Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych które Adaś (nie)skomentuje. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo “Dzień Święty należy Święcić”.
[Adrian] Tygodnik zaczniemy od bardzo złej rzeczy, jaka stała się w Bostonie po G4. Jakiś debil, rzucił w Irvinga butelką. Nic tego nie usprawiedliwia. Kibic został aresztowany i postawiono mu dość poważne zarzuty. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że Irvingowi na sucho ujdzie chamstwo i prowokacja w postaci specjalnego deptania symbolu drużyny. Oburzenie wyraził Maxwell, oburzenie wyraził Garnett, ale mówi sie tylko o tym, że ktoś rzucił czymś w Irvinga. A była tak okazja, pokazać całej Ameryce, że Irving to cham i debil.
[Timi] Cieszy szybka reakcja oficjeli, którzy nie mieli żadnych problemów, by zidentyfikować osobnika, który butelką rzucił. Brak słów i zażenowanie, bo niestety w gronie 17 tysięcy osób znajdzie się jedna czarna i bardzo głupia owca. Na całe szczęście Irving uniknął uderzenia w głowę, a choć możemy go bardzo nie lubić – tym bardziej za ten gest na środku boiska – to jednak nikomu nie życzymy źle, a przecież trafienie butelką z takiej odległości mogło mieć naprawdę różne konsekwencje.
[Adrian] Kolejny taki incydent w NBA, bo zaraz po nim, jakiś inny idiota w Filadelfii postanowił wbiec na parkiet podczas meczu. W odstępie kilku dni, takich incydentów mieliśmy w NBA kilka (plucie na zawodników, rzucanie popcornem, rzut butelka, groźby kierowane w stronę rodziny zawodnika) – wszystko to oznacza, że od nowego sezonu czekają nas zmiany. NBA tak tego nie zostawi – a każde zmiany poprawiające bezpieczeństwo na obiektach, oznaczają zmiany niekorzystne dla kibiców – pewnie ograniczenie ich w halach, w najbliższych rzędach od parkietu.
[Timi] Ja się zastanawiam, skąd u ludzi wzięło się jakieś przekonanie, że mogą sobie na to pozwolić? Przecież te rzeczy są po prostu niedopuszczalne i to aż niesamowite, że w odstępie ledwie kilku dni mieliśmy wysyp takich incydentów, które wcześniej zdarzały się przecież bardzo rzadko i były właśnie tym: jednorazowymi incydentami. Pytanie jak NBA może na to wpłynąć i jak poprawić bezpieczeństwo zawodników – prewencja na miejscu nie jest łatwa, więc najważniejsze w tym momencie to srogo ukarać tych idiotów, by inni nawet nie pomyśleli o podobnych głupstwach.
[Adrian] Wracamy już do koszykówki – G4 i niestety przegraliśmy kolejny raz z urazami, kontuzjami i absencjami. Wypadł znowu Williams, no i wypadł Kemba Walker. Sytuacja zaczyna przypominać te z Gordonem Haywardem. Niby człowiek już wie, że Kemba nie ma zdrowia, a jednak kolejny raz się łudził.
[Timi] Niestety te problemy to coś, z czym Kemba będzie zmagał się do końca kariery. Można na niego dmuchać i chuchać w sezonie zasadniczym, ale jak widać nawet to nie jest wystarczające. Ogromna szkoda, ale trzeba się z tym pogodzić – no i też chyba jak najszybciej się z Walkerem pożegnać, choć łatwo nie będzie, bo to przerzucanie tego typu problemów na innych.
[Adrian] Jedyna nadzieja w desperacji jakiejś drużyny, która od dawna nie była w PO. Na takie rozważania będziemy mieli niecałe 2 miesiące, bo od 2 sierpnia, będzie wolno prowadzić negocjacje z wolnymi agentami, a co za tym idzie – ruszą też wymiany w okolicach Draftu, który przypada na dzień 29 lipca. Czeka nas wtedy bardzo ciekawy tydzień.
[Timi] Niby rok temu interesowali się Bulls, więc może to zainteresowanie powróci. Kemba byłby też chyba całkiem nieźle pasującym elementem do Clippers, tylko że Celtics będą musieli dorzucić jeszcze coś słodkiego do takiego transferu, tym bardziej jak sobie rywale spojrzą w szczegóły kontraktu Walkera.
[Adrian] Wiesz, tych drużyn to może być więcej (zobaczymy czy Lakers dogadają się z Niemcem), problem w tym, że my jeszcze musimy od tych drużyn coś sensownego dostać, bo oddanie Kemby dla samego oddania i przyjmowanie równie złych kontraktów dobre dla nas nie jest. Zobaczymy ile drużyn będzie rozczarowanych tegorocznymi PO – a trochę ich będzie, bo pretendentów do tytułu dużo, a zwycięzca może być tylko jeden.
[Timi] Tylko że nie jestem pewien, że w tym roku zobaczymy u innych drużyn jakieś przereagowywanie, bo jednak każdy zdaje sobie sprawę, że ten sezon był mocno wyjątkowy i w związku z tym nawet rozczarowania mogą nie pociągnąć za sobą jakichś odważniejszych decyzji. No ale zobaczymy, trzeba będzie szukać każdej okazji.
[Adrian] Na plus – Jayson Tatum pokazuje, że jest Batmanem w tym mieście, tylko trzeba mu pomagać. Musi mieć swojego Robina, a najlepiej kilku. Dobre zawody rozegrała nasza ławka rezerwowych – Pritchard, Nesmith i Parker razem zapewnili 33 punkty.
[Timi] Tatum w dwóch meczach w Bostonie zrobił łącznie 90 punktów. Dobrze że udało się przynajmniej ten jeden mecz wygrać i fajnie, że w kolejnym trochę więcej energii dali wreszcie młodzi jak właśnie Pritchard czy Nesmith. Zdziwię się, jeśli zagramy jeszcze w tym sezonie w Ogródku, ale biorąc wszystko pod uwagę, to z tych dwóch spotkań można być chyba całkiem zadowolonym.
[Adrian] Na minus – ponarzekałbym na obronę, ale prawda taka, że takie trio jak Durant-Harden-Irving, to ciężko ograniczyć w kilku spotkaniach pod rząd. Znowu gramy w eksperymentalnym ustawieniu, a dziury łata Langford, który ma w nogach 50 meczów w NBA.
[Timi] Tym bardziej jak to trio trafia rzuty mimo naprawdę solidnej przez większość meczu obrony. Wiadomo że było kilka błędów wynikających choćby właśnie z braku doświadczenia, ale ogólnie rzecz biorąc to w obu spotkaniach w Ogródku ta nasza defensywa spisywała się całkiem nieźle. Tyle tylko, że w G4 atak Nets trafiał niemal wszystko – i nieważne było, czy ktoś stoi przed Irvingiem czy Durantem z rękoma wyciągniętymi wysoko w górę.
[Adrian] No i koniec tego absurdalnego sezonu dla Celtics. Prezgrywamu G5 i jedziemy na ryby. Może to i dobrze… lekcja pokory dla wszystkich od Danny’go zaczynając, poprzez Stevensa, a kończąc na największych gwiazdach zespołu. Dokładna analizą zajmiemy się gdy już skończą się PO, a dziś napiszę jeszcze tylko – parafrazując pewien słynny filmik – to był chujowy sezon, nigdy go nie zapomnę.
[Timi] Bardzo chujowy i w sumie taki, z którego mieliśmy najmniej radości odkąd tylko pamiętam. Mnóstwo złego się w tym sezonie podziało, było też sporo absurdalnych sytuacji i w sumie to nawet dobrze, że wszyscy możemy dziś wreszcie odetchnąć. Taki wyjazd na ryby powinien nam dobrze zrobić – nie tylko ze względu na dłuższy odpoczynek, ale też ze względu na mocno gorzki smak, jaki te rozgrywki zostawiły w naszych ustach, co dla niektórych naszych graczy powinno być dużą motywacją na kolejny rok.
[Adrian] Na plus – najlepszy mecz w swojej karierze rozegrał Romeo Langford i jest to kolejny dobry mecz tego dzieciaka w PO. Jak on nie jest nadzieją naszej drużyny na dobrą pomoc z ławki, to nie wiem kto jest. Jabari Parker znowu dostał minuty i znowu zagrał dobrze. Tak przy okazji – w tych PO wchodził na parkiet 4 razy, z czego 3 razy był zawodnikiem dodatnim. Tatum zagrał bardzo dobrze, 32 punkty to naprawdę sporo – nie można od 23 latka oczekiwać, ze w każdym meczu w PO bedzie dostarczał 50 punktów.
[Timi] W przypadku Langforda cieszy przede wszystkim 3/7 zza łuku, bo tę jego dobrą obronę widzieliśmy już w trakcie sezonu zasadniczego. Tutaj na deser dołożył dwa bloki, w tym jeden na Hardenie, za co trzeba go chwalić. Nadal zdarzają mu się proste błędy, ale potencjał ma spory, a nie zapominajmy o tym, że swego czasu Romeo był jednym z najbardziej utalentowanych ofensywnie młodych talentów w kraju! A co do Jabariego Parkera, to mam nadzieję, że zostanie z nami także i na przyszły sezon.
[Adrian] Na minus – rzuty Smarta i Fourniera z dystansu – 15 prób i trafili tylko 2 razy. Bywa… Kemba znowu nie zagrał – no co zrobić…. jest tylko jedno wyjście – rozstać się, bez żalu.
[Timi] Ogólnie okazało się, że Walker nie zagrał z powodu jakiegoś nowego urazu kolana, ale nie ma to w zasadzie większego znaczenia. Nie zagrał też niestety Williams i koniec końców sezon zamykaliśmy bez trzech naszych starterów. I tak brawa, że udało się chociaż jeden mecz wyrwać, czego ja przed tą serią się nie spodziewałem. No i trzeba też pochwalić Smarta, bo oprócz tego G5 to zaliczył naprawdę udaną serię i przypomniał o swojej wartości.
[Adrian] To już kompletnie nieistotne jaki, który i w które kolano złapał uraz Kemba tym razem. To jest dramat – nic więcej nie można na ten temat powiedzieć. Podobnie z TimeLordem – powoli zaczynam tracić nadzieję, ze on rozegra kiedyś zdrowy sezon. No – prawda też taka, że gdyby nie czerwona flaga związana ze zdrowiem, to taki zawodnik nigdy by nie spadł do naszego wyboru – ryzyko znaliśmy.
[Timi] W przypadku Williamsa jest jednak jeszcze jeden czynnik, a mianowicie wiek – fakt faktem, że na trzy sezony jak dotychczas ani razu nie był w pełni zdrowy, ale on ma dopiero 23 lata, więc ja jeszcze tej nadziei nie tracę.
[Adrian] Jak donosi Adrian Wojnarowski, Danny Ainge rozważa ustąpienie ze swojej funkcji. Niby zaskoczenie jest…. ale też niespecjalne, jak sobie to wszystko przeanalizujesz. Danny jest po kilku zawałach, wielu GMów nie przepada za jego metodami targowania się, no i chyba też czas, na nowe spojrzenie na bostoński świat. Mike Zarren jest na miejscu, i być może to jest ten czas, gdzie to on powinien wziąć na siebie odpowiedzialność. Tym bardziej, że Tatum i Brown, oraz Langford, Williams, Pritchard oraz Nesmith dają gwarancję pewnej jakości.
[Timi] Jakby nie patrzeć, nie będzie chyba lepszego momentu na odejście – wiadomo że chcielibyśmy, aby to się odbyło w glorii chwały, ale Danny coraz mocniej ceni sobie swoje zdrowie i też widać po nim, że ta praca nie sprawia mu już takiej radości jak kiedyś. Warto jednak pamiętać, że w ostatnich latach ta odpowiedzialność rozkładała się właśnie na kilka osób, choć oczywiście to Ainge miał decydujące słowo – no ale przejście do rzeczywistości bez Danny’ego nie powinno być dla Celtics aż tak trudne.
[Adrian] To miała być środa jakich wiele. Tymczasem najpierw Wojnarowski nas atakuje informacją o Dannym, a po chwili Shams Charania dobija informacją o Stevensie, który miałby zrezygnować z roli trenera, by przyjąć rolę dyrektora ds koszykówki. Pewnie byłoby to przejęcie części obowiązków Ainge’a. Zobaczymy jak sie to wszystko rozwinie.
[Timi] Celtics wszystko już oficjalnie potwierdzili – Danny odchodzi, Stevens zajmuje jego miejsce, a Celtics będą sobie szukać nowego szkoleniowca. Pierwsza myśl to ogromny szok, bo przecież Ainge’a miał zastąpić Zarren, a nie Stevens. Tymczasem okazuje się, że Brad nieco się trenerką wypalił i w sumie nie ma się co dziwić, bo osiem lat w jednym miejscu to jednak sporo. Pytanie czy poradzi sobie w nowej roli, choć argumentów na pewno ma sporo, a tak jak wspominałem wcześniej – w tych procesach decyzyjnych już od kilku lat udział brało więcej osób ze sztabu, w tym także Stevens. Teraz będzie miał okazję się wykazać, a pierwszą jego decyzją będzie ta odnośnie jego zastępcy. Ciekawe kogo wybierze i jak te zmiany podziałają na Celtów, którzy nagle stali się atrakcyjnym miejscem pracy dla wielu szkoleniowców.
[Adrian] Wszystko podziało się tak szybko z naszej perspektywy, ale… Danny swoją decyzję zakomunikował Wycowi już pod koniec marca, po Trade Deadline. Było sporo czasu to przemyśleć, przetrawić i podjąć najlepszą możliwa decyzję. Stevens to doskonały trener, wielki koszykarski mózg, ale… nie umie kogoś zjebać. Jest miłym, sympatycznym facetem, dla którego chcesz grać – tylko w NBA czasami trzeba być chamem i skurwysynem. Brad tak sporadycznie się wściekał przy linii bocznej, że sami mieliśmy o to pretensje. Czy dobrze się stało, że rezygnuje z trenowania Celtics? Nie wiem – wydaje mi się, że tak. Na pewno dobrze się stało, że zostaje w Bostonie i bedzie tutaj cały czas pracował. Czeka go kilka ważnych decyzji.
[Timi] Ja nadal do końca nie mogę tego przetrwać, choć minął już prawie dzień – ale to chyba dlatego, że widziałem Stevensa niemal jak tego Popovicha. No i to wciąż jest fantastyczny fachowiec, choć tak jak mówisz, najważniejsze jest to, że zostaje w Bostonie, a w razie co zawsze może na ławkę wrócić:) Ciekawe kto jeszcze znajdzie się w jego kręgu, bo chyba trzeba będzie zatrudnić typowego menadżera a’la Bobby Webster w Toronto, który ma przede wszystkim kontakty, zna agentów itp. itd. i ktoś taki Stevensowi by się przydał.
[Adrian] A ja to przetrawiłem dość szybko. Na Danny’ego przyszła pora – nie ma się co oszukiwać. Brad Stevens popatrzy na to zupełnie inaczej – to, że Danny go zatrudnił i razem pracowali kilka lat, nie znaczy, że na zagadnienie budowania drużyny patrzą identycznie. Jestem niesamowicie ciekawy, co Brad zrobi z Kembą, jakie ma spojrzenie na kwestie centra w Bostonie, czy pozyska wreszcie klasyczną “czwórkę”… strasznie dużo pytań.
[Timi] To prawda i tutaj Stevens będzie się mógł wykazać, a przed nim naprawdę trudne lato, bo trzeba będzie podjąć kilka ważnych decyzji. Jakby jednak nie patrzeć, Brad jest w tej drużynie od środka od lat, a teraz będzie miał wreszcie okazję zrobić pewne rzeczy po swojemu. Ciekawi mnie tylko to, czy będzie w stanie nie ingerować w działania swojego następcy, ale znając jego, to pewnie w pełni poświęci się swojej nowej pozycji. Swoją drogą, idzie tym samym w ślady m.in. Danny’ego, który przecież też najpierw był trenerem, a dopiero potem menedżerem.
[Adrian] Kto za Stevensa. Pojawiło się od razu kilka nazwisk, ale niespecjalnie mnie przekonały pierwsze plotki. Kidd – moim zdaniem nie. Cassell – moim zdaniem też nie. Hammon – no nie, niech zostanie pierwszą kobietą w NBA, ale nie w Bostonie, bo to podobny typ człowieka co Stevens – za grzeczna osobowość. Lloyd Pierce – też nie. Wolałbym Caseya wyrwać z Pistons, bo on tam się marnuje, lub dać szanse Atkinsowi, który robił świetną robotę w Brooklynie, aż Irving nie przeprowadził wobec niego akcji dywersyjnej.
[Timi] Nie no, powiedzmy sobie szczerze, że te plotki z Kiddem to tam wrzucił chyba jego agent. Reszta nazwisk na tej giełdzie jest ciekawa, a z tych, których nie wymieniłeś to dodałbym jeszcze Billupsa, naszego obecnego asystenta Jerome Allena oraz byłą asystentkę Karę Lawson. Na pewno nie chciałbym Caseya i już dużo bardziej wolałbym Atkinsa, ale tak sobie myślę, że to chyba będzie jakiś debiutant w tej roli.
[Adrian] Ja bym właśnie wolał jednak debiutant uniknąć, chciałbym kogoś, kto już pokazał, że zna się na tej robocie, a przede wszystkim kto pokazał, że ma jakąś wizję budowania drużyny i systemu gry. Kolejka ponoć ustawiła się całkiem spora – nie ma się co dziwić – Tatum i Brown to spory magnes.
[Timi] Nie ma wątpliwości, że ktokolwiek obejmie Celtics, to zastanie naprawdę ciekawą sytuację. Zresztą ogólnie ta posada ma swoją historię i nie ma co ukrywać, że objąć stanowisko trenera w Bostonie to jest swego rodzaju zaszczyt, patrząc na to, jakie nazwiska piastowały tę rolę wcześniej. Mnie natomiast debiutant przeszkadzać nie będzie – w tym względzie zaufam Stevensowi, który sam kiedyś takim debiutantem był.
[Adrian] Z ciekawszych ploteczek – Fournier będzie tego lata oczekiwał umowy w przedziale 15-20 mln za sezon. Powiem Ci, że to naprawdę rozsądna kwota. Jakby Danny Ainge Brad Stevens podpisał go na 3-4 sezony, za 15-17 mln za sezon – to byłby to doskonały ruch. Ja bym nawet nie płakał gdyby to jednak skończyło się w przedziale 18-20 mln za rok gry. tacy zawodnicy sa teraz w cenie i tu nie ma sensu być przesadnie chciwym.
[Timi] Policzyłem zaraz po sezonie, że Francuz w 21 meczach trafił ponad 45 procent trójek z 125 prób. To jest znakomity wynik, a przecież tam była jeszcze ta przerwa spowodowana koronawirusem. Mimo wszystko ja nie czuję się do końca przekonany, bo liczyłem chyba na nieco więcej, ale zobaczymy ile rzeczywiście zawoła.
[Adrian] Przed PO napisałem, że zazdroszczę kibicom Miami tego, w jakiej formie oni wychodzą z RS. No i masz – Miami 0-4, Bucks ich połamali, Butler z kumplami już na rybach, a w PO wyglądali jak 50% drużyny, która grała z nami w Ogródku tuż przed decydująca fazą w NBA. Co sie z nimi stało w te kilka dni – nigdy tego nie zrozumiem.
[Timi] Nadal nie doceniasz Bucks, którzy są zdecydowanie inną drużyną niż przed rokiem i byli po prostu dużo lepsi od Heat. Ja się spodziewałem sześciu spotkań i po tym pierwszym meczu w Milwaukee fani Heat mogli mieć jeszcze nadzieję, a tymczasem szybko się okazało, że przeciwnik zaraz wyciągnie miotły. Siła Bucks to raz, a dwa to chyba fakt, że szczyt formy graczy Miami przyszedł zbyt wcześnie.
[Adrian] Nie mieszałbym do tego nadmiernie Bucks – zagrali dobrze, ale bez rewelacji, bez ochów i achów. W tej serii to przede wszystkim Miami nie istniało i to wcale nie dlatego, że Giannis i spółka weszli na jakiś niebotyczny poziom. Popatrz na skuteczność Bucks zza łuku – Giannis 6%, Brook 12%, Jrue 20% – przecież to jest dramat i to pokazuje skalę upadku Miami. Patrzysz w statystyki Bucks – te meczowe i te zaawansowane, i zastanawiasz się – z kim oni grali, że udało im się serie wygrać do zera.
[Timi] Bucks ogólnie jako zespół trafili tylko 32 procent trójek i mocno w górę podciągnął tę statystkę Bryn Forbes, ale to też pokazuje, że w Milwaukee nadal mają spore pole do poprawy. Ja się już nie mogę doczekać ich pojedynku z Nets, tym bardziej że jak spotykali się w sezonie zasadniczym, to wielkie emocje były niemal gwarantowane.
[Adrian] Przed pierwszą rundą, też pisaliśmy, że para Bucks – Heat gwarantuje niesamowite emocje, a wyszło jak wyszło. Teoretycznie Nets z Bucks powinni zagwarantować 7 meczową serię, ocierająca się o wielki Finał, ale… poczekajmy. Bucks z liderami grającymi na takich żenujących % zza łuku, mogą nie być przeszkoda dla Nets. A przede wszystkim, chyba pierwszy raz od dawna, w serii Bucks, to nie Giannis bedzie najlepszym zawodnikiem na parkiecie.
[Timi] Wszystko prawda, zresztą od Antetokounmpo mnóstwo w tej serii zależy, ale tutaj kluczowy może okazać się pojedynek na ławce trenerskiej, bo jaki jest Budenholzer, to my wszyscy wiemy. W teorii wygrać powinna ta drużyna, która ma więcej talentu, a pod tym względem Nets nie mają sobie równych, ale z drugiej strony Bucks mogą zdominować tę serię pod koszami, a przecież nawet osłabieni Celtics z jednym ledwie Tristanem Thompsonem na środku sprawili Nets sporo problemów na tablicach.
[Adrian] W Los Angeles nadal ciekawie – Clippers wyciągnęli na 2-2 i wracają do własnej hali znowu w roli faworyta. Tymczasem Lakers zaliczyli uraz Davisa i jadą do Arizony też z wynikiem 2-2. Obie serię sa nadal otwarte, ale teraz to Clippers maja bliżej do 2 rundy. Jak Lakers nie będa w pełni zdrowi, to sam LeBron może się okazać za mało na zmotywowanych i doskonale prowadzonych przez CP3 Suns.
[Timi] Niestety w obu seriach dużym czynnikiem jest zdrowie – widać po Doncicu i CP3, że nie mogą być do końca sobą, a teraz znów okazuje się, że Davis najprawdopodobniej nie zagra w G5 w Phoenix. Koniec końców może okazać się, że mistrzostwo będzie najbliżej tych, którzy najdłużej pozostaną w miarę zdrowi.
[Adrian] No i Lakers w G6 będa walczyć o życie. Suns nadal są bardzo daleko od awansu, choć brakuje im już tylko jednego zwycięstwa. G5 to był majstersztyk zespołu z Arizony, który na przerwę schodził z 30 punktową przewagą. Odpadnięcie w pierwszej rundzie Lakers trochę osłodziłoby nam ten sezon.
[Timi] Braku Davisa nawet LeBron James nie jest w stanie nadrobić i to trochę znak czasów, ale z drugiej strony nie ma się czemu dziwić, bo Lakers to jednak zespół skrojony pod AD i bez niego traci mnóstwo na wartości. Trochę szkoda, że kontuzje mają decydować o wyniku tej serii, bo tam jeszcze CP3 chyba odnowił sobie swój uraz i tutaj kamyczek do ogródka Monty’ego Williamsa, bo nie jestem pewien, czy przy takiej przewadze Paul powinien grać w ogóle jeszcze w tym meczu.
[Adrian] Clippers znowu przegrali w swojej hali i są w takiej samej sytuacji jak Lakers. Kur… ale to byłaby historia, jakby w pierwszej rundzie odpadły oba zespoły z Los Angeles!!! Koniec tygodnia zapowiada się na pełen emocji czas. Gdy wydawało się, że LAC wreszcie odzyskał panowanie nad serią, gdy wydawało się, ze złapali wiatr w żagle – bach i w G6 walczą już o życie.
[Timi] Na razie w serii Clippers-Mavs wygrywają tylko goście, więc skoro mecz numer siedem jest w Los Angeles… Tak ogólnie to Mavs jeszcze nie przegrali meczu w Staples Center w fazie play-off, bo w 2011 roku byli 2-0 z Lakers i teraz są 3-0 z Clippers. A ewentualna porażka obu drużyn z Los Angeles w pierwszej rundzie to byłaby ogromna niespodzianka i wielki prezent od losu chyba przede wszystkim dla Jazz.
[Adrian] W G4 Embiid doznał urazu, zszedł z parkietu i wtedy się okazało, że Sixers bez niego nie są w stanie pokonać Wizards. Nie ma jeszcze wyników MRI, ale najprawdopodobniej nie wystąpi on w G5. jak popatrzysz, ze Simmons trafia rzuty wolne na poziomie 25% w PO, to bez Embiida może być im ciężko nawet we własnej hali. Zrobiło sie ciekawie – czekam na G5.
[Timi] Simmons to przed tym meczem trafiał na okrągłe zero procent, więc dociągnięcie do 25 procent należałoby wręcz uznać za sukces:) Mimo wszystko 76ers nadal mają sporo talentu, no chyba że Brooks rzeczywiście sięgnie do głębokiej rezerwy tylko po to, by wysyłać Simmonsa na linię rzutów wolnych, zakłócając też w ten sposób ofensywę Sixers.
[Adrian] Sixers jednak poradzili sobie bez Embiida, a w drugiej rundzie spotkają się z Atlantą, która rozbiła NYK. Hawks piszą swoją historię – a Trae Young pisze ja najmocniej. To jego drużyna, a Nate McMillan macha słodko rączką do szefów Indiany.