Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych które Adaś (nie)skomentuje. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.
[Adrian] Koniec czekania na FINAŁ. Po 12 latach, po 12 długich sezonach oczekiwania, po kilku szansach gdzie przegrywaliśmy ECF – wreszcie jesteśmy w The Finals! Niesamowita sprawa, szczególnie po takim sezonie jak ten. Sezonie, w którym 4 miesiące temu zajmowaliśmy 11 miejsce na Wschodzie i rozważaliśmy tankowanie po dobry pick.
[Timi] Fantastyczna historia, niesamowita przemiana i wielki powrót do finałów. Po drodze cztery razy przegraliśmy w finałach konferencji, od końcówki ery Big Three, przez drużyny z IT na czele, aż po Tatuma i Browna, ale teraz wreszcie się udało. Długa to była droga, ale jesteśmy z powrotem w domu. To już 22 finał w historii bostońskiego klubu, lecz w tym momencie liczy się tylko jedna już liczba. 18!
[Adrian] Nie mam ciśnienia na 18 baner w tym sezonie – jak będzie, to oczywiście będę mega szczęśliwy, ale jak się nie uda, to po prostu jeszcze nie nadszedł nasz czas. Trzon naszej drużyny jest tak młody, że nie można nakładać na nich zbyt dużej presji – oni sami na siebie nakładają wystarczającą. Curry pierwsze mistrzostwo zdobył w wieku 26 lat, James w wieku 27 lat, a Tatum ma dopiero 19 ;) – no ma 24, więc sporo czasu przed sobą. Spokojnie do celu – zagrajmy swoje i będzie dobrze.
[Timi] Trochę tak, ale z drugiej strony na własnej skórze przekonaliśmy się, że finał nigdy nie jest ci dany. Czekaliśmy naprawdę długo na sam powrót do finałów, zawsze czegoś brakowało, a rywale przecież nie śpią. Skoro jesteśmy już tak daleko, to warto zrobić wszystko, by wykonać jeszcze jeden krok – byle się potem nie żałowało. Oczywiście już sam awans należy traktować w kategoriach wielkiego sukcesu i tego, co Celtics w tej fazie play-off zrobili nikt im nie odbierze, ale…
[Adrian] Wszystko to muszą zrobić lekarze i trenerzy, zawodnicy muszą zrobić tyle ile się da, a my nie możemy na nich nakładać dodatkowej presji. Na czas Finałów zawodnicy powinni odciąć się od mediów społecznościowych – tak będzie dla nich lepiej. Czytanie tego, że muszą to lub tamto, że to ich obowiązek, że legenda klubu… Oni mają wystarczająco na barkach, gdy wchodzą do TD Garden i widzą te 17 banerów. Spokojnie – czeka nas jakieś 10 sezonów walki o baner, bo właśnie teraz otworzyło się nasze okienko. Po prostu grajmy swoje.
[Timi] Swoją drogą, w zalewie zdjęć i wideo po siódmym meczu finałów konferencji nie dało się nie zauważyć, że u jednego zawodnika we wszystkich mediach społecznościowych panuje całkowita cisza. Al Horford swój ostatni post dodał po ostatnim meczu Celtów w sezonie regularnym – od tego czasu zupełnie się odciął.
[Adrian] Bo to profesor, wszyscy powinni – na ten okres – dać sobie spokój z jakąkolwiek inna formą aktywności niż trening i mecz. Mają rodziny, przyjaciół, większość dzieci i żony – media społecznościowe spokojnie mogą poczekać. Nie są influencerami, żeby podbijać zasięgi. Od 19 czerwca mogą non stop siedzieć na fejsiku i insta.
[Timi] Prawda jest też taka, że Horford to jednak troszeczkę inne pokolenie – przecież od takiego Tatuma jest starszy aż o 12 lat, więc to jest tak naprawdę przepaść. W związku z tym trudno liczyć, że te młodsze gwiazdy też zrobią sobie taki detoks, choć skoro LeBron tak swego czasu robił, to ci młodzi też mogą iść jego przykładem.
[Adrian] Floryda zdobyta – G7 wygrany, kolejny G7 wygrany przez Boston. Bo to był 9 mecz wyjazdowy, gdzie na obcym terenie rozgrywaliśmy G7 i 5 zwycięstwo. Celtics są jedyną drużyną w lidze, która nie tylko ma więcej niż 2 takie zwycięstwa, ale też i jedyna która ma dodatni bilans tych spotkań. No cóż – ewentualne G7 z GSW też będziemy grali na wyjeździe…
[Timi] Floryda zdobyta nawet potrójnie, bo oprócz otwarcia serii, to wygraliśmy wszystkie trzy kolejne mecze w Miami. Co więcej, w tegorocznej fazie play-off na wyjazdach mamy bilans 7-2! A chociaż jeden mecz w San Francisco trzeba będzie wygrać, żeby mistrzostwo zdobyć.
[Adrian] Na plus – Tatum 26/10/6, Brown 24/6/6 i Smart 24/9/5 – to drugie w historii NBA trio, które w G7 zrobiło cyferki na poziomie 20/5/5. Wcześniej w 1970 roku, zrobili to Lakersi z Chamberlainem, Baylorem i Garrettem w składzie. Niesamowite trio, a przecież wiemy, że tych zawodników gotowych kręcić takie cyferki jest wiecej, bo Horford, bo White, bo Grant – dyspozycja dnia i jest olbrzymia szansa, że ktoś do naszych All Starów doskoczy z formą. Nasza ławka dołożyła 19 punktów, gdy ławka Miami o 5 mniej, a przecież Heat mieli nas zjeść głębią składu. Wracając jeszcze do Tatuma i Browna – ten pierwszy jest 4-1, a ten drugi 5-1 jeśli patrzymy na G7.
[Timi] To był ostateczny test dla naszego trzonu i raz jeszcze udowodnili, że po prostu nie pękają. Kto by pomyślał, że ta trójka zrobi 74 z 100 punktów w siódmym meczu finałów konferencji, gdy na samym początku sezonu Smart krytykował Browna i Tatuma po tym sławnym już meczu przeciwko Chicago Bulls. Tych trzech sporo razem przeszło i fantastycznym uczuciem jest patrzeć, jak rozbijają wreszcie ten mur i cieszą się z awansu do finałów. Tym bardziej że wszyscy trzej to „nasi”, a w finale spotkają taką jedną drużynę, co podobnie była zbudowana i w pewnym sensie przetarła szlak.
[Adrian] Ja to bym się chciał zapytać, czy nadal obowiązuje narracja, że Brown z Tatumem nie mogą grać razem? Czy nadal pojawiają się tezy, że Brown zostanie wymieniony, bo nie będzie chciał grać w Bostonie i podpisać nowy kontrakt? Jak to życie cudownie zweryfikowało tysiące tweetów i ploteczek. Do tej trójki należy dodać obu Williamsów, bo to też nasi i mają coraz większą rolę w drużynie. Ja już nie mogę się doczekać kolejnego sezonu Pritcharda, a także przełomowego roku Nesmitha – a przecież jeszcze nie skończyliśmy tegorocznych zmagań.
[Timi] Wiesz kto ma w składzie najwięcej „swoich” zawodników, czyli takich co samemu sobie wybrał w drafcie? Odpowiedź to Golden State Warriors, którzy mają ośmiu takich graczy. Ale już na drugim miejscu są z siódemką takich zawodników są Boston Celtics! Dlatego to spotkanie w finale jest tym bardziej wyjątkowe.
[Adrian] Widziałem to zestawienie 15 zawodników – tylko nie podoba mi się, że nie zaliczają nam Theisa. Przecież on nie został wybrany w Drafcie, ale pierwszy kontrakt w NBA dostał u nas. Jak dla mnie w tym aspekcie jest remis.
[Timi] No tak, ale wtedy u nas tak w zasadzie trzeba by doliczyć jeszcze Matty’ego Ryana i Sama Hausera. Nie ma się co czepiać jakichś technikaliów, wiemy jak jest – obie drużyny oparte są o wychowanków i zbudowane w bardzo podobny sposób.
[Adrian] Na minus – a kogo to dziś obchodzi :D
[Timi] Na minus? Miami Heat na minus!
[Adrian] Uwag kilka – Al Horford po 141 meczach w PO wreszcie dostał się do Finałów NBA. Nie ma w lidze drugiego takiego zawodnika, który bardziej by na to zasługiwał. Tym bardziej, że w ostatnim czasie spotkała go bardzo smutna rzecz, przed G6 zmarł jego dziadek, z którym był mocno związany. Skuteczność mu w G6 i G7 siadła potwornie, ale na deskach i na parkiecie dawał z siebie wszystko jak zawsze. Niech sobie zagwarantuje te 26,5 mln dolarów na przyszły sezon.
[Timi] Widać było po końcowej syrenie, że nie było bardziej szczęśliwego Celta. Długo musiał na ten moment czekać Horford, a też on nieraz mówił, że przed rokiem, gdy playoffs mógł sobie oglądać tylko z miską chipsów pod ręką, to często zastanawiał się, czy wróci jeszcze kiedykolwiek na tę dużą scenę. Teraz nie tylko się udało – wreszcie będzie w finale i to jako jedna z pierwszoplanowych postaci.
[Adrian] To jeszcze taka ciekawostka statystyczna – jeśli Celtics w PO, prowadzą w pierwszej kwarcie przynajmniej 15 punktami, to są w takich meczach od 1955 roku 22-0. Całkiem zacne cyferki, no i miejmy nadzieję, ze takie atomowe pierwsze kwarty będą nadal nam się przytrafiać w tym sezonie. Jest jeszcze kilka spotkań do wygrania – dokładnie 4.
[Timi] Atomowe pierwsze kwarty to jedno, ale ja bym chyba bardziej wolał lepsze czwarty kwarty. Bo choć przeciwko Nets udawało nam się w tych kluczowych minutach zachowywać zimną krew, to tak przeciwko Bucks, jak i Heat kilka razy traciliśmy głowę. A taki wyjadacz, jak Warriors, takich okazji przepuszczać nie będzie.
[Adrian] Lepsze czwarte kwarty pewnie przyjdą z doświadczeniem. Nasi aktualni rywale, w tych PO 4 kwarty graja kosmicznie lepiej od nas, ale patrząc już na całe mecze, to Boston w PO robi lepszy defensywny rating, który pozwala na lepszy stosunek ofensywny do defensywy. Poza tym, jak wystartujesz atomowo – to nawet jak przydarzy ci się kilka minut bez punktu (a to nam się często przytrafia przecież), to masz cały czas margines błędu. Napisze to ponownie – grajmy swoje, zobaczymy co nam przyniesie przeznaczenie.
[Timi] To prawda, nam się lepiej gra po atomowych startach, choć kilka razy w tych playoffs i duże straty odrabialiśmy, i spore przewagi traciliśmy. No a w pojedynku z Warriors to żadna przewaga może nie być bezpieczna, bo tam dwie, trzy akcje i nagle w kilkadziesiąt sekund tracisz kilkanaście punktów.
[Adrian] Skoro rozmawiamy też o pieniądzach. To całe nasze zejście poniżej progu Luxury, może okazać się guzik warte, gdy… Celtics wygrają finały. Wtedy trzeba bedzie wypłacić bonusy – na pewno taki bonus ma w kontrakcie Jaylen Brown i wchodzimy w Luxury Tax. Wątpię, żeby Wyc był takim obrotem sprawy załamany, ale z automatu staniemy się drużyną płacąca co roku Luxury, bo od tego przy sukcesach się nie ucieknie. Stevens też będzie miał trudniejsze zadanie przy budowaniu składu w kolejnych latach – ale życzę mu takich problemów.
[Timi] No dokładnie, to są problemy, które z radością będziemy starać się rozwiązać. Słychać zresztą już, że Celtics nawet niezależnie od wyniku finału chcą w pełni zagwarantować ostatni rok w umowie Horforda. I dobrze, bo mu się to jak najbardziej należy, patrząc na to, co do tej pory robił w fazie play-off. Budowanie zespołu przez podatek będzie może lekko utrudnione, ale ewentualne zdobycie mistrzostwa też trochę drzwi nam otworzy.
[Adrian] Kiedyś w Tygodniku napisałem, że Horfrod w zamyśle Stevensa, ma być dla Bostonu tym, kim dla Phoenix został CP3. Poniekąd się pomyliłem, bo Chris Paul nie doprowadził swoim doświadczeniem Słońc do The Finals. Mnie nie dziwi, że Boston nawet nie myśli o spuszczaniu Horfroda – on cały czas potrafi nadążyć za przeciwnikiem na parkiecie, a jego wkład w te PO jest nie do przecenienia. Swoją drogą – ciekawe co czują w Sixers, patrząc jak duet Udoka-Horford rządzi w PO, a oni jak zawsze ryby. Ha – Nik Stauskas w tym samym czasie, też był z nimi w Phili :D
[Timi] Horford stwierdził nawet, że jak rok temu dostał telefon od Stevensa, że wraca do Bostonu, to jechał akurat samochodem z całą rodzinką, ale nie przeszkodziło to w szaleńczej radości. Big Al wiedział, że wraca do miejsca, gdzie znów będzie miał duże znaczenie. I w sumie fajnie, bo z tych wszystkich gwiazd, jakie ściągnęliśmy do Bostonu w ostatnich latach, to właśnie Horford w 2018 roku pokazał, że można na niego liczyć. Hayward, Irving czy Kemba – no niekoniecznie. A co do Udoki, to on nie ukrywał, że długo czekał na swoją szansę na ławce trenerskiej i wiele razy był już finalistą w różnych klubach, ale ostatecznie wszystko przechodziło mu koło nosa. No ale dziś nikt nie żałuje – chyba że inne kluby właśnie.
[Adrian] No to szykujmy się na serie z GSW. Na początek coś optymistycznego – Boston jest jedyną drużyną w lidze, która ma dodatni bilans w meczach z GSW, od kiedy ich trenerem został Steve Kerr. Wiemy, że dobrze się z nimi nam gra, ale Finały to zupełnie inna koszykówka. Ta ekipa w Finałach była 5 razy, z czego 3 razy zostali Mistrzami NBA. Curry, Thompson, Green – dla nich to chleb powszedni. Tylko jak nie my to kto? Odesłaliśmy na ryby Duranta i Irvinga, odesłaliśmy też Giannisa i Jrue, poleciał też Butler i Adebayo – nasza droga do Finałów to nie spacerek, a napierdalanka w każdym przedsionku piekła. Idziemy po kolejne G7?
[Timi] Napierdalanka to dobre określenie, bo z jednej strony fajnie pokazuje to, jak z każdą kolejną rundą rósł poziom trudności, a my wygrywaliśmy mimo wszystko, ale z drugiej strony po tej napierdalance docieramy do finałów mocno poobijani i wymęczeni.
[Adrian] Taki jest Wschód – GSW na Zachodzie to miało spacerek, bo taki teraz jest Zachód. Poobijani i wymęczeni, ale też zaprawieni w boju i zmotywowani. Zobaczymy jak GSW bedzie wyglądać w G1, bo jednak mieli sporo czasu żeby stracić rytm meczowy. Ciekawe czy będa też patrzeć na nasze dzieciaki z góry, bo przeciez to wielokrotni mistrzowie i pomimo tego, że Kerr będzie nad tym mocno pracował, to jednak w G1 mogą nas zlekceważyć.
[Timi] Nam znów pierwsze mecze w każdej rundzie nie wychodziły jakoś specjalnie – z Nets wygrana jednym punktem po rzucie równo z końcową syreną, a z Bucks i Heat porażki na otwarcie. Nasi na pewno są zaprawieni w boju, ale jednak finały mogą nieco przycisnąć swoim ciężarem gatunkowym. W każdej serii jak do tej pory wygrywaliśmy za to mecz numer dwa – i ja nie będę miał nic przeciwko temu, żeby i tym razem było podobnie.
[Adrian] No widzisz, a tym razem nam G1 wyszedł. A w sumie to wyszła nam 4 kwarta tego G1, gdzie zdemolowaliśmy Wojowników. Choć nie zapowiadało się, że wygramy, bo wprawdzie mieliśmy przewagę po pierwszej połowie, ale 3 kwartę zagraliśmy fatalnie. Jednak liczy się to jak kończysz, a nie jak zaczynasz. A Horford z Brownem i z Whitem skończyli ten mecz jak profesorowie.
[Timi] Zadanie wykonane już po pierwszym meczu, ale po tej czwartej kwarcie przyszła ochota na więcej! Mówiąc szczerze, to bardzo się tych czwartych kwart obawiałem, a tymczasem Celtics już na otwarcie serii rozprawili się z kilkoma mitami. Także z tym, że nie poradzą sobie z ciężarem gatunkowym tych finałów. Można być pod ogromnym wrażeniem – Warriors do tej pory chyba nie wiedzą, co ich trafiło, bo Draymond Green po meczu mówił, że przecież nic się nie stało, że przecież do trzeciej kwarty dominowali, podczas gdy to Celtics schodzili na przerwę z prowadzeniem.
[Adrian] Draymond mówi różne rzeczy i chyba robi dobrą minę do złej gry, bo miny Kerra czy Curry’ego na ławce w ostatnich sekundach 4 kwarty mówiły wszystko. Oni nadal są w szoku, co się w tej 4 kwarcie odbostonowało. Nie byli na to przygotowani, a 3 kwarta ich rozprężyła.
[Timi] Trudno było się w sumie nie rozprężyć: w trzeciej kwarcie posyłasz przeciwnika na deski i prowadzisz 12 punktami w hali, w której jeszcze w tej fazie play-off nie przegrałeś. Ale tutaj do głosu powinno dojść doświadczenie, którego Warriors mają pod dostatkiem, a tymczasem okazało się, że Celtics też swoje przeżyli i to oni w czwartej kwarcie zagrali jak zespół, który z niejednego pieca jadł chleb.
[Adrian] Na plus – pisałem wcześniej o tym, że nie jestesmy ograniczeni do tria Tatum/Brown/Smart gdy chodzi o mecze na 20+ punktów, że mamy innych zawodników. No i masz – Brown/Horford/White, wszyscy zagrali na 71 punktów, z czego 43 w 2 połowie i 27 w samej 4 kwarcie. Tak się gra!!! 4 kwarta to w ogóle poezja, bo przycisnęliśmy GSW tak w obronie, że ledwo powietrze łapali. Horford chyba definitywnie zakończył dyskusję na temat – gwarantować mu te 26 mln na przyszły sezon, czy nie.
[Timi] Tak jak Warriors odcięli nam powietrze w trzeciej kwarcie świetną grą w ataku, tak my zrobiliśmy im dokładnie to samo w czwartej kwarcie świetną grą w obronie. Początek ostatniej kwarty zagraliśmy na fantastycznej intensywności i to pozwoliło nam do tego meczu wrócić, a potem to już poszło z górki. Trójka za trójką, łącznie bodaj dziewięć trójek tylko w czwartej kwarcie i trudno wybrać, kogo chwalić najmocniej: Browna, Horforda czy może White’a.
[Adrian] Nie ma już osób, które sceptycznie podchodziły do wymiany White’a. Gwiazdą ligi nie jest i nie będzie, ale przecież oddaliśmy 25 pick za niego – za czym tu płakać. To identyczna sytuacja, jak rok temu z Kembą posłaliśmy pick nr 16 za Horforda, a finalnie Houston wybrało z nim Senguna. Kilku strasznie płakało, bo taki młody i taki fajny ten Sengun. No to teraz chciałbym poznać ich opinię – nadal płaczecie? Tu już nie ma co wybierać młodych i być może zdolnych – teraz czas szukać realnych wzmocnień, na tu i teraz. To samo bedzie z pickiem na 2023 rok, wymienimy go w lipcu, z jakimś wyjątkiem na kolejnego zawodnika gotowego pomóc tej drużynie.
[Timi] A jeszcze odnośnie White’a, to on robi drugiego VanVleeta, który w 2019 roku też po narodzinach dziecka zaczął grać fantastyczną koszykówkę. To kolejny przykład, że to, co dzieje się w życiu prywatnym może czasami przygnieść i podciąć skrzydła, a kiedy indziej dać niesamowitego kopa. No a VanVleet w 2019 roku został nie tylko ojcem – on wtedy został też mistrzem NBA.
[Adrian] Na minus – no skuteczność Tatuma, była fatalna, ale na szczęście nie ceglił do bólu, choć 17 prób to i tak za dużo w tej sytuacji. Skoncentrował się na ściąganiu podwojenia i asystach. Grant Williams znowu cichutki mecz – znaczy się, ze zaraz, już za chwilkę może odpalić i zagrać na wielkie wow – przynajmniej tak to sobie tłumaczmy.
[Timi] Siedem asyst Tatuma do przerwy, sześć kolejnych po zmianie stron, a do tego łącznie dziewięć asyst na rzuty za trzy punkty dla kolegów. Przed serią nie powiedziałbym, że wygramy mecz, w którym Tatum zrobi 3-17 z gry, natomiast Celtics lubią nas zaskakiwać. Liderowi nie szło pod tym względem, to inni przejęli inicjatywę, a lider nie miał nic przeciwko, żeby wystawiać im akcje na tacy.
[Adrian] Uwag kilka – pierwszy raz w historii Finałów, gdy drużyna wróciła w 4 kwarcie z dwucyfrowego deficytu i wygrała mecz dwucyfrową przewagą. GSW obudziło się w nowej rzeczywistości, bo to była pierwsza porażka w tych PO w ich własnej hali. Horford zaraz po meczu miał urodziny, dosłownie kilka godzin później, przeskoczyły mu cyferki – teraz ma 36 lat, no nic a nic po nim tego wieku nie widać. Brown w 4 kwartach trafia w PO na 62% ogółem z gry, oraz na 65% za 3 punkty – jak to nie jest closer, to nie wiem kto nim może być.
[Timi] To również piąte z rzędu zwycięstwo Celtów z Warriors na wyjeździe. Ekscytacja po tym meczu jest ogromna, co zrozumiałe, ale trzeba pozostać skupionym. Rywal na pewno wróci z kontrami na kolejny mecz, choć z drugiej strony – Curry zdobył 34 punkty, Tatum spudłował 14 rzutów, a to i tak Bostończycy byli górą.
[Adrian] W niedziele czeka nas mecz numer 2, a co warto podkreślić, w tych PO G2 jeszcze nie przegraliśmy. Zawsze graliśmy w nim lepiej, niż w G1 – bo sporo ulepszeń gry wprowadzał Udoka. Czy tak samo bedzie z GSW? Aż nie chce się wierzyć, że Warriors przegrają u siebie aż dwa mecze z rzędu. Tym bardziej czekam, no i zobaczymy czy Tatum drugi raz zaprezentuje tak zwichrowany celownik. Czy Grant odpali się zza łuku? Czy Pritchard znowu zgasi Jordana Poola jak peta? No czekam!!!
[Timi] Ja już zapomniałem przez te lata, jak bardzo stresujące są te dni między finałami, kiedy gra w nich twoja ulubiona drużyna. Trudno jest się na czymkolwiek skupić! No a co do samego G2, to wciąż jest rezerwa i Celtics mogą zagrać dużo lepiej, dlatego bądźmy dobrej myśli. Bo przecież na otwarcie wpakowaliśmy się w duże straty w trzeciej kwarcie, więc teraz warto by tego uniknąć. Bardzo jestem ciekaw, jak Kerr odpowie na te nasze niskie ustawienia, które pozwoliły aż tak bardzo zdominować nam czwartą kwartę – i to po obu stronach parkietu. Cieszy też fakt, że w tym meczu już po raz czwarty w tej fazie play-off udało nam się trafić co najmniej 20 trójek. Bo to nie był wcale żaden przypadek!
[Adrian] Najbardziej rozchwytywanym zawodnikiem nadchodzącego offseason jest Zach LaVine. Tyle plotek się pojawia, że czeka go ciekawe lato. Zobaczymy gdzie finalnie wyląduje, bo to fajny zawodnik, tylko z nim nie da się wygrywać w PO moim zdaniem. Kiedyś nawet bym się zastanawiał nad jego kandydaturą w Bostonie, no ale nie za 40 mln, gdy mamy Smarta za 17 w przyszłym roku.
[Timi] Wiesz, na razie LaVine to za bardzo nie miał okazji w ogóle pograć w fazie play-off i się tam pokazać. Swego czasu to samo mówiło się o Bookerze, a potem co wyszło? Nie dziwi więc, że LaVine jest aż tak rozchwytywany, tym bardziej że to też bardzo efektowny gracz, który niejednemu klubowi mógłby sporo kibiców przyciągnąć na halę.
[Adrian] Zapowiada się doskonała drama na Brooklynie. Nie tylko Nike nie chcą dać nowej umowy Irvingowi, ale Nets też są bardzo sceptyczni co do tego. Według ostatnich plotek, do wszystkiego wmieszał się Durant, który miał zasugerować szefostwu Nets, że jak Irving odejdzie, to on też nie bedzie zainteresowany grą na Brooklynie. Nie wiesz gdzie jest popcorn w promocji?
[Timi] Zdaje się, że Nets najlepszą szansę na mistrzostwo w tym składzie mieli już rok temu – teraz to już równia pochyła. Oczywiście to, że szambo się rozlało, w ostatecznym rozrachunku dziwić nie może, a choć to głupie decyzje Irvinga są tutaj najważniejszym czynnikiem, to jednak jest spora satysfakcja, że Celtics w tym roku też się do tego przyczynili.