Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych które Adaś (nie)skomentuje. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo “Dzień Święty należy Święcić”.
[Adrian] Nowy trener przedstawiony i nawet zaczął już porządki, ale o tym za chwilę. Zaczniemy od konferencji prasowej, bo tam padło sporo ciekawych deklaracji. Nie będziemy rozmawiać o kurtuazyjnych wypowiedziach Wyca czy Stevensa – ja tam wole pogadać o tym, co faktycznie interesujące. Udoka stwierdził, że głównym czynnikiem dla którego chciał pracować w Bostonie to Brown i Tatum, czyli zwodnicy, których reszta ligi odbiera jako graczy formatu All NBA. To oznacza ni mniej ni więcej, że nie mamy co się bać, że choćby jeden z nich zostanie wymieniony. Na razie są zbyt młodzi, żeby ten projekt porzucić – cała gra, cały system zostanie oparty na nich i to jest główny atut naszej drużyny.
[Timi] Nie ma zawodników, których nie da się wymienić:) To zależy kto i co pojawi się na rynku – natomiast nie ma żadnych wątpliwości, że Brown i Tatum do Bostonu jak najbardziej przyciągają. Można się jednak tego było spodziewać i fajnie, że Udoka o tym wspomniał na konferencji prasowej. Mówił tam też, że Boston to fajna historia i legendarny klub, a choć dobrze wiemy, że tak jest, to jednak jednym z najważniejszych czynników było to, kto w tym momencie się w składzie Celtów znajduje.
[Adrian] Tylko są zawodnicy, których nie ma sensu wymieniać – tacy dla nas są Brown i Tatum. Na rynku nie ma i nie będzie zawodnika, który gwarantuje zdobycie Mistrzostwa. LBJ? Skończył szybciutko. Durant sam też nie uciągnął wózka. Leonard – kontuzja i też bez szans na kolejny pierścień. Wymiana Browna czy Tatuma zwyczajnie nie ma dla nas żadnego sensu przy ich okienku, które trwać będzie jeszcze jakieś 10 sezonów. Należy im stworzyć jak najlepsze warunki do wygrywania, ale wymieniając inne klocki – w tym np Smarta, jeśli będziemy mogli na tym zyskać długoterminowo.
[Timi] Akurat ten Smart to raczej w klubie zostanie, bo na to mogłoby wskazywać ostatnie wypowiedzi m.in. Udoki, chociaż na pewno jego z Bostonu byłoby wyjąć łatwiej niż Browna czy Tatuma. Ta dwójka powinna jednak raczej spać spokojnie, bo od lat są oczkiem w głowie zarządu czy właścicieli, a Wyc po raz kolejny coś tam wspomniał ostatnio, że najlepiej by było, gdyby całą karierę spędzili w barwach Celtics. Oczywiście to w dużej mierze kurtuazja, natomiast nie o każdym zawodniku słyszy się takie rzeczy.
[Adrian] Udoka jako defensywny geek, tego Smarta kocha pewnie tak samo jak my, ale… gdyby wymianą jego osoby mógł zyskać – myślę, że dałby radę przełknąć tę gorzką pigułkę. My pewnie też. Na razie się na to nie zanosi, bo Marcus jest jedynym zawodnikiem wyjściowego składu na jedynce. Poczekajmy jeszcze miesiąc, bo w tym roku FA nadejdzie bardzo szybko po zakończonym sezonie. Zobaczymy co się będzie działo na rynku. Czy wymienimy Tristana, czy może ruszymy innych “ławkowiczów”.
[Timi] Tak jak pisaliśmy po tym pierwszym ruchu Stevensa – to jest dopiero preludium i nie ma szans, że zaczniemy sezon z tyloma podkoszowymi w składzie. Sięgnięcie po rozgrywającego mogłoby w teorii być wysoko na liście priorytetów, ale z drugiej strony Smart to jest naprawdę porządny playmaker, co pokazuje od dłuższego czasu. Pytanie tylko, czy chcemy go wkładać do pierwszej piątki czy robić z niego szóstego gracza, choć w sumie w obu rolach mu dobrze – jak zastępował Haywarda w bańce w Orlando to grał przecież chyba najlepszy basket w życiu.
[Adrian] Zgadzam się, że Smart to naprawdę porządny playmaker – przeciez nawet gdy był Kemba, to Marcus miał piłkę w rękach i to on holował ją najczęściej na połowę przeciwnika i ustawiał pierwszą akcje. Tylko wszystko zależy od propozycji jaką byśmy dostali, lub okazji jaka by pojawiła się na rynku. Indiana zaproponowała wymianę Sixers i za Simmonsa chcieli oddać Brogdona i pick. Nie bardzo rozumiem, dlaczego Phila odrzuciła tę wymianę – bo moim skromnym zdaniem – Brogdon do Harrisa i Embiida pasuje doskonale. Jeśli liczą na lepsze oferty – to mogą się zdziwić. Przy okazji – oznacza to, ze Indiana będzie chciała pozmieniać kilka klocków – być może pojawi się na rynku nazwisko nas interesujące.
[Timi] A ja myślę, że tę wymianę wypuścił Morey, żeby nieco zawyżyć wartość Simmonsa – być może Pacers nawet nigdy takiej oferty nie złożyli:) Ale w ten sposób 76ers ustalili sobie pewne minimum, jakie chcieliby w zamian za Bena otrzymać, a też zgadzam się z tym, że Brogdon i pick to całkiem przyjemna oferta i można nawet pokusić się o stwierdzenie, że gdyby to Brogdon grał w serii z Hawks, to dziś 76ers walczyliby o finał z Bucks.
[Adrian] Jako specjalista od defensywy Udoka podkreślił jak bardzo jest ona ważna w aktualnej NBA. Co dla mnie wazne, bo nie raz i nie dwa wspominałem o tym w Tygodniku – do Bostonu przyszła twardsza ręka. Udoka to przemiły facet, ze świetnym kontaktem z zawodnikami – ale jednak wyszedł spod skrzydeł Popa, czyli zawodnicy nie będa mieć lekko. Zreszta jak okazało się na tej konfie – sami o to prosili.
[Timi] No więc właśnie, jeśli sami o to prosili, to tego chyba potrzebują, dlatego miejmy nadzieję, że tej twardej ręki się nie przestraszą. Brad miał swoje mocne strony, ale choćby w trakcie poprzedniego sezonu wiele razy narzekaliśmy na to, że tego ognia po prostu brakuje. Podobało mi się też jednak to, co Udoka stwierdził, a co mogłoby wydawać się oczywiste, chociaż nie dla każdego trenera takie jest: nie do każdego gracza należy podchodzić tak samo. To stara dobra szkoła Reda Auerbacha, a Udoka wydaje się być takim gościem, który powinien umieć znaleźć ten odpowiedni balans w zarządzaniu relacjami w szatni.
[Adrian] Udoka wbił Bradowi szpileczkę, za co nawet od razu przeprosił – 27 miejsce w lidze jeśli mówimy o asystach. Cały poprzedni sezon o tym pisałem, praktycznie tydzień w tydzień – graliśmy gówno a nie zespołowy basket. Cieszę się, że dzielenie się piłka wraca na salony, znowu będziemy wyglądać jak drużyna NBA, a nie zlepek przypadkowych gwiazd i gwiazdeczek.
[Timi] Wbić szpilę i powiedzieć o tym to jedno, drugie to egzekucja tego. My już drugi sezon z rzędu byliśmy gdzieś tam w trzeciej dziesiątce pod względem asyst, natomiast jeszcze w tym feralnym sezonie 2018/19 to była przecież czołówka ligi. Fajnie będzie grać zespołowy basket, ale też nie ma co ukrywać, że większa dominacja Tatuma na piłce czy sprowadzenie Kemby w tym nie pomagały, dlatego jestem bardzo ciekaw, jaki pomysł na to będzie miał Udoka.
[Adrian] Być może tutaj należy wrócić do kwestii “twardej ręki”, gdzie to nie zawodnik ma decydujące słowo. Być może Bradowi zabrakło konsekwencji w realizowaniu swoich zagrywek, bo zawodnicy zaczęli mieć za dużo do powiedzenia. Przecież to co nam przynosiło wcześniej sukcesy, to właśnie dzielenie się piłka i obrona – gdy tego zabrakło, nie różniliśmy się niczym od drużyn przeciętnych, choć z nieprzeciętnymi talentami w składzie.
[Timi] Dlatego cieszy to, że sami zawodnicy widzieli potrzebę zmiany i oby to rzeczywiście przyniosło skutek. Udoka od razu tych sukcesów nam nie zapewni, więc warto przygotować się jednak na bóle i trudy, szczególnie na początku jego przygody w Bostonie, natomiast na razie jawi się jako idealny wręcz gość do tego, by krok po kroku o te sukcesy zadbać.
[Adrian] Myślę, że wcale nie będzie potrzeba dużo czasu, żeby Udoka ustawił drużynę do pionu. On nie chce rewolucji, tak naprawdę mamy grać to, co graliśmy na “poczatku Stevensa” – obrona i dzielenie się piłką. Jak sobie przypomnisz jeden fragment, animowanego serialu “Game of Zones” – mamy być “Spurs of the East”. Nie wyszło ze Stevensem tak jak powinno, to zabraliśmy ze Spurs wszystko co mieli najcenniejszego po Popie. W sumie, to spore świństwo – podpierdolić im wszytskie srebra rodowe.
[Timi] Pop może rzeczywiście dzisiaj trochę żałuje, że nie odszedł na emeryturę wcześniej, ale z drugiej strony prawda jest taka, że jak nie Udoka czy Hardy (o którym zaraz porozmawiamy), to zaraz pałeczkę przejmie ktoś inny. Zresztą już bodaj grubo ponad 20 trenerów wyszło w świat z San Antonio za kadencji Popovicha, więc to też nie jest tak, że podbieramy tylko my:)
[Adrian] Nowym asystentem w Bostonie został Will Hardy, czyli 33 letni gość, o którym wszyscy myśleli, że albo przejmie schedę po Popie, albo zostanie gdzieś najmłodszym head coachem. To fantastyczna wiadomość dla Nemsitha, Pritcharda, Langforda i Mosesa Browna, bo Will zajmuje się rozwojem młodych zawodników. Lonnie Walker, Keldon Johnson, Dejounte Murray czy Derrick White to są bardzo odległe wybory w drafcie – tylko Walker to 18 pick, a reszta to trzy wybory z 29 pickiem, a jednak SAS zrobili z nich bardzo wartościowych zawodników. Strasznie propsuje tego asystenta i pierwszy ruch Udoki.
[Timi] Też bardzo się z tego ruchu cieszę, a to nie koniec, bo Udoka ma sporo fajnych znajomości i ten sztab powinien wyglądać całkiem imponująco. Już sam Hardy to jest fantastyczny dodatek, bo ja byłbym nawet w stanie go kupić jako pierwszego trenera Celtów. Tymczasem zabieramy z San Antonio bardzo wartościowego asystenta i zobaczymy kto jeszcze. Mówi się, że teraz celem jest Damon Stoudamire, a wedle ostatnich informacji ze sztabu odejdzie jednak Jay Larranaga.
[Adrian] Damon Stoudamire to naprawdę fajny kąsek – doświadczenie jako asystent, doświadczenie w NCAA, a przede wszystkim kilkanaście lat na parkietach NBA i to nie jako ostatni rezerwowy. W Tygodnikach wiele razy narzekaliśmy, że Stevens tych asystentów, czy analityków wybiera ze swoich byłych zawodników z NCAA, wiele razy marudziliśmy, że jednak przydałby się ktoś ze sporym doświadczeniem w NBA i Udoka idzie tą drogą. Mam nadzieję, że jak już wszystkie drużyny NBA zatrudnią trenerów (bo nadal są 3 wakaty), to uda się namówić kogoś z dużym doświadczeniem na kolejnego asystenta.
[Timi] Ostatecznie decyzja o tym, kto zostanie zatrudniony, należy do Udoki, a też pamiętajmy, że to nie jest taki case jak np. Billups czy Kidd, którzy bardzo szybko zostali pierwszymi trenerami, nie mając niemal żadnego doświadczenia. Billups w roli asystenta był zaledwie rok, a Udoka już od 2012 roku był w sztabie Popovicha.
[Adrian] Miał wystarczająco dużo czasu, żeby poznać NBA z obu stron. Jako zawodnik, a także jako członek sztabu szkoleniowego mistrzowskiej drużyny. Co ciekawe, pojawiły się informacje, że w naszym front office jest całkiem sporo osób, które nie są pewne swojej przyszłości – że tych nowych umów jeszcze nie ma i być może, ta rewolucja kadrowa będzie większa niż przypuszczamy.
[Timi] Umowy asystentów były bodaj do końca czerwca i tutaj już wiemy, że będą spore zmiany, natomiast zarząd po awansie Stevensa raczej został niezmieniony, choć tu nie jestem pewien jak wygląda sytuacja kontraktowa. Wydaję mi się jednak, że Brad chyba raczej też nie będzie tworzył nie wiadomo jak dużego grona współpracowników i podobnie jak u Danny’ego będzie to pięć, sześć osób maksymalnie.
[Adrian] Już wiemy, że ani Larranga, ani Jamie Young nie zasiądą na ławce Celtics w przyszłym sezonie. Zostanie raczej w sztabie Joe Mazzula. Zobaczymy jak dalej będa się rysowały kwestie nowych umów i nowych asystentów.
[Timi] Trochę szkoda, bo i Larranaga, i Jamie Young sporo w Bostonie przeżyli – ten drugi pamięta jeszcze czasy Jima O’Briena – natomiast pozostaje liczyć, że obu stronom rozstanie dobrze zrobi i życzyć panom powodzenia w dalszej karierze. Z kolei Mazzula w ostatnich latach ponoć piął się w hierarchii trenerskiej coraz wyżej, więc nie dziwi, że jako taka wzrastająca “gwiazda” wolą go w Beantown zatrzymać. Zniknął tymczasem już z rynku Lloyd Pierce, który ma dołączyć do Ricka Carlisle w Indianapolis.
[Adrian] Mała rewolucja kadrowa w Utah Jazz, przetasowania w front office i nagle pojawia się sporo plotek o tym, że Danny Ainge jednak wróci z tej emerytury dość szybko i bedzie tam jednym z rozdających karty. Zobaczymy jak szybko Danny porzuci domowe pielesze. W myśl przysłowia – ciągnie wilka do lasu, to może stać się już w te wakacje. Tym bardziej, że przy okazji byłby bliżej najważniejszego miejsca dla swojego Kościoła, a trzeba przypomnieć, że jest on Biskupem. Co ciekawe – Mormoni uznawani są za rasistów, gdyż jeden z dogmatów ich wiary, to twierdzenie iż czarny kolor skóry to kara za grzechy. Do lat 70 czarnoskóry nie mógł zostać kapłanem tego wyznania. Trochę ostatnio o tym poczytałem, w kontekście tych oskarżeń w rasizm w Celtics. Niestety, ale pomimo tego, że Danny z rasizmem ma niewiele wspólnego, to jednak takie sprawy rzutują na opnie czarnej społeczności. Streling był 33 lata właścicielem Clippers, gdy nagle stał się naczelnym rasistą w NBA. Czujesz tu rączkę Irvinga w tym wszystkim?
[Timi] Irving swoimi wypowiedziami dołożył swoje do pieca, natomiast sam wątek rasizmu w Bostonie był, jest i chyba niestety będzie obecny, bo skoro nadal zawodnicy opowiadają o tego typu doświadczeniach, no to nadal mamy do czynienia z idiotami-rasistami. Co oczywiście nie oznacza, że to się ogranicza tylko do Bostonu, choć nie ma to większego znaczenia. Natomiast co do Ainge’a to on biskupem był, ale przez pięć lat – bo tyle się nim w tym kościele jest – i od 2013 roku zajmuje już nieco inną pozycję, która na pewno jest mniej wymagająca. Czy wróci z emerytury? Jeśli tak, to podejrzewam, że raczej w roli doradcy, a nie kogoś, kto będzie o wszystkim decydował i rozdawał karty.
[Adrian] Skoro jesteśmy przy osobie byłego naszego GM’a. Pojawił się wątek, że warto już teraz zastrzec numer 44, bo jednak Danny zasługi dla Celtics ma olbrzymie. Trudno z tym polemizować – zasłużył na swój numer pod dachem TD Garden bez dwóch zdań.
[Timi] Kwestia jest ciekawa, bo Danny zasługuje, choć przecież nagradzamy przede wszystkim zawodników, a tutaj Ainge też miał spory wkład, no ale gwiazdą pierwszego planu jednak nigdy w Bostonie nie był. Potem zrobił wiele dobrego jako menadżer, no ale to akurat robił bez koszulki z numerem na plecach:) Ale koniec końców nie ma co tego rozgraniczać: Danny był, jest i będzie legendą Bostonu.
[Adrian] My tu gadu gadu, a tymczasem Clippers wygrali G5 i wracają do Los Angeles, po kolejne zwycięstwo. No cóż – niby Suns wygrywali w LA, ale… ja czuje G7 i to bedzie wojna nerwów. CP3 jest bardzo doświadczonym zawodnikiem, ale już raz prowadził 3-1. Ten ostatni, decydujący krok może okazać się znowu najtrudniejszy. No a LAC znowu dostarczają nam emocji.
[Timi] Clippers momentami oddychają już rękawkami i obawiam się tylko o to, czy starczy im sił na doprowadzenie do meczu numer siedem. A powinno im na tym zależeć szczególnie mocno, bo LAC nadal nie wykluczają powrotu Leonarda, więc może gdyby awansowali do wielkiego finału… Tam niby pojawiają się jakieś doniesienia, że Kawhi znów się wścieka na sztab medyczny swojej drużyny – tak jak swego czasu w San Antonio – ale zanim będą myśleć o ewentualnym jego występie w finałach, to najpierw trzeba jeszcze tych Suns przejść.
[Adrian] Koniec – Suns w Finale, a Beverly z łatką największego idioty w NBA. Co by nie mówić o Clippers, to jednak bez Leonada naprawdę dzielnie walczyli, no i to właśnie oni w tegorocznych PO załatwili nam najwięcej emocji ze swoimi powrotami z 0-2. CP3 wreszcie zagra w Finale i kurcze, Suns będa tam faworytem, bez różnicy czy drugim zespołem bedzie Bucks czy Hawks.
[Timi] Nad akcjami w stylu Beverleya nie ma się nawet co pochylać – wiadomo że Chris Paul bywa wkurzający, ale tego typu zagrania poniżej pasa to jest coś, czego absolutnie w NBA nie chcemy widzieć. Mimo tego i tak wielki szacunek dla Clippers, bo napisali fajną historię, no ale to CP3 i Suns wciąż mają długopis w rękach i to oni mogą jeszcze kilka fajnych rozdziałów do swojego opowiadania dodać.
[Adrian] NBA jednak pochyli się nad zachowaniem Beverleya, ale dopiero na poczatku przyszłego sezonu, żeby kara byłą dotkliwa. Oznacza to ni mniej, ni więcej jak kilka spotkań zawieszenia – każdy opuszczony mecz to sporo pieniędzy, które nie zostaną mu wypłacone. Przykładowo – 10 spotkań zawieszenia, to 12,5% z wypłaty.
[Timi] Ukarać przykładnie – żeby w przyszłości się tego typu rzeczy odechciało. Mam tylko nadzieję, że przeprosiny wystosowane przez Beverleya nie wpłyną nijak na decyzję NBA, nawet jeśli były to słowa szczere, w co wiele osób wątpi, choć tak czy siak dobrze, że przynajmniej na to było go stać.
[Adrian] Trochę inne nastawienie na Wschodzie, gdzie po kontuzji Trae Younga w G3, może się okazać, że Bucks będa już za chwilę prowadzili 3-1 i jedną noga będa w Finale. Szkoda – bo Atlanta bez Younga traci większość swoich atutów. Prognozy na G4 nie są optymistyczne i on chyba w tym meczu nie zagra.
[Timi] No i nie zagrał, ale tegoroczne playoffs mają już kolejną ofiarę i jest to niestety Giannis, czyli ktoś, kto wydawał się być niemal niezniszczalny. On tam miał w przeszłości problemy z kolanami tu i ówdzie, no ale tutaj wszystko wskazuje na zerwane więzadło. Hawks wygrali, a Lou Williams okazał się być wystarczającą dobrą imitacją Younga – pytanie co dalej z Antetokounmpo, bo bez niego wszystko obraca się o 180 stopni.
[Adrian] Na szczęście skończyło się tylko na przeproście kolana, ale pamiętamy jak takiej kontuzji nabawił się parę lat temu Brown, to to się nie skoczy na kilku meczach odpoczynku. Raczej Giannisa czeka miesięczny odpoczynek od aktywności fizycznej. Aktualny stan serii to 2-2, zespoły grają bez swoich liderów i zobaczymy co wymyśli trener Bucks, bo McMillan ustawił drużynę bez Younga idealnie. Lou Williams przypomniał sobie, jak ważnym zawodnikiem potrafi być.
[Timi] Mocno mogą odetchnąć fani ekipy z Milwaukee, choć mi też trudno sobie wyobrazić, by przerwa Giannisa miała być jakaś bardzo krótka. Bucks bez niego zrobili w sezonie zasadniczym bilans 6-5, więc raczej dość przeciętnie, choć i Holiday, i Middleton w kilku tych meczach potrafili wejść na wyższy poziom. Pachnie tutaj meczem numer siedem.
[Adrian] Bucks uratowali tyłek w G5 i wracamy do Atlanty. Czy będzie G7? No chciałbym bardzo, jak każdy fan amerykańskiego sportu, bo mecze eliminacyjne, to sól tego sportu. Atlanta ma problem, bo urazu doznał też Capela – wprawdzie gra, ale kłopoty z poprawnym widzeniem, nie wróżą nic dobrego.
[Timi] Young był chyba blisko powrotu w G5, ale uznali jednak, że nie ma jeszcze co ryzykować, tym bardziej że jednak ta kostka pewnie nadal boli jak cholera przy większym wysiłku. Stawiam jednak na to, że zobaczymy Trae w meczu numer sześć i tutaj jedyna kwestia jest taka, czy on będzie bardziej pomagał, czy przeszkadzał, w zależności od tego, na ile mu ta kostka pozwoli, a przecież wiemy z doświadczenia, że tego typu urazy mogą mocno wpłynąć na dyspozycję zawodnika, co przerabialiśmy choćby na przykładach Raya Allena czy Jae Crowdera.
[Adrian] W G6 raczej zagra Young, oraz raczej nie zagra Giannis, ale Giannis być może zagra w ewentualnym G7. Nie bardzo w to wierzę, to chyba taka sama sytuacja jak z Leonardem, który był niby day to day przez cały okres w serii z Phoenix. Ewentualny zbyt szybki powrót do gry może skutkować dużo groźniejszym urazem, a Grek tych kolan to najzdrowszych nie ma.
[Timi] Też mi się tak wydaję w przypadku Giannisa, ale najpierw Hawks muszą jeszcze doprowadzić do wyrównania i ten mecz numer siedem wyszarpać. Powrót Younga rzeczywiście wydaje się prawdopodobny, ale tak jak wspominałem – zobaczymy czy on nie będzie jednak kotwicą ściągającą w dół, natomiast jako że liczę na siódmy mecz w tej serii (no bo co jest lepszego od meczów numer siedem w NBA, a tych mieliśmy w tym roku jak do tej pory trzy), to mam nadzieję, że Trae jeśli zagra, to na wysokim poziomie.
[Adrian] GSW chcą się wzmocnić przed nadchodzącym sezonem i na stole leży zarówno Wiseman jak i pick nr 7 na najbliższy Draft. Szepcze się, że Toronto za te dwa assety może oddać Siakama, z którym ostatnio mają więcej konfliktów niż można byłoby przypuszczać.
[Timi] To prawda, sporo tam się kłócili Siakam z Raptors w tym poprzednim sezonie zasadniczym, ale z drugiej strony nie ma się co dziwić, gdy tak szybko zaliczasz taki upadek. No a do tego nie grasz nawet u siebie w Toronto. Mocno był to frustrujący sezon dla Raptors, ale tam najpierw muszą chyba rozwiązać inną kwestię, czyli przyszłość Ujiriego. Natomiast co do oferty Warriors to oni chyba jednak trochę żałują, że ten pick od Wolves dostali już w tym roku – tym bardziej, że to jednak jest ledwie siódemka, no a tegoroczny nabór to ponoć pięciu wymiataczy i reszta.
[Adrian] Dla Toronto to jednak wielka szansa, skonfliktowaną gwiazdę oddać za przyszłość. Tym bardziej, że ta gwiazda to taka dość niewyraźna, bo Siakam bez Leonarda, okazuje się tylko wydmuszką. Gdyby to był lepszy pick, to by mieli szanse na lepszego zawodnika – a tak Wiseman i #7 to rozsądna propozycja za Siakama, bo Toronto ma jeszcze swój #4. W salary mają tylko 3 zawodników na gwarantowanych umowach – OG zostanie, bo ma 23 lata i razem z Trentem Jr (22 lata) będa stanowić trzon. VanVleet pewnie zostanie przehandlowany. OG, Trent i Wiseman, oraz wybory w Drafcie – to może być początek czegoś naprawdę fajnego. Ujiri dałby im nowe życie, a przy okazji mógłby uznać swoją misję w Kanadzie za zakończoną.