#230 Bostoński Tygodnik

Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych które Adaś (nie)skomentuje. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo “Dzień Święty należy Święcić”.

[Adrian] Zaczniemy od mało przyjemnej sprawy, która bardzo mnie zmartwiła. Jakiś czas temu Tom Heinsohn wylądował w szpitalu z zakrzepami. Nie dość, że same zakrzepy w jego wieku to bardzo poważna sprawa, to jeszcze wszędzie panuje epidemia, a szpitale są wylęgarnia kolejnych zarażonych. Naprawdę się zmartwiłem,bo w jego wieku, a przypomnę, że on ma już prawie 86 lat, to każda wizyta w szpitalu jest czymś bardzo ryzykownym. Niech nam wraca do zdrowia i komentuje mecze do setki.

[Timi] Tommy miał w ostatnich latach kilka problemów ze zdrowiem, ale za każdym razem wychodził bez szwanku, więc miejmy nadzieję, że i teraz tak będzie. Fakt faktem, że w ostatnich sezonach słyszymy Tommy’ego coraz rzadziej, ale nie potrafię sobie wyobrazić tego dnia, kiedy okaże się, że nigdy więcej już tego głosu i tego narzekania i tych wrzasków nie usłyszymy. Trzymajmy więc kciuki, aby Tommy nadal tak świetnie dawał sobie radę i co najmniej kilka lat jeszcze za mikrofonem nam dał.

[Adrian] To teraz dobra wiadomość – w ostatnim tygodniu żaden z 346 przebadanych zawodników nie zachorował na Covid 19. Wszystkie testy wypadły negatywnie i niech taka sytuacja utrzyma się do października – sytuacja jest trudna, ale widać, ze przy odpowiedniej samodyscyplinie można to okiełznać.

[Timi] Już w poprzednim tygodniu pisałem, że wygląda na to, iż bańka działa, a teraz okazuje się, że potwierdzają to także bardzo dobre liczby. Oby to się utrzymało, natomiast te reguły dotyczące kwarantanny itp. itd. są dość surowe dla wszystkich przyjeżdżających do Orlando, dlatego też w kolejnych tygodniach też powinno być w porządku.

[Adrian] Zobaczymy, na razie wszystko układa się dobrze, po kilku wpadkach, nawet zawodnicy zaczęli się pilnować. Po pierwszych zdjęciach z obiektów, na których będą rozgrywane mecze widać wyraźnie, że tam nie będzie nawet możliwości zbytniego kontaktu z innymi osobami. Jeśli wszystko utrzyma się do 2 rundy PO, bo wtedy rodziny zawodników mogą przyjechać do Orlando – to jest szansa, że faktycznie ta bańka zda swój egzamin.

[Timi] Pytanie czy NBA nie zmieni reguł w trakcie gry, bo może uznać, że skoro wszystko tak dobrze idzie to wpuszczenie osób z zewnątrz mogłoby popsuć wszystko to, co było wcześniej tak mozolnie budowane. Z drugiej strony, ufam że te osoby także będą przechodzić przez wszystkie procedury i zostaną dopuszczone do bańki tylko w momencie, kiedy rzeczywiście okaże się, że nie ma żadnego zagrożenia.

[Adrian] Raczej nie zmieni, bo to jednak będzie już ok 2 miesięcy bez bliskich, bez żon, bez dzieci – rozsierdziliby najlepszych zawodników ligi. Natomiast, masz racje, że to nie jest tak, że oni przyjadą i ich zwyczajnie wpuszczą – przejdą kwarantanne i kilka testów – dopiero jak wszystkie będą negatywne, to zostaną dopuszczeni do zawodników. Te zasady są bardzo surowe, o czym świadczy ostatni drama w Orlando – gdy Windhorst zarzucił NBA faszystowskie metody, bo on nie może porozmawiać swobodnie z zawodnikami. Biedny głupek – nie rozumie, że wszystkie te obostrzenia są po to, żeby oni w ESPN mieli prace. Bo po co stacja TV, jak nie będzie co transmitować i o o czym rozmawiać.

[Timi] Tam te wypowiedzi Windhorsta miały jednak trochę racji, bo jemu niekoniecznie chodziło o swobodne rozmawianie z zawodnikami, ale w większej mierze m.in. o lepszy przepływ informacji. Bo długo nikt oficjalnie nie wiedział i nikt nie informował, kto jest w bańce, a których zawodników nie ma. Natomiast same obostrzenia są jak najbardziej zrozumiałe i tutaj usprawiedliwienia dla dziennikarzy nie ma. Warunki są jakie są i każdy musi się przyzwyczaić do tej nowej rzeczywistości. Im szybciej, tym lepiej.

[Adrian] Skoro my w Polsce potrafiliśmy wyniuchać większość spraw, jak sytuacja z przylotem Jokicia, jak z testami Hardena i nieobecnością Westbrooka – to nie wiem co przeszkadzało Windhorstowi w Orlando? Może tusza i nie potrafił ruszyć zapasionego tyłka? Sytuacja jest jaka jest – w Orlando było mnóstwo ważniejszych spraw, niż podawanie na tacy dziennikarzowi absolutnie wszystkich informacji. Najpierw trzeba było zbudować całe zaplecze medyczne, potem telewizyjne, a biuro prasowe jest na samym końcu najważniejszych potrzeb, żeby sezon dograć do końca. Wrzutka o faszystowskich metodach – to jest na poziomie lekko niedorozwiniętego debila.

[Timi] Wyniuchać to prawda, ale długi czas nie wiedzieliśmy na przykład, że braci Morris nie ma w bańce. Albo że Ricky Rubio i Aron Baynes też byli nieobecni, a powodem koronawirusa. Nie neguję więc tego, że przepływ informacji mógłby być trochę lepszy, choć z drugiej strony sam Windhorst w tym kontekście mówił, że on sam zdaje sobie sprawę z tego, że niektórzy gracze i kluby nie chcą podawać tego typu informacji i wypadałoby to po prostu zrozumieć, a nie wybuchać w taki sposób i to takimi słowami.

[Adrian] Dziś już wiemy, ze wszystkie trzy mecze poprzedzające restart sezonu będą transmitowane, a to wcale nie było takie pewne. Po pierwsze nie wszystko jeszcze w Orlando zostało zainstalowane tak jak powinno, a po drugie sama NBA nie wiedziała, czy to dobry pomysł. Wygrał głód koszykówki, który pośród kibiców jest ogromny. Dodatkowo wszystkie mecze pokaże NBCSB czyli będą z naszym komentarzem – zresztą ten pierwszy mecz odbędzie się jeszcze przed publikacją Tygodnika.

[Timi] Dla ligi to też jest swego rodzaju próba generalna, aby sprawdzić jak to wszystko wygląda pod względem organizacyjnym – a skoro udało się już zebrać i zainstalować wszystkie kamery to bardzo fajnie, że wszystkie mecze będą rzeczywiście transmitowane. Po tylu miesiącach oczekiwania nawet te gierki sparingowe przyjmujemy z wielką radością.

[Adrian] Nie było wiadomo do końca, czy wszystkie obiekty na których rozgrywać będą mecze drużyny będą przygotowane na 100%. Tych aren jest kilka i kamery to był mniejszy problem, bo z raportów wynika, że hale trzeba było przystosować, do restrykcyjnych przepisów bezpieczeństwa. Wielkie hale w jakich NBA rozgrywa mecze, to zupełnie inny poziom rozwiązań technicznych, a tutaj w Resorcie Disneya przecież nigdy nie było takich imprez. Ktoś się śmiał, że znając amerykańskie rozwiązania, jak włączyli wszystkie kamery, wozy transmisyjne i cała elektronikę na próbę, to zwyczajnie siadło zasilanie – nawet w tych wielkich halach się to zdarzało.

[Timi] Za nami pierwsze sparingi (Bol Bol!) i poziom realizacji jest całkiem w porządku. Wygląda to trochę jak liga letnia, tyle tylko że zamiast młodych zawodników i graczy starających się o swoją szansę są goście na co dzień grający w NBA. Zobaczymy co przyniosą kolejne dni – oby udało się uniknąć jakichkolwiek problemów technicznych, bo tak jak mówisz, tamte obiekty nie są przystosowane do tego typu imprez.

[Adrian] Poziom jest bardziej niż w porządku – jeśli chodzi o jakoś oglądania i odczucia z pustej hali – jest doskonale. Bałem się, ze będzie słychać tylko zawodników i buty, a tymczasem świetnie rozwiązali to z niby odgłosami dopingu, który jest idealnie zbalansowany. Nie za głośny, nie za cichy, doskonale wpasował się w to co dzieje się na parkiecie. Nawet to szerokie rozsadzenie zawodników dobrze się sprawdza, bo nie ma pustki za nimi. Mnie Bol Bol nie kupił – jednak grali z rezerwami Wizards, a jego rywalem face to face był Bonga – sympatyczny chłopak, który szału nie robi nawet w G-League. Fajna historia, mniej więcej taka jak mega mecz Edwardsa w Summer League XD

[Timi] Mimo wszystko jak na debiut to Bol Bol pokazał fajny potencjał, bo zablokować rzut, a potem na spokoju trafić w kontrze zza łuku to niewiele osób o jego wzroście potrafi. Zresztą to właśnie ta jego mobilność i zwrotność przy takim wzroście jest zaskakująca, trochę podobnie jak u naszego Tacko. Natomiast wracając do organizacji meczów i pustej hali to ciekawe spostrzeżenie miał Duncan Robinson, według którego brak kibiców za koszem będzie sporym ułatwieniem dla specjalistów od trójek.

[Adrian] No zobaczymy jakie będą te statystki rzutów zza łuku w Orlando – ale może być w tych trochę racji. Zawodnicy inaczej będą odczuwać odległość, bo nic ich za koszem nie rozprasza. Trzeba będzie te kwestie obserwować – zobaczymy też jak to wpłynie na rzuty wolne? Może Brown dobije do 80%, bo przecież w tym sezonie i tak się znacznie poprawił.

[Timi] Być może te warunki bardziej przypominające treningi w zwykłej sali treningowej niż mecz będą oddziaływać na zawodników, no bo rzeczywiście nic ich nie będzie rozpraszać. Z drugiej strony, żałujemy oczywiście, że nie będzie takich momentów, gdzie cała hala wstaje z miejsc i trzęsie sufitem, bo to dawało niesamowitą energię – nie tylko nam przed ekranami parę tysięcy kilometrów stamtąd, ale przede wszystkim zawodnikom.

[Adrian] Kolejna ciekawostka – wszystkie mecze przed restartem miały odbywać się w formule 4 kwarty po 10 minut, ale finalnie będą w tej formule rozgrywane tylko te pierwsze. NBA dostała przypadkowo szansę przetestowania – jak będą wyglądać czasy spotkań, gdy będzie o 8 minut krótszy czas gry. Nie od dziś liga toczy batalię o jak największe skrócenie transmisji ze spotkań – bo tego domagają się telewizje. A tu proszę, już za tydzień będziemy mądrzejsi o całkiem sporą próbkę takich meczów.

[Timi] W teorii ma to być mniejsze obciążenie na start dla zawodników, ale w praktyce ma to też inne zastosowanie, na które wskazujesz. Na pewno liga sobie to sprawdzi, chociaż z drugiej strony jakiekolwiek ingerencje w czas gry czy liczbę meczów w sezonie to zawsze jest mocno skomplikowana kwestia, tym bardziej jeśli te reguły nie zmieniały się od dziesiątek lat. Trzeba jednak próbować nowych rozwiązań – jak do tej pory takim poligonem doświadczalnym było G-League, a tutaj bańka też tworzy warunki do tego, by NBA na własnej skórze przekonała się o pewnych rzeczach.

[Adrian] W obliczu strat finansowych jakie poniesie w tym sezonie liga, a pewnie i w przyszłym – plan skrócenia sezonu zasadniczego umarł śmiercią naturalną. Mniej meczów to mniej pieniędzy – w najbliższych latach trzeba odbudowywać finanse a nie ograniczać wpływy. Natomiast skrócenie meczu o te 8 minut… jakby to powiedzieć – księgowy tego nie zauważy. 8 minut meczu, oraz może jakieś 2 czasy na żądanie – to w praktyce może się przełożyć nawet na 20 minut czasu antenowego. Może kibice pomarudzą, pomarudzą – ale tak naprawdę to większego znaczenia nie ma. Z wszystkich tych pomysłów na reorganizacje rozgrywek – krótszy sezon, połączenie PO, to to obcięcie 8 minut z meczów, wydaje mi się najmniej bolesne dla mnie jako kibica. 

[Timi] Co ciekawe, w przekroju całego sezonu to byłoby prawie 700 minut mniej, czyli niemal jak 14 meczów mniej do rozegrania. A w praktyce to ledwie dwie minutki mniej w każdej kwarcie. Pomysł jest więc rzeczywiście bardzo interesujący i warto się temu przyglądać. Tym bardziej, że NBA to jedno z niewielu miejsc na świecie, gdzie te kwarty mają po 12 minut:)

[Adrian] A widzisz – 14 meczów mniej w nogach, to oczywiście spore uproszczenie, ale te minuty tak się przekładają. Po co kombinować z kalendarzem, jak można obciąć te 2 minuty i jednocześnie upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu. Bo zawodnicy będą mieć mniej minut w nogach przed PO, a dodatkowo rozwiązany zostanie problem za długich transmisji z meczów. Każdy powinien być zadowolony – zawodnicy jak i TV. Jedynie statystycy mogą mieć ból tyłka.

[Timi] No mogą mieć, ale to jest chyba taka kwestia, że trzeba iść z duchem czasu i nie patrzeć w przeszłość. Tym bardziej, że tak jak wskazujesz jest to potencjalne rozwiązanie nie jednego, a dwóch problemów. Silver w ostatnich latach był dość pozytywnie nastawiony do zmian i parę nowych przepisów zostało wprowadzonych, więc być może niedługo skrócenie kwart wejdzie na tapetę.

[Adrian] Enes Kanter podkreśla w wywiadzie, że chemia w zespole jest doskonała i nabrali niesamowitej pewności siebie – chcą walczyć do upadłego a cel jest jeden. Patrząc na filmiki z treningów, czy z tego jak wspólnie spędzają czas – rzeczywiście wyglądają jak drużyna zakochanych w sobie skurwieli, którzy chcą demolować innych.

[Timi] Chciałbym żeby kiedyś ktoś tak mnie wyhype’ował jak robi to Enes Kanter. Nie ma chyba na świecie bardziej optymistycznego i podekscytowanego człowieka niż Kanter, dlatego ja już się przyzwyczaiłem brać jego słowa z rezerwą. Ale po filmikach rzeczywiście widać, że chemia w zespole jest fajna i całe to doświadczenie życia w bańce zbliżyło zespół.

[Adrian] Do niesamowitego optymizmu Enesa juz się przyzwyczailiśmy i poniekąd ta jego życiowa postawa miała też wpływ na jego zatrudnienie w Bostonie, bo zawsze taki człowiek przydaje się w szatni i drużynie. Turecki White Mamba z lepszymi skillami pod koszem XD

[Timi] Mi nie zawsze takie kłapanie dziobem dla kłapania dziobem się podoba, ale w przypadku Kantera to często ma swój urok. Z pewnością jest to bardzo specyficzny zawodnik, ale z tego co widać jest też bardzo lubiany w szatni i każdy chyba już wie, że te jego przesadne formułowanie niektórych myśli trzeba brać z dystansem.

[Adrian] TimeLord stwierdził, ze największy progres z grupy pierwszoroczniaków zrobił w ostatnim okresie Langford. Chwalił oczywiście wszystkich, ale Romeo według jego słów wyszedł z NCAA i właśnie wszedł do NBA. Tacko stwierdził, że chce być najlepszym rim-protectorem w Orlando i jednak chyba na razie z motyką na słońce, bo tutaj jest naprawdę sporo do nauki. Ja mu oczywiście życzę jak najlepiej, bardzo w niego wierzę, ale… niech będzie w Top10 i już będę szczęśliwy. Tak przy okazji – Tacko na rowerze, to widok rozkoszniejszy niż misie Panda w zoo XD

[Timi] Tacko i Tremont już oficjalnie zostali dodani do składu i choć mają raczej małe szanse na granie (na dzień meczowy aktywnych może być i tak tylko 13 zawodników; większe szanse ze względu na Kembę i tak ma Waters) to większe rotacje Stevensa mogą dać tym młodym sporo minut w ośmiu meczach sezonu regularnego. Czekam na to, bo przecież dużo bardziej niż słowa pochwały interesują nas normalne mecze, w których Langford, Edwards czy Tacko będą mogli pokazać dobrą formę.

[Adrian] Myślę, ze jeśli Tacko ma dostać szanse, to tylko w tych 3 meczach przed restartem sezonu – potem może jednak być ciężko o większe minuty, a co do Romeo – zobaczymy, bo jeśli rzeczywiście zrobił postępy, to może być tzw dzikiem z ławki. Jego staty w tym sezonie nie powalają, ale przypomina mi się mecz z Atlanta, gdzie dostał od Stevensa prawie pół godziny i zrobił 16 pkt, 5 zbiórek i 3 bloki.

[Timi] Jeśli wierzyć doniesieniom z obozu Celtics to wszyscy zawodnicy są zdrowi (wyjątkiem jest sytuacja Kemby, bo tutaj zdaje się Celtics chcą pozostać ostrożni), więc fajnie byłoby tak dotrwać do fazy play-off. W związku z tym liczę na to, że te minuty w sezonie regularnym rozłożą się pomiędzy wszystkich dostępnych w Orlando graczy i także ci młodzi jak np. Romeo właśnie dostaną swoją szansę. Tamten mecz przeciwko Hawks to była fajna próbka możliwości Langforda i na pewno miło by było zobaczyć coś podobnego w Orlando.

[Adrian] W pierwszym meczu pewnie najmłodsi pograją najwięcej, zresztą patrzeć na to jak zaczęły te pierwsze mecze inne drużyny NBA – nasze rookie mogą przygotować się na spore minuty. Widać, ze zespoły będą oszczędzać gwiazdy – bo jednak strach tak rzucić ich na duże minuty, po takiej przerwie. Prawdziwe granie zacznie się chyba dopiero w PO – nawet te 8 mecz, które drużyny muszą dograć jako RS to będą mecze bez ciśnienia. No dobra – Portland może szaleć.

[Timi] Te osiem meczów sezonu regularnego to będzie przede wszystkim wyścig drużyn walczących o fazę play-off. W tej chwili nawet rozstawienie czy przewaga parkietu nie mają już większego znaczenia, więc dla tych ekip, które playoffs mają już w kieszeni to będzie dobry okres na przygotowanie się do tego prawdziwego grania, o którym mówisz.

[Adrian] Kevin Garnett zawsze powtarzał, ze chciałby kiedyś zostać właścicielem zespołu NBA i to konkretnie tego z Minnesoty. No i najprawdopodobniej słowo ciałem się stanie, bo dotychczasowy właściciel Glen Teylor wystawił druzyne na sprzedaż. Miał juz kilka ofert i to bardzo dobrych finansowo, ale wszyscy chcieli drużynę przenieś w inne miejsce (plotki mówią o konsorcjum z Seattle i drugim z Las Vegas), a warunkiem sprzedaży jest gwarancja, że Wilki nigdzie się nie przeniosą. KG skupił wokół siebie grupę kapitałową i za 1,2 mld zakupią drużynę.

[Timi] Garnett jeszcze kilka miesięcy temu mówił, że sam z chęcią reaktywowałby koszykówkę w Seattle, bo przecież miał nigdy nie robić żadnych biznesów z Taylorem, którego chyba szczerze nienawidzi. Ale pojawiła się dobra okazja i możliwe że jednak do tego biznesu dojdzie. Tam jest jeszcze jeden bardzo poważny gracz, czyli pewna rodzina, która jest już w posiadaniu Wikingów z Minnesoty i ma środki, aby do klubu NFL dołożyć sobie także klub NBA.

[Adrian] Może go nienawidzić, może go nie lubić, ale jak pojawi się okazja odkupić Wilki, to on to zrobi. Komu Taylor sprzeda klub? To już inna para kaloszy. Myślę, że rodzina Wilfów, która posiada już Wikingów jest chyba większym gwarantem na brak relokacji drużyny. Tak przy okazji – ta rodzina Wilfów ma polskie korzenie, rodzice głównego właściciela Wikingów  to polscy Żydzi, którzy przetrwali Holocaust i z Niemiec przenieśli się do USA.

[Timi] KG raczej też by nie dopuścił do tego, by Wolves opuścili Minneapolis – pytanie tylko, czy uda się zakopać ten topór wojenny między nim a Taylorem. Swoją drogą, to będzie dość dziwne i śmieszne, kiedy właściciel Kevin Garnett wreszcie zadecyduje o tym, by zastrzec numer Kevina Garnetta w Minnesocie.

[Adrian] Tracy McGrady i Jermaine O’Neal zakładają agencję sportową i już podczas Draftu 2021 roku chcą być mocnym graczem na rynku. To może się udać, bo obaj aktywnie prowadzą programy sportowe dla utalentowanych dzieciaków i nie są anonimowymi ludźmi w branży. Warto trzymać za nich kciuki, bo potem kolejni byli zawodnicy mogą iść ich śladem i wreszcie zaczną znikać pazerne mendy, których jest pełno w światku agentów sportowych.

[Timi] Miejmy nadzieję, że Tracy i Jermaine nie okażą się takimi mendami, choć biorąc pod uwagę ile $$$ zarobili przez swoje kariery to raczej nie o pieniądze im chodzi. Zresztą ponoć kilka lat przygotowywali się do tego typu przedsięwzięcia, a mając kontakty na pewno szybko odnajdą się w nowej roli. Swoją drogą, ten duet nigdy nawet ze sobą nie grał w jednym zespole, a teraz będą partnerami biznesowymi.

[Adrian] Jermaine od dawna o tym myślał i nawet w tym roku zdaje egzamin, żeby mieć pełną licencje agenta sportowego. Tracy będzie tylko współwłaścicielem, bo takiej licencji na razie nie może otrzymać. Wiesz, tym agentom sportowym też nie zawsze chodzi o pieniądze, bo do biednych nie należą, ale często ich decyzje maja za sobą więcej polityki firmy którą reprezentują,  niż korzyści dla konkretnego zawodnika. Nie raz przerabialiśmy sytuację, że agent odradzał zawodnikowi klub “XYZ”, bo klub “XYZ” nie zaoferował umowy innemu klientowi tego agenta. W przypadku byłych zawodników, wierze, że do takich patologi dochodzić nie będzie.

[Timi] Dla nich to też jest w sumie swego rodzaju naturalny krok , bo organizując różnego rodzaju campy, akademie czy obozy sportowe mają kontakt z ogromną grupą utalentowanych zawodników, których warto wyławiać i potem prowadzić w kolejnych etapach kariery. Na dodatek, obaj ci gracze mieli w swoich karierach mnóstwo wzlotów i upadków, a za tym idzie wiedza, doświadczenie i krytyczne spojrzenie na pewne sprawy.

[Adrian] Zawodnicy G-Laegue założyli własny Związek Zawodowy, ale jest powiązany ze Związkiem Zawodowym Zawodników NBA, czyli NBPA. Ta współpraca obu lig zacieśnia się coraz bardziej i coraz mniej brakuje, żeby ta G-Laegue stała się taka drugą ligą NBA. Umowy Two Way, młodzi zawodnicy po High School w specjalnym programie, teraz związek zawodowy – to już nie tylko afiliacje drużyn NBA.

[Timi] G-League przeszło naprawdę długą drogę odkąd kilkanaście lat temu zacząłem interesować się NBA i to w tej chwili naprawdę ciekawie zorganizowana liga, która z roku na rok staje się coraz bardziej profesjonalna. To musiało jednak wreszcie nastąpić, bo skoro związek z NBA był tak namacalny i widoczny to trzeba było niektóre rzeczy zmienić. A przecież jeszcze jakiś czas temu zawodnicy G-League tak naprawdę mogli pomarzyć o normalnych warunkach do pracy, często zmagając się z obskurnymi hotelami, transportem na własną rękę czy innymi tego typu kwiatkami.

[Adrian] Jimm Butler – kurcze, Tygodnik  bez Butlera byłby jakiś taki niepełny. Jimmy stwierdził, że na jego koszulce nie ma być ani nazwiska, ani żadnego hasła i on właśnie w ten sposób chce zaprotestować. Wg ploteczek liga się zgodziła, ale gdy wieść się rozeszła, to identyczne stanowiska przesłało do NBA ok 30 zawodników i chyba nikt nie dostanie takiego pozwolenia. Jimmy zawsze kroczy własną ścieżką.

[Timi] To ogólnie jest bardzo fajny pomysł, aby zagrać bez nazwiska, ale nie jestem pewien, czy NBA patrzy na to jakkolwiek przychylnie. Taka próba Butelra pokazuje też zresztą, że te pomysły NBA nie spodobały się wszystkim zawodnikom, tym bardziej że przekaz jest kontrolowany, a gracze mieli ograniczony wybór. Z drugiej strony, wielu zawodników podkreśla, że tego typu inicjatywy jak zmiana nazwisk na koszulkach czy malowanie parkietu niewiele zmienią, jeśli nie pójdą za tym czyny i trudno się z tym nie zgodzić.

[Adrian] Tygodnik bez nabijania się z Howarda też byłby niekompletny – Dwight wątpi w skuteczność szczepień. Zaczęło się od rozmowy o szczepionce na C19 (której przecież jeszcze nie ma), no i tak od słowa do słowa… Jak w XXI wieku można nie wierzyć w skuteczność szczepionek? Znając historie świata, gdzie miliony ludzi umierało na choroby, które dziś praktycznie nie wstępująca właśnie dzięki szczepieniom, a ludzie wyskakują z takimi bzdurami. Co poszło nie tak w edukacji?

[Timi] Howard to ogólnie w dużo rzeczy nie wierzy – podejrzewam że w skuteczność bezpiecznego seksu też chyba nie do końca, biorąc pod uwagę ile ma dzieci. Często mówimy tutaj o tym, że zawodnicy NBA mają doskonałą platformę do tego, by zwracać uwagę na rzeczy ważne, ale przypadek Howarda pokazuje, że niekiedy ta platforma to też bardzo ryzykowne narzędzie, szczególnie jeśli głosi się takie rzeczy jak Dwight.

[Adrian] No właśnie – takie okazy jak Howard należałoby jednak zamykać za drzwiami hotelu i nie pozwalać się wypowiadać. Tak jest zdecydowanie lepiej i dla ligi i dla młodych ludzi, którzy mogą go naśladować. Tylko w dobie mediów społecznościowych tego już się nie da zatrzymać, zawodnicy traktują je jako platformę do wygadywania swoich mądrości, a im głupszy przekaz tym większy zasięg. Tak wygląda XXI wiek i aż się boje, w jakim debilowatym świecie przyjdzie żyć moim wnukom.