#324 Bostoński Tygodnik

Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych które Adaś (nie)skomentuje. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.

[Adrian] G3 i porażka, która tak naprawdę nie powinna mieć miejsca. No ale stało się – zaraz porozmawiamy o tym, dlaczego tak się stało – jednak nawet po tej porażce można było mieć nadzieję, że spokojnie jesteśmy w stanie wygrać z nimi na wyjeździe, u nich w hali, przy „dopingu” ich publiczności.

[Timi] Szansa na zwycięstwo była spora i tej szansy naprawdę szkoda, ale potwierdziło się przynajmniej, że Milwaukee to wcale nie jest taka twierdza i da się tam jak najbardziej powalczyć o wygraną.

[Adrian] Na plus – Al Horford i Jaylen Brown – oni grali główne skrzypce w tym przedstawieniu. Al Horford chyba wykrył serum młodości, bo wygląda jakby znowu wchodził w  swój prime. Brown był prawie najlepszą wersją siebie, prawie bo zabrakło jednej trójki więcej i byłoby perfekcyjnie. Derrick White wzniósł ze sobą 14 punktów i na takiego Derricka czekaliśmy.

[Timi] Cieszy przełamanie White’a, choć znów szkoda, że przyszło akurat w przegranym meczu, czyli na niewiele się zdało. Horford od początku tej fazy play-off potwierdza, że w Bostonie jest gdzieś fontanna młodości, a to znakomicie wróży na kolejne mecze, bo Big Al pozostaje jednym z naszych kluczy nie tylko w tej serii.

[Adrian] Na minus – Jayson Tatum był zimny jak głaz, a w dodatku postanowił udowodnić to o kilka razy za dużo – 19 rzutów i tylko 10 punktów. To nie ma prawa wydarzyć się w PO. Nie siedzi? Nie możesz się wstrzelić – to podajesz. Powiedzmy, że 5 rzutów Tatuma, to była już strata posiadania, podając można było z tego spokojnie wyciągnąć 4 punkty. Smart też był zimny jak głaz i też powinien więcej podawać, po 5 cegle, no i Grant zza łuku… Sporo tego się nazbierało, a tak naprawdę wystarczyło tylko raz trafić  z tych wszystkich cegieł.

[Timi] Tatum zagrałby „źle”, a nie „bardzo źle” i pewnie byśmy ten mecz wzięli, a tak niestety cały czas trzeba gonić i cały czas trzeba wygrać choć raz w Milwaukee. Trzeba też przyznać, że Wesley Matthews odwalił kawał dobrej roboty, ale z drugiej strony Tatum nie powinien mieć żadnego problemu, żeby sobie z kimś takim poradzić.

[Adrian] Uwag kilka – sędziowanie to był poziom średnio rozgarniętego debila. Tylko to nas nie usprawiedliwia – bo więcej szkody narobiły nasze cegły, niż pajac z gwizdkiem. Mogliśmy im zwyczajnie nie dać szansy na gwizdki ratujące dupę Bucks. Chellenge przy faulu Granta też był zbędny i chyba zabrakło go na samym końcu meczu. Wszystko to jawi się jako ogromna ilość błędów, gdzie unikniecie TYLKO JEDNEGO dawałoby zwycięstwo. Mistrza w jego własnej hali w PO należy zdominować, jeśli chcesz wygrać – niestety, sami zbyt wiele razy daliśmy ciała w tym meczu, żeby być spokojnym w końcówce.

[Timi] Dokładnie tak, sędziowie na pewno nie pomagali, ale to nie jest żadna wymówka. Zbyt dużo kłód sami sobie pod nogi rzuciliśmy, żeby potem narzekać tylko i wyłącznie na sędziowanie. Grasz lepiej, to nawet złe gwizdki nie zrobią ci krzywdy.

[Adrian] Tak jak pisałem w poprzednim Tygodniku i w tym – wierzyłem cały czas, że jesteśmy w stanie wyrwać jedno zwycięstwo w Wisconsin i kurwa zrobiliśmy to!!! Nie było żadnych wątpliwości, kto jest szeryfem w 4 kwarcie, a Brothers nie dostał nawet pół pretekstu do głupiego gwizdka na koniec. Bohaterów było kilku, ale król parkietu tylko jeden KING BIG AL HORFORD!!

[Timi] To niesamowite, że Al Horford w takim momencie kariery robi najlepszy w życiu wynik punktowy w fazie play-off. Ten mecz zapamiętamy na długo, a w szczególności czwartą kwartę, bo te 12 minut to był po prostu fantastyczny basket w naszym wykonaniu. Zadanie wykonanie – udało się choć raz wygrać w Milwaukee i znów mamy serię.

[Adrian] Na plus – 43 punkty w 4 kwarcie!!! Jak to się oglądało, jak oni wpadli w trans, to nie było co zbierać! Za Horforda daliśmy słaby pick i jeszcze słabszego Kembe – przecież to jak za darmo! Tylko dla tego meczu było warto i się opłacało! Gdy Horford broni Giannisa ten ma zaledwie 30% skuteczności, gdy robią to inni 53%. Tatum wreszcie zagrał naprawdę dobrze. Brown i Smart też zagrali na doskonałym poziomie. Derrick White drugi mecz z dobrym wsparciem punktowym z ławki. Taki Boston jest pretendentem do mistrzowskiego pierścienia. Jednak droga jeszcze daleka.

[Timi] Droga daleka, ale dobrze jest wiedzieć, że stać Celtów na tego typu występy – a w sumie to tylko potwierdzenie tego, co wiemy już od kilku dobrych miesięcy. Znów chwalmy cały zespół z Tatumem i Horfordem na czele, bo choć oni w czwartej kwarcie odegrali najważniejsze roli (razem zdobyli 28 z tych 43 punktów), to jednak trzeba to potraktować jako kolejne w tym sezonie świetne drużynowe zwycięstwo Celtics.

[Adrian] No i pamietajmy, że tacy zawodnicy jak Grant, Payton czy TimeLord – oni nadal są na rookie umowie. Mamy ten wyjściowy trzon, ale mamy też przyszłość w tych młodziakach, choć Lord już swoją rolę odgrywa (nie w tym meczu oczywiście). Wychowaliśmy sobie nie tylko gwiazdy, ale też i ławkę, zadaniowców, czy po prostu ekipę, która uwielbia z sobą grać.

[Timi] No i też Lord już sobie nową umowę wynegocjował, teraz czas na Granta – ale tym wszystkim zajmiemy się po zakończeniu rozgrywek. Na razie niech nikt sobie tym głowy nie zaprząta, szczególnie że za dobrymi wynikami na pewno pójdą chęci bostońskich włodarzy do zapłacenia większych pieniędzy.

[Adrian] Na minus  – TimeLord znowu odpoczywał ze względu na kolano. Daniel Theis tym razem był poza grą –  niewiele mu wychodziło i finalnie zagrał zaledwie 10 minut. Trudno doszukiwać sie minusów po takim meczu.

[Timi] Trochę martwi ta absencja RW3, bo pojawiają się pytania, czy ten powrót nie był za wcześnie, choć z drugiej strony ta przerwa to chyba efekt kolizji z Giannisem w trzecim meczu, czyli trochę jednak pechowa sytuacja. Oby tych kilka dni odpoczynku pozwoliło na szybki i efektywny powrót Roba.

[Adrian] Ten odpoczynek Roba sugeruje, że być może jednak niepotrzebnie wrócił tak szybko. Nie mnie to oceniać, bo przeciez w sztabie jest kilku lekarzy, a i w Bostonie są profesorowie na takie konsultacje.

[Timi] Gdyby nie ta kolizja z Giannisem, to pewnie takich problemów by nie było. Teraz jednak sztab Celtics podchodzi do tej sytuacji bardzo ostrożnie, ale miejmy nadzieję, że niedługo zobaczymy Roba z powrotem w akcji.

[Adrian] Uwag kilka – jest 2-2 i wracamy do Ogródka. Teraz pozostaje już tylko seria „best of 3”, z czego 2 mecze rozegramy we własnej hali o ile… koncentrujmy się na G5, a dopiero potem na ponownej wizycie w Wisconsin. Po meczu zawodnicy w szatni też siedzieli i mówili „best of 3” – świetny ten filmik na Insta z naszej szatni. No i ten wzruszony Horford – bo  był naprawdę wzruszony po tym meczu – jak można go nie kochać?

[Timi] Horford przyznał po tym meczu, że jak przed rokiem oglądał sobie playoffs w TV, to zastanawiał się tylko, czy będzie mu jeszcze dane zagrać na takiej scenie. A potem latem wziął się ostro do roboty i przypomniał, dlaczego jest jednym z lepszych podkoszowych ostatnich 15 lat w całej lidze.

[Adrian] Katastrofa – po prostu katastrofa. Prowadziliśmy w 4 kwarcie, które gramy w PO niesamowicie dobrze, 14 punktami i daliśmy sobie tą wygraną wyrwać. Katastrofa! Postawiliśmy się pod ścianą i czarno to widzę. My w tym meczu bylismy lepsi, przez jakieś 95% czasu trwania tego meczu – katastrofa!

[Timi] Z nieba do piekła – tak to można podsumować. I to całkiem dosłownie, bo przecież nastroje po G4 były świetne, a na dodatek tutaj byliśmy na dobrej drodze do tego, by wygrać pewnie i nie zostawić żadnych wątpliwości. Tymczasem wróciły demony i znów pogrążyły nas błędy własne. Czwartą kwartę uwaliliśmy koncertowo i nie chodzi już nawet o samą końcówkę, w której mistrz pokazał nam miejsce w szeregu.

[Adrian] Na plus – postawa Tatuma, czy Browna na pewno cieszy, a przynajmniej cieszyła podczas meczu, bo teraz to mnie już nic kurwa nie cieszy. White znowu dobry mecz, Theis zapunktował jak stary wyga – powinien grać więcej, bo właśnie z punktami mieliśmy problemy, a on tego dnia potrafił sie odnaleźć pod koszem jak nikt inny.

[Timi] Pozytyw jest taki, że to nam się przydarzyło w piątym meczu tej serii, a nie w siódmym. Są jeszcze możliwości, żeby to odrobić – byleby się nie załamać tą czwartą kwartą i wyrzucić ją z pamięci, by nam już nie podcinała skrzydeł. Do kolejnego meczu trzeba wyjść z czystą głową, a jeśli już o czymś pamiętać, to o tych dobrych momentach.

[Adrian] Na minus – Smart. Nie wiem co mu się stało w głowę w ostatnich minutach, ale przegraliśmy przez jego decyzje. Nie uwierzę, że Udoka  zagrywkę  ATO rozpisał na Smarta i w dodatku miał tę akcję kończyć na kilka sekund przed końcem meczu – przecież obie decyzje byłyby na poziomie debila, a Udoka debilem nie jest. No i ta wyciągnięta ręka Tatuma, który jest w ostatniej akcji na czystej pozycji, gotowy do rzutu za 3 punkty, które dawałyby dogrywkę, a Smart… Po co? Po co? Kurwa po co? Z cała moją miłością do niego – przegrał nam ten mecz. Oczywiście granie wcześniej non stop iso i tracenie przewagi, nie idzie tylko na jego konto.

[Timi] Fakt faktem, że ze Smarta najłatwiej zrobić kozła ofiarnego, ale porażka idzie na konto całego zespołu. Cała ta czwarta kwarta była w wykonaniu Celtów fatalna. Amerykanie mają takie fajne powiedzenie i Celtics byli w tym meczu najlepszym tego przykładem: grali żeby nie przegrać, a nie żeby wygrać. Tak się nie da i Bucks nam pokazali, dlaczego są mistrzami. Mieli też trochę szczęścia, bo ta zbiórka i dobitka Portisa… ehhh. Mocno też wkurzało narzekanie na sędziów, bo Tatum czy Grant w czwartej kwarcie mieli kilka takich sytuacji, że zamiast od razu wracać do obrony, to sobie najpierw pomachali rączkami – a tak naprawdę to był chyba najlepszy występ sędziów w całej tej serii.

[Adrian] Nie chodzi o kozła ofiarnego, bo nadal mamy szanse na wygranie serii – chodzi o wyciąganie wniosków, a bez pokazania konkretnego błędu, nikt wniosków nie wyciągnie. Zresztą jak obejrzysz sobie powtórkę samej końcówki, już po ostatniej syrenie – mina Smarta mówiła wszystko, on wiedział że to spierdolił. A niewiele przeciez brakowało, a zostałby bohaterem po tej zbiórce w końcówce, ale zderzył się z lecącym do tej samej piłki Brownem, wyleciała mu z rak i spadła pod nogi Portisa. No a potem już było tylko bardzo złe decyzje. Uprzedzając trochę fakty – po G6 Smart powiedział, że wreszcie będzie mógł zasnąć, bo końcówka G5 siedziała mu w głowie bardzo mocno – opowiedział też, jak jeden z asystentów tłumaczył mu, że nie może przestać w siebie wierzyć – no i nie przestał.

[Timi] Ale te błędy to popełniał nie tylko Smart – do takiej katastrofy doprowadził cały zespół, więc też trudno jest mi obarczać tylko i wyłącznie Marcusa. Zresztą tak jak piszesz: jemu to wszystko bardzo siedziało w głowie, nie mógł spać po tym, co się wydarzyło, lecz na całe szczęście wiemy już, jak to się potoczyło w G6 – ale o tym zaraz, bo taki urok tygodnika.

[Adrian] Uwag kilka – jestesmy pod ściana, w nocy z piątku na sobotę czeka nas mecz „win or go home”. Niestety na wyjeździe, ale… jeśli miałbym szukać pozytywów, to mecze parzyste wygrywamy, problem jest z meczami nieparzystymi. Zobaczymy, czy to już czas na ryby, czy NBA zafunduje światu G7 pomiędzy mistrzem NBA a pretendentem do tytułu.

[Timi] Liga na pewno sobie by życzyła Game 7 w tej serii, szczególnie że jak do tej pory to bez wątpienia jedna z najciekawszych serii tegorocznej fazy play-off. Ale na jakąś taryfę ulgową u sędziów bym jednak nie liczył. Celtics muszą zagrać swoje i nie liczyć na niczyją pomoc. Jesteśmy pod ścianą, to fakt, ale może właśnie w takich momentach poznaje się odpowiedź na pytanie, czy ta drużyna ma to „coś”, by powalczyć o mistrzostwo.

[Adrian] G6 i mamy to – mamy G7, nadal mamy szansę, nadal jestesmy w grze!! Wygraliśmy wszytskie 4 kwarty, choć ten mecz, to wcale nie był spacerek. Oblałem się zimnym potem, jak w 4 kwarcie prawie straciliśmy całą, kilkunasto punktową przewagę – a był moment, że było +18.  Giannis był tej nocy niesamowity, no ale Jayson był jeszcze lepszy.

[Timi] Słowo klucz: prawie straciliśmy! Też oczywiście drżałem, ale tym razem było w grze Celtów coś takiego, że głowa była jednak spokojniejsza. Przecież w czwartej kwarcie nie popełnili ani jednej straty! Tatum był fantastyczny – nie mam wątpliwości, że to jeden z jego najlepszych meczów w karierze jak dotychczas.

[Adrian] Na plus – to, że drużyna pokazała wielkie, ogromne, potężne jaja. Mecz eliminacyjny, w hali aktualnego mistrza NBA, a oni nie przegrali żadnej kwarty! Tatum jest wielki, a będzie jeszcze większy! Smart i Brown robili za Robinów, którzy dwoili się i troili, żeby jak najlepiej pomagać Batmanowi. Joker z Bucks potrafi zrobić 5 kroków w dwutakcie, ale to było za mało! Horford tylko 2 punkty, ale co on robił w obronie!!

[Timi] I znów choć Tatum zebrał nagłówki, to nie można mówić, że sam pociągnął Celtów. W czwartej kwarcie wyczyniał cuda, ale dostał świetne wsparcie. Wielkie odkupienie Smarta, który już do przerwy zdobył 16 ze swoich 21 oczek. A wracając do Tatuma, to takimi meczami właśnie definiuje się jako superstar. Natomiast dotarło do mnie po tym meczu, że Giannis jest tak naprawdę zaledwie trzy i pół roku starszy od JT.

[Adrian] Na minus – TimeLord dalej odczuwa ból w kolanie i jest to spore zmartwienie dla nas.

[Timi] Najważniejsze, że przedłużyliśmy sobie jeszcze sezon i jest jeszcze szansa, że zobaczymy Roba w akcji. Natomiast sam fakt, że nawet w meczu eliminacyjnym nie wybiegł na parkiet pokazuje, że to kolano nadal doskwiera dość mocno. Celtics chcą być ostrożni i przedkładają jednak zdrowie zawodnika ponad wszystko.

[Adrian] Uwag kilka – terminarz na Finał Wschodu już jest, Miami gotowe i tylko w niedziele o 21.30 trzeba dać z siebie absolutnie wszystko i wygrać w Ogródku. Ten jeden ostatni krok musimy zrobić! Jeśli drużyna nie pękła w G6, to i nie pęknie w G7 – ciśnienie ma Bucks, to oni są mistrzami, to oni są pod presją!

[Timi] Teraz wychodzi też nasza decyzja, by iść po to drugie miejsce w konferencji – bo dzięki temu G7 gramy w Bostonie. Fakt faktem, że dwa mecze w Ogródku w tej serii przegraliśmy i jednocześnie dwa mecze w Milwaukee wyrwaliśmy, ale te siódme spotkania rządzą się swoimi prawami. Grasz o przedłużenie sezonu i mistrzowskich nadziei – no nie ma lepszego do tego miejsca niż Ogródek. Pamięcią możemy wrócić do 2018 roku – z jednej strony udało się wtedy w siódmym meczu pierwszej rundy ograć Bucks, a z drugiej strony w finałach konferencji polegliśmy w siódmym meczu z Cavaliers, natomiast będzie teraz okazja, by poprawić i tak znakomity nasz historyczny bilans w G7.

[Adrian] Druga rywalizacja na Wschodzie też się wyrównała i po powrocie Embiida, Miami wcale już nie jest faworytem, bo na G5  zdrowy nie będzie Lowry, a grając z urazem szału nie robił. W G4 ogarnął się Harden i zobaczymy jak sie to potoczy. W Miami nie tylko Lowry jest problemem, ale tez i Duncan Robinson, który ten sezon gra katastrofalnie i to tak bardzo, że w tej serii on dostał niecałą minutę. G5 to demolka – Harden wrócił do tegorocznej formy, a Sixers dostali 35 punktami.

[Timi] No i szóste spotkanie potwierdziło, że zestaw Embiid-Harden-Doc pod wygrywanie stworzony po prostu nie był. Heat są już w finale konferencji, a nadal mają spore rezerwy, bo Szóstki ograli bez większego wsparcia Lowry’ego, a i jest ten Robinson, który na razie bierze tylko duże pieniądze, ale może jeszcze w tej fazie play-off odpalić.

[Adrian] Po meczu Embiidowi trochę się frustracja ulała. Kilka słów o Hardenie, coś tam miedzy wierszami o Moreyu – w sumie typowy offseason w Sixers. Rivers na konferencji znowu zrobił z siebie głupka – nihil novi. Harden zapowiedział, że zostaje – czyli 47 mln wpadnie, a nas to powinno cieszyć. Morey stwierdził, że Rivers też zostaje. W Phili nadal po staremu – 2 runda i ryby. 

[Timi] Jestem ciekaw, czy Embiid kiedykolwiek wyciągnie wnioski i nauczy się choćby od Giannisa, w jaki sposób powinno się kończyć sezon przedwcześnie. Antetokounmpo przez lata też to przeżywał, ale chyba nigdy nie wrzucił nikogo z drużyny pod autobus, podczas gdy Embiid robi to rokrocznie. No a też trzeba powiedzieć, że za dużo miejsca w jego głowie zajmuje chyba wyścig po MVP.

[Adrian] Na Zachodzie – Dallas które już powoli skreślaliśmy w poprzednim Tygodniku dało nam pstryczka w nos i w nosy zawodników Suns też – bo jest 2-2 i seria zaczyna się od nowa. G5 to jednak demolka i Phoenix brakuje juz tylko jednego zwycięstwa. Dallas brakuje ognia pod koszem i na tym powinni skupić się latem – wtedy gotowi będa wejść na kolejny poziom.

[Timi] A jednak będzie siódmy mecz w tej serii! Brakuje też w ostatnich meczach ognia CP3, który zaraz może po raz piąty w karierze przegrać serię, w której prowadził już 2-0. Oczywiście to Suns jako gospodarz G7 będą faworytami tego pojedynku, szczególnie że jak do tej pory przewaga parkietu miała w tej serii kluczowe znaczenie, natomiast te siódme mecze to często jest tabula rasa i tak naprawdę jedyne, czego Mavs potrzebują do awansu, to prze-wielki mecz Luki, a stać go na to na pewno.

[Adrian] Lukę stać, ale sam tego nie zrobi – muszą mu zadaniowcy dotrzymać kroku. Jeśli Brunson, Bullock, Finley-Smith, Dinviddie czy Kleber będa mieli dobry dzień zza łuku – Dallas może to wygrać. Mają dużo zawodników, którzy są w stanie odpalić za 3 punkty i dorzucić naprawdę sporo oczek – w G6 oni trafili 16 trójek a Suns tylko 6. Jeszcze jeden taki mecz i mamy sensację.

[Timi] Wiadomo, mecze numer siedem mają swoich bohaterów drugiego planu, którzy często odgrywają kluczowe role – w tym miejscu pozdrawiamy Kelly’ego Olynyka – ale Luka gra tak, że ja się naprawdę nie zdziwię, jeśli w zasadzie on sam zaciągnie Mavs do finałów konferencji.

[Adrian] Ta narracja, że Memphis bez Moranta jest tak samo dobre, a może i lepsze padła w G4, gdzie Moranta zabrakło w 4 kwarcie, żeby zamknąć to spotkanie. Bez niego grali swoje i prowadzili, ale w decydującym momencie nie było tego szalonego gościa, co potrafi zawsze wbić sie na kosz. 3-1 dla GSW i G5 to chyba już tylko formalność.

[Timi] Chyba ktoś zebrał te wszystkie głosy po G4 i wysłał do Memphis, bo Grizzlies sprawili w G5 takie lanie Warriors, że aż głowa mała. GSW chyba za bardzo przed tym meczem uwierzyli, że awans mają już w kieszeni. Nadal są faworytami i ta seria powinna mieć swój koniec po szóstym meczu, ale i tak Grizzlies pokazali spory charakter.

[Adrian] Jednak GSW serię zamknęło u siebie i pierwszego uczestnika Finału Zachodu znamy – bez zaskoczenia. Thompson znowu jest tym samym bydlakiem, który może rozstrzelać każdy zespół.

[Timi] Tak, zamknęli serię, ale mimo wszystko nie są to ci sami Warriors, których wcześniej bała się cała liga. Zresztą na ten moment ogólnie trudno jest wskazać takiego żelaznego faworyta do tytułu i to chyba pierwszy raz mamy taką sytuację od dawien dawna, że tak naprawdę każda z drużyn, które pozostają w rywalizacji, ma argumenty na mistrzostwo.

[Adrian] Jokić z MVP a Monty Williams z COTY – w sumie bez zaskoczenia. Niby przewijał sie w rozmowach Embiid, niby Giannis, ale tylko jeden zawodnik zaciągnął połamanych Denver tak daleko. W przypadku trenera, też nie widzę żadnych kontrowersji – się należało, to dostał.

[Timi] Tak jak piszesz – nie ma tutaj żadnych kontrowersji, tak Jokić, jak i Monty, zrobili w tym sezonie świetne wyniki, które należało w ten sposób docenić. Gdyby wygrał ktoś inny, to pewnie też dałoby się to logicznie uargumentować. Embiid mimo wszystko był całkiem blisko, bo też zebrał sporo głosów, ale ostatecznie troszeczkę mu zabrakło. Ciekawe czy Jokic zrobi three-peat, bo trzech nagród MVP z rzędu nie wygrał w NBA nikt od czasu Larry’ego Birda w latach 80.