#271 Bostoński Tygodnik

Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych które Adaś (nie)skomentuje. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.

[Adrian] No i zaczynamy kolejny Tygodnik i znowu od porażki. Trzy z czterech kwart przegraliśmy, obie w drugiej połowie – to ciężko o dobry wynik. Ich wyjściowa piątka była dużo lepiej dysponowana niż nasza. Wynik nam ratowali zmiennicy. Szkoda, bo po tej porażce zagościliśmy na 7 pozycji na Wschodzie – ale o tym porozmawiamy osobno.

[Timi] Fajny, ciekawy mecz z perspektywy fana, bo było sporo popisów w ataku i to przy całkiem solidnej defensywie z obu stron. Po prostu wpadało dużo trudnych rzutów – dla Celtów to była zresztą pierwsza w historii klubu porażka mimo co najmniej 20 trafień zza łuku. Na tym etapie sezonu te przegrane będą jednak boleć szczególnie mocno.

[Adrian] Na plus – Aron Nesmith wreszcie gra i to chyba dużo lepiej niż oczekiwaliśmy przed sezonem. Oczekiwaliśmy shootera, a on  już od początku nie ma problemów z obroną, teraz jeszcze złapał skuteczność i pokazuje nam się jako zawodnik na obie strony parkietu. Znowu dobry mecz Pritcharda – jak kiedyś rozmawialiśmy po serii porażek, że ten sezon to w dupe i tyle, a jedynie progres TimeLorda nam ratuje humory – to teraz mam 3 takie powody – Aron, Fast PP i TimeLord. Evan zaczyna znowu po przerwie grać na swoim poziomie.

[Timi] Nesmith poszedł w ślady innych bostońskich debiutantów w ostatnich latach i zaufanie Stevensa najpierw zdobył obroną, a potem ten kredyt zaufania zaczął spłacać w ataku. My często zapominamy, że on już w styczniu 2020 roku przedwcześnie skończył sezon z powodu złamania nogi – potem przyszła pandemia i w sumie dopiero w grudniu zagrał pierwszy normalny mecz. Tyle że wtedy już w NBA, gdzie trafił bez ligi letniej i przy mocno skróconym okresie przygotowawczym. Potrzeba było więc czasu i teraz ta cierpliwość nam popłaca, bo Nesmith wygląda jak ktoś, kto Celtom może pomóc tu i teraz. To już trzy kolejne mecze na co najmniej 15 oczek, do tego wciąż solidna obrona i fantastyczna energia. Dziś aż chce się tego chłopaka oglądać, więc oby grał tak dalej, to minuty będą musiały się dla niego znaleźć.

[Adrian] Czyli co – powoli kończymy z tym mitycznym narzekaniem na złe wybory w Drafcie przez Danny’ego? Choć ja nigdy nie miałem do niego większych zastrzeżeń. Zawsze powtarzam, że nie ważne co prezentuje dany zawodnik – jeśli chcesz ocenić ten wybór, to pokaż 2-3 lepszych od niego wybranych później. Łatwo trafić bardzo dobrego zawodnika gdy ma się wybór w Top5 Draftu – powyżej 10 wyboru aż tak łatwe to nie jest. A od 20 wyboru to już naprawdę trzeba mieć multum szczęścia i rozeznania.

[Timi] Nesmith to kolejny mocny argument dla Ainge’a, bo jak popatrzymy na te ostatnie jego wybory no to rzeczywiście jest tam sporo bardzo fajnych nazwisk. Kilku z nich nie ma już co prawda w Bostonie, ale nadal w niektórych meczach możemy na spokoju wystawić cała piątkę „naszych” wyborów: Tatum, Brown, Smart, Williams III, teraz także Pritchard czy Nesmith, czyli wstydu jak najbardziej nie ma.

[Adrian] Na minus – urazy Tatuma i Browna – nosz …rwa co za pech. Nie dość, że cały sezon się ogarniamy po szpitalach, to jeszcze to. Piszę to w środę do południa i nadal nie wiadomo co z Brownem. Niby w takich przypadkach brak wiadomości, to paradoksalnie dobra wiadomość, ale… PO już za kilkanaście dni.

[Timi] Totalny pech, na dodatek kontuzja nie jednego, a obu Jayów – wyglądało to z jednej strony kuriozalnie, z drugiej jednak bardzo niebezpiecznie. Na całe szczęście Tatum już po meczu twierdził, że z nim wszystko w porządku, a z wypowiedzi m.in. Fourniera można było wywnioskować, że i Brown uniknął jakiejś poważniejszej kontuzji. Wiemy już, że w Orlando nie zagra, ale jego status określa się jako „day-to-day”, więc to chyba najlepszy możliwy scenariusz dla bostońskiego klubu. Bo powiedzmy sobie szczerze: bez Browna w tym sezonie to już nic kompletnie nie ugramy.

[Adrian] Jeden z tych meczów, który musieliśmy wygrać, żeby myśleć o odrabianiu straty do 6 miejsca i wygraliśmy w Orlando. Nie chce napisać, że to zwycięstwo przyszło nam jakoś szczególnie łatwo (na co wskazywałby wynik), bo Orlando kilka razy jeszcze w 2 kwarcie mocno szarpnęło, ale potem już tylko przewaga rosła.

[Timi] Końcówka drugiej kwarty musiała być w wykonaniu Celtics mocna i taka rzeczywiście była, bo w kilka ledwie minut zrobiło się 20 punktów przewagi, a nadzieje Magic na cokolwiek w tym meczu zostały zgaszone w zarodku. Nie powiem, miło jest czasem dla odmiany zobaczyć tego typu blowout.

[Adrian] Jestem tylko ciekawy jak drużyna zareaguje na taki wynik w kolejnych meczach. Czy znowu uwierzą w swoją boskość, i to że bez koncentracji i 100% zaangażowania są w stanie pokonywać zespoły – czy jednak to był sygnał, że końcówkę sezonu zagramy na pełnej …rwie.

[Timi] Jak nie teraz, no to kiedy? Jeśli tego nam zabraknie, to zaraz może się okazać, że albo w ogóle do tych playoffs w tym roku nie awansujemy, albo dostaniemy szybkie lanie w pierwszej rundzie i tyle z tego będzie.

[Adrian] Na plus – najprościej byłoby napisać, że wszyscy, ale jednak trzeba kogoś wyróżnić. Kemba po tych wszystkich odpoczynkach, restach i ładowaniu baterii – wygląda jak Pan Koszykarz i chyba warto to napisać, bo ja to lubię go krytykować. Kolejny bardzo dobry mecz Fourniera, który niedawno opowiedział w wywiadzie, jak bardzo zniszczył go koronawirus. Czuł się jakby miał wstrząśnienie mózgu i wielokrotnie tracił całkowicie orientację – no, ale wraca na właściwe tory i pokazuje po co Danny go ściągnął.

[Timi] Fournier świetnie nam otwiera grę i to jest coś, co często podkreśla ostatnio Scal podczas transmisji: ktoś taki będzie nieoceniony w fazie play-off, gdzie powinien samą swoją obecnością znacznie ułatwić życie Jayom. Po to też został ściągnięty i fajnie, że powoli wychodzi z koronawirusa. Co do Kemby – i całe szczęście, że tak wygląda, bo dopiero byś miał używanie…

[Adrian] No miałbym – nie będę zaprzeczał – bo Kemba w tym sezonie wyglądał na tak zagubionego gościa na parkiecie, że mniejszą orientację w rzeczywistości ma tylko poseł Suski. Teraz wszystko w jego rękach – jeśli zagra dobrą końcówkę sezonu i PO, to każdy zapomni o tym jak bardzo mu nie szło. Taki urok fanatyka.

[Timi] No miejmy nadzieję, że każdy zapomni, bo przecież Kemba robi ostatnio dużo także pod względem podnoszenia swojej wartości transferowej, a dodatkowy atut w postaci mocnych playoffs na pewno się przyda. Wytransferować go jednak łatwo nie będzie, więc jak już ma zostać to oby pozostał zdrowy, bo widać po nim, że wreszcie jest świeży i te odpoczynki w meczach back-to-back choć wkurzające, to jednak jakiś pozytywny skutek przyniosły.

[Adrian] Na minus – Grant Williams chyba na dobre wypadł z łask Stevensa, bo zaczyna nawet w takim meczu grać ogony. Sporo sobie po nim obiecywaliśmy, a tymczasem jego drugi sezon jest kompletnie nijaki i chyba sprawia dużo gorsze wrażenie niż w debiutanckim. Tam miał okresy dobrej a nawet bardzo dobrej gry – teraz to ławkowicz na wszelki wypadek.

[Timi] Brakuje przede wszystkim tych jego zagrań, po których w cały zespół pompowała się energia. Teraz co najwyżej czasem uleci powietrze, gdy tak jak w Orlando zaliczy air-balla. Szkoda, choć jak na moje to i tak przez te dwa lata zrobił więcej niż Waters, Edwards czy Ojeyele, a też to jest taki typ gracza, który nie będzie narzekał na miejsce w rotacji i nawet mimo braku minut nadal będzie przynajmniej na ławce jak taki dobry duch zespołu.

[Adrian] Zmusiłeś mnie, żebym wystąpił jako adwokat Semiego. Jesusemilore Talodabijesu Ojeleye nadal ma w moim serduszku więcej miejsca niż Grant. A jak spojrzysz na ich tegoroczne statystyki – to one są praktycznie identyczne. Jedyna różnica to wiek i to może być na korzyść Granta. Gdybyś mi się dziś zapytał, czy przedłużamy Semiego na kolejny rok – to patrząc kogo możemy podpisać za minimum – stwierdziłbym, że lepiej już mieć plastra na Giannisa. 

[Timi] Ale ile można jechać na tej łatce „plastra”? Z tymi Bucks to gramy kilka razy do roku, może trafimy na siebie w fazie play-off, ale to za mało. Fakt, trzeba powiedzieć że Semi drugi kolejny rok całkiem nieźle trafia za trzy, bo to jest w tym sezonie 38 procent, no ale przypominam sobie jego występy z debiutanckiego sezonu i tam dawał jednak coś więcej…

[Adrian] To jest niewiarygodne. Rozmawiamy wcześniej, o innych meczach i dochodzimy do wniosku, że jak nie teraz, to kiedy zaczniemy grać na pełnej kurwie i potem gramy taki mecz jak ten z Chicago. Nawet jak nie masz skuteczności, to gryząc parkiet można wiele zdziałać – tylko trzeba ten parkiet gryźć.

[Timi] I tak się kulamy jakoś w tym sezonie, od meczu do meczu, po zwycięstwie porażka, po porażce zwycięstwo i zaraz albo zrobimy playoffs, albo może turniej play-in, albo może jakieś szybkie wakacje.

[Adrian] Na plus – najchętniej bym nic nie pisał, ale byłoby to nieuczciwe wobec Evana i Kemby. Im siedzalo, więc trzeba było na nich grać. Doskonale wiesz, że nic mnie tak nie wkurwia w naszej grze jak debilowate szukanie przełamania, gdy na parkiecie są zawodnicy którym wszystko siedzi. 

[Timi] Kemba w dwóch ostatnich meczach kolejno 32 i 33 punkty i to jest obok gry Fourniera najlepsza informacja ostatnich dni, no ale trudno się ekscytować tego typu informacjami. Zresztą coraz częściej to wygląda tak, że jak jeden gracz się z formą wstrzeli, to drugi albo wypada, albo notuje zjazd. Chyba nie będzie nam dane zobaczyć w tym sezonie jak ten zespół wygląda w pełni swego potencjału.

[Adrian] Na minus – nie wiem czy jest sens o tym rozmawiać, bo w tym sezonie rubryka pomeczowa ” na minus” jest kompletnie monotematyczna.  Non stop popełniamy te same grzechy. 

[Timi] Kopiuj-wklej, i tyle. Smutne to.

[Adrian] No to porozmawiajmy o PO. Nie jest dobrze – jest źle i może być gorzej. Na razie znajdujemy się na 7 miejscu, a czekają nas jeszcze 2 arcy ważne mecze z Miami – na szczęście oba w Ogródku. Jeden z nich, ten pierwszy gramy w niedzielę o dobrej dla nas w Polsce porze, czyli już gacie pełne. NYK nam odjechali na 3 zwycięstwa, czyli o 4 miejscu i HCA w 1 rundzie możemy zapomnieć. Atlanta ma 2 zwycięstwa przewagi i to 5 miejsce też wydaje się być już poza zasięgiem – tak naprawdę walczymy o 6 miejsce i unikniecie turnieju Play In.

[Timi] Tego się niestety obawiałem, choć to było jeszcze zanim Celtics wlali nam w serca trochę nadziei tą serią zwycięstw na Zachodzie. Minęło tymczasem sporo czasu, a my nadal zmagamy się z absecjami kluczowych graczy i chyba nie będzie nam po prostu dane zagrać w pełnym składzie. Zresztą zbyt rzadko w tym sezonie pokazywaliśmy pełnię potencjału, a zbyt często rozczarowywaliśmy, byśmy mogli uwierzyć, że ten zespół stać na sprawienie jakiejś niespodzianki. Uniknięcie udziału w turnieju play-in to w tym momencie powinien być nasz priorytet, choć obojętnie czy zagramy z 6, 7 i 8 miejsca – w tej chwili trudno wierzyć, byśmy mieli jakiekolwiek szanse z 76ers, Nets czy Bucks.

[Adrian] Paradoksalnie z tymi silnymi przeciwnikami, to my możemy wyglądać lepiej niż w pojedynku z taką Atlantą, bo pewnie znowu nasze gwiazdeczki ich zlekceważą. Nie to, że postawiłbym pieniądze na wygranie pierwszej rundy z np Bucks. Po wygranej z Orlando zbliżyliśmy się do nich i NYK na 2 zwycięstwa, tylko z Atlantą mamy w bezpośredniej rywalizacji 1-2, więc odrobienie 2 wygranych nic nam nie pomoże. Inaczej jest z NYK, bo tu jest 1-1 i jeszcze jeden mecz (ostatni w sezonie zasadniczym) będziemy z nimi grali. Czy mamy szansę dogonić Knicks? Kurczę – wszystko zależy od nas – jak pokonamy dwa razy u siebie Miami i nie zanotujemy głupiej wpadki ze słabszymi drużynami – to może, może…

[Timi] Ja dużych nadziei sobie nie robię – ani na dogonienie Knicks, ani na ugranie czegokolwiek w fazie play-off. Oczywiście my nadal możemy być trudnym rywalem dla kogokolwiek, bo nie może być inaczej jeśli masz w składzie takich graczy jak Tatum, Brown czy coraz lepiej wyglądający Kemba. No ale zbyt mało razy Celtics w tym sezonie pokazali, że można zaufać im czy po prostu ich zdrowiu.

[Adrian] No i widzisz – sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie – bo po kilku porażkach Atlanta ma 2 zwycięstwa więcej, ale tyle samo porażek co my – czyli mamy do rozegrania 2 mecze więcej od nich. Tylko od nas zależy czy ich dogonimy – jeśli im przydarzy się jeszcze jedna porażka, to jesteśmy w stanie ich wyprzedzić. Zostały im już tylko 4 mecze do rozegrania, ale aż 2 z Wizards. A w Wizards to Westbrook i Beal robią ostatnio wielkie rzeczy i nie wierzę, że Atlanta oba te mecze, w przyszłym tygodniu, wygra. Natomiast NYK ma teraz wyjazd na Zachód  i tam Suns, Lakers i Clippers – też nie wierzę w same zwycięstwa – obstawiałbym 2 porażki z Suns i Clippers. Wszystko zależy od nas – wygrać z Chicago i oba mecze z Miami w Ogródku – potem Cavs i Sota, no a na koniec WOJNA W MADISON SQUARE GARDEN. Brzmi jak końcówka perfekcyjna sezonu zasadniczego.

[Timi] Brzmi jak coś, co też wymarzyła sobie NBA – bo przecież często w tych meczach pod sam koniec RS to mało kto w ogóle się starał albo grał, a tymczasem tu może się okazać, że dopiero w tych ostatnich spotkaniach pewne rzeczy zostaną rozstrzygnięte. A co do Celtics to Stevens już kilka dni temu stwierdził, że dla Bostonu to faza play-off w zasadzie już się zaczęła, bo teraz każde potknięcie może zrobić ogromną różnicę.

[Adrian] Po meczu  z Chicago, mogę tylko napisać cytat z pewnej komedii – ” no i w pizdu wylądował i cały plan też w pizdu”. Możemy sobie gadać, snuć lany, przewidywać – a na końcu i tak przegramy z takimi łakami jak Byki. 

[Timi] Mimo wszystko nadal kontrolujemy swoją sytuację, bo mamy te dwa starcia z Heat u siebie i jeśli je wygramy, no to odzyskamy miejsce w czołowej szóstce. O czwartej lokacie możemy już powoli zapominać, bo do tego trzeba by jednak sobie radzić z tymi łakami, a w trwających rozgrywkach zbyt często to my jak te łaki wyglądamy/gramy.

[Adrian] LeBron James też jest już przeciwnikiem turnieju Play In, bo Lakers mają spore szanse w nim zagrać. Sam James chyba stracił swoje nadludzkie moce, bo kolejny uraz mu się przytrafił i to chyba koniec jego organizmu – sam przyznał, że zdał sobie teraz sprawę, że po ostatniej kontuzji, już nigdy nie wróci do pełnej sprawności. Trochę wykrakał, bo kilka dni później znowu złapał uraz.

[Timi] Już prawie 36 i pół roku na karku, więc ta wypowiedź o „dawnej formie” czy „pełnej sprawności” raczej nie dziwi. James i tak pięknie się starzeje, bo jak do tej pory nie było prawie w ogóle widać jakichkolwiek oznak, że cokolwiek ma się zmienić. Te urazy w tym sezonie może nie oznaczają jeszcze rychłego końca LeBrona, bo jednak tak łatwo na pewno się nie da, natomiast rzeczywiście to chyba zaczyna się wreszcie dziać.

[Adrian] Zostając jeszcze na chwilkę  przy LBJ – Dennis Schroder zdradził, że tylko on i właśnie LBJ nie są zaszczepieni w Lakersach. Hmmm – no trochę jestem zdziwiony, że „more than athlete” się nie zaszczepił. Tyle gadania o odpowiedzialności za społeczeństwo i wszystko puste słowa i frazesy.

[Timi] Schroder to po prostu się wygadał, bo przecież LeBron nie chciał o tym mówić, zasłaniając się tym, że jest to po prostu prywatna sprawa. Ma oczywiście w tym rację – nie chce mówić, to nie musi. Szczepić w sumie też się nie musi, jego wybór, choć ze zdrowym rozsądkiem takie podejście mało ma wspólnego.

[Adrian] Nie zgadzam się, że to jego prywatna sprawa – prywatną sprawą to szczepienie jest dla mnie – bo ja nigdy nikogo nie agitowałem, nie przekonywałem. Natomiast LBJ występuje to w roli publicznego mentora, który opowiadał banialuki o odpowiedzialności za „jego” społeczność. Albo jest się „more than athlete” dla „braci”, albo nie. To jest szczyt hipokryzji i piszę to ja, już zaszczepiony zwolennik szczepień.

[Timi] Jasne, zgadzam się jak najbardziej z tym, że zrobiłby mnóstwo dobrego, gdyby jednak głos zabrał. Z drugiej strony – jeśli on sam jest przeciwko, no to może lepiej żeby tego nie robił, bo wyszedłby drugi Novak Djokovic.

[Adrian] Indiana Pacers chyba nie jest zadowolona z nowego szkoleniowca – nie dość, że nie ma wyników, to jeszcze relacje Bjorkgrena z zawodnikami są złe, żeby nie powiedzieć katastrofalne. Nate McMillan już nie wróci, bo został head coachem w Atlancie, która pod jego wodza gra z tygodnia na tydzień lepiej. No a pisałem – to nie trener doszedł do sufitu w Indianie, tylko ta grupa zawodników.

[Timi] Zawodnicy to jedno, ale tam jednak też od lat kontuzje robią swoje. Jakby nie patrzeć TJ Warren to był kluczowy gracz Pacers w bańce, gdzie pokazał się ze znakomitej strony, a w tym sezonie zagrał w ledwie czterech spotkaniach. Ściągnięty LeVert najpierw musiał przejść operację, sporo opuścili też Sabonis czy Brogdon, a teraz znów pauzuje Turner. Z drugiej jednak strony, jeśli zawodnicy znów mają problem z trenerem, no to rzeczywiście trzeba się zastanowić nad składem, bo niektórym i z McMillanem nie było ponoć po drodze. Ja mimo wszystko Bjorkgrena bym jeszcze nie skreślał, bo to jest jego pierwszy sezon bez Nurse’a u boku i jak widać nie jest już tak łatwo. Kilka rzeczy mu jednak wyszło fajnie, jak choćby budowa ataku w oparciu o Sabonisa, który przecież gra sezon życia.

[Adrian] Nie rozmawiajmy o problemach zdrowotnych w tym sezonie – bo nie ma drużyny która by ich nie miała – jedni mają większe inni mniejsze, ale ma je każdy. Natomiast jak z szatni wychodzą takie sensacje, jak w przypadku Bjorkgrena, to znaczy że tam jest bardzo źle. No i w takich przypadkach łatwiej jest zmienić trenera, niż kilkunastu zawodników.