Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych które Adaś (nie)skomentuje. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo “Dzień Święty należy Święcić”.
[Adrian] Po najdłużej serii porażek w tym sezonie, przyszło wreszcie zwycięstwo z Nowym Orleanem. Idealny przeciwnik na przełamania, nie jakoś strasznie słaby, wręcz przeciwnie – w ostatnich 10 meczach tylko 3 porażki, więc ciężko było ich zlekceważyć. Pierwsza kwarta 41-24, trzecia kwarta 42-25 i to by było na tyle.
[Timi] Trzeba pochwalić kolejny nasz bardzo dobry start, choć powiedzmy sobie szczerze: tutaj musiało być zwycięstwo Celtów. Wiadomo, że nikogo w tej lidze nie należy lekceważyć, a do tego Pels potrafili ostatnio mimo wszystkich kontuzji sprawiać niespodzianki, ale jednak to Celtics byli tutaj faworytem, dlatego cieszy, że po raz kolejny – tym razem pewnie – poradzili sobie z niżej notowanym rywalem. A przy okazji przerwali serię porażek, co też było tej drużynie bardzo potrzebne.
[Adrian] Na plus – doskonały mecz Tatuma, jego rekordowe 41 punktów z 22 rzutów. Jayson był fenomenalny, czysta przyjemność patrzyć na jego mecze, gdy nikt i nic nie może go powstrzymać. Hayward był na parkiecie +38 w 28 minut, a Kanter zrobił 22 punkty i dołożył 19 zbiórek. To był naprawdę dobry mecz w naszym wykonaniu.
[Timi] No wreszcie jest ponad 40 punktów dla Tatuma, choć mnie bardziej zaskoczył fakt, że on w tym meczu trafił rekordowe dla siebie w karierze sześć trójek. Bardzo przyjemnie się go ogląda w takich meczach, bo to tutaj widać ogromną pracę jaką wykonał w offseason i w tym sezonie jego gra w ataku naprawdę weszła na wyższy poziom. Nadal nie jest do końca na tyle regularny, na ile byśmy sobie tego życzyli, ale i tak te jego step-back trójki to jest dziś broń przez duże b.
[Adrian] Rzeczywiście Tatum ma w arsenale coraz więcej swoich zagrań i pozostaje się tylko z tego cieszyć, że pomimo świadomości, iż jest już naprawdę dobry w te klocki, to on dalej się rozwija. To samo zresztą tyczy się Browna, który tez dodaje do swojego arsenału nowe rzeczy, ale jednak Tatum wyrasta na ofensywnego killera.
[Timi] Obaj zrobili w tym sezonie spory krok po obu stronach parkietu – Tatum w defensywie też coraz częściej potrafi wykorzystać te swoje znakomite warunki, a Brown nie zasypia już tak często. Natomiast największy potencjał mają właśnie poprzez grę w ataku i tak jak w zeszłym sezonie narzekaliśmy na to, że ten progres gdzieś ustał (przez różne czynniki), tak w tym sezonie postępy widać znakomicie.
[Adrian] Na minus – po takim meczu, to nawet nie chce się szukać jakiś minusów, no ale jeden jest, to Grant Williams, który w 14 minut dostał 6 fauli, nie napisałem, że 6 razy faulował, bo 2 razy dał się złapać na sztuczkę przeciwnika. Zero punktów, jedna zbiórka i jedna asysta to straszna bieda. Na takich przeciwnikach on jednak powinien błyszczeć, bo na kim ma się pokazywać? Na wielkoludach z Lakers?
[Timi] Powinien błyszczeć, to prawda, choć te ciągle łapane faule akurat tutaj mocno mu przeszkadzały – nawet nie chodzi już o to, że koniec końców wyleciał z parkietu, ale o to, że nie był w stanie złapać w tym meczu odpowiedniego rytmu, a zamiast tego łapał właśnie te faule.
[Adrian] Mecz z Chicago i chyba najlepsza pierwsza kwarta w tym sezonie, bo 28-14 ustawiło ten mecz. Zadowoleni nie możemy być z drugiej połowy meczu, bo pozwoliliśmy Byczkom na za dużo – w 3 i 4 kwarcie zdobywali przynajmniej 30 punktów i to nie może się podobać, nawet gdy nadchodzi rozluźnienie po bardzo dobrej pierwszej połowie.
[Timi] I znów napiszę tak: to prawda, że takiego rozluźnienia być nie powinno, ale cieszy fakt, że Celtom udało się opanować sytuację i ta dobra pierwsza połowa nie poszła wcale na marne. Zawsze bardzo ważne jest to jak drużyna wyjdzie na drugą połowę, szczególnie jeśli wcześniej potrafiła wypracować sobie te kilkanaście punktów przewagi i często te pierwsze minuty trzeciej kwarty decydują o tym, czy będziemy jeszcze grali, czy też można powoli mecz wkładać do zamrażarki. Tym razem Bostończycy pozwolili Bykom wrócić do gry, natomiast potem nie było większych problemów, by po raz kolejny z kwitkiem ich odprawić.
[Adrian] Na plus – bardzo byłem ciekawy, jak wypadnie Kanter w podstawowym składzie, gdy w sumie nie zagra żaden z naszych defensywnych środkowych. Wypadł dobrze, ale muszę też pochwalić Granta Williamsa, który zagrał naprawdę dobre minuty – wreszcie dobre minuty. Chciałbym zobaczyć ich w dłuższej perspektywie razem, jako tych “bigów” – być może na kolejny mecz, nie wróci jeszcze Theis i dostaniemy większa próbkę.
[Timi] Miał bardzo dobry powód Stevens, by wstawić Kantera do pierwszej piątki po tym jak Enes zniszczył młodego podkoszowego Bulls w tym poprzednim pojedynku obu drużyn w Chicago. I tu w zasadzie stało się to samo, a Kanter był jednym z powodów tej bardzo dobrej pierwszej połowy w wykonaniu Celtów. A co do Williamsa – jak zganiłeś wcześniej to teraz zagrał dobry mecz i ja tu nawet dostrzegam jakiś wzór, bo po tym jak w ubiegłym tygodniu bardzo źle mówiliśmy o Kuzmie to ten eksplodował na 36 punkty pod nieobecność LBJ i AD.
[Adrian] Na minus – czy ktokolwiek ma jeszcze nadzieję, że nasz bostoński Jesus zacznie wreszcie grać na miarę swojej ciężkiej pracy? Jesus czyli Jesusemilore w skrócie Semi – nie powiem, ale strasznie kwikłem, jak przeczytałem pierwszy raz jego pełne imię. U mnie po staremu – Semi jest pierwszy do zwolnienia, bo lepiej mieć w składzie wetsa, który z ławki wniesie więcej.
[Timi] Miał lepszy okres w tym sezonie, ale ten okres trwał ile – dwa, trzy mecze? Czyli chwila, moment i znów nam zniknął. Ojeleye w zasadzie mógłby być przez Celtics zahibernowany i wybudzany tylko na starcia z Milwaukee Bucks. Jeden z takich pojedynków przed nami i podejrzewam, że w Milwaukee znów Stevens sięgnie po Ojeleye w większym wymiarze czasowym – pytanie jednak, czy tak powinno być, bo tak jak mówisz – można by chyba pokusić się o kogoś, kto byłby w stanie dać tej drużynie dużo dużo więcej.
[Adrian] Na razie tylko sygnalizuje ten problem, ale jeśli Danny w lutym nie wzmocni ławki, a dalej będę musiał oglądać Semiego, to jednak będę dość mocno zdenerwowany, bo nie widzę sensu w kiszeniu tych dwóch picków z końca trzeciej dziesiątki na najbliższy Draft. Spokojnie jeden z nich można wymienić na wetsa, który wniesie cokolwiek z ławki, już nie ważne kto i co – cokolwiek.
[Timi] Tym bardziej, że jednak już teraz mamy sporo tej młodzieży, a wyciąganie kolejnego zawodnika z 20-którymś pickiem to niekoniecznie jest coś, czego teraz potrzebujemy. Danny ostatnio coś tam wspomniał, że nie będzie wymieniał swoich assetów na kilka miesięcy jakiegoś weterana, natomiast mam nadzieję, że to tylko gra pozorów, bo rzeczywiście choć jeden ten wybór można by spokojnie poświęcić – tym bardziej, że jak się okazuje wybory w drafcie wciąż cenione są bardzo mocno (na tyle, że nikt nie chce oddać choćby jednego za Drummonda).
[Adrian] Porażka z Pistons u siebie… No ciężko coś napisać po takim meczu, gdzie popełniamy sporo błędów, a przeciwnik ma dzień konia i trafia praktycznie wszystko. Do połowy 3 kwarty jeszcze jakoś to wyglądało, ale ostatnie 17-18 minut meczu to dramat. Rose trafił 11 z 13 rzutów, a przecież Smart wcale nie opierdalał się w obronie.
[Timi] Ja do tego meczu podchodzę trochę z rezerwą – no szkoda, że przegrali, ale to był taki dzień, gdzie czterech graczy Pistons zdobyło 20 lub więcej punktów, a sam Rose trafił wszystkie rzuty za dwa. Jasne, że można było zagrać lepiej – nie oddać na przykład tylu punktów po szybkich atakach – natomiast Pistons po prostu mieli swój dzień i nawet przy lepszej grze ten mecz ciężko byłoby wygrać.
[Adrian] Na plus – Hayward i Brown trafili 21 z 31 swoich rzutów, a pomimo tego byli zawodnikami minusowymi, to dość dobrze obrazuje skalę tego, jak skutecznie grali zawodnicy Pistons. Pochwalić też trzeba Theisa, który naprawdę dzielnie walczył na deskach i w obronie.
[Timi] Dokładnie tak. Zresztą wynik Browna mógłby być dużo lepszy, ale po 9/9 z wolnych w poprzednim meczu teraz nie trafił ani jednej z dziewięciu prób. No kłuje to w oczy trochę. Świetnie wypadł za to Hayward i zawsze przyjemnie się ogląda jak z dużą pewnością siebie atakuje raz za razem kosz. Potem w trzeciej kwarcie dołożył jeszcze dwie trójki, ale przy tak dysponowanych Pistons to było za mało.
[Adrian] Na minus – dwie sprawy. Pierwsza to taka, że tak jak jeszcze niedawno fatalnie graliśmy początkowe fazy meczu, tak teraz te gramy dobrze, ale 2 połowy to gramy koszmarnie – z deszczu pod rynnę. Druga sprawa moim zdaniem jest ważniejsza – doskonale było widać, że gdy wypada jeden ze skrzydłowych, to mamy biedę straszną. Co ciekawe, we wcześniejszej fazie sezonu, gdy nie grał np Gordon, nie było to tak widoczne jak teraz, nawet gdy wygrywamy mecz.
[Timi] Brakuje dobrej energii od startu drugiej połowy, brakuje tej agresywności w grze. Moim zdaniem to tutaj powinniśmy wymagać więcej od kogoś takiego jak Kemba Walker, bo to jest jego odpowiedzialność, by pod nieobecność kogokolwiek ze skrzydłowych zapewnić drużynie lepsze wsparcie i wziąć ten zespół na barki, gdy momentami nie idzie. Brakuje mi tego ostatnio w większym wymiarze – bo Kemba nadal to ma, co udowodnił w tym wygranym pojedynku z Bulls, kiedy w końcówce załatwił sprawę trafieniami zza łuku.
[Adrian] No i mecz z Bucks, czyli kolejny 3 pojedynek w 4 dni, oraz b2b. Przed chwilą rozmawialiśmy, jak to się zmieniło, ze lepiej zaczynamy, a słabiej gramy drugie połowy i nieaktualne. Choć nie wiem czy to my tak słabo zaczęliśmy, czy też Bucks tak dobrze, bo przecież oni trafiali praktycznie wszystko – 12 z 15 rzutów zza łuku siadło im na początku, a nam… delikatnie mówiąc nie siedziało w tym okresie zza łuku. Finalnie przegraliśmy, choć było blisko i to dwa razy się do nich zbliżyliśmy, ale czegoś zabrakło.
[Timi] Uważam, że zabrakło w tym meczu Gordona Haywarda, bo tym razem Kemba odpowiedział na moje wezwanie i rzeczywiście wziął odpowiedzialność na siebie, natomiast przeciwko takiej drużynie jak Milwaukee Bucks to jest za mało. To musi być dobry mecz Gordona Haywarda i nie ma tutaj żadnego usprawiedliwienia. Choćby pod koniec trzeciej kwarty, gdzie po naprawdę dobrym okresie Bucks znów nam odjechali i znów te straty trzeba było odrabiać. Przetrwaliśmy sztorm i brawa dla zespołu, że prawie udało im się do meczu wrócić, natomiast jeśli mamy walczyć z Bucks to Hayward musi zagrać tak jak zagrał w pierwszym pojedynku Celtics i Bucks jeszcze w październiku.
[Adrian] Na plus – na pewno Kemba, bo grał chwilami fenomenalnie, jak się już obudził. Marcus Smart znowu wchodzi w swój rytm z początku sezonu, gdzie potrafi zrobić wszystko i w ataku i w obronie. No i znowu pochwalić trzeba Theisa, nie tylko za ten niesamowity blok na Giannisie, ale za cały mecz, bo grał bardzo dobrze.
[Timi] Ta trójka ciągnęła nas w tym meczu i wielka szkoda, że znów na starcie z Bucks wypadł Jaylen Brown – no nie ma chłopak szczęścia, bo to już dwa mecze opuszczone w tym sezonie, a na pewno jego agresja i jego punkty by się przydały w takim starciu.
[Adrian] Na minus – już zostawię tę naszą ławkę, ale widać było co znaczy wsparcie z ławki, gdy taki DiVincenzo aplikuje nam 19 punktów. Coś innego mnie zmartwiło – rozprężenie, gdy siadał Giannis na ławkę. W 3 kwarcie byliśmy już na 6 punktów od Bucks, gdy on usiadł i zrobiło się znowu 22 punkty w plecy. Wtedy gdy powinniśmy przycisnąć, pojawiało się rozprężenie.
[Timi] Dokładnie tak, ale to jest to, o czym pisałem tam wyżej – w momencie gdy Giannis siada na ławce to nie może być tak, że najlepsze minuty na parkiecie dają jego koledzy z Bucks. Tu musi wyjść ktoś taki jak Hayward (albo Tatum na przykład) i przejąć te minuty, być w tym czasie najlepszym graczem na boisku. Oczywiście należy pochwalić rezerwowych Bucks, bo o takich w Bostonie możemy na ten moment w zasadzie tylko pomarzyć…
[Adrian] No właśnie – pomarzyć… Teoretycznie nie jest źle, bo Smart i Kanter z ławki, to naprawdę sporo i chyba każda drużyna w NBA chciałby mieć taki duet. Jednak w XXI wieku w NBA, gra się skrzydłami, a tutaj mamy biedę, a jak wypadnie któryś w wyjściowych zawodników, to robi się dramat. Zobacz na występ Granta w tym meczu – jego pierwsze akcje, to czyste pozycje zza łuku, ale za każdym razem bał się rzucać, pomimo tego, że obrońca był jakieś 2-3 metry od niego. Zespół doskonale rozrzucił przeciwnika i z tego powinny być przynajmniej 3 pkt, jak nie 6 punktów. To są takie detale, które przeciwnicy wykorzystują z zimną krwią, a my cierpimy. Ile razy w tym sezonie jakiś zadaniowy zawodnik z ławki miał przeciwko naszej drużynie swój “mecz sezonu”? No właśnie – a u nas tego nie ma.
[Timi] Są czasem wystrzały, natomiast brakuje jednak tej regularności z naszej ławki – bo w takim meczu jak z Bucks te kilka punktów więcej to może zrobić różnicę, o czym dobrze wie DiVincenzo, a czego nie wie na przykład Grant Williams, o którym wspomniałeś. Natomiast presja na DA jest chyba coraz większa, bo dziś to już nie tylko my dyskutujemy o wzmocnieniach ławki, ale też coraz częściej i coraz mocniej mówi się o tym także w Bostonie.
[Adrian] Głosowanie do ASG powoli dobiega końca, jeszcze jakiś czas można oddawać głosy, ale sytuacja zaczyna się klarować. Kemba ma niewielką stratę do Irvinga, ale niestety ona się utrzymuje. Tacko Fall ma więcej głosów niż Jaylen Brown, a o wszystkim zadecydują głosy zawodników, trenerów i dziennikarzy w przypadku uczestnictwa w tym meczu naszych chłopaków.
[Timi] Kemba jeszcze goni i myślę, że nadal jest szansa, że Irvinga przegoni, choć powrót Kyrie’ego do gry sprawy nie ułatwia. Jestem bardzo ciekaw jak to właśnie będzie z tym Irvingiem w głosowaniu całej reszty, ale ja trzymam kciuki za to, by jednak Kemba był starterem – ot, fajne wyróżnienie dla niego, ale też będzie z tego kolejny pstryczek w nos Irvinga.
[Adrian] Zion z nami nie zagrał, ale jeszcze w tym tygodniu ma zadebiutować w NBA. Tak się zastanawiam, czy po tej wielomiesięcznej absencji nadal będą temu towarzyszyć olbrzymie oczekiwania, czy też powietrze z balonika mocno zeszło? Zastanawia mnie też, czy nawet przypadkowy uraz w jednym z pierwszych meczów nie złamie psychicznie tgo chłopaka, a także jakby na to zareagowali kibice Pelikanów. Przed sezonem oczekiwania były olbrzymie, na razie nie zanosi sie na przełamanie.
[Timi] Myślę, że powietrza jednak przez ten czas trochę z balonika uleciało, zresztą wielu pewnie myślało, że do tego debiutu koniec końców nie dojdzie wcale. Oczekiwania na pewno będą wciąż spore, choć z uwagi na kontuzję pewnie należy je obniżyć – zresztą Pels też za bardzo w tej chwili nie powinni ślinić się na fazę play-off, bo nawet jeśli strata jest na ten moment wciąż stosunkowo mała to jednak czy jest sens? Zion na pewno będzie zresztą starannie monitorowany. Przypadkowy uraz? Oj, dopiero wtedy zaczęłoby się gadanie, czego nie życzę ani jemu, ani także kibicom Pelicans. Bo psychicznie to nie mam pojęcia z czego ulepiony jest Zion, natomiast wydaje się, że na razie to byłoby za mało, aby go złamać – oby więc do niczego takiego nie doszło, bo sam jestem bardzo ciekaw jak będzie wyglądała jego przygoda z NBA.
[Adrian] Chyba zbyt szybko zaczęliśmy rozmowę na temat jego powrotu, bo NOLA obwieściła, że jednak popatrzą jeszcze na jego treningi i być może zagra 22 stycznie swój pierwszy mecz. Zaraz się okaże, ze w sumie to by mógł, ale lepiej po ASW i tak będziemy czekać na greckie kalendy.
[Timi] Wiesz, ja im się nie dziwię, że są tak ostrożni, natomiast wydaje mi się, że jednak ten powrót nastąpi i całkiem możliwe, że Celtics będą jednym z pierwszych rywali Ziona. Ostatnio nastąpił inny powrót: znów gra Kyrie Irving, choć tam rzeczywiście sytuacja była dość poważna, lecz koniec końców (na razie) obyło się bez operacji. No ale jest powrót i to także powrót Nets do szarej rzeczywistości, bo z trzech meczów udało się im wygrać tylko jeden – przeciwko Hawks bez Trae Younga. Ba, po ostatniej porażce Kyrie znów zaczął coś pierdzieć i jak zwykle wrzucił pod autobus większość zespołu, wprost stwierdzając, że wielu zawodników z obecnego składu za jakiś czas na Brooklynie już nie będzie.
[Adrian] Cały Irving – ale to fajne, że on tak szybko zaczął tę swoją śpiewkę, bo teraz kibice innych drużyn zupełnie inaczej patrzą na jego odejście z Bostonu. Było – ale ich olał, hahahahihihi, a teraz jest – szczęściarze, tylko szkoda Nets. On jeszcze nie zauważył, że ta drużyna bez niego gra znaczniej lepiej, osiąga lepsze wyniki i to już nie jest przypadek, ot nie jest próbka 10 spotkań, a połowa sezonu. Chciałby się schować za Durnatem, a najlepiej jeszcze jakimś głośnym nazwiskiem.
[Timi] I teraz można się pośmiać, bo przecież tego typy sytuacje – jak w Bostonie, czy teraz na Brooklynie – to jest dokładnie to, czego chciał odchodząc z Cleveland. Chciał mieć swój zespół, no ale to się okazuje, że nie jest wcale tak łatwo. Natomiast rzeczywiście zgadzam się z tym, że otwiera to oczy wielu osobom i z naszej perspektywy to na pewno pomocna rzecz, bo jednak zupełnie inaczej rzutuje na ten poprzedni sezon.
[Adrian] Nie tylko na poprzedni sezon, bo umiera narracja, że nie tylko Irving był problemem – a to był argument dla którego mieliby nas omijać wetsi. Ten sezon pokazuje, że jednak winny za to gówno co się rozlało po szatni jest teraz na Brooklynie, atmosfera jest naprawdę dobra, a każdy szanuje i wspiera kolegów. Irving wylał się na Joe Harrisa czy też Jarretta Allena – i dobrze, niech Nets się ugną pod jego presją, może w trójstronnej umowie uda nam się któregoś z nich przechwycić.
[Timi] Nets jednak powinni najpierw zobaczyć w jakiej formie wróci Durant i jak to będzie wyglądało, gdy jednak Kyrie będzie miał okazję schować się trochę za jego plecami – jeśli okaże się, że KD to nadal ten sam wielki zawodnik.
[Adrian] Pojawiły się raporty o naszym zainteresowaniu Gallinarim. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że bez wymiany np Haywarda nie jest to możliwe. Wtedy zamieniamy jeden klocek na drugi, tylko czy to ma w takim kształcie sens? Moim skromnym zdaniem nie ma żadnego, ale… oddanie Haywarda za Gallinariego, oraz Adamsa sens już dla nas ma. Tam oczywiście musiałby być dołożone jeszcze mniejsze umowy, jak Theis, Langford i Williams (obstawiam, że Robert), oraz picki – jednak to ma naprawdę sporo sensu dla naszej sytuacji personalnej w krótkiej perspektywie, a po przedłużeniu Gallo na dobrej umowie, to w długiej perspektywie też.
[Timi] Jak nie Vucević to Gallinari – czuję, że te dwa nazwiska zostaną przy Celtics już do końca kariery obu panów. Sięganie po Gallo niesie za sobą pewne plusy, ale z drugiej strony jest też jego niepewne zdrowie. W pakiecie z Adamsem? Na to pisalibyśmy się już chyba bardziej, ale tu pojawia się pytanie, w jakiej roli Thunder wystąpią przed trade deadline skoro są jedną z rewelacji tego sezonu.
[Adrian] Może i rewelacja, ale przyszłości przed tym składem to nie ma żadnej. Jest Shai i 19 letni Dazley – jeśli ten zespół ma mieć przyszłość, to jednak ten 31 letni Gallo musi zostać wymieniony za cokolwiek, a w pakiecie z Adamsem można już przytulic całkiem fajną paczkę i jakieś picki. Zachód jest na tyle wyrówany w niższych rejonach tabeli, że przegrywając od połowy lutego, powinni jeszcze wyrobić normę na sensowne rozstawienie przed losowaniem picków.
[Timi] Tylko pytanie, czy z SGA są w stanie przegrywać seryjnie – musieliby tam wymienić nie tylko Gallinariego, ale też Adamsa i też chyba przede wszystkim Chrisa Paula, który robi im niesamowitą robotę w końcówkach meczów. Bardzo fajnie podbił swoją wartość i jestem bardzo ciekaw, czy przed trade deadline znajdzie się ktoś zainteresowany. Kontrakt bardzo mocno kłuje, ale CP3 to dla jakiegoś contendera mógłby być niezwykle cenny dodatek.
[Adrian] Tylko przy jego kontrakcie, taki contender musiałby oddać pewnie większość, jak nie cała swoją ławkę. Nie wiem czy to jest gra warta świeczki, bo CP3 może być przydatny, ale to nadal jest tylko jeden zawodnik w dodatku z problemami zdrowotnymi. Trzeba byłoby rozpatrywać to na konkretnym przykładzie. Na ten przykład – ostatnia wymiana – Sota wysyła Teague do Atlanty. Nie wiem po co im Crabbe – chyba lepiej było faktycznie przyjąć CP3, przynajmniej Wigg i KAT mieliby wsparcie na parkiecie i w szatni.
[Timi] Ruszyła maszyna, bo Wolves teraz poszukają jakiegoś rozgrywającego – zobaczymy gdzie to wszystko nas poprowadzi, bo jesteśmy już po tej dacie, gdzie niemal każdego gracza w NBA można w tej chwili wymienić.
[Adrian] NYK to jednak stan umysłu. Konkursy rzutów z połowy boiska dla kibiców odbywają sie w prawie każdej hali NBA, do wygrania prawie zawsze są pieniądze, stawki są różne – 10, 25, a nawet 75 tys dolarów. Czasami do wygrania był samochód – KIA, lub Toyota, w zależności od lokalnego sponsora. NYK postanowiło ufundować nagrodę 1 tys dolarów, ale nie w gotówce, a w loteryjnych zdrapkach :D Rozumiesz to – dali zdrapki :D
[Timi] I wiesz, że w tych zdrapkach nawet tysiąca nie było, ale ledwie kilkaset dolarów?:) To już nawet w PLK dają większe nagrody! A to w NBA, a nie w Polsce, właścicielami klubów są miliarderzy. Kolejny aspekt, choć w sumie błahy, który pokazuje skąpstwo Dolana i ogólnie jego podejście do całego tego biznesu. Byle wycisnąć jak najwięcej – a że wartość Knicks rośnie w zasadzie cokolwiek by się nie działo to po co dokładać do biznesu.
[Adrian] Skoro już jesteśmy przy NYK – to właśnie oni wydają się być liderem w wyścigu po Drummonda, bo samo Pistons jest zainteresowane przyjęciem Randla i Ntilikiny. Wydaje mi się, ze w sumie dla obu organizacji ma to sens. NYK dostaje duże nazwisko, a Pistons chyba nic lepszego za spadający kontrakt Drummonda nie dostaną – na pewno nie od Atlanty, która była liderem w wyścigu bo Drumma.
[Timi] No nie wiem czy Julius Randle na krótkiej umowie oraz niespełniony wciąż Ntkilina to jest najlepsze co Pistons mogą wyciągnąć za jednego ze swoich najlepszych zawodników, choć z drugiej strony słyszy się, że nikt nie chce za Drummonda dać nawet wyboru z pierwszej rundy draftu. Knicks z kolei łapią się jak zwykle brzytwy, a ja w ogóle nie jestem przekonany, że Drummond to dla nich odpowiedni gość – może i głośne nazwisko, ale w sumie to nie jakoś bardzo medialne, a na dodatek na takiej pozycji, że zablokują rozwój choćby Mitchella Robinsona. Więc w sumie ten transfer to nie za bardzo moim zdaniem ma sens dla kogokolwiek z zainteresowanych.
[Adrian] Blokowanie Robinsona to żaden argument, skoro ostatnio NYK woli grać Gibsonem większe minuty niż młodym środkowym. Popatrz na Knoxa – 20 lat, talent do szlifowania, dostaje 9 minuty w drużynie. Smith Jr, czyli 22 letni rozgrywający, który miał się tam rozwijać z innymi młodymi – 12 minuty w drużynie. Młody Francuz – Ntilikina, 21 lat – 7 minuty w drużynie. Tam nie ma czegoś takiego jak plan – jest tu i teraz, a jutro jakoś to będzie.