Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych które Adaś (nie)skomentuje. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo “Dzień Święty należy Święcić”.
[Adrian] Zaczynamy od wygranej z OKC. do 4 kwarty, to nie był dobry mecz w naszym wykonaniu – aż w 4 kwarcie stał się Luka Kornet. Niesamowicie przywitał się z kibicami. Danny szukał strzelca ze wzrostem i dość dziwnie chyba się czuje, że go znalazł w osobie Korneta. To oczywiście opcja na kilkanaście minut w meczu, ale jednak lepiej to niż nic. Potrzebowaliśmy tego zwycięstwa, bo dzięki niemu wyszliśmy na 50% w tym sezonie.
[Timi] Takiego obrotu spraw nikt się nie spodziewał, ale Luke Kornet rzeczywiście wygrał nam ten mecz, chociaż zdawało się, że jego nawet w składzie nie będzie. Przyznam szczerze, że choć kojarzyłem nazwisko, to nie miałem pojęcia, że gość ma 7’2 wzrostu! Wreszcie ktoś, kto przy Tacko nie wygląda jak mikrus. Fajna więc to historia, że Kornet swoją szansę wykorzystał, choć przecież chyba nawet sam Danny nie miał takich nadziei wobec niego.
[Adrian] Na plus – Kornet, bo Luk dał sygnał do ataku – trójka, trójka, asysta, za dwa i było odjechane. 8 pkt i 5 zbiórek w 4 kwarcie – drugi po Tatumie. Na plus też Jaylen Brown i Payton Pritchard, który dał 12 punktów. 12 punktów dał też Edwards i wprawdzie nikt nie wie, po co on jest nadal w składzie, ale od czasu do czasu o sobie przypomni.
[Timi] Niemiłosiernie nas w pierwszej połowie na tablicach złoił Moses Brown – w zasadzie dopóki nie parkiecie nie pojawił się Kornet, no to Brown robił co chciał. Do tego Kornet dał też swoje w ataku, a radość naszej ławki po jego dwóch kolejnych trójkach to chyba jeden z najfajniejszych momentów tego na razie niezbyt fajnego sezonu.
[Adrian] Na minus – pierwsza kwarta w wykonaniu tych teoretycznie najlepszych zawodników – wyjściowa piątka zdobyła razem 8 punktów, jak się na parkiecie pojawili Pritchard z Edwardsem, to zdobyli ich 11. Cała pierwsza połowa była bardzo niemrawa w naszym wykonaniu.
[Timi] To prawda, choć na szczęście był w tej pierwszej połowie bardzo agresywnie grający Pritchard. Bez jego punktów pewnie by nam rywal odjechał, a tak udało się w tym meczu zostać. Oby więcej takiego Paytona, bo byłoby idealnie, gdyby znalazł taki zdrowy balans między trójką a właśnie wejściami pod kosz.
[Adrian] Wracamy do Bostonu, TD Garden znowu jest dla kibiców – w ograniczonej liczbie, ale pierwszy raz od ponad roku fanatycy Celtics zasiedli na trybunach i gramy kompletny piach. Po kilku meczach, gdzie faktycznie wyglądaliśmy lepiej przyszło spotkanie z cyklu – kompletnie bezpłciowe. Nie grał Brown, ale zagrał Walker i Fournier, dla którego to nie był debiut marzeń.
[Timi] Przynajmniej w końcówce udało się trochę powalczyć i po raz kolejny pokazać charakterek, no ale było już stanowczo za późno. Szkoda że w taki sposób przywitaliśmy kibiców, bo to jednak powinna być tym większa motywacja – no i była też okazja zrewanżować się Pelicans za tę frajerską porażkę w Nowym Orleanie. Rozumiem jednak to, że kolejny już raz nasi grają w ustawieniach, w których wcześniej nie grali – bo po meczu przerwy wrócił Kemba (te jego przerwy naprawdę dobijają nasze próby złapania jakiegokolwiek rytmu), zadebiutował Fournier, a jeszcze wypadł Brown.
[Adrian] Na plus – Tatum, TimeLord, Pritchard i Kornet. Dwóch pierwszych w wyjściowym składzie, dwóch pozostałych z ławki. Green Kornet szybko dorobił się ksywki w Bostonie i uznania kibiców – wystarczyły dwa dobre mecze, gdzie gość przy naszej miałkości ławki, jawi się jako bardzo solidny zawodnik. A trafił tu w sumie przypadkiem.
[Timi] No ba, na koncie ma już nawet blok na Zionie, a to rzecz wielka. Z jednej strony to rzeczywiście dowodzi słabości naszej ławki, z drugiej jednak ten zaskakująco dobry Kornet to jest i tak jedna z najciekawszych i najbardziej pozytywnych sytuacji w Bostonie w trwających rozgrywkach. Oby tak dalej – nikt się tego nie spodziewał, ale na 10-15 minut w meczu taki gość jest idealny. Oczywiście jeśli dalej będzie trafiał za trzy tak jak teraz. Cieszy też powrót Tatuma do formy pre-covidowej.
[Adrian] Na minus – Kemba może i zrobił 23 punkty, ale 22% zza łuku, to jest to co nas zabija. Rzucanie gdy nie siedzi. Smart 0 z 6 zza łuku, Fournier 0 z 5 zza łuku i 0 z 10 w ogóle… Chyba najkoszmarniejszy debiut w XXI wieku w Bostonie. Nie przypominam sobie gorszego występu. A jeszcze jakby ktoś potrafił wytłumaczyć – o co chodziło Smartowi z tym rzutem rozpaczy, gdy mieliśmy pełne 24 sekundy XD
[Timi] Fournier przynajmniej swój najgorszy mecz w Bostonie ma już za sobą – tego możemy być raczej pewni… Co do Smarta to ogólnie on w tym meczu był trochę “poza kontrolą”, a ten rzut to ogólnie jedno wielkie “XD”. Chwilowo chyba jakieś kabelki nie styknęły – nie trudno zgodzić się z opinią, że to było najgorsze zagranie zawodnika NBA od czasu JR Smitha w finałach 2018.
[Adrian] Kolejny mecz w Ogródku i kolejna porażka. Od poczatku nam nie szło, ale w 2 kwarcie przycisnęliśmy i były już tylko 3 punkty na minusie – wystarczyło kilka minut i zrobiło się ponad 20 punktów na minusie i było pograne. Pogoń nie pomogła. jak się trafia zza łuku na 23% to ciężko wygrywać mecze, szczególnie gdy Dallas wpada zza łuku wszystko. Tylko to nadal nie tłumaczy braku pełnego zaangażowana w grę podczas całych 48 minut.
[Timi] A już wydawało się, że zrobiliśmy pod tym kątem krok w dobrą stronę – no i znów taka porażka, która po raz kolejny zabiera nam nadzieje. Na ten moment nic nie wskazuje na to, by nasze problemy miały się w najbliższym czasie jakkolwiek rozwiązać. Trochę podlatujemy w górę, a potem znów szybujemy w dół. Okej, był zryw na koniec, ale podobnie jak przeciwko Pelicans było już zbyt późno.
[Adrian] Na plus – Pritchard bo znowu dał dobre minuty z ławki, siedziało mu zza łuku, no ale lepiej było grać tymi co nie potrafią się w strzelić (ale o minusach za chwilę). Fournier – nie trafiał zza łuku, ale nie forsował tych rzutów – było OK, natomiast ja chce go pochwalić za dobrą obronę – bo chyba tego się obawialiśmy – a on tymczasem wcale nie jest kolejnym Kemba jak na razie. 11 przechwytów – też na plus, ale trzeba dodać, ze 8 w drugiej połowie.
[Timi] Akurat o obronę Fourniera można było raczej być spokojnym. To nie jest wcale dziura w obronie, ale inteligentny gracz, który braki w warunkach fizycznych nadrabia mądrym ustawieniem się chociażby. Na razie wciąż nie trafił trójki, ale początki w nowych miejscach bywają trudne, więc miejmy nadzieję, że z każdym kolejnym meczem będzie stanowił coraz lepsze wsparcie dla tego zespołu.
[Adrian] Na minus – Marcus Smart w końcówce ma szanse zagrać na dogrywkę. Wystarczy spudłować rzut wolny, zebrać piłkę i trafić zza łuku – najłatwiejsze, to oczywiście to pierwsze – trzeba zaliczyć pudło, ale trzeba trafić w obręcz… jakim trzeba być cepem, żeby po prostu pierdolnąć piłką o tarcze. Gość zawodowo gra w koszykówkę już sporo lat, trenuje ten sport lat kilkanaście i nie zna przepisów. Mając w pamięci ten rzut “chuj wie gdzie, chuj wie po co” z poprzedniego meczu gdy mieliśmy 24 sekundy na akcje – można o Marcusie aktualnie pisać tylko źle. No a teraz o reszcie asów – Kemba znowu 22% zza łuku przy 9 rzutach, Tatum masywne minus 19, gdy był na parkiecie i zaczynam rzygać jego iso.
[Timi] To trafienie w obręcz nie jest wcale takie proste, szczególnie jeśli chcesz “wykiwać” przeciwnika i zrobić to od razu po otrzymaniu piłki od sędziego. Za to akurat Marcusa nie winię, bo ta sztuka nie udaje się wielu zawodnikom – to trzeba zrobić bardzo szybko i bardzo dokładnie, a ciężko jest połączyć jedno z drugim.
[Adrian] Tylko Marcus miał znowu mega zdziwioną minę, dokładnie tak jak przy tym rzucie przez całe boisko w meczu z Nowym Orleanem – on tego nie ogarnął, nie wiem dlaczego – może to tylko rozkojarzenie, ale tylu przypadków w tak krótkim okresie nie sposób tłumaczyć jakimś roztargnieniem.
[Timi] Być może dzieje się coś zakulisowego u Smarta, o czym po prostu nie wiemy. Chociaż tak jak pisałem, dla mnie ta akcja to był po prostu brak farta, bo w tego typu próbach trzeba mieć dużo szczęścia, by wszystko ułożyło się po myśli.
[Adrian] Ostatni mecz w tym Tygodniku, czyli wygrana z Houston. No jakby z nimi przegrały nasze orły mecz, to nic tylko pakować mandżur i do G-League się zapisać. Wynika bardzo ładny, ale gra wcale taka super nie była. Bo Houston w wielu fragmentach grali z nami jak równy z równym, a przecież to jest teraz drużyna wyrzutków. Skład zupełnie przypadkowy, gdzie zaledwie kilku zawodników będzie tam grało w przyszłym sezonie. No ale odbiliśmy sie od dna – zobaczymy na jak długo.
[Timi] Rockets w sumie tak mają w tym sezonie, że stać ich na nawiązanie walki, bo te wyrzutki okresowo potrafią zagrać dobry basket, tym bardziej że oni też chcą pokazać się z jak najlepszej strony. Tak było gdy Celtics grali w Houston, tak też było gdy Rockets przyjechali do Bostonu. Tak czy siak, zwycięstwo Celtów musiało tu być formalnością. Odbicie się od dna nastąpiło w niezłym stylu (35 asyst!), ale takich odbić mieliśmy już w tym sezonie zbyt dużo. Czas wreszcie pozostać przez dłuższy czas nad powierzchnią, bo zaraz nam faza play-off ucieknie.
[Adrian] Na plus – Fournier pokazał co potrafi, szkoda że dopiero w 3 meczu. Tatum znowu dobrze punktował, Smart rozdawał asysty, Kemba też skoncentrował się na podawaniu – pierwszy raz oddał tyle samo rzutów co zaliczył asyst. Bardzo dobry i aktywny Brown, ale… Robert Williams zaliczył absurdalnie dobra linijkę.
[Timi] Fournier niemal jak Ray Allen wychodzący po zasłonach – podoba mi się to, w jaki sposób szukamy dla niego rzutów w naszej ofensywie. Co do Smarta to chyba usłyszał to narzekanie, bo odpowiedział jednym z najlepszych swoich meczów w tym sezonie. Jak dużo lepiej wygląda gra jego i gra zespołu, gdy – tym bardziej z Fournierem na pokładzie. No a Williams III odkąd wszedł do pierwszej piątki to robi średnio 11-10-5 i do tego dokłada jeszcze trzy bloki. Pisałeś że Wendell Carter Jr. to dużo lepszy podający, ale ja tego nie widzę – uwielbiam te szybkie decyzje Williamsa.
[Adrian] Na minus – reszta ławki rezerwowych (poza Fournierem) to dziś była na wczasach. No i kontuzja Browna – jeszcze nie wiadomo co i jak, gdy piszę te słowa nie ma żadnych informacji o MRI czy konkretnych prognozach. Ale mamy pecha… No i Romeo – dostał zielone światło do grania, by po godzinie znowu być ze statusem OUT, bo testy źle poszły. Niewiarygodne.
[Timi] Brown na całe szczęście chyba nic poważnego sobie nie zrobił. Co do Romeo – tak chyba jednak nie chodziło o testy, a o kwestię kondycji i najprawdopodobniej z tego powodu go wycofali. Ale i tak komicznie to wyglądało, gdy już miał wracać, a tutaj znów wielkie okrągłe “OUT” pojawiło się przy jego nazwisku.
[Adrian] Danny w jednej z wypowiedzi przedstawił sytuację Tristana, który musi przejść jeszcze testy, ale najprawdopodobniej wróci do grania w przyszłym tygodniu. To ja mam kilka statystyk – 10 ostatnich spotkań (stan na piątek rano) bez Tristana to 3-7, 10 ostatnich spotkań z Tristanem to 6-4, Tristan w 13 meczach zanotował 10 lub więcej zbiórek – bilans 9-4. Może niech on już wraca.
[Timi] Niech wraca, zresztą moim zdaniem on przed tą przerwą grał już naprawdę na solidnym poziomie – dużo lepiej niż mogłoby się wydawać wielu kibicom, którzy najchętniej wyrzuciliby go z drużyny przed trade deadline. To, czego mi w tym sezonie najbardziej szkoda, to że nie mogliśmy i nie możemy zobaczyć tego zespołu w pełni sił. No ale jakkolwiek wymówka “covidowa” jest w przypadku Celtics okej, tak trzeba głośno powiedzieć, że wiele innych zespołów radzi sobie doskonale pomimo nieobecności swoich zawodników. W poprzednich latach magia Stevensa działała nawet w sytuacji, gdy byliśmy mocno osłabieni – ale w tym sezonie tego prawie w ogóle nie ma. Dla porównania: Celtics wystawili już 22 różne pierwsze piątki – więcej roszad w lidze mieli jak do tej pory tylko Rockets (31) oraz Nets (23).
[Adrian] Wymówka Covidowa nie działa, bo nie tylko my mieliśmy takie kłopoty – to raz , ale dwa jest ważniejsze. Popatrz na takich Knicks – grają jak z nut, a talentu za dużo tam nie ma. Przypominają mi teraz Celtics sprzed kilku sezonów, gdzie też serduchem nadrabialiśmy “bezobjawowy” talent. 22 różne piątki – tylko zarówno Houston jak i Brooklyn przeszli w tym sezonie rewolucję kadrową. My przy nich, to raczej kosmetyczne zmiany. No i napomknę, że jak przed sezonem pisałem, żeby wymienić Theisa to jednak miałem rację – bo chyba po pierwsze dostalibyśmy więcej, a po drugie Robert miałby więcej minut od razu na rozwój.
[Timi] Rację miałeś, ale wtedy nie wiedzieliśmy jeszcze na sto procent, czy możemy zaufać Williamsowi w dłuższym wymiarze czasowym. To wciąż była taka dzika karta. Natomiast co do tych naszych kosmetycznych zmian – Hayward ze swoim zdrowiem był jaki był, ale w sezonie regularnym grał jednak sporo. W poprzednim sezonie tylko pięć różnych ustawień Celtics spędziło na parkiecie 80 lub więcej minut – z czego częścią tych czterech ustawień był Hayward właśnie. Zmiana niby kosmetyczna, ale istotna, tym bardziej że zastępstwa za GH nie było żadnego.
[Adrian] Drummond może i fajnie pogadał z Celtics, ale finalnie wylądował w Lakers czyli zero zaskoczenia. wreszcie zacznie grać i to pewnie spore minuty, bo LeBron i Davis aktualnie się lecza. Lakers chyba mieli większe apetyty na pozyskiwanie zawodników po buy-outach, bo Drummond to aż tak konieczny tam nie był.
[Timi] Na pewno nie był – jakoś trudno mi sobie wyobrazić, by para Harrell-Drummond to było to, co LeBron chce zobaczyć w fazie play-off. Cyferki na pewno Drummond potrafi nadal kręcić, tylko że od lat robił to w drużynach słabych.
[Adrian] Może się okazać, ze LeBron nie będzie miał jak oglądać tego duetu Harrell-Drummond, bo ich nowy nabytek złapał kontuzję już w pierwszym meczu. Niby to tylko palec, ale zobaczymy, bo infekcja palca u stopy właśnie wykluczyła Lowry’ego na prawie 2 tygodnie.
[Timi] Raczej to nic poważnego, zresztą sam LeBron wciąż jest poza grą. Lakers tymczasem spadli już na czwarte miejsce w konferencji, a za nimi już całkiem niedaleko Nuggets oraz Blazers. Ewentualny spadek na szóste miejsce oznaczałby nie tylko brak przewagi parkietu, ale też najpewniej pojedynek z kimś trójki Jazz-Suns-Clippers już w pierwszej rundzie.
[Adrian] Ten sezon tak sie układa, że ja chyba już nie przywiązuje uwagi do tego kto z kim w której rundzie. Kontuzje, urazy i protokół covidowy mieszają tak w składach, że na razie nie ma sensu rozważać, z kim i kiedy. Jednego dnia masz pełny skład, a dwa dni później wypada trzech ważnych zawodników, bo mieli kontakt z fryzjerem. Aczkolwiek na pojedynki o PO, pomiędzy zespołami 7-10 to czekam jak dziecko na prezenty.
[Timi] Jest to dodatkowy smaczek, szczególnie na sam koniec sezonu, kiedy ta walka o miejsca w turnieju play-in powinna wejść w ostateczną fazę. Na pewno to jeden z lepszych pomysłów NBA w ostatnich sezonach i coś, co ożywiło rywalizację, no bo wiele klubów jednak nie odpuszcza właśnie z tego względu. Oczywiście nie dla wszystkich jest to motywacja – tak jak na przykład dla Warriors, natomiast dla drużyn, które od lat nie gościły w playoffs to z pewnością wymarzony cel.
[Adrian] LaMarcus Aldridge tak pięknie mówił o powrocie do Portland, potem puszczał oczko do kibiców Miami, a finalnie poleciał do Nets bo najłatwiej o pierścień. W poprzednim Tygodniku napisałem straszna głupotę, która tutaj muszę sprostować – napisałem, że mam nadzieję, iż Brooklyn niczego nie wygra, ale przecież jak Lakersi mają zdobyć 18 baner, to ja jednak już jestem ze Nets całym sercem, gdybyśmy my odpadli.
[Timi] Z tej dwójki chyba rzeczywiście lepsi Nets, choć mnie mówiąc szczerze ten Aldridge nie grzeje aż tak mocno. Zresztą sam Griffin powiedział o tym bardzo dobrze: przez ostatnie lata wszyscy mówili jak to on jest słaby, no to dlaczego teraz wszyscy mówią o jakichś wielkich wzmocnieniach Brooklynu? Prawda jest taka, że i Blake, i LMA od dłuższego czasu mieli problemy z zapewnieniem swoim zespołom plusowych minut. Nie bez powodu ich zwolniono – to nie są już ci sami gracze, którzy lata temu grali w Meczach Gwiazd, a na Brooklynie też za bardzo nie potrzebują ani jednego, ani drugiego. W obronie przeciwnik i tak musiał głowić się jak zatrzymać KD, Irvinga czy Hardena – no to teraz przynajmniej po drugiej stronie parkietu drużyny będą miały jeszcze kilku graczy, których będzie można sobie obrać za cel.
[Adrian] Griffin mówi jedno, ale zapomina dodać, że on jednak specjalnie udawał emeryta, który już nie jest w stanie doskoczyć do obręczy… LMA też nie urywał sobie rąk w San Antonio. Obaj mocno pracowali na to, żeby odbiór ich gry był taki, a nie inny. Skutecznośc Gryfa w Pistons 36%, po 5 meczach w Nets jego skutecznośc to 65%, w tym 56% zza łuku. Owszem – gra mniejsze minuty, ale na boga – taka przepaść w skuteczności mówi wszystko o jego przykładaniu sie do gry w poprzednim zespole. I nie zgadzam się, że przciwnik musi głowić się jak zatrzymac ich Big3 – bo przy Gryfie i LMA, przeciwnik nie będzie miał chwili wytchnienia, a jest jeszcze Harris, który w ostatnim meczu trafił 7 trójek. A jak już wspominam ich ostatni mecz – to Gryf był plus 23 na parkiecie. Liga ma z nimi naprawde przechlapane.
[Timi] To fakt, Griffin wyraźnie odżył i może rzeczywiście coś w tym było, ale mimo wszystko on naprawdę wyglądał bardzo źle po tych kontuzjach – nie zapominajmy, że chodziło jednak o kolana, co dla gracza, który wcześniej przez tyle lat tak mocno bazował na swoim atletyźmie było bardzo problematyczne. Tymczasem w mniejszej roli odnajduje się idealnie i to chyba było mu właśnie potrzebne: by ktoś inny wziął od niego ciężar odpowiedzialności, jaki ciążył na nim w Detroit.
[Adrian] Jeff Teague znalazł miejsce w Bucks. Taki ruch mocno rozpaczliwy w Wisconsin, bo chyba widzieli co grał w tym sezonie u nas Jeff. Tak przy okazji – Bucks weszli All In, pozbyli się wszystkiego co cenne, picków w Drafcie na 7 lat, assetów – a tymczasem Brooklyn robi na rynku wolnych agentów co chce i może się okazać, że będzie zabójcą marzeń Bucks.
[Timi] Miewał Jeff swoje przebłyski w tym sezonie, ale trudno się spodziewać, by nagle w Milwaukee te przebłyski zamieniły się w regularne dobre występy. Tam i tak najwięcej nadal zależy od Giannisa, który w tym sezonie gra być może nawet lepiej niż w poprzednich latach gdy wygrywał MVP, no ale znów wszystko zweryfikuje faza play-off. A fakt, że na ławce nadal jest Budenholzer nie napawa optymizmem kibiców Bucks. Natomiast oni i tak nie mieli wyboru – musieli się pozbyć wszystkiego co mieli cenne, bo tylko tak przekonali Greka do podpisania przedłużenia umowy, czyli było warto.
[Adrian] O ile po tym sezonie Jrue nie podniesie swojej opcji zawodnika i nie przeniesie się gdzieś indziej, bo wtedy okaże się, że znowu sa w punkcie wyjścia, gdzie Giannis może zarządać wymiany. Wyjdzie praktycznie na to samo. Bo jednak pozbyli sie picków nawet na te najodleglejsze Drafty.
[Timi] No ale jeden rok więcej sobie dali – zresztą było ryzyko, że Giannisa stracą za nic, gdyby odrzucił propozycję kontraktu, a potem latem odszedł sobie tak po prostu. A tak sobie zapewnili całkiem niezły zwrot, jeśli rzeczywiście zażąda wymiany – tym bardziej przy tak długim kontrakcie.
[Adrian] Al Horford przyspawany do ławki w OKC. Kasa się zgadza, ale chyba nie tak wyobrażał sobie Alfred zakończenie swojej kariery. Pewnie zostanie wykupiony, lub wymieniony latem – ale… chciwość została dość srogo ukarana, bo przecież on problemów finansowych nie miał.
[Timi] Chciwy był, ale swoje dostał – łzy może otrzeć sobie banknotami albo w ramionach swojej żony. Zresztą ostatnio chyba nawet urodziło mu się kolejne dziecko, więc będzie miał więcej czasu dla rodziny. Wymarzone to pewnie nie jest, tym bardziej że w trwającym sezonie Big Al naprawdę wyglądał dobrze i w barwach contendera mógłby dać sporo fajnych minut – na pewno lepszych niż Griffin czy Aldridge. No ale przeszkodą tu jest kontrakt. Może w przyszłym sezonie.
[Adrian] W tym roku chyba nie będzie Summer League, bo Draft został zapowiedziany na końcówkę lipca, czyli już po tradycyjnym graniu w Las Vegas. Szkoda, bo zawsze lubiłem te 2-3 tygodnie, gdzie młodzi zawodnicy i tacy, dla których były to jedyne przygody z NBA, mieli okazję sie pokazać.
[Timi] Byłaby to duża strata, szczególnie że straciliśmy też ligę letnią rok temu – w związku z tym spodziewam się, że to się jednak odbędzie, tylko w innym terminie. Koszty pewnie podobne jak organizacja bańki G-League, a przecież liga letnia i tak co roku odbywa się w idealnym miejscu, czyli w Las Vegas.
[Adrian] JJ Redick opowiedział nam historię, jak rozmawiał o wyprowadzce z Nowego Orleanu z Griffinem. Wszystko zaczęło się przed sezonem, potem rozmawiali wiele razy na ten temat i zawsze Griffin obiecywał swojemu zawodnikowi, że wytransferuje go bliżej domu, albo zgodzi się na wykupienie umowy. JJ poleciał w wymainie do Dallas, skad ma o kilka godzin dłuższą podróż do rodzinnego domu. Chyba Pelikany nie mają co liczyć w najbliższych latach na przychylnośc weteranów z FA.
[Timi] Rzeczywiście długo słyszeliśmy, że jeśli już Redick opuści Nowy Orlean, no to gdzieś na Wschód – tym bardziej, że przecież Pelicans w ten sposób dogadali się ze swoim rywalem z tej samej dywizji nawet. Nie jest to jednak moim zdaniem aż tak wielki strzał w kolano. Całkiem nieźle podsumował to Robert Horry: co takiego zrobiłeś dla Pelicans, że liczyłeś na tego typu traktowanie? Oczywiste jest, że każdy chciałby trafić np. do Nets, ale tak to nie działa. Pelikany ostatecznie zrobiły to, co było najlepsze w interesie klubu – nie oni pierwsi i nie ostatni. Taka właśnie jest NBA.
[Adrian] Wystarczyło powiedziec mu prawdę. Horry ma rację, tylko to działa w obie strony. Jak Griffin będzie chciał podpisać wolnego agenta, zapewniając go o tym, że bedzie ważnym członkiem rotacji, a nie tylko assetem do ewentualnych wymian – to każdy przypomni sobie, jak pięknie Griffin okłamywał Redicka. Wtedy reakcja zawodników jest zawsze taka sama – no OK, ale 5 mln za sezon więcej – bo taka właśnie jest NBA. No a potem słuchamy płacz managerów z małych rynków, jak to mają źle z zawodnikami, agentami i buyoutami.
[Timi] Tylko że tu znów jest słowo versus słowo – skąd pewność, że Griffin cokolwiek mu obiecywał? Zresztą sam Redick po części też jest sobie winien, bo kto pchał się do Nowego Orleanu za kasą latem 2019 roku? No właśnie on, do czego miał oczywiście pełno prawo, ale też wtedy związał się z klubem na dwa lata – i po roku jednak okazało się, że on wolałby być bliżej domu. Każda ze stron powinna już dawno wiedzieć, że to jest biznes i nie powinno być żadnego płaczu. Rób to, co uważasz za najlepsze dla siebie.
[Adrian] Zaczyna sie plotkować, ze D’Lo i KAT będa tego lata dostępni na rynku wymian, a sama Sota kolejny raz zaliczy przebudowę. Niespecjalnie mnie to dziwi – w sumie to byłoby logiczne, bo jak na razie obaj nie pokazali, że można na nich budowac drużynę. Natomiast Edwards oraz McDaniels, oraz wysoki pick w tegorocznym bardzo silnym Drafcie są nadzieją na lepsze jutro. Co z tego, że ich liderzy indywidualnie kręcą świetne cyferki, skoro nie sa w stanie wygrać więcej spotkań od drużyn bezczelnie tankujacych.
[Timi] Widziałem taką statystkę, że KAT, D’Angelo oraz Anthony Edwards (w marcu średnio ponad 24 punkty na mecz) spędzili w tym sezonie na parkiecie łącznie 21 minut. Mają sporo pecha z kontuzjami, więc ja bym jednak się jeszcze wstrzymał z tym rozbijaniem składu. Zresztą widziałem też źródło tej plotki – to Evan Massey, który wiarygodności nie ma żadnej.
[Adrian] Massey nie jest insiderem, tylko analitykiem. Nie zajmuje się informacjami z drugiej reki, a jedynie na wiele miesięcy przed np offseason analizuje, co kto może zrobić. No i tutaj już mu wiarygodności nie można odmówić, bo z wieloma ruchami drużyn trafił. To czy rynek medialny podchwyci jego rozważania – no, na to on wpływu już nie ma. Tak przy okazji – Massey twierdzi, że w lipcu Danny sprzeda Kembe, a jednym z potencjalnych kupców jest Dallas.