#193 Bostoński Tygodnik

Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA.  Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych które Adaś (nie)skomentuje. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.

[Adrian] Pojechaliśmy do Cleveland i sami sobie napędziliśmy trochę strachu w końcówce, bo wystarczyło cały czas trzymać tę przewagę wypracowaną w pierwszej kwarcie. Dowieźliśmy wygraną do końca. Co ciekawe – w Cavs 33 minuty na parkiecie Kevin Love, 37 minut Tristan Thompson, a na desce wygraliśmy 1 piłką. Trzeba jednak przyznać, że Tristan w ataku miał 2 razy tyle zbiórek, co cała nasza drużyna.

[Timi] Tristan jak zwykle sobie na Celtics poskakał – nie ma już co prawda Horforda, ale ta nasza rotacja podkoszowa nadal nie wygląda zbyt imponująco. Brakuje w takich starciach Kantera, który nadal pauzuje, choć jego powrót jest coraz bliżej – ciekawie będzie zresztą to wyglądało jak Stevens spróbuje go z powrotem do rotacji włożyć, bo jakby nie patrzeć bez Kantera jak do tej pory Celtics wygrali wszystkie mecze. Także ten w Cleveland, gdzie nie zabrakło zimnej krwi – w ubiegłym sezonie to najprawdopodobniej nie skończyłoby się tylko na strachu.

[Adrian] Dwa lata temu w Ohio w 5 minucie meczu, Gordon Hayward  złamał nogę. Dwa lata trwał jego powrót do normalności, do tego, żeby znowu być zawodnikiem, o którym co jakiś czas mówi się WOW. W tym sezonie Gordon nie zawodzi, a ten mecz z Cavs był przypieczętowaniem, tej ogromnej pracy którą włożył. 39 pkt na absurdalnej skuteczności 85%. Piękny występ!!

[Timi] Znakomity mecz, no i ta symbolika miejsca. Wspaniała sprawa, zresztą jest tak jak piszesz – jak na razie nie można się do Haywarda w żaden sposób przyczepić. Nie zawodzi, gra na bardzo dobrym, stałym poziomie i przede wszystkim atakuje kosz bez żadnej rezerwy. Przeciwko Cavs to były aż 23 wejścia w pomalowane – najlepszy wynik w tym sezonie. Ale i tak najbardziej podobało mi się to, co mówił po meczu – że dziś to on miał swój dzień i drużyna dobrze to wykorzystała, ale nie zawsze tak jest i trzeba tych przewag w każdym spotkaniu po prostu szukać. Oby tak dalej!

[Adrian] Temat ewentualnej wymiany Haywarda upadł chyba już na starcie sezonu – a przecież jeszcze 3 tygodnie tamu, w Tygodniku przed rozpoczęciem sezonu, gdybaliśmy – na kogo go ewentualnie wymienić z pickami, żeby drużyna prezentowała się lepiej. Temat umarł – zwyczajnie umarł, bo nie ma sensu wymieniać tak grającego Gordona na słabszego zawodnika. Nawet gdyby był bardziej pasujący do składu – to ani Adams, ani Love nie są warci poświęcania Haywarda. Love zbawcą nie będzie, a Adams ma bardzo przeciętną formę.

[Timi] Przede wszystkim w tej chwili to Gordon doskonale nam do składu pasuje:) Przejął trochę rolę Horforda, a w czterech ostatnich meczach – liczę już ze starciem w Charlotte – ma łącznie aż 35 asyst. Większa rola w ataku, więcej rzutów w połączeniu z lepszą formę daje naprawdę znakomite rezultaty i o transferze Haywarda w tym momencie nie mamy już co myśleć.

[Adrian] Daniel Theis – 9 zbiórek i 5 bloków – nie wystraszył się duetu Kevin&Tristan, który to był zmorą naszych wcześniejszych pojedynków. Zmężniał nam Daniel – potrafi ustać nawet z tymi środkowymi jak Tristan, co wcale łatwe nie jest, bo TT gra naprawdę dobry sezon. To jeszcze pochwalę Edwardsa, ściął włosy i nagle zaczął trafiać w NBA. Pamiętamy, że gdy Smart nosił taką dość absurdalną fryzurę, to pojawiło się kilka filmów, pokazujących, że to zwyczajnie przeszkadza podczas rzutu. Semi Ojeleye też ściął włosy i od razu obalił teorię, że  bez włosów rzuca się lepiej :D

[Timi] Dwie rzeczy: Theis nadal nie dostaje u sędziów zbyt dużego kredytu zaufania, ale mimo to dziewięć bloków w dwóch ostatnich meczach robi spore wrażenie. Na pewno to są wartościowe minuty dla Celtics, a sam Theis wygląda pod względem gry w obronie chyba najlepiej jak dotąd w swojej karierze w Bostonie. A ta druga rzecz: włosy włosami, ale Edwards po prostu lubi te obręcze w Cleveland. Semi rzadko gdzie próbował z obręczami w ogóle rozmawiać i tutaj zmiana fryzury nie ma nawet jak pomóc.

[Adrian] Daniel jawi się jako perfekcyjny wyrobnik, w nowoczesnej koszykówce. Gdy zaczął grać w podstawowym składzie, to daje radę we wszystkich elementach, poza skutecznością, bo ta mu strasznie poleciała. Natomiast gdyby dalej był zmiennikiem – to jest to absolutnie fantastyczny zawodnik dla naszego systemu. Cały czas czekamy na Kantera i trochę chyba wszyscy zaczynają się niecierpliwić.

[Timi] Tak jak się obawiałem, ten uraz wcale nie jest lekki i niby Kanter już w Cleveland był blisko powrotu, a tutaj się okazuje, że nawet w jeszcze kolejnym meczu wciąż się na parkiecie nie pojawił. Z drugiej strony, drużyna wygrywa, a lepiej jednak być ostrożnym, więc jak widać Celtom się na razie nie spieszy. Trochę szkoda jednak, że nie jesteśmy w stanie sprawdzić jak to wszystko by funkcjonowało z Kanterem, bo na tej podstawie można potem podjąć jakieś decyzje – no ale do trade deadline jeszcze dużo, dużo meczów.

[Adrian] Mecz z Hornets emocjonujący może był ledwie kilka minut – jak im odjechaliśmy, to potem efektem kuli śniegowej ładnie te punkty się zbierały, zbierały, aż się ich uzbierało 108 a im tylko 87. Mieli okazję pograć praktycznie wszyscy z ławki. Wrócił Jaylen Brown, który zmagał się z infekcją i wyglądał dobrze.

[Timi] Zwycięstwo w tym stylu cieszy, bo tak właśnie powinny wyglądać mecze z tego typu rywalami. Hornets sami przed tym spotkaniem wygrali co prawda trzy kolejne mecze, dlatego były lekkie obawy, ale tym razem obeszło się bez takich wariactw jak w jednym meczu w Charlotte w ubiegłym sezonie. Trzeba jednak powoli przestać wracać do poprzednich rozgrywek, bo ten skład Celtics to już zupełnie inna historia.

[Adrian] Plusy po meczu – Hayward dalej w gazie, Tatum dalej rzuca zza łuku lepiej niż z bardzo bliskiej odległości, ale trzeba przyznać, że jest poprawa i idzie ku lepszemu. Jednak na co innego chcę zwrócić uwagę, przy okazji tego spotkania. Gdy jeden z liderów ma słaby dzień, zawsze, ale to zawsze ktoś może go zastąpić, bo talentu mamy naprawdę sporo. Nie musimy obserwować kilkunastu dziwnych rzutów na przełamanie, gdy jedyny ofensywny dzik nie ma dnia, a wiele razy to ostatnich sezonach widzieliśmy.

[Timi] Co ciekawe, każdy z naszych ex-Celtów gra w tym sezonie naprawdę dobrą koszykówkę, przynajmniej jeśli spojrzeć na statystyki. To nie tylko Kyrie czy Rozier, ale także Horford, Morris i Baynes. Czyli w sumie piątka graczy – zobacz, ile talentu z Bostonu tego lata odeszło. Ale tak jak się tego spodziewałem, Celtics grają lepiej bo choć talentu mniej to jednak bardziej do siebie teraz pasuje. Po odejściu Morrisa czy Horforda sporo rzutów było „do wzięcia”, a to znacznie lepiej rozłożyło role w ataku, co w połączeniu z rozwojem Tatuma i Browna oraz powrotem do formy Haywarda daje znakomite efekty. W tej chwili trzech Celtów notuje po około 20 punktów! Trudno wierzyć, że to się utrzyma, ale czemu nie:)

[Adrian] Masz rację, ze zawodnicy którzy odeszli, grają dobry, lub bardzo dobry basket, ale jeśli mam być szczery, to tęsknię tylko za jednym z nich. Aron Baynes to jest mój człowiek! Gdyby on wtedy został w Bostonie, dziś nie musielibyśmy się na wschodzie bać kogokolwiek. Danny jednak nie miał wyboru, Aron był jedynym zawodnikiem, którego mógł oddać ze składu, oraz którego ktokolwiek chciał przyjąć nic w zamian nie odsyłając. To tak jakby ktoś dalej chciał pisać, że Danny powinien oddać kogoś innego – nie, nie mógł.

[Timi] Ba, przecież za Baynesa udało się jeszcze na otarcie łez wyciągnąć wybór od Bucks w pierwszej rundzie, co też miało spore znaczenie. Strata bolała, ale pick w drafcie też piechotą nie chodzi. Tęsknić też tęsknie za nim, chyba najbardziej ze wszystkich, bo akurat tego typu gracza nam tutaj w Bostonie brakuje. No i słodko-gorzkie uczucie jak się patrzy na jego trafienia za trzy, bo to przecież dopiero w ramach pobytu z Celtics zaczął je rzucać i trafiać.

[Adrian] Na minus – Poirier nie dość, ze wygląda mega przeciętnie, żeby nie napisać słabo, to jeszcze zabiera minuty TimeLordowi. Tym razem skradł mu prawie 6 minut, które nasz młody podkoszowy mógłby sobie pograć. Danny nabrał tylu wysokich, że mnie osobiście zaczyna to przeszkadzać. Priorytetem jest rozwijanie Roberta, a nie przejmowanie się samopoczuciem Francuza, który raczej przyszłością tej organizacji nie jest.

[Timi] No nie jest, ale mimo wszystko warto go sprawdzić skoro już go ściągnęliśmy – a lepszej okazji niż garbage time w Charlotte do tego nie będzie. Myślę, że te sześć minut to i tak nie dużo, a przecież Stevens musi mieć dane, by w dalszej części sezonu to poukładać. Francuz w czwartek nie zaprezentował się najlepiej, natomiast to wciąż jest zbyt mała próbka, by móc go ocenić – choć rzeczywiście wygląda to na razie mało obiecująco.

[Adrian] John Collins jest kolejnym zawodnikiem w tym sezonie, który otrzymuje karę 25 spotkań zawieszenia za doping. Tym razem w ruch poszły specyfiki z hormonem wzrostu. Powiem Ci, że nie przypominam sobie sezonu, gdzie w NBA byłyby 2 takie kary, ba… nie bardzo pamiętam, kiedy ktoś poprzednio dostał 25 meczów kary – a tutaj w odstępie kilku dni, dwóch zawodników wysłano na urlop. Coś się chyba zmienia, bo do tej pory wszyscy się śmiali, że w amerykańskim sporcie kontrole antydopingowe to fikcja.

[Timi] Nawet nie dwie, a trzy – bo przed sezonem także na 25 meczów został zawieszony Wilson Chandler, także za doping. Bardzo fajnie, że NBA to piętnuje, tylko pytanie, czy ta trójka to takie kozły ofiarne na ten sezon i teraz wszystko ucichnie, czy też NBA rzeczywiście zamierza z tym walczyć na większą skalę i w kolejnych tygodniach/miesiącach polecą kolejne zawieszenia w kierunku tych nieostrożnych (i oczywiście niczego nieświadomych) koszykarzy.

[Adrian] Faktycznie – zapomniałem o Wilsonie. Nie wydaje mi się, żeby to były kozły ofiarne, bo wtedy NBA poprzestałaby po krnąbrnym Chandlerze. Chyba coś się zmienia, bo przecież Ayton czy Collins, to nie są jacyś zawodnicy z końca ławki ostatniej drużyny w lidze. Trzeba też pamiętać, że już za kilka miesięcy jest Olimpiada, a co za tym idzie kontrole antydopingowe są częstsze.

[Timi] Warto obserwować co się będzie działo dalej – a może to po prostu przypadek i oni naprawdę nie wiedzieli?:)

[Adrian] Rudy Gobert narzeka i to narzeka już publicznie. Może nie powiedział tego wprost, ale zamieniłby Conleya na Rubio w ciągu ułamku sekundy, a może nawet szybciej. Co ciekawe – Suns z Rubio zaczęli wyglądać jak zespół, a Jazz przestali wyglądać jak zespół, gdy Hiszpana zabrakło. Takie narzekanie w prasie niczym dobrym się nigdy nie kończyło, czyli zapowiada się drama w Mormonowie.

[Timi] Gobert ma przede wszystkim problem z tym że nie jest odpowiednio wykorzystywany, ale nie jestem pewien, czy takie narzekanie w prasie jest najlepszą drogą, aby takie problemy rozwiązywać. Rubio to nie Conley, a Conley to nie Rubio – potrzeba czasu w Salt Lake City, by wdrożyć nowego rozgrywającego, tym bardziej że Conley na starcie rozgrywek jest w formie – lekko mówiąc – przeciętnej.

[Adrian] Gobert ten problem z brakiem odpowiedniego wykorzystywania – w jego mniemaniu oczywiście – to ma już kolejny sezon. Nie jest ofensywnym wirtuozem i tak długo jak rzut za 3 punkty daje więcej punktów niż wsad do kosza za 2 punkty, tak długo będzie mniej wykorzystywany. Mi się wydaje, ze tam naprawdę jest to sensownie zrównoważone i ich trener przypadkowym człowiekiem nie jest. Gobert niech popatrzy na swoje cyferki, potem na cyferki Drummonda, a potem zobaczy która drużyna gra lepiej.

[Timi] Może to efekt zbyt dużych oczekiwań, bo podejrzewam że w Salt Lake City chcieliby rozpocząć sezon trochę lepiej niż 5-3 w pierwszych ośmiu meczach, natomiast dotarcie się tego zespołu zajmie trochę czasu i Gobert powinien przede wszystkim wykazać cierpliwość, bo tej mu nieustannie brakuje.

[Adrian] Miami jest objawieniem tego seoznu, bo kroczą od wygranej do wygranej i to część meczów rozegrali bez Butlera. A sam Butler udzielił ciekawego wywiadu, w który napomknął, że w Sixers nie wszystko było tak jak powinno i to też wpłynęło na jego decyzję o podpisaniu kontraktu na Florydzie. Coś się działo w szatni, ale nie byłó to na lini Butler-Embiid – no to mi zostaje Książę Ben, który rzucać nie chce.

[Timi] Butlerowi etyki pracy zarzucić nie można, a gdzieś tam dało się słyszeć z Filadelfii, że Simmonsowi niekoniecznie zawsze jest po drodze na salę gimnastyczną – minęło kolejne lato, a rzutu jak nie było tak nie ma. Nikt nie mówi, że Simmons ma nagle zacząć trafiać za trzy, ale on nawet nad rzutami wolnymi nie jest w stanie popracować i po siedmiu meczach sezonu trafia tylko 56 procent, czyli o cztery punkty procentowe gorzej niż w ubiegłych rozgrywkach.

[Adrian] Simmons w te wakacje częściej był fotografowany na zakupach ze swoja niewiastą, która jest pucharem przechodnim  NBA, niż podczas treningów. Jednak samozwańczego Księcia na razie zostawmy, pogadamy w innym Tygodniku. Wracamy do Miami – na ile oni są realną siła w walce o ECF? rzeczywiście są tacy mocni, czy też przeciwnicy nie bardzo na razie wiedza jak z nimi grać, bo to zupełnie inna drużyna niż rok temu?

[Timi] Sprawę ułatwił trochę terminarz, choć zwycięstwa nad Bucks czy Rockets robią wrażenie. Po raz kolejny imponuje nam Spoelstra, a jego zespół gra przede wszystkim twardo w obronie i niesamolubnie w ataku. Dziś to mniej więcej wystarcza w NBA, dlatego Heat to trochę taki czarny koń na Wschodzie, tym bardziej że Jimmy Butler miewa takie noce, gdzie naprawdę trudno jest go powstrzymać. To zresztą chyba idealna gwiazda dla tych Heat, bo może zarówno przejąć mecz zdobywając seryjnie punkty, jak i schować się gdzieś w cieniu i odwalić kawał dobrej, brudnej roboty. Na pewno trzeba Heat traktować poważnie, choćby z powodu Spo.

[Adrian] W nocy z piątku na sobotę Miami przegrało z Lakers w LA i zostali zatrzymani na 80 punktach. Z Heat gramy 4 grudnia, więc jeszcze trochę poczekamy na bezpośrednią konfrontację. Co do Butlera – teoretycznie masz rację, że to idealna gwiazda dla nich, zobaczymy czy w praktyce on znowu nie strzeli focha z błahego powodu. Na razie wygrywają, zobaczymy co się stanie gdyby przestali wygrywać. Ja Butlera, to w sumie lubię, ale nie chciałbym go nigdy w Bostonie.

[Timi] Mam z Butlerem trochę tak samo:) No a Heat przegrali, a Lakers nadal w gazie – rzeczywiście ciekawe, czy oni zaczęli ze zbyt dużym powerem, chociaż na razie naprawdę trudno jest się do czegokolwiek tam przyczepić.

[Adrian] Knicks do tej pory irytowali tylko kibiców z Nowego Jorku, czyli swoich, a teraz podśmiechujki z ich trenera, oraz jego rotacji stały się ogólnonarodowym chlebem powszednim. Jednak tu nic nie dziwi, bo to co grają NYK to skandal, a oranie Barrettem może skończyć się tak jak skończyła się przygoda Porzingisa z Nowym Jorkiem – bardzo ozięble. Oni nie wyciągają żadnych wniosków z przeszłości swojej organizacji i to przecież niedalekiej przeszłości. Trafiła im się perełka, a nawet dwie – bo jeszcze jest ten Robinson i co? No i drużyna jest podporządkowana pod takich zawodników jak Morris, Portis czy Randle, którzy przyszłością NYK nie są.

[Timi] Randle i Portis w sumie mogliby być, bo ten pierwszy to rocznik 1994, a drugi 1995 – więc najlepsze lata jeszcze przed nimi. Ale tym wszystkim trzeba jeszcze umieć zarządzać, a tymczasem w tej chwili w Nowym Jorku nie mają za bardzo nic. Ani wyników, ani rozwijania młodzieży, ani budowania kultury. Barrett po ośmiu meczach sezonu ma już rozegrane ponad 20 procent wszystkich minut w poprzednim sezonie w NCAA…

[Adrian] Portis to przede wszystkim jest zbyt głupi, żeby zagrzać w jakiejś drużynie miejsce na dłużej. Poza tym – on ma spory problem ze zrozumieniem, ze koszykówka jest grą zespołową. Randle faktycznie mógłby być częścią tej organizacji na lata, tylko nie wiem czy on chce – bo jakoś tego nie czuje patrząc na niego. W NYK chyba jeszcze nie wiedzą, że najgorszy bilans nie ma już sensu. Nie wiedzą, a powinni bo przecież rok temu też byli najsłabsi.

[Timi] A mnie się wydaję że wiedzą, tylko że w tej chwili niekoniecznie mogą cokolwiek temu poradzić. Choć to i tak mocno życzeniowe myślenie z mojej strony, bo trudno w tej chwili w ogóle powiedzieć o Knicks coś dobrego. Powtarzam od lat: tak będzie aż do momentu, gdy ktoś inny przejmie ten klub i zrobi wreszcie porządek po tym bałaganie, jakim są rządy Dolana.

[Adrian] Lepszy bilans od Bostonu w tej chwili mają tylko Lakers, bo Sixers mają identyczny – oczywiście gdy piszę te słowa, bo nie wiem jak skończy się tydzień. No a tych Lakers to zaliczaliśmy do drużyn, gdzie będzie szybko drama bo nic tam nie działa – tymczasem działa. Po porażce na otwarcie zaliczyli 6 zwycięstw, to podobnie jak my, bo też na razie przegraliśmy tylko spotkanie otwierające sezon.

[Timi] Działa i mimo wszystko fajnie to wygląda jak zespoły z Los Angeles i Bostonu są na pierwszych miejscach w swoich konferencjach, bo ta rywalizacja między Celtics a Lakers zawsze ma w sobie coś wyjątkowego. Ogromnym zaskoczeniem jest Dwight Howard, jednak nie tak stary jest jeszcze LeBron, no a Davis na razie w pełni zdrowia – oby jak najdłużej, myślą sobie kibice Lakers.

[Adrian] Howard tak, imponuje wieloma rzeczami na parkiecie, ale… znowu udowadnia, że nie nadaje się do bardzo poważnego grania – bo rzuca osobiste na 33%. W PO byłby cały czas faulowany, więc końcówki meczowe z jego udziałem na wchodzą w grę. Niby jest tak dobrze, a jednak jest tak źle. Co do LBJ – on od wieków nie grał tak dobrej obrony w RS. Zobaczymy czy on to tempo wytrzyma przez cały RS. Na pewno bardzo chciał zmyć obraz poprzedniego sezonu, więc zapiernicza na parkiecie, aż iskry lecą, ale… to nie jest rola dla 35 letniej gwiazdy drużyny. Wszyscy oszczędzają swoje gwiazdy na najważniejszą część sezonu, a LAL eksploatuje Bronka do granic możliwości. Być może taki maja plan, wygrać sporo spotkań na początku sezonu, a potem LBJ dostanie dużo wolnego przez PO.

[Timi] A propos Howarda – rzutów wolnych można się było spodziewać, ale tak dobrej postawy w obronie (często nawet przy zamianie krycia) już niekoniecznie, więc wydaję mi się, że Lakers wezmą to co Howard daje tak czy siak. Ja tylko przypomnę, że oni zdecydowali się na niego dopiero po kontuzji DMC, a przecież początkowo dali mu umowę niegwarantowaną. Tymczasem on już w kilku meczach był jedną z kluczowych postaci, więc nawet te rzuty wolne tak bardzo nie muszą przeszkadzać.

[Adrian] Clippers zostali ukarani za niespójny przekaz w mediach. Chodzi o odpoczynek dla Leonarda – jeden z działaczy powiedział, ze jest zmęczony, a inny, że to drobne problemy z kolanem. Kompletny absurd – nie pierwszy zresztą w przypadku LAC. Komuś w NBA zwyczajnie się nudzi, ze wymyśla takie pierdoły, bo tego inaczej nazwać nie można. Nawet nierozgarnięty taboret wie, ze Leonard nie będzie grać we wszystkich meczach i tyle, wiec czepianie się słówek to objaw jakiejś desperacji. Ja wiem, ze NBA tworzy z roku na rok coraz lepszy kalendarz dla zespołów, ale pewnych rzeczy przeskoczyć się nie da. Kawhi ma organizm jaki ma i widocznie potrzebuje czasami odpoczynku, nawet tylko po to, żeby poczuć się lepiej psychicznie.

[Timi] Tam poszło głównie o to, że Doc Rivers stwierdził, że Kawhi jest w pełni zdrowy i dostaje po prostu wolne – a powiedziane to zostało po tym jak NBA w specjalnym oświadczeniu stwierdziła, że absencja Leonarda w starciu z Bucks jest uzasadniona jego… problemami zdrowotnymi. Tak czy siak jest to absurd i nie rozumiem całego tego larum, które podniosło się przy tym wolnym dla Leonarda. Wszyscy dobrze wiedzą jakie to efekty przyniosło przed sezonem, więc skąd to nagłe oburzenie? Nawet jeśli jest w pełni zdrowy to niech dostaje tyle wolnego, ile chce – tym bardziej jeśli to odpowiada jego pracodawcy. To jednak już nie pierwszy raz, gdy liga i kibice mają problem z tego typu wolnym dla gwiazd. Oczywiście da się to zrozumieć z perspektywy kibica (szczególnie tego w hali), który często podróżuje spore odległości, by zobaczyć w akcji swoich ulubionych zawodników, natomiast w tym momencie trzeba być po prostu przygotowanym na to, że można się obejść smakiem.

[Adrian] To jeszcze zaskoczenie Wschodu, ale powiązane z Bostonem. Hornets z Rozierem mają lepszy bilans niż Brooklyn z Irvingiem. Rozier z pamiętnych PO miał staty 16 pkt, 6 asyst i 6 zbiórek, 41% skuteczności z czego 35% zza łuku. Ten sezon zaczął od 16 pkt, 6 asyst, 4 zbiórki oraz 43% skuteczności z czego 35% zza łuku – chyba brzmi znajomo. Te heheszkowy kontrakt, już nie jest tak heheszkowy, bo Terry Rozier gra tak jak powinien, a Hornets wyglądają dobrze.

[Timi] Nawet przy takich osiągach $20 milionów rocznie dla Roziera wygląda na zbyt hojną umowę, ale skoro Hornets chcą tyle płacić i przy okazji znów pomarzyć o fazie play-off to czemu nie. Już w tym tygodniu powrót Kemby do Charlotte, więc będziemy mogli dobrze przekonać się w jakiej formie jest T-Ro – podejrzewam, że taki Smart to już dawno miał to spotkanie zakreślone w kalendarzu.

[Adrian] W meczu z Bostonem Terry się spalił, spalił się psychicznie. Nie pierwszy raz zresztą, ale ma prawo, bo nadal jest młody i na początku swojej drogi. Za bardzo chciał, dokładnie tak jak w G7 z Cavs. Wtedy nawet najlepszym najczęściej nie wychodzi. A sam kontrakt dla Roziera najgorszy w NBA nie jest – zabawne gdy śmieją się z tej umowy kibice Lakers, gdy kilka lat temu płacili podobne pieniądze Dengowi czy Mozgovowi. Pomimo wszystkich swoich wad – Terry na pewno lepszym zawodnikiem jest od tej dwójki, gdy oni kasowali prawie 20  mln rocznie w Lakers.

 

Wielkieś mi uczynił pustki w domu moim,

Mój drogi Gordonie, tym złamaniem swoim.