#241 Bostoński Tygodnik

Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych które Adaś (nie)skomentuje. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.

[Adrian] Sezon powoli się kończy, aktualnie Lakers prowadzą z Heat 3-1 i pewnie w tym tygodniu nastąpi rozstrzygniecie. Ciężko oczekiwać innego zakończenia, niż kolejny tytuł mistrzowski dla Los Angeles Lakers, bo Miami Heat jednak w obliczu kontuzji raczej tego nie wyciągnie. No szkoda, liczyłem, że Miami bardziej postawi się Lakers, ale bez Dragicia są dużo słabsi – stracili naprawdę sporo jako drużyna, szczególnie stracili Herro jako jokera.

[Timi] Wielka szkoda tych kontuzji, ale to niestety wpisuje się w historię NBA. Zresztą rok temu urazy też w dużej mierze zmieniły oblicze finałów, a takich przypadków znajdziemy dużo więcej na przestrzeni lat. I tak trzeba chwalić Heat za walkę, a Butlera za ten fantastyczny występ w G3. Wszystko wskazuje na tytuł dla Lakers – czy to koniec końców będzie jednak tytuł z gwiazdką?

[Adrian] Ja bym już tę gwiazdkę zostawił w spokoju – wygra drużyna, która połamała się przed PO, a na PO była w miarę zdrowa. Co zrobisz, jak nic nie zrobisz. Podsumowaniem „popularności” Lakers i LeBrona niech będą wyniki oglądalności – G1 miał oglądalność mniejszą o 50% niż ten przed rokiem, a G2 to już o 70% mniej widzów przed TV. Te liczby są mordercze dla Silvera. Adam – nikt samozwańczego króla i przydupasów nie chce oglądać!

[Timi] Tu akurat czynników jest jednak chyba dużo więcej. Kontuzje, specyfika bańki, inne sporty. Nie ma tu też jeszcze danych z LP, a to przecież też duży procent. Aż szkoda, że nie ma jednak finałów Celtics-Lakers, choć wydaję mi się, że i tu te spadki byłyby spore. Natomiast wracając do gwiazdki to ja uważam podobnie, żadnej gwiazdki bym tutaj nie robił.

[Adrian] Czas podsumować sezon w Bostonie – zaczniemy od zawodników, a dokładniej zaczniemy od najmłodszych stażem zawodników. Nie będziemy jednak rozmawiać o Tacko, Watersie czy Edwardsie – ich wpływ na grę był znikomy, ich minuty w Celtics też niewielkie. Niech się rozwijaja – o ile im bedzie dane, bo Tacko i Waters to zawodnicy na umowach two-way, więc nie wiadomo czy w Bostonie zostaną. Najpierw Romeo Langford, bo najmłodszy.  Cichy sezon – przeplatany urazami i kontuzjami, a gdy już grał – to niestety spore kłopoty w ataku miał, choć jego gra w NCAA nie zapowiadały takich kłopotów. Za to po bronionej stronie parkietu, Romeo spisywał się co najmniej dobrze w porywach do bardzo dobrze. Musi nabrać masy mięśniowej, bo szczupaczek jest, nabrać doświadczenia i rozwijać grę w ataku – wtedy bedzie  z niego pożytek.

[Timi] Langford idzie drogą Roziera i Bradleya, którzy na starcie swojej przygody w Bostonie też mieli sporo problemów w pierwszej drużynie. Romeo może nie dominował w G-League tak jak jego poprzednicy, ale potencjał na pewno ma spory. Na tyle duży, że gdyby był zdrowy to moim zdaniem już teraz mógłby liczyć na fajne minuty w rotacji.

[Adrian] Grant Williams, czyli gość, który zaczął katastrofalnie, bo cała NBA pamięta mu kosmiczna serie pudeł zza łuku, a skończył w PO jako ktoś, kto wchodzi nawet w 4 kwarcie i robi swoje, przy okazji trafiając zza łuku na 59% przy 17 oddanych rzutach. Gdy się z niego śmiali, to przez pryzmat Bena Simmonsa, mającego podobne „uczulenie” na rzuty zza łuku –  teraz różnica taka, że Grant trafił w PO 10 trójek na 59%, a Ben przez cała karierę w NBA trafił 2 razy oddając 25 rzutów. Wracamy do Granta – ma chłopak przyszłość przed sobą i to w Bostonie, bo z tej maki może być naprawdę dobry chleb.

[Timi] Od początku byłem dużym zwolennikiem grania Williamsem i całe szczęście, że zaczął wreszcie trafiać zza łuku, bo bez tego pewnie ugrzązłby na dobre gdzieś pod koniec rotacji. To jest bardzo potrzebny w drużynie zawodnik. Głośny, waleczny, uzdolniony. Brakuje mu jednak trochę centymetrów i szczególnie w fazie play-off to był momentami duży problem, no a swojego wzrostu już nie ulepszy. Na pewno pasuje też do Stevensa, który bez zająknięcia zaufał mu w obronie i zachęcał do przejmowania przy zmianie krycia niższych zawodników, a Williams odwdzięczył się bardzo solidną postawą.

[Adrian] Jaką rolę w nowym sezonie otrzyma Grant w drużynie? Oczywiście wszystko zależy od tego co się wydarzy po 18 października, gdy zacznie się wolna agentura, ale chyba może wskoczyć na 20 minut w każdym meczu. Poruszyłeś temat wzrostu – niestety, ale jego 6,6 czyli 198 cm wzrostu, to jest straszna przeszkoda do dużej kariery. Grant jest za mały nawet na czwórkę – owszem, radzi sobie, ale… to opcja tylko na niskie ustawienia. Wiemy jakich mamy przeciwników na Wschodzie i tutaj centymetry będą odgrywały spora role. Dlatego w mockach przypisują nam kilku dość wyrośniętych zawodników.

[Timi] Dla takiego zawodnika rola zawsze się znajdzie, a to ze względu na to, jakie ma atuty. Zresztą już teraz mimo tego wzrostu znalazł sporo minut u Stevensa właśnie przez wzgląd na to, że jest w stanie dobrze zmieniać krycie itp. itd. To się nie zmieni, bo Brad dużo bardziej preferuje tego typu graczy, natomiast mimo wszystko tych centymetrów cały czas w NBA potrzeba i wciąż trzeba mieć to na uwadze. Bo nie może być tak, że za rok rozpoczniemy playoffs bez zawodnika, który mógłby ścierać się z Bamem czy Davisem.

[Adrian] Ty piszesz, że znalazł dla niego minuty,  bo uniwersalnie broni, a ja to bym jednak obstawiał, że znalazł dla niego Stevens minuty, bo nikogo sensowniejszego na ławce nie było. Prawda jest dość brutalna, choć ja bardzo lubię Granta (a nie zawsze tak było) i doceniam jaki postęp zrobił w tym sezonie. Jednak gdyby na ławce  był np Burks czy Bertans, to Grant nie powąchałby parkietu w PO.

[Timi] O widzisz, czyli jednak też „zatęskniłeś” za Bertansem:) Oczywiście jest sporo racji w tym co mówisz, bo to trochę było minuty wynikające z braku lepszych i pewniejszych rezerwowych. To jest też kolejny kamyczek dla Ainge’a, bo w tym roku ta nasza ławka wyglądała mizernie i za dużo Stevens musiał ufać młodym zawodnikom. Oni mieli dobre momenty w przekroju całego sezonu, ale jednak w poprzednich latach ten drugi unit Celtów zdaje się miał więcej jakości.

[Adrian] Nie milkną komentarze po wyskoku Irvinga w zeszłym tygodniu i coraz więcej osób zwraca uwagę, że wybór Nasha na trenera Nets był złym pomysłem, bo mając w drużynie dwóch takich mądrali jak Irving i Durnat, potrzeba kogoś z naprawdę dużym autorytetem jako trener, a Nash trenerem jest bardzo młodym, bo debiutuje w tej roli. Cedric Maxwell mówi wprost, ja tego nie widzę, to się zawali.

[Timi] Ależ jak piękna będzie to katastrofa:) Ja nadal chcę dać Nashowi szansę. Trafia do bardzo trudnego środowiska, zresztą rzeczywiście nie trzeba było dużo czekać na pierwszy wyskok Irvinga. Poradzić sobie w takiej sytuacji będzie ciężko, ale wydaję mi się, że kogokolwiek zatrudniliby Nets to pojawiałby się podobne głosy. Okiełznanie tej dwójki to dla nawet tych najbardziej respektowanych i szanowanych trenerów byłoby sporym wyzwaniem. Nash jako były zawodnik z sukcesami może mieć tymczasem dużo większy posłuch niż np. asystent wypromowany na stanowisko.

[Adrian] To co napisałeś to teoria, bo praktyka wygląda tak, że Irving w wywiadach mówi, iż Durant czy on sam bedzie w tej drużynie head coach’em. Co do sukcesów Nasha – no coś tam wygrał, tylko Durant wygrał więcej, a Irving też ma pierścień. Do pewnego momentu byłem pewien, że Nash został namaszczony prze tę dwójkę – teraz coś mi się wydaje, że zarząd Nets chciał idealnie wstrzelić się w oczekiwania swojego duetu, ale chyba przestrzelił.

[Timi] Biorąc pod uwagę ich sukcesy to nie wiem kogo musieliby zatrudnić, żeby ich przebić:) Nash mistrzostwa nie zdobył, ale swoje jednak w lidze zrobił i widział. Zresztą on ostatnie lata nie próżnował, więc ja nie mogę się doczekać żeby zobaczyć jakim będzie trenerem. Szczególnie że w ostatnich latach ci byli rozgrywający jak Kidd czy Fisher wielkich sukcesów w roli trenera nie osiągali.

[Adrian] Kogo? Najlepiej trenera co już pierścień, jako właśnie head coach zdobył. Japończycy mówią – do celu nie doprowadzi cie ten, który nigdy tam nie był. Coś w tym jest. Na rynku było kilku trenerów z całkiem sporymi sukcesami, a postawili na kompletnie niedoświadczonego. A jak jeszcze pomyślę sobie, że Nash zastąpił Atkinsona, który naprawdę dobrze układał system gry w Nets – to już nic człowiek z tego nie rozumie.

[Timi] To ja już wolę dać szansę Nashowi niż postawić na przykład na Lue, który mistrzowskie doświadczenie może i ma, ale tak naprawdę wiemy, kto o tym w największej mierze zadecydował. Rozumiem te argumenty, ale mimo wszystko chcę najpierw zobaczyć jak ten Nash sobie poradzi. A jeśli sobie nie poradzi? Tak jak pisałem wyżej, pięknie będzie na to patrzeć z perspektywy bostońskiego kibica, dla którego Brooklyn to przecież rywal z dywizji.

[Adrian] Skoro już rozmawiamy, o tym co powiedział były zawodnik Celtics, czyli Cedric Maxwell, to wypowiedział się też o sytuacji w Bostonie. Stwierdził, że Tatum jest zakochany w trenerze i to Stevens jest największym wabikiem na nowy kontrakt z Jaysonem. No a druga kwestia, to jest to o czym rozmawialiśmy w poprzednim Tygodniku – Boston powinien znowu połączyć siły z Aronem Baynesem. Nie dziwi nic.

[Timi] Kto wie, może Maxwell poczytuje w wolnych chwilach tygodnik… Jakby nie patrzeć, gdyby to Celtics awansowali do finałów to brak kogoś takiego jak Baynes w starciu z Lakers byłby jeszcze bardziej widoczny. Szczególnie że w przeciwieństwie do Kantera to był zawodnik, który potrafił rozciągnąć grę.

[Adrian] Tylko czy Aron byłby zainteresowany powrotem w te strony.  W Arizonie jest ciepło, podatki podobne, młoda drużyna, kibice go kochają – czego chcieć więcej? Argument trenera odpada, bo Monty Williams jest bardzo lubiany przez zawodników. My byśmy chcieli powrotu Arona, tylko nie wiem czy Danny ma wystarczające moce, by go przekonać. Może być bardzo ciężko.

[Timi] Też tak po prawdzie to to nasze rozstanie z Baynsem nie przebiegło chyba w najlepszych warunkach, bo przecież bez żalu został oddany, by zrobić miejsce komuś innemu. Natomiast argument po stronie Celtics wystarczy jeden: chodź z powrotem grać o mistrzostwo. Tak, wiem, że jedno już ma za czasów gry dla Spurs, ale mimo wszystko wtedy był mało ważnym graczem i dużej roli w finałach nie odegrał, więc myślę, że to wciąż jest istotny argument:)

[Adrian] W nadchodzącym tygodniu jest kilka ważnych dla nas dat. 15 października Gordon Hayward podejmie lub nie opcję zawodnika na kolejny sezon. 17 października taką sama decyzje musi podjąć Enes Kanter. Tego samego dnia opcję zespołu podejmie lub nie, Danny wobec Semiego Ojeleye. A także Celtics 17 października przedstawią ofertę kwalifikacyjną Bradowi Wanamakerowi. Brad w Bostonie zostać powinien, bo za małe pieniądze, stał się bardzo pożytecznym zawodnikiem. Kwestia Gordona jest dość złożona, ale oczywiście zostać powinien, to czy na starej umowie, czy na nowej – dużo korzystniejszej dla nas, to już kwestia drugorzędna. Ważne żeby został i wtedy będziemy planować dalsza przyszłość – wspólną lub nie. Natomiast co do dwóch pozostałych – lubię Semiego i Enesa, ale dość. Ciężka praca na treningach i dobra atmosfera w szatni, to za mało, żeby blokować 2 miejsca w rosterze.

[Timi] Co do Kantera jeszcze bym się zastanowił, nawet jeśli w fazie play-off jest w dużej mierze bezużyteczny. Semi w sumie też w bańce zyskał w oczach wielu i nie zdziwię się, jeśli on jednak zostanie. Najważniejszy w tym wszystkim i tak jest Hayward. Odejść nie odejdzie, bo to było spore zaskoczenie, a jeśli mamy już go stracić to oczywiście dużo lepiej byłoby coś tam za niego ugrać. Od jego decyzji sporo więc zależy i ona niejako otworzy nam pole do manewru w dalszych etapach offseasonu.

[Adrian] Tu się nie ma co zastanawiać – należy go pogonić, najszybciej jak się da. Miejsce Kantera jest poza Bostonem, z dwóch względów – i oba są pozasportowe. Pierwszy – blokuje miejsce w składzie, a drugi – niepotrzebnie wydajemy na niego 5,5 mln. Brakuje nam i jednego, i drugiego, potrzeba miejsca i pieniędzy. Zawodnik na MLE nie może  być opcją na kilkanaście minut i to w RS. Jedyny argument za Enesem, to jego ewentualna wymiana. A co do Ojeleye – nie, nie, nie. Czas zatrzymać karuzele myślenia życzeniowego – Semi, powodzenia gdziekolwiek. Lepiej na jego miejsce pozyskać jakiegoś 20 latka z Draftu, który da nadzieje na rozwój. Semi zaraz będzie miał 26 lat i nadal nic nie gra w ataku.

[Timi] Rozumiem to wszystko, ale pytanie czy za takie pieniądze znajdziesz kogoś lepszego niż Kanter… Chociaż w sumie teraz na rynku te ponad 5 milionów to nie powinna być wcale taka mała kwota i nagle może się okazać, że to jest dużo bardziej atrakcyjny kontrakt niż jeszcze dwa-trzy lata temu. Co do Semiego to jasne, fajnie jest mieć 20-latka z draftu, który da nadzieje na rozwój, ale mi już powoli nudzą się takie nadzieje. Na razie wciąż rozwijamy R. Williamsa. Będziemy rozwijać Langforda, jeśli zdrowie pozwoli. Gdzie tu miejsce dla kolejnego? Semi lepszy pewnie nie będzie, ale w bańce wreszcie grał tak jak można było tego oczekiwać i tu przynajmniej wiesz już, czego się spodziewać. Fakt faktem, że miejsca w składzie już jest mało, a dochodzą przecież jeszcze wybory w drafcie, natomiast powoli wchodzimy na grząski grunt, bo zaraz nie starczy już po prostu minut, aby tych młodych rozwijać.

[Adrian] Semiego nie obronisz – po co 26 latek, który sufit osiągnął dawno temu, a w dodatku ten sufit to średnie rejony G-League. Semi dostał wystarczająco dużo czasu i teraz ten czas trzeba dać komuś innemu. Co do minut – jest G-League, taki Gobert w pierwszym sezonie grał w 90% tylko w G-League, a poza nim cała masa zawodników, którzy teraz są podporą drużyny. Jak się chce to można. Taka specyfika NBA, że wiecznie szukasz młodych talentów. Czasami znajdujesz, a czasami dopiero odkrywasz perełkę w Niemieckiej lidze i w 3 lata robisz z niego doskonałego zawodnika w NBA. Kontrakt Kantera – te 5,5 mln to w aktualnej sytuacji finansowej ligi, może być naprawdę sporo – a jeśli nic się nie zmieni, to czeka nas 23 mln podatku od luksusu. Oczywiście czekamy na ogłoszenie salary cap, ale płacenie Luxury za Kantera rozsądne nie jest.

[Timi] No ten podatek w tym roku wydaje się być w przypadku Celtics nieunikniony, szczególnie jeśli Hayward podejmie opcję i zostanie w klubie. Tym bardziej że wchodzi jeszcze przedłużenie kontraktu dla Browna, a wtedy on, Hayward i Kemba złożą się na jakiś ogromny procent całego bostońskiego salary cap.

[Adrian] Mike Gorman ostatnio podzielił się kilkoma przemyśleniami w audycji radiowej. No kto jak kto, ale Mike coś tam o Celtics wie, coś słyszał, coś do powiedzenia ma. Twierdzi on, że najlepszym wyjściem jest wysłanie Gordona do Indiany lub Utah. W jednym i drugim przypadku, Haywarda łączą więzy rodzinne lub przyjaciele. W obu przypadkach drużyny mają niezadowolonych zawodników, tylko w obu przypadkach maja też dobrych zawodników na trójce. Utah jednak ma w zastępstwie dla Goberta młodego Bradleya, który wiekowo idealnie pasuje dla Mitchella i mogą, wg niektórych nawet powinni grać ze sobą. Ciekawy jestem, czy to tylko czyste spekulacje, czy może Mike coś słyszał w kuluarach.

[Timi] Mike jest blisko drużyny, ale nie kojarzy mi się, by kiedykolwiek miał newsy z pierwszej ręki. To raczej spekulacje i domysły, choć pewnie często oparte na rozmowach czy nastrojach. Zresztą nie on pierwszy wspomniał o Indianapolis. Z kolei Utah to ciekawy kierunek, ale nie wydaję mi się, by kibice wybaczyli GH, że w ogóle stamtąd się ruszył, dlatego to chyba mało prawdopodobna opcja.

[Adrian] W przypadku Utah, wszystko zależy jakie inne ruchy by wykonali. Gobert tak wkur…zył  kibiców i to Mitchell jest tym rodzynkiem, że jeśli miałoby to okazać się dobre dla drużyny, przyjęliby Gordona jako syna marnotrawnego. W końcu to jest jeden z najbardziej rozmodlonych stanów. Zresztą – na spekulacje zarezerwowałem kolejny Tygodnik, który w całości będzie poświęcony ploteczkom, dywagacjom, spekulacjom i domysłom, bo ukaże się dokładnie w rozpoczęcie wolnej agentury.

[Timi] Niestety mam złe informacje dla fanów tego okresu, bo wiemy już, że on nie rozpocznie się zgodnie z planem. Przesunięcie daty draftu spowodowało przesunięcie startu wolnej agentury – draft odbędzie się 18 listopada, a rynek ma otworzyć się nie później niż 1 grudnia. W związku z tym zmienią się także daty w kontraktach zawodników (chodzi mi tutaj o opcje graczy czy opcje zespołów jak na przykład u Haywarda, Kantera czy Ojeleye). Tak czy siak, podejrzewam, że po finałach ta karuzela zacznie się troszeczkę bardziej kręcić, choć z drugiej strony nadal nie ma konkretnych liczb co do przyszłego sezonu (salary cap, luxury tax) i kluby wciąż operują trochę w ciemno.

[Adrian] No i to byłoby na tyle z planowaniem czegokolwiek :D Rozmawialiśmy o tym ostatnio – nie ma nic gorszego od niepewności, co, gdzie i kiedy. A my właśnie jesteśmy zawieszeni, w takim niebycie pomiędzy jednym a drugim sezonem i nikt nie raczy poinformować o kluczowych datach. Dowiadujesz się na ostatnia chwilę, że jednak te daty październikowe, różnych opcji w kontraktach, które zaczynają się od poniedziałku – to są już nieaktualne. Ja rozumiem, że epidemia, że bańka w Orlando, że Finały – ale jednak jest bałagan kosmiczny i trochę to niepoważne.

[Timi] Ta niepewność niestety prędko nie zniknie. W tej chwili jedyne co mamy to zdania w typie „nie później niż” albo „w okolicach tego i tego dnia/miesiąca”, a przecież koniec roku zbliża się coraz większymi krokami. Nawet ta data draftu może się jeszcze przesunąć, bo sytuacja jest na tyle dynamiczna, że teraz nikt niczego nie jest w stanie zagwarantować.

[Adrian] IT4 ponoć jest wreszcie zdrowy, po przebytej operacji biodra zawodnik twierdzi, ze wreszcie może biegać bez bólu. Thomasa kochać trzeba, bo dał nam swego czasu tyle radości, że trudno nie mieć dla niego miejsca w serduszku. Mam nadzieje, ze to wszystko prawda, że w końcu jest zdrowy i ktoś da mu szanse. Ja bym sie nawet nie obraził, gdyby to był Boston, bo przy tej degrengoladzie na rynku, to IT4 i tak dużych pieniędzy nie dostanie, a z Kemba powinien się dogadać. Kemba wielkiego ego nie ma, a IT po tych kilku latach tez spuścił z tonu.

[Timi] IT w ostatnich sezonach i tak grał na minimum, a teraz wypadł z ligi na dobre i powrót chyba też odbędzie się w ramach umowy minimalnej. Ja byłbym za tym, by dać mu szansę, szczególnie że to u Stevensa wyniósł swoją karierę do wcześniej nieosiągalnego poziomu. Martwię się tylko, czy NBA nie uciekła mu już za bardzo, natomiast jeżeli jest zdrowy to zasługuje na jeszcze jedną szansę. Z chęcią zobaczyłbym go na przykład na obozie treningowym + w meczach preseasonu.

[Adrian] Michele Roberts, czyli prawnik Związku Zawodowego Zawodników twierdzi, że są bardzo małe szanse na lockout w przyszłym sezonie. Salary cap bedzie mniejsze, ale nie aż drastycznie i wszystko powinno skończyć się dobrze. Niby dobra wiadomość, ale to tylko jedna strona medalu, bo drugą jest rada Gubernatorów i to im wpływy zmalały o kilka miliardów dolarów. Bo salary to jedno, ale pensje i koszty to drugie.

[Timi] Ten tort, którym zawodnicy i właściciele się dzielili prawie po połowie, będzie teraz dużo mniejszy, natomiast nikomu nie zależy na tym, by druga strona w ogóle tego tortu nie zjadła. W tym momencie Roberts pozostaje optymistką, ale nadal sporo pracy i rozmów między zainteresowanymi stronami. Zresztą wciąż jest tyle niewiadomych, że te rozmowy na pewno nie są łatwe i ciężko przewidzieć, jak to się może skończyć.

[Adrian] Co ciekawe, nie ma żadnych przecieków, czy tez komentarzy z drugiej strony barykady, bo specjalnie szukałem – rada Gubernatorów milczy, a przecież to ich pieniądze trezba podzielić. Zawodnicy moga być optymistami, ale właściciele kilka sezonów pod rząd z własnej kieszeni do interesu dokładac nie będą. Szczególnie tych drużyn, które o nic nie walcza, a tych jest sporo.