#290 Bostoński Tygodnik

Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych które Adaś (nie)skomentuje. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.

[Adrian] Paul Pierce w Hall of Fame. Stało sie to, co miało się stać – PP34 wszedł do panteonu koszykarskich bogów i nikt mu już tego nie odbierze, nawet jak zrobi kolejną zakrapianą imprezę ze striptizerkami. Tak przy okazji, bo większość portali pominęło ten fakt, ale Bill Russell tego samego dnia, wszedł do Hall of Fame po raz drugi, tym razem jako trener. Niewielu może pochwalić się takim osiągnięciem.

[Timi] Dokładniej pięć osób, w tym Tommy Heinsohn! Chociaż tak szczerze mówiąc to Bill Russell trener w ogóle się do Billa Russella zawodnika nie umywa, przynajmniej pod względem osiągnięć:) Natomiast co do Pierce’a, to pewne było, że wejdzie do HoF jak tylko będzie mógł. Wspaniała kariera, a też żadna impreza ze striptizerkami nie miała tutaj żadnego znaczenia, tym bardziej że jak sam Pierce w jednym z wywiadów zauważył, wielu innych członków HoF ma za uszami znacznie gorsze rzeczy. Tam jednak na pierwszym miejscu jest koszykówka, a w tej dziedzinie The Truth był bez wątpienia jednym z najlepszych w swojej erze.

[Adrian] O tej imprezie ze striptizerkami wspomniałem, bo Pawełek sam non stop wbija szpilki w ESPN, czyli ten wylot z TV nadal i dość mocno go boli. No ale sam jest sobie winien – pewnych rzeczy, będąc w TV się zwyczajnie nie robi. Tu nawet nie mam na myśli absurdalnej czasami poprawności politycznej, ale pewien poziom który trzeba utrzymać, będąc osobą publiczną. Poza tym, Pawełek jako komentator był zwyczajnie kiepski – dużo lepiej się w tej roli sprawdza Perk.

[Timi] Perka też momentami nie da się słuchać, choć akurat nie on jedyny ma w amerykańskiej telewizji problem z wymówieniem niektórych nazwisk. Natomiast co do Pierce’a, to ja nie jestem pewien, czy jego to rzeczywiście boli – bo ten temat wrócił teraz przy okazji HoF, więc wiadomo było, że szpileczkę wbije tu i ówdzie, ale on tam rozkręcił jakiś biznes konopny, więc w sumie chyba jest zadowolony. A jak zatęskni za telewizją, to ja chętnie go posłucham na meczach Celtics.

[Adrian] Perk ma to do siebie, że mówi bardzo nieszablonowo – potrafi zwrócić uwagę na rzeczy, o których inni wolą milczeć. Jak mam słuchać kolejny raz tego samego, to wole posłuchać Perka i jego ekspresyjności. PP34 i jego biznes konopny ma się nijak do zarobków jakie oferuje ESPN. Taki A. Smith czy Barkley aktualnie mają roczną stawkę opiewająca na ok 6 mln dolarów. Byli zawodnicy pchają się do TV właśnie po takie pieniądze. Do tego dochodzą zyski z mediów społecznościowych, reklamodawców (ale żeby tu zarabiać jak Shaq, który rok w rok kasuje 50-60 mln, potrzebny jest rozgłos i to zapewnia ogólnokrajowa TV) – to naprawdę są olbrzymie pieniądze i startujący biznes konopny, nie generuje pewnie nawet 1% takich przychodów.

[Timi] Jasna sprawa, tylko że nie jestem do końca przekonany, czy Pierce poszedł do ESPN po pieniądze – szczególnie że on przez te lata nie miał jakoś zbyt wiele czasu w ramówce. A już tym bardziej w porównaniu do Shaqa, Barkleya czy Smitha, bo to są sztandarowe postaci swoich telewizji i programów, czego o PP powiedzieć nie można.

[Adrian] Czas Barkleya dobiega końca w TV, mówił o tym już nie raz – wprawdzie na razie daje się namówić na jednoroczne przedłużenia, ale niedługo pewnie zejdzie ze sceny. Ta walka o miejsce po nim, a co za tym idzie pieniądze, rozgłos i znowu bycie na świeczniku toczy się w TV.  Co chwilę jakiś były zawodnik próbuje swoich sił, zaczynając od małych rzeczy jak The Truth czy Perk, bo od czegoś trzeba zacząć. Teraz jeszcze z ramówki spadła Nicholls i tu  ma być coś nowego, w nowej obsadzie, a ona też nie zarabiała 2 złote. Te pieniądze w TV ogólnokrajowych są duże, a będą jeszcze większe. Walka o posady trwa.

[Timi] Oczywiście że tak, a do tego dochodzi jeszcze jedna ważna kwestia – z telewizji trochę łatwiej na ławkę trenerską, a w razie co odwrotnie. Akurat w przypadku Pierce’a trudno mi to sobie na razie wyobrazić, ale Celtics mogliby go sprawdzić choćby w roli doradcy/asystenta. On sam kiedyś coś mówił że chciałby być GM-em, choć na razie w tym kierunku raczej żadnych kroków nie poczynił.

[Adrian] Gary Washburn z Boston Globe donosi, że na lato 2022 roku, Celtics mają się interesować nie tylko tym Bealem, o którym mówi i pisze się, od bardzo dawna, ale też Zachem LaVinem. Tak jak Beal jest mocno związany z Wizards, tak nie jestem tego samego pewien w przypadku Zacha. LaVine był bardzo niezadowolony, wprawdzie dodali mu Vuca, tylko to nie przyniosło żadnych zmian. Ten offseason może być kluczowy – Lonzo Ball i DeMar DeRozan zawitali do Chicago i jak to nie da znaczącego kopa tej drużynie – to Zach nie zostanie w Bulls. Tylko nie bardzo widzę jakiś personalnych konotacji z Bostonem.

[Timi] Tych personalnych konotacji wcale nie musi być, a piękno duetu Brown-Tatum polega na tym, że każdy zawodnik będzie do tej dwójki pasował, nawet jeśli mowa o kolejnym skrzydłowym jak LaVine. Ja nie mam wątpliwości, że Zach jest na radarze Bostonu, bo to jest po prostu jedno z lepszych nazwisk, jakie może wejść na rynek w przyszłym roku, a stawianie wszystkiego na jedną kartę z twarzą Beala byłoby raczej nierozsądne.

[Adrian] Bez wątpienia jest to jeden z najlepszych zawodników jacy zostali na wolną agenturę 2022 roku, a przy okazji, jest najmłodszy z tych co są na statusie UFA. Tylko dobrze wiemy, że zawodnicy najbardziej lubią grać z kumplami, inaczej ciężko przekonać bardzo dobrego zawodnika do przenosin. Boston musiałby grać naprawdę dobrze, a Chicago naprawdę słabo, żeby Zach miał konkretny powód do przenosin. Owszem – stworzenia takiego trio Zach/Jaylen/Jayson byłoby niesamowite, ale czy o tym samym myśli LaVine i jego dziewczyna Hunter? No nie wiem…

[Timi] Tu przydać może się przygoda Tatuma w Tokio, bo przecież w kadrze był też m.in. Zachary, więc na pewno jakiś kontakt złapali – a to już jest na pewno jakaś przewaga w ewentualnym wyścigu po LaVine’a. Na razie jednak o takim wyścigu ani nikt w Chicago, ani też pewnie on sam nie chce słyszeć, bo Bulls mają spore nadzieje na przyszły sezon i w sumie nie ma się czemu dziwić. Tylko obrony tam może zabraknąć.

[Adrian] ESPN opublikowało swoje typy na ilość zwycięstw w sezonie zasadniczym i Celtics wylądowali na 6 miejscu z 45 zwycięstwami. Atlanta ma ich 47, Miami 49, a Phila 50 – dwa pierwsze miejsca zajmują Nets z 58 i Bucks z 57 zwycięstwami. Trochę mało – jednak wcześniej gdy o tym rozmawialiśmy, dawaliśmy nam większe szanse na wygrywanie spotkań.  Ja wiem, że w ostatnim sezonie zrobiliśmy tylko 50% zwycięstw, ale 45 w sezonie 82 meczowym, to jednak mało. Publicyści chyba nie wierzą, ani w Udokę, ani w sensowność naszych letnich ruchów kadrowych – chyba, że aż tak bardzo ciąży nam ten ostatni sezon.

[Timi] Tak by wyglądało, że ten poprzedni sezon mocno rzutuje na te projekcje, tym bardziej patrząc na liczbę zwycięstw Bucks, Hawks czy nawet 76ers. Natomiast już wcześniej przy okazji takich rozmów pojawiła się kwestia, że nam jednak lepiej się gra w roli tych underdogów, więc może to i lepiej – szczególnie że akurat eksperci ESPN lubią się mylić.

[Adrian] No to jak co tydzień – Ben Simmons. Cudowna opera mydlana, cały offseson Benek dawał nam tlen w Tygodniku. Tym razem pojawiają się informacje, że wszystko wskazuje, iż Ben nie zostanie wymieniony przed rozpoczęciem obozów treningowych. Windhorst z ESPN pisze wprost, że nie powinniśmy spodziewać się Simmonsa na parkietach w pierwszych tygodniach sezonu – pozostanie od z dala od drużyny, bo końca konfliktu nie widać, a negocjacje ewentualnych wymian nie posuwają się do przodu.

[Timi] I taka sytuacja nikomu nie jest w sumie rękę – to znaczy nikomu poza Filadelfią. Niezadowolony jest też oczywiście Simmons, choć trzeba przyznać, że on naprawdę niewiele tego lata zrobił, by jakkolwiek tę swoją wartość transferową naprawić. Ba, ponoć wprost nawet stwierdził, że to jest kwestia 76ers, a nie jego.

[Adrian] Sixers są trochę pod ścianą, bo jak piszą różni publicyści – nie ma dobrych ofert za Simmonsa, a przynajmniej nie ma takich satysfakcjonujących. Nie zamierzają oddawać go tylko za picki, bo oczekują zawodnika, który pozwoli im dalej walczyć na Wschodzie o awans do Finału. Organizacja czeka na Simmonsa i nie zamierza poddawać się szantażowi, że on już w ich drużynie się nie pojawi. Już za 10 dni startują obozy przygotowawcze do sezonu i zobaczymy, czy Benek zechce do drużyny dołączyć. Każdy dzień nieobecności, zaczynając od obozu przygotowawczego, ma go kosztować utratę 220 tys dolarów z wypłaty.

[Timi] Co ciekawe, umowa Simmonsa jest tak skonstruowana, że w każdym sezonie dostaje on wypłaty w trzech etapach: 25 procent już 1 lipca, potem kolejne 25 procent 1 października, a pozostałe 50 procent w 12 transzach począwszy od 15 listopada. To oznacza, że 25 procent już mu wypłacili – ciekawe, co 76ers zrobią 1 października. Żeby jednak móc tak naprawdę porządnie finansowo ukarać Simmonsa, no to będą musieli go zawiesić – bo tak to mogą zabierać mu po kilka tysięcy dolarów za każdy opuszczony trening.

[Adrian] Rozmawialiśmy ostatnio o wymianie Marca Gasola do Memphis. Jego kontrakt ma zostać wykupiony, ale… chyba nie dołączy do brata w Barcelonie, a  zasili 2 ligowy zespół  z Katalonii, czy Gironę, żeby pomóc jej w awansie do ACB. Zobaczymy, czy rzeczywiście dojdzie do tego – na pewno byłaby to coś ciekawego.

[Timi] Marc jest właścicielem Girony – klubu, w którym grał też swego czasu, a który jest teraz zespołem 2-ligowym, bo miał w przeszłości spore tarapaty. Tak naprawdę to ta obecna Girona jest nowym tworem, natomiast Gasol jak widać mocno się zaangażował w odbudowę, a wprowadzenie Girony z powrotem do pierwszej ligi byłoby na pewno ładną klamrą. To też może z drugiej strony wskazywać na to, że Pau niedługo odwiesi buty na kołek.

[Adrian] Czyli w lidze hiszpańskiej, zupełnie jak w polskim piekiełku. Jak czytam, że Girona jest nowym tworem, bo miała problemy – to mnie krew zalewa. Bo to sytuacja jak z naszej ligi – gdzie np Turów jest winien zawodnikom spore pieniądze, bankrutuje, powołuje nowy twór i ma fundusze na dziką kartę, żeby nie zaczynać od najniższej ligi.

[Timi] Wiesz co, trzeba by się zorientować jak to dokładnie z tą Gironą było, natomiast ten obecny twór jest od podstaw stworzony przez Gasola. Oni w teorii nie są tamtą Gironą, bo tamtej Girony już nie ma – Gasol sam wyłożył pieniądze, stworzył klub od podstaw i początkowo nawet w nazwie było jego nazwisko. Warto też dodać, że oni zaczynali od niskich lig i dopiero po sezonie 2019/20 udało im się awansować do drugiej klasy rozgrywkowej. 

[Adrian] G-League powiększyła się o jedna drużynę i jest to zespół z Meksyku, czyli ekspansja NBA na kolejny kraj stała się faktem. Zaczynamy oczywiście od małego kroku, czyli afiliacji przyszłej drużyny z Mexico City. Na razie będa grać na terenie USA, w związku z ograniczeniami przy wjeździe do Meksyku. Jest to moim zdaniem jasny sygnał, że gdy NBA podejmie decyzję o poszerzenie ligi o 2 zespoły – to jednym z nich bedzie drużyna z Mexico City.

[Timi] Łącznie są trzy nowe zespoły, bo swoje afiliacje będą też teraz mieli Pistons oraz Pelicans. Zmienia się też nieco forma rozgrywek, bo najpierw będzie turniej o puchar, a potem normalny sezon zasadniczy – i ekipa z Meksyku weźmie udział tylko w tym pierwszym turnieju. Natomiast czy to w dłuższej perspektywie będzie miało przełożenie na ekspansję na Meksyk, to się jeszcze okaże, bo równie dobrze może się okazać, że pomysł z drużyną w G-League totalnie nie wypali, a to te plany ekspansji jednak nieco zahamuje. Meksyk na pewno jest dla NBA bardzo ciekawym rynkiem, tylko tu jest ta kwestia, kto będzie chciał tam rzeczywiście grać i czy to nie będzie drugie Vancouver. 

[Adrian] Aj, nie porównywałbym Vancouver do Mexico City. Vancouver to 600 tys mieszkańców, a metropolia niewiele ponad 2 mln, natomiast stolica Meksyku to prawie 10 mln w samym mieście, a metropolia to ponad 22 mln mieszkańców. Samych amerykanów mieszka tam ponad dwa razy tyle co w kanadyjskim mieście. To są dwa różne rynki, gdzie ten meksykański jest dużo większy od wielu amerykańskich miast, już mających swoje drużyny w NBA. Czy zawodnicy chcieliby grać? Grając w Kalifornii musisz zapłacić ponad 51% podatku od dochodów, w Meksyku 35% – masz równie piękną pogodę, dużo niższe koszty luksusowego życia, a i tak część roku możesz spędzać w USA. Przy kontrakcie 30 mln dolarów mówimy tu o kwocie prawie 5 mln w kieszeni – myślisz, że nikt tam nie bedzie chciał grać? Już za kilka dni startuje NBA Week in Mexico City. Nie pierwszy raz zresztą. Ja uważam, że temat drużyny w Meksyku jest zaklepany – tam będzie kolejna drużyna NBA.

[Timi] Okej, cyferki są fajne, ale jakoś nigdy nie słychać, żeby zawodnicy NBA wybierali się do Meksyku choćby na wakacje albo nawet na kilka dni podczas przerwy na All-Star Game. To jest duży rynek i to prawda, że znacznie większy niż Vancouvner (szczególnie że samo miasto jest jedną z największych aglomeracji na świecie), natomiast ja i tak nie jestem przekonany, czy Meksyk zdoła przyciągnąć zawodników do siebie. Liga robi w tym kierunku różne kroki, bo przecież od lat gra też w Meksyku mecze sezonu zasadniczego, ale klub to jest zupełnie inna sprawa.

[Adrian]  Koby swoje 40 urodziny wyprawiał w Cabo San Lucas w Meksyku. Lonzo Ball gdy grał w Lakers też wylądował na wakacjach z przyjaciółmi w tym samym miejscu. Tristan Thompson był tam wiele razy z Kardashianką – co uwiecznili paparazzi. Devin Booker bywa w Meksyku wiele razy w roku, bo ma tam jakąś posiadłość – tylko on ma też meksykańskie korzenie. Ja przypuszczam, że gdyby zrobić małe internetowe śledztwo, to wymieniłbym większość zawodników grających w klubach z Kalifornii i pewnie Teksasu, bo oni mają do meksykańskich kurortów zwyczajnie bardzo blisko. Zawodnicy ze Wschodu USA latają zazwyczaj na Bahamy lub Dominikanę – a i samolotem szybciej dolecą do Portugalii niż Meksyku – dlatego ten Meksyk, nie wydaje się nam tak oczywisty. W samych Stanach Zjednoczonych żyje ponad 11  mln Meksykanów i to tylko tych legalnych – już to jest olbrzymi rynek, żeby NBA zastanawiała się, ile milionów dolarów mogą oni w sezonie wydać na drużynę, z która będą się mocno utożsamiać. Ja nawet jestem skłonny – wzorem zakładów z Adasiem – założyć się z Tobą o dużą czekoladę, że przy rozszerzeniu ligi, Meksyk dostanie swoją drużynę. Stoi?

[Timi] OK, zwracam honor, bo kilka przykładów rzeczywiście ładnych znalazłeś – tylko że to nadal nie jest według mnie topowe miejsce, ulubiona lokacja dla zawodników. Ale też nie mam wątpliwości, że liga widzi spory potencjał w tego typu ekspansji, bo inaczej przecież tematem by się aż tak bardzo nie interesowała. Natomiast sam zakład – stoi!

[Adrian] Wracamy do tematu turnieju w trakcie sezonu zasadniczego. Sporo się o tym pisało, ale nie bardzo było widać powód, dla którego zawodnicy mieliby chcieć walczyć o główna nagrodę. No to Adam Silver mówi – 1 milion dolarów dla każdego zawodnika zwycięskiej drużyny. Dla gwiazd zarabiających 30-40 mln to drobne, ale… dla zadaniowców, którzy zgodzili się grać za minimum czyli ok 2 mln dolarów – to często podwyżka o 50%. Mówiąc wprost – nawet po opłaceniu wszystkich podatków, składek i ubezpieczeń, każdy z zawodników gra o nowiuteńkie Lamborghini i to wcale nie najtańsze. Bo gdyby wybrał najtańsze, to starczy mu na nowe dla siebie i dla swojej żony, a i zostanie trochę zielonych na wakacje. Nie ma lepszej motywacji niż pieniądze w USA – nawet jeśli to oferta skierowana dla drugiego garnituru.

[Timi] Okej, pomysł idzie w dobrą stronę, ale skoro to ma być jakiś ekscytujący turniej, to przecież nikt się raczej nie będzie przesadnie ekscytował walką drugiego garnituru. Bo ten jeden milion dolarów to dla największych jest żadna zachęta. No i jeszcze pytanie, o co tak w zasadzie w tym turnieju gramy – bo drużyny też jakąś zachętę mieć muszą. Na ten moment wydaje mi się, że to wszystko jest zbyt skomplikowane, by stworzyć taki turniej, który naprawdę miałby sens dla wszystkich zainteresowanych – szczególnie że zespołom nie widzi się za bardzo dokładać do i tak rozciągniętego kalendarza kolejnych meczów. I to tylko po to, by drugi garnitur powalczył sobie o Lamborghini.

[Adrian] Drużyna to układ naczyń powiązanych – mają jeden cel, ale różne zarobki. James zdaje sobie sprawę, że bez tych mrówek zarabiających 2 mln nic nie wygra – w jego interesie jest to, żeby ugrać ten dodatkowy milion dla każdego z maluczkich, wtedy mrówki będą urywały sobie ręce przy walce o 6 pierścień dla Jamesa. Osobna kwestia to właściciele, ale oni też zdają sobie sprawę, że przy walce o PO musi mieć zadowolone mrówki. To wszystko jest jednym organizmem i sukcesy odnoszą tylko takie drużyny, gdy wszyscy patrzą w tym samym kierunku. Dam sobie rękę uciąć, że przy nowym CBA ten turniej zostanie wpisany na stałe i wszyscy będa zadowoleni – bo to biznes.

[Timi] Jakiś turniej pewnie zostanie wpisany, ale na pewno nie w takiej formie. Tu trzeba wymyślić coś lepszego i coś bardziej ekscytującego, także dla kibiców. Bo ten milion dolarów na głowę tego nie zrobi – prędzej ci najlepsi zrezygnują z udziału albo nawet będą woleli sami oddać ten milion ze swoich zarobków, by się z czegoś takiego wypisać.

[Adrian] John Wall i Houston doszli do wniosku, że nie zagra on w tym sezonie w Rakietach. Jeśli trzeba będzie przystąpi do obozu przygotowawczego z drużyną, ale Rakiety będą pracować nad jego wymianą. Na razie wykupienie nie wchodiz w grę, bo przecież logiczne, że jak się nie uda go wymienić, a Jasiu posiedzi sezon na trybunach, to sam zrezygnuje z 47 mln na kolejny sezon, bo to opcja zawodnika. Co do wymiany – Sixers oraz Dallas mogą zaryzykować, bo dla obu organizacji ma to jakiś sens – niewielki, ale ma. W obu przypadkach potrzebna byłaby raczej trzecia drużyna.

[Timi] Albo trzecia drużyna, albo Rockets przyczepiający do Walla jakieś wybory w drafcie – ale im to w sumie nie jest zbyt na rękę, bo przecież nie muszą wcale tak koniecznie tego Walla żegnać. Sytuacja raczej nie jest więc dla rozgrywającego zbyt ciekawa, chociaż z drugiej strony zapowiada się, że nie będzie musiał nawet wychodzić na parkiet, a i tak odbierze za przyszły sezon grube miliony.

[Adrian] Wielu komentatorów powołując się na „sources” wymienia zespoły które już się kontaktowały, ale… Zach Lowe twierdzi, że prawdopodobieństwo wymiany jest bardzo małe tak długo, jak nad Wallem wisi 47 mln opcji zawodnika w przyszłym sezonie. Być może Jasiu podpisze dokument zrzekający się opcji zawodnika na kolejny sezon i wtedy Houston będą na zupełnie innej pozycji, a wymiana może zostać przeprowadzona bardzo szybko.

[Timi] I takie rozwiązanie byłoby na rękę wszystkim zainteresowanym – w sumie najmniej sensu ma to dla Walla, bo przecież oczywiste jest, że on już nigdy takich pieniędzy rocznie nie zobaczy, natomiast warto też pamiętać o tym, że on ma już za sobą długą przerwę od gry, a teraz szykuje się kolejna. Wciąż jednak trudno jest przejść obok takiej kwoty…

[Adrian] Noah Vonleh podpisał kontrakt z Shanghai Sharks, czyli czołową drużyną ligi chińskiej. Ja myślę, że jednak za wcześnie. Noah to nie jest żaden wybitny zawodnik, ale jak mam kolejny rok patrzeć na Granta Williamsa, to ja już bym wolał Vonleha, który moim zdaniem jest lepszy. No i to jest ziomek z Salem, urodził się 15 mil od TD Garden.

[Timi] Dwa lata temu może i na Vonleha bym się jeszcze skusił, ale od początku sezonu 2019/20 gość rozegrał w NBA niecałe 400 minut na przestrzeni 40 spotkań. Grant Williams jest jaki jest, natomiast Vonleh lądujący w Chinach w wieku 26 lat mówi wszystko o jego obecnej wartości. 

[Adrian] To lecimy z ostatnia Dywizją z Zachodu. Pacific i najsłabsza drużyna z tej Dywizji, czyli Sacramento Kings. Mieli do rozwiązania kilka problemów kadrowych, czyli wymiana niezadowolonego Hielda, oraz jeszcze bardziej skonfliktowanego z organizacja Bagleya. Nie rozwiązali żadnego z tych problemów. W Drafcie wybrali kolejnego zdolnego rozgrywającego, dokooptowali do składu Tristana Thompsona. Nic a nic nie polepszyli się i dalej będą w tej dywizji najsłabsi.

[Timi] Szykuje się kolejny sezon bez fazy play-off i kolejny rok powtarzania, że SuperSonics, którzy nie istnieją od lat, nie mają aż tak długiej serii bez awansu do playoffs. Najbardziej to mi szkoda Foxa, bo jego naprawdę miło się ogląda i choćby z jego powodu warto mimo wszystko śledzić, co się tam w Sacramento dzieje.

[Adrian] Golden State Warriors, czyli drużyna, która ma coś do udowodnienia. Powrót Klaya Thompsona prognozowany jest raczej na przełom roku 21/22 – tylko to wszystko chyba nadal za późno, żeby złapać mega formę na PO. Nie wierzę tez, że od razu w pierwszym roku po takich kontuzjach i takiej przerwie bedzie wyglądał tak jak w najlepszych latach gry. Wrócił Iggy, jest Otto Porter i są młodzi i gniewni, oraz niesamowicie utalentowani Kuminga i Moody – zobaczymy jak to wszystko bedzie wyglądać na parkiecie. To na pewno jedna z najciekawszych kwestii tego sezonu.

[Timi] Warriors chyba będą jedną z najciekawszych ekip do śledzenia w przyszłym sezonie, bo to nie tylko powrót Klaya (oby), ale też ci młodzi gniewni, którzy mogą narobić sporo szumu. No i jak zwykle ekscytujący Curry, który w poprzednim sezonie pokazał nam wszystkim, że nie zamierza jeszcze obniżać lotów. Co do Thompsona, to pewnie typowym Klayem nie będzie, chociaż z drugiej strony rzutu się przecież nie zapomina. Pytanie jednak jak będzie wyglądał pod względem fizycznym. W obronie należałoby oczekiwać dużego spadku, ale w ataku to nadal powinien być ten sam Klay.

[Adrian] Lakers – nie można napisać, że nadeszła rewolucja kadrowa, bo jednak niby wymieniono ogromną ilość klocków, to jednak część już w  LAL była jak Rondo czy Howard. Moim skromnym zdaniem, nie ma znaczenia czy Westbrook się wpasuje, czy rezerwowi i zadaniowcy podołają grze w PO – wszystko się rozbija o to czy James będzie zdrowy i w jakiej bedzie formie. Jeśli miałbym dziś typować – to nadal obstawiam, że ich okienko zamknęło się 2 lata temu – więcej banerów z Jamesa nie bedzie.

[Timi] Ja bym jednak nieco bardziej optymistycznie podszedł do tego nowego sezonu (tym bardziej mając w pamięci 2-1 z Suns w pierwszej rundzie przed kontuzją Davisa), bo jednak James znów miał kilka miesięcy przerwy więcej niż zwykle, a to powinno dać dobre efekty w sezonie zasadniczym. Tam mimo wszystko bardzo ważne będzie jednak to, jak ten Westbrook zostanie do systemu włączony, bo przecież dobrze pamiętamy, jak źle wyglądał w bańce, gdy Rockets byli z łatwością ogrywani właśnie przez Lakers. Może się też okazać, że Russ będzie dla Lakers idealnym graczem na RS, gdzie pociągnie zespół i da odetchnąć LBJ’owi, ale w fazie play-off będzie musiał zejść na drugi plan.

[Adrian] Russ i zejście na drugi plan :) Timi – przypomnij mi kiedy jego ego mu na to pozwoliło? Nawet jak swego czasu w OKC grał niesamowite PO dla drużyny i prowadzili z GSW, to i tak na ostatnie mecze serii, mu się włączyło hero ball na pełnej kurwie i spierdolił wszystko, co można było spierdolić. Pod tym względem Russ jest stały w uczuciach jak małżeństwo z 50 letnim stażem. Ja go kocham bezgranicznie, bo przecież w ostatnim sezonie to on mi wygrał Fantasy, ale do NBA to się nadaje tylko na RS.

[Timi] Ego nadal jest ogromne i nie ma co do tego wątpliwości, ale przecież w fazie play-off zmniejszyć mu rolę można oddolnie – zabrać minuty, ściągnąć z parkietu, a jak się będzie wyrywał, to podjąć jakieś radykalne środki i wysłać go do domu. Zresztą w życiu niektórych koszykarzy przychodzi taki czas, że to ego gdzieś tam do kieszeni jednak chowają, a choć Russ jak do tej pory nie dał choćby krzty powodu, że on jest z takich koszykarzy, to przecież nadzieje można mieć.

[Adrian] Clippers i nowe rozdanie. A może powinienem napisać kolejne rozdanie,bo to kolejna próba Bledsoe w LAC. No tak czy siak, nic z tego nie bedzie. George ciągnął sam drużynę w tegorocznych PO, tak długo jak się dało. Leonard raczej w tym sezonie nie wróci, a nawet jeśli uda się mu zagrać w PO, to nie ma co liczyć, że bedzie takim samym zawodnikiem jak przed kontuzją. Żeby wrócił do mistrzowskiej formy, potrzeba czasu – a tego zabraknie.

[Timi] Czyli to raczej będzie sezon na przeczekanie dla Clippers, bo Kawhi jeśli wróci, to raczej dopiero w trakcie fazy play-off, biorąc pod uwagę że playoffs 2022 rozpoczną się w połowie kwietnia, czyli jakieś dziewięć miesięcy po operacji Leonarda. Oczywiście cały ten proces może trwać krócej, np. do sześciu miesięcy, co w sumie pewnie nikogo by nie zdziwiło w przypadku skrzydłowego LAC – tylko pytanie, czy będzie w ogóle sens ryzykować i wracać tak szybko.

[Adrian] Pewnie będą próbować, ugrać jak  najwięcej – po to ściągnęli Winslowa i Gillesa, którzy mają za sobą spore problemy zdrowotne, ale talent też ogromny. Jeśli uda się ich przywrócić do żywych, to mogą być pomocni – aczkolwiek niekoniecznie w tym sezonie, bo nie wierzę, że Leonard pozwoli sobie na ryzyko zbyt szybkiego powrotu. Jednak nawet bez Leonarda nie powinni być w PO chłopcem do bicia.

[Timi] No więc właśnie, trzeba też pamiętać o tym, że sam Kawhi raczej bardzo ostrożnie podchodzi do swojego zdrowia, więc pewnie nawet jeśli będzie jakaś mała szansa, to on się sporo razy zastanowi. I nie ma się co dziwić, bo lepiej dać sobie więcej czasu niż wrócić za szybko.

[Adrian] Phoenix nas w tym sezonie bardzo zaskoczyło, Paul dał drużynie nowe życie i chyba wszyscy jesteśmy ciekawi ile on ma jeszcze paliwa w baku. Zmiany w drużynie kosmetyczne – przyszedł JaVale McGee i Elfrid Payton, czyli jakieś tam minuty na RS i nic więcej. Booker, Ayton, Bridges i Johnson maja jeszcze kilka lat do swojego prime time – nic dziwnego, że Słońca idą drogą ewolucji.

[Timi] Na pewno wszyscy w Phoenix mają nadzieję, że ten poprzedni sezon to nie była jednorazowa przygoda i że udział w finałach da tej drużynie dodatkowego kopa – tak rozwojowo, jak i mentalnie. Suns powinni znów być wśród faworytów, a przecież w poprzednim sezonie trochę to trwało, zanim Booker i Paul nauczyli się ze sobą koegzystować. I nawet mimo tego i tak byli w RS jednym z najlepszych zespołów, co potem potwierdzili w fazie play-off.

[Adrian] Myślę, że tym razem CP3 dostanie sporo wolnego w sezonie zasadniczym. Cameron Payne pokazał nawet w PO, że może dać naprawdę dobre minuty, gdyby CP3 nie mógł zagrać i Suns to wykorzystają, żeby oszczędzać Chrisa na najważniejsze mecze w sezonie. Ma już 36 lat, a podczas ewentualnych przyszłorocznych Finałów bedzie mieć ich 37 – warto dać mu odpocząć.