#248 Bostoński Tygodnik

Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych które Adaś (nie)skomentuje. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.

[Adrian] Raczej nie będzie zaskoczeniem, że ten Tygodnik w sporej części będzie poświęcony sprawie Haywarda. No i nie będzie to gadka szmatka, bo zamierzam tę sprawę rozbić na kilka elementów całej układanki. Zanim zaczniemy wyliczankę, może kilka słów o samym Gordonie. Tak jak pisałem tutaj, na czacie czy Fb, albo i Twitterze – nie chciałem już Gordona w składzie – najlepsza możliwą sytuacją, była wymiana z Indianą. Dlaczego go nie chciałem? Bo kompletnie nic nie wnosił do drużyny – w 3 lata jakie spędził w Bostonie, rozegrał 14 spotkań w Play Offach i wszystkie były słabe, średnio na poziomie od 9,6 do 10,8 pkt. 3 lata żyliśmy złudzeniem, że przecież kiedyś będzie zdrowy, kiedyś zagra na poziomie 30-35 mln. Czas najwyższy było przeciąć te pępowina i pożegnać Gordona. No i wreszcie mamy spokój – w trochę niefortunnych okolicznościach, ale o tym za chwilę.

[Timi] Może coś w tym jest, może to było złudzenie i rzeczywiście to był idealny moment, żeby pępowinę odciąć. To, co nam zostało to 14 meczów w fazie play-off i poczucie, że nie tak miało być. Dla mnie najlepszą opcją byłby transfer z Pacers, ale wierzyłem, że jeśli to się nie uda to Hayward wróci do Bostonu – jako czwarta opcja był znakomity, tym bardziej u boku Browna i Tatuma, co widzieliśmy nie raz i nie dwa. Jak ważny był dla naszych nadziei w playoffs też dobrze wiemy, natomiast co roku nic z tego nie wychodziło. Nadal mam mieszane uczucia.

[Adrian] Ja ich nie mam – dla mnie gwoździem do trumny z napisem „nadzieja w Gordonie”, były ostatnie PO, gdzie Grant Williams dawał mi większą frajdę z oglądania go na parkiecie, niż Hayward. Bo, że wyglądał lepiej w naszym systemie, niż powolny, ślamazarny, niezdecydowany i grzeczny Gordon – to nie muszę dodawać. Tak wiem – Gordon pomagał w rozgrywaniu akcji – tylko co z tego, skoro gdy był na parkiecie w PO, to przeciwnik miał ofensywny rating na poziomie 119, a gdy Gordon siedział z dupą na ławce to rating przeciwnika spadał do 104. Piszesz, że jako 4 opcja był znakomity, ja tak nie uważam, znakomitych spotkań w barwach Celtics to miał może z 5 w trzy lata, z 10 bardzo dobrych, ale nie to jest ważne – 4 opcja nie ma prawa zarabiać ponad 30 mln. Dla mnie sytuacja z Gordonem była patologiczna, wiecznie pod ochronką, bo kontuzja, bo wraca do formy, bo znowu uraz i musimy zrozumieć, bo nie może się odnaleźć przy Tatumie i Brownie, którzy zaczęli grac lepiej od niego… Dziecko specjalnej troski. Zły jestem sam na siebie, że tak długo dawałem się zwodzić.

[Timi] Przynajmniej przez te trzy lata nauczyliśmy się już tęsknić za Haywardem – w tym sensie, że jak go nie było to też trzeba było jakoś sobie radzić i akurat tutaj mieliśmy sporo okazji, by to przetestować. Włączając w to także fazę play-off w bańce – choćby z tego powodu jestem gotów już na otwarcie rozdziału bez Haywarda. Przynajmniej nie będzie już tej fałszywej jak się okazało nadziei, że kiedyś może będzie normalnie:)

[Adrian] No właśnie – słuszna uwaga, wiemy jak wyglądamy bez Haywarda i nie wyglądamy źle. A teraz dodaliśmy Tristana i Teague. Zobaczymy co jeszcze się wydarzy, może dodamy jakiegoś shootera w Trade Deadline i będziemy wyglądać dużo, dużo lepiej niż w poprzednim sezonie, gdzie niby byliśmy z Gordonem, a jak zawsze musieliśmy obyć się bez niego.

[Timi] Tylko że do tego jeszcze droga daleka, by tego shootera dodać – zaraz pogadamy o tym jak bardzo Ainge ostatnio jest nieaktywny w trakcie sezonu i ile to już lat minęło odkąd zrobił jakiś transfer.

[Adrian] Kwestia pierwsza – przełożenie deadline’u dla podjęcia lub nie, opcji przez Gordona. Zrobiliśmy Gordonowi przysługę, bo dla nas ten termin znaczenia nie miał i tak nie mogliśmy jego umową już handlować. Z perspektywy czasu, można wyciągnąć wniosek, że we wtorek, oferty jakie miał Hayward nie były zbyt korzystne i postanowił chronić dupę, tymi 34 mln od Bostonu. Tak – wiem, że dopiero od czwartku zespoły mogły negocjować z zawodnikami – po to wymyślili telefony na kartę, żeby z nich korzystać. Sprawa Bogdanovicia przykładem, że nikt tego nie przestrzega.

[Timi] Dla nas termin nie miał znaczenia przynajmniej w teorii – w praktyce dawał jednak trochę więcej czasu żeby znaleźć porozumienie transferowe, co się koniec końców nie udało. Przyznam jednak szczerze, że sam się nie spodziewałem, iż Hayward będzie w stanie znaleźć na rynku mniej więcej takie same pieniądze jak te, które odrzucił w opcji zawodnika. To jest jednak spory szok, biorąc pod uwagę fakt, że GH all-starem to był ledwie raz w karierze i to trzy lata temu. No ale nie jest do końca zaskoczeniem, że taka oferta przyszła z Charlotte…

[Adrian] No dziś już wiemy, że faktycznie tak mogło być. Danny zaoferował Gordonowi nową umowę w okolicach 100 mln za 4 lata gry. Moim zdaniem za dużo i jeśli chciał Haywarda przedłużyć, to tylko po to, żeby go góra za rok wymienić. Szedł mu na rękę, ale koniec końców nic  z tego nie wyszło. Pewnie łudził się tak samo jak my, że Stevens to wystarczający powód, żeby Gordon w Bostonie pozostał.

[Timi] No dużo, ale jeśli rzeczywiście braliśmy pod uwagę to, by go zatrzymać to trzeba było przynajmniej dorównać ofercie Pacers, która miała być na bardzo podobnym poziomie. Swoją drogą, te relacja Stevensa z Haywardem już od jakiegoś czasu wydawała się być troszeczkę przereklamowana.

[Adrian] Kwestia druga – oferta Indiany. Przeszukałem na spokojnie Twittera najważniejszych źródeł NBA i zasadniczo cała ta otoczka w około Indiany, była chyba sztucznie nadmuchana.  Zach Lowe dopiero w poniedziałkowy wieczór stwierdził, że rzeczywiście, oferty Indiany i Bostonu opiewały na kwotę ok 100 mln za 4 lata. To o tyle istotna kwestia, że bez porozumienia się Indiany z Haywardem, Danny nie miał czego negocjować. Zasada jest prosta – zawodnik dochodzi do porozumienia z nowym klubem, nowy i stary klub szukają kompromisu przy wymianie s&t. Czy Hayward doszedł do porozumienie z Indianą, czy po prostu wysłuchał ofertę i tyle? Czy czekał na Hornets?

[Timi] Myślę że wysłuchał ofertę, ale zostawił sobie jeszcze otwartą opcję. Zresztą sam Hayward w rozmowie z ESPN zdradził, że Jordan dzwonił do niego już w piątek, więc wiedział tym samym, że jest też zainteresowanie ze strony Hornets i to całkiem poważne. W związku z tym grzecznie poczekał na ostateczne oferty, a na koniec wybrał tę, która jemu odpowiadała najbardziej, choć z punktu widzenia „osobistego” z Hornets związków ma najmniej. No może poza tym, że sześć lat temu podpisał ofertę z Charlotte, którą potem Jazz wyrównali. Jak widać miało to chyba większy wpływ na jego decyzję niż fakt, że Indianapolis to jego dom.

[Adrian] Czyli tu się zgadzamy, Gordon czekał jak się rozwinie sytuacja z Hornets, dlatego trzymał Indianę i nas w szachu. Poniekąd oferty Bostonu i Indiany, były mu w pewnym momencie potrzebne tylko dla tego, żeby wyciągnąć od Hornets trochę więcej golda, bo nie wierzę, że Hornets od razu rzuciło mu 120 mln. To nie ma najmniejszego sensu, dać tyle Gordonowi, a wcześniej pozwolić odejść Kembie. Tak przy okazji – czy podkupienie i zniweczenie wszystkich planów Celtics (również tych z ewentualną wymiana z Indianą), to taka mała zemsta Jordana na Dannym? Po co im on? No chyba, że za 2 lata wymienią go na młode talenty.

[Timi] Nie wiem jakie są powody takiej decyzji Jordana, czynników natomiast może być dużo. Dla Hornets nie ma innej opcji by ściągać tego typu graczy, oni muszą dorzucić więcej, by Hayward był w ogóle zainteresowany rozmową z nimi. W poprzednich latach zresztą przepłacali też Batuma i Biyombo, ale jak Kemba chciał dostać „swoje” to dla niego zabrakło. 120 milionów to jest ogromna kwota dla Haywarda i nie życzę tego Hornets, ale ten kontrakt może być za kilka lat takim balastem jak dziś jest umowa Batuma.

[Adrian] Tylko Batuma i Biyombo przepłacali, gdy obudowywali Kembe – kogo teraz chcą obudować przepłaconym Gordonem? Powinni spokojnie sobie potankować po gwiazdę, chyba, że LaMelo ma być tą gwiazdą. To kompletnie nie ma sensu, bo Gordon ma 30 lat i teczkę od lekarzy, grubszą od portfelu Jordana, a ten biedny nie jest. Bardziej to wygląda na osobistą wendettę, niż działanie z jakimkolwiek planem.

[Timi] Hornets brakowało jednej rzeczy: star power. Teraz dodali do składu dwóch zawodników, których można pod to podciągnąć, choć oczywiście w obu przypadkach można wskazać na sporo wątpliwości i wymieniać powody dlaczego tak naprawdę żadna to star power. Natomiast to jest tak naprawdę już ich problem – nawet jeśli to była osobista wendetta Jordana…

[Adrian] Tu trzeba przytoczyć jeszcze jedną kwestię. Swego czasu Lakers podpisali dwa najgłupsze, absolutnie najgorsze kontrakty ówczesnej NBA, a moim zdaniem chyba nawet tej dekady – to były kontrakty Denga i Mozgova. Odpowiadał za nie Mike Kupchak. Dokładnie ten sam, który teraz jest Generalnym Managerem w Hornets.

[Timi] No jakby nie patrzeć to Kupchak był jednym z głównych powodów tych okropnych lat Lakers w okolicach emerytury Bryanta – tam dużo rzeczy nie zagrało, nie tylko zresztą pod względem sportowym. I co najlepsze, oni wciąż za te grzechy pokutują, bo przecież wciąż wciąż płacą i jeszcze kilka lat będą Dengowi płacić…

[Adrian] Kwestia trzecia – sign and trade z Indianą. Wcześniej zadałem pytanie, czy w ogóle mogło dojść do tych rozmów, ale zakładamy, że doszło – na pewno do jakiś wstępnych przymiarek. Ta paczka Turner i McDermott, która podobno leżała na stole – latała w internetach od wielu dni. No właśnie – czy ona leżała na stole, czy też to było myślenie życzeniowe kilku „insider’ów”. No i znowu w poniedziałek – Zach Lowe potwierdza tego Turnera, ale mówi też o dwóch bardzo zaskakujących rzeczach. Boston nie chciał Turnera, mało tego – Danny obdzwonił cała ligę, pytając się, czy przehandluje gdzieś dalej Mylesa Turnera i usłyszał, że nie. Turnera chciałem ja, chcieli kibice Celtics, ale z tego wynika, że nie chciał Stevens.

[Timi] Przymiarki na pewno były, zresztą ciekawe jest, czy Pacers i Celtics spodziewali się w ogóle, że do tego wszystkiego wmieszają im się Hornets, a jeśli tak to czy rzutowało to na rozmowy. Pytanie czy Celtics nie mówią teraz, że „tak naprawdę to my Turnera nie chcieliśmy” z jednego prostego powodu: lepiej jest tak powiedzieć i przygotować sobie w ten sposób linię obrony. Mimo wszystko nadal nie wiemy czy Celtowie cokolwiek dostaną za Haywarda, a Turner i McDermott to moim zdaniem nie była zła opcja. Koniec końców ostateczne słowo należało jednak do Gordona i o tym trzeba pamiętać przede wszystkim.

[Adrian] Zacha Lowe’a trudno podejrzewać o przesadne sprzyjanie naszemu managerowi, bo nie zawsze pisał o nim w superlatywach. Zach najpierw jest publicystą, a dopiero później insiderem – wiec mu wisi, czy go lubią oficjele drużyn, bazuje na agentach i zawodnikach. Nie podejrzewam go, żeby dał się wciągnąć w ocieplanie wizerunku Danny’ego po zawalonej wymianie. Poza tym – już wiemy, że wylądował u nas Tristan, a jednak obrona Tristana jest o kilka poziomów lepsza, niż obrona Mylesa. Składając klocki – Danny dogaduje się z Tristanem i szuka, albo porozumienie z Gordonem, albo chce wyciągnąć z Indiany Warrena. Mi to klika. Jeśli ma dostać tylko Turnera, to obdzwania ligę w poszukiwaniu wymiany na skrzydłowego, ale okazuje się, że nic  z tego. Co zresztą jest wysoce prawdopodobne, bo w końcu o odejściu Turnera z Indiany słyszymy od ponad roku, a jakoś on cały czas tam jest i ot już 3 okienko wymian, gdzie nie udaje się go zamienić Indianie na bardziej pasujący klocek. Ściąganie Turnera tylko po to, żeby cokolwiek dostać, nie ma sensu – to w końcu 18 mln dolarów, które są zbędne i od których trzeba będzie zapłacić spory podatek od luksusu – razem z podatkiem, kontrakt Turnera kosztowałby nas ok 25,5 mln. Tylko tam jeszcze musiałby być ten McDermott i jego ponad 7 mln. On nawet byłby przydatny, ale wtedy podatek od luksusu wzrasta i niechciany Turner, którego w dodatku nie możemy wymienić, kosztuje już ponad 35 mln za sezon. Zaczyna boleć.

[Timi] Tylko że sam dobrze wiesz, że ten Turner nie jest wcale taki zły i jako 24-latek ma jeszcze szansę się mocno rozwinąć, co w Pacers ostatnio uniemożliwia mu przede wszystkim zły fit obok Sabonisa. Wartość może i ma niską, natomiast mi to nadal wygląda na zagrywkę Ainge’a, który wypuścił takie informacje (lub zrobił to ktoś z jego otoczenia), by za bardzo się go nie czepiać w tej kwestii. Zresztą akurat umowa Turnera jest całkiem przyjemna – nie wierzę że nagle stał się najbardziej niechcianym zawodnikiem w lidze:)

[Adrian] Tylko ja, czy Ty, jesteśmy zwykłymi kibicami, którzy widzieli w tym roku może z 3 mecze Mylesa Turnera i w dodatku mu się nie przyglądaliśmy zbytnio, bo obserwowaliśmy swoją drużynę. Trenerzy, skauci, analitycy – moim zdaniem mają większa wiedzę od nas. Są takie strony jak hoopshype gdzie masz pełno informacji o danym zawodniku – masz tam odnośniki do wszystkich plotek – np do każdej ploteczki o potencjalnej wymianie. Sprawdziłem – nie licząc ostatniego niedoszłego s&t do Bostonu – wiesz ile w przeciągu ostatnich 12 miesięcy było plotek z wiarygodnych źeódeł o wymianie Turnera z jakimś konkretnym zespołem? ZERO!! Wniosek z tego taki, kibicom podobają się cyferki, ale w lidze nie ma chętnych na jego 18 mln dolarów. Piszesz, że umowa jest przyjemna. Ibaka, Baynes, Tristan, Howard, Harrell – wszyscy są lepszymi lub porównywalnymi środkowymi od Mylesa Turnera  – żaden z nich w tym offseason nie podpisał umowy większej niż 9,3 mln. To po co płacić komuś 18? I jeszcze za niego trzeba coś oddać. A najbardziej niechcianym zawodnikiem w  lidze to chyba jest Whiteside, Turner może być jednak drugi XD

[Timi] Turner jest jednak młodszy od każdego z tych pięciu wskazanych środkowych. I ja nie mówię, że Turner jest nie wiadomo kim – po prostu nie wpadajmy ze skrajności w skrajność:) Natomiast co do umowy Mylesa to na dzisiejsze warunki nie jest zła, chociaż fakt faktem, że trójka Theis-Thompson-Timelord wspólnie zarobi w przyszłym sezonie mniej, a zobacz ile fauli więcej jest dzięki temu do wykorzystania:)

[Adrian] Tak jak Ibaka, Baynes i Howard swoje lata już mają – tak Tristan i Harrell są w swoim prime. Staram się omijać skrajność jak najszerszym łukiem. Jednak coś musi być z Turnerem na rzeczy, że próbują chłopaka wypchnąć z Indiany od półtora roku, a on nadal tam jest i chętnych nie ma. Moim zdaniem tu nie ma przypadku, że Myles jest niechciany na rynku wymian. Swego czasu przebąkiwało sie, że Hassan to głupek – ale dopiero po latach wyszło sporo historyjek z Miami, nie z Portland gdzie spędził ostatni sezon, ale starsze rzeczy z Miami jeszcze. Ja nie wierze w przypadki w NBA – za każdym razem jak jakiś zawodnik był niechciany na rynku, kryła się za tym jakaś historia. Zresztą Timi – te plotki które ostatnio wypluła prasa z Indianapolis – do Turnera dokładali pierwszorundowy pick bez protekcji i jeszcze jedną umowę. Przecież to sie kupy nie trzyma – Turner niby tyle warty, a oni za głupie s&t niby tyle dają? Wystarczy popatrzeć na inne wymiany s&t – śmieciowe umowy, drugorundowce, jakiś jeden przydatny zawodnik do rotacji i tyle. Właśnie ta gruba oferta mi śmierdzi najbardziej. Ale ja bym tu zwrócił uwagę na jeszcze jedną rzecz, która pośrednio już poruszyłem. Spora ilość środkowych na rynku, którzy byli w zasięgu tych 9 mln, które mieliśmy i brak skrzydłowych. Praktycznie na rynku z dobrych skrzydłowych, na których nas byłoby stać był Jae Crowder – reszta wzięła dużo, dużo większe pieniądze. To może podpowiadać, dlaczego Danny nie chciał Turnera a walczył o Warrena, bo ten Myles nie rozwiązywał problemów w rotacji, dlatego gdy obdzwonił ligę i okazało sie, że nie pozyska za niego skrzydłowego, nawet z tym pickiem i entuzjazm opadł. Bo nadal bylismy w punkcie wyjścia.

[Timi] Tu się nic kupy nie trzyma – sam sprawdziłem jakie było potencjalnie zainteresowanie Turnerem w ostatnich kilkunastu miesiącach. I wychodzi mi z tego że tak: już przed draftem 2019 sporo klubów o niego pytało, po drafcie także. I według źródeł to co odstraszyło inne drużyny to za wysoka wtedy cena. Mocno weszli ponoć Pelicans, potem przed trade deadline pytali też Cavs i Wizards. A jeszcze 2-3 tygodnie pojawiały się informacje, że wciąż chce go sporo klubów i jednym z powodów miał być m.in. fajny kontrakt. Dlatego wszystko to trzeba brać z dużą rezerwą i prawda leży pewnie gdzieś po środku. Ani ten Turner nie jest tak niechciany jak go malują, ani też nie ma takiej super wartości jak jeszcze kilka tygodni temu można było się spodziewać. I to jest po części efekt działań Pacers i Celtics, które za pośrednictwem mediów twierdzą bardzo różne rzeczy.

[Adrian] Kwestia czwarta – oferta Hornets. Już wiemy, że Jordan dzwonił do Gordona, po tym jak upadł temat Harrella w Hornets. Powiedział o tym sam Gordon. Tu wszystko się zgadza – bo Wojnarowski podaje info o Harrellu w Lakers, a kilka minut później Gordon dogaduje się z Hornets. Tylko nie wiemy, kiedy manager Hornets rozmawiał z agentem Haywarda. Bo przecież negocjacje kontraktowe nie przebiegają na linii właściciel drużyny – zawodnik. To mogła być kropka nad „i”, ale nie właściwe negocjacje. No i tu jest kwestia – czy Gordon specjalnie przeciągał rozmowy z Indianą, bo wiedział, że jest rezerwową opcją dla Hornets i może dostać więcej, nawet o 20% niż w Indianie, bo tam oferta miała być na poziomie 100 mln za 4 lata.

[Timi] Hayward sam powiedział, że Jordan dzwonił już w piątek – więc Hornets bardzo wcześnie weszli do tego wyścigu i nie było żadnego przeciągania ze strony Haywarda moim zdaniem. On od początku wiedział, że Hornets są w grze i po prostu spokojnie czekał jak się rozwinie sytuacja i jakie będzie miał oferty.

[Adrian] Czyli przyznajesz, że  skoro Gordon od początku wiedział, że Hornets są w grze – to nie miał interesu w tym, żeby zbyt szybko decydować się na oferty Indiany i Bostonu, a co za tym idzie, przeciągał negocjacje. Wysłuchał ofert, powiedział że oddzwoni jak podejmie decyzje i cisza przez wiele godzin. Gdyby Indiana lub Boston wiedziały, że jest ktoś trzeci – miałyby szanse jakoś zareagować wcześniej, a tańczylismy tak jak Gordon nam zagrał.

[Timi] Równie dobrze Celtics i Pacers mogli wiedzieć, że jest ktoś trzeci, ale np. Pacers nie zamierzali mimo tego zwiększać do oferty o kolejne kilkanaście milionów do poziomu propozycji Hornets. Przecież jeśli GH serio rozważał grę dla Pacers to na bank jego agent rozmawiał z nimi i jak tylko przyszła oferta Charlotte to próbował dostać tyle samo od Pacers – bo podejrzewam, że gdyby Pacers dali te 120 milionów to Haywardowi wcale tak bardzo by się nie podobała perspektywa gry w Karolinie Północnej. Natomiast faktem jest to, że wszyscy tańczyli tak jak Gordon grał, bo to on miał w ręku najwięcej kart i mógł je wykorzystywać w trakcie negocjacji w zasadzie z każdą z zainteresowanych stron.

[Adrian] Absolutnie sie zgadzam – gdyby Indiana dawała tyle co Charlotte – Gordon by z nimi podpisał, ale nie dawali. Dodatkowo – 120 mln od Hornets jest w pełni gwarantowane! Bez żadnych opcji, bez warunków – po prostu z chwilą podpisania umowy – Hayward ma zaklepane 120 mln dolarów. Kompletnie abstrakcyjna jest narracja, że gdyby Danny przyjął ofertę Indiany, to Gordon by z nimi podpisał. Jak łatwo jest wyrzucić w błoto cudze 20 mln dolarów. To przekonanie, że Gordon wolałby załatwić jakiś pick Bostonowi, niż własnym dzieciom dać po kilka milionów dolarów na przyszłe, lepsze życie.

[Timi] Ainge mógł nawet tę ofertę przyjąć, ale ostatnie słowo i tak należało do Haywarda. W pewnym momencie wydawało się, że wszystkie trzy strony – Celtics, Pacers i sam Hayward – chcą dobić targu, by GH mógł przenieść się do Indianapolis. Jeśli tak rzeczywiście było to prędzej czy później tego targu udałoby się dobić, bo innej opcji na to nie było. Celtics lub Pacers prędzej czy później ugięliby się, ale to przy założeniu, że Hayward jest już zdecydowany na Pacers. Jak się okazało, wcale nie był i w momencie jak przyszła oferta Hornets to ani Celtics, ani Pacers nie mieli już nic do gadania. To znaczy Pacers mogli zwiększyć swoją ofertę do 120 milionów, natomiast najwidoczniej aż tak bardzo im nie zależało.

[Adrian] Kwestia piata – Robyn Hayward. Dość zastanawiające napisała pożegnanie z Bostonem. W sumie to pożegnała się tylko z sąsiadami i policjantem, który ją ponoć codziennie odwiedzał, rzekomo dbając o jej bezpieczeństwo. Nie o tym jednak – zaczęła swój wpis, od uwagi w stronę mediów w Bostonie. Podkreśliła, że jej się pobyt podobał, im, czyli mediom nie. Wskazuje to na spory ból czterech liter, o krytykę gry jej męża. Po tym wpisie, absolutnie nie wierzę, że rodzina Haywardów zamierzała podpisać jakikolwiek nowy kontrakt z Celtics. Jeszcze przed informacją o umowie z Hornets, pojawiły się wpisy, że cała rodzina Haywardów wyprowadziła się z Bostonu do Indiany, zabierając ze sobą absolutnie wszystko i zrywając kontakty ze znajomymi. O co byli tak obrażeni? O te 100 mln dolarów, które zarobił Gordon w 3 lata, dając w zamian niewiele.

[Timi] Jakby nie patrzeć, nie ma Hayward dobrych wspomnień związanych z pożegnaniami:) Wszak z Jazz odchodził jako zdrajca – teraz ta narracja nie jest tak aż ostra, natomiast abstrahując już od tego o co i kto się obraził, jestem pewien że wszystko wyglądałoby dużo inaczej gdyby nie ta pieprzona kontuzja pięć minut po rozpoczęciu kariery w Bostonie. Od tego momentu ani my, ani Hayward, ani też media, nie mogliśmy się już pozbierać. Po kontuzji była długa rehabilitacja, ten nieszczęsny sezon 2018/19, a potem kolejne problemy zdrowotne. Pojawiało się mnóstwo informacji i plotek – o tym że GH jest faworyzowany, o tym że nie zasługuje na taką kasę jaką dostaje, o tym że gra poniżej oczekiwań itp. itd. Nie ma co do tego wracać – dla mnie fajnie że GH poświęcił m.in. urodziny swojego syna by zostać z zespołem w bańce i to będę mu pamiętał, choć jasne jest, że ta przygoda miała wyglądać dużo, dużo inaczej.

[Adrian] Kwestia szósta – najemnicy. To szersza kwestia niż przypadek Gordona. To jeszcze przypadek Irvinga i Horforda. Faktem jest, że w 2 ostatnich offseasons tracimy 3 zawodników – napiszę – wysoko opłacanych, bo w przypadku Haywarda czy Horforda nie można już chyba pisać – bardzo dobrych. Tylko to nie jest problem wyłącznie Bostonu. Durant wylał się na GSW i nawet strzelił focha, gdy Nets dogadywali się z GSW na s&t, bo chciał, żeby zostali z niczym. LeBron wyliczał – „nie raz, nie dwa, nie trzy…” – no, policzył, policzył, a potem się zwinął. Takich przypadków w NBA były setki – raz dla najemnika liczy się kasa, raz liczą się koledzy, czasami pierścień. Gallinari pięknie opowiadał, że teraz to idzie walczyć o Mistrza, że pieniądze się już nie liczą – podpisał z Atlantą umowę za ponad 60 mln. Irving to przypadek dla psychiatrii, nie ma co rozważać. Horford nie był warty tych pieniędzy jakie dostał, nie był warty nawet 75% tej kwoty. Czy Hayward jest warty 120 mln? On nie jest wart 80!! To aktualnie jest zawodnik na 15 mln za sezon, a  i to jest ryzyko, że pogra trochę i się pechowo połamie. Tu będę bronił Danny’ego – każda z  tych decyzji była słuszna i racjonalna – brak wielkich ofert dla tych zawodników, to bardzo dobra decyzja. Już po roku od odejścia Horforda wiemy, ze zaoszczędziliśmy ogromne pieniądze.

[Timi] Jasne że każde to odejście da się wytłumaczyć – Kyrie to Kyrie, natomiast my nie mamy żadnego wpływu na to, że inne kluby z chęcią przepłacają takich zawodników jak Horford i Hayward. Ja mam tylko problem z tym, że od lat stoimy w rozkroku i to skończyło się tym, że trzech takich graczy odeszło za darmo (zobaczymy jeszcze jak wyjaśni się sytuacja z GH), a my ani razu nie byliśmy nawet w finale. No to albo pchamy do finału i robimy wzmocnienia w trakcie sezonu, albo dajmy sobie spokój i próbujmy tych zawodników wytransferować zanim będą mogli odejść za darmo. A my ani jedno, ani drugie. Od pięciu lat Danny Ainge zrobił jeden transfer W TRAKCIE sezonu. Spuścił kontrakt Jabariego Birda.

[Adrian] No ok – brak wzmocnień podczas Treade deadline to jest jedna z najbardziej wkurzających rzeczy w Bostonie od wielu lat. Natomiast co do utraty zawodników: Irving przekonywał, że zostanie – dawał słowo publicznie, no i poszedł w piździec. Horford też coś przebąkiwał w swoim czasie o lojalności, o tytule, o tym, że chciałby w Bostonie zakończyć swoja przygodę z koszykówką – no i poszedł w piździec. Tu nie mogę mieć pretensji do Danny’ego, że został oszukany, okłamany i zrobiony w jajo – bo gdyby ich wymienił rok przed zakończeniem umowy, to byłby płacz, że chcieli zostać a ten ich rozmienia na drobne. Jeszcze wrócę do Bertansa – bo przecież Ty chciałeś, a ja nie. Danny dawał 2 picki w 1 rundzie, to było za mało. Załóżmy, że dałby wszystkie 3 picki na ostatni draft – czy Bertans jest wart 80 dolarów jakie dostał – bo mogłoby się okazać, że za te 3 picki, nie pograłby z nami nawet podczas ostatnich PO. Kompletnie wywalone w błoto wybory.

[Timi] A jeśli by zagrał i pomógł awansować do finałów, może nawet pomógł zdobyć mistrzostwo? Wtedy te wybory byłyby niejako naszą drogą do złotego trofeum Larry’ego O’Briena. To co wiemy dziś na pewno to że Bertansa nie udało się pozyskać i że kolejny rok Celtics nie zrobili w trakcie sezonu ani jednego wzmocnienia, a potem odpadli (znów) w finałach konferencji, o krok przed wielkim finałem.

[Adrian] Nie ma „a jeśli by zagrał” – nie zagrał w Orlando! Koniec – kropka. Wiara, że jakiś zawodnik dla Bostonu poświeci jakiekolwiek pieniądze, nie ma potwierdzenia w faktach. Horford dostał parę dolarów więcej i pakował się w locie. Hayward dostał parę dolarów więcej i nie liczy sie walka o pierścień, nie liczy sie rodzinne miasto – liczą sie pieniądze. Dla najemników w sporcie liczą sie pieniądze! Bertans miałby Celtics tak samo w dupie, jak miał Wizards. Walczył o (jak sie okazało) 80 mln dolarów i je wywalczył. Tym bardziej, że wcześniej Bertans został odpalony z SAS, żeby zrobić miejsce dla Mooka – na własnej skórze przekonał się, że  w tym biznesie nie ma sentymentów.

[Timi] Nie zagrał dla Waszyngtonu – rozumiem argument i to jest święta prawda o biznesie bez sentymentów, ale nie masz i nigdy nie będziesz miał sto procent pewności czy nie zagrałby też dla Celtics. To wszystko jest gdybanie, które ja też uprawiam, ale tak naprawdę ani ja, ani Ty po prostu tego nie wiemy, dlatego rozprawianie dziś o Bertansie nie ma już większego sensu.

[Adrian] Kwestia siódma – picki. Tu muszę sam posypać głowę popiołem i Ty też powinieneś. Nie raz i nie dwa kurwiliśmy na skąpstwo Danny’ego, jeśli chodzi o pozbywanie się wyborów. Jaka jest różnica pomiędzy zawodnikiem wybranym z draftu, a najemnikiem? Wystarczy popatrzeć jak szły negocjacje transferowe w ostatnich latach ze Smartem czy Brownem (a wcześniej przeciez z Bradleyem czy innymi, dającymi nam spore upusty), a jak z Horfordem i Haywardem. Najemnik przychodzi po pieniądze i nic więcej go nie interesuje! Najemnik przeniesie się do gównianego klubiku, którego aspiracje kończą się na unikaniu kompromitacji, byleby tylko zarobić kilka milionów więcej. Jeśli mamy Browna i Tatuma, czyli nasza przyszłość na ok 10-11 sezonów – to nie ma sensu budować się na najemnikach za picki – bo uciekną z okrętu, prędzej niż później. Ostatnie PO pokazały, że rookie Grant wypadł lepiej, niż Gordon za maksymalne pieniądze. Czy każdy pick bedzie strzałem na miarę uzupełnienia wyjściowego składu? Oczywiście, że nie – ale niech będą uzupełnieniem rotacji – na najemników do składu, przeznaczamy wyjątki i wolne środki. Szanujmy własną przyszłość.

[Timi] No z tymi upustami to bym nie przesadzał – oni wtedy byli tyle warci (zresztą przypomnę tylko że jak AB podpisał wtedy ten kontrakt to i tak wielu mówiło, że dostał za dużo), a potem swoją wartość po prostu sukcesywnie zwiększali, sprawiając że te kontrakty wyglądały bardzo dobrze. Natomiast co do picków – okej, ale tak jak już wspomniałem Ainge od lat nie wykorzystał choćby jednego picku do wymiany po uzupełnienie składu. Część z tych wyborów (także z drugiej rundy) została po prostu zmarnowana, część zamieniona na inne picki, a kilka dołożyliśmy do niechcianych umów. Moim zdaniem nie tak to powinno wyglądać, tym bardziej że ta imponująca niegdyś kolekcja już się wyczerpała.

[Adrian] Smart dostał tyle, że nawet wśród kibiców Celtics poszedł szmer, że Danny chuj, bo go nie docenia i dostał za mało. Teraz to już faktycznie wygląda na rozbój, bo Smart naprawdę zarabia na poziomie zwykłego ligowego pastucha. Picki z 2 rundy sa po to, żeby je marnować na ryzykowne strzały. Liczysz na cud, więc nie ma co płakać. Czy pierwszorundowe zostały zmarnowane? Zobaczymy co wyrośnie z Granta, z TimeLorda, z Nesmitha, czy z Romeo. To są za świeże tematy, żeby pisać iż zostały zmarnowane. Często czytam, że Sam Presti to hoho i co on by zrobił z tymi pickami, jakby ich miał tyle co Ainge. No to popatrzmy na wybory Prestiego od 2014 roku – McGary (narkoman, poza NBA), Huestis (już poza NBA), Johnson (juz poza NBA), Payne (zwiedził już 4 kluby, wszędzie koniec ławki), Ferguson (3 lata w NBA, statystyki z ostatniego sezonu – 3 pkt, 1 zb), Hervey (już 24 lata, G-League), Hall (juz 25 lat, G-League), no i jedyny dobry wybór – Brandon Clarke, tylko gra w Memphis, bo go tam Presti od razu wysłał. 8 picków i w sumie wszystkie zmarnowane – odrzucając nasze wybory w Top15 (Smart, Brown i Tatum), to sam wybór Roziera kasuje dokonania Prestiego, a został wybrany z niższym pickiem niż Payne. Zmarnowane zostały 2 wybory z 2016 roku, które stashowaliśmy – ale nie było innej możliwości, bo przecież chcieliśmy mieć gwiazdy.

[Timi] Tylko że my w sumie cały czas staliśmy w rozkroku – fajnie jest mieć młody zespół, który stać na awans do finałów konferencji, ale pytanie czy nie lepiej byłoby być nieco starszym, który stać na mistrzostwo. Ci młodzi, o których mówisz są fajni, mają duży potencjał i Celtics będą mieli z nich duży pożytek. Nie każdy taki strzał był super, ale większość tych picków z drugiej, trzeciej dziesiątki to są ciekawe wybory. Tylko że jak mieliśmy w składzie tylu all-starów to w pewnym momencie niekoniecznie była już potrzeba dokładania kolejnych młodych. Teraz przynajmniej zdaje się mamy wreszcie jasny timeline wyznaczany przez kontrakty Browna i Tatuma, więc może to ułatwi podejmowanie niektórych decyzji.

[Adrian] No to wiemy kiedy zaczynamy sezon – pierwsze mecze przedsezonowe startują już 11 grudnia, ale my musimy troche poczekać. 15 grudnia gramy w Filadelfii przeciwko nowym Sixers. Natomiast 18 grudnia do Bostonu przyjedzie Nets z Irvingiem na czele. Niby mozna zażartować, ze pewnie Kyrie nie przyjedzie, ale chyba nie tym razem. Mecze najprawdopodobniej odbywac sie będa bez publiczności, dlatego Irving zdobędzie sie na odwage, żeby stanąć twarzą w twarz z kibicami… których nie będzie.

[Timi] Jemu akurat będzie to na rękę:) Chociaż nie jestem pewien, czy te mecze będą bez publiczności – mimo wszystko dla Celtics będzie to jedyna okazja, by sprawdzić jak to ma wyglądać organizacyjnie, a dla każdego zespołu te 25 procent to jest jednak dużo lepsza sprawa. Na razie jeszcze nie wiemy czy rzeczywiście wszystkie kluby będą mogły wpuszczać nawet ten odsetek kibiców do hali ze względu na lokalne obostrzenia, ale spodziewam się, że przynajmniej część preseasonu z kibicami jednak nie będzie.

[Adrian] No a teraz jednak wrzucę, nawet nie kamyczek, a wielki kamień do ogródka Danny’ego. Niedawno zainicjowałem rozmowę o asystentach z doświadczeniem w NBA. U nas ich nie ma. Ty broniłeś naszej organizacji, że przecież jest Darren Erman i ma spory bagaż doświadczenia z NBA. Rondo mówił o nim, że to mini Thibs – tak samo analityczny umysł w ustawianiu defensywy. Każdy z zawodników wypowiadał się o nim w superlatywach, że z nim obrona to bułka z masłem. No to on jest już asystentem Thibsa w NYK, bo nie doczekał się u nas awansu z G-League. Jestem tym tak wkurwiony, że zaraz eksploduje. Bo tego nic nie tłumaczy. Okazuje się, że jesteśmy już tak dobrzy, tak genialni, że wszystko może ustawić znajomy królika z NCAA. Tak jak nie widzę winy Danny’ego w kwestii Haywarda (na razie, bo być może poznamy jeszcze jakieś fakty) – tak tutaj mam ochotę napisać, a weź już idź na emeryturę – nadchodzi czas Zarrena, zanim on nam też spierodli.

[Timi] To jest mega zaskoczenie, ale z tego wynika chyba, że Erman miał po prostu dużo lepszą relację z samym Thibsem niż ogólnie z Bostonem. Uciekł nam rzeczywiście ciekawy umysł i pytanie, czy nie miał podobnej oferty od Celtics, czy jednak sam zdecydował, że lepiej będzie mu w Nowym Jorku…

[Adrian] A może to niechęć Stevensa do „obcych” ludzi? Dla kogoś z boku? Dla kogoś z rzeczywistym, sporym doświadczeniem w NBA. Bo w mojej opinii, w naszej grze jest cały czas sporo rzeczy do poprawienia – wielu aspektów nie udaje się od kilku sezonów – więc chyba czas najwyższy poszukać mądrej głowy poza naszym środowiskiem?

[Timi] Tak jak pisałem gdy pierwszy raz poruszyłeś ten temat – nie wiem, z czego to wynika. Ten trop że Stevens boi się obcych ma na pewno sens, biorąc pod uwagę że zatrudnił sporo „swoich” ludzi, więc może rzeczywiście tak jest? W sumie nadal czekamy na to, czy ktoś zastąpi Karę Lawson, ale czas na to już chyba minął i zdaje się, że to znów będzie awans wewnątrz organizacji, a nie sprowadzenie kogoś nowego.

[Adrian] No to witamy Tristana Thompsona. To o tyle miła niespodzianka, ze nie raz i nie dwa o nim rozmawialiśmy. Nie zawsze byliśmy entuzjastycznie nastawienie do niego, ale ale zawsze gdzieś się przewijał w potencjalnych wzmocnieniach. No, ale wreszcie jest środkowy, który dominuje na desce  i bardzo dobrze gra w obronie. Dodatkowo nauczył się rzucać zz a łuku. Do momentu w którym do Cavs dołączył Drummond, to Tristan rozgrywał rewelacyjny sezon. To był chyba najlepszy możliwy wybór, jaki był na rynku – lepszy chyba niże Aron Baynes, bo jednak młodszy i lepiej zbierający i broniący. Dzięki tej obronie, to chyba nawet lepszy niż Turner, którego tak bardzo chcieliśmy z Indiany.

[Timi] Aż szkoda, że nie udało się go pozyskać już kilka miesięcy temu, gdy był kandydatem do buy-outu. Thompson to wreszcie znakomity zbierający w składzie Celtics, a na dodatek solidny defensor, który radzi sobie nie tylko z Alami Horfordami tej ligi, ale z reguły jest też w stanie poradzić sobie po zamianie krycia na niższego gracza. Na pewno jest to dobre wzmocnienie strefy podkoszowej – tylko żeby najpierw FT ogarnął zanim zacznie rzucać trójki, a wiemy że zacznie, bo tego się w Bostonie od podkoszowych wymaga.

[Adrian] Tristan te trójki już w poprzednim sezonie rzucał w Cavs, na bardzo dobrym procencie, bo 39%, ale ich trafił tylko 9. Zanim ktoś mi wyskoczy, że Theis to w ogole dużo lepszy w tym elemencie – to napiszę, że Daniel trafił ich ledwie 23 więcej, a w PO to trafił tylko 4 i skuteczność miał 15%. Ja w ogóle zaczynam narzucać narracje – wymieńmy Theisa, bo jakaś wartośc ma – a zamienić go na skrzydłowego to zacny pomysł.

[Timi] Ani jeden, ani drugi nie są dobrymi strzelcami za trzy, ale w przypadku Stevensa sam fakt że próbują już wystarczy. Theisa jednak na razie bym jeszcze nie wymieniał, drogę do tego mógłby otworzyć kolejny rok rozwoju (i zdrowia) Roberta Williamsa, natomiast Niemiec był więcej niż solidny w swojej roli i za takie pieniądze to skarb, z którym tak łatwo bym się jednak nie rozstawał.

[Adrian] Tylko ryzykujemy, że Daniela za rok stracimy za darmo – tak jak za darmo odszedł Horford czy Hayward. Wtedy znowu bedzie – nic nie dostaliśmy, dlaczego Danny na to pozwolił, powinien go wymienić. Jak zostanie Daniel – to nie licz na rozwój TimeLorda, bo zabraknie minut. Przecież Tristan nie przychodzi po to, żeby grać po 10-15 minut na mecz. Daniela powinno wymienić sie teraz.

[Timi] Wreszcie mamy trzech całkiem w porządku środkowych, przy czym każdy powinien mieć fajną rolę w zespole, a Ty jeszcze przed startem chcesz jednego wymieniać:) I weź teraz znajdź dobry rynek dla Theisa, który jest na spadającej umowie – no to dla każdej drużyny to będzie ryzyko, że go stracą za rok. To samo było w przypadku Haywarda, Horforda czy Irvinga, tylko że tutaj mówimy o postaciach pierwszoplanowych, a nie o wyrobniku jak Theis, z całym szacunkiem do niego, bo jest wyrobnikiem pierwsza klasa.

[Adrian] Ale po co go tracić – w takich Clippersach nie ma zmiennika dla Zubaca, tam w ogóle nie ma wysokiego co grozi rzutem zza łuku. Denver zostało bez zmiennika dla Jokicia. Suns nie mają już zmiennika dla Aytona, a mają dwóch fajnych skrzydłowych – Bridges i Johnson. Pytałeś się o rynek dla Theisa – masz 3 drużyny z Zachodu co chcą walczyć i to mocno – dla nich Daniel to taki mały skarb. Czy w  bezpośredniej wymianie, czy w jakiejś trójstronnej – jest szansa zmonetyzować ten kontrakt. I jeszcze mi się przypomniała jedna kwestia – Tacko Fall. Na mocy nowych przepisów, on będzie mógł wystąpić w 50 meczach w sezonie, który liczy 72 mecze, czyli w naprawdę dużej ilości spotkań. No niech sobie chłopak pogra, te kilka minut w każdym meczu.

[Timi] Akurat z takim zawodnikiem jak Theis moim zdaniem nie ma co wypychać go na siłę, bo kończy mu się kontrakt – nawet jeśli miałby po sezonie odejść to znów tylko i wyłącznie dlatego że ktoś da mu wielkie pieniądze. Celtics wciąż będą mogli zaproponować mu miły kontrakt i wtedy pomyślimy. Oddawanie zawodnika przydatnego w naszej rotacji – za którego na dodatek zapewne nie dostaniemy nie wiadomo czego – to byłby moim zdaniem błąd.

[Adrian] Drugim nabytkiem jest Jeff Teague – czyli rozgrywający, dla którego najważniejsze jest podanie. On tez się przewijał już wiele razy, pośród nazwisk, które od wielu lat łączono z Bostonem, ale wylądował teraz w zamian za Wanamakera i to jest zdecydowanie zmiana na plus.

[Timi] Wanamaker nie był taki zły, ale Teague jawi się jako nieco lepszy weteran z ławki, przede wszystkim ze względu na swoje niemałe doświadczenie. On od dawien dawna był jednym z ulubieńców Stevensa, który ponoć chciał go już nawet lata temu, gdy Teague wybierał miejsce do studiowania. W ostatnich latach jego rola zmalała, ale jako kreator gry drugiego unitu powinien odnaleźć się bardzo dobrze.

[Adrian] Karuzela personalna cały czas się kręci, ale już można pokusić się o pierwsze podsumowanie. Będziemy silniejsi niż rok temu. Oczywiście strata skrzydłowego boli, ale ten skrzydłowy przydatny w PO nie był – jak co roku. Wzmocniliśmy się na pozycji środkowego i Tristan raczej poradzi sobie w ewentualnych konfrontacjach z Adebayo czy Embiidem. Teague może nie wniesie zbyt dużo punktów z ławki, ale przynajmniej nie popełnia notorycznie błędu kroków. Brakuje nam jeszcze skrzydłowego do kompletu i to takiego, co nawet mógłby wychodzi w s5. Odejście za darmo Haywarda nadal boli, ale zdaje się, że spadliśmy na cztery łapy. Zupełnie inaczej by wyglądało to, gdyby Gordon wylądował w Indianie. Wtedy MLE w postaci ponad 9 mln starczyłoby na dobrego skrzydłowego, a  i z Indiany byśmy pozyskali obok Turnera kogoś na ławkę. Już był w ogródku, już witał się z gąską…

[Timi] Też uważam, że spadliśmy na cztery łapy, ale poczekajmy czy ten sign-and-trade dojdzie do skutku, bo to znów otworzyłoby nam sporo możliwości, gdyby udało się mieć wartościowe TPE. Mimo wszystko skrzydła na razie wyglądają biednie, bo prócz naszych Jayów to jest wiecznie niemogący się przełamać Ojeyele, kontuzjowany Langford i rookie Nesmith. Natomiast zamiana Kantera na Thompsona oraz Wanamakera na Teague to ruchy jak najbardziej na plus.

[Adrian] Taka ciekawostka – nasz nowy rozgrywający z Draftu – Payton, bardzo dobrze zna sie z Jaysonem, bo wraz z Tatumem grał w kadrze USA do lat 17 na Mistrzostwach Świata. Niby taka drobnostka, a jednak świedczy, że ten Payton to sroce spod ogona nie wypadł. Tym bardziej, że on w młodziezowych kadrach USA, to uczestniczył praktycznie w każdej kategorii wiekowej.

[Timi] No ba, widziałem nawet jakieś zdjęcie z kadry jak obok siebie stoją (albo kucają) Pritchard, Langford i bodaj Edwards. Na pewno się z choinki nie urwał, zresztą on już w szkole średniej odnosił spore sukcesy (szczególnie na ostatnim roku, w trakcie którego ograł m.in. Jaylena Browna i jego ekipę), a potem przez cztery lata w NCAA był jednym z najlepszych zawodników w kraju. CV ma imponujące, tylko pytanie jakie to będzie miało przełożenie na NBA.