#314 Bostoński Tygodnik

Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych które Adaś (nie)skomentuje. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.

[Adrian] Rewanż na Pistons się udał, ale łatwo nie było. Pistons znowu zostawili na parkiecie całe serducho i trzeba było się gimnastykować do samego końca. Wygrana dopisana do tabeli i pniemy się dalej w górę. Czołowe lokaty Wschodu są w zasięgu, ale nie możemy zwalniać.

[Timi] Zeszło trochę ciśnienie po tej serii pogromów na wyjazdach w tym meczu, a też nie ma przypadku w tym, że drugi raz w niewielkim odstępie czasowym nie szło nam z Pistons, którzy w obu spotkaniach zagrali bardzo fizycznie i postawili twarde warunki. Udało się wygrać, a to w tym momencie najważniejsze.

[Adrian] Kilka ostatnich spotkań Pistons, to ich dobra gra – wygrali z nami, wygrali z Cavs, wygrali z Wizards, zaczynają się tam docierać i to nie będzie łatwy przeciwnik dla ligi. Mają ogromne ilości wolnych pieniędzy w Salary i wydaje mi się, ze czeka ich naprawdę ciekawa przyszłośc. Gdyby zamiast Killiana Hayesa wybrali innego rozgrywającego w tamtym drafcie, to byliby przykładem bezbłędnej przebudowy.

[Timi] Pytanie tylko, kogo tymi wolnymi środkami chcą przyciągnąć – bo na razie mogą jedynie pomarzyć o tym, by gracze z wyższej półki walili do Detroit drzwiami i oknami. To jest pewien proces, ale przynajmniej mają już swój numer jeden i kogoś, na kim mogą dalej budować, bo Cade po tym słabszym początku już od dłuższego czasu pokazuje, dlaczego był jedynką draftu.

[Adrian] Na plus – czwarta kwarta, gdy trzeba było spiąć dupę i ruszyć, to ruszyliśmy. Pritchard w 4 kwarcie zdobył 10 punktów i zaliczył 4 asysty. Smart w decydujących momentach przestał rzucać, zaliczył 3 asysty i 2 przechwyty i tak to powinno wyglądać. Sporo zespołowej gry, aczkolwiek były fragmenty, gdzie znowu wyglądaliśmy  dziwnie – tacy zawieszeni, pomiędzy dobra gra a starymi przyzwyczajeniami.

[Timi] Stare nawyki trudno jest tak do końca wyplenić, ale przynajmniej teraz są tylko ze „fragmenty”, a przecież jeszcze kilka tygodni temu jedyne, w czym mogliśmy pokładać nadzieje, to były słynne już „momenty”. Brawa dla Pritcharda za ten mecz. Nie jest mu łatwo w tym sezonie, ale takimi występami udowadnia, że warto mu wciąż ufać.

[Adrian] No warto – choć to mega ciężki sezon dla niego, nic się do tej pory nie układało dobrze. Miał momenty, kilka spotkań gdzie dostał spore minuty, grał dobrze, ale zespół niewiele na tym korzystał, bo większość (w sumie to prawie wszystkie) z tych meczów to przegraliśmy. Wartość dodana z ławki jest wtedy, gdy prowadzi do zwycięstwa.

[Timi] Z jednej strony tak, ale z drugiej strony takie występy – nawet jeśli w przegranych meczach – budują pewność siebie i powtarzalność, a z czasem budują też gracza, który pomaga mecze wygrywać. Paradoksalnie w tym pierwszym sezonie Pritchard miał dużo jaśniejszą rolę, bo jednak Kemba Walker sporo odpoczywał, a teraz był Smart, był Schroder i nawet Richardson częściej był delegowany przez Udokę do piłki. Dobrze więc, że Pritchard pokazuje gotowość w momencie, gdy po trade deadline rzeczywiście otworzyło się dla niego nieco więcej minut.

[Adrian] Na minus – Derrick White nie dojechał na mecz, przegraliśmy zbiórki, co nie powinno się wydarzyć, bo Pistons nie maja wybitnych zawodników na deskach.

[Timi] No nie dojechał, ale i tak zaliczył najlepszy jak do tej pory mecz w barwach Celtics pod względem skuteczności trójek – oddał tylko dwie próby i trafił jedną.

[Adrian] Jak się kiedyś spotkamy, to komisyjnie spalę Ci te różowe okulary :D

[Timi] To akurat nie były różowe okulary, a raczej podkreślenie, jak słabo idzie White’owi w tym względzie. Forma rzutowa niestety dalej taka, jak w San Antonio.

[Adrian] Uwag kilka – takie mecze trzeba wygrywać jednak mniejszym nakładem sił, szczególnie gdy jest się w trasie i ma zaraz mecz b2b. Tym bardziej dziwi ta 8 osobowa rotacja z Pistons. Nie wydaje mi się, żeby minuty dla Nesmitha czy Theisa były jakimś wielkim ryzykiem.

[Timi] Przed ostatnią kwartą byliśmy jednak na minusie, dlatego tym razem niestety nie dało się puścić rezerw w czwartej kwarcie, tak jak to miało miejsce w tych poprzednich wyjazdach na Brooklyn czy do Philly.

[Adrian] Wydawało się, ze zdziesiątkowani zawodnicy Pacers będa dość łatwym przeciwnikiem, ale niedzielny, późny wieczór okazał się mało szczęśliwy dla nas. W 4 dni rozegraliśmy 3 mecze i to dwa, we wczesnych porach jak na USA, czyli to był nawet taki przypadek b2b2b – no szkoda, bo widać było, że zawodnicy są lekko zajechani. Pewnie w przerwie na ASW ekipa trochę mocniej docisnęła zajęcia kondycyjne, bo do tego wykorzystuje się takie przerwy. No i wyszło tez granie 8 osobowa rotacją.

[Timi] To jedna z tych przegranych, które można sobie zaznaczyć niemal od razu, jak tylko pojawi się kalendarz. Trudno gra się takie spotkania, tym bardziej gdy oba mecze back-to-back gramy na wyjazdach. Niestety przed nami jeszcze dwie takie wyjazdowe serie back-to-back w tym sezonie: w drugiej połowie marca w Denver i potem w OKC, a w samej końcówce sezonu najpierw Chicago, a następnie Milwaukee.

[Adrian] Na plus – Pritchard znowu w gazie i fajnie, że odzyskał swoja magię Fast PP. W 3 meczach po ASG trafił 9 trójek, to tyle samo co w 17 wcześniejszych spotkaniach – jest trochę różnicy. Niech utrzymuje się na kursie. Dobry mecz Browna, ale… rzuty osobiste znowu wyglądają źle. No i indywidualnie pochwalić jeszcze trzeba Lorda – cegliliśmy, to miał co zbierać na atakowanej tablicy, ale 3 asysty i 4 bloki to świetna zdobycz.

[Timi] Ta łatwość, z jaką Pritchard potrafi wykreować sobie pozycje na dystansie – fantastyczna sprawa. Mnóstwo razy widzieliśmy to już w poprzednim sezonie, więc to nie dziwi, natomiast cieszy, że to wraca. Tym bardziej że potrzebujemy tych trójek, a PP to oczywisty kandydat, żeby je zapewnić.

[Adrian] Na minus – skuteczność i obrona. Szczególnie obrona na łuku – ponad 51% skuteczność za 3 punkty Indiany to dramatycznie zły wynik. Oddali 33 rzuty zza łuku, z czego 29 z otwartych pozycji, w tym 14 z wide open, gdzie trafili 10 razy. Tak z nikim nie wygramy. Mam też już dość czytania, że jakiś zespół miał z nami „dzień konia” i mu wpadało – no jak ma nie trafiać, skoro mają pozycje jak na treningach, gdzie byle gamoń trafia prawie wszystko. Smart, Tatum i White trafili 4 rzut zza łuku z 24 prób – znowu się zagotowało w głowach.

[Timi] Coś w tym jest, ale co do dnia konia, to zobacz na takiego Brissetta, który trafił sześć trójek, podczas gdy w niemal 50 poprzednich meczach tego sezonu jego najlepszy wynik to były ledwie trzy trafienia zza łuku. Co nie zmienia faktu, że od początku tego spotkania mieliśmy w obronie spore problemy, po części związane z absencją Horforda, bo wstawiony w jego miejsce Grant od początku spotkania miał celownik na plecach i Pacers szybko byli w stanie złapać dobry rytm.

[Adrian] No i tenże Brissett, miał w meczu z nami 9 rzutów zza łuku, gdzie trafił 6 – 4 sytuacje open, z nich trafił 2 razy i 5 wide open i z nich trafił 4 razy. No tu nie ma przypadku – jak zawodnikowi w NBA (poza Benem Simmonsem) dajesz metr a nawet dwa metry wolnego, to on trafi. Ile było trójek Indiany, gdzie nasz zawodnik po podwojeniu, dobiegał do rzucającego przeciwnika, gdy ten był już na etapie spokojnego zamykania rzutu. Lekceważysz, to płaczesz.

[Timi] Zdaje się jednak, że taki mamy plan gry w obronie w pojedynkach z tymi zespołami, które za trzy plasują się gdzieś w trzeciej dziesiątce ligi. Kilka razy już jednak wypaliło nam to w twarz, bo nawet najsłabiej rzucającym drużynom zdarza się niekiedy złapać ogień i ten mecz to był kolejny tego przykład.

[Adrian] Uwag kilka – szkoda tej porażki, bo mielibyśmy kolejne zwycięstwo, a rywale na Wschodzie przegrywali mecze po ASW. Cavs przegrywa i gdyby nie nasze ostatnie porażki, już byśmy byli nad nimi, przegrywa też Chicago – no szkoda tych spotkań. W tym tygodniu, gramy jeszcze z Atlanta i Memphis u siebie i tu już nie ma marginesu błędu, bo musimy wrócić do dobrej defensywy i mądrego ataku, gdzie gramy piłka, bez idiotycznego ciskania na siłę zza łuku.

[Timi] Jak najbardziej szkoda, ale też te porażki trochę nam wszystkim przypominają, że jeszcze wiele pracy do wykonania – tym bardziej, gdy w ostatnich tygodniach wiele przeróżnych algorytmów zrobiło z nas kandydatów do tytułu. Łatwo byłoby w to uwierzyć, ale do tego droga jeszcze daleka.

[Adrian] Pierwszy z tych ważnych sprawdzianów, czyli spotkanie z Atlantą. Zaczęło się dobrze, potem był średnio, potem było źle, bo kontuzji doznał Jaylen Brown, potem  było bardzo kurwa chujowo – bo gra naszej ekipy była na poziomie G-League, no a potem zaczęła się 3 kwarta i nie ma co im wypominać 1 i 2 kwarty :D Z 17 punktowego deficytu w 1 połowie, drużyna wyszła na pewne zwycięstwo 9 punktami.

[Timi] To była niemal kalka poprzedniego meczu z Hawks w Ogródku. Wtedy też dopiero po przerwie przycisnęliśmy rywala i ostatecznie wygraliśmy w przekonujący sposób. Na całe szczęście potrafimy już z tych przestojów wychodzić i obracać mecze do góry nogami. A co najlepsze, robimy to głównie w trzecich kwartach, co w przeszłości – ale też często w pierwszej połowie tego sezonu – było nie do pomyślenia.

[Adrian] Na plus – no obrona w 3 kwarcie, to był miód na serce, wschód słońca dla duszy, muzyka dla uszu… Jak to się oglądało, jak się słuchało ryczącego Ogródka, który nakręcał się coraz bardziej, wraz z każdą udaną akcją w obronie. No i to show Granta Willamsa w 4 kwarcie, gdzie spisywał się doskonale i w obronie, i na łuku. Takie kwarty można oglądać w nieskończoność.

[Timi] Wszystko prawda, natomiast trzeba pochwalić całe trio Grant-Smart-Tatum, które w czwartej kwarcie – w tych kluczowych momentach – odwaliło kawał naprawdę dobrej roboty. Smart w obronie, JT wychodząc z podwojeń, a Williams jako egzekutor w rogu boiska. Z tak grającym Tatumem nawet absencja Browna nie była aż tak widoczna.

[Adrian] To prawda – to trio robiło robotę, ale do dobrej gry Smarta i Tatuma, to ostatnio jesteśmy przyzwyczajeni, a Grant do tej pory nie miał takich zadań w kończącej kwarcie, bo się w niej sporadycznie pojawiał gdy losy wyniku wisiały na szali. Tymczasem pokazał jaja ze stali i wiadomo, że Udoka zyskał jeszcze jeden element układanki, gdy trzeba iść na noże.

[Timi] Grant to nawet znalazł się u Lowe’a w jego cotygodniowych „10 rzeczach” i został tam mocno pochwalony. Pewnie nikt przed sezonem się tego nie spodziewał, ale zaraz może się okazać, że ten drugi Williams latem przedłuży kontrakt mniej więcej za tyle samo, co ten pierwszy (może bliżej 40 niż 50 milionów dolarów, ale to i tak spora niespodzianka, biorąc pod uwagę jak mocno psioczyliśmy na Granta jeszcze kilka miesięcy temu).

[Adrian] Psioczyliśmy, zresztą na Lorda swego czasu też, bo przecież to był człowiek-kontuzja. Ale jesteśmy kibicami, a wręcz fanatykami i wiele rzeczy byśmy chcieli, już teraz, zaraz, natychmiast – a w NBA tak się nie da. Każdy swoje musi wytrenować, wywalczyć, wypracować i to jest długofalowy proces, o czym często kibice zapominają – my też.

[Timi] Nie każdemu się ta umowa dla RW3 podobała, a jak tak dalej pójdzie, to to zaraz będzie jeden z najlepszych kontraktów w całej lidze. A warto też w tym miejscu pochwalić jeszcze Ainge’a i cały sztab, który jednak umi w te drafty, bo przecież obu Williamsów znalazł w trzeciej dziesiątce draftu.

[Adrian] Na minus – kontuzja Browna, wyglądało to źle, nadal nie mamy informacji, jak poważna jest to kontuzja, ale chyba nie powinno być dramatu, skoro Udoka po meczu powiedział, ze Jaylen chciał grać pomimo skręconej nogi. Oczywiście pierwsza połowa, gdzie straciliśmy aż 65 punktów – w drugiej już tylko 33. Cichy mecz Pritcharda, kiepski Nesmitha.

[Timi] Podobnie jak w przypadku urazu Smarta, tak i teraz zdaje się, że udało się uniknąć poważniejszej kontuzji. To bardzo dobra wiadomość i nie ma się co prawda martwić na zapas, ale ta nasza krótka rotacja może nas w końcu ugryźć w tyłek – bo nie dość, że to się kumuluje w spore minuty dla naszych podstawowych zawodników, to jeszcze absencja nawet jednego gracza mocno nam obniża jakość gry, szczególnie przy takich występach Pritcharda czy Nemsitha.

[Adrian] To już wiemy, że sytuacja jest niegroźna – day to day, ale z Memphis nie wystąpi. Ważne, że skończyło się na strachu i to kolejny raz w tym sezonie szczęście w nieszczęściu.

[Timi] Znów można odetchnąć z ulgą, choć przy tej naszej krótkiej rotacji nawet 1-2 mecze absencji jednego z podstawowych graczy to dość trudny moment, w którym liczyć trzeba na zmienników.

[Adrian] Uwag kilka – sporo optymizmu po takiej drugiej połowie, ale nadal nad głową krążą demony pierwszej połowy, która wyglądała tak, jak fatalny początek sezonu. Już abstrahując od sytuacji w tabeli, nikt nie chwiałby trafić na taki Boston jak w drugich 24 minutach.

[Timi] Oby tylko zdrowie dopisało, bo wtedy rzeczywiście strach się bać Celtów. Miejmy też nadzieję, że nasi zaraz zaczną trafiać na lepszym procencie zza łuku. Po przerwie na ASG i pewnie nieco cięższych treningach teraz tym rzutom może nieco brakować (co widać zresztą w ostatnich meczach), ale jak widać naszą kartą przetargową wciąż pozostaje świetna gra w obronie.

[Adrian] No i najważniejszy sprawdzian w tym tygodniu – mecz z Memphis. Przyjechał niesamowity Ja Morant, z niesamowicie silną ekipą Miśków i wyjechali z Bostonu z porażką, po meczu który nie pozostawiał złudzeń, która ekipa jest silniejsza.

[Timi] Morant źle zaczął, potem złapał rytm, ale co z tego, gdy w drugiej połowie tak dobrze funkcjonował atak Celtów. Ogrom pracy wykonanej po obu stronach parkietu i jedno z najlepszych zwycięstw Bostonu w całym sezonie. Teraz nikt już nie może powiedzieć, że ogrywamy tylko słabiaków – w ostatnich tygodniach polegli Nuggets, 76ers czy Grizzliess.

[Adrian] Na plus – Tatum swoje urodziny postanowił uczcić je w taki sposób, by nie pozostawić złudzeń czyje to było święto. Horford znowu rozdaje karty – 21 punktów, 15 zbiórek i 5 asyst. Lord – 10 punktów, 12 zbiórek, 3 asysty, 3 przechwyty i 3 bloki – panie, przecież on gra za darmo, a jak już wejdzie nowy kontrakt w życie, to będzie grał za czapkę gruszek. Smart miał już w swojej karierze 2 mecze z 12 asystami, ale pierwszy raz dołożył do tego aż tyle punktów. No i ławka, która pod przewodnictwem White’a i Granta dołożyła swoje cyferki.

[Timi] Naprawdę dobry mecz całego zespołu – warto chwalić wszystkich, łącznie z Theisem czy Nesmithem, który niestety szybko się z boiskiem pożegnał przez uraz, ale wcześniej mocno pracował w obronie. Horford na ten jeden mecz znalazł wehikuł czasu i oby udawało mu się to częściej.

[Adrian] Na minus – Aaron Nesmith został rzucony na głęboką wodę i niestety, kolejny nasz zawodnik, który przypadkiem ląduje na czyjejś stopie, co kończy się skręceniem. Ciężki sezon dla niego.

[Timi] Wielka szkoda, a też zdaje się, że w jego przypadku to skręcenie będzie miało poważniejsze skutki, niż u Browna, bo Nesmith doznał kontuzji przy lądowaniu, a ten dodatkowy ciężar nałożony na staw to dużo gorsza sytuacja. Bądźmy jednak optymistami, bo już kilka razy w tym sezonie urazy kończyły się dużo lepiej, niż wyglądały.

[Adrian] Uwag kilka – Udoka został trenerem lutego na Wschodzie. Jak to się zmienia – od gościa, który był totalnie pogubiony na początkowym etapie sezonu, do nagrody dla trenera miesiąca. Aczkolwiek – ego, to trener ma wywalone w kosmos. Po meczu zapytany o diametralna zmianę w grze Celtics, odpowiedział, że został najlepszym trenerem miesiąca. No ja bym jednak wolał skromność, umiar, bo pychę to już przerabialiśmy na pierwszej konferencji prasowej. Poza tym wiemy, że karma to suka, a najdotkliwiej potrafi ukarać zapatrzonych w siebie – hej, Lakers – jak idzie w lidze?

[Timi] Skromność to jedno, ale to akurat był przejaw dobrego humoru, nic ponad to. Padło konkretne pytanie, a Udoka sobie po prostu zażartował, z czym nikt nie powinien mieć problemu. Sezon jest długi, bywają gorsze i lepsze chwile – zresztą jestem pewien, że Udoka widział mnóstwo różnych głosów na swój temat, a teraz ma wreszcie chwilę triumfu. Oby takich chwil było więcej!

[Adrian] Nie no – chwile triumfu to może mieć po dobrym wyniku na koniec sezonu, po PO, a nie po jakiejś nagrodzie, o której nikt za pół roku nie bedzie pamiętał. Pamiętasz bez sprawdzania w necie, kto był trenerem miesiąc w listopadzie? Ja nie mam zielonego pojęcia – nawet nie pamiętam kto był w styczniu – to są tak nieistotne nagrody, że o żadnym triumfie bym tu nie mówił.

[Timi] Jak zwał, tak zwał. Został doceniony, ale też ani on, ani my nie mamy wątpliwości, że te nagrody trenera to są przede wszystkim nagrody dla całego zespołu, który w danym miesiącu był po prostu w najlepszej formie. Nam się w lutym udało wygrać dziewięć z 11 spotkań, a tak dobrego lutego nie mieliśmy już dawno. No a Udoka został pierwszym w historii naszego klubu szkoleniowcem, który takie wyróżnienie otrzymał jako debiutujący szkoleniowiec.

[Adrian] Zgodnie z przysłowiem, że na bezrybiu i rak ryba, Celtics podpisali Nika Stauskasa. Miejmy nadzieję, że jak już dostanie minuty, to zwyczajnie trafi te 2 trójki w  meczu.

[Timi] Zdanie klucz: jak już dostanie minuty. Na razie żaden z podpisanych ostatnio zawodników tych minut w większym wymiarze nie dostał. Ani Kelan Martin, ani nawet „nasz” Sam Hauser, który w G-League też potrafił dominować. To się raczej nie zmieni, choć 2-letnia umowa dla Stauskasa może wskazywać na to, że chcemy wykorzystać jego wysoką formę (100 punktów w ostatnich dwóch meczach w G-League).

[Adrian] Zobaczymy – nic nie ryzykujemy, a być może on od czasu do czasu coś dorzuci od siebie. Nadal mamy jeszcze miejsca, oraz środki, żeby kogoś podpisać, ale rynek jest martwy. Trzeba wygrzebywać zawodników z G-League lub patrzeć na rynek w Rosji, gdzie zawodnicy będą rozwiązywać kontrakty. Na cuda jednak bym nie liczył.

[Timi] W tym momencie nie pozostało już nic innego, jak właśnie grzebać w G-League, bo 1 marca minął ten deadline, po którym zwolniony zawodnik nie mógłby już w barwach nowego zespołu zagrać w fazie play-off. Mówiąc szczerze: liczyłem na więcej, ale fakt faktem, że w tym roku ten rynek buyoutów w ogóle nie przyniósł nic ekscytującego.

[Adrian] Znowu pojawiają się plotki o ekspansji ligi – tym razem niby LeBron skupił wokół siebie grupę inwestorów, w tym Fenway Sports Group z Bostonu, żeby powołać nowy klub NBA w Las Vegas. W klub w Las Vegas wierzę, pisałem o tym zresztą nie raz i nie dwa w Tygodniku – ale w zaangażowanie FSG nie bardzo, bo niedawno przejęli Pittsburgh Penguins i nie wydaje mi się, żeby w tak krótkim czasie inwestowali miliardy dolarów w kolejne przedsięwzięcie. To jednak nie jest studnia bez dna, a i kredyty bankowe nie spadają z nieba.

[Timi] Zobaczymy jak to się potoczy, bo też źródłem tych plotek o LeBronie i Las Vegas jest bodaj Bill Simmons, więc trzeba zachować odpowiednią perspektywę, natomiast coś zaczyna się rzeczywiście dziać. A też nie jest trudno połączyć kropki, bo przecież LBJ zaraz będzie kończył karierę zawodnika, więc to niemal naturalny krok. I kto wie, czy to nie w Las Vegas właśnie zagra sobie jeszcze z Bronnym. Cieszą się też w Seattle, bo jeśli ekspansja, to na pewno z ich udziałem.

[Adrian] Typowy Bill Simmons w ostatnich latach – coś usłyszał, dorobił teorię i jakoś to wygląda, ale oczywiście ja to właśnie odbieram jako przewidywania, a nie zakulisowy plan. Tylko nadal trzeba brać poprawkę, że to nie jest kwestia najbliższych 2 sezonów. To może się wydarzyć w perspektywie 5 letniej, a do tego czasu sporo się zmieni – a Bronka moim zdaniem nie będzie już na parkietach.

[Timi] Co do tego nie byłbym taki pewien: gość ma 37 lat na karku i nadal robi 29-8-6, więc ja się totalnie nie zdziwię, jeśli za pięć lat wciąż będzie w lidze. Fakt faktem, że to się już nie przekłada na wynik, ale… Jordan też był lepszym koszykarzem niż zarządcą.

[Adrian] Nowy Jorku luzuje obostrzenia odnośnie Covid, ale to nie znaczy, że Irving będzie mógł grać. Bo zmiana przepisów odnośnie pracowników, nie jest taka prosta. Irving bedzie mógł usiąść na trybunach, a nawet w okolicach ławki rezerwowych, ale jako osoba zatrudniona nie może nadal grac i to się chyba nie zmieni w najbliższych dniach, a może nawet tygodniach.

[Timi] Pojawiło się jednak światełko w tunelu, choć władze Nowego Jorku już zapowiadają, że nie chcą robić wyjątków dla Irvinga, a to znów komplikuje całą sytuację. Coraz więcej wskazuje jednak na to, że Nets przewagi parkietu w fazie play-off mieć nie będą, natomiast wszystko to, co się tam teraz dzieje – łącznie z Irvingiem i Simmonsem, który narzeka na ból pleców, a to przecież nie pierwszy raz – sprawia, że nowojorscy fani mogą powoli przerzucać swoje myśli na kolejny sezon.

[Adrian] Na Brooklynie miało być tak pięknie – wywiady, autografy, baner i wszystko psu w dupę. Mówisz, że nie będą mieć przewagi parkietu w PO – zobaczymy czy oni wystąpią w tych PO. Ja wcale nie jestem tego taki pewien. Trzeba bedzie uporać się najprawdopodobniej z dwoma zespołami – może się okazać, że Hornets finalnie wdrapie się na 8 pozycję. W sobotni poranek, Brooklyn ma już tylko 1 zwycięstwo więcej od Hornets oraz od Atlanty.