#220 Bostoński Tygodnik

Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA.  Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych które Adaś (nie)skomentuje. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.

[Adrian] Nie mamy dobrych wieści na początek Tygodnika – zarówno właściciele drużyn, jak i zawodnicy wcale nie palą się do pomysłu powrotu sezonu. Związek Zawodowy Zawodników przygotował specjalną ankietę, którą dostarczy do każdego zawodnika, bo z wypowiedzi zawodników z zespołów poza PO wynika, iż zainteresowanie graniem jest znikome. Identyczne nastroje są w Radzie Gubernatorów, gdzie właściciele drużyn, też są sceptyczni. Na to wszystko na pewno ma wpływ sytuacja w USA, gdzie epidemia nadal sieje spustoszenie.

[Timi] Wiadomo że nie wszyscy będą się do tego powrotu palić, choć to bodaj Jared Dudley od jakiegoś czasu powtarza, że dogranie sezonu jest w interesie każdego zawodnika i każdego właściciela z punktu widzenia finansowego. Odkładając ten aspekt na bok jasne jest, że najbardziej do gry palić będą się ci, którzy w tym sezonie mają szansę na walkę o tytuł, natomiast NBA jest tak skonstruowana, że najlepiej aby ten powrót odbył się z udziałem wszystkich drużyn. Mimo wszystko już we wtorek pojawiło się sporo optymistycznych informacji, jakby w kontrze do tych poprzednich wiadomości, no bo nagle w NBA zapanował całkiem spory optymizm.

[Adrian] Najważniejsza kwestia to pełne porozumienie, bo przy dziwnych ruchach Związku Zawodników, ja się nie dziwie Radzie Gubernatorów, że mogą się obawiać ewentualnych pozwów, gdyby ktoś się zaraził podczas rozgrywek, a potem jeszcze zaraził swoją rodzinę. Sport sportem, dobro ligo to jedno, ale USA to kraj pozywających się o wszystko ludzi na ogromne kwoty – każdy ma gdzieś w głowie, że ryzyko musi być zerowe, żeby to miało sens. No a wiemy, że część agentów to zwykłe… szumowiny – tak delikatnie.

[Timi] No zdziwiłbym się, gdyby taka furtka na tego typu pozwy została przez ligę pominięta – zresztą tak jak piszesz, ten powrót może nastąpić tylko i wyłącznie w momencie, gdy wszystkie strony porozumieją się ze sobą w stu procentach. Nie ma mowy na jakiekolwiek wątpliwości czy nierozwiązane albo niedopowiedziane kwestie, tym bardziej że trzeba tutaj łączyć wiele różnych aspektów – zarówno ten sportowy, jak i ten biznesowy czy wreszcie zdrowotny.

[Adrian] Z wcześniejszych wypowiedzi NBA, wynikało, że kończąc sezon w Orlando, nie zamierzają izolować zawodników od rodzin i tu może być sedno problemu. Na poczatku ten pomysł spotkał się z aprobatą, ale… w USA, a konkretnie w Nowym Jorku coraz więcej dzieci zapada na wieloukładowy zespół zapalny, powodowany Covid 19 i to nie są już pojedyncze przypadki. Większość z zawodników ma dzieci i chyba dotarło do nich, że nie ryzykują już tylko swoim zdrowiem.

[Timi] Koronawirus zabrał już mamę Karla-Anthony’ego Townsa i oby takich przykrych informacji więcej nie było. To też jednak jest chyba ten najważniejszy powód, aby jednak do gry nie wracać – zawodnicy obawiają się o zdrowie i życie swoje oraz swoich bliskich, dlatego też tak istotne jest, aby stworzyć jak najlepsze i jak najbezpieczniejsze warunki do powrotu, co miejmy nadzieję w końcu nastąpi.

[Adrian] NBA daje sobie od 2 do 4 tygodni na decyzję, czy sezon zostanie wznowiony. Kilka dni temu mówiło się o tym, iż sezon zostanie wznowiony w czerwcu, nawet zawodnicy w mediach społecznościowych sugerowali taki termin. Po otwarciu hal dla zespołów, wydawało się to coraz bardziej realne. Zobaczymy co przyniosą kolejne dni.

[Timi] To ciekawa w sumie sprawa, że NBA podała w końcu jakieś ramy czasowe. Wszystko zdaje się iść w kierunku wznowienia rozgrywek, natomiast w tej chwili taką problematyczną kwestią są wspomniane już testy. Chodzi tutaj przede wszystkim o te testy, które bardzo szybko dadzą wynik, co w tym przypadku jest dość istotne – jednak na ten moment tego typu testy nie są powszechnie dostępne, a co za tym idzie NBA ma spory problem, bo nie wiadomo, kiedy to upowszechnienie miałoby nastąpić. W związku z tym trochę się dziwię, że liga sama sobie nałożyła te 2 do 4 tygodni na decyzję.

[Adrian] NBA i jej sponsorzy nie miałaby problemu z zakupieniem 15 tys testów (bo tyle jest potrzebne, żeby zabezpieczyć powrót rozgrywek i stały dostęp do nich, żeby wyeliminować jakiekolwiek ryzyko), ale… testów brakuje dla zwykłych ludzi. Nikt nie chce denerwować swoich kibiców tym, że testuje zawodników a ktoś gdzieś umiera, bo dla niego testu nie było. Możemy być apolityczni, ale od polityki nigdy nie uciekniemy. USA to kraj poprawności politycznej i NBA nie pozwoli sobie na jakikolwiek uszczerbek na wizerunku – niestety. Natomiast te ramy czasowe – jakieś przyjąć trzeba. Jeśli liga nie ruszy przed latem, to przy jesiennej 2 fali epidemii o której się mówi, znowu rozgrywki musiałyby być zawieszone. Albo NBA wyrobi się do września, albo ten sezon i tak zostanie anulowany, różnica taka, że powiększy się znacznie tabelka po stronie wydatków, a wpływów nie ma.

[Timi] No tak, tylko że z jednej strony przyjęte są ramy czasowe, ale z drugiej strony słyszymy, że akurat ten najpoważniejszy problem, czyli wspomniane testy, raczej nie zostanie rozwiązany w przeciągu najbliższych tygodni. Ich dostępność to jedna, bardzo ważna kwestia, ale druga sprawa to pozyskanie tych testów, które dadzą bardzo szybki wynik, aby można było równie szybko zareagować.

[Adrian] Kompletnie nie kupuję tej historii, że jest jakikolwiek problem z zakupieniem przez NBA 15 tys testów – szybkich i skutecznych. Skoro Fundacja Polsat potrafiła zakupić 200 tys testów, Dominika Kulczyk 50 tys testów z Korei Płd – to jakim cudem tak potężna organizacja jak NBA może mieć jakiekolwiek problemy? Przyczyną jest ta poprawność polityczna, żeby nie drażnić społeczeństwa i nie wkurwiać rządzącej Pomarańczy. W Korei Płd powstały już wiele tygodni temu laboratoria, gdzie podjeżdżasz autem na badania a wynik dostaniesz po kilkudziesięciu minutach na telefon jako sms. W USA nadal umierają dziennie tysiące osób, brakuje testów dla biedniejszej części społeczeństwa, do banków żywności tworzą się kilometrowe kolejki – nic dziwnego, że wszyscy opowiadają, jak to jest ciężko.

[Timi] No dokładnie o to chodzi – NBA liczy na to, że w kolejnych tygodniach dostępność do testów będzie na tyle duża, że także liga będzie mogła sobie swoją część wykorzystać, ale sama jednocześnie przyznaje, że to się raczej nie stanie. Nie pomaga fakt, że przecież wiele drużyn (jeśli nie wszystkie) zaraz na początku pandemii zaczęło sprawdzać swoich zawodników, wliczając tych, którzy nie mieli żadnych symptomów, co nie wywołało zbyt radosnej reakcji w społeczeństwie.

[Adrian] Skoro padły jedne ramy czasowe, to od razu napiszmy o drugich, bo tez w tym tygodniu wyciekły informacje o przełożonym Drafcie. Jego termin to przełom sierpnia i września, z większym prawdopodobieństwem pierwszych tygodni września. Przed Draftem odbędzie się Draft Combine, co jest dobrą wiadomością, o ile zawodnicy nie oleją tego wydarzenia, jak to miało miejsce w latach ubiegłych.

[Timi] W teorii przy takich, a nie innych okolicznościach tegoroczny Draft Combine – jeśli dojdzie do skutku – może być jednym z najbardziej obleganych i jednym z najważniejszych, bo to może być jedyna okazja, aby się przed draftem pokazać. To też jest chyba najlepsza opcja w przeciwieństwie do tych indywidualnych treningów w klubach, no bo zbierasz w jednym miejscu wszystkich zainteresowanych i dajesz im odpowiednie możliwości.

[Adrian] NBA w porozumieniu ze Związkiem Zawodników, oraz Radą Gubernatorów, przełożyła na koniec września, 60 dniowy termin wypowiedzenia aktualnego CBA. To kolejna zła wiadomość, że nadal nad nami wisi anulowanie CBA. Dobra wiadomość jest taka, że nikt nie pociągnął za spust, tylko wszyscy nadal czekają na rozwój wypadków, ale anulowanie CBA może wywrócić do góry nogami także kolejny sezon, nawet wtedy, gdy pandemia już zniknie.

[Timi] Dobrze że jest porozumienie i obie strony dają sobie czas – widmo anulowania umowy na pewno gdzieś tam w oczy zagląda, ale cały czas sporo zależy od rozwoju wypadków i np. tego, czy sezon regularny zostanie dokończony, czy też jednak będzie decyzja o anulowaniu tej części rozgrywek. W tej chwili za dużo jeszcze nie wiemy, dlatego też przełożenie tego terminu to najlepsze, co mogło się stać.

[Adrian] Tak przy okazji tego porozumienia, wyszła na jaw kwota, jaką NBA zarabia na publiczności i tzw dniach meczowych – gdzie sprzedawane jest wszystko, od frytek, po długopisy, przez koszulki i nocniki. To jest 40% przychodu NBA – astronomiczna kwota, liczona w miliardach dolarów. Już wiemy, ze ten sezon to olbrzymie straty, ale kolejny sezon bez publiczności, to od 3 do 4 mld dolarów mniej, a spadek Salary liczony byłby w dziesiątkach milionów.

[Timi] To są ogromne kwoty, których nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić – ale też z tego powodu tak istotne jest z biznesowego punktu widzenia, by nie tracić jeszcze więcej, a co za tym idzie presja na dokończenie rozgrywek jest jeszcze większa. To już teraz będą wielkie straty, ale ewentualne odwołanie rozgrywek dołożyłoby kolejne milirady. Perspektywa na kolejny sezon też nie jest za dobra, no bo nadal nie mamy żadnych konkretów co do tego, kiedy kibice mogliby wrócić na trybuny.

[Adrian] Skoro poruszyliśmy kwestie finansowe, to w ostatnich dniach poznaliśmy też kwotę, jaką NBA straci w tym sezonie na konflikcie z Chinami. Wzajemne oskarżenia o epidemię Covid 19 na poziomie rządowym,  spowodowały wygrzebanie animozji pomiędzy NBA a Chinami, no i nawet jeśli sezon wystartuje ponownie, to krajowa TV w Chinach nie zamierza transmitować spotkań, oraz płacić za nie. Kwota jaką NBA na tym straci to 400 mln dolarów.

[Timi] NBA próbowała coś zdziałać w temacie, bo kilka dni temu zmienił się CEO grupy NBA działającej na rynku chińskim i wydawało się, że taki ruch może ocieplić relacje. CCTV szybko jednak zweryfikowała te nadzieje i w tej chwili nie wygląda na to, by stosunki rzeczywiście miały ulec poprawie w najbliższym czasie.

[Adrian] Myślę, że Chińczycy będą kilka sezonów grillować NBA, tak jak i całą Amerykę. Ta kwota robi wrażenie – bo to w perspektywie jest pół miliarda dolarów. Kwota olbrzymia, która w obecnej sytuacji ratowałaby trochę budżet nadwątlony przez brak kibiców – tymczasem trzeba zapłacić za stare winy. Trudno będzie ocieplić te stosunki, bo Trump skutecznie niszczy jakiekolwiek pozytywne relacje ze stroną Chińską.

[Timi] NBA miała ogólnie wielkie plany co Chin – wiadomo że polityka i sport będą się mieszać choćby nie wiadomo jak bardzo byśmy tego nie chcieli, natomiast to będzie spory cios dla NBA, która chciała coraz mocniej atakować ten azjatycki rynek.

[Adrian] Teraz dobre wieści – James, wraz z innymi gwiazdami ligi robi co może, żeby oddalić wizję anulowania sezonu. Największe gwiazdy ligi chcą grać, a przynajmniej chcą zagrać PO. Za Jamesem stoi wielu wpływowych ludzi, oraz kilka wielkich koncernów – jeśli ktoś ma dać realne wsparcie w walce o ten sezon – to właśnie on z ekipą.

[Timi] Dokładnie tak, choć akurat w przypadku Jamesa to dziwić nie może, no bo kolejny rok mu ucieka – nic więc dziwnego, że jemu akurat bardzo zależy. Wydaję mi się jednak, że podobne stanowisko w sprawie wznowienia rozgrywek ma większość zawodników, a coraz więcej z nich zdaje sobie sprawę z tego, że ewentualne anulowanie sezonu będzie miało spore konsekwencje także w kolejnych latach. Najważniejsze jest więc teraz stworzyć odpowiednie warunki do tego, aby ten sezon rzeczywiście dokończyć.

[Adrian] Związek Zawodników zaprzecza jakoby zorganizował ankietę, o której wspominałem wcześniej, tymczasem gazety twierdzą, że głosowanie skończyło się wynikiem 70 do 30 za wznowieniem sezonu. Musze przyznać, ze wygrana dość okazała, ale te 30% to jednak sporo i powód do zmartwienia przed kolejnym sezonem, bo wiemy, że przy nawrocie epidemii może być sytuacja jeszcze gorsza.

[Timi] Pytanie ilu dokładnie zawodników głosowało i czy wszyscy odpowiadali na tak samo sformułowane pytanie – niezależnie jednak od tego należy spodziewać się, że część graczy nie będzie tak chętna do podejmowania ryzyka. Jest to zrozumiałe, natomiast to w kwestii NBA i klubów (czyli pracodawcy) jest stworzenie tych możliwie jak najlepszych warunków do powrotu do pracy i zminimalizowanie ryzyka do minimum, by zawodnicy mogli bez obaw wrócić do gry.

[Adrian] Jayson Tatum chciał być wybrany przez Suns w Drafcie, bo obawiał się, iż w Bostonie zakotwiczy na ławce rezerwowych. Stało się inaczej i teraz twierdzi, ze lepiej być nie mogło. Kibice Celtics twierdzą to samo, natomiast kibice Suns nadal przeklinają dzień, w którym do Arizony trafił Josh Jackson, którego już tam nie ma.

[Timi] Tamte dni powoli stają się coraz większą legendą – właściciel Suns na treningu Tatuma dla Phoenix miał ponoć stwierdzić, że młodziak może i potrafi rzucać za trzy (trafiał wtedy z bardzo wysoką skutecznością), ale czy potrafi coś więcej? Co więcej, było blisko, aby Tatum poszedł w ślady Jacksona i nie pojawił się na treningu w Bostonie, co zapewne zwiększyłoby jego szanse na wybór przez Suns. Ostatecznie zmienił jednak swoją decyzję po telefonie Mike’a Krzyżewskiego i do Bostonu przyjechał. Obyśmy za te kilka lat zgodnie mogli stwierdzić, że była to najlepsza zmiana planów w jego życiu.

[Adrian] Właśnie te historie, które wypływają po kilku latach, a pokazujące nam prawdziwy obraz niektórych decyzji i wydarzeń, to sól NBA. Wielokrotnie pisałem, że czekam na to, aż kulisy pewnych wydarzeń wypłyną na światło dzienne. W tym przypadku, nie musieliśmy wcale długo czekać, na poznanie kulisów tamtego Draftu. Tak przy okazji – życzyłbym sobie serialu dokumentalnego o poszczególnych sezonach NBA, na wzór tego serialu o Formule 1 na Netflixie. Coś niesamowitego, jak to zostało opowiedziane i przedstawione.

[Timi] Kiedyś NBA robiło na przestrzeni całego sezonu taki dokument o nazwie „The Association” – w jednym sezonie załapali się nawet Celtics i to też była kapitalna seria, która odsłaniała kulisy i rzucała bardzo dużo światła na wiele spraw. Pamiętam że liga pociągnęła to potem jakiś czas z innymi klubami, ale w ostatnich latach odeszła od tego formatu. Szkoda, natomiast już w przypadku serialu o F1 miałem poczucie, że tego wszystkiego jest za dużo, aby zmieścić to w dziesięciu odcinkach, a przecież tam zespołów jest ledwie dziesięć, podczas gdy NBA to trzy razy więcej drużyn, a co za tym idzie trzy razy więcej ciekawych historii do opowiedzenia.

[Adrian] Kurcze – piszesz w jednym sezonie załapali się Boston Celtics, a ja byłem przekonany, że w ogóle był tylko jeden taki sezon z tym programem. No i trudno to nazwać serialem, bo te odcinki były ledwie kilkuminutowe. Natomiast faktem jest, że to byłą świetna seria. Czy ciężko byłoby ubrać Netflixowi to w kilkanaście odcinków? Nie wydaje mi się, bo przecież nie musi być to w takiej formule, jak nomen omen serial o Formule. 6 odcinków o dywizjach, potem już o rywalizacji w PO. Po drodze pewnie jakieś 2 o jakiś dramach – myślę, że spokojnie to można zrealizować, nie tracąc dynamiki jak w serialu o Formule 1.

[Timi] Kilkuminutowe nie, bo po złączeniu wszystkich pięciu odcinków mieliśmy ponad dwie godziny – no na serial może rzeczywiście trochę za mało, ale mimo wszystko szkoda, że NBA od tego odeszła. W przypadku realizacji serialu przez Netflixa jest jednak problem logistyczny, no bo nawet jeśli da się jakoś to zmieścić w ciekawej formule to jednak musisz mieć ekipę filmową przy trzydziestu drużynach, co jest dużo bardziej wymagającym przedsięwzięciem. No i tak jak w F1 jest sporo podróżowania:)

[Adrian] Nowy zarząd Chicago, dostał jasny przekaz od zawodników – zmieńcie trenera, bo Jim Boylen nie ma ani poparcia wśród zawodników, ani szacunku u nich – ogólnie, nie mogą już na niego patrzeć. Problem w tym, że właściciele lubią trenera i zdanie zawodników ma dla nich mniejsze znaczenie. Zapowiada się ciekawa rozgrywka personalna – bo Karnisovas znajduje się w samym centrum sporu.

[Timi] Zmiany w zarządzie to jednak idealny moment do tego, aby trenera zmienić – trudno w tej chwili wyobrazić sobie, by gracze mogli jeszcze do Boylena się przekonać, skoro przez tyle czasu nie potrafił wypracować sobie tam odpowiedniej pozycji. Nie udało się, czas na zmianę i wybór lepszego kandydata. Trzeba jednak trochę nastroszyć piórka, aby nikt nie mógł powiedzieć, że zawodnicy w Chicago trzymają zarząd za gardło.

[Adrian] Kibice Chicago raczej też Boylena mają dość, ale nie wiem czy jego zwolnienie to dobra wiadomość, bo każdy kolejny trener Byków to większy niewypał. Na młodych niedoświadczonych trenerach sparzyli się już kilkukrotnie, więc czas na starego wygę, ale tych za dużo nie ma na rynku. Mark Jackson chce wrócić na ławkę trenerską i to chyba byłby dobry kandydat, szczególnie dla młodych zawodników Chicago.

[Timi] Nadal dziwię się, że Kenny Atkinson zostaje bez pracy bo moim zdaniem to jest jeden z lepszych kandydatów dla Bulls, tym bardziej że ma fajne doświadczenie w rozwijaniu młodego talentu i na pewno miałby spore szanse trafić do zawodników z Chicago. To także bardzo dobry wybór ze względu na doświadczenie – starym wygą nie jest, ale w Nets robił fajną robotę i swoje sukcesy na pewno już ma.

[Adrian] Absolutnie się zgadzam – w sumie czy Mark, czy Kenny, chyba nikogo lepszego na rynku nie ma, patrząc z perspektywy Chicago  i ich młodego składu. Musi tam trafić ktoś, kto potrafi dogadać się z szatnią, ktoś kto ma za sobą już jakieś sukcesy w NBA, tak żeby zawodnicy mieli podstawy do zaufania.

[Timi] I akurat teraz dla Bulls był na to idealny czas, by w trakcie tej wymuszonej przerwy dokonać tej zamiany. No chyba że Boylen ma jakieś zapisy w kontrakcie, które skutecznie zniechęcają władze Chicago do podejmowania takich akcji, choć trudno mi sobie to wyobrazić.

[Adrian] Kyrie Irving chce wreszcie zmierzyć się z Bostonem i Kembą. Zasadniczo powiedział, to co dziennikarze chcieli usłyszeć, ale zrobił to w mało dyplomatyczny sposób. Oczywiście to tylko głupie gadanie Irvinga, bo skoro już wiemy, ze Durant w tym roku nie wróci na parkiet – to Irving też poczeka na rywalizację z Kembą.

[Timi] Stara wypowiedź wyciągnięta z kontekstu, która nie wiedzieć dlaczego wypłynęła na szerokie brzegi dopiero po miesiącu. W oryginale rozmowa była o nowojorskich pojedynkach, bo obaj panowie pochodzą z Nowego Jorku… Nie jestem bowiem wcale pewien, że Kyrie tak chętnie zmierzyłby się z Bostonem, tym bardziej że przecież nadal ani razu nie pojawił się w Bostonie. Swoją drogą, nie wiem czy pamiętasz, jak to było w ostatnim pojedynku między Kembą a Irvingiem – ten pierwszy zdobył zrobił 36-11-9 i poprowadził swój zespół do wygranej, a ten drugi narzekał po meczu, że podejście taktyczne było złe.

[Adrian] Irving lubi szukać winnych wszędzie, tylko nie we własnej osobie – tylko wtedy to nie był jego słaby mecz, bo on razem z Brownem zrobili 60 pkt. Kyrie może być jedynym, który na ten pojedynek z Bostonem nie czeka. Kibice Bostonu oraz Brooklynu czekają na tę konfrontację i to bardzo czekają. Ja myślę, ze cała NBA czeka – bo takie historie, takie pojedynki są solą tej ligi.

[Timi] W ostatnich latach sporo nas z Nets połączyło, to prawda, więc z pewnością pojedynek w fazie play-off byłby kolejnym fajnym rozdziałem. W tym kontekście ważną informacją podali ostatnio Nets, obwieszczając że KD nie wróci do gry nawet jeśli sezon miałby się bardzo mocno przedłużyć.

[Adrian] No i na koniec Tygodnika jeszcze jedna wiadomość – liga zmienia dostawcę piłek. Po 38 latach Spalding ustępuje, a wraca Wilson, który to dostarczał piłki do gry w latach wcześniejszych. Celtics większość swoich tytułów mistrzowskich, to zdobywali właśnie piłkami marki Wilson. Nawet jeden baner od Birda został zdobyty piłka Wilsona. Kawał historii naszej organizacji.

[Timi] To prawda, choć mnie akurat ciężko będzie się przestawić, bo na samą myśl o NBA jednym z pierwszych skojarzeń jest Spalding. Ale same piłki w zasadzie niewiele się zmienią, bo to nadal będzie ten sam dostawca materiału. Byleby tylko obyło się bez żadnych problemów, choć w procesie rozwijania i testowania piłek wziąć udział mają zawodnicy, więc raczej obaw być nie powinno.

[Adrian] Jak na razie tylko Durant wyraził niezadowolenie, choć przecież nie miał w ręku piłki jaką będą grać w przyszłości, bo ona jeszcze nie powstała. Czy one tak wielce będą się różnić od piłek Spaldinga? No nie wiem, bo jak wspomniałeś, dostawca materiału do produkcji piłek się nie zmieni. Niektórzy zawodnicy  NBA wspominali, że Wilsonem w NCAA grało im się lepiej niż Spaldingiem w NBA – więc zdania pewnie będą podzielone. Nie jest to przypadkowa firma, ja nie mam żadnych obaw, że coś może pójść nie tak. Przede wszystkim liczę na jakieś fajne piłki okazjonalne w promocyjnych cenach.