Bardzo smutna wiadomość dotarła do nas z USA: w wieku 79 lat odeszła jedna z największych legend Boston Celtics. Nie żyje John Havlicek, gracz niezwykle utytułowany i w Bostonie uwielbiany. Skrzydłowy o niesamowitej wytrzymałości, który wszystkie swoje 16 lat w NBA zagrał w barwach Celtics. Ośmiokrotny mistrz ligi i aktywny uczestnik wielu wspaniałych momentów w historii bostońskiego klubu. Po prostu legenda. Hondo trafił do Bostonu z siódmym numerem draftu w 1962 roku i rozpoczął wspaniałą karierę, wygrywając kolejne tytuły mistrza i bijąc kolejne klubowe rekordy. Havlicek do dziś ma najwięcej rozegranych meczów (1270) oraz najwięcej zdobytych punktów (26,395) w historii klubu. Nikt już nigdy nie zagra z #17.
O śmierci Havlicka najpierw na twitterze poinformował Scott Sullivan, a niedługo później informację tę potwierdzili Celtics. W oświadczeniu czytamy:
„John był życzliwy i uprzejmy, skromny i wdzięczny. Był mistrzem w każdym sensie. Opłakujemy jego stratę wraz z jego rodziną, przyjaciółmi i kibicami, ale też dziękujemy za radosne i inspirujące chwile, które były jego udziałem.”
Kondolencje złożyło już wielu obecnych i byłych zawodników NBA, w tym także koledzy Havlicka z tych 16 lat w Bostonie. Był jak rodzina, napisał na twitterze Bill Russell. Nikt nigdy nie powiedział o nim złego słowa, dodał Jerry West w rozmowie z ESPN. John był niedoceniany, szkoda że nikt nie powiedział mu tych wszystkich miłych rzeczy, gdy żył, stwierdził gorzko Dave Cowens. Co by jednak nie mówić, Havlicek już w 1984 roku został wprowadzony do Hall of Fame, a w 1996 roku znalazł się wśród 50 najlepszych graczy w historii (NBA’s Top 50).
Na początku kwietnia obchodził 79. urodziny. W ostatnich latach zdiagnozowano u niego chorobę Parkinsona.
RIP.