#219 Bostoński Tygodnik

Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA.  Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych które Adaś (nie)skomentuje. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.

[Adrian] Rozmawialiśmy o otwieraniu hal sportowych, ale wywiad Burmistrza Nowego Jorku rzucił trochę światła na tę kwestię – on nie będzie otwierał zbyt dużo w mieście,  bo tam nadal umierają setki osób dziennie. Otwarcie gospodarki to jedno, ale w Nowym Jorku zmarło kilkadziesiąt tysięcy osób, więc tam nikt ryzykować nie będzie kolejnymi ofiarami. Knicks i Nets zdają się być w najtrudniejszym położeniu, bo inne miasta w USA, aż tak bardzo nie ucierpiały.

[Timi] Sytuacja w Nowym Jorku cały czas jest bardzo zła, natomiast otwarcie kilku obiektów dla Nets i Knicks nie będzie niosło za sobą aż tak dużego ryzyka jak mogłoby się wydawać. Oczywiście nikt tutaj nie mówi o tym, by otwierać hale dla kibiców, więc wierzę, że NBA współpracuje z poszczególnymi stanami i miastami, by w jednym momencie wszystkie kluby mogły wrócić do swoich obiektów treningowych – w tych stanach, gdzie obostrzenia nie zostały obluzowane być może będzie to musiało się odbyć na drodze wyjątku.

[Adrian] NBA jednak zdecydowała się otworzyć hale sportowe dla drużyn, ale oczywiście z obostrzeniem – tam gdzie to możliwe. Większość drużyn jako datę graniczną przyjęły poniedziałek 18 maja – do tego czasu zdążą porobić testy, oraz przygotować się logistycznie. Natomiast Portland, Denver i Cleveland otwierają się już 8 maja. Co do Nowego Jorku – mylisz się, nie będzie żadnego wyjątku, amerykański system prawny opiera się na prawie precedensu, jeśli ktoś może, to mogą wszyscy. Otworzenie hal dla NYK i Nets sprawi, że tego samego dnia, kilku prawników będzie chciało wynająć hale żeby pograć w kosza, a ewentualna odmowa spowoduje proces o wielomilionowe odszkodowanie. Zapewniam Cie,  że Burmistrz NYC ma tę świadomość i nie zrobi żadnego wyjątku. Taki to dziwny kraj.

[Timi] Rzeczywiście nie będzie więc tak, że ośrodki treningowe otworzą się wszędzie w tym samym czasie – natomiast nawet tam, gdzie gracze wrócą do hali to nadal będą obowiązywać spore obostrzenia dotyczące treningów, odległości od siebie itp. Zresztą nie jest nawet powiedziane, że do treningów wrócą wszyscy gracze, bo ośrodki mają być otwarte dla tych, którzy chcą, ale na razie nie będzie przymusu. Bardzo powoli to wszystko wraca więc do normalności – mówi się, że prawdziwe treningi wrócą dopiero wtedy, gdy lokalne władze zezwolą na zbieranie się do 50 osób w jednym miejscu.

[Adrian] Już wiemy, ze z tych 3 zespołów, które miały rozpocząć treningi od razu, wyłamało się Denver, ale opóźnienie nie będzie duże. Natomiast na drugim biegunie jest np Dallas, które może trenować, ale Cuban stwierdził, że są ważniejsze rzeczy na świecie do koszykówki i trenować zaczną, jak będzie naprawdę bezpiecznie. Zawodnicy wcale nie tryskają szczęściem, że im otworzono hale, bo taki McCollum jako jeden z zarządu Związku Zawodowego Zawodników – któremu sale treningowe właśnie otworzono, zadawał cała masę pytań, niektóre czepialskie, ale większość bardzo ważnych z perspektywy bezpieczeństwa i pracy zawodników.

[Timi] No i nie ma się w sumie czemu dziwić, dla wielu zawodników gra w takiej rzeczywistości budzi spore wątpliwości, więc to też nie będzie tak, że wszyscy wrócą nagle do normalności z dnia na dzień. To na pewno potrwa, znów wracamy też do pewnego psychicznego aspektu, jaki ta epidemia za sobą niesie.

[Adrian] W kwestii równego otwarcia hal sportowych dla wszystkich klubów NBA – w sieci pojawiły się zdjęcia zawodników GSW, którzy normalnie trenują – no i to by było na tyle, jeśli chodzi o równość. Pewnie reszta drużyn też już kombinuje jakby potrenować, a może podobnie jak GSW obchodzą ten zakaz, tylko bardziej dbają o poufność tychże działań.

[Timi] Szczerze powiedziawszy gdzieś mi to umknęło, bo zdjęć nie widziałem, natomiast w tej chwili żadna drużyna nie wróciła jeszcze do normalnych treningów w swoich własnych obiektach treningowych, choć wiele wskazuje na to, że to się zmieni już w tym tygodniu. No a gracze Warriors akurat naprzód wyrwać się mogą, bo ich zespół tak czy siak walczy w tej chwili już tylko o jak najwyższy wybór w drafcie.

[Adrian] NBA powołało radę doradczą, w sprawie ponownego rozpoczęcia sezonu. Rada ta ma za zadanie opracować, czy też doradzać w opracowaniu wszystkich procedur jakie będą obowiązywać, gdy tylko będzie możliwość rozpoczęcia okresu przygotowawczego przed wznowieniem sezonu. W skład tej rady wchodzi m.in. Brad Stevens – trzeba przyznać, ze szybko wyrobił sobie opinie eksperta.

[Timi] Liga działa w tej chwili na zasadzie „wszystkie ręce na pokład” i zdaje się, że każdy pomysł będzie rozpatrywany, a te najlepsze na pewno będą miały szansę na realizację. To pierwszy taki przypadek w historii ligi, dlatego też nic dziwnego, że taka rada powstała, bo przecież nigdy wcześniej nie mieliśmy do czynienia z taką sytuacją, a co za tym idzie nie ma zaplanowanych żadnych procedur itp. itd. No a pozycja Stevensa raczej nie dziwi, ale na pewno cieszy.

[Adrian] NBA ogłosiła to, czego spodziewaliśmy się od dłuższego czasu – Draft został przesunięty w czasie i na razie nie ma nowej daty wyborów zawodników do NBA. Mówi się o sierpniu lub wrześniu, gdy będzie możliwość przeprowadzenia Draftu, ale też i treningów dla drużyn. W treningi nie wierzę, zbyt duże ryzyko – natomiast sam Draft faktycznie w sierpniu chyba byłby możliwy do przeprowadzenia.

[Timi] Przede wszystkim by draft się odbył trzeba najpierw dokończyć sezon regularny albo podjąć decyzję o jego anulowaniu, a następnie w jakiś sposób ustalić kolejność wyborów. Draft z punktu widzenia logistycznego dałoby się przeprowadzić nawet teraz, natomiast im dalej to się odsunie w czasie, tym większe szanse, że uda się jeszcze może zorganizować jakieś treningi pokazowe, choć do tego droga oczywiście wciąż daleka.

[Adrian] Tak myślę, że jak już NBA zakotwiczy w Orlando i będzie miała do dyspozycji cały Resort na kilkadziesiąt tysięcy ludzi, to znajdzie się miejsce i czas, żeby te treningi przeprowadzić dla wszystkich zainteresowanych. Oczywiście, to nie będą osobne treningi zawodnika dla każdej zainteresowanej organizacji, ale jeden dla wszystkich. Takie atrakcje jak Disneyland będą zamknięte dla ludzi jeszcze wiele miesięcy, a może nawet zostaną otwarte dopiero po upowszechnieniu szczepionki – dlatego to NBA w Orlando, to bardzo sensowna i i prawdopodobna sprawa. No a taką sytuację można wykorzystać na wiele sposobów – również przy Drafcie.

[Timi] Dokładnie tak, zresztą jeśli uda się wznowić sezon w Orlando to najprawdopodobniej należy przyjąć także scenariusz, że po zakończeniu rozgrywek to także tam będzie przygotowywane rozpoczęcie kolejnego sezonu. Może się więc okazać, że Orlando na dłuższy czas zostanie domem dla NBA, tym bardziej, że warunki są tam naprawdę dogodne do tego, by logistycznie spiąć to wszystko w całość.

[Adrian] NCAA się zesrała ze strachu. Nagle niemożliwe stało się możliwe i wszystko ma się zmienić. Trochę już o tym rozmawialiśmy – NBA utworzyła przy G-League specjalny program, dla najlepszych rekrutów z High School, którzy chcieliby ominąć NCAA. Aktualnie 4 czołowych prospectów wybrało drogę tego programu, bo mają dostać od 200 tys nawet do miliona dolarów za ten rok. NCAA zareagowała tym, że zmieni nazwę, zmieni zasady i nawet będzie się dzielić pieniędzmi za koszulki i prawa reklamowe z zawodnikami. Dziesiątki lat przekonywali, że to niemożliwe i nagle – wielki otwarcie. Ciekawe czy nie za późno, zobaczymy jak ten program w G-League się sprawdzi.

[Timi] Taka decyzja musiała zapaść po tym, co się zadziało w ostatnich latach – takie, a nie inne kroki coraz większej liczby graczy spowodowały, że NCAA musi w tej chwili podzielić się tym tortem z zawodnikami. Z drugiej jednak strony, trudno oprzeć się wrażeniu, że NCAA nawet pomimo tego wszystkiego wciąż miała się bardzo dobrze. Tych zawodników odrzucających studia nie było też wcale tak dużo, no a sukcesy programu w G-League też musimy na razie jeszcze poczekać i sprawdzić, czy one w ogóle będą  – co nie zmienia faktu, że te nowe zasady to wreszcie krok w dobrym kierunku dla NCAA.

[Adrian] Tych zawodników odrzucających studia, to jednak była większość, bo sporadycznie ktoś zostawał tam dłużej niż rok – jeśli mówimy o topowych prospectach. Wybierali NCAA bo gdzieś ten rok musieli grać, żeby dostać się do Draftu, ale wybieraniem studiowania to bym tego nie nazwał. Dostawali pod stołem jakieś pieniądze, ich rodziny samochody, czy posady i tak się to kręciło. System stworzony z myślą o tym, żeby był czystym amatorskim sportem, był przeżarty korupcją do granic możliwości.

[Timi] Wiesz, są też przypadki jak Mitchell Robinson, który nie grał ani w Europie, ani w Australii, ani nawet w Stanach Zjednoczonych, tylko zamiast tego ten rok przed draftem po prostu odbywał indywidualne treningi. Też mu to na dobre wyszło. Natomiast fakty są takie, że NCAA mimo wszystko od lat cieszy się tak samo ogromnym zainteresowaniem, a March Madness co roku przyciąga ogromne rzesze kibiców, nawet jeśli 3-4 zawodników przed rozpoczęciem rozgrywek zdecydowało się w NCAA nie grać. Dobrze się jednak stało, że w NCAA poszli wreszcie po rozum do głowy, czując lekkie zagrożenie strony tego nowego programu G-League.

[Adrian] Oczywiście, ze NCAA cieszy się zainteresowaniem, bo 90% zawodników grających tam, a może nawet więcej – dostaje stypendium sportowe. Normalnie nie byłoby ich stać na studiowanie, bo to koszt w USA od 100 tys do nawet miliona dolarów za cały okres. Chłopaki, którzy zdają sobie sprawę, ze być może nie starczy talentu na zawodowe granie w kosza, wybierają 4 lata studiów, żeby mieć zawód. Tak było, jest i będzie. March Madness bym w to nie mieszał – bo musimy pamiętać, że tak jak rozgrywki lig zawodowych, to rozgrywki wielkich miast i metropolii, tak March Madness to finał rozgrywek każdego miasta, mieściny i nawet małego zadupia. NCAA to ponad tysiąc drużyn, gdzie kibice się z nimi utożsamiają, bo grali, grają, lub będą grali w nich członkowie ich rodzin. To prawdziwe święto amatorskiego sportu, bo większość z tych chłopaków, która grała w MM nigdy nie zaistniała w świecie zawodowego sportu.

[Timi] Wszystko prawda, ale wydaję mi się, że też z tego właśnie powodu NCAA niekoniecznie jakoś mocno musi martwić się tym, że co roku dwóch, trzech, może czterech graczy z pięcioma gwiazdkami zdecyduje się grać gdzie indziej. Wiadomo że nazwiska przyciągają i im lepsi zawodnicy tym lepiej dla NCAA, natomiast March Madness rządzi się pod wieloma względami swoimi własnymi prawami, a to jednak jest to najważniejsze źródło przychodu dla NCAA.

[Adrian] Ciekawe głosy odnośnie grania bez publiczności – najpierw Vince Carter powiedział, ze gorąca publiczność to świetna sprawa, zawodnicy to słyszą, ale skupiają się na piłce, na przeciwniku i na grze. Następnie Magic Johnson rozwinął kwestię, że przecież zawodnicy trenują bez kibiców, latem grali bez kibiców, rywalizują ze sobą w halach i na otwartych boiskach bez kibiców – więc to nie jest tak, że bez kibiców grać się nie da. Nową rolę dostanie ławka rezerwowych – która będzie musiała napędzać zawodników będących na parkiecie.

[Timi] Jasne że da się grać bez kibiców, natomiast atmosfera w hali to jednak coś, co w wielu przypadkach napędza – bo kibice to po prostu bardzo potrzebna część tego wszystkiego. W tej chwili najważniejsze jest jednak to, aby po prostu wrócić do gry – jeśli trzeba bez kibiców no to będzie bez kibiców. Należy przy tym przygotować się, że taki stan może potrwać nieco dłużej…

[Adrian] Pamiętajmy, że mecze odbywają się przy wielu nagraniach i sporej pracy spikera – ciekawi mnie, czy na neutralnym gruncie zostanie zachowana zasada, że spikerem jest pracownik gospodarzy. Wtedy ten brak kibiców może być mniej odczuwalny, w końcu krzyki i doping w wielu halach były puszczane z głośników. Nie każda publiczność reaguje tak jak w  Bostonie.

[Timi] Z jednej strony granie w kompletnej ciszy nie wszystkim może się podobać, ale z drugiej strony trudno mi sobie wyobrazić, by w pustej hali spiker puszczał różnego rodzaju okrzyki typu popularne „clap clap clap”, bo to chyba będzie jeszcze gorsze. Uwielbiam mecze, w których kibice odgrywają dużą rolę, ale lubię też te spotkania, w których mikrofony wyłapują to, co dzieje się na parkiecie i wokół parkietu, a te mecze bez kibiców powinny być właśnie fantastyczną okazją do tego, by posłuchać trenerów czy samych zawodników.

[Adrian] Gdyby NBA chciała, żebyśmy słyszeli zawodników i trenerów, to by takich meczów z mikrofonami skierowanymi na nich było więcej, ja właśnie się obawiam, że liga będzie musiała zagłuszać zawodników i ławkę rezerwowych z uwagi na to co mówią i jak mówią :D A co do publiczności – nie będzie mieć to przełożenia na NBA, ale w USA już 15 maja odbędzie się pierwszy koncert z publicznością. W sali na 800 osób będzie ich 200, oczywiście w maseczkach oraz z zachowaniem dystansu, ale koncert się odbędzie. USA ma ogromne parcie na całkowite otwarcie gospodarki i być może ta publiczność wróci szybciej niż nam się wydaje, szybciej niż nakazuje zdrowy rozsądek.

[Timi] No zobaczymy, mimo wszystko NBA – jak i inne ligi – jak do tej pory słuchają się przede wszystkim zaleceń ekspertów, a niekoniecznie ulegają presji gdzieś tam z góry, więc raczej obstawiam, że co najmniej w tym roku żaden mecz NBA nie odbędzie się z kibicami, nawet jeśli to miałoby odbyć się przy zachowaniu dystansu itp. itd.

[Adrian] Shaq w swoim programie powiedział, że jest w NBA kilka klubów na sprzedaż, a jeden może się nawet przenieść do Las Vegas. Wielu stwierdziło, ze skoro te informacje nie pochodzą od Wojnarowskiego albo Charani to nie ma co czym rozmawiać, ale coś chyba jest na rzeczy, bo np. San Antonio jest częściowo wystawione na sprzedaż. Grupa właścicieli chce sprzedaż pakiet akcji. Pandemia na pewno zredukuje przychody, a co za tym idzie – w dłuższej perspektywie, gdyby ten stan się utrzymywał, to wartość klubów może spaść – jak ktoś nie jest zakochany w koszykówce i swoim klubie – to teraz jest czas, żeby zmonetyzować organizację.

[Timi] Właściciele Spurs już zapowiedzieli, że klub nigdzie się nie wybiera, natomiast cała sytuacja związana z pandemią jak najbardziej może wpłynąć na krajobraz NBA, choć te zmiany miejsca zamieszkania to są zawsze skomplikowane sprawy i w ostatnich latach jednak cały czas powraca temat rozszerzenia ligi. Nie kalkuluje się to właścicielom, choć obecna sytuacja (w połączeniu z aferą chińską) może sprawić, że liga znów nieco uważniej przyjrzy się tej kwestii.

[Adrian] Takie grupy właścicielskie jak w San Antonio czy w Bostonie są mniej podatne, na jakiekolwiek zawirowania na rynkach finansowych. Natomiast co innego jest w przypadku miliarderów giełdowych, a takich w  NBA jest kilku. Na początku pandemii była seria kilku dni, gdzie na amerykańskich giełdach spadki osiągały dwucyfrowe wyniki, a to znaczy, że majątki niektórych ludzi skurczyły się o połowę. Gdy dodatkowo ich firma jest zamknięta, to jest to przepis na olbrzymie kłopoty finansowe i ten klub NBA jest na ostatnim miejscu na liście trosk. Czy tego nie będzie chciała wykorzystać jakaś grupa kapitałowa z Las Vegas czy z Seattle? Do Las Vegas zawitała już NHL w 2017, WNBA w 2018, od tego roku będzie NFL – czas na NBA. To się wydarzy, moim zdaniem w najbliższej przyszłości – nie wiem kiedy finalnie tam zagrają, bo zakup klubu to jedno, ale umowy z miastem to drugie.

[Timi] Co ciekawe Vegas Golden Knights już w pierwszym sezonie walczyli o Puchar Stanleya w wielkim finale, ale ulegli po siedmiu meczach – tam doszło do rozszerzenia ligi, a więc był specjalny draft, do którego trafili gracze niezastrzeżeni przez swoje zespoły. To zawsze są ciekawe rozważania – kogo zastrzec, a kogo nie – które w niedługiej przyszłości mogą stać się faktem.

[Adrian] Dokończenie sezonu w formie tradycyjnej przestało być możliwe i przekonani są o tym wszyscy, a wiele zespołów opracowuje formuły zwracania kibicom pieniądze za bilety. Nowy Orlean nawet już rozpoczął zwroty. Całość ma przebiegać dość sprawnie, a mnie ciekawi ile kibiców zrzeknie się kasy za bilety, żeby wspomagać swój klub i tych pracowników, którzy tam przygotowują mecze.

[Timi] Myślę, że za taką pomoc odpowiedzialni powinni być jednak właściciele – nie można tego wymagać od kibiców, tym bardziej że mowa jest o posiadaczach karnetów, którzy często latami wspierają swoje drużyny i w tej chwili nie można zrzucić na nich odpowiedzialności. Jakaś część fanów być może rzeczywiście tej kasy się zrzeknie i to będzie fajne działanie z ich strony, ale też nie każdy może sobie na to pozwolić.

[Adrian] Jak napisałeś o tych właścicielach, to przypomniało mi się, jak to na samym początku pandemii w Filadelfii zwalniano pracowników i obcinano pensje :D Część właścicieli to ostatni ludzie na ziemi, którzy chcieliby poświecić choćby centa ze swoich pieniędzy. To zresztą cecha amerykańskiego wielkiego biznesu – człowiek, jest tam na ostatnim miejscu w hierarchii ważności. W końcu te ponad 30 mln bezrobotnych które zarejestrowały się w miesiąc, skądś się wzięły.