Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych które Adaś (nie)skomentuje. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo “Dzień Święty należy Święcić”.
[Adrian] Dziwne uczucie, gdy Tygodnik zaczynam od stwierdzenia – no i koniec. No i koniec serii z Sixers – szybkie 4-0 i tyle było z buńczucznych zapowiedzi rywalizacji. Al Horford poszedł zdobyć pierścień – to się nie udało i moim zdaniem w tej drużynie nie uda, ale ma 109 mln dolarów, więc jakiś tam pierścionek może na e-bayu kupić. Chyba nikt nie przypuszczał, że skończy się po 4 meczach, niby typowaliśmy zwycięstwo, ale nie tak błyskawiczne.
[Timi] Dawałem rywalowi jedno zwycięstwo i Sixers rzeczywiście byli blisko żeby wygrać w meczu numer trzy, ale koniec końców skończyło się na czterech meczach. To dobry sygnał dla Celtics, którzy potrafili sobie łatwo poradzić z Phillą, ale też bardzo zły sygnał dla 76ers, którzy już zresztą rozpoczęli porządki i zwolnili Bretta Browna. Z naszej perspektywy – dobrze że tak późno, bo przecież ten team naprawdę miał potencjał, by być dla Celtów ogromnym wyzwaniem.
[Adrian] Na plus – przejęcie meczu w 2 połowie. Bo nie ukrywam, zawsze jest obawa, że w 3 kwarcie zagramy padlinę. Tymczasem w 3 kwarcie przejęliśmy grę i to ze sporym udziałem rezerwowych zawodników, którzy nie odstawali od Sixers gdy byli na parkiecie. Doskonały mecz Kemby i chyba każdy ma nadzieję, że on zwyczajnie się rozkręca i teraz będzie jeszcze lepiej. No i Tatum znowu zagrał tak jak tego oczekujemy.
[Timi] Akurat dla Kemby to był idealny przeciwnik, biorąc pod uwagę sposób obrony Sixers i powolnego Embiida, który nie chciał nawet wyjść tych kilku kroków do przodu. Ale też prawda jest taka, że Walker wyglądał w pełni zdrowo i zagrał bardzo dobrą serię, po której można już chyba powiedzieć, że jego kolano ma się znakomicie.
[Adrian] Na minus – minusów brak. To chyba pierwszy raz, gdzie nie zamierzam sie do niczego i nikogo przyczepić. To był mecz walki, oni walczyli o życie, wiec i też chwilami stawiali ciężkie warunki, ale po takiej wygranej w takiej serii – lecą tylko pochwały.
[Timi] Zgadzam się w stu procentach, zresztą trzeba pochwalić Celtów za ten sweep, bo przecież mało kto spodziewał się, że tak szybko uda im się rozprawić z tym rywalem. Zresztą narracja też się mocno zmieniła – przed serią sporo mówiło się o tym, żeby nie lekceważyć Sixers, a po serii sporo mówi się o tym, że Sixers od początku byli skazani na taką klęskę. Prawda jak zwykle leży gdzieś po środku, natomiast ogromne brawa dla Celtics, że szybko i w dobrym stylu ograli przeciwnika i to pomimo absencji Haywarda.
[Adrian] Słówko o Sixers, a nawet dwa. Do widzenia XD
[Timi] Myślę że akurat takie pożegnanie nie będzie idealne, bo tam powinno się naprawdę dużo zmienić i niektórych osób na pewno nie będziemy już widzieć. Jako pierwszy poleciał Brown, teraz pytanie co dalej. Ale to jest już problem Philly, tym bardziej że oni mają w przyszłych latach płacić jakieś rekordowe chyba sumy na podatki. To wciąż nie jest rywalizacja, to wciąż jest bardzo jednostronna historia – Celtics wygrali pięć kolejnych serii playoffs z Sixers, w tym osiem z ostatnich dziewięciu spotkań.
[Adrian] Wielu komentatorów, dziennikarzy, publicystów i kibiców stawiało na Sixers, bo kompletnie nie wierzyli w Boston, tymczasem z tych wielkich Sixers nie ma co zbierać po tej serii. Poniekąd mieliśmy tu zderzenie dwóch koncepcji budowania składu – wysokie Sixers i niski Boston. Zawsze mnie dziwiło, jak niektórym wydaje się, że złamali system jakimś zawodnikiem i przeciwstawią się trendowi w NBA, który króluje od kilku lat, gdy GSW zaczęło święcić triumfy. Tak się nie da i odwrotu od niskich ustawień już nie będzie, no chyba, że zmienią się przepisy, w co wątpię.
[Timi] Fakt faktem, że ta seria wyglądałaby dużo inaczej gdyby Ben Simmons zagrał – tym bardziej, że Josh Richardson miał naprawdę dobre minuty w obronie na Tatumie – ale bez niego ta przewaga talentu po stronie Celtics była ogromna. Nie wiem też, czy to dzieje się w Sixers można nazwać w ogóle koncepcją, bo tam przecież za bardzo pomysłu na granie nie ma i nie było. To był od kilku lat solidny zespół na sezon regularny, ale wyniki w playoffs mówią same za siebie. Zresztą nawet teraz, gdy już nie mieli innego wyjścia i trzeba było w całości oprzeć się na Embiidzie, nadal były z tym problemy, bo brak choćby przeciętnego rozgrywającego sprawiał, że mieli ogromne trudności by w ogóle dostarczyć mu piłkę.
[Adrian] Jakby nie spojrzeć proces zaczął się od hurtowych wyborów zawodników na pozycję środkowego – wymiana po Noela, potem Embiid, następnie Okafor – Simmons też do NBA wchodził jako “czwórka”, to w Sixers na siłę próbowano z niego zrobić drugiego Magica Johnsona, tylko skala talentu nie ta. gdy inne drużyny z sukcesami budowały się od niskich pozycji – Sixers chcieli na siłę wrócić do lat 90. Niskich zawodników jak pozyskiwali, to najczęściej przypadkiem – jedynie JJ był pomysłem zacnym, słusznym, ale jak się okazało krótkoterminowym, bo pojawił się na horyzoncie kompletnie im niepotrzebny Horford i odstrzelili zawodnika, który był ich jedyna odpowiedzią na nowoczesna koszykówkę. Pozbycie się Shameta, to kolejny przykład kompletnej krótkowzroczności i kultu wysokich pozycji. Aż by się chciało zapytać, a jak tam Fultz się rozwija w Sixers… Oni mentalnie nadal tkwią w latach 90.
[Timi] To teraz wyobraź sobie, że w Filadaelfii zarządza ktoś kompetentny – wielu jest fanów, którzy w tej chwili dużo bardziej woleliby cofnąć się do samego początku procesu, by to Hinkie wszystkim pokierował. Jakby nie patrzeć, Sixers doszli całkiem daleko przez ta lata, ale ogromny potencjał został po prostu zmarnowany. Nam to nie powinno przeszkadzać, ale nie da się ukryć, że po latach spojrzymy na Sixers i głośno powiemy sobie “co by było gdyby”…
[Adrian] Myślami jesteśmy już przy pojedynku z Toronto, a zacznie się on już w czwartkową noc. To na pewno będzie dużo trudniejszy przeciwnik. W tym sezonie mierzyliśmy się 4 razy i wygraliśmy 3 z tych pojedynków. Zmierzyliśmy się z nimi nawet niedawno w Orlando i ten mecz tez wygraliśmy. Wydaje się, że wreszcie nam Toronto leży, że gra się nam z nimi łatwiej i chyba coś w tym jest, ale nadal trzeba bedzie na parkiecie zostawić całe zdrowie i siły. W ostatnim meczu z Nets, Kyle Lowry doznał skręcenia kostki, nie jest to tak poważny uraz jakiego doznał Hayward, ale chyba i tak Lowry dostanie odpoczynek przynajmniej na ten pierwszy mecz w czwartek.
[Timi] To jest seria, na którą czekaliśmy od lat i ona przychodzi w bardzo ciekawym momencie dla obu klubów. Co więcej, to jest seria, której jeszcze nigdy nie mieliśmy okazji oglądać, bo Celtics i Raptors zmierzą się w playoffs po raz pierwszy w historii. Tu jednak brak Haywarda moim zdaniem będzie dużo bardziej widoczny, szczególnie jeśli zabraknie jakości na ławce, a pod tym względem to kanadyjska ekipa ma dużo większą przewagę. Zgadza się jednak to, że Raptors nieco bardziej teraz Celtom leżą – bo znakomicie potrafią ograniczyć ich szybkie ataki, bo defensywa Celtics sprawia mnóstwo problemów takim graczom jak Siakam czy VanVleet, bo Walker znów będzie mógł sobie porzucać, a jest przecież zdaje się w bardzo dobrej formie.
[Adrian] Zacznę od ławki – nasza nie okazała się taka słaba, jak to wieszczono i za jaka ją uważaliśmy. Natomiast w Toronto biorąc pod uwagę 3 pierwsze mecze, bez tego kosmicznego pogromu w 4, to ławka Rapsów składa się z dwóch osób – to Ibaka i OG – koniec. Jest jeszcze ten Davis, ale zobaczymy go teraz naprzeciw drużyny która broni. Obie drużyny będą grac w 7 i ten brak Haywarda boli, ale uważam, że Stevens jest w stanie to zamaskować. Dwa najważniejsze pojedynki to – VanVlett z Brownem i Siakam z Tatumem, jest oczywiście jeszcze para Lowry-Walker, ale aktualnie to Kemba znajduje się w dużo lepszej dyspozycji i nie na tej pozycji rozstrzygnie się ta rywalizacja. Jeśli Brown zagra na miarę swojego talentu po obu stronach parkietu – jestem spokojny.
[Timi] Okej, ale u nas ta ławka też wrażenia nie może robić, przede wszystkim ze względu na to, że nie ma tam nikogo kto mógłby wziąć na siebie odpowiedzialność za zdobywanie punktów. No, jest Kanter, ale z nim bywa bardzo różnie. Tymczasem zarówno OG, jak i Ibaka to gracze, których Nurse nie boi się wystawić do gry, bo zarówno jeden, jak i drugi są w stanie odgrywać w ofensywnie znaczące role (szczególnie postępy OG robią wrażenie). I tu mi właśnie brakować będzie Haywarda, który mógłby tę różnicę zniwelować. Stevens w tej chwili i tak całkiem sprawnie rotuje składem i wystawiając do gry rezerwowych upewnia się, że razem z nimi jest albo Tatum, albo Kemba i Brown, albo jakieś inne tego typu kombinacje.
[Adrian] Masz racje i jej nie masz – bo faktycznie z punktowaniem ławki jest pewien problem, ale w starciu z Toronto, to ten Kanter akurat powinien mieć łatwiej pod koszem. Marc Gasol jednak się zestarzał, a jego skuteczność jest dramatycznie zła i nie powinien stanowić dla Kanetra wyzwania. Oczywiście, że brak Haywarda sporo zmienia, ale po pierwsze bez niego też jest życie, a po drugie – Toronto też ma swoje problemy. W PO nigdy nie jest tak, że ławka rezerwowych wychodzi i gra cały czas, dając wszystkim podstawowym zawodnikom odpocząć. Po to wymyślili rotacje, żeby na parkiecie zawsze była odpowiedź na przeciwnika. Lubimy i umiemy grac z zespołami, któe są zbudowane nisko, tak jak my – a Toronto to taki zespół.
[Timi] Ogólnie rzecz biorąc to Raptors są do Celtics całkiem podobnym zespołem – na pewno dużo innym niż Sixers, którzy mieli Celtom sprawić sporo problemów ze względu na swoją charakterystykę, a tymczasem okazało się, że Bostończycy dali sobie dobrze radę. Teraz zobaczymy jak sobie poradzą w starciu z zespołem, który jest bardzo podobnie zbudowany i gra dość podobną koszykówkę. W sezonie regularnym było dobrze, w bańce też udało się łatwo ograć Raptors, więc jeśli patrzeć na historię to z pewnością mamy potwierdzenie, że Celtom po prostu ten rywal odpowiada.
[Adrian] Huh – środowe mecze w NBA zostały zbojkotowane przez drużyny, pierwszą taką decyzje podjęli zawodnicy Bucks, którzy nie wyszli na mecz z Orlando. Akcja jednak przybrała bardzo zły obrót, bo w głosowaniu nad kontynuacja sezonu, Lakers i Clippers byli przeciwni dalszej grze. Wcześniej dobiegały głosy, że to zawodnicy Raptors chcą wyjechać z Orlando, jednak wszystkie drużyny poza tymi z Los Angeles były przeciwne zakończeniu sezonu. Trochę jestem zaskoczony, że LeBron usłyszał aż tyle głosów sprzeciwu, bo to on stoi za pomysłem zakończenia aktualnie trwających PO. Czyżby za chęcią wycofania się z Orlando stała bardzo przeciętna forma Lakers? Jeśli ktoś przeoczył wywiady z zawodnikami i trenerami NBA, to sprawa dotyczy człowieka, którego w ostatnich dniach policja postrzeliła 7 razy w plecy w wydawałoby się kompletnie niegroźnej sytuacji, gdzie spokojnie mogli użyć tasera dużo wcześniej.
[Timi] Rozmowy o bojkocie bardzo szybko nabrały trakcji i koniec końców to się rzeczywiście stało – teraz pytanie co dalej. Wygląda na to, że Celtics nie rozpoczną drugiej rundy zgodnie z planem. Cała ta sytuacja jest mocno skomplikowana (a konsekwencje mogą paść nie tylko na obecny sezon w bańce, lecz także na kolejny), ale to co dzieje się na naszych oczach można już chyba określić jako wydarzenie, które przejdzie do historii. Akurat postawa LeBrona dziwić jednak nie może, biorąc pod uwagę to, że był on pierwszym który usłyszał, że ma się zamknąć i po prostu grać.
[Adrian] Bardzo dużo do powiedzenia miał Jaylen Brown na tym spotkaniu. Gdy ktoś zażądał od Bucks wytłumaczenia, dlaczego nie wyszli na mecz, to on wstał i odpowiedział, że nikt nikomu nie musi się tłumaczyć, ze swoich decyzji. Gdy pojawiła się sprawa zakończenia sezonu i wyjazdu do domu – to zapytał się – a co będziesz tam robić? Zaszyjesz się w domu z rodziną, czy wyjdziesz na barykady, żeby walczyć z rasizmem? Łatwo opowiadać banialuki, z luksusowej rezydencji w Malibu. LBJ przed restartem w Orlando mówił, że będą grać, żeby upamiętnić zabitego człowieka, żeby w ten sposób walczyć o wyższe cele, teraz inny człowiek został postrzelony, a LBJ mówi – dobra, koniec, walić to – jadę do domu. Kompletny absurd i dlatego uważam, że ta postawa drużyn z LA jest podyktowana bardziej ich słabą postawą sportową, niż jakimiś wyższymi celami.
[Timi] Długo ten bojkot nie trwał, bo już dzień później okazało się, że jednak zawodnicy wrócą do gry – w sobotę playoffy zostaną wznowione, a w niedzielę pierwszy mecz Celtics-Raptors. Było sporo emocji w tym okresie, sporo rozmów i chyba koniec końców udało się wypracować takie kwestie, które zadowoliły zawodników. Co ciekawe, zawodnicy Bucks wcale nie spodziewali się, że pociągną za sobą całą ligę – wprost przeciwnie, oni byli gotowi przyjąć walkower.
[Adrian] Niewiele wyszło z naszych przewidywań, że Lakersi dostana sroga szkołę życia w serii z Portland, bo wprawdzie przegrali pierwszy mecz, ale potem było już lepiej, a gdy Lillard doznał najpierw jednej kontuzji, a potem kolejnej to nic nie stoi już na przeszkodzie, żeby LBJ awansował do drugiej rundy. Problemem mogą być jednak plecy Davisa, które odezwały się podczas G4. Dużo ciekawiej jest w rywalizacji Clippers z Dallas. No i ta piękna nabijka Barkleya z “Playoff P” – cudowne, kocham takie pojazdy z pyszałkowatych zawodników.
[Timi] Mój typ na 4-2 dla Lakers jeszcze ma szansę się sprawdzić, choć absencja Lillarda raczej zamknie tę serię w pięciu spotkaniach. No a Playoff P i jego wypowiedzi to od lat jest po prostu skarbnica kwiatków, którym czasem aż nie mogę uwierzyć. W tej serii naprawdę dużo się dzieje i szkoda tylko, że kontuzjowany jest Porzingis, bo Doncić jest genialny, ale jak widać po meczu numer pięć nie jest w stanie robić wszystkiego samodzielnie.
[Adrian] Jeszcze dobrze nie opadł kurz po rywalizacji Bostonu z Filadelfią, a Brett Brown stracił pracę. To trochę zamiatanie problemu pod dywan, bo to nie jego koncepcja zawiodła najbardziej – ktoś podpisywał tych zawodników za absurdalne pieniądze. Można jeszcze raz spróbować z nowym trenerem, tylko ten skład przyszłości przed sobą nie ma, nawet jakby zatrudnili Popa – oni zwyczajnie nie pasują do siebie w XXI wieku.
[Timi] Może niekoniecznie zamiatanie pod dywan, co po prostu wysprzątanie kuchni, podczas gdy łazienka wcale nie świeci czystością… Bo zobacz że Brown nawet z nieco bardziej pasującym do siebie składem nadal nie potrafił z tą drużyną zbyt wiele ugrać. Inna sprawa to że zainwestowano w Butlera, który potem odszedł za darmo (ponoć także przez problemy w relacjach z Brownem), a w międzyczasie z klubem pożegnał się także JJ Redick, który był jednym z najlepszych, co się Filadelfii w ostatnich latach przydarzyło. Złe decyzje kadrowe, złe decyzje trenera, jeszcze gorsze decyzje Simmonsa (nie będę rzucał za trzy bo nie) czy Embiida (nie wezmę się za siebie bo też nie). Zaufaj procesowi – tylko ktoś zapomniał dodać, że ten proces to zdaje się będzie trwać bardzo długi czas.
[Adrian] No właśnie – mają dwóch All Starów – ale każdy z nich pasuje do współczesnej koszykówki jak pięść do nosa. Jednemu nie po drodze jest z rzucaniem, a drugiemu z kondycją. Sixers zapowiedzieli, że nie zamierzają rozbijać tego duetu, a jedynie obudować innymi zawodnikami. Horfordem handlować się nie da – pozostaje Harris, ale nikt przy zdrowych zmysłach go nie przyjmie – choć… pamiętajmy, że istnieje taki klub jak Knicks. Elfrid Payton i jeszcze jakiś Bobby Portis za Tobiasa Harrisa – to może być jedyna szansa, żeby cokolwiek zmienić w swoje grze i zespole. Zobaczymy tez kto zostanie trenerem – to może nam dużo powiedzieć o przyszłym kierunku, jaki obierze Phila.
[Timi] Obudować ich innymi zawodnikami – okej, tylko w takim razie pytanie co się działo w tym klubie przez kilka ostatnich lat, bo przecież ten duet to nie jest żadna nowość. Przez tyle sezonów nie udało się ich odpowiednio obudować, więc można być sceptycznym że nagle uda się to teraz, bo co? Bo ktoś wreszcie poszedł po rozum do głowy? No tylko że w tej chwili Sixers mają zawalony salary cap i bardzo ograniczone pole manewru.
[Adrian] Dwa czy trzy Tygodniki temu rozmawialiśmy o przedłużeniu umowy przez Stevensa, w tym samym czasie umowa przedłużona została też z McMillanem z Pacers. Moim zdaniem gość robił rok w rok wyniki ponad stan, kontuzje zabierały mu zawodników, skład wcale nie jest mega mocny, nawet gdy jest zdrowy, a on walczył i było w tym widać styl, sens i przyszłość. No to właśnie go zwolnili i ponoć polują D’Antoniego z Houston. Niewiarygodne.
[Timi] Też mnie ta informacja zaskoczyła, natomiast sprawdziłem jak na to zareagowali kibice Pacers i tam panuje powszechna radość z jednego prostego powodu. Według nich McMillan osiągnął już pewien sufit i jego zespoły lepszą nie będą. Z drugiej strony, mogłoby to rzeczywiście wyglądać zupełnie inaczej gdyby nie kontuzje kluczowych zawodników.
[Adrian] Czy osiągnął sufit? Być może tak – tylko pytanie, czy inny trener z tymi samymi zawodnikami, do tego sufitu doskoczy? Przecież to jest drużyna zdolnych rzemieślników – zdolnych, naprawdę zdolnych, ale nadal tylko rzemieślników. Ten boski dar ma tylko Oladipo i w dodatku non stop jest kontuzjowany. Miejsce TJ Warrena doskonale wyjaśnił w PO Jimmy Butler. A sam McMillan chyba szybko znajdzie nowy dom – jest fachowcem lubianym przez zawodników – a trenerska karuzela się kręci.
[Timi] To też prawda, zależy kto McMillana zastąpi, natomiast jakoś nie wyobrażam sobie, że D’Antoni ten sufit miałby jakoś dużo wyżej podnieść, jeśli to rzeczywiście na niego mieliby postawić Pacers. McMillan na pewno na brak zainteresowania nie będzie mógł narzekać – od 20 lat jest w lidze (z jednym tylko sezonem przerwy), z czego większość jako główny szkoleniowiec i ma na koncie ponad 1200 meczów, z czego wygrał 661. Bilans w playoffs wrażenia nie robi, to prawda, ale akurat w przypadku tych kilku ostatnich lat z Pacers trzeba wziąć pod uwagę “okoliczności łagodzące”.
[Adrian] Mieliśmy trochę szerzej porozmawiać o nadchodzącym Drafcie, bo zarówno 1 jak i 2 pick, maja drużyny, które wcale nie potrzebują przebudowy i młodych talentów, a raczej powinny poszukać wymiany. Problem tylko taki, że ten Draft jest mało przekonywujący w swoim samym Topie, a i zespołów mających na zbyciu jakieś gwiazdy mniejsze lub większe nie ma. Nie wierzę, że Sota bedzie chciała oddać jedynkę za zawodników po trzydziestce, bo to kompletnie nie klika z ich duetem All Starów, a na rynku właśnie może być DeRozan czy Love (no tu byłaby beka kosmiczna, gdyby historia zatoczyła koło).
[Timi] GM Wolves wydaje się być całkiem rozsądnym człowiekiem z pewnym planem, więc w powrót Love nie wierzę, ale jestem bardzo ciekaw co by powiedzieli Suns na ten pierwszy pick w zamian za Bookera. Przed bańką może by to jeszcze rozważyli, ale teraz pewnie niesieni optymizmem i 8-0 już nie będą tacy chętni. Mimo wszystko, zarówno KAT, jak i DAR mają dopiero po 24 lata, więc presji na wymianę tego picku aż tak dużej nie ma. W teorii zawsze można zejść z pierwszego picku na przykład na trzeci czy czwarty i pozyskać coś jeszcze, choć to się nie zdarza zbyt często.
[Adrian] W Kings jak zawsze gorąco – tak się zastanawiam, czy ktoś nie skusi się na Hielda, który tam nie za bardzo ma swoje miejsce. Ma już 27 lat – do Foxa i Bagleya nie bardzo pasuje, a dobry pick, zawsze może pozwolić Kings na jakieś nowe otwarcie. Taki strzelec dla Soty to spore wzmocnienie składu, który jest delikatnie mówiąc taki sobie na wielu pozycjach.
[Timi] Jezuuuu, Hield naprawdę w grudniu będzie miał 28 lat – a pomyśleć że chciało się go w Bostonie zamiast Browna… To jest solidny zawodnik, natomiast warto pamiętać, że i on, i Brown przed sezonem podpisali przedłużenie kontraktu i wtedy mało kto miał wątpliwości który klub wyszedł na tym lepiej. Tymczasem okazało się, że Jaylen zamknął usta krytykom, bo jest cztery lata młodszy i już teraz jest lepszym graczem.
[Adrian] Adam Silver przyznał ostatnio, że raczej nie uda się dotrzymać grudniowego terminu startu nowego sezonu. NBA planowała rozpocząć sezon 1 grudnia,ale sytuacja w USA jest dramatycznie zła. Opóźnienie może być lekkie, czyli liga zdąży na Święta z meczami, które generowały olbrzymie pieniądze z reklam w TV, ale może też start sezonu nastąpić dopiero w styczniu. Miałem nadzieje, na bardzo krótką przerwę w rozrywkach, bo to byłoby tylko o 5 tygodni. 12 października ostatni ewentualny mecz Finałów, 17 października startuje wolna agentura, a już miesiąc później mamy pierwsze mecze przedsezonowe. Wygląda na to, że jednak NBA nie wróci tak szybko.
[Timi] NBA nadal chce by choć część kibiców wróciła do obiektów i zdaje się, że to jest główny powód opóźnienia. Tyle tylko, że w tej chwili nikt nie da gwarancji, że w styczniu czy nawet w marcu przyszłego roku będzie to w ogóle możliwe. Bańka się sprawdza, to fakt, natomiast rozegranie całego sezonu w ten sposób to i tak ogromne straty dla ligi – niestety może okazać się, że innego wyjścia po prostu nie ma.