#236 Bostoński Tygodnik

Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych które Adaś (nie)skomentuje. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.

[Adrian] Półfinały czas zacząć. Przeciwnikiem jest Toronto, Mistrz NBA z 2019 roku, zespół który w Orlando wygrywał z wszystkimi poza jednym meczem, gdzie musiał uznać wyższość Celtics. Zespół, którego head coach otrzymał nagrodę dla Trenera Roku w NBA. Zespół uznawany za doskonałe połączenia ofensywy i defensywy. Zespół o którym dziennikarze pisali, że pomimo odejścia Leonarda, nie ma słabych punktów. Zespół na którego stawiali prawie wszyscy dziennikarze i komentatorzy – nawet tak śmiało jak Bobby Marks z ESPN, który twierdził, że Toronto w 5. No i zostali zdemolowani naszą defensywą. Bo to obrona wygrała ten mecz. Doskonałe rozpoczęcie serii.

[Timi] To było fantastyczne otwarcie serii, choć nie wszystko zadziałało tak jak powinno – ale nawet mimo tego Celtowie nie mieli większych problemów, by rozbić rywala. Tym samym Raptors ledwie po raz drugi w ostatnich tygodniach musieli uznać wyższość rywala i po raz drugi zbili ich Celtics. Tak jak pisałeś Ty, tak jak powtarzałem ja przed rozpoczęciem tej serii – Boston jest naprawdę dobrze przygotowany na tego typu rywala i ma odpowiedni skład, by doskonale sobie poradzić z broniącymi tytułu mistrzami. Oczywiście, to tylko jeden mecz – rok temu też zaczęliśmy drugą rundę efektownie – ale nie ma w tym żadnego przypadku, że kolejny już raz w tym sezonie Bostończycy tak dobrze wyglądają przeciwko Raptors.

[Adrian] Temat rozpoczęcia rok temu 2 rundy i jak się to potem skończyło, oczywiście też się pojawił na  konferencji prasowej – Stevens nawet nie próbował zbyć tego tematu milczeniem, nie powiedział wprost, że nie ma już z nami cymbała, ale powiedział, że to zupełnie inna drużyna, z zupełnie innymi celami, z zupełnie innym podejściem i z zupełnie inną chemią. To zresztą widać jak oni w siebie wierzą, jak jeden wierzy w drugiego, jak razem przeżywają dobre akcje i te złe.

[Timi] Wprost nie powiedział, ale dało się wyczuć o co tak w zasadzie chodzi – to tak jakbyś miał porównać dwie dziewczyny i powiedzieć że tamta na początku była fajna, ale w najważniejszym momencie związku… Lepiej do tego nie wracajmy, tym bardziej że ta nowa dziewczyna może się podobać dużo bardziej.

[Adrian] Na plus – plusów było w tym meczu tyle, że można wymieniać godzinami, ale skoncentrujemy się na tych najważniejszych. Zacznę od Roberta Williamsa i jego występu, gdzie wchodzi na parkiet, punktuje na 100% skuteczności, zbiera, asystuje, blokuje a komentatorzy na wizji tłumaczą sobie, dlaczego mówią na niego Time Lord. Takiego dzieciaka nie można nie kochać. 15 zbiórek Daniela, 10 asyst Kemby, kosmiczna skuteczność Marcusa, przywództwo Jaysona i defensywa Jaylena. Na koniec najważniejszy plus – Toronto zostało złamane drugi raz i tak jak po pierwszym meczu w Orlando (jeszcze  w ramach dokończenia RS) mogli mieć nadzieję, że to był wypadek przy pracy, tak teraz już wiedzą, że  Boston to nie Brooklyn – z nami nie da się grać na 55% skuteczności zza łuku.

[Timi] W zasadzie znów można pochwalić każdego, bo każdy z zawodników dołożył cegiełkę do tego zwycięstwa i tego typu wygrane cieszą tym bardziej. Prowadzenie od początku do końca, w zasadzie pełna kontrola nad przebiegiem spotkania i pewne zwycięstwo w dobrym stylu. Ogromne brawa także za powroty do obrony, które mocno ograniczyły poczynania Raptors, nawet jeśli Brad Stevens mówił po meczu, że nie jest do końca zadowolony – no ale on jest perfekcjonistą.

[Adrian] Na minus – brak, nawet gdybym chciał się czegoś doszukać, to zwyczajnie nie można. W drugiej rundzie PO piękno akcji ofensywnych schodzi na dalszy plan, dużo większą przyjemność sprawia mi patrzenie, jak przeciwnik jest niszczony w obronie.

[Timi] Ja bym o jednej rzeczy mimo wszystko wspomniał – straty, dużo za dużo strat i prostych błędów. To się nie przełożyło koniec końców na jakieś poważne problemy, bo Celtics nadrobili skutecznością zza łuku, natomiast na tym poziomie tego typu błędy często bywają bardzo bolesne i nie powinny się zdarzać. Choć możemy chyba to zrzucić na kanwę tego, że obie drużyny miały jednak sporą przerwę w graniu po całym tym zamieszaniu, które miało miejsce w ubiegłym tygodniu.

[Adrian] Rzeczywiście – 22 straty to sporo, nawet jeśli chciałbyś to usprawiedliwić opóźnieniem rozgrywek w 2 rundzie. Musimy jednak pamiętać, że Raptors to zupełnie inna liga w obronie niż Sixers i mecze z małą ilością strat mogą się nie trafiać. Było tam kilka prostych błędów, wkozłowania sobie piłki w nogi, czy zbyt finezyjnych podań, ale nie można to zrzucić na brak koncentracji, a jednak typowy mecz walki.

[Timi] Jedna sprawa to błędy wymuszone, bo tych też jest oczywiście sporo – tak jak zwracasz uwagę, defensywa Raptors to półka wyżej niż Sixers, natomiast zbyt dużo jest błędów niewymuszonych i takich prostych strat. Na takim poziomie tego typu błędy potrafią się mścić, tym bardziej jeśli koniec końców wynik decyduje się w jednych, dwóch akcjach.

[Adrian] Słówko o Toronto – to jednak spore zaskoczenie, że Nick Nurse nie przygotował absolutnie niczego, czym byłby w stanie zaskoczyć Brada Stevensa. Miał być pojedynek wielkich trenerów, a jeden trener zapomniał się przygotować. Siakam i VanVleet zostali sprowadzeni do parteru, mieli być najważniejszym zawodnikami Raptors, tymczasem zostali ograniczeni do tego stopnia, że razem trafili 8 rzutów z 32 z gry, w tym 2 z 14 zza łuku.

[Timi] Trochę masz racji, ale to otwarcie serii to zawsze jest swego rodzaju rozpoznania. Oczywiste jest, że wiesz mniej więcej czego się spodziewać i jak pewne rzeczy można skontrować, natomiast prawdziwe usprawnienia i modyfikacje jesteś w stanie wprowadzić dopiero od starcia numer dwa. Trzeba też powiedzieć sobie szczerze, że sporo tych rzutów Raptors to były jednak całkiem dobre pozycje, bo taki VanVleet wiele razy miał miejsce i czas, by przymierzyć. Co nie zmienia faktu, że defensywa Bostonu tak czy siak znakomicie utrudniała życie rywalowi.

[Adrian] Drugi mecz serii, czyli dużo ważniejszy, bo albo nastąpi przełamanie i znowu bedzie remis, a seria zacznie się od nowa, ale już tylko do 3 zwycięstw, albo przeciwnik bedzie schodził do szatni, ze świadomością, że mają naprawdę przesrane. No i maja przesrane – jest 2-0 dla Bostonu, a to już 3 porażka z Celtics w Orlando. To wchodzi do głowy, ta myśl się tam już zadomowiła – oni nas leją jak chcą, a przecież to wcale nie był słaby mecz Toronto, oni zagrali dużo lepiej niż w pierwszym meczu.

[Timi] To nie jest zupełnie nowe terytorium dla Raptors, przegrywać 0-2 w serii, natomiast to na pewno będzie siedziało w głowie, bo Celtics to na razie ściana nie do przejścia dla tego zespołu. Raptors zagrali lepiej, Celtics jednak trochę gorzej, a mimo to jest drugie z rzędu zwycięstwo dla Bostończyków i to także musi mocno wpływać na morale Toronto. Marcus Smart powtarza tymczasem po meczu, że to Celtowie muszą do każdego kolejnego meczu podchodzić jakby wynik był zupełnie odwrotny. Wiadomo że Raps mają mistrzowskie doświadczenie, ale jeśli spojrzymy na dorobek Tatuma, Browna czy właśnie Smarta to przecież oni też kilka serii w swoim życiu już wygrali.

[Adrian] Teoretycznie nie jest to nowe terytorium dla Rapsów – ale kto ma być tym Leonardem, który wyprowadzi drużynę z 0-2. Kto zagra w serii na średnio 30 pkt, gdy jak na razie najlepszy jest w tej serii Lowry i wykręca 16,5 pkt. Kto zabierze piłkę i zrobi różnice, skoro Boston ma aż 4 zawodników kręcących w tej serii lepsze cyferki, od ich aktualnie najlepszego zawodnika. Ja w żadnym razie nie lekceważę Toronto – nie zamierzam napisać, że my już awansowaliśmy do ECF. Powinniśmy dociągnąć do czterech zwycięstw, mając przewagę talentu, bo że talentem zjadamy Raptors – to fakt, nie opinia. Nam brakują już (a może nadal aż) 2 zwycięstwa, Toronto jest wciąż na początku tej drogi i nie chce mi się wierzyć, że Stevens da się ograć Nurse’owi.

[Timi] Lekceważyć mistrza nie można na pewno, ale Raptors mają jeszcze czas, by tego Leonarda znaleźć. Ani jeden, ani drugi all-star z Toronto na razie nie prezentuje swojego poziomu, natomiast dobrze wiemy, że zarówno Lowry’ego, jak i Siakama stać na genialne występy. Od tej dwójki wciąż zależy najwięcej i jeśli dalej będą grać poniżej tego poziomu to oczywiste jest, że przewaga jest po stronie Celtics – tym bardziej, że Toronto na razie także na ławce rezerwowych nie znajduje zbyt wiele jakości, o co z kolei ja się chyba najbardziej martwiłem.

[Adrian] Na plus – ofensywnie nie byliśmy uzależnieni od nikogo, bo to była cudowna sekwencja gorących rąk. Zaczął Brown, który na początku meczu dał dużo, potem pojawił się TimeLord i skakał im po głowach, następnie Tatum wziął piłkę  w swoje ręce i punktował jak szalony, a gdy wydawało się, że Toronto nam odjedzie na dobre, to Smart ich zdemolował zza łuku i na sam koniec przyszedł Kemba, który był zimny jak lodowiec przez prawie cały mecz, a na pożegnanie wbił im kilka sztyletów w serce. Mecz od początku do końca był elektryzujący, ale wygrała drużyna lepsza zarówno w obronie, jak i w ataku.

[Timi] Kilka rzeczy: Timelord trafił wszystkie dziesięć rzutów w tej serii, a Smart po katastrofie rzutowej z Sixers może teraz pochwalić się trafieniem 11 z 20 trójek w dwóch ostatnich meczach. Tatum ma już w tych playoffs trzy mecze z dorobkiem co najmniej 30 oczek, a Kemba w jednym z meczów został podsłuchany jak mówi o tym, by nawet po niecelnych rzutach cały czas wierzyć w siebie i pięknie nam to w G2 zademonstrował. Powiem szczerze, że pod koniec trzeciej kwarty byłem dziwnie spokojny, nawet w momencie jak Raptors zaczęli odjeżdżać. Ale myślę sobie: hola, hola – ten zespół potrafi z takich tarapatów wychodzić.

[Adrian] Potrafi, choć trzeba przyznać, że wolałbym uniknąć jakichkolwiek powrotów w PO. Systematycznie grajmy swoje, od początku do końca, oszczędzajmy siły i zdrowie. Zanosi się, że to mogą być długie PO dla nas, tym bardziej powinniśmy szanować każdą piłkę, tak żeby to przeciwnik miał zmartwienie.

[Timi] Ale nie każdy mecz może iść po Twojej myśli i ważne jest, aby nawet wtedy z tych opałów wychodzić. Udało się to przeciwko Sixers kilka razy, udało się także w meczu numer dwa. Chciałoby się by każdy mecz był grany na takim spokoju jak otwarcie serii, ale poziom w playoffs jest na tyle wyrównany, że te blowouty zdarzają się jednak rzadko. Dlatego mnie tego typu powroty bardzo cieszą, bo pokazują skalę talentu, doświadczenia i opanowania tej drużyny.

[Adrian] Na minus – przyczepię się do jednej rzeczy w obronie, bo strasznie mnie irytowała. Podwojenie zawodnika Toronto pod koszem, skutkowało oddaniem na obwód i trójką z czystej pozycji. Gdyby to  miało miejsce raz czy dwa – trudno, ale oni te akcje grali 6 lub 7 razy, z czego większość trafili. No po 2 lub 3 razem jednak powinniśmy wyciągnąć jakiekolwiek wnioski i zareagować.

[Timi] Celtics nie podwajali w meczu numer jeden, dzięki czemu bardzo dobrze potrafili zamknąć ofensywę Raptors – ale w drugim spotkaniu Nurse zmienił trochę podejście, więc była też kontra ze strony Celtics. Nie do końca udana, bo kilka razy zamienili to na proste punkty, natomiast zdaje się, że dla Stevensa najważniejsze jest odcięcie prostych punktów z kontry i rzutów po ścięciach, w czym atak Raptors się specjalizuje. Trójki aż tak bardzo nie przerażają Celtów, tym bardziej jeśli to Ibaka, Siakam czy Gasol mają je trafiać.

[Adrian] Słówko o Toronto – aż pięciu zawodników zdobyło 16 lub więcej punktów i na poziomie drugiej rundy PO jest to wynik doskonały, tym bardziej musi ich boleć ta porażka, bo zrobili naprawdę dużo, żeby ten mecz wygrać. Ich głównym problemem jest to, że Lowry poziomem grania w PO wrócił do czasów przedleonardowskich i znowu jest miękki i nijaki. Siakam na tle Tatuma nie jest zawodnikiem, który może zrobić różnice, a miejsce Gasola to emerytura.

[Timi] Na razie Celtics wygrywają poszczególne matchupy i to się przekłada na wyniki. Lowry śmieje się, że Smart trafiający pięć trójek w jednej kwarcie to jakaś anomalia – a raz że Smart od roku rzuca te trójki na dobrym procencie i dwa że Lowry powinien patrzeć wpierw na siebie, bo może gdyby sam coś trafił to jego zespół byłby w dużo lepszej sytuacji. Siakam też nie ma łatwego życia, bo Brown robi kawał fantastycznej roboty – Nurse próbował w meczu numer dwa ustawić Siakama kilka razy na dużo mniejszym Walkerze, co przyniosło raz czy dwa dobry efekt, zobaczymy czy uda się to robić w większym wymiarze w meczu numer trzy. No a Tatum robi różnicę, zresztą to on jest cichym bohaterem tych trójek Smarta, bo to on był raz za razem podwajany przez Raptors i świetnie oddawał piłkę do Smarta.

[Adrian] G3 i zawał. Byłem już na 100% pewien, że ten mecz wygraliśmy – nawet napisałem to na czacie, że pomimo fatalnej 2 połowy – udało się wygrać. No i wtedy OG dał Toronto drugie życie. Sami do tego dopuściliśmy, bo w drugiej połowie nasza gra, szczególnie w ataku pozostawiała sporo do życzenia. W połowie meczu Charles Barkley postanowił udowodnić kolejny raz, że zawsze się myli i powiedział w studiu TNT, iż zawodnicy Raptors w niedzielę będą już w Toronto. No niestety nie będą i lekki strach, żeby ten rzut na pół sekundy przed końcem meczu nie był czasami game changerem dla całej serii.

[Timi] Zaraz pogadamy o tej ostatniej akcji, ale co możesz w takiej sytuacji zrobić? Stało się, trzeba się z tym pogodzić i iść dalej. 3-0 to byłby koniec Raptors, a tak będzie jeszcze w tej serii ciekawie. OGromna szkoda, ale należy docenić Raptors, bo postawili twarde warunki i koniec końców wyszarpali to zwycięstwo.

[Adrian] Na plus – Kemba i jego doskonały mecz. Wydawało się, że Kemba zaprowadzi zespół do wygranej, że ta asysta do Daniela będzie następnego dnia podziwiana na całym świecie, no niestety. Obrona Browna to jest kosmos w tej serii, to jak ogranicza zawodników których ma wybronić jest niesamowite. No i nasza ławka zrobiła dwa razy tyle punktów, co ławka Toronto.

[Timi] Tak sobie myślę: gdyby Kemba zaczął tę fantastyczną akcję pół sekundy później… Oczywiście nie ma co gdybać i należy mocno docenić Walkera, który po słabiutkich trzech kwartach meczu numer dwa jest w niesamowitym gazie od tamtego czasu. Bardzo dobry sygnał dla Celtics, choć tym razem to nie wystarczyło. Brown tymczasem zabiera Siakamowi wszystkie zabawki z piaskownicy, a swoje robi też w ataku – jest znakomity.

[Adrian] Na minus – niestety, ale ta ostatnia akcja będzie się śniła po nocach. Jaylen Brown po meczu nazwał dopuszczenie do zwycięskiego rzutu -„pierdoloną hańbą”. Jestem niesamowicie ciekawy, jak drużyna zareaguje w sobotę, jak wyjdą do G4. Na minus tez skuteczność Tatuma, który trafił zaledwie 5 z 18 rzutów. Nasza ofensywa od 2 kwarty była mało skuteczna, bo w żadnej kwarcie poza pierwszą nie przekroczyliśmy 25 punktów.

[Timi] Pisałem kilka akapitów wyżej o opanowaniu Celtics, a tymczasem dać sobie wyrwać 3-0 w taki sposób… Bardzo to frajerskie, tym bardziej że jedna tylko akcja może zdecydować o tym czy Raptors pojadą na ryby, czy jednak ta seria będzie jeszcze trwać. No ale trzeba o tym zapomnieć, wyciągnąć jedynie wnioski i wyjść na mecz cztery z przekonaniem, że ten jeden rzut nie przechyli w tej serii szali na drugą stronę.

[Adrian] Słówko o Toronto – po G2 zastanawiałem się, kto może być Leonardem tej serii, kto może odmienić losy serii i to Lowry wziął na siebie ciężar zdobywania punktów. Kto by przypuszczał… Osobna kwestia to taka, czy Lowry może to robić w kilku kolejnych meczach? Zobaczymy – w końcu on zagrał prawie 47 minut w tym meczu.

[Timi] Wiesz, to był trochę do-or-die mecz dla Raptors, bo przegrana niemal na pewno odesłałaby ich do domu. Nic więc dziwnego, że Nurse postawił wszystko na szali i z odrobiną szczęścia to się bardzo im opłaciło. Lowry tymczasem jakby potwierdził moje słowa, że cały czas stać go na wielkie mecze. Siakam nadal zamknięty przez Browna, ale w tym meczu nastąpiło małe przebudzenie po stronie Toronto i czeka nas jeszcze sporo walki.

[Adrian] No dla nich to było być, albo nie być – tylko tu nic się nie zmienia, każda kolejna wygrana Bostonu oznacza minimalne szanse na awans Toronto, choć ostatnio Denver wyszło z 1-3. Zobaczymy jak oni zniosą te ogromne minuty fizycznie, bo gramy równo co 48 godzin i zbyt dużo czasu na regeneracje nie ma. Lowry już kiedyś zagrał dwa takie mecze w PO, gdzie razem spędził na parkiecie niecałe 90 minut i w kolejnym meczu serii miał skuteczność 18%, a był wtedy 4 lata młodszy. Tak przy okazji i z przymrużeniem oka – nikt na razie nie potrafi wygrać u siebie.

[Timi] Mnie przede wszystkim ciekawi jak odpowiedzą Celtics, bo to pierwszy raz w tych playoffs gdy muszą rzeczywiście wyprowadzić kontrę. Być może tego typu przeciwności pomogą tej drużynie nabrać jeszcze większej wiary w siebie i pokażą nam, z czego ten zespół jest ulepiony. To także wreszcie okazja by Stevens pokazał swój kunszt – mam tylko nadzieję, że nie będzie już forsował Kantera, bo choć Turek miał kilka zbiórek w ataku to jednak w Raptors wykorzystali jego obecność na parkiecie w stu procentach po drugiej stronie parkietu.

[Adrian] Miami i Bucks szybko rozprawiły się z przeciwnikami w 1 rundzie, a w 2 rundzie doszło do chyba sporej niespodzianki – bo jednak wygrana Heat nad Bucks to niespodzianka, pomimo przeciętnej formy w Orlando drużyny z Wisconsin. Najlepsza drużyna sezonu regularnego nie jest w stanie nic wskórać przeciwko drużynie, która tak naprawdę dopiero się tworzy, a doświadczenie połowy drużyny jest żadne.

[Timi] Sezon regularny to wiesz kiedy był – dawno temu. W bańce jednak Bucks od początku wyglądali niemrawo, a biorąc pod uwagę problemy Budenholzera w playoffs to zdaje się, że Heat mają jednak przewagę na ławce trenerskiej. Na dodatek mają fajny skład na Milwaukee – zobaczymy jaka będzie ich odpowiedź w meczu numer dwa. Swoją drogą, w trakcie G1 upust emocjom dał Embiid, który zatęsknił za Butlerem – nie ma się co dziwić. Jimmy w jednym meczu zdobył więcej punktów niż Horford przez całe playoffs. Kurtyna.

[Adrian] No i G2 też dla Miami, w trochę kontrowersyjnych okolicznościach, ale jak sobie przypomnę te gwizdki, które Giannis dostaje za nazwisko, to mi absolutnie nie żal Bucks. Jest 2-0 dla Miami i faktycznie Embiid może z zazdrością patrzeć jak się w PO gra na najwyższym poziomie. Osobną kwestią jest to czy Butler też tęskni za JoJo, być może towarzysko tak, ale sportowo? Nie ma mowy, żeby Jimmy tolerował w swoim otoczeniu kogoś, komu nie chce się wypracować kondycji do grania na zawodowym poziomie. Po G2 Embiid w mediach społecznościowych, też podkreślił, że nadal jest nieszczęśliwy. Na miejscu kibiców Sixers zaczął bym się niepokoić.

[Timi] Niepokoić, a może jednak cieszyć? Bo wielu kibiców ma jak Butler i też wątpliwe jest, czy będą tęsknić za JoJo. Talent ma niesamowity, ale od lat za tym talentem nie idzie głowa, przygotowanie mentalne i przygotowanie fizyczne. Może więc czas się po prostu pożegnać, tym bardziej jeśli ta receptura od lat sukcesu nie daje? Bucks potwierdzają tymczasem, że w bańce są po prostu mocno przeciętni – brawa za walkę do końca i doprowadzenie do remisu w ostatnich sekundach, ale tak jak już pisałem w kontekście Celtics: na tym poziomie za tego typu błędy płaci się bardzo wysoką cenę.

[Adrian] G3 też dla Miami po rekordowym wpierdolu jakie Bucks dostali w ostatniej kwarcie. Jest 3-0 a w PO z 3-0 się nie wychodzi, bo jeszcze nikt nie wyszedł a było już 139 takich sytuacji. Tu nie ma przypadku – z takiego wpierdolu się już nie wraca. Jednak przyzwoitość nakazuje wstrzymać się ze zwalnianiem Budenholzera do następnego Tygodnika.

[Timi] Nadal mega szanuję Budenholzera, ale ten mecz pokazał różnicę między nim a Nurse’em – no gdzie w takim spotkaniu, gdzie cały sezon jest na szali nadal ograniczasz minuty swoim najlepszym zawodnikom? Zaraz oni i tak pojadą na wakacje, więc nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego taki Giannis zagrał tak mało. Czwarta kwarta to też pokaz nieporadności w wykonaniu Bucks i ich szkoleniowca. Czas już to wreszcie przyznać: Bud jest znakomitym trenerem, ale tylko na sezon regularny, bo w playoffs zupełnie sobie nie radzi.

[Adrian] Ciekawie na Zachodzie, w parze Utah – Denver mieliśmy G7, który wygrali skazywani na porażkę po 4 meczu serii, gdzie przegrywali 1-3 zawodnicy z Denver. Gdy to piszę, to czekam na G7 pomiędzy Houston a OKC – oczywiście trzymam kciuki za wypierdolenie z PO tego pajaca z brodą, który jest zdecydowanie najbardziej nielubianym zawodnikiem NBA przeze mnie. Co za czasy, że kibicuje CP3 XD

[Timi] CP3 i tak już doszedł z Oklahomą dalej niż Westbrook kiedykolwiek (bez Duranta), więc ewentualne zwycięstwo byłoby tutaj taką dodatkową szpilą. Ja w tej serii stawiałem na siedem meczów i się nie pomyliłem, a w ostatecznym rozrachunku też liczę na Thunder. I jedni, i drudzy mogą okazać się jednak sporym problemem dla Lakers w drugiej rundzie i to będą bardzo ciekawe pojedynki: Broda kontra LeBron albo podstarzały CP3 kontra podstarzały LeBron.

[Adrian] No i OKC przegrało, bo to nie Houston wygrało, a właśnie OKC przegrało – jeśli w G7 ma się dwie szanse w końcówce na zdobycie punktów, a nie wykorzystuje żadnej i przegrywa dwoma punktami – to coś jest mocno nie halo.  Po meczu były podśmiechujki, że trener OKC powinien zadzwonić do Stevensa, żeby mu szybko coś rozrysował, ale tam winy Donovana nie było – wystarczy zobaczyć końcówkę, jak w pewnym momencie  nie dość, że na mismatchu to jeszcze z otwarta drogą do kosza stoi Adams na 2 metrze i nie dostaje piłki. Kryminał – kompletny kryminał. Pozostaje czekać na starcie rakiet z Jeziorowcami i tutaj na dwoje babka wróżyła, absolutna dominacja pod koszem przeciwko absolutnej dominacji na obwodzie – teoretycznie 3 pkt to więcej niż 2 pkt, ale zobaczymy kto i jak bedzie bronił druga drużynę.

[Timi] To też powinien być kolejny bardzo ciekawy pojedynek, choć jeśli Harden będzie rzucał z taką skutecznością jak w G7 to to nie będzie długa seria. Sięgając jednak pamięcią do pojedynków Lakers-Rockets w sezonie regularnym to te dwie zgoła różne koncepcje zapewniły nam sporo frajdy w tych meczach i jestem przeogromnie ciekaw jak to ułoży się na przestrzeni całej serii.

[Adrian] Houston wzięło pierwszy mecz i to wzięło w sposób jednoznaczny. Na prowadzenie wyszli w 1 kwarcie, a w 4 kwarcie zatrzymali Lakers na 18 punktach. Westbrook, Harden i Gordon razem zdobyli 83 punkty, natomiast James i Davis tylko 45. Jest jednak jedna ciekawostka, bo Lakers trafili zaledwie 3 trójki mniej od Houston – D’Antoni postanowił dać ekipie z Los Angeles dodatkowa zagadkę, mało grali zza łuku.

[Timi] Co najlepsze, Rockets wygrywają w tych playoffs przede wszystkim grą w obronie i to jest spore zaskoczenie. Być może w tym roku formuła Rakiet wreszcie będzie skuteczna, bo w poprzednich latach często bywali blisko, ale koniec końców na przestrzeni całej serii byli zbyt przewidywalni, by odnieść sukces. Co by nie mówić, trochę nam kibicom Celtics humor poprawiły te porażki Lakers w G1 i Bucks w G3.

[Adrian] Spora kolejka zawodników ustawia się po Victora Oladipo. Ja chyba przeoczyłem informację lub ploteczki, że on chce odejść z Indiany. Bo w sens wymiany to ja nie wierzę – Indiana sprowadziła mu do pomocy Brogdona, podpisała też odbudowanego Lamba – a wszystko po to, żeby wymienić Dipo? Sota też jest zainteresowana pozyskaniem Oladipo, ale ponoć nie oferują swojego wyboru w Drafcie – czyli ten pick leży na stole, ale nadal sensu w tym dla Indiany nie ma.

[Timi] Takie ploteczki rzeczywiście się pojawiły, ale na ile to jest prawda trudno stwierdzić – bo w Indianapolis na razie albo nie chcą tych plotek przyjąć do wiadomości, albo naprawdę ich nie słyszeli. To co wiemy na pewno to że Oladipo będzie w przyszłym sezonie grał na schodzącej umowie i jeśli Pacers poczują, że może odejść to transfer jest oczywiście jak najbardziej na miejscu, no bo wtedy nie zostajesz z niczym. Oczywiście sporą kontrolę miałby i tak sam zainteresowany, bo wraz z agentem mogą powiedzieć, że tu i tu nie przedłużą kontraktu – dobrze tego typu sytuacje już znamy z ostatnich lat.

[Adrian] Chyba definitywny koniec pewnej epoki w San Antonio. DeRozan sonduje możliwość dołączenia po tym sezonie do Miami, gdzie gra Butler z którym on ponoć się przyjaźni, a Aldridge chce wrócić do Portland. DeRozan może być wolnym zawodnikiem, bo na przyszły sezon ma opcje, a samo Miami bedzie mieć bardzo dużo pieniędzy do wydania – tylko ja w tym sensu dla Heat nie widzę.

[Timi] DeRozan nie jest taki zły jak go malują, bo ma za sobą naprawdę dobry sezon, ale fakt faktem, że obok Butlera w Miami to nie będzie zbyt dobry fit. Podobnie w tej chwili wygląda sprawa z ewentualnym powrotem LMA do Blazers – to dopasowanie też nie jest najlepsze. Na dodatek zdaje się, że obaj ci zawodnicy będą chcieli sporo pieniędzy, a rynek wolnych agentów w dobie pandemii może być dla niektórych bardzo zaskakujący.

[Adrian] W przypadku skrzydłowego, który dwa lata z rzędu nie jest w stanie przekroczyć 26% w rzutach zza łuku, to ja bym nigdy nie użył zwrotu „ma za sobą naprawdę dobry sezon”. W jego przypadku większe znaczenie ma to jak bardzo ogranicza swoja drużynę, niż to jakie indywidualnie kręci cyferki. DeRozan nadaje się do drużyny, która nie ma zbyt wielkich ambicji. Sam awans do PO jest dla nich świętem, więc wyślijmy go do Soty – spokojna przystań, gdzie wymagań wielkich nie ma, a i nikt psioczyć na niego nie bedzie. Oczywiście ten „first pick” to nawet w grę ni wchodzi. LMA chciałby spore pieniądze? Może przeoczył swoje 35 urodziny XD

[Timi] Okej, ale od DDR na tym etapie kariery nie można już chyba wymagać pewnych rzeczy takich jak trójka, a w systemie San Antonio wyglądał naprawdę solidnie, grając pod wszystkie swoje mocne strony, w tym także porządny playmaking. Co do LMA to te chęci może już chyba tylko ograniczyć podążanie za pierścieniem – jako weteran na mniejszym kontrakcie w drużynie walczącej o tytuł mógłby dodać sporo wartości.

[Adrian] Brooklyn Nets maja nowego trenera i jest zaskoczenie, gdyż został nim Steve Nash. Z całą moją sympatia dla Nasha – moim zdaniem to błąd. Cała sytuacja przypomina tę sprzed kilku lat, gdy mając dobra ekipę, dokonali jeszcze wymiany z Bostonem, żeby mieć jeszcze lepsza ekipę i zatrudnili debiutującego na ławce Kidda, który tego zwyczajnie nie ogarnął. Nash ma wprawdzie doświadczenie z GSW, ale on tam nawet nie był asystentem – to prawda, bardzo się lubią z Durnatem, ale nie jestem pewien czy to wystarczy, żeby coś wygrać. Coś poza meczami w RS.

[Timi] Ja się z wyrokami wstrzymam, bo uważam że Nash ma dużo większe zadatki na bycie dobrym head coachem niż Jason Kidd kiedykolwiek miał. Jestem więc bardzo ciekaw tego ruchu, choć oczywiście Nash trafia od razu w bardzo trudne środowisko, no bo takim trzeba określić Nets z Durantem i Irvingiem. Niemniej jednak jest to moim zdaniem bardzo odważna decyzja Nets – mogli przecież zatrudnić kolejnego pionka jak Lue czy Kidd właśnie (oczywiście nic im nie ujmując, ale nadal uważam że obaj dużo lepiej sprawdzają się w roli asystenta), a zamiast tego poszli w coś nowego, świeżego.

[Adrian] Ja uważam, że na pewnym poziomie już nie ma sensu próbować coś nowego, świeżego – bo nie ma na to czasu. Durant zaraz będzie miał 32 lata, dwie bardzo poważne kontuzje za sobą i to okienko się powoli zamyka – o ile już nie jest zamknięte, ale to się dowiemy w jakiej formie on wróci na parkiet. Tych byłych zawodników, którzy sparwdzili się jako trenerzy jest zaledwie kilku, a tych którzy się nie sprawdzili jest dużo, dużo więcej. Jednak światek NBA to lubi – takie piękne katastrofy, a na taką zapowiada się przyszły sezon na Brooklynie.