Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych które Adaś (nie)skomentuje. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.
[Adrian] PO czas zacząć – pierwszy mecz i pierwsza wygrana. Trochę za dużo było nerwów w meczu, bo przespaliśmy końcówkę 3 kwarty i niepotrzebnie pozwoliliśmy im wyjść na prowadzenie. Co ciekawe – beznadziejny do 4 kwarty Kanter, nagle akcjami w obronie dał nam drugie życie i odjechaliśmy Sixers. Niewiarygodna historia – bo przecież nie od tego miał być Enes. Moim zdaniem, jeśli w tym meczu wygraliśmy pewnie z Sixers, a był to naprawdę przeciętny mecz w naszym wykonaniu, to jest szansa na gładkie wygranie serii.
[Timi] Tak sobie myślę, że jeśli Sixers mieli gdzieś ugryźć Celtów to przede wszystkim w tym pierwszym meczu. Zaraz po jego zakończeniu widać było dość mocno zrezygnowanego Embiida, którego Bostończykom całkiem nieźle udało się w drugiej połowie powstrzymać od podań. Ale to nie był wymarzony start fazy play-off w wykonaniu Zielonych, dlatego cieszy przynajmniej fakt, że mimo takiej gry udało się ograć Szóstki.
[Adrian] Na plus – obrona, w 1 kwarcie zmusiliśmy ich do 7 strat w bardzo krótkim czasie, ale niestety nasz atak kulał i nie odjechaliśmy wtedy tyle ile powinniśmy. Na pewno mogła się podobać intensywność w obronie, jakość obrony przez powiedzmy 30-35 minut. W kontekście PO to ważniejsze, niż indywidualne występy, a te i tak zasługują na pochwałę. Tatum 32 punkty, a Brown 29 punktów – choć gdyby zakończył ostatnią akcję meczu, też miałby mecz na 30+. Pochwale Smarta, bo znowu dał drużynie niesamowicie dużo, choć oczywiście spudłował wszystkie rzuty – czyli wygrana była pewna – to ta dziwna zależność. No i na koniec – Rob Williams – 12 minut, które doskonale wykorzystał, a w ataku zebrał więcej piłek od Kantera.
[Timi] Do pewnego zwycięstwa zabrakło jeszcze tych 5-6 minut lepszej gry, bo w trzeciej kwarcie była doskonała okazja do tego, by odjechać i ze spokojną przewagą wejść w czwartą kwartę. Obrona spisała się solidnie, bo fakt faktem, że Sixers raz za razem trafiali po prostu z bardzo trudnych pozycji, często z ręką przy twarzy. Szkoda że trochę bardziej agresywny nie był Hayward, bo to chyba główny powód tego przeciętnego występu w ataku Celtics.
[Adrian] Na minus – przestój jaki nam się przytrafił pod koniec 3 kwarty, gdzie w 3 minuty spierdoliliśmy sobie przewagę i pozwalniamy wyjść Sixers na kilku punktowe prowadzenie. Kontuzja Haywarda – na chwile obecna nie mam pojęcia jak poważny to uraz, ale nie dość, że grał słabo, to jeszcze się połamał. Kemba też zagrał słabo – te 19 pkt, trochę maskuje to, że Kemba bardzo długie okresy był niewidoczny i nieprzydatny.
[Timi] A mnie się Kemba akurat podobał, zabrakło jednego trafienia więcej tam w końcówce, gdzie trzeba było już otworzyć drzwi do zamrażarki. Dużo mniej podobała mi się trzecia kwarta i forsowanie gry, co jest bardzo na rękę Sixers. Na ich obronę trzeba bardzo mocno uważać, a jeśli już masz zamiar skorzystać z okazji i porzucać z półdystansu no to musisz te rzuty trafiać. Nie może być też tak, że przegrywamy minuty, w których Embiid siada na ławce. Dużo rzeczy do poprawy i teraz bardzo ważne pytanie jak poważna jest ta kontuzja Haywarda.
[Adrian] Ja do Kemby mam ten zarzut, że od czasu do czasu powinien brać piłkę na siebie i wykorzystywać fakt, że krył go bardzo przeciętny zawodnik. Wtedy Tatumowi i Brownowi grałoby się jeszcze łatwiej. Tymczasem Milton momentami wyglądał lepiej niż Kemba. No, ale dla Kemby był to 4 w karierze wygrany mecz w PO, dla porównania – TimeLord zaliczył w PO swoje 3 zwycięstwo.
[Timi] Ledwie czwarte zwycięstwo w karierze, ale też pierwszy od ponad czterech lat mecz na takim poziomie. Ogromnie żałuję, że nie może Walker przekonać się o tym, co to znaczy atmosfera playoffs w Ogródku… Natomiast jak dla mnie to był całkiem udany start Walkera, choć oczywiście liczymy na więcej i mamy w pamięci także jedno ze spotkań Kemby przeciwko Sixers z ostatnich lat, kiedy to zdobył aż 60 oczek. Wtedy nie miał jednak odpowiedniego wsparcia u swojego boku, teraz jak najbardziej ma i nie musi już robić takich rzeczy, bo liczy się przede wszystkim zwycięstwo.
[Adrian] Słowo o Sixers – nie zaskoczyli niczym, Embiid zaczął atomowo, a potem z kwarty na kwartę, z minuty na minute opuszczały go siły i przestawał być jakimkolwiek zagrożeniem. Al Horford miał jedną dobra akcję, gdzie doskonale wybronił Haywarda i chyba odebrał mu pewność siebie w tym meczu, no a potem… Horford w emeryckiej formie. Wymowny obrazek, gdy w 4 kwarcie Sjxers walczyli o wynik, a Al już siedział na ławce.
[Timi] Coraz mniej sił to raz, ale dwa że Sixers bez rozgrywającego nie byli często nawet w stanie stworzyć w ataku składnej akcji, po której piłka powędrowałaby do Embiida w odpowiednim miejscu na parkiecie. Horford miał swoje momenty w tym meczu, bo to nie tylko ta jedna akcja, ale też m.in. ważna dobitka, po której wydarł się chyba tak jak jeszcze nigdy w karierze, natomiast bardzo wymowne jest to, że miał najgorszy wskaźnik +/- w tym meczu, zresztą nie po raz pierwszy w tym sezonie w barwach Sixers.
[Adrian] Wspomniałeś o tej dobitce Horforda – a wiesz, że po niej, on zdobył ZERO punktów, ZERO asyst, ZERO bloków, ZERO przechwytów – 1 zbiórka, 2 faule i był MINUS 12 na parkiecie. Gdy Tatum kiedyś do kamery krzyczał „Play Off Al, baby, Play Off Al” – to chyba nie o to mu chodziło. Na szczęście teraz forma Horforda, to już zmartwienie Sixers. A co do braku rozgrywającego – gdy Brett Brown doszedł do wniosku, że Simmons powędruje na pozycję silnego skrzydłowego, to mieli jeszcze szanse skorzystać z tego okienka transferowego przed bańką w Orlando – może na rynku szału nie ma, ale akurat tych jedynek z doświadczeniem, to jeszcze kilka by się znalazło.
[Timi] Czyli ta dobitka to był łabędzi śpiew i nie powiem, jest to bardzo satysfakcjonujące. Duet Horford-Embiid nadal nie działa choćby w dobrym stopniu, natomiast czy Sixers mają jakieś inne wyjście? Z drugiej strony, jak dalej tak pójdzie to przecież oni tego Horforda nigdzie i za nic nie wypchną. Natomiast to na całe szczęście nie jest wcale nasz problem. Natomiast co do rozgrywających to jeszcze przed trade deadline był w Filadelfii ktoś taki jak Trey Burke. Nie jest to oczywiście najwyższa półka, ale gość nadal potrafi całkiem nieźle prowadzić grę i w tym momencie mógłby być naprawdę porządnym wzmocnieniem. Ba, jak dobre minuty mógłby dać w tej serii TJ McConnell…
[Adrian] No i teraz już wiemy, ze kontuzja Haywarda, to istny dramat, bo oznacza przynajmniej 4 tygodnie bez niego. Już nawet nie chce mi się wspominać, że gość jest mega pechowy, bo gdy doszedł do formy to znowu się połamał, ale… skoro już takie przeznaczenie, to dobrze, że teraz. On i tak wyjechałby z Orlando podczas serii z Raptors (bo awans z Sixers to nadal obowiązek), więc Stevens dostanie czas na wypróbowanie wariantów bez Gordona. Moim zdaniem zastąpić go powinien Semi – 3&D, bo w Orlando mu to nawet wychodzi. Smarta pewnie wejdzie do s5, ale minuty Gordona powinien dostać Semi.
[Timi] Cztery tygodnie w bańce to jest wieczność, więc to jest bardzo zła informacja. Można znów psioczyć na Haywarda, że kontuzja itp. itd. albo mówić, że to zwykłe nieszczęście, natomiast nie zmieni to faktu, że Celtics bardzo dużo na tym tracą i to jest poważne osłabienie. Ojeleye miał swoje momenty w Orlando i jest dość logicznym wyborem, biorąc pod uwagę fakt, że teraz jeszcze więcej obowiązków spadnie na Tatuma i Browna, więc solidny defensor a’la Semi musi teraz tylko trafiać na dobrym procencie zza łuku.
[Adrian] Drugi mecz z Sixers i nie mieliśmy racji, to nie Semi zastąpił Gordona – Pan Grant wszedł na parkiet, po kilku bezproduktywnych minutach jakie dał Ojeleye i zagrał tak, że chyba nikt nie ma wątpliwości, że to był bardzo dobry występ pierwszoroczniaka. Pochwały za chwilę – teraz o samym meczu. Embiid zaczął atomowo, siedziało im wszystko – w 1 kwarcie strach był, nie powiem, ale z minuty na minutę oni przestawali istnieć, a na parkiecie liczyła się tylko jedna drużyna i był nią Boston. Dość wymowne obrazki, gdy w 4 kwarcie Embiid siedział na ławce rezerwowych – kompletnie załamany i chyba pogodzony z kolejnym wpierdolem od Celtics w PO. Miał racje, to nie jest rywalizacja.
[Timi] Scenariusz tego meczu był całkiem podobny do pierwszego starcia, bo wtedy Sixers też zaczęli atomowo – choć w drugim meczu Celtom trochę więcej czasu zajęło sklecenie poważnej odpowiedzi. Ale jak już udało się to zrobić to odnieśli bardzo przekonywujące zwycięstwo i pokazali, że bez Haywarda też jest życie. Nareszcie możemy pochwalić ławkę rezerwowych, bo naprawdę stanęli na wysokości zadania i oby to był dopiero początek.
[Adrian] Na plus – Tatuma chwalić pod niebiosa po tym meczu można, ale coś mi mówi, że najlepsze mecze jeszcze przed nim i to w tym roku. Ten jego kozioł z odskokiem w prawo i trójka z rogu, to jest rzecz niesamowita – każdy wielki zawodnik miał takie zagranie, którego nie można było obronić – on wypracował swój ruch w wieku 22 lat – niewiarygodne. Kemba wreszcie zagrał tak jak powinien, choć zza łuku nadal kapa – jak mu zacznie wpadać, to bedzie doskonale. Teraz już o ławce rezerwowych – no kto się spodziewał, że ten Grant da takie minuty? Kanter wszedł i jak profesor ustawiał się tam gdzie trzeba było – 4 kwarta poprzedniego spotkania i ten mecz jakby ktoś zobaczył, to w życiu by nie uwierzył, że ten gość nie potrafi bronić. No i Romeo grający z urazem ręki, a zjadający talentem wszystkich młodych z Sixers.
[Timi] Tatum jest wyjątkowy, naprawdę. Bardzo szybko wrócił do tego grania, które w lutym dało mu nagrodę dla gracza miesiąca i to jest granie niesamowite, a przy okazji bardzo miłe dla oka. Warto dodać, że on przecież robi też kawał roboty w obronie. Ogromny talent, a przecież może być tylko lepszy – co jest lekko przerażające, biorąc pod uwagę że za nami na razie dwa mecze, a on w obu bił swój rekord punktowy w fazie play-off. Ale rzeczywiście równie mocno trzeba chwalić rezerwowych, bo ławka zagrała jeden z najlepszych meczów jakie pamiętam w ostatnich latach. To był naprawdę mocny występ, a taki Grant przypomniał, dlaczego Stevens tak mu ufał i w sezonie regularnym dawał sporo minut. Ja byłem przekonany, że taki mecz Williamsa nadzieje i się nie pomyliłem.
[Adrian] Na minus – nie bardzo jest na co narzekać, ale… jakby Kemba się wstrzelił zza łuku, jakby Smart się wstrzelił zza łuku, jakby Brown się wstrzelił zza łuku – jednak ich cegły za 3 pkt nadrobiła ławka, która trafiała wszystko zza łuku – przecież nawet Kanter trafił trójkę! No to nie ma co dalej marudzić.
[Timi] Trójka Kantera to spore zaskoczenie, ale trzeba się cieszyć, bo skoro bostońscy wysocy mają tyle miejsca to należy za to skarcić rywala i dobrze, że to się raz po raz udaje.
[Adrian] Słówko o Sixers – Al Horford zdobył 4 punkty, miał 2 zbiórki i 1 blok – wszystko to w promocji za 109 milionów dolarów. Embiid znowu oddychał nogawkami po kilkunastu minutach. Tobias Harris jest przepłacony równie mocno co Horford. No i na koniec szpileczka w tych, co po ostatnim Drafcie płakali, że oddaliśmy Phili takiego zawodnika jak Thybulle. Ten 23 latek jak na razie w PO to nie tylko prezentuje się słabiej od 21 letniego Granta, ale też od 20 letniego Romeo – oddaliśmy go za Edwardsa i co ważne, za możliwość podpisania Kemby i na chwilę obecną nie ma co płakać.
[Timi] Thybulle nie ma łatwego życia, ale kto by miał, stając na przeciwko Jaysona Tatuma – który swoją drogą właśnie gra swoje trzecie playoffy, a mimo to jest prawie dokładnie o rok młodszy od Matisse’a. To raz jeszcze uświadamia jak wyjątkowy jest JT, który w takim wieku już robi tak wielkie rzeczy. Tak czy siak w Filadelfii nadchodzą – a przynajmniej powinny nadejść – poważne zmiany, nie tylko na ławce trenerskiej, ale też w zarządzie, bo zespół który miał być wschodzącą potęgą swojej konferencji po kilku latach złych i gorszych decyzji znalazł się w bardzo trudnym położeniu. I pomyśleć, że w tej drużynie byli przecież JJ Redick czy Jimmy Butler, a i tak nic z tego nie wyszło. I pomyśleć, że tam mógł grać także Jayson Tatum…
[Adrian] To ostatni mecz Bostonu w tym Tygodniku i zdecydowanie najsłabszy w naszym wykonaniu – na szczęście potężnym zrywem w ostatnich minutach ten mecz wygraliśmy, a Sixers mogli tylko patrzeć jak sie zamyka mecze. Celtics robili absolutnie wszystko, żeby to Phila wygrała ten mecz, ale przyszło opamiętanie. 134 sekundy, gdy od stanu 92-94 Celtics zrobili 10 punktów i nie pozwolili Embiidowi i spółce na nic. Boston w końcówce przypominał takiego łobuza, który podchodzi do swojej ofiary i sie pyta – a w ryj to chcesz dostać z prawej czy z lewej? Jest 3-0 i mam nadzieje, że w niedziele serie zamykamy.
[Timi] Fakt faktem, że był to najsłabszy mecz Celtów w ostatnich tygodniach, natomiast to też jest sztuka tego typu mecze jednak wygrywać. Tym bardziej, że jak zobaczyłem kto sędziuje to miałem naprawdę poważne obawy, a już w pierwszej kwarcie ta różnica w rzutach wolnych była całkiem spora… Ostatnie minuty w wykonaniu Bostończyków były po prostu książkowe i z tego trzeba się jak najbardziej cieszyć, bo Sixers mieli już zwycięstwo na wyciągnięcie ręki, a ten łobuz zabrał im tego cukierka sprzed nosa.
[Adrian] Na plus – na pewno kolejny raz ławka rezerwowych, która dorzuciła 20 punktów – ich rywale z ławki Sixers potrafili zdobyć tych punktów tylko 9. Kemba Walker był jedynym zawodnikiem, który trzymał skuteczność, bo reszta miała ogromne kłopoty z trafianiem. No a Marcus Smart zaczął trafiać i zaczęły się nasze kłopoty, na szczęście nadal mu nie siedzi zza łuku, więc wygraliśmy XD A poważnie – Marcus robił te rzeczy, które prowadzą do zwycięstwa.
[Timi] Kemba kolejny już raz w tej serii jest po prostu pewny – oby to się utrzymało, szczególnie że to właśnie jego dobra gra jest jednym z kluczy w ewentualnych pojedynkach z Raptors. To, co wyczyniał w obronie to na pewno coś, z czego Smart może być dumny. Trzeba też pochwalić Jaylena Browna, który po trzech meczach tej serii ma na koncie 20 trafionych rzutów wolnych i tylko jedno pudło.
[Adrian] Na minus – skuteczność to jedno, ale to jak idiotycznie, chaotycznie i zwyczajnie bez sensu graliśmy w ataku to coś dużo ważniejszego. Mam nadzieję, że to był tylko wypadek przy pracy, takie rozprzężenie po mega laniu jakie sprawiliśmy Sixers w G2. No a Semi postanowił jednak udowodnić swoją kompletną nieprzydatność do gry na tym poziomie.
[Timi] Bardzo się ten mecz mógł nie podobać, bo w ataku Celtics wyglądali zwyczajnie słabo i bez pomysłu. Może był to efekt problemów Tatuma, zarówno z faulami (co wytrąciło z rytmu pewne ustawienia, które tak dobrze funkcjonowały w pojedynku numer dwa), jak i ze skutecznością. Zdaje się, że JT stał się już na tyle ważnym zawodnikiem dla Celtics, że tego typu kłopoty bardzo mocno przerzucają się na dyspozycję zespołu…
[Adrian] Słówko o Sixers – to jest już koniec, z 3-0 wyjść się raczej nie da, tym bardziej jak się gra taka kaszankę. Boston robił wszystko, żeby przedłużyć nadzieję kibiców Sixers, ale oni nawet tego nie potrafili wykorzystać. Nawet jak Embiid dostanie sto gwizdków, to finalnie ta drużyna nie ma przed sobą żądnych perspektyw w tym składzie. Horford zdobył 6 punktów – niby poskakał nam po głowie bo miał 10 zbiórek, ale… jeśli Horford w meczu nie notuje żadnej asysty, to znaczy, że trenerem jest kompletna pizda. Tego się obronić nie da – jeśli masz zawodnika który doskonale potrafi ustawić akcje, podać i ułatwić grę całej drużynie, ale nie potrafisz tego wykorzystać – to znaczy, że nie nadajesz się do tej roboty.
[Timi] Brown zrobił wiele złego przez te lata pracy w Filadelfii i zdaje się, że nie wyciągał wniosków, a to najgorsza laurka dla szkoleniowca. Czas już chyba pożegnać się więc z tą posadą i może wrócić do roli asystenta trenera – nie zdziwiłbym się gdyby koniec końców wylądował w Bostonie w takiej roli, serio. Natomiast trzeba też ganić zarząd Sixers, bo nie ma co zrzucać całej odpowiedzialności na trenera, kiedy naprawdę trudno jest dopasować otrzymane z góry klocki.
[Adrian] Jesteśmy już po Draft Lottery i Celtics będą wybierać z numerem 14. Gdyby ktoś się zastanawiał kogo można trafić z takim numerem, to warto popatrzeć na kilka ostatnich Draftów – Romeo Langford, Michael Porter Junior, Bam Adebayo czy TJ Warren. Gra warta świeczki i ja tak po cichu liczę, że trafi tu albo Cole Anthony albo Precius Achiuwa. W kolejnym Tygodniku porozmawiamy obszerniej o nadchodzącym Drafcie, bo jest ogromna ilość plotek co się stanie z najlepszymi wyborami.
[Timi] Warto dodać, że to już ostatni z tych zastępów wyborów jakie Danny zbierał w Bostonie na przestrzeni lat – dobrze byłoby więc go fajnie wykorzystać. Czy to będzie kolejny zawodnik, czy może jednak transfer to się jeszcze okaże, bo wiesz już jakie mam zdanie w tym temacie, natomiast rzeczywiście kilka ciekawych nazwisk pod koniec loterii się w ostatnich latach pojawiło i to jest bardzo dobry prognostyk, bo okazuje się, że nawet w połowie pierwszej rundy można wyciągnąć bardzo dobrych zawodników. Jest jednak jeszcze jedna kwestia, którą będziemy mogli ocenić dopiero po latach, a mianowicie jak zespoły przygotują się do draftu w dobie pandemii, bo przez ten fakt może być sporo kwiatków.
[Adrian] Formuła Play-In spodobała się na tyle, że Adam Silver stwierdził, iż warto rozważyć wprowadzenie jej na stałe. Ja myślę, że nie ma już żadnego przeciwnika tej walki 8 zespołu z 9, gdy strata jest minimalna. W sezonie mogą zespoły cierpieć na urazy, kontuzje – wtedy nawet na 9 miejscu, jeszcze nie wszystko stracone. Zobaczymy jak to sie potoczy, ale na dzień dzisiejszy – jestem na tak.
[Timi] Taka dodatkowa szansa na pewno jest ciekawym pomysłem, choć pytanie czy uda się zreplikować to w nieco innych warunkach niż bańka, tym bardziej jeśli mówimy o 82-meczowym sezonie. Tu jednak sporo zmienił fakt, że zespoły grały tylko osiem meczów i niemal każde spotkanie było na wagę złota, bo ten okres walki był bardzo krótki i intensywny. Ale ta idea sama w sobie przyniosła nam mnóstwo frajdy, więc cieszę się, że NBA będzie nad tym dalej myśleć.
[Adrian] Nawet przy 82 meczowym sezonie, ten jeden lub dwa dodatkowe spotkania nikogo nie zabije, tym bardziej, że zespoły przecież pod koniec RS i tak dają odpocząć swoim zawodnikom. Nawet w Orlando po 7 meczach trenerzy odstawili od składu najważniejszych zawodników. Ogladalność tego meczu, tez była nadspodziewanie wysoka, czyli wszystko się zgadza.
[Timi] No tak, to nie ulega wątpliwości, ale sam taki dodatkowy mecz to chyba nie jest coś, co sprawi, że zespoły nagle przestaną tankować i zaczną zabijać się o udział w takim meczu. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że bardzo trudno jest rozwiązać problem tankowania, natomiast w bańce udało się stworzyć fantastyczny wyścig do fazy play-off, gdzie żaden zespół do końca nie odpuszczał. Byłoby super przełożyć to jakoś na normalny sezon regularny, natomiast 82-meczowy format jest tutaj największym utrudnieniem.
[Adrian] Tak jak w poniedziałek zaskakujących wyników nie było, tak we wtorek… najpierw Bucks dostali klapsa od Orlando i trzeba przyznać, że to nie był łut szczęścia, tylko pojedynek od początku do końca pod dyktando zawodników z Florydy. No a potem stało się to, co prorokowaliśmy przed rozpoczęciem PO – Lakers przyjęli liścia do Portland. Melo miał osobista satysfakcję, bo przecież niby miał dołączyć do Lakers, a oni finalnie wybrali Dudleya. Orlando rok temu też zaczęło od zwycięstwa nad Toronto a potem przegrali 4 mecze, tym razem jednak mogą urwać jeszcze jeden mecz – być może nauka nie poszła w las, a do składu ma wrócić Aron Gordon. Natomiast Portland – w Lakers nie ma kto rzucać, notują coraz gorsze statystyki w rzutach zza łuku – zobaczymy G2, ale jak nie zaczną trafiać, to nic im nie pomoże.
[Timi] Bucks przegrali już pięć z rzędu spotkań w fazie play-off, ale w cuda nie wierzę. Budenholzer to zbyt dobry trener, aby nie wyciągnąć wniosków z tej porażki, tym bardziej że pula talentu jest większa po stronie Bucks. Magic znakomicie wykorzystali słabiutki dzień Brooka Lopeza, a dobrze wiemy, że to on w dużej mierze odpowiedzialny jest za defensywę Kozłów. No i mają też Vucevica, który akurat jest bardzo dobrą trucizną na obronę Bucks. Natomiast co do Lakers to powiem tak – skoro od tygodni nie mogą się wstrzelić to trudno liczyć, że akurat to się zmieni jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
[Adrian] Kolejny dzień i kolejne niespodzianki. Wydawałoby się, że Utah osłabione brakiem Conleya i Bogdanovicia nie będą równym rywalem dla Denver, a jednak wyrównali serię i teraz czekają na koniec kwarantanny Conleya, któremu urodziło się dziecko, ale szybko wrócił do Orlando. Jeszcze ciekawiej jest w pojedynku Dallas z Clippers, bo tak na prawdę to remis po dwóch meczach, jest szczęśliwy dla LAC a nie Luki i spółki. Na Wschodzie – Toronto w meczach z Brooklynem prowadzi 2-0, ale nie przypomina już tej maszynki do zabijania, chyba prędzej czy później Nets urwie im jeden mecz w tej rywalizacji.
[Timi] Tak jak można się tego było spodziewać, bańka wyrównuje szanse, bo jednak przewaga parkietu nie daje tyle, ile powinna dawać. Wiele osób znów nie doceniło Doncica, to raz. A para Jazz-Nuggets to dwa zespoły na bardzo podobnym poziomie, no a Mitchell jest w znakomitej formie. Patrząc na te problemy, z jakimi zmagają się inne zespoły uważane za faworytów tym bardziej szkoda, że już w pierwszym meczu Celtics doznali tak poważnego osłabienia, bo widać jak na dłoni, że jest ogromna szansa, żeby powalczyć o coś naprawdę wielkiego.
[Adrian] Jednak Nets chyba nic nie urwie Toronto i już w niedzielę poznamy skład jednego z półfinałów Wschodu – Boston z Toronto i pozostaje juz tylko czekać na ogłoszenie terminarza. To wcale nie jest dobra wiadomość dla nas – bo rywala mogliśmy się spodziewać, tylko jeśli wszystko rozstrzygnęło się w tydzień, to kontuzja Haywarda i jego 4 tygodnie nieobecność mogą potrwać dłużej niż 2 runda. Sztywny terminarz obowiązuje dopiero od ostatecznego Finału, a co za tym idzie, przy ewentualnym awansie do ECF zarząd ligi będzie bezlitosny w ustalaniu terminarza. No a Utah w G3 zniszczyła fizycznie i psychicznie Denver – czy oni sie z tego podniosą?
[Timi] Niestety masz rację, ale nie ma co kalkulować, bo to się nigdy dobrze nie kończy – niestety ani nie przyspieszymy powrotu Haywarda, ani nie opóźnimy startu kolejnej rundy i trzeba się pogodzić z tym, że będziemy musieli sobie radzić bez niego przeciwko Raptors, jeśli oczywiście już w niedzielę obu drużynom uda się zapewnić sobie awans. Co do Nuggets to oni nadal mają problemy kadrowe, zupełnie tak jak na początku bańki i to nadal gryzie ich mocno w tyłek. Tymczasem Mike Conely jest teraz jak Fred VanVleet, który po zostaniu tatą rok temu też zyskał jakby nowe moce.
[Adrian] Alvin Gentry został zwolniony z Nowego Orleanu – lepiej późno niż później. Czas był najwyższy, bo i tak za dużo dostał szans, za dużo okazji. Tylko jak czytam, że głównym kandydatem na nowego szkoleniowca ma być Tyronn Lue – no to nie wiem czy był sens zwalniać Alvina.
[Timi] No zobaczymy, ten rynek transferowy wcale nie jest w tym momencie jakiś zachęcający, bo wśród kandydatów jest nie tylko Lue, ale też np. Kidd, czyli w sumie wszystko to odgrzewane kotlety. To już bardziej przemawiałby do mnie Dave Joerger, z którym nadal nie do końca wiadomo pożegnali się Kings. Dużo lepszym pomysłem mogłoby być też zaufanie któremuś z obecnych asystentów i postawić na taki powiew świeżości i całkiem nowe spojrzenie.
[Adrian] Vlade Divac podał się do dymisji. Coś mi mówi, że dostał ultimatum, bo w sumie to co się ostatnio zmieniło w Kings, ze Divac doszedł sam do wniosku, że coś spierdolił? Czy w Kings będzie lepiej? Jeśli głównym kandydatem na nowego GMa jest Scott Perry z NYK (a donoszą o tym źródła ESPN) – to nie było sensu przyjmować dymisji Divaca. Przecież NYK słynie z doskonałego prowadzenia organizacji w ostatnich latach – wiec co może pójść nie tak XD
[Timi] Czarę goryczy przelał brak awansu do fazy play-off i koniec końców regres w stosunku do poprzedniego sezonu, choć to oczywiście nie jest efekt jednego roku pracy, tylko kolejnych lat zaniedbań i złych ruchów kadrowych. Ale tak po prawdzie to ostatnio dość ciężko jest znaleźć dobrego GM-a i odpowiedzialną osobę na tego typu stanowisko – wielu nie chce odchodzić ze swoich klubów, a wielu okazuje się nie być wcale takimi super po przejściu do nowego klubu, tym bardziej że często trafiają do takiego bagna, że o zmiany na lepsze jest po prostu bardzo ciężko.