w poszukiwaniu dużych zarobków.

[Timi] W sumie nie ma się co dziwić, skoro Suns nie tracili wcale tak dużo z McGee czy Biyombo. To trudny czas w NBA dla tradycyjnych środkowych w typie Aytona, choć jak widać cały czas są chętni, by i takim zawodnikom płacić ogromne pieniądze.