Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych które Adaś (nie)skomentuje. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.
[Adrian] No i jesteśmy coraz bliżej wznowienie sezonu. Oczywiście kluczowe decyzje nadal nie zapadły, ale przynajmniej coś się dzieje. Te wszystkie zapytania są o tyle istotne, że NBA będzie wiedziało, gdzie mogą być słabe punkty, ewentualne korzenie jakichkolwiek konfliktów. Liga musi ruszyć przy zgodzie wszystkich stron, bo tylko wtedy to ma sens.
[Timi] Już teraz wiadomo, że o tę zgodę będzie ciężko, ale na pewno z każdym tygodniem jesteśmy coraz bliżej powrotu i to wszystko zaczyna mieć ręce i nogi. Nadal wiele rzeczy pozostaje jednak do ustalenia i rozchodzi się tutaj przede wszystkim o formę powrotu, bo tych pomysłów się namnożyło całkiem dużo, a okoliczności są takie, że NBA jest dużo bardziej przychylna, aby wypróbować pewne nowe rozwiązania.
[Adrian] Ostatnie doniesienia mówią o początku lipca, jako o tej dacie na początek drużynowych treningów, a przełom lipca/sierpnia – jako możliwym do zrealizowania terminie na rozpoczęcie rozgrywek. Cały czas największym problemem są aspekty medyczne, oraz zapewnienie wystarczającej ilości testów. Tutaj dodam pewną ciekawostkę medyczną – w Nowym Orleanie przeprowadzono bardzo szczegółowe sekcje zwłok, osób zmarłych na Covid 19 i okazało się, że u czarnoskórych ofiar odkryto skrzepy krwi w płucach. Takich rzeczy nie stwierdzono u ofiar innych kolorów skóry – dodatkowo zauważono, że osoby czarnoskóre przechodzą C19 wyjątkowo ciężko. Skoro ja zauważyłem takie informacje w Polsce, to trudno, żeby nie zauważyli ich sami zawodnicy, ich agenci czy lekarze.
[Timi] Tymczasem coraz częściej słyszy się, że NBA jest na limicie czasowym i powinna podjąć decyzje w najbliższych tygodniach, o czym wspomniał już m.in. Marc Cuban. W piątek spotkanie właścicieli, a coraz bardziej prawdopodobne jest, że w przyszłym tygodniu odbędzie się głosowanie, po którym będziemy znać już znacznie więcej szczegółów.
[Adrian] Teraz taka ciekawostka – NBA planowało zacząć grać w resorcie Disneya na Florydzie od ok 15 lipca, z uwagi na odosobnienie – tymczasem dowiadujemy się, że 11 lipca być może wszystkie parki rozrywki w USA zostaną otwarte dla społeczeństwa. No coś mi tu nie pasuje, być może NBA została zaskoczona tak samo jak i my, ale tworzenie bańki, będzie kompletnie niemożliwe w takim miejscu.
[Timi] Myślę, że w takiej sytuacji resort Disneya po prostu by się nie otworzył, a pierwszeństwo miałaby właśnie NBA – oczywiście to zależy od tego jak dogadają się obie strony, ale mając na uwadze szeroko zakrojoną współpracę NBA i Disneya nie powinno być to problemem.
[Adrian] Współpraca, współpracą, ale liczy się zielony banknocik. Tak na szybko spojrzałem w dane w sieci – Park Disneya na Florydzie miesięcznie w latach poprzednich miał ok 700 mln przychodu. Musieliby zamknąć się na dodatkowe 3 miesiące specjalnie dla NBA – czy NBA jest w stanie zapłacić im 2 miliardy dolarów za taka przysługę? Coś mi mówi, że nie ma takiej opcji. Natomiast tworzenie bańki, w miejscu które dziennie odwiedza ok 50 tys ludzi jest bezsensowne. Tym bardziej, że NBA prawie zgodziła sie na pomysł Związku Zawodników, żeby rodziny mogły przebywać wraz z zawodnikami w miejscu rozgrywania turniejów.
[Timi] Z tego co wyczytałem to Disney planuje otwierać się fazami – na dodatek NBA zajęłaby przede wszystkim południową część kompleksu, bo to tam znajdują się budynki ESPN i jest to teren odseparowany od reszty parku. Niemniej jednak na pewno może to wpłynąć na ostateczne decyzje i powrót ograniczonej liczby drużyn, tym bardziej, że do Orlando mogą zawitać także… bejsboliści.
[Adrian] Gdy NBA ogłosiła gdzie planują zrobić ten turniej, to sobie w necie sprawdziłem co to za miejsce – idealne dla zawodników bejsbola, tam jest kilkanaście boisk do tego sportu. Co ciekawe – tam jest tylko jedna hala, ale są dwa osobne parkiety do koszykówki, przy turniejach oddzielone one były specjalną kotarą. Teoretycznie spokojnie można rozgrywać dwa mecze równocześnie i to nawet tworzyłoby odrobinę więcej hałasu, przez co puste trybuny nie byłyby aż tak odczuwalne. A teraz do rzeczy – rzeczywiście ten resort jest odseparowany od reszty Parku, tylko tam nie ma hoteli, one są położone w centralnej części i tam nawet przy stopniowym rozruchu całego parku turyści będą i tego uniknąć się nie da. Jeśli NBA zgodzi się także na rodziny zawodników, to trudno oczekiwać, że ich dzieci nie skorzystają z tych rozrywek wraz z innymi ludźmi. Ja widzę coraz więcej zagrożeń w tym resorcie, jeśli on faktycznie zostanie otwarty dla normalnych turystów.
[Timi] Okej, to robi się dość spory problem i w przypadku otwarcia kolejnych części resortu utrzymanie NBA pod bańką może okazać się dużo bardziej problematyczne niż wcześniej zakładaliśmy. Całkiem dobrze poinformowany w temacie Disneylandu jest jednak Keith Smith i jego źródła wprost mówią, że otwarcie resortu nie będzie miało żadnego wpływu na NBA. No i nie chcę mi się wierzyć, że NBA nie bierze tego pod uwagę, bo gdyby nie wierzyła, że to może się udać to raczej skłaniałaby się ku Las Vegas, gdzie warunki też są całkiem w porządku.
[Adrian] Oni na pewno wiedza więcej od nas, na pewno przeanalizowali wszystkie scenariusze, ale… zawsze najsłabszym punktem planu jest człowiek. Jeśli przyjedzie ok 20 drużyn, a w każdej będzie 35 osób jak zakładano, to mamy już 700 ludzi – do tego obsługa i robi sie pewnie dwa razy tyle. Ja coraz mniej wierzę w tę bańkę – to pięknie brzmi w teorii, ale praktyka musi być inna. Trudno oczekiwać, że kobiety z obsługi hotelowej, czy gastronomicznej zostawią swoje dzieci na kilka miesięcy i pozwolą się skoszarować w hotelu, żeby nie mieć żadnego kontaktu ze światem zewnętrznym. Teoria sobie, a życie sobie – co by tam spece z NBA sobie nie planowali.
[Timi] Tyle tylko, że NBA musi jak najlepiej tę bańkę wyegzekwować, bo choć słyszeliśmy, że jedno czy dwa zarażania nie powstrzymają NBA przed dograniem sezonu (takie jest przynajmniej założenie) to jednak będzie to ogromny problem choćby jeden zawodnik się zaraził. Raz że może to pociągnąć za sobą kolejne przypadki, dwa że to fatalna informacja dla klubu, a trzy że to ogromne ryzyko dla samego gracza.
[Adrian] Pojawiło się sporo spekulacji, jak będzie wyglądać dalsza część sezonu, wraz z najciekawszymi przypuszczeniami, iż NBA zdecyduje się na PO bez podziału na konferencje. To by oznaczało, że nasza drabinka wygląda następująco – Sixers, potem Clippers, potem Bucks i Lakers w Finale. Lubie hard core, ale chodzi mi o gatunek muzyczny, natomiast ta drabinka to jest kosmos.
[Timi] Kosmos, ale zdobycie mistrzostwa smakowałoby wtedy jak nigdy… Z drugiej strony, realizacja tej idei oznaczałaby niezwykle łatwą drabinkę dla Lakers. Pomysłów jest jednak więcej, dlatego warto obserwować, które będą zyskiwać coraz to większe poparcie. Podział na konferencje to zresztą tylko jedna składowa, bo NBA nadal nie wie, ile tak w zasadzie zespołów zjawi się w Orlando. Ostatnio mówi się o tym, by zaprosić najlepszą ósemkę Wschodu (bo tu sytuacja jest całkiem jasna) oraz dwanaście zespołów z Zachodu, które grałyby jeszcze o awans.
[Adrian] Tak – tak myśl, żeby dokończyć sezon w systemie 8+8+4 krąży po sieci, ale jest kompletnie idiotyczna. Przecież drużyny maja jeszcze do rozegrania mecze tez z tymi słabszymi zespołami – ktoś miał ułożony kalendarz, że zaczyna od silnych a końcówkę sezonu zasadniczego ma łatwa i może się przesunąć w górę – to teraz kombinacje alpejskie, wracamy, ale bez tych najsłabszych. Zaraz porozmawiamy o Lillardzie i on ma rację, albo rybki, albo akwarium. Ten system jest zwyczajnie krzywdzący – albo liga wróci w składzie 30 zespołowym, albo nie wróci wcale z sezonem zasadniczym. Przejdziemy wtedy od razu do PO, tylko będzie kilka drużyn pokrzywdzonych, które mogą udać się z tym do sądu.
[Timi] No ale to ustalmy, że ci pewni awansu zagrają sparingi między sobą by przygotować się do fazy play-off, podczas gdy pięć drużyn na Zachodzie powalczy o ostatnie miejsce w fazie play-off między sobą. Albo dołóżmy tam jeszcze Suns, wtedy tych zespołów będzie nawet sześć. W tym momencie nie ma idealnego rozwiązania, bo każda z zaproponowanych solucji będzie miała swoje mankamenty – jednym nie będzie się podobało to, drugim co innego.
[Adrian] Zawsze komuś się coś nie będzie podobać – jednak trzeba minimalizować ryzyko ewentualnych procesów, bo pamiętajmy, że wielkie pieniądze wchodzą w grę nie tylko dla NBA, ale tez dla poszczególnych drużyn. No a USA to kraj pozywających się o wszystko ludzi, więc jakiś kibic prawnik, tez może dostać do ręki argumenty z którymi pójdzie do sądu. W interesie wszystkich jest dogranie RS w 30 zespołowym zestawieniu, bo inaczej zawsze będzie ryzyko jakiś prawnych nieporozumień.
[Timi] Poznaliśmy już wyniki sondy wśród generalny menedżerów i 60 procent zagłosowało za 72-meczowym sezonem. Co więcej, zespoły będące w tej chwili poza najlepszymi ósemkami są podzielone 50/50 w sprawie dokończenia sezonu regularnego. Wszystko to sygnalizuje nam, że na pewno nie będzie łatwo dojść do ostatecznego porozumienia, choć miejmy nadzieję, że koniec końców zgoda będzie bliska stu procent, tak jak miało to miejsce w przypadku NHL (tam w ramach głosowania tylko dwa zespoły nie zgodziły się z proponowanymi opcjami).
[Adrian] NBA przed spotkaniem z Rada Gubernatorów wysondowała nastroje poprzez tę ankietę pośród GMów i optymistycznie na razie nie jest. Spokojnie można obstawiać, że liga nie wróci w pełnym składzie i nie dogra sezonu zasadniczego do końca. Najwięcej głosów było za systemem „PlayOff Plus”- czyli 20 lub więcej zespołów od razu w turnieju posezonowym. bo 25 drużyn na 30 opowiedzieć się za tym systemem. To jest doskonała wiadomość, bo oznacza dwie rzeczy. Po pierwsze NBA wróci, bo potrzeba 75% głosów na tak podczas Rady Gubernatorów, żeby odwiesić rozgrywki, a tutaj mamy 83% głosów. No a druga – wszystkie zespoły, które jeszcze mają szanse na PO, będą w nich grać. Zaraz porozmawiamy o dylematach Lillarda, dlatego to szczególnie istotne.
[Timi] W zasadzie coraz pewniejsze jest, że nie wszyscy wrócą do gry, ale to trzeba było brać pod uwagę, tym bardziej że im mniej zespołów, tym po prostu cała ta operacja jest łatwiejsza do przeprowadzenia logistycznie. Wygląda na to, że zespoły walczące jeszcze o fazę play-off rzeczywiście dostaną szansę, a ci którzy wypadli już z gry nie będą musieli grać o pietruszkę. Szczegóły są jeszcze do ustalenia, ale rzeczywiście powoli nam to wszystko się klaruje.
[Adrian] To już możemy napisać to – NBA wraca, wracają drużyny i sezon zostanie dokończony – najprawdopodobniej 31 lipca zacznie się turniej w Orlando. Głosowanie nad tymi wszystkimi zagadnieniami o których rozwialiśmy odbędzie sie w czwartek, ale możemy być pewni, że NBA wróci w wakacje. Przez te wszystkie piatkowo-sobotnie rewelacje z USA wyszedł nam wyjątkowo chaotyczny Tygodnik :D
[Timi] Chaotyczny to prawda, ale na takie informacje przecież czekaliśmy, no bo w końcu ten powrót nabrał wiatru w żagle i mamy też już wreszcie pierwsze poważne konkrety, czyli planowaną datę powrotu. Szykuje się najlepszy sierpień w dziejach NBA, bo przecież to zawsze jest jeden z najgorszych miesięcy w całym roku, gdzie nie dzieje się dosłownie nic.
[Adrian] Skrócony sezon zasadniczy ma też wrogów, np Lillard stwierdził, ze oni będąc na 9 miejscu, gonią Memphis które ma najtrudniejszy kalendarz i jeśli sezon zostanie skrócony, to oni nie będą mieć szans na walkę o PO. A jak on ma grac o pietruszkę, to on w tym sezonie nie wraca. Tutaj ma całkowita racje – albo rybki, albo akwarium. Jeśli zawodnicy maja wrócić i narażać swoje zdrowie, to albo graja o wszystko, albo niech nie grają. Dla Lillarda ten powrót w okrojonej formie nie ma żadnego sensu, nie tylko dla niego – ale on powiedział to głośno.
[Timi] No tak, tylko że to wcale nie jest gra o pietruszkę, bo mimo wszystko w stawce są ogromne pieniądze, o czym wielu zawodników jednak trochę zapomina. Jasne, że powrót jest sporym ryzykiem i narażaniem swojego zdrowia, natomiast dlaczego tylko te 16 zespołów ma pracować na utrzymanie dobrych finansów NBA? Jest to na pewno poważny problem, który trzeba jakoś rozwiązać, by wszyscy byli zadowoleni, a o to na pewno będzie trudno – bo taki Lillard może nie chcieć grać, ale już pojawiają się raporty, że kilka klubów, które nie mają już szans na fazę play-off też z chęcią się w Orlando jednak pojawi.
[Adrian] Wszystko rozbija się o format, w jakim NBA chce dokończyć sezon zasadniczy. Urwanie go wcześniej niż po pełnej serii 82 meczów, dla takiego Lillarda jest zwyczajnie niesprawiedliwe i ja mu się nie dziwię. Dla niego to granie o pietruszkę, bo to nie on jest od martwienia się o finanse ligi, on ma grać, ma wygrywać, a to chce mu się odebrać. Stawiasz pytanie – dlaczego o finanse ligi ma dbać tylko 16 zespołów – ale właśnie przed tym protestuje Lillard. Chce dokończenia sezonu w 30 zespołowym składzie z pełnym kalendarzem RS.
[Timi] Jasne, rozumiem chęć powrotu do gry o coś więcej niż lepsze finanse, natomiast nie wolno o tym aspekcie zapominać – tym bardziej, że Lillard jest takim samym „pracownikiem” NBA jak każdy inny gracz, więc trochę mi się to ze sobą gryzie.
[Adrian] Tylko ten Lillard, który jest takim samym pracownikiem jak inni gracze, przynosi lidze zyski większe niż kilkuset innych zawodników nie będących gwiazdami – a to znaczy, że takim samym jednak nie jest ;) Jego zdrowie jest ważniejsze od zdrowia innych „pracowników”. Tak na oko jak mamy 30 drużyn, co wraz z zawodnikami na umowach t-w daje ok 510 „pracowników”, to Lillard jest ważniejszy od 490. Ja staje po jego stronie, bo uważam, że ma racje – Portland powinno dostać szanse wywalczyć PO, skoro dogrywamy sezon.
[Timi] To już dużo bardziej trafia do mnie argument zdrowotny, w sensie jakiejś kontuzji, bo podejrzewam, że w momencie gdy Blazers rzeczywiście straciliby szansę na playoffs w końcówce sezonu to taki Lillard zapewne grałby dużo mniej albo wcale.
[Adrian] Rozmawialiśmy niedawno w Tygodniku, że w Chicago gracze zbuntowali się przeciwko trenerowi i okazuje się, ze Boylen jest już spakowany. Markannen chce tam zostać i podpisać nowa umowę, dla kibiców Byków zaczyna to wyglądać coraz lepiej, jeszcze tylko niech zatrudnia sensownego trenera. Być może trochę za późno ta zmiana trenera nastąpi, ale lepiej późno niż wcale. Myślisz, ze będą handlować kimś ze składu, żeby dodać jeszcze młody talent?
[Timi] W tej chwili trudno jest się bawić w spekulacje transferowe, bo nie wiemy jak ten rynek będzie wyglądał, gdy sytuacja w NBA wróci w miarę do normy. Mnie się jednak wydaję, że w Chicago już teraz jest sporo naprawdę fajnego talentu i obudowanie tych młodych takimi weteranami jak na przykład Thaddy Young to był całkiem spoko pomysł. Zabrakło jednak kogoś, kto dużo lepiej by to wszystko w Chicago poukładał, więc ja bym mimo wszystko zaczął od wymiany na stołku trenerskim.
[Adrian] NBA nie jest jedyną amerykańską ligą, która ma problemy. Dużo większe ma MLB, bo tam doszło jeszcze do awantury o podział zysków. Warto nadmienić, że w MLB nie ma umów maksymalnych – panuje wolna amerykanka, choć jest Salary cap. Ostatnia rzeczą jaka amerykanie by wybaczyli swojemu krajowi, jest brak rozgrywek MLB. Może się palić i walić, głód, smród i ubóstwo, ale MLB ma grać.
[Timi] Muszę przyznać, że ze wszystkich lig w USA to akurat MLB interesuje mnie najmniej – ale za to w NHL pojawiły się już jakieś rozwiązania, bo postanowiono, że jeśli uda się wrócić do gry to zespoły przejdą od razu do fazy play-off. Tyle tylko, że o osiem zwiększy się liczba drużyn w fazie posezonowej. Na razie długa jeszcze droga zanim do tego dojdzie, ale być może jest to wskazówka także dla NBA – choć trzeba zauważyć, że drużyny hokejowe zdołały rozegrać o kilka spotkań więcej od zespołów NBA i niektóre mają już ponad 70 meczów na koncie.
[Adrian] Pod względem sportowym to MLB mnie nie interesuje kompletnie – nigdy nie udało mi się obejrzeć choćby jednego meczu w całości – to jest zwyczajnie nudne i głupie. Nawet jak drużyna z Bostonu wygrywała finałową serie z Los Angeles – to zasnąłem chyba przy 7 rundzie. Natomiast aspekt organizacyjny, finansowy zawsze mnie w MLB fascynował, bo to taka wolna amerykanka z kilkoma regułami. Co do NHL – tak jak i NBA, maja mniej niż 32 drużyny, więc nie mogą rozegrać formatu gdzie wszystkie drużyny awansują do PO. Może i format dziwny, ale byłoby to chyba najsprawiedliwsze.
[Timi] NHL planuje także rozegranie tej fazy play-off w dwóch miejscach, choć początkowo mówiło się nawet o czterech lokacjach! Jest to więc jakaś wskazówka dla NBA, tym bardziej, że tak jak wspominałem do Orlando mają zawitać również bejsboliści. NHL ma też jeszcze jeden problem, z którym na pewno będzie miała do czynienia także NBA – spora część zawodników jest w tej chwili poza granicami Ameryki Północnej (w przypadku NHL szacuje się, że jest to niemal 1/5 wszystkich graczy), więc powoli trzeba myśleć o tym, jak ich tutaj sprowadzić.
[Adrian] W NBA akcja sprowadzania zawodników spoza USA już ruszyła, ale w przypadku tej ligi to jest marginalna sprawa, bo większość z nich zadomowiła się na tyle już w Ameryce, że poza ocean wyjechała ich tylko garstka. Tym bardziej, że w NBA gra dużo mniej obcokrajowców niż w NHL. Tam niektóre drużyny składają się w 50% ze Skandynawów i Rosjan.
[Timi] W sumie nie znalazłem nigdzie dokładnych danych na temat NBA, może rzeczywiście nie jest to duży procent, natomiast kilka znanych nazwisk mi mignęło, m.in. Luka Doncić, więc nawet jeśli to jest garstka to i tak trzeba już te wszystkie procedury ruszyć.
[Adrian] To jeszcze o koszykówce, ale tej akademickiej. NCAA to nie tylko koszykówka, ale też cała masa innych rozgrywek z futbolem amerykańskim na czele. Same rozgrywki futbolu przynoszą rocznie ok 4 mld dolarów do kasy NCAA, dzięki czemu stypendia otrzymują nawet zawodnicy na ten przykład piłki wodnej. Zawsze pisałem, że system NCAA może ma wady, może nie jest idealny – ale dla mnie jest wzorem w szkoleniu młodzieży. Kto normalny w innych warunkach sponsorowałby zawodników piłki wodnej? Tymczasem jeśli rozgrywki nie dojdą do skutku (a wszystko na to wskazuje), to straty będą tak olbrzymie, że odbije się to głównie na młodzieży, która nie dostanie stypendium i zostanie w gettach.
[Timi] To będzie ogromny cios, po którym powrót do normalności będzie jeszcze trudniejszy – przyznam zresztą, że nie spodziewałem się, że to są tak wielkie pieniądze… NCAA jako organizacja z pewnością bacznie się jednak przygląda próbom powrotu do gry tych profesjonalnych lig, ale przecież mówimy tutaj o tak dużej liczbie zespołów tak wielu dyscyplin sportowych, że w tej chwili trudno jest sobie wyobrazić, kiedy sport na poziomie akademickim mógłby w ogóle wrócić do życia.
[Adrian] Dokładnie tak, większość z nas kojarzy tylko kilka uczelni, kilka dyscyplin, ale tych uczelni w rozgrywkach NCCA i to tylko w koszykówce jest ponad TYSIĄC. To są 3 dywizje i te pieniądze pomimo tego, że są olbrzymie, one nie sa przejadane przez „białe koszule”- ta kasa wraca do amerykańskich dzieciaków w postaci stypendiów. Zaraz porozmawiamy o serialu o największym koszykarzu naszych czasów, a ja zapraszam wszystkich do obejrzenia na Netflixie serialu „Koszykówka albo nic”. Sześć półgodzinnych odcinków, gdzie poznacie tę mniej fajną Amerykę, gdzie poznacie dzieciaki które albo dostaną stypendium, albo nie czeka ich nic dobrego w życiu.
[Timi] No właśnie, tysiąc drużyn tylko i wyłącznie koszykarskich, a przecież dochodzi jeszcze mnóstwo innych dyscyplin, nawet tych nieco bardziej niszowych w Stanach Zjednoczonych jak na przykład siatkówka. Ale dobrze że wspominasz o tym serialu, mam go na swojej liście i w najbliższym czasie na pewno obejrzę.
[Adrian] Skończyłem oglądać Last Dance – świetny serial, ale nie wszystkim się spodobał. Pippen i Grant otwarcie mówią, że Jordan doskonale przedstawił tylko siebie, a inni nie zawsze są w dobrym świetle pokazani. Absolutnie się zgadzam, bo skoro Jordan o wszystkim decydował, to nie po to, żeby dokument był w każdym aspekcie obiektywny. Jednak jest jeszcze jedna kwestia, która chciałem poruszyć. Gdy rozmawialiśmy pierwszy raz o tym dokumencie, wspomniałem o serialu Dream Team, który chciałbym zobaczyć. Wtedy zastanawiałeś się, czy ten legendarny wręcz trening, gdzie zawodnicy grali wewnętrzną gierkę został uwieczniony na wideo. Po serialu o Jordanie wiemy, że tak i to o ile ja zauważyłem, tam były 3 kamery, bo obraz był z 3 różnych źródeł. Chyba jest na co czekać.
[Timi] Tylko pytanie, czy jeśli Jordan miał ostatnie słowo to warto nazywać „Last Dance” mianem dokumentu, bo jednak nie na tym to chyba polega. Zachwytów jest naprawdę sporo i z pewnością jest się czym zachwycać, natomiast trzeba brać poprawkę na to, kto był producentem i kto prowadził narrację. A te negatywne opinie innych doskonale potwierdzają, że nie do końca wszystko było takie, jak w rzeczywistości.