#158 Bostoński Tygodnik

Pomysły są po to, żeby je realizować. Jakiś czas temu wpadła mi do głowy myśl, żeby w formie wymiany zdań z Timim pozostawiać w formie pisanej masę myśli jakie przebiegają przez głowę przy okazji meczów, czy też innych wydarzeń związanych z Celtami. Myśli są ulotne, naszych rozmów i rozważań na czacie nie widać już po godzinie plotkowania – dlatego taka forma zagości (myślę, że na stałe) na naszej stronie. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych które Adaś skomentuje. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.

[Adrian] To który Boston to ten prawdziwy, który zobaczymy w PO – ten z pierwszej połowy z Houston, czy ten z wyjazdowego meczu z GSW? To były dwie kompletnie rożne drużyny – zupełnie inni zawodnicy, zupełnie inna koszykówka. Chyba żadne zaskoczenie, że jednak wolelibyśmy oglądać drużynę, która rozniosła GSW w pył… To był niesamowity mecz i jeśli oni będą tak grać w PO, to nie ma się o co martwić – chyba.

[Timi] Taką mam nadzieję, że ta pierwsza połowa z Rockets to były ostatnie podrygi tego zespołu, którego oglądać nie chcemy. I coś mi się wydaję, że także sami zawodnicy w końcu powiedzieli sobie „dość” i postanowili wreszcie naprawdę wziąć się w garść, bo zagrali w końcu jak prawdziwy zespół przeciwko Warriors. Fakt faktem, że GSW zabrakło Thompsona, natomiast tak czy siak trzeba docenić Celtów – za to, że zafundowali mistrzom ich najgorszą porażkę u siebie od 10 lat, ale też za to, że w ostatnich pięciu latach grają w Oracle Arena jak żaden inny przeciwnik Warriors. Słowa pochwały przede wszystkim dla Haywarda, który pokazał Warriors, że wcale nie jest dla Celtów obciążeniem, lecz raczej udowodnił, że to jest ich x-faktor. No i jakże miło było zobaczyć bostońską ławkę rezerwowych tak żywo reagujące na kolejne akcje!

[Adrian] Ten mecz z GSW to chyba najlepsza rzecz jaka przydarzyła nam się w tym sezonie. Nie myślę nawet o wygranej, raczej o takiej zespołowej grze, o tej walce i o tym sercu które zawodnicy zostawili na parkiecie. Wygrana i to taka oczywiście jest mega ważna, ale chyba ważniejsze jest to przełamanie własnych słabości. Odgonienie tych demonów które krążyły zawodnikom po głowach po tych porażkach. Zawsze przychodzi jakieś zwątpienie w swoje umiejętności i taki mecz buduje drużynę na nowo.

[Timi] No i nie mogło to przyjść w lepszym momencie, bo co by nie mówić – po ostatnich porażkach tych demonów rzeczywiście było coraz więcej i zdaje się, że właśnie tego typu zespołowe zwycięstwo było jedyną opcją, aby wyczyścić atmosferę i zacząć budowanie tej drużyny na nowo. Jak to mówił Brad Stevens po meczu, znakomitym zespołom dojście do poziomu prawdziwej drużyny czasem zajmuje 10, czasem 20, a czasem 60 spotkań, podczas gdy słabym zespołom nigdy nie udaje się tej prawdziwej drużyny stworzyć. Miejmy więc nadzieję, że Celtom koniec końców udało się po tych 60 spotkań – lepiej późno niż wcale.

[Adrian] Tatumowi po ostatnich meczach trochę się dostawało, bo grał nierówno i słabiej, ale z GSW zagrał bardzo dobrze, a ten blok, czy przechwyt w stylu Smarta, jaki zrobił Durantowi to chyba można już zapisać w historii Bostonu. Jaylen Brown też zagrał swoje i można powiedzieć, że młodzi ogarniają grę, właśnie z mocnymi przeciwnikami, tak jak cała drużyna, bo i Hayward znowu przypomniał o sobie.

[Timi] Młodzi ogarniają – ba, Brown to już od dobrych dwóch miesięcy gra na naprawdę fajnym poziomie, a Tatumowi nawet jak nie idzie z gry to przynajmniej dorzuca w różnych innych aspektach i wypełnia box score cyferkami. Tak jak jednak mówiłem, to Hayward jest w tej układance najważniejszą chyba postacią i ktoś to ładnie określił, że Celtics zajdą tak daleko jak zabierze ich Gordon. Pewny siebie, agresywny i przede wszystkim podejmujący szybkie decyzje Hayward to ogromny skarb dla tego zespołu i ktoś, kto potrafi wywindować tę drużynę na wyższy poziom. A jak za tym idzie dobra gra także 4-5 innych zawodników to się okazuje, że nie ma problemu, by łatwo pokonać GSW.

[Adrian] No jeśli wszystko uzależnione jest od Gordona, to miejmy nadzieję, że on wreszcie wróci do swojej gry sprzed kontuzji. Nawet nie musi wyglądać tak jak w meczu z GSW, gdzie wyglądał jak prawdziwe 30 mln dolarów – niech wygląda jak 20 mln dolarów i też będzie dobrze. Nadal jest nieregularny, nadal czasami ma się wrażenie, że dużo stracił – a potem przychodzi mecz, gdzie wygląda tak jak powinien. Na pewno można patrzeć na niego z większym optymizmem. Widać, że Gordon walczy sam ze sobą i to nie w aspekcie fizycznym, a psychicznym – bo to jego psychika ucierpiała najbardziej w tamtym feralnym meczu.

[Timi] Jasne że tak – pod względem fizycznym z miesiąca na miesiąc jest coraz lepiej i to widać nie tylko na parkiecie, ale też w statystykach (warto rzucić okiem choćby na coraz lepszą skuteczność), natomiast tutaj od początku największy problem był w głowie. Wydaję mi się, że Hayward pewnych rzeczy cały czas jeszcze nie przeskoczył i w tym sezonie chyba już tego nie zrobi, ale takie mecze jak w Oakland na pewno budują przede wszystkim psychikę. Że można, że nawet na wielkiej scenie, w starciu z takim rywalem. To był też trochę problem Celtów, co przyznał ostatnio sam Stevens, że źle rozegrali ten powrót GH na boisko. Od razu trzeba było wypuszczać go z ławki i budować powoli, a nie rzucać na głęboką wodę, co odbiło się też na innych zawodnikach i ich rolach.

[Adrian] Błędów nie popełnia tylko ten, który nic nie robi. Stevens na pewno chciał przyśpieszyć ten proces, chciał Gordonowi pokazać, że on i cała drużyna mu ufa i pomoże przejść przez ten proces. Nie wiem czy takie postępowanie było błędem i nigdy się tego nie dowiemy, bo nie mamy pojęcia jak wyglądałby teraz Gordon gdyby zaczął ten sezon z ławki. Być może wyglądałby lepiej, a być może wyglądałby słabiej. Psychika ludzka jest tak skomplikowana, że nie można nawet teraz stawiać tez, że to był błąd i ja się tu ze Stevensem nie zgadzam. Natomiast jest ten drugi aspekt – kwestia pozostałych zawodników i ich ról. To wszystko się ze sobą wiąże i faktycznie można było to rozegrać lepiej.

[Timi] Czasu już nie cofniemy, natomiast te trzy mecze przed All-Star Weekend i te dwa wyjazdowe to był świetny sygnał, że wszystko zmierza w dobrym kierunku – tym bardziej, że po 30 punktach w Oakland przyszedł game-winner w Sacramento, tak więc trudno sobie wyobrazić lepszą historię dla pewności siebie zawodnika po takim urazie. Miejmy więc nadzieję, że teraz już wszystko będzie szło w dobrym kierunku – przez cały sezon były radosne wzloty i bolesne upadki, a przed nami najważniejsza część rozgrywek.

[Adrian] To jeszcze o jednej sytuacji – bo ja pisałem o tym już kilka razy w ostatnich Tygodnikach i to wreszcie się wydarzyło. DMC mia coś do powiedzenia Aronowi i wtedy zaczął Tatum szerokim łokciem, a potem Rozier już skoczył tak jak powinno się w takich sytuacjach skakać do gardła przeciwnikowi. Tego mi brakowało – tej pasji, tej agresji, tego bostońskiego charakteru. Dla innych to może tylko przepychanka, a dla mnie to coś znacznie ważniejszego – to pokazanie, że ta drużyna stanowi monolit i jest gotowa na poświecenia, bo jeden dodatkowy ruch ręka i mogło skończyć się ostrzejszym wejściem, a to już grozi wylotką z parkietu, zawieszeniem i sporymi stratami finansowymi dla delikwenta.

[Timi] Tak, to też była bardzo ważna sytuacja z tego spotkania i fajnie, że do tego doszło, bo to pierwszy raz od dawna, gdy widzieliśmy coś takiego w wykonaniu Celtów. Po meczu Kyrie mówił, że długi lot samolotem po tej porażce z Rockets pomógł tej drużynie i może rzeczywiście w trakcie tego lotu zawodnicy powiedzieli sobie: chrzanić wszystko, zagrajmy w końcu tak jak potrafimy i bądźmy drużyną. Bo tak to właśnie w tym starciu z Oakland wyglądało, a ten obrazek skaczącego Roziera jest tego najlepszym potwierdzeniem.

[Adrian] Złośliwie napiszę, że to były najlepsze ruchy Roziera w pomalowanym w tym sezonie. Choć w sumie to prawda – więc tu nawet złośliwości nie ma. Rozier ma straszny sezon i wreszcie był przydatny drużynie, bo co do tej przydatności w linijkach to mamy spore zastrzeżenia. Także Marcus Smart w wywiadach podkreślał, że od dawna chciał zobaczyć jakaś aferkę na parkiecie, gdzie drużyna stanie ramie w ramię. Do PO jeszcze trochę czasu i mam nadzieję, że znowu przytrafi się nam ktoś, kto będzie miał za dużo do powiedzenia i w ruch pójdą łokcie i zaciśnięte dłonie.

[Timi] Rozier troszeczkę nam odżył, bo w starciu z Kings też zagrał całkiem nieźle, ale to wciąż nie jest to samo. Pamiętam, gdy przed sezonem pojawił się zakład over/under na średnią 12 punktów w meczu Roziera. Wtedy wydawało się, że osiągnie to z palcem w d… Dziś już wiemy, że nie ma na to szans. Najważniejsze to teraz znaleźć przynajmniej stabilną, równą formę – Rozier gdy nie ssie to cały czas jest ważny członek tego zespołu, a jak mu nie idzie to niech przynajmniej daje ten ogień właśnie w takich sytuacjach, bo to też jest potrzebne.

[Adrian] To parkietowe ploteczki, 3 osoby z zarządu GSW twierdzą, że latem Durant wybierze inną drużynę i powoli pogodzili się z tym faktem – nazywając to poniekąd nieuniknionym. To, że Durant może odejść, to w sumie dość spodziewana informacja – mnie natomiast niesamowicie ciekawi to sformułowanie – nieuniknione. Co takiego sie tam wydarzyło, lub co przeczuwają włodarze GSW, że aż takie mocne słowo.

[Timi] A gadające głowy typu multiple sources wieszczą, że KD i Irving już nie chcą do Knicks… No to może KD do Celtics? Nie udało się w 2016 roku i tak od paru miesięcy co jakiś czas ten temat wypływa na powierzchnie, więc coś może w tym rzeczywiście być – tym bardziej, że Durant chyba naprawdę skłania się do zmiany klubu.

[Adrian] Parkietowe ploteczki, odcinek kolejny – The Ringer napisał, że najprawdopodobniejszy scenariusz o którym sie mówi w kuluarach, to umowa dla Irvinga na 2 sezony z drugim rokiem jako opcja zawodnika. Kyrie chce zostać, ale gdzieś tam w głowie ma pewne obawy o drużynę, a może tez ma jakiś ewentualny plan połączenia sił z innym zawodnikiem w innej organizacji. Jedno jest pewne, że gdy Danny mówił o zaręczynach, które latem skończą się ślubem, to chyba  miał racje.

[Timi] Nie byłoby to złe rozwiązanie dla każdej z stron, natomiast ja cały czas uważam, że sprawa tego kontraktu w dużej mierze rozegra się na przestrzeni kolejnych tygodni i wiele zależeć będzie od tego, jak poradzą sobie Celtics w fazie play-off. Irving na pewno chce zobaczyć, na co stać ten zespół z nim jako liderem, tym bardziej po ubiegłym roku i podejrzewam, że podobne wnioski chciałby mieć za parę tygodni również Danny Ainge. 1+1 dla Irvinga to nie tylko więcej pieniędzy, ale też taka uchylona furtka, natomiast nie tego chyba oczekujemy, więc jestem bardzo ciekaw, co przyniosą kolejne tygodnie i jak to wpłynie na te rozmowy między Celtics i Irvingiem.

[Adrian] No piszesz o kolejnych tygodniach, a tu w środę mała dyskusja za sprawą Windhorsta na TT o s&t po Duranta i cały czas plan wymiany po Davisa. Jak policzył Bernardoni – to wcale nie wymaga wielkich kombinacji finansowych, bo za Duranta trzeba oddać Haywarda, a za Davisa tylko 14 mln w kontraktach, jeśli Danny zrobi to jako trójstronną wymianę a Davis zrezygnuje z trade kickera. Wtedy taka umowa Irvinga ma dla niego największy sens, bo gdyby coś nie wyszło, to może szybko znowu wejść na rynek wolnych agentów. Im bliżej końca sezonu, tych scenariuszy, ewentualnych scenariuszy oczywiście, będzie pojawiało się coraz więcej.

[Timi] Ta kombinacja ma o dziwo sens dla wszystkich stron, jeśli tylko KD i Davis rzeczywiście są zainteresowani grą u boku Irvinga w Bostonie – choć wydaje mi się, że takie rozwiązanie z miejsca sprawia, że Davis nie myśli już o Los Angeles. Tak nam się to wszystko złożyło, że Durant i Kyrie wchodzą na rynek tego samego lata, a w tym wszystkim jest jeszcze Davis – gdy myślałem, że będzie w miarę spokojny okres jeśli chodzi o ruchy kadrowe w Bostonie to NBA jak co roku każe się zastanawiać i jak co roku z pewnością będzie bardzo ciekawie.

[Adrian] Właśnie, właśnie – ta trójstronna wymiana ma sens dla wszystkich, co przy tak dużych nazwiskach jest rzeczą niespotykaną.  Nowy Orlean dostaje to co chciał, Golden State dostaje zawodnika, który pozwoli im grać o najwyższe cele dalej (o ile zatrzymają Thompsona i Greena), a my tych zawodników, na których Danny polował od dawna. Najważniejsze dla nas, to sprawa Smarta – przy trójstronnej wymianie, on zostaje w Bostonie, bo nie trzeba wysyłać zbyt dużo kontraktów do Nowego Orleanu, co jest na rękę także NOLA.

[Timi] Tak a propos ewentualnej wymiany Davisa w sobotę gruchnęła bardzo przykra informacja: Brandon Ingram ma skrzepy krwi w ramieniu, przez co musi zakończyć ten sezon. To okropna wiadomość, bo nikomu nie życzylibyśmy tego typu przypadłości, która w przypadku choćby Chrisa Bosha zadecydowała nawet o końcu kariery, a już abstrahując od sportu to przecież jest to po prostu bardzo niebezpieczna dla zdrowia i życia zawodnika sprawa. Jednocześnie ma to spory wpływ także w aspekcie sportowym, choć oczywiście nie to jest teraz w tym wszystkim najważniejsze i miejmy po prostu nadzieję, że Ingram wróci w miarę szybko do gry, tym bardziej, że po przerwie na All-Star spisywał się naprawdę dobrze.

[Adrian] Lakers nad przepaścią, bo chyba tak można nazwać brak awansu do PO przez LeBrona. Te wszystkie magiczne talenty, o kosmicznej ponoć wartości wraz z najlepszym koszykarzem XXI wieku jak się określa LBJ, grają fatalnie w porównaniu choćby do Kings. Jeśli Rondo jest Twoim najlepiej rzucającym zza łuku zawodnikiem (a przynajmniej jednym z najlepszych) no to masz spory problem w dzisiejszej NBA. Król się zestarzał? Zachód nie Zachód, skoro Kings grają lepiej, to chyba coś w tym jest.

[Timi] Królowi się obrywa, choć nie zawsze słusznie, ale przecież od początku śmialiśmy się z ruchów Lakers, którzy fakt faktem upolowali największą gwiazdę tego ubiegłego lata, lecz potem zrobili serię takich podpisów, że nikt tak do końca nie wiedział, o co chodzi. Lance, Rondo, McGee, Beasley, do tego wciąż nieokrzesana jeszcze młodzież i ta mieszanka wybuchowa musiała wybuchnąć. Tym bardziej, że każdy w NBA przez te ostatnie lata widział, że to co działa to otoczenie Jamesa strzelcami. No ale chyba nie widział tego ani Magic, ani Pelinka. Po drodze zdarzyła się jeszcze kontuzja LeBrona, której teraz James samemu nie jest w stanie nadrobić. Samemu, bo wsparcia za bardzo nie ma i mam tylko nadzieję, że kolejna wtopa nam się z Lakers nie przydarzy.

[Adrian] Nie wszystkie ruchy były chybione – Rondo i JaVale to jednak dobre decyzje. Natomiast Beasleya i Lancelota, czy nawet KCP – trudno obronić, bo to nie są zawodnicy dla Jamesa. Szkoda Rondo, bo przecież wiemy, że on w trybie PO, to jest coś pięknego do oglądania, a tym czasem on w tych PO chyba nie wystąpi. Choć jak to pisze, to Lakers może już uratować tylko cud, a na taki się nie zanosi. Wymiana po Davisa, też niewiele zmieni, bo to nadal nie będzie zespół na dzisiejsze realia w NBA. Dwóch dominujących zawodników pod koszem, to jednak o 3 strzelców za mało. Kiedyś chwaliliśmy Lakers za przebudowę w oparciu i picki, tymczasem jedynym zawodnikiem, który zagra w PO, będzie D’Angelo którego już w Los Angeles nie ma, bo Lonzo ponoć ma wyżej sufit – chyba w domu. Drugi najlepszy zawodnik to Randle i jego tam też nie ma. Cała para poszła w gwizdek i chyba Lakers stracili te lata bezpowrotnie.

[Timi] Rondo jest okej, ale nie w tym zespole, bo on też potrzebuje strzelców obok siebie, a to nie działa dobrze, gdy grasz LBJ + Rondo bez choćby dwóch graczy zapewniających co najmniej dobry spacing. Najlepszy dowód, że kombinacja LBJ + Rondo nie działa dał ostatnio Tom Haberstroh, który podkreślił, że RR to jedyny zawodnik z rotacji Lakers, który ma mocno ujemny +/- w minutach z LeBronem, mniej więcej na poziomie… pierwszoroczniaka Norrisa Cole’a z czasów Miami. Ważna sprawę poruszyłeś tam przy końcu: czy Lakers byliby dziś w zupełnie innej sytuacji i z Davisem w składzie, gdyby zostawili jednak D’Angelo i Randla? Już nie mówiąc o tym, że mogli postawić na Tatuma w miejsce Lonzo.

[Adrian] Nie zobaczymy Rondo w tym zespole w PO, czyli tak jakbyśmy go wcale w Lakers nie widzieli. Sezon zasadniczy i dla Rondo i dla Jamesa, to zawsze byłe preseason. To, że postawili na Lonzo, a nie na Tatuma to niewątpliwie plus dla nas, ale dla nich strzał w stopę. Ja nadal nie widzę tego geniuszu w Lonzo, tak samo zresztą jak nie rozumiem zachwytów nad Kuzmą – to może być fantastyczny zawodnik, taki w stylu Jabariego Parkera – cyferki się zgadzają, zwycięstw nie ma. Angelo, James i Randle – plus ten JaVale i jakiś shooter na dwójce – to byłaby moim zdaniem lepsza drużyna, niż ta zbieranina jaką maja teraz.

[Adrian] A skoro jesteśmy już przy Lakers – Luke Walton zostanie po tym sezonie zwolniony. Kompletnie mnie to nie dziwi, bo tam gdzie LBJ tam jego rządy, a skoro nie stanął murem za trenerem, to sygnał oczywisty, że jego agent już w biurach Lakers nadaje. No i od razu pogadajmy o Melo – nie będzie go w tym sezonie już raczej w składzie Lakers, czyli chyba nie będzie go wcale w NBA. Jednak trochę to smutne, ze tak kończy karierę.

[Timi] Co śmieszniejsze, Melo myślał o Lakers gdy ci walczyli jeszcze o playoffs i sądził, że jest w stanie tej drużynie naprawdę pomóc. Kto wie, czy to jednak jest jego koniec w tej lidze – może się okazać, że w przyszłym sezonie LeBron i Lakers raz jeszcze wyciągną rękę i pytanie tylko jak długo potrwałby taki mariaż, gdy okaże się, że Anthony nie jest już po prostu w stanie być plusowym graczem w tej lidze. Smutne, ale niestety prawdziwe.

[Adrian] Wiesz co – w tym bałaganie jaki tam panuje, ten Melo wcale nie byłby głupim pomysłem – tylko to jest zawodnik mid, bo zza łuku radzi sobie bardzo przeciętnie przecież. Za rok? Możliwe, bo jakoś nie widzę kolejki topowych zawodników do Lakers. Jeśli nie Lakers, to ja nie bardzo widzę drużynę, która dałaby mu jakąkolwiek rolę, no może jako mentor dla młodych w tankującym zespole, ale czy Melo faktycznie może być mentorem?

[Timi] A czy słyszysz, żeby Melo cieszył się takim szacunkiem wśród zawodników jak Carter? Albo że chce grać dla takiego tankującego zespołu i być w takiej roli? Oczywiście, że nie, dlatego trudno sobie wyobrazić Melo w roli mentora, a już w ogóle trudno wyobrazić go sobie na tym etapie kariery w tankującym zespole typu Hawks, Suns czy Bulls. I w sumie nie ma się czemu dziwić, bo jemu w tej chwili brakuje tylko jednego: mistrzostwa. Sęk w tym, że tak jak Melo nie chce tankujących zespołów, tak faworyci do tytułu nie chcą Melo i koło nam się zamyka.

[Adrian] Brad Stevens stwierdził, ze Marcus Smart zasługuje na to, żeby wreszcie dostać miejsce w All Defensive Team. Moim zdaniem zasługiwał już od dawna, ale teraz ma naprawdę dużą szanse, bo wychodzi w wyjściowym składzie, a to ma duże znaczenie.  Jeśli nie dostanie tego miejsca w tym sezonie, to już nie wiem kiedy zostanie doceniony za swoje umiejętności.

[Timi] Wychodzenie w wyjściowym składzie to raz, ale dwa to fakt, że w tym sezonie obyło się bez żadnych poważniejszych urazów i oby już tak zostało do końca rozgrywek. W poprzednich latach Smart zawsze łapał jakąś przerwę i tych absencji z reguły zbierało się tyle, że potem w głosowaniu mówiono, że Marcus zagrał zbyt mało meczów, by załapać się do tej piątki najlepszych defensorów. Wszystko wskazuje na to, że w tym sezonie wątpliwości nie będzie już żadnych.