Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych które Adaś (nie)skomentuje. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo “Dzień Święty należy Święcić”.
[Adrian] No i zaczęło się. Pierwszy mecz w PO i jednak sporo szczęścia. Ponoć szczęście sprzyja lepszym, więc przyjmijmy, że po prostu tak się ułożył mecz, bo mógł się ułożyć zgoła odmiennie. Nie mam jednak wątpliwości, że ten mecz wcale nie jest miarodajny w perspektywie całej serii.
[Timi] Szczęścia też w fazie play-off trzeba, ale też w tym meczu Celtics temu szczęściu mocno jednak pomogli, bo te ostatnie 30 sekund – najpierw świetna obrona, potem ta zwycięska akcja – to był majstersztyk. A przecież w sezonie zasadniczym te końcówki rzadko kiedy wychodziły nam w taki sposób.
[Adrian] Na plus – przede wszystkim ten piękny run w 3 kwarcie. Szkoda, że nie pociągnęliśmy tego dłużej, bo byłoby po meczu. Żarło nam wtedy strasznie i w ataku, no i w obronie. Na plus też obrona w 1 kwarcie, gdzie wymuszaliśmy stratę za stratą – no ale atak wtedy był na poziomie tych z początku sezonu. Indywidualnie nie ma co wyróżniać, bo każdy coś dołożył od siebie – tylko jeden zawodnik będzie w dziale minusów.
[Timi] Sporo fajnych momentów w tym meczu, ale było też kilka złych, o czym zaraz porozmawiamy. Obrona na pewno mogła się bardzo podobać, choć tak Kyrie, jak i KD (on w mniejszym stopniu, ale wciąż) niekiedy nic sobie z tej obrony nie robili i do tego trzeba się przyzwyczaić. Trzecia kwarta była znakomita, szczególnie ta końcówka, gdzie Brown i Tatum zrobili różnicę po obu stronach boiska.W czwartej kwarcie już typowa walka jak to w playoffs bywa i trzeba naszych chwalić za to, jak rozegrali końcówkę. Tatum, Horford, Smart, Brown – ten ostatni po meczu przyznał nawet, że przez te ciosy w okolice nosa to nie mógł momentami normalnie oddychać. Walczymy!
[Adrian] Ten cios był zupełnie przypadkowy, kompletnie bez winy Irvinga. Natomiast inna kwestia jest sytuacja gdzie debil Kyrie pokazuje publiczności swoje paluszki i za to dostał kare w wysokości 50 tys dolarów. Mało, zbyt mało – takie chamstwo należy karać z cała stanowczością. Kibic za takie zachowanie dostałby zakaz wchodzenia do hali do końca sezonu, albo i dłużej. Jeden mecz zawieszenia, byłoby doskonałym przykładem dla takich intelektualistów.
[Timi] Akurat chyba byłbym przeciwny tego typu rozwiązaniom, bo zawieszenie Irvinga za pokazanie środkowego palca to byłoby jednak trochę wypaczenie tej serii. Nie jest to zresztą jakiś wymysł Kyrie’ego, który nagle zaczął pokazywać fucki na lewo i prawo, a po prostu reakcja na to, jak jest w Ogródku traktowany. Grzywna to moim zdaniem wystarczająca kara, a cokolwiek więcej byłoby też obdzieraniem samego widowiska. Bo takie interakcje – nawet jeśli momentami są chamskie – dodają jednak kolorytu i smaku tym pojedynkom.
[Adrian] Nie zgadzam się – wystarczy, że zawodnik rzuci kilka fucków w stronę innego zawodnika, od razu wylatuje z parkietu, jak rzuci w stronę sędziego to wyleci z parkietu i ma zawieszenie jak w banku. Czasami wylatuje za samo spojrzenie w stronę innego zawodnika – skoro takie kary nie są wypaczaniem widowiska, to zawieszenie na jedno spotkanie za tak samo chamskie zachowanie, ale wobec publiki nie jest żadna przesadą. Zawieszenie na jeden lub dwa mecze, przysługuje zawodnikowi nawet nie za bójkę, ale za “wystartowanie” do innego zawodnika. Co to jest za kara dla Irvinga 50 tys dolków – w sumie to nie jest nawet 50 tys, bo oni mu to odjemną z kontraktu, czyli nie zapłaci podatków od tej kwoty, to w plecy bedzie jakieś 20 tys. I tu nie chodzi o moja niechęć do Irvinga – to bez znaczenia jaki to zawodnik – chamstwo i głupota powinny być poza halą.
[Timi] Ale kibic to nie zawodnik ani sędzia i to też trzeba rozróżnić – szczególnie że gracze kibicom sami z siebie na złość nie robią, ale zawsze są do różnego rodzaju zachowań prowokowani. No a liga od lat ma taką politykę, że jak zwyzywasz kibica albo pokażesz mu środkowy palec (albo na przykład skonfrontujesz go po meczu i wyrzucisz mu z ręki telefon, tak jak niedawno to zrobił Nurkić), to dostajesz karę pieniężną.
[Adrian] Na minus – początek 4 kwarty – no koszmar, chyba każdy kibic Bostonu już miał najgorsze przed oczyma. W tym sezonie wiele razy to przeżywaliśmy, ale tym razem uciekliśmy spod topora. Szkoda tez braku skuteczności na początku spotkania, bo tam była szansa wypracowania sobie dobrej przewagi. Grant nie miał dnia, jeśli mówimy o skuteczności. No a Udoka… dobrze, że Tatum złapał oddech w przerwie meczu, bo jedyny raz na ławce rezerwowych siedział przez kilka minut w 1 kwarcie. Ja rozumiem, że gwiazda drużyny i w ogóle, ale w 3 i 4 kwarcie 24 minuty pod rząd, to taki sobie pomysł.
[Timi] Początek czwartej kwarty koszmar, ale już końcówka to piękny sen. Na długo sobie zresztą ten mecz zapamiętamy, a myślę, że po latach jest szansa, że będziemy go wspominać tak, jak wspominamy niektóre mecze z playoffs 2018 (jak na przykład Confetti Game). Co do minut Tatuma, to tutaj akurat sprzyja nam terminarz tych pierwszych meczów, bo to oczywiste, że ani JT, ani np. Horford (41 minut) nie byliby w stanie wytrzymać takiego grania dzień po dnii, no ale te pierwsze trzy spotkania tej serii są na tyle rozłożone w czasie, że Udoka mógł sobie na to pozwolić.
[Adrian] Uwag kilka – zaczęlismy od wygranej i to jest najważniejsze. Sporo elementów jest do poprawy i obrona pomalowanego, to akurat najmniejsze nasze zmartwienie, pomimo absencji TimeLorda – zdobyliśmy w tym elemencie o 24 punkty więcej od Nets. Ciężko też oczekiwać, że Durant dwa razy zagra aż tak słaby mecz. To jeszcze ciekawostka statystyczna – Jayson Tatum bronił 88 posiadań w ostatnim pojedynku z Nets, pozwolił na jedynie 12 punktów z 14 prób rzutowych.
[Timi] Tatum zablokował w tym meczu rzuty z wyskoku tak Irvinga, jak i Duranta, a to coś, co potrafiłoby zrobić niewielu innych zawodników w lidze. Fajnie też oglądało się Bruce’a Browna, który niemiłosiernie się w tym meczu męczył i zupełnie nie mógł sobie poradzić m.in. z Jaylenem, więc zdaje się, że jego słowa sprzed kilku dni rzeczywiście dały Celtom dodatkową motywację, a z Browna zrobiły idealny cel dla zawodników Bostonu.
[Adrian] Bruce Brown pewnie gdyby mógł, to by cofnął czas – tak przy okazji, nie wiem czy wiesz, ale on sie w Bostonie urodził – coś podejrzewam, że w domu ma kilka koszulek celtyckich idoli. Chciał dobrze, ale wyszło jak wyszło. Tak przy okazji – ja to bym go u nas widział po tym sezonie za bi-annual, lub małe TPE, kończy mu się deal z Nets i to fajny zawodnik na niskie pozycje.
[Timi] Co by nie mówić, taki zawodnik na ławce to bardzo przydatna broń, a też on chyba aż tak źle drugi raz już nie zagra, bo jednak nieraz udowadniał w ostatnich tygodniach, że potrafi zajść rywalom za skórę.
[Adrian] G2 i fatalna postawa w ataku do przerwy, lepiej po przerwie, ale nasi obudzili się dopiero w 4 kwarcie, gdzie byli praktycznie nie do zatrzymania. Prowadzimy w serii 2-0 i teraz to Nets jest na musiku, teraz oni maja w głowach fakt, że tylko zwycięstwo pozwoli im pozostać w tej serii – ale mają też w głowach 4 kwartę. Taką 4 kwartę, jakiej nie ogląda się na co dzień, 4 kwartę jaka nawet w PO trafia się sporadycznie – gdzie jeden zespół rozpierdala w mak drugi. Gdzie nikt nie ma wątpliwości kto tutaj jest szeryfem.
[Timi] To była czwarta kwarta marzeń – a jeszcze fantastyczny był w tym meczu Mike Gorman, który swoim komentarzem sprawił, że cały ten comeback Celtów z 17 punktów deficytu zapamiętamy na długo. Ogromne słowa uznania dla całego zespołu, bo znów każdy dołożył swoją cegiełkę: od Jayów, przez Smarta, aż po naszych pięknych i przez nas wychowanych rezerwowych jak Grant czy Pritchard. Pamiętam jak przed sezonem Brad Stevens mówił, że on by chciał, by w Bostonie znów grał zespół, który będzie dało się kochać i za którym będzie stało całe miasto. Ten mecz i ta czwarta kwarta to było właśnie to. Takich Celtów aż chce się kochać!
[Adrian] Jednym z pierwszych artykułów mojego autorstwa na naszej stronie, był art o budowaniu drużyny na spokojnie jak GSW – nie chce mi się szukać liny, bo to było 8 lat temu, a może nawet i prawie 9. GSW było najlepszym wtedy dla mnie przykładem, że cierpliwe budowanie przez Draft przynosi wymierne korzyści. Patrzysz dziś na nasz zespół i masz Smarta, Tatuma, Browna, Granta, Pritcharda, TimeLorda, Nesmitha i znalezionego w Europie przez nas Theisa. 8 najważniejszych zawodników z 10 osobowej rotacji – gdzie uzupełnia to wyciągnięty z niebytu Horford i jedynie White to takie “ciało obce”. No kochasz ich jak własne dzieci, bo to w sumie są bostońskie dzieci, choć pochodzą z różnych zakątków świata.
[Timi] Tak naprawdę, to Horford też jest “wynalazkiem” Ainge’a, więc jedynie White się wyłamuje jako jedyny gracz ściągnięty do Bostonu już przez Stevensa. Nie ma to jednak większego znaczenia, kto kogo wybrał, bo jeśli zbierzemy wszystkich to rzeczywiście okaże się, że wszyscy są “homegrown”, a takiej drużynie kibicować chce się bardziej.
[Adrian] Na plus – o 4 kwarcie już wspomniałem, poezja! Wielki powrót z deficytu 17 punktów, ale on był rozłożony na raty – kilka punktów jeszcze w 2 kwarcie, kolejne kilka w 3 kwarcie i kompletne zniszczenie w 4 kwarcie. Grant trzymał nas w 1 połowie w grze – 13 punktów i bezbłędna skuteczność. Brown i jego 10 punktów w 4 kwarcie, a do tego Pritchard i jego 8 punktów w 4 kwarcie i Tatum z 7 punktami i 4 asystami – matulu, co to było!!! No i ta akcja z ręką Smarta, gdzie z Brownem nie mogli sie na nią napatrzeć :D
[Timi] Nic dodać, nic ująć! To jeszcze kilka liczb. Nets zdobyli tylko 42 punkty w drugiej połowie. KD spudłował wszystkie 10 rzutów z gry po zmianie stron! Tatum ma już łącznie 18 asyst w dwóch meczach tej serii. Nieśmiertelny Horford trafił w tych dwóch spotkaniach więcej rzutów z gry, niż KD. No i najważniejsze: Celtics prowadzą 2-0, a więc obronili Ogródek i są w połowie drogi do drugiej rundy.
[Adrian] Są w połowie drogi, ale droga nadal daleka – ja w takich przypadkach powtarzam, ze teraz to trzeba wygrać 2 mecze z 5, wiec jest margines błędu. Tylko nie ma na co czekać – nie ma co zostawiać sobie kolejnej wygranej na powrót do Ogródka. Zrobić to tu i teraz. Tak samo chyba patrzą na to bukmacherzy, bo widzę, że na G3 za wygraną Bostonu płaca od 1,26 do 1,55 a za wygraną Brooklynu od 2,50 do 3,90. Pozycja underdoga odeszła do historii.
[Timi] Nie mogło być inaczej po dwóch takich spotkaniach, tym bardziej że dawno już ani my, ani bukmacherzy, nie widzieli Duranta tak bezradnego, jak choćby w tej drugiej połowie drugiego meczu. No i nam się w ostatnich tygodniach też fantastycznie grało na wyjazdach. Wiadomo że playoffs to inna bajka, ale mimo wszystko można być dobrej myśli przed wyjazdem naszych na Brooklyn.
[Adrian] Na minus – nie będę się pastwił nad atakiem i skutecznością przez większą cześć meczu – trudno, czasami tak bywa. Derrick White mógłby jednak dojechać na mecz – może na wyjazd, niech sie uda z 2 dni wcześniej.
[Timi] To jest faza play-off i tutaj też bywają po prostu takie mecze. Ważne że nawet jak nie siedzi, to i tak znajduje się sposób na to, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Rzeczywiście czekamy jeszcze na przebudzenie White’a, ale jestem pewien, że on jeszcze nie raz w tej fazie posezonowej da nam wiele radości.
[Adrian] Uwag kilka – chciałbym z tego miejsca przeprosić Pana Trenera Udoke, że w niego wątpiłem. Po takiej 4 kwarcie mogę tylko posypać głowę popiołem!
[Timi] Trzeba przyznać, że na razie po profesorku Udoka rozgrywa tę serię – i to na dodatek w starciu ze swoim byłym mistrzem, jeśli tak można nazwać Steve’a Nasha. Widać też świetnie było w tym drugim meczu, jak nam Udoka w ciągu tego sezonu dojrzał do niektórych decyzji. Na początku rozgrywek nie było szans, by Pritchard czy Grant dostali taki kredyt zaufania w drugiej połowie spotkania, a teraz? Podobać mogą się też odpowiednie reakcje Udoki i to, że udało się znaleźć jemu oraz całemu sztabowi sposób na to, aby dotrzeć do zespołu w przerwie spotkania, z czym w przeszłości bywały przecież ogromne problemy (szczególnie widoczne w trzecich kwartach).
[Adrian] No dojrzał, to zupełnie inny człowiek niż w listopadzie, czy grudniu. Inne decyzje, inne nastawienie – praktycznie bez błędów. Oglądam sobieG3 Memphis – Sota i widzę, jak trener Wilków patrzy się debilowato na run Misków 24-2 i nie bierze czasu. Sami to przeżywaliśmy z Udoką, a teraz gość ogarnia czasy jak stary wyga. Finch to już drugi sezon jest w Minnesocie i odpierdolił taki numer. Zresztą cały ten G3 Soty, to jakby żywcem wyjęty z początków Udoki w Bostonie – uwalone przewagi, końcówka dramat i błędy, błędy, błędy… W piątek Charania podaje wiadomość, że rehabilitacja Roberta Williamsa przebiega błyskawicznie i być może on zagra już nawet w G3, lub G4 – no ja bym wolał jednak żeby nie wrócił za szybko. Sztab jednak ma identyczne zdanie i nie wydaje mi się, żeby ktoś idiotycznie to przyspieszy – zobaczymy na który mecz wróci.
[Timi] Według ostatnich doniesień Rob wygląda jak stary dobry Rob, więc zdaje się, że tam nikt niczego nie będzie przyspieszał. To po prostu Rob doszedł do siebie tak szybko, że ten powrót rzeczywiście może zaraz stać się faktem. Warto też przypomnieć, że ani Udoka, ani nikt inny ze sztabu Celtics nie wykluczał, że to będą około cztery tygodnie przerwy – no a G4 wypada niemal idealnie cztery tygodnie po operacji.
[Adrian] Marcus Smart wreszcie z nagroda dla najlepszego obrońcy w NBA. Po 26 latach, znowu niski zawodnik wygrywa ten ranking. Nagrodę wręczył mu Gary Payton, który przecież był również zawodnikiem Celtics przez jeden sezon. Należała mu sie ta nagroda, zwyczajnie należała – nawet od dawna, ale o tym wiemy my, reszta ligi nadal zahipnotyzowana długością ramion.
[Timi] Trochę ta nagroda za całokształt, trochę też za wyniki i przemianę Celtics, którzy skończyli przecież sezon jako ekipa numer jeden pod względem efektywności defensywnej. Tak czy siak – miło widzieć, że Smart wreszcie został w ten sposób doceniony i trzeba przyznać, że takiego obrotu spraw jeszcze w styczniu chyba nikt się nie spodziewał. A swoją drogą drugie miejsce zajął Mikal Bridges, czyli też niski zawodnik, który w przeciwieństwie choćby do Bama potrafił pogratulować zwycięzcy, a nie płakać w mediach, że to jemu ta nagroda się należała.
[Adrian] Myślę, że spora w tym zasługa, iż Marcus zaprzestał flopowania – bo jednak wstyd komuś dawać nagrodę DPOY, gdy w necie pełno filmików z aktorskimi popisami. Teraz są tylko filmiki z niesamowitymi akcjami defensywnymi, z winning plays i niech tak zostanie.
[Timi] Ostatnie większe flopy to chyba bańka, więc w sumie już dwa pełne sezony bez tego typu niepotrzebnych zagrań, a to się na pewno chwali. Trzeba też jednak przyznać, że Smart mocno skorzystał na narracji medialnej i tym, jak dobrze defensywa Celtów wyglądała jako ogół, bo przecież jeszcze pod koniec marca bukmacherzy nie dawali mu wcale największych szans na zwycięstwo. Dlatego w jakiejś części jest to nagroda za całokształt kariery.
[Adrian] Zawsze zawodnicy w indywidualnych nagrodach zyskują na dobrej postawie zespołu. Pamiętasz jak Atlanta swego czasu miała świetny sezon? Ilu z nich wtedy wjechało do All Star Game – prawie cała pierwsza piątka. W przyszłym sezonie, jak wykręcimy dobry rekord, to ja się nie zdziwię jak Smart zagra w ASG – ale musi być solidny rekord, wtedy ludzie głosują na cyferki.
[Timi] Aż tak daleko to Smart nam chyba nie zawędruje, bo głosowanie do ASG rządzi się swoimi prawami – podobnie jak głosowanie na nagrody, gdzie bardzo dużą rolę odgrywa narracja, a ta po prostu była po stronie Celtów – no i Smarta – w drugiej części sezonu.
[Adrian] Hornets zwolnili trenera – to jedna z najgłupszych decyzji, bo gość z roku na rok robił z zespołem olbrzymie postępy – a przeciez w składzie ma imitację środkowego i wiecznie połamanego Haywarda. Jednak Jordan przyzwyczaił nas, że właścicielem klubu jest delikatnie mówiąc kiepskim. Natomiast Kings szukają trenera i jednym z kandydatów jest Will Hardy – asystent Udoki, który dostał pozwolenie Bostonu na rozmowy. Miejmy nadzieję, ze Vivek zatrudni kogoś innego.
[Timi] Nie życzę Hardy’emu tej roboty, biorąc pod uwagę to, co dzieje się potem z ex-szkoleniowcami Kings. Fajne wyzwanie, ale chyba lepiej już poczekać na emeryturę Popa, bo akurat w San Antonio nikomu nie trzeba go przedstawiać i myślę, że nadal jest poważnym kandydatem, żeby Popovicha rzeczywiście kiedyś zastąpić. A co do Hornets, to rzeczywiście co roku notowali progres, a to że w play-in dwa lata z rzędu im nie poszło, to niekoniecznie wina trenera, a może bardziej faktu, że tak w zeszłym, jak i w tym roku w tych spotkaniach nie zagrał najlepiej opłacany zawodnik drużyny.
[Adrian] Popatrzmy na rywalizację na Wschodzie – Sixers leją Kanadyjczyków mocno, choć wracając do nasze rozmowy w poprzednim Tygodniku o formie Hardena, to on tam jest 4 zawodnikiem zespołu i w dwóch meczach trafił 3 trójki z 13 oddanych rzutów – pukanie w dno od spodu trwa. Miami pewnie wygrało z Atlantą, a Bucks się męczyli w G1 z Chicago i to chyba spore zaskoczenie.
[Timi] Sporo pecha mają Raptors, bo mieli być najtrudniejszym przeciwnikiem dla topowych drużyn Wschodu, ale nie mogą rozwinąć skrzydeł przez problemy zdrowotne. Może się zresztą okazać, że tak naprawdę przez to będą najłatwiejszym rywalem, na jakiego 76ers mogli trafić.
[Adrian] Jednak oni wszyscy zagrali poniżej poziomu z RS, kontuzje to osobna historia, ale to sie zdarza. Brak środkowego nie ułatwia, gdy się gra z Embiidem – bo ciężko za środkowego na PO uznać Achiuwe czy Bouchera. No i tu się zgadzam, że dla Embiida to Toronto jest najłatwiejszym przeciwnikiem ze Wschodu – ma autostradę, tym bardziej, że Rapsy zawalili końcówkę 4 kwarty G3 i po dogrywce są już 0-3. Natomiast Chicago doprowadza do remisu, a Middleton z prawdopodobnie MCL wypada do końca serii, a wróbelki ćwierkają, że nawet jeśli to tylko MCL 1 stopnia – to minimum 17 dni wolnego, czyli 2 runda też bez niego.
[Timi] Na razie Bucks nie mają co myśleć o drugiej rundzie, choć nawet bez Middletona duet Giannis-Holiday w trwającym sezonie potrafił miażdżyć rywali. No ale to miał być spacerek dla Kozłów, bo przecież oni sami wybrali sobie rywala w tej pierwszej rundzie, a tutaj już jest pod górę. Czasami nie warto zadzierać z bogami koszykówki.
[Adrian] Tak samo chyba myśleli kibice Chicago (ja też) – tymczasem Bucks w G3 zdemolowali Byki w ich własnej hali – to nie była wygrana, to był wpierdol. Pytanie tylko, czy aktualnie mistrzowie zagrają tak jeszcze dwa razy, czy pary starczyło na jeden mecz.
[Timi] Mistrzów nigdy nie należy lekceważyć, ale dla dobra rywalizacji byłoby miło, gdyby Bulls postawili nieco twardsze warunki… Middleton tymczasem najprawdopodobniej wypadnie z gry na jakiś czas, a to już kolejne nazwisko na liście kontuzjowanych w tegorocznej fazie play-off. Kolejny rok potwierdza się, że można pracować calutki sezon regularny, ale tak naprawdę koniec końców największe szanse będą mieli najzdrowsi.
[Adrian] Rywalizacja w PO na zachodzie – GSW demoluje Denver i prowadzi 2-0, Suns sa 1-0 z NOLA, a Memphis o które się spieraliśmy w poprzednim Tygodniku jest 0-1 Wilkami. Stracili HCA no i wyglądali w G1 przeciętnie. Wilki grały naprawdę dobry basket, pomimo fatalnego meczu w wykonaniu Russella.
[Timi] No a Towns zamknął trochę usta krytykom, bo zagrał dużo lepiej niż w play-in i dlatego to rzeczywiście może być ciekawa i całkiem wyrównana seria. Co do tego miałem zresztą największe wątpliwości, no ale początek playoffs w wykonaniu KAT-a naprawdę udany. Zobaczymy jak to dalej się rozwinie. Warriors tymczasem odkryli nowy lineup śmierci, a ten Poole to im naprawdę z nieba spadł.
[Adrian] Drugi mecz jednak dla Memphis i Wilki wyglądały, jakby długo za długo opijali zwycięstwo w G1. Sił im starczyło na 1 kwartę, a na desce dali sobie zrobić olbrzymie kuku. No – oni jednak cel osiągnęli, przenoszą serie do siebie z remisem, a w tym sezonie u siebie Miśki pokonali dwa razy. A wiesz, że w tamtym drafcie 3 ostatnie wybory w 1 rundzie i pierwszy w 2 rundzie to odpowiednio – Poole z GSW, Keldon Johnson z SAS, Kevin Porter Jr z Houston i Claxton z Nets. Niewiele nam zabrakło do któregoś z nich, bo 33 wybór to był nasz Edwards. To był naprawdę dobry Draft.
[Timi] Rzeczywiście ciekawy zestaw zawodników, co też doskonale obrazuje, że nawet pod koniec trzeciej dziesiątki da się trafić naprawdę fajnych graczy. Zresztą my też o tym wiemy, bo choć zdarzały się niewypały jak Edwards, to przecież jak pięknie nam grają w ostatnich tygodniach Grant czy Pritchard, czyli wybory właśnie z trzeciej dziesiątki draftu.
[Adrian] O sytuacji w serii Miski z Wilkami już pisałem – natomiast GSW właśnie dożyna Denver i być może to skończą jeszcze w Kolorado. Denver osłabione brakiem Murraya, co w PO uwidoczniło się niesamowicie, bo Jokic dwoi się i troi, ale tak sie nic nie ugra.