#315 Bostoński Tygodnik

Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych które Adaś (nie)skomentuje. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.

[Adrian] Trzysta piętnasty Tygodnik zaczynamy od wpierdolu, jaki Celtics spuścili Brooklyn Nets. Calutki mecz był doskonały – calutki, co przecież nie zdarza się często. Wprawdzie był moment, gdzie nam Brooklyn uciekł na 9 punktów, ale zaraz ich spacyfikowaliśmy.

[Timi] Trzeci mecz przeciwko Nets w ostatnich tygodniach i trzecie zwycięstwo, a nawet powrót KD im nie pomógł. To był jeden z najlepszych meczów w całym sezonie, nie tylko pod względem emocji, bo atmosfera w to niedzielne amerykańskie popołudnie była iście playoffowa.

[Adrian] Na plus – nie wypada nie zacząć od wyczynu Jaysona Tatuma. Zagrał doskonałe spotkanie, wydawało się, że to będzie wyrównany pojedynek dwóch gwiazd, bo Durant do pewnego momentu szedł z Tatumem łeb w łeb… ale potem Jayson odjechał i zgromadził 54 punkty. Takie mecze budują, nie tylko zawodnika, ale cała drużynę.

[Timi] Można się rozpływać nad Tatumem, który już od kilku tygodni gra naprawdę dobry basket. 54 punkty, czyli o 17 oczek więcej od jednego z najlepszych strzelców w historii – to mówi samo za siebie. Ogółem to już szósty mecz JT w ostatnich 12 miesiącach na co najmniej 50 punktów! A najlepsze w tym wszystkim jest to, że on dokłada jeszcze mnóstwo dobrego w obronie – kilka razy świetnie zatrzymał Duranta, czy nawet mniejszego i zwinniejszego Irvinga. Ale pochwały za taki mecz należą się całej drużynie i tak jak mówisz: to jest fantastyczny efekt tej całej ciężkiej pracy w ostatnich tygodniach, który powinien dodatkowo podbudować ten zespół.

[Adrian] Widzimy teraz zupełnie innego Tatuma, niż na poczatku sezonu, gdzie można było narzekać absolutnie na wszystko. teraz on jest wszędzie i potrafi wszystko, a dopiero co miał 24 urodziny. Jeśli nie przytrafi się jakaś masakryczna kontuzja, to przed nim jeszcze 10 sezonów na kosmicznym poziomie. Nie wiem co by musiało się wydarzyć, żebyśmy w tym czasie nie byli contenderem.

[Timi] Ten początek sezonu to też mógł być po prostu kolejny ważny i potrzebny etap w jego karierze. Bo jak rzut z daleka nie siedział, to zaczął wchodzić pod kosz, a teraz gdy rzut wraca, to jest niemal nie do powstrzymania. No i też wreszcie odżył w obronie – jak zwykle złapał formę w lutym/marcu, dlatego na przyszłość warto sobie zapamiętać, aby się o JT aż tak bardzo nie martwić, gdy nieco słabiej zaczyna sezon.

[Adrian] Na minus – jedno z najcichszych spotkań Grant Williamsa w tym sezonie. Na szczęście trafił raz do kosza, bo nie wiem czy wiesz, ale jak Grant nie zdobywa ani jednego punktu, to zawsze przegrywamy – takich spotkań było już 4 w sezonie i starczy. Derrick też cichutko w ofensywie.

[Timi] Nie ma co narzekać, bo obaj zrobili kawał dobrej roboty w obronie, a w ataku miał ciągnąć kto inny. White pod względem ofensywnym to najlepiej wyglądał chyba w tym debiucie przeciwko Nuggets, a od tego czasu jest coraz gorzej, ale nie ma przypadku w tym, że odkąd dołączył do drużyny, to ta gra nam się dużo lepiej układa.

[Adrian] To prawda, Biały wniósł dużo dobrego, ale nadal nam brakuje kogoś, kto zwyczajnie potrafi punktować z ławki jak natchniony. To bedzie zadanie na lipiec – wykorzystać TPE tak, żeby wzmocnić siłę ognia. Zachowaliśmy 17,1 mln TPE za Fourniera i jest ono ważne do 18 lipca – nie można tego zmarnować.

[Timi] Ale żeby też nie było, że tylko psioczymy na White’a, to on pomimo tych problemów na dystansie, miał już kilka właśnie takich fajnych wejść z ławki, gdy przejmował na chwilę nasz atak i wejściami pod kosz robił sporo dobrego. Na pewno nie widzieliśmy jeszcze jego najlepszej wersji.

[Adrian] Uwag kilka – hala ciepło przyjęła Irvinga i niepotrzebnie Tatum uciszał Ogródek. Irving zasłużył na każde „sucks” jakie usłyszał, tym bardziej, że to naprawdę było na lajcie, bo Oubre słyszał dużo ciekawsze hasła. On po meczu bredził coś o tym, że to sytuacja jak z odrzuconą byłą dziewczyną. Kyrie – ja to bym miłości z prostytucją jednak nie łączył.

[Timi] Tatum i Irving to wciąż dobrzy kumple, więc nie dziwi, że JT próbował uciszać halę. Kyrie tymczasem sam potem przyznał, że każdy powrót do Bostonu to dla niego spore emocje, dlatego nie powinien dziwić się, że bardzo emocjonalnie do tych powrotów podchodzą także kibice, a tak te jego wypowiedzi brzmiały.

[Adrian] Mecz z Hornets i znowu gładka wygrana. Tak samo jak z Nets, w pewnym momencie Charlotte odrobiło stratę, a nawet wyszło na prowadzenie, ale natychmiast ich spacyfikowaliśmy. Nie było cienia wątpliwości, która drużyna jest lepsza, nawet dużo lepsza.

[Timi] Można być chyba pewnym, że w pierwszej części sezonu tak by to nie wyglądało. Wtedy robiliśmy przewagę, potem rywal nas dochodził, a my traciliśmy kontrolę nad sobą, meczem i wszystkim innym. Teraz to jest zupełnie inna bajka, a to najlepszy dowód na to, że ta drużyna jest „for real”.

[Adrian] Ty poczekaj z tym „for real”, bo najpierw niech oni to pokażą chociaż w 1 rundzie PO. Fakt – z drużyny grającej beznadziejnie, przeszliśmy do etapu – w RS wyglądamy dobrze, w porywach do bardzo dobrze. Jednak do „for real” to nadal brakuje nam potwierdzenia tego w PO. Nie chce, żebyśmy byli drugim Sixers, które w RS rozdaje kary, a w PO można ich zapinać w każdej pozycji. Przed Udoką nadal długa droga, ale widać światełko w tunelu i nie jest to express z wędkami.  Zresztą Sixers dostali właśnie sroga lekcje koszykówki od Brooklynu, że im się odechciało wyzywać Bena Simmonsa, który tylko uśmiechał się z ławki.

[Timi] Wiem że drużyna to więcej niż kilku zawodników, ale z drugiej strony trio Smart-Tatum-Brown już niejedną batalię w fazie play-off stoczyło i każdy potrafi wtedy dać nawet więcej, niż zwykle. Może stąd moje śmiałe przypuszczenia, a może to po prostu fakt, że gołym okiem widać, jak duża przemiana zaszła w tym zespole – i to nie tylko w grze, ale też w wypowiedziach i mentalności.

[Adrian] Na plus – Tatum i oklaski na stojąco. Znowu to zrobił, mam tylko nadzieję, ze szczyt formy nie przyszedł za wcześnie i na PO zostanie mu jeszcze bardzo dużo paliwa w baku, żeby w 1 rundzie kogoś mocno pogonić, a także powalczyć w 2 rundzie o ECF. Derrick White – 11  punktów, 8 asyst, 3 zbiórki, 2 przechwyty i 3 bloki – bliźniak Smarta, bez kitu.

[Timi] O formę raczej bym się nie martwił, bo JT z reguły w lutym/marcu zaczyna poważne granie i potem jest w stanie to utrzymać przez kolejne miesiące, dlatego nie widzę powodu, by tym razem miało być inaczej. Widać też po nim, że się odblokował psychicznie, jeśli chodzi o skuteczność i teraz nawet gdy przeciwnik jest blisko, to on nic sobie z tego nie robi. Pojawiła się też nowa celebracja po tych udanych zagraniach, czyli całusy posyłane w świat.

[Adrian] Na minus – Nik Stauskas nie trafił rzutu zza łuku. Luke Kornet też nic nie trafił. Brown jak nie trafia, to by mógł ogarnąć kuwetę, a nie napierdalać do bólu.

[Timi] Stauskas na razie rzeczywiście nie dostaje minut, tak jak przewidywałem, a w sumie w Charlotte była opcja, żeby rezerwowi pograli nieco dłużej, ale zamiast tego Udoka potrzymał starterów na parkiecie. Były w sumie wcześniej dwa dni przerwy, więc nic wielkiego się nie stało, a też ogólnie terminarz w tym miesiącu na razie nam sprzyja.

[Adrian] Uwag kilka – fantastyczne wejście Thomasa, ta owacja dla niego, coś fantastycznego, że fani Hornets tak ciepło go przyjęli. Jednak ta nasza miłość do Azji to nie rdzewieje. Natomiast jedna z pierwszych akcji pokazała, dlaczego IT4 jest już sportową przeszłością. Kiedyś nie można było go zatrzymać, robił to co chciał – teraz ograniczy go praktycznie każdy w tej lidze. Jednak kontuzja biodra zabiła jego zwinność i szybkość, Danny wiedział co robi.

[Timi] Kontuzja to był niestety początek końca tego Thomasa, którego tak kochaliśmy – a mi nawet dziś przypominają się nasze obawy o to, jaki ten uraz dla niego będzie, gdy okazało się, że podobne kontuzje mocno wpływały na kariery innych zawodników. Niestety spełniły się najgorsze oczekiwania, ale też to, jak Isaiah jest kochany – nie tylko przez kibiców Celtics – doskonale pokazuje, jak fantastyczny miał swego czasu okres. Długo będziemy o tym pamiętać i pewnie długo jeszcze nic podobnego w tej lidze nie zobaczymy.

[Adrian] Ostatni mecz w tym Tygodniku – 41 zwycięstwo w sezonie, tym razem skalp Pistons padł łupem naszej ekipy. Wyrównany to był mecz przez 3 kwarty – wszystko na styku i dużo walki. W 4 kwarcie pozwoliliśmy im rzucić zaledwie 13 punktów i koniec marzeń Tłoków o zwycięstwie.

[Timi] 13 punktów to jedno, drugie to zaledwie dwa trafiania z gry w całej czwartej kwarcie. I to już w garbage-time. Mocno nam Pistons nie leżą ostatnimi czasy, a tutaj wreszcie przyszliśmy w tej czwartej odsłonie i zabraliśmy im zabawki i zawładnęliśmy całą piaskownicą. Mimo wszystko dobrze, że już więcej z Detroit w tym sezonie nie zagramy, bo trzeba przyznać, że sporo krwi nam napsuli i to były naprawdę wyrównane pojedynki przez większość czasu.

[Adrian] Na plus – Tatum znowu zrobił show na parkiecie, a przy parkiecie show robił Paul Pierce. PP34 jest coraz większy – jak tak dalej pójdzie, to w przyszłym sezonie trzeba będzie mu ustawiać dwa krzesełka, żeby się zmieścił. Miło, że Pawełek nadleciał na cały weekend do Bostonu, a nie tylko na niedzielną imprezę. O 4 kwarcie pisałem – obrona zrobiła robotę. Wygraliśmy zbiórki, ale przegraliśmy bloki – a to zawsze było odwrotnie.

[Timi] Pierce dostał fajne miejsca przy parkiecie, w przeciwieństwie do Big Baby Davisa, który na jednym z poprzednich meczów przytulił jakieś miejsca bliżej boiska, z których potem został wykopany – akurat gdy realizator przełączył na niego kamerę. Swoją drogą, ciekawe kto jeszcze pojawi się na niedzielnej imprezce, bo zaproszenie dostał też ponoć Ray Allen i jeśli to prawda, że udało się zakopać topór wojenny, to być może pierwszy raz od dłuższego czasu zobaczymy wszystkie najważniejsze twarze mistrzowskiego zespołu z 2008 roku w jednym miejscu.

[Adrian] Na minus – Jaylen Brown znowu zza łuku 1 z 8. To był 23 mecz w tym sezonie, gdzie Brown trafia zza łuku poniżej 30% – no jest to problem. Skuteczność całej drużyny w tym meczu to mniej niż 19% zza łuku – serce boli od tych cegieł.

[Timi] Serce boli – to prawda. Ale z drugiej strony zobacz, że mimo to udało się zaliczyć pewne zwycięstwo, bo nie waliliśmy tym razem głową w mur. Nie siedziało na łuku, ale oddaliśmy też aż 30 rzutów wolnych – po raz piąty w tym sezonie, ale po raz trzeci licząc od lutego. A wszystkie te pięć meczów wygraliśmy. Natomiast sama skuteczność jest na pewno zmartwieniem, choć po przerwie na ASG jest lekka poprawa (35.1 procent i 16. miejsce w lidze) w stosunku do tego, co było przed przerwą (34.4 procent i 21. miejsce).

[Adrian] Uwag kilka – nie mogę napisać, że przestaliśmy przegrywać mecze ze słabymi drużynami, bo w ostatnich 25 meczach, przegrywaliśmy właściwie tylko z nimi. Na 25 meczów – 5 porażek w tym Indiana, Pistons, Portland i Hornets, które było połamane, a i Atlanta przecież szału nie robi. Na szczęście teraz to wypadki przy pracy.

[Timi] I to jest kolejny powód do sporego optymizmu przed kolejnymi tygodniami gry i przed fazą play-off, gdzie przecież tych słabszych drużyn już nie będzie. Ale przed nami kolejny ciekawy test, czyli pojedynek z Mavericks w Bostonie, o którym pogadamy już w nowym tygodniku – ciekawe czy tym razem ceremonię zastrzeżenia numeru uda się Celtom poprzedzić dobrym, wygranym meczem, czy też będzie powtórka z rozrywki, gdy ceremonię Pierce’a w 2018 roku popsuli Cavs z LeBronem na czele.

[Adrian] Swego czasu przytoczyłem statystyki z 4 kwart, gdzie byliśmy absolutnie na dnie w NBA. Wielu się pyta – a jak teraz te staty, dlaczego ich nie przedstawisz, nie pasuje do tezy o Udoce? No to lecimy, bo jest naprawdę dobrze, ale wcale nie tak super  jak się niektórym wydaje. Okres od 1 stycznia – defensywny rating w 4 kwartach to 108,1 i jest to 9 wynik w lidze. Ofensywny to 117,5 i jest to 5 wynik w lidze. Asysty to 62,8% i znowu 5 wynik w lidze. Defensywne zbiórki to 68,3% i dopiero 23 wynik w lidze. Pozwalamy przeciwnikowi na 37,6% skuteczności za 3 punkty i jest to najgorszy wynik w lidze, dla porównania – Dallas pozwala na 26% w 4 kwartach. Jednak ogólnie utrzymujemy przeciwnika na 43,1% i jest to 3 wynik w lidze. Pozwalamy przeciwnikowi na 3,0 zbiórki w ataku i jest to 23 wynik w lidze. Jest co poprawiać, nawet w tej dobrej obronie.

[Timi] Nasza efektywność w ataku mocno poszła w górę, a to jest jedna z kluczowych rzeczy, bo coraz rzadziej widzimy w grze Celtów w czwartych kwartach to, co przyprawiało nas wcześniej o największy ból głowy. Warto poprawić jeszcze postawę na tablicach, ale tu znów wychodzi granie trochę mniejszym składem w tych kluczowych momentach. Coś za coś. Najważniejsze, że poprawę widać gołym okiem – nie tylko w cyferkach.

[Adrian] Widzisz, ta gra na tablicach to jest zastanawiająca – bo często zespoły mają z tym kłopoty, gdy mocno bronią na łuku i zawodnicy są szeroko rozstawieni, ale my przecież na łuku nie bronimy. A o bronieniu tych rzutów za 3 punkty, to będę pewnie pisał do końca tego sezonu – ja nie wymagam, żebyśmy byli w tym najlepsi w lidze – po prostu bądźmy średniakami i już przestane marudzić.

[Timi] Sprawdziłem, jak to wygląda od 1 stycznia, jeśli chodzi o rzuty wide open rywali w czwartych kwartach – pod tym względem jesteśmy jednym z najlepszych zespołów w całej lidze, bo przeciwnik oddaje średnio tylko 3.1 trójek z czyściusieńkich pozycji. To dokładnie o jedną trójkę mniej niż przed 1 stycznia (a wtedy to był wynik otwierający dopiero trzecią dziesiątkę).

[Adrian] Porozmawiajmy o naszych szansach na HCA, bo chyba już powoli można myśleć o tym 4 miejscu – przynajmniej o 4, ale bez huraoptymizmu. Do końca sezonu kalendarz raczej nam sprzyja i jak unikniemy głupich porażek, to powinniśmy zgromadzić przynajmniej 48 wygranych w sezonie – więcej to już wariant, że naprawdę zepniemy pośladki – jednak te 50 to wcale nie jest myślenie życzeniowe. Chicago w środę jest w serii 5 porażek z rzędu, Cleveland ocknęli sie i zaczynają nas gonić. Myślę jednak, że to my finalnie zajmiemy tę 4 lokatę.

[Timi] Kilka tych porażek pewnie jeszcze nam się przydarzy, a te 48 zwycięstw to i tak jest wynik, który jeszcze w grudniu wydawał się raczej mało realny. Wtedy wzięlibyśmy to z pocałowaniem ręki, a dziś mamy apetyt na więcej. Sytuacja jest bardzo wyrównana i trudno w tej chwili wykluczyć jakikolwiek scenariusz, bo wystarczą jakieś problemy zdrowotne w tych czołowych zespołach i nagle tabela czołówki wywraca się do góry nogami. A meczów coraz mniej do rozegrania, ale wciąż całkiem sporo.

[Adrian] Wydaje się, że Miami jednak dowiezie do końca 1 miejsce na Wschodzie, choć Bucks zaczęło pogoń, a lada chwila do nich powróci Brook Lopez, który na pewno jest mega ważny w ich rotacji. To mogą być niesamowite PO na Wschodzie, a my wcale nie jesteśmy bez szans na bardzo gruby wynik.

[Timi] Grubo na pewno będzie, ale przy takiej rywalizacji mogą decydować detale. Jednym z nich – przewaga parkietu, dlatego warto do końca powalczyć o jak najwyższe miejsce, szczególnie że te różnice nadal nie są duże. Już w pierwszej rundzie możemy dostać kilka naprawdę ciekawych pojedynków, a od drugiej rundy będzie bitwa na noże i wszystko, co będzie aktualnie pod ręką. Kibicom Celtics o tyle łatwiej pozostać w tym względzie optymistami, że w fazie play-off jak zawsze jeszcze większe znaczenie ma defensywa, a Bostończycy w tym aspekcie zaraz mogą być już numerem jeden w NBA.

[Adrian] Gregg Popovich to zrobił – został już trenerem, który w sezonie zasadniczym odniósł najwięcej zwycięstw  w historii NBA. Poszło szybciej niż przypuszczałem. To teraz chyba emerytura, ewentualnie miejsce w zarządzie i czas na świeżą krew na ławce trenerskiej w San Antonio.

[Timi] Wspaniały rekord i fajna chwila dla 73-letniego Popa, który niestety nieuchronnie zbliża się do emerytury. Oficjalnie nikt nic jeszcze nie wie, ale nie da się ukryć, że chęć pobicia tego rekordu to mogła być ostatnia rzecz, która trzymała jeszcze Popovicha w NBA, a teraz skoro się udało, to w sumie decyzja o przejściu na emeryturę powinna być już dużo łatwiejsza.

[Adrian] W Lakers bez zmian, nadal graja słabo, ale cała fala gnojówki wylała się na Westbrooka, który może i nie zachwyca, ale najgorszy to on tam nie jest. Doszło już do etapu pogróżek (a przecież wiemy, że w USA każdy debil ma kilka sztuk broni) – Davis wiecznie sie leczy, Bronek w obronie przypomina parodystę, a cały szlam wylał się na Brooka, którego jedynym przewinieniem jest to, że ktoś go tam ściągnął.

[Timi] Może nie jedynym, bo jemu też coraz częściej się nie chce i te frustrację widać też w jego mowie ciała (trudno żeby było inaczej, skoro został największym kozłem ofiarnym), ale rzeczywiście coś jest nie tak, kiedy on sam mówi, że nie chce już zabierać na mecze swoich dzieciaków, by ten nie usłyszał kolejnych inwektyw rzucanych w kierunku taty, szczególnie gdy są one od „kibiców” Lakers. Krytyka jest jak najbardziej wskazana, ale nie ma co przesadzać.