Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych które Adaś (nie)skomentuje. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.
[Adrian] Nie wiem czy Nets drugi raz w tej serii zagrają tak nieskutecznie, moim zdaniem już nie, czyli to był ten mecz, gdzie była największa szansa urwać zwycięstwo. W pierwszej połowie Brooklyn trafił tylko jeden rzut zza łuku, Boston dziewięć takich rzutów, a pomimo tego prowadziliśmy tylko 6 punktami – w drugiej połowie było zgoła odmiennie, ale wtedy Brooklyn nie tylko odrobił straty, ale uciekł na punktów naście.
[Timi] Ta pierwsza połowa to była jedna z najlepszych naszych połówek ostatnio, a może nawet ogólnie w całym sezonie. Żeby nam się tak zawsze chciało, jak przez te 24 minuty. Tym bardziej szkoda, że w drugiej połowie padliśmy na twarz, bo była szansa urwać zwycięstwo i mieć święty spokój, a tak będzie już ciężko, bo Nets z każdym meczem powinni mieć coraz lepszy ten swój rytm.
[Adrian] Na plus – pierwsza połowa, 15 punktów Tatuma, 11 punktów Smarta, dobre wsparcie z ławki TimeLorda i Parkera. Roberta Williamsa można jeszcze pochwalić za druga połowę meczu, no i to chyba jedyny nasz zawodnik, który w drugiej połowie spotkania może usłyszeć dobre słowo.
[Timi] Ogromne brawa dla Roberta za ten mecz – obawiam się tylko, że taki występ będzie kosztował Celtów kilka albo może nawet kilkanaście milionów dolarów więcej w negocjacjach z Willimasem na temat przedłużenia umowy. Jest też oczywiście cały czas ten argument, że Robercik niestety sezon w sezon ma problemy ze zdrowiem, ale jak już gra, to naprawdę wysoko podnosi nam sufit.
[Adrian] Robert to fajna historia tego sezonu, ale tak jak zauważyłeś – nawet w tym sezonie jego zdrowie to jest ogromny minus. Danny na pewno złoży ofertę, na pewno dobrą, ale nie będzie ryzykował ogromnych pieniędzy – tym bardziej, ze TimeLord kolejny sezon jest wciąż pod umową. Oczywiście – dobrze byłoby ją przydłużyć już teraz, ale wielkiego ciśnienia chyba nie bedzie.
[Timi] Fajnie byłoby się dogadać jednak już teraz, ale w sumie te nasze ostatnie przedłużenia kontraktów to z reguły są dobre pieniądze dla obu stron, więc mam nadzieję, że i tym razem się uda.
[Adrian] Na minus – druga połowa spotkania. Jayson Tatum nie trafił żadnego rzutu z gry, zza łuku trafiał tylko Kemba, a cała drużyna pudłowała niemiłosiernie. Nets w drugiej połowie postanowili jednak pograć na poziomie PO i nam pokazali miejsce w szeregu, sami nie grając wybitnego basketu.
[Timi] No te trafienia Kemby to też w sumie dopiero w końcówce przyszły, a wcześniej to była jednak katastrofa. Po świetnej pierwszej połowie w drugiej wypadliśmy po prostu blado i dużo bardziej przypominaliśmy zespół, który niestety zbyt często w tym sezonie widzieliśmy.
[Adrian] Bo ta pierwsza połowa była ponad stan, a druga połowa pokazała nasze typowe tegoroczne oblicze. Nie ma przypadku w naszym udziale w Play In, nie ma przypadku w tym, że osiągnęliśmy najgorszy bilans w ostatnich sześciu sezonach i nie ma przypadku w tym, że Nets nas zje w tej serii.
[Timi] Niby tak, wszystko prawda, no ale jakoś tak w pierwszej połowie dużo bardziej nam się chciało. Pewnych rzeczy samym zaangażowaniem nie przeskoczymy, bo Nets są po prostu dużo silniejszym zespołem, ale ta pierwsza połowa dała nadzieje, że przynajmniej będzie to jakaś bitwa z naszej strony, a nie do końca tak wyszło.
[Adrian] W drugim meczu równorzędnym przeciwnikiem bylismy może z 5 minut – potem Nets wrzucili wyższy bieg i tyle ich było widać. Przytoczę tylko jedna statystykę – w pierwszej kwarcie, Boston zanotował JEDNĄ asystę, a Brooklyn 12. Zwracałem na to uwagę przez cały sezon, tak się nie da grać.
[Timi] Fantastyczny był w tej pierwszej kwarcie Joe Harris, ale też znakomicie szukali go koledzy z zespołu. Dzielenie się piłką w wykonaniu Nets było zresztą w tym meczu na doskonałym poziomie, no i w sumie nie ma się czemu dziwić, jak w ataku masz takie tuzy jak KD, Irving czy Harden, a czwartą opcją jest jeden z najlepszych strzelców za trzy w lidze. Zresztą naprawdę nie potrzebują dużo Nets, by mieć czystą pozycję, bo wystarczy jedno podwojenie którejś z gwiazd, a piłka zaraz jak po sznurku znajdzie się u tego, kto akurat jest na czystej pozycji.
[Adrian] Na plus – Fournier, Smart, Tristan i TimeLord – ciężko mieć do nich pretensje po takim meczu jaki zagrali, bo oni zagrali dość dobrze, a przynajmniej skutecznie. Gdyby reszta miała podobną skuteczność… no ale nie miała.
[Timi] Najbardziej mógł się podobać Fournier, który nie ustąpił nawet Durantowi, a z tego co dało się tam wyczytać z ruchu warg, to chyba nazwał nawet KD per „bitch”. Pojawiło się więc trochę ognia i miejmy nadzieję, że powrót do Bostonu da nam jeszcze więcej dobrej energii, choć ten mecz pokazał, że nawet jeśli poszczególni nasi gracze spisują się w porządku, to suma talentu Nets jest po prostu zbyt duża, żeby to przeskoczyć.
[Adrian] Nets ma talentu sporo, być może nawet najwięcej w lidze (aczkolwiek te kontuzje i tak mocno ich do dziś hamują) – jednak moim zdaniem, nasza drużyna w dyspozycji z zeszłego roku, dałaby rade powstrzymać ich talent na tyle, żeby doprowadzić do G7. Może nawet zamknąć serię w 6 meczach, bo G1 to spokojnie byśmy wyrwali. Tylko wyglądamy jak wyglądamy.
[Timi] Hamują nadal, ale zobacz, że wyglądają coraz lepiej. I to też nie jest tak, że oni w RS zrobili przy tych kontuzjach jakiś słaby wynik, wręcz przeciwnie. Mimo tego byli przecież numerem dwa, a teraz wreszcie mają trzech gwiazdorów w zdrowiu. Też trzeba sobie powiedzieć szczerze, że Celtics bez Browna to nie jest jakiś super wyznacznik, ale na Brooklynie z każdym meczem mogą mieć coraz większe nadzieje.
[Adrian] Na minus – Tatum znowu zagrał katastrofalną połowę. To był poziom drugiej połowy z G1 i tak grając, nie daje nam żadnych szans na dobry wynik. Dodatkowo Kemba był kompletnie nieskuteczny zza łuku, czyli w jego przypadku miał już niewiele do zaoferowania na parkiecie. Nesmith i Pritchard znowu zderzyli się z intensywnością gry w PO i dla nich to bardzo sroga lekcja koszykówki, ale niestety potrzebna. Teraz dwa mecze w Ogródku, ale ciężko być optymistą.
[Timi] Te minuty pierwszoroczniaków wyglądają rzeczywiście mizernie, ale tak jak piszesz – to jest rzecz potrzebna. Takie zderzenie ze ścianą w postaci playoffs na pewno zaprocentuje. Co do Tatuma to oczywiście Celtics potrzebują znacznie lepszej jego gry, ale z drugiej strony co ma biedny począć, jak cała defensywa Nets jest w stanie skupić się tylko i wyłącznie na nim. Obecność Jaylena Browna sporo by zmieniła – może nie w kontekście całej serii, bo tu Brooklyn pewnie i tak zrobiłby swoje, ale na pewno dużo łatwiej grałoby się Celtom i przede wszystkim JT miałby większe pole do popisu.
[Adrian] Jeśli cała defensywa Nets skupia się tylko na Tatumie, to co w tym czasie robi reszta drużyny i trener? Timi – tego nie da się tak prosto wytłumaczyć. Popatrz na serię Dallas z Clippers. Niby w Dallas wystarczy tylko ograniczyć Luke i co? No i Dallas sobie nic z tego nie robi. Owszem – ubytek w postaci kontuzji Browna jest spory, bo przecież cała koncepcja tego sezonu opierała się na nich dwoje, ale… to nadal nie tłumaczy tego – jak źle w tym roku wyglądaliśmy od poczatku.
[Timi] Ja tego nie neguję, zresztą to jest właśnie bardzo prosty przepis na sukces dla Nets – ograniczyć jedynego gracza Celtics, który może cokolwiek w tym ataku wykreować, bo jego koledzy z drużyny i tak nie będą w stanie odpowiedzieć. W przypadku Mavs sytuacja jest o tyle trudna dla Clippers, że tam jednak gracze Dallas jak Hardaway Jr. czy Porzingis w G2 potrafili jednak wziąć nieco większą odpowiedzialność na siebie. U nas nie zrobił tego do tej pory ani Kemba, ani Fournier, ani nikt inny, i raczej trudno się spodziewać, by taki stan rzeczy miał się zmienić. Tym bardziej że tak jak przypominasz my od początku rozgrywek mieliśmy problemy w ataku, które nagle magicznie nie znikną przecież.
[Adrian] No nie znikną, a powinny. Pierwszy taki sezon, gdzie podczas jego trwania nie zauważyłem żadnego usprawnienia. Tak źle jak wyglądaliśmy na poczatku, tak źle wyglądamy teraz – a może nawet gorzej. Gdy wydawało się, ze Fournier da drużynie drugi oddech, gdy otworzy sporo możliwości w ataku – wszystko się ponownie wypierdoliło.
[Timi] Jakby nie patrzeć, trochę już tego rytmu łapaliśmy, ale znów – najpierw absencja samego Fourniera, potem wypadł Brown i znów jakiekolwiek próby budowania czegokolwiek można było o kant rozbić. Samo podejście i koncepcja też od początku pozostawiały wiele do życzenia i niestety do tej pory w tym aspekcie nic się nie zmieniło.
[Adrian] A jednak!! Jest życie w Bostonie. Musze przyznać, że miałem jakieś przeczucie, bo na ten mecz wstałem w środku nocy. No dobra – po prostu się obudziłem, spojrzałem na zegarek i wyszło mi, że właśnie gramy – to odpaliłem mecz na żywo. No i warto była zarwać noc! Zwycięstwo, 50 punktów Tatuma i absolutnie genialna reakcja Smarta na decyzję sędziów!
[Timi] Oj warto było, a ja muszę bić się w pierś, bo nie wierzyłem, że wygramy choćby jedno spotkanie. Tym bardziej, że i KD, i Harden zagrali kapitalnie, no ale najlepszy gracz na parkiecie tego wieczoru nazywał się Jayson Tatum. Znakomity był to mecz, pełen emocji i dramaturgii i na całe szczęście sędziowie nie popsuli go swoimi niektórymi decyzjami.
[Adrian] Na plus – wcale nie zacznę od Tatuma, zacznę od Tristana – bo to była jego noc. 9 zbiórek w ataku, a Brooklyn całym zespołem miał ich 10. Marcus Smart i jego 23 punkty ratowały nam tyłek. Fournier zagrał tak, jak od niego oczekujemy! Langford wnosił na parkiet energię, obronę, ale też i wreszcie trafiał zza łuku. No i wielki mecz Jaysona Tatuma – był kosmiczny!
[Timi] Nad Tatumem można się rozpływać, a pewnie i tak nie powiemy wszystkiego, natomiast tak jak piszesz – warto docenić też innych, w tym przede wszystkim Thompsona i Smarta. Obaj zagrali znakomicie i pokazali, że samo serducho też w playoffach może dużo rzeczy zmienić. Na taki mecz właśnie liczyłem: pełen zaangażowania, walki i okrzyków radości a’la Tristan po udanych zagraniach. Był ogień, a kibice zdołali wytrącić Irvinga z równowagi i w niedzielę 17 tys. gardeł będzie dopingować Celtów już z nadzieją na drugie zwycięstwo w tej serii. Brawo!
[Adrian] Na minus – Kemba znowu nie dojechał na mecz. Niby zagrał poprawnie w obronie, pewnie to był jego najlepszy defensywnie mecz w Bostonie, tylko to niestety nie rekompensuje cegieł. 38 punktów Kemby w 3 dotychczasowych meczach PO, to wynik bardzo zły. Kolejny uraz Roberta Williamsa – to sie chyba nigdy nie skończy.
[Timi] A już myślałem, że po takim meczu minusów nie będzie:) Ale to prawda, po Kembie obiecywaliśmy sobie znacznie więcej, tym bardziej że on miał mocną końcówkę sezonu, no i w playoffs miało już nie być oszczędzenia. Ale dobrze przynajmniej, że oprócz takich prawdziwych cegieł miał też tę „przysłowiową” w piątkowym zwycięstwie, bo jednak w obronie odwalił kawał świetnej roboty.
[Adrian] PO rozkręciły się na dobre i w wielu parach zaczęło się od niespodzianek. Zostaniemy na Wschodzie – Atlanta pokonała faworyzowany Nowy Jork i teraz to Jastrzębie mają HCA. Miami doprowadziło do dogrywki, ale nie udało wyciągnąć pierwszego meczu z Bucks, bo w drugi to już zespół z Florydy został zdemolowany. No a Wizards wprawdzie mocno walczyło z Sixers, ale koniec końców nie mieli zbyt wielu atutów – Embiid i spółka zrobili swoje.
[Timi] Między Knicks a Hawks to należy spodziewać się więcej takich meczów i ja liczę tam na siedem wyrównanych spotkań, bo to się naprawdę dobrze ogląda. Sixers może nie imponują jakoś mocno, ale Wizards to dla nich przystawka, no a Bucks mogą zrobić statement, bo jednak ogranie Heat w dobrym stylu nie tylko pomoże zmazać plamę z zeszłego roku, ale też da wiatr w żagle. A ile tego wiatru daje im sam jeden Jrue Holiday, tak kapitalny upgrade nad Bledsoe.
[Adrian] Z tym kapitalnym upgradem nad Bledsoe, to ja bym się jeszcze wstrzymał, to tylko 2 mecze i tak naprawdę wyszedł im dobrze jeden mecz. Ja w Bucks nie widzę wielkiej odmiany, nie widzę pewniaka do Finału. Nadal widzę sporo wad, które zgrana drużyna może wykorzystać. Coś się dziwnego stało z Miami w PO – nagle stracili skuteczność. Decydujący będzie G3, jeśli Bucks to wyszarpią na Florydzie, to koniec – natomiast chyba Butler się obudzi. Co do serii Sixers… kilka lat temu jeden z fanów Phili pokazywał w kierunku Westbrooka środkowe palce, tym razem jakiś fan w hali Sixers rzucił w Westbrooka popcornem. Jeśli NBA jednak nie wyciągnie konsekwencji – to oznaczać to będzie przyzwolenie na wolną amerykankę na parkietach. Czekać tylko aż jakiś debil rzuci w zawodnika fotelem.
[Timi] Ale upgrade kapitalny mimo wszystko:) Natomiast ten Butler to na razie ma bardzo trudne życie przede wszystkim za sprawą Giannisa, który jakby nie było ma na swoim koncie statuetkę dla najlepszego defensora za sezon 2019/20, a w tym roku poziomu wcale nie obniżył. Tymczasem sprawa tego fana Sixers niby już wyjaśniona, bo gościowi zabrali wejściówki i dali bana na wstęp do hali, tylko pytanie czy to jakkolwiek odstraszy innych przed podobnymi rzeczami. Tym bardziej, że tej samej nocy w Madison Square Garden jeden idiota, bo inaczej się tego nie da nazwać, próbował opluć Trae Younga.
[Adrian] Nie próbował, a opluł, co widać na powtórkach. Ja bym tu poruszył jeszcze jedną kwestię – Burmistrz NYC przed tym meczem, publicznie apelował do Younga, żeby przestał szukać fauli, a zaczął grać w kosza. Jak dla mnie, to idiota pierwszej wody – gdy wydawało się, że Knicks skończyli z patologią, ich fani mówią – potrzymaj mi piwo. Aktualnie Atlanta prowadzi 2-1 i chyba większość kibiców trzyma kciuki za nich. Miami już wyjaśnione, z 0-3 nikt nie wrócił i im też się nie uda.
[Timi] Niestety kibice ostatnio ogólnie na za dużo sobie pozwalają, bo przecież także w Utah mieliśmy przykład bardzo idiotycznego zachowania, gdy jacyś fani wdali się w słowne przepychanki z rodzicami Moranta. Przecież nie tak to powinno wyglądać – ja rozumiem, że ponad rok kibiców na halach nie było, ale przecież niektórzy zachowują się jak bydło.
[Adrian] Na Zachodzie jest ciekawiej – tu zrobimy dwa wątki. Zespoły z Los Angeles cudownie rozpoczęły PO – cudownie oczywiście dla nas – obie ekipy w dupe i o to chodzi. Niby tych Clippers to człowiek trochę lubi, bo oni wiecznie Dallas łatwo kibicować, bo BazookaLuka rozdaje karty – w G2 znowu posadził na dupie Clippers i teraz przy stanie 2-0 dla Dallas, zagrają dwa kolejne mecze w swojej hali. No a Lakers – niby Suns mają HCA, ale przecież faworytem zawsze jest ekipa LeBrona. Jesu jak ten mecz się oglądało… LeFlop o mało się przy symulce nie połamał – naprawdę on sobie kiedyś zrobi krzywdę flopując. Drugi mecz już dla Lakers i Suns stracili HCA, ale ta seria nie skończy się w 5 meczach – nadal będzie gorąco.
[Timi] Co do Clippers – na razie Tyronn Lue bardziej jak Doc Rivers, niż jakaś nowa jakość. Dużo błędów i dziwnych decyzji, ale trzeba też docenić nie tylko Doncica (jest genialny), lecz również jego kolegów, bo naprawdę dają radę, a w porównaniu do takiego Marcusa Morrisa to Tim Hardaway Jr. wyglądał w tych dwóch meczach jak all-star. Natomiast wspominając o flopach LeBrona, to przecież tyle się mówi, że on by się w latach 80. czy 90. nie odnalazł, a tu mamy kolejny przykład, że gość przeżywa taki brutalny atak bez szwanku. A przecież tych ataków w sezonie jest mnóstwo! Trochę pobolało, ale chwila, moment i jak nowy. Cud! I tylko szkoda dziś Chrisa Paula, bo nie może Krzysiek uniknąć kontuzji, no nie może.
[Adrian] Nie no – tu muszę bronić Riversa, bo on w swoim pierwszym sezonie w Clippers, to w 1 rundzie wygrał 4-3 z GSW. Jednak jest spora różnica pomiędzy GSW a Dallas. Nie wiem kto wpadł na pomysł, że Lue to dobry trener, ale to od początku był pomysł głupi i niedorzeczny. Tu już nie chodzi nawet o tego Mooka, bo nawet liderzy LAC wyglądają słabo. Swoją drogą – LAC dało spory kontrakt Kennardowi i nie pozwoliło mu wybiec na parkiet w tej serii nawet na sekundę :D
[Timi] Kawhi nie wygląda może słabo, zresztą George też wypada dużo lepiej niż w bańce, ale to i tak jest za mało, bo nie ma na razie w Los Angeles pomysłu na powstrzymanie Doncica, tak jak nie było pomysłów w zeszłym roku w sztabie Riversa. Co gorsza, jest poczucie, że przecież 0-2 to nic wielkiego, a Lue nawet jakby próbował odwrócić kota ogonem, bo stwierdził, że presja nadal jest bardziej na Mavs. Dla mnie to są jakieś żarty. Co do Kennarda, to on akurat mógłby teraz tej drużynie pomóc, ale tam potrzeba znacznie większego impulsu, żeby móc myśleć o odrabianiu strat.
[Adrian] Na razie Clippers uciekli spod topora – wygrali pierwszy mecz w Teksasie, dali sobie szanse! Tym razem Luka nie dostał tak dużego wsparcia od pozostałych zawodników i Clippers (pomimo tego, że nadal grają słabo) to wygrali. Czekam tutaj na G4, bo jeśli LAC doprowadzi do remisu, to rywalizacja zaczyna się na nowo.
[Timi] A ten topór spadał na nich w piątek wyjątkowo szybko, bo tam przecież w pierwszej kwarcie było już 30-11 dla Mavs i dopiero wtedy ktoś w Clippers poszedł do rozum do głowy, że przecież trzeba iść w small-ball, co totalnie wyłączyło Porzingisa z gry. Mavs przynajmniej wiedzą już, że minuty Łotysz i tak należy mocno ograniczyć, a Luka nadal nad jedną rzeczą musi mocno popracować i są to rzuty wolne.
[Adrian] Reszta Zachodu też z niespodziankami, bo Portland już w pierwszym meczu pokonało Denver na wyjeździe i teraz to Lillard ma HCA i może spokojnie grać swoje. Największym chyba zaskoczeniem pierwszych spotkań w pierwszej rundzie, to zwycięstwo Memphis z Utah. Niby nie grał Donovan Mitchell, ale przecież Jazz i tak byli faworytem. No a tutaj nie tylko klapsy od dzieciaków z miasta Elvisa, to jeszcze Gobert postanowił zrobić z siebie idiotę przed kamerami.
[Timi] W przypadku serii Blazers-Nuggets też liczę na starcie numer siedem, chociaż w drugim meczu Nuggets złapali dobry moment i teraz to oni mogą czuć się nieco pewniej. Przepięknie siadł Aaron Gordon na Lillardzie, który w pierwszej połowie G2 dał chyba najlepsze jak do tej pory minuty w ataku w tych playoffs. No a Grizzlies skorzystali na tym, że są w rytmie i zaskoczyli Utah. Raczej skłaniam się ku temu, że to jednorazowy przypadek, ale i tak miło się ogląda Moranta czy Brooksa, którzy niczego i nikogo się nie boją.
[Adrian] Zespół G-League Maine Red Claws przeszedł do historii, teraz ta drużyna nazywa się Maine Celtics i ma nowe logo. Wprawdzie to nadal ten przesympatyczny „robaczek”, ale już w kolorze zielonym. Zmiany, zmiany, zmiany… W sumie dla nas to bardzo pozytywna zmiana, zawsze można kupić nową koszulkę i nadal być green.
[Timi] To tylko G-League, więc większej różnicy mi to nie robi jak się nazywają, chociaż powiem szczerze, że Red Claws jakoś tak przynajmniej się w tej lidze wyróżniali i może jednak trzeba było tę nazwę zostawić. Tym bardziej, że Celtics powinni być tylko w Bostonie. Ale nie powiem, wizualnie to wszystko wyszło całkiem nieźle.
[Adrian] Celtics są w Bostonie, ale pamiętaj, że Maine to jest inny stan. Nieprzypadkowo Patriots noszą nazwę New England – dzięki temu większa ilość osób kibicuje im i wydaje swoje pieniądze na nich. Tu masz podobny zabieg – Red Claws to była najważniejsza drużyna koszykarska w stanie Maine (oczywiście nie licząc Black Bears Maine – drużynę z NCAA) – teraz w stanie Maine obowiązuje kolor zielony i nazwa Celtics – typowo marketingowy zabieg.
[Timi] Ja rozumiem dlaczego i skąd ten zabieg, bo marketingowo to się wszystkim fajnie spina, tylko że mnie jako kibicowi to się nie do końca podoba. To już wolałbym chyba żeby ta nazwa po prostu jakoś do Celtów nawiązywała, można było te homary zrobić zielone zamiast czerwonych i Green Claws też nie byłoby takie złe:)
[Adrian] Nagrodę Sixth Man of the Year zdobył Jordan Clarkson z Utah Jazz i trzeba przyznać, że to jak najbardziej zasłużona nagroda, dla gościa, który robił mi sezon w Fantasy. 11 mln za takiego zawodnika, to promocja i tu szacunek dla managera zespołu z Salt Lake City.
[Timi] Odebrał ją z rąk Joe Inglesa, który moim zdaniem zasłużył na nią nieco bardziej, ale w sumie dla fanów Jazz nie ma to większego znaczenia. Swoją drogą, bardzo fajnie w ostatnich latach prezentują się wybory Lakers w tych draftach, kiedy decyzje podejmowali Kupchak i Magic.
[Adrian] NBA zachwycona sukcesem finansowym turnieju Play In, wraca do pomysłu mini turniejów w środku sezonu. Nie ma się co dziwić, przed telewizorami ten turniej zgromadził ogromną ilość osób, co się przekłada na zadowolenie TV ogólnokrajowych, a w dalekiej perspektywie na większej nowej umowie.
[Timi] Nie wiem tylko, czy taki turniej „o nic” – albo nawet niech to będzie turniej o puchar komisarza – przyciągnie przed ekrany tyle samo widzów. Tam musiałaby być jakaś nagroda, żeby to naprawdę miało sens. Bez tego nadal fajnie będzie zobaczyć w akcji te topowe kluby, tylko pytanie, czy im to w ogóle będzie na rękę – a jakoś NBA będzie musiała zachęcić tych największych, by w takim turnieju, na dodatek w trakcie sezonu, powalczyć na maksa.
[Adrian] Dlaczego turniej o nic? Przecież już dawno temu, gdy pojawiły się pierwsze plany takich rozgrywek w środku sezonu, mówiło się o jakiejś nagrodzie w Drafcie. Dodatkowy pick dla wygranego, z numerem 31 to chyba wystarczająca zachęta dla organizacji, a po kilkaset tysięcy dla zawodnika ze zwycięskiej drużyny, to wystarczający bodziec dla sportowców. Poczekajmy do wakacji – wtedy powinny pojawić się głosy z NBA, w jakim kierunku to pójdzie.
[Timi] Nie no, patrząc na to jak tanio schodzą picki z drugiej rundy, no to nawet jeśli miałby to być 31. pick – czyli w zasadzie sam początek drugiej rundy – to nie chcę mi się wierzyć, że będzie to wystarczająca zachęta. Chyba dla tych drużyn ze środka tabeli albo mniejszych rynków, bo tam wybory w drafcie są na wagę złota, ale dla faworytów dodatkowe mecze tylko i wyłącznie po to, by jeden z nich pozyskał sobie wybór na koniec pierwszej rundy to raczej mało pociągająca wizja.
[Adrian] Mało pociągająca wizja? Lakers rozdali wszytskie picki, Clippers rozdali wszytskie picki, Bucks rozdali wszytskie picki – ja myślę, że dla nich to ogromna zachęta. Właściciele drużyn zawsze przychylnie patrzą na picki, bo z tym wiążą się konkretne oszczędności.
[Timi] To pick w drugiej rundzie z reguły zawsze możesz sobie przecież kupić (patrz na ostatnie drafty, gdzie tych wymian na przełomie pierwszej i drugiej rundy było jednak sporo), a nie wysyłać zawodników w trakcie sezonu, żeby ci ten pick zdobyli. Nie wiem, jak dla mnie to za mało, ale zobaczymy jaki będzie ewentualnie odzew samych klubów.
[Adrian] Bardzo ciekawą rzecz odkrył Adrian Wojnarowski. Otóż przed sprzedaż zespołu z Minnesoty dużo mówiło się o tym, że umowa będzie zawierać paragraf, który zabroni nowemu właścicielowi przenieś zespół do innego miasta. Drużyna została sprzedana, a w tej umowie tego paragrafu brak. Gdyby rzeczywiście nowi właściciele nie mieli takich planów, to nie mieliby problemu z umieszczeniem tego zapisu w umowie. Marc Lore, czyli miliarder, który jest główna postacią nowych właścicieli, mocno inwestuje w rynek samolotów, a tutaj kurs w USA jest tylko jeden możliwy do obrania – zakłady Boeninga i Seattle.
[Timi] A może po prostu chcieli zostawić sobie otwarte drzwi?:) Pewnie można szukać tutaj drugiego dna i fani Wolves mogą lekko drżeć, ale wydaję mi się, że jeśli koszykówka spod znaku NBA ma wrócić do Seattle, to chyba przez rozszerzenie ligi, a nie przenosiny klubu z jednego miasta do drugiego.