#155 Bostoński Tygodnik

Pomysły są po to, żeby je realizować. Jakiś czas temu wpadła mi do głowy myśl, żeby w formie wymiany zdań z Timim pozostawiać w formie pisanej masę myśli jakie przebiegają przez głowę przy okazji meczów, czy też innych wydarzeń związanych z Celtami. Myśli są ulotne, naszych rozmów i rozważań na czacie nie widać już po godzinie plotkowania – dlatego taka forma zagości (myślę, że na stałe) na naszej stronie. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych i tych które Adaś skomentuje. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo „Dzień Święty należy Święcić”.

[Adrian] Zaczniemy od katastrofy, bo inaczej nie można nazwać tego co się wydarzyło w meczach z zespołami z Los Angeles w Ogródku. Myślałem, że nic gorszego niż uwalenie meczu z Lakers, po rzucie Rondo w ostatniej sekundzie nas nie spotka w najbliższych dniach, ale się qrwa pomyliłem. Prowadziliśmy 28 punktami w 2 kwarcie, bo ostatecznie przegrać 11. No mi wychodzi, ze praktycznie uwaliliśmy 40 punkt w niewiele ponad 25 minut. W 3 kwarcie zdobyliśmy 12 punktów – to jest dramat, to jest zbrodnia.

[Timi] A może nie rozmawiajmy o tym? Powiem tylko tak: mecz z Lakers jeśli już musiał się tak skończyć to dobrze, że przynajmniej Rondo sobie trafił. No a mecz z Clippers był znakomity do końca pierwszej połowy, a potem był taki upadek, jakiego dawno już w Bostonie nie widziałem i znów mi się przypomina sezon 2009/10 i starcie z Clippers w Los Angeles, kiedy Baron Davis trafił równo z syreną i to też był powrót Clippers z około 20 punktów. No i ten mecz z tego sezonu też będziemy tak źle wspominać, bo to naprawdę był kryminał.

[Adrian] W obecnym sezonie, nasi zawodnicy mają zajebiście dużo do powiedzenia publicznie, w sprawach o których publicznie powinni milczeć. Najpierw Irving musiał się podzielić z prasą swoimi przemyśleniami na temat młodych zawodników, teraz jeszcze więcej miał do powiedzenia Marcus Morris. Kompletnie mnie nie interesuje, że Stevens powiedział, że jest dużo prawdy w tym co powiedział Mook – bo i co miał Brad powiedzieć. Natomiast Mook powinien pogadać w szatni, powinien zrobić nawet w tej szatni awanturę – rozwalić szafki, krzesła i stoły, ale publicznie powinien zamknąć mordę w wielu kwestiach. On nie ma prawa mówić o poświęceniach, bo jak już dostanie piłkę, to jest ostatnim który ją odda. Nie interesuje mnie też, że on chce zdobyć pierścień, o czym powiedział – każdy chce, tylko chyba zaczyna mu się w dupce gotować – plan pewnie był taki, że teraz pierścień z Bostonem, a latem duża umowa z inną drużyną. Zdobycie mistrzostwa aż tak łatwe nie jest.

[Timi] Zgadzam się, że powinien był ugryźć się w język, ale też tłumaczył potem, że dziennikarze złapali go w takim momencie, gdzie był jak w gorącej wodzie kąpany – sęk w tym, że to nie jest pierwszoroczniak i powinien być przygotowany. Nie jestem pewien, czy tego typu wypowiedzi w mediach mają rzeczywiście szansę osiągnąć sukces i przemówić do zespołu, czy też jednak wprowadzają raczej efekt odwrotny do zamierzonego. Bo niby drużyna się z tym zgadza, bo niby jest w tym sporo prawdy, ale nie tak się to powinno załatwiać – tym bardziej, że sam Morris spisał się przeciwko Clippers fatalnie.

[Adrian] Dla mnie to absurd – bo poza tym, że jeden czy drugi się wkurzy, ale na Mooka – to nic innego on tym nie osiągnie. Zasada jest prosta i stara – Nihil Novi – nic o nas bez nas. Szatnia po tych dwóch meczach powinna płonąć, a tymczasem mamy połajanki dla dziennikarzy. Uwielbiam Morrisa, bo jest charakterniakiem, ale ostatnio ma fatalną passe – najpierw naskoczył na Browna na ławce podczas meczu, a teraz już drugi raz ma za dużo do powiedzenia. Wiesz co bym chciał zobaczyć? Awanturę na parkiecie – niech ją Mook sprowokuje, niech cała piątka skoczy komuś do gardła. W poprzednim sezonie wiele razy to oglądaliśmy – w tym, nie kojarzę, nawet jak Smart się zagotował to skończyło się na odciąganiu. Pamiętam kilka takich spotkań, gdzie nasz zawodnik mocno faulowany, jeszcze nie zdążył się podnieść a już pozostała czwórka łapała rywala za szmaty.

[Timi] Pojawił się taki filmik w sieci, który szybko zdobył popularność, o Celtics z sezonu 2016/17, w którym pokazane były wszystkie mniejsze czy większe sprzeczki tamtego zespołu. I co by nie mówić, tego trochę brakuje, a wtedy nawet Kelly Olynyk był w stanie doprowadzić przeciwnika do płaczu:) Isaiah miał gdzieś, że jest niższy od Dienga, Smart naskakiwał Butlerowi, a Crowder wtykał palce tam gdzie nie powinien. Pamiętam, że nawet Horford się raz zagotował i chciał wygarnąć coś Howardowi. Oczywiście nikt nie każe się Celtom bić na parkiecie, natomiast w tym sezonie zdecydowanie mniej widzimy ognia na parkiecie, a zdecydowanie częściej słyszymy te niezadowolone głosy z szatni.

[Adrian] Właśnie takie akcje chcę zobaczyć kilka razy, gdzie całą drużyna idzie „pogadać” z przeciwnikiem. Nie szukajmy nawet tak daleko – w zeszłym sezonie Mook wystartował do Simmonsa po brzydkim faulu, czy potrafił nakrzyczeć na Tristana. O pokazywaniu na paluszkach Embiidowi jaki jest stan rywalizacji w PO nie wspomnę. Teraz tego nie ma – tak jak napisałeś, nie ma tego ognia na parkiecie. Zawodnicy przychodzą zrobić swoje i idą do domu, ale serducha to ja nie widzę. No poza Smartem – bo jak zrobił awanturę w meczu z Atlantą, to nagle nasi zaczęli grać, choć Marcus poleciał na szatnie.

[Timi] Tylko że właśnie tu pojawia się pytanie: dlaczego w tym sezonie tego ognia nie ma, kiedy tak naprawdę niewiele się zmieniło, bo trzon drużyny został ten sam, a zmiany w składzie były naprawdę kosmetyczne. To teraz po tym jednym wspólnym sezonie powinno być tylko lepiej. Choć z drugiej strony już w poprzednim sezonie tej drużynie brakowało takich charakterniaków, bo jeśli już przypominamy sobie tego typu akcje to albo jeden Marcus, albo drugi. Irving to fajny gość, Horford prawie zawsze jest spokojny, Tatum też zdaje się nie pokazał jeszcze swojej „agresywnej” strony, a Browna też trudno wyprowadzić z równowagi.

[Adrian] Wiesz co – przypomina mi się to co powiedział kiedyś Smart – nikt się nas już nie boi, zawodnicy jeszcze przed sezonem poczuli się faworytem do ECF, co kilku z nich powiedziało. To wyglada tak, jakby ten sezon zasadniczy był dla nich za karę. Do tego dodamy strach przed kontuzją, bo boją sie nadepnąć komuś na noge i mamy przepis na asekuracyjną grę. Grę grzeczną, wykalkulowaną na minimalne ryzyko i minimalny wysiłek. Tylko to się mści w wynikach, bo chyba lepiej byłoby bić się z Bucks o HCA w tym ECF, skoro tylko o tym myślą.

[Timi] Pozostaje mieć nadzieję, że w fazie play-off rzeczywiście wrzucą ten wyższy bieg – i ja się tego trzymam, bo od lat na koniec sezonu nie czułem się zawiedziony, ani przez Ainge’a, ani przez Stevensa, ani tym bardziej przez zawodników i na to samo liczę w tym roku.

[Adrian] Ale, zważywszy, że nie jestem krytykantem, tylko trzeźwo oceniam rzeczywistość – to oczywiście nie mogę Mooka skrytykować za wszystko, bo jest pewna kwestia, którą poruszył publicznie i dobrze, że poruszył. Brak radości w grze, brak radości w wygrywaniu, brak radości na ławce po udanych akcjach. Stwierdził, ze widzi tam tylko kilka osób, które żyją tą drużyna i jest to złe. Jest teraz przerwa na ASW – może czas cała drużyną iść na piwo i się upodlić do nieprzytomności, bo nic tak nie integruje, jak wspólne pijaństwo?

[Timi] Ja się nie do końca z tym zgodzę, bo nasza ławka żyje kiedy tylko może – nie wiem, może mamy za mało efektownych zagrań, żeby to naprawdę było widać. Mnie się bardziej wydaję, że chodzi tutaj o to, co dzieje się za kulisami, bo w tej drużynie może po prostu brakować chemii, co jest o tyle dziwne, że przecież przed rokiem o takich problemach nie słyszeliśmy, a nie chce mi się wierzyć, że nagle Gordon Hayward jest powodem całego zamieszania. No tak to chyba nie działa, dlatego miejmy nadzieję, że to już ostatni raz w tym sezonie, gdy słyszymy coś takiego.

[Adrian] Nie wierzę w to, że nagle wszystko się zmieni – tak samo myśleliśmy po meczu z Bucks gdzie drużyna miała spotkanie, potem Smart nagadał, potem Irving, potem Morris i to dwa razy – niekończąca się opowieść. Z ta chemią to już sam nie wiem – przed sezonem oni nie mogli się doczekać kiedy razem ze sobą będą grać, a teraz? Być może rzeczywiście bokiem nam wychodzi kłopot bogactwa na skrzydłach. Być może to handlowanie po Davisa, te wszystkie plotki, gdzie nikt nie jest pewien swojego miejsca w składzie. Cały ten medialny szum dręczy naszą drużynę kolejny sezon, gdy rok temu zostaliśmy mocno osłabieni, to nikt o tym nie myślał i liczyła się tylko walka na parkiecie, a teraz wszystko to weszło im do głowy.

[Timi] Pytanie też, czy ta drużyna nie jest trochę w gorącej wodzie kąpana – wygraliśmy osiem meczów z rzędu, potem przyszły porażki i od razu spotkanie zespołu. Potem znów była dobra seria, przyszły przegrane na Florydzie i nagle Irving wyzywa młodych. Potem po raz kolejny już dobra seria, nagle dwie przegrane z Lakers i tym razem Mookowi coś się nie podoba. Ja rozumiem, że ten zespół chciałby wygrywać wszystko, ale tak się nie da, bo czasem już tak po prostu jest, że Rondo trafi game-winnera…

[Adrian] Windhorst powiedział ostatnio sporo sensownych słów, które mogą otworzyć oczy kibicom Bostonu na najbliższe lato. Dlaczego Danny chce iść po Davisa praktycznie za wszelką cenę – bo Tatum, ale też i Irving nie są zawodnikami, którzy lubią być na pierwszym planie na parkiecie. Davis takim zawodnikiem jest – on może zawsze dostawać piłkę. Tatumowi brakuje jeszcze wiele lat gry na parkietach NBA, żeby być liderem, natomiast Kyrie nawet tego nie ukrywa, że potrzebuje doświadczonych zawodników u boku. Trudno polemizować z taką opinią, dlatego ta wymiana latem będzie forsowana przez Danny’ego za wszelką cenę.

[Timi] No ale to nikogo nie powinno dziwić, bo to jest jeden z głównych powodów, dla których Danny jest tak bardzo zainteresowany Davisem i tak bardzo chce go tutaj ściągnąć. Wszak to jedna z tych rzeczy, które sprawiają, że mówimy o AD w kontekście supergwiazdy. W międzyczasie pojawiła się inna plotka, a mianowicie, że Tatum – w przeciwieństwie do Lonzo – raczej nie miałby nic przeciwko przejściu do Pelicans, gdzie mógłby zostać twarzą organizacji, bo w Bostonie w najbliższych latach raczej nie ma na to szansy. To jednak tylko plotka, bo przecież zeszłoroczne playoffs pokazały, że Tatum wcale tak daleko od tego statusu nie jest jak mogłoby się nam to wydawać i wcale nie musi minąć dużo czasu zanim będzie w stanie wyjść z cienia Irvinga.

[Adrian] Hmmm, no nie wiem – Tatum chyba jednak wolałby walczyć o pierścień już teraz, a nie żyć iluzją walki o niego za kilka lat. Z drugiej stronie – my tych naszych zawodników idealizujemy, a przecież Jayson wcale nie musi mieć dobrze poukładane pod kopułą. Być może rola w drużynie jest dla niego dużo ważniejsza niż sportowy sukces – taki casus Cousinsa z Kings. Nie zapominajmy też, że w NOLA nikt nie będzie liczył się z pieniędzmi dla niego za 2 lata, gdy przyjdzie czas nowej umowy. Tatum być może i ma potencjał na wyjście z cienia Irvinga, ale na razie nie widzę możliwości takiego zdominowania przeciwnika jak to potrafi Davis. Jednak musimy zejść trochę na ziemie i przyznać, że Tatuma od Davisa wciąż dzielą lata świetlne.

[Timi] Tak, teraz jak najbardziej, tylko nikt nie chce oglądać, gdy za parę lat Tatum dościga Davisa jako zawodnik Pels – ale tego nie da się niestety przewidzieć, więc pewne decyzje trzeba podjąć i dopiero po czasie okaże się, kto miał rację. Davis natomiast właśnie wypadł z kolejnym już urazem i coraz więcej kibiców zaczyna się zastanawiać, czy on kiedykolwiek będzie w stanie pozostać zdrowym przez dłuższy czas, bo w ostatnich latach niestety nie ma szczęścia.

[Adrian] Właśnie – kolejny uraz Davisa i jak dodamy do tego urazy Irvinga – to masz dwóch mega zawdoników, którzy mogą sobie ot tak wypaść w PO. Nie ma sie co dziwić, że kibice, w tym i my zaczynają być sceptyczni co do sensu tej wymiany, przy tak ogromnej cenie. Choć po kolejnym urazie Davisa nabijałem sie na TT, że ten huk, to spadające picki z ofert dla NOLA za AD.

[Timi] A tymczasem sam Davis już coraz cieplej zdaje się patrzeć w stronę Celtics, bo przy okazji Weekendu Gwiazd stwierdził, że Boston jednak jest na liście (potem dodał, że tak samo jak 29 pozostałych zespołów, bo on nie ma „preferencji”, ale bądźmy poważni). To będzie bardzo ciekawe lato w kontekście Celtics i tego, czy Danny pójdzie all-in, oddając potencjał na rzecz „tu i teraz”, choć przecież Kyrie i Davis to wciąż młodzi zawodnicy jak na standardy NBA. Tylko te kontuzje…

[Adrian] Zanim przejdziemy do kolejnego tematu, czyli kogo wyciągnąć z rynku na miejsce jakie zrobiło się po Birdzie – porozmawiajmy o Baynesie. Jeśli ktoś uważa, że Aron to tylko wielki gość, co czasami coś pogra – to mam kilka fajnych informacji. Gdy Aron znajduje się na parkiecie to nasz defensywny rating wynosi 97,9, gdy Aron jest na ławce to szybuje on do 105,6. Jednak co innego jest przerażające – gdy Aron gra 15 lub więcej minut to nasz bilans wynosi 15-2, gdy Aron gra mniej lub wcale to jesteśmy 20-19 – to statystyka przed meczem z Sixers. Bez wielkiego człowieka z Antypodów możemy co najwyżej pograć w szachy, bo w PO nas zniszczą.

[Timi] O tym, jak ważny jest Baynes dla naszej defensywy (ale nie tylko) pisałem już po pierwszym naszym meczu w sezonie i to wszystko jest nadal aktualne. Zresztą ten nasz bilans meczów, w których Aron gra 20 lub więcej minut już w zeszłym sezonie był na znakomitym poziomie i podobnie działo się źle, gdy Baynes tych 20 minut nie grał. Nikt w Bostonie nie powinien mieć wątpliwości jak ważny jest to dla Celtics zawodnik, nie tylko jako ten „kloc” w defensywie, ale też w wielu innych aspektach, nie wspominając już o tym, że bez jego krzyków pod koszem tracimy sporo w komunikacji.

[Adrian] I chyba właśnie dlatego te jego urazy i kontuzje w tym sezonie są tak bardzo niepokojące. Nie mamy kim go zastąpić na parkiecie, a przecież Aron to tak naprawdę zmiennik w drużynie. Sezon wchodzi w decydującą fazę, a Aron doznał kontuzji, która jest o tyle irytująca, że nie wiadomo nawet kiedy się go spodziewać na parkiecie. Jedno jest pewne, powinien wracać dopiero jak będzie zdrowy w 100% bo ewentualne odnowienie tego urazu może nas kosztować dużo więcej niż parę wygranych w sezonie zasadniczym.

[Timi] Szczęście w nieszczęściu, że to się stało jeszcze przed Meczem Gwiazd, bo dzięki temu będzie miał tydzień przerwy więcej i miejmy nadzieję, że to wystarczy, aby tę kontuzję zażegnać na stałe. Myślę też, że to ma wpływ na czekanie Ainge’a z kolejnym ruchem, bo jeśli się okaże, że ta przerwa Baynesa się wydłuży to raczej na pewno będziemy celować w podkoszowego, który będzie w stanie pomóc nam tu i teraz, w tym sezonie.

[Adrian] No to wzmocnienie – ciekawe kiedy się to wyjaśni, ale znając Danny’ego – nie będzie się śpieszył. Choć… Marcus Morris lobbuje za swoim bratem i ja mu się nie dziwę. Kieff to idealny zawodnik dla Stevensa i Bostonu, pod jednym warunkiem, że zdrowy będzie Aron Baynes. jeśli nie, to możliwe, że Robin Lopez będzie dużo sensowniejszym wyborem, o ile nie skusi go gra w GSW, bo oni mają na niego oko. No i Chicago musi go wykupić, a nie tak dawno twierdzili, że nie ma w tym dla nich sensu. Kompletnie nie przekonuje mnie Kanter, bo on w PO nie ma szans pograć – no bez obrony do PO się nie wchodzi.

[Timi] Kanter to raczej coś jak Greg Monroe w zeszłym sezonie, czyli sezon regularny spoko (choć nie jestem pewien, czy on dostanie tutaj tyle minut, ile by chciał, a przecież już w Nowym Jorku na to narzekał), ale w playoffs istnieć nie będzie. Lopez to na pewno jedna z najlepszych opcji, podobnie jak zdrowy Markieff Morris, ale na razie jest jeszcze trochę czasu. Najważniejsze, że udało się uwolnić z tego Birda i jest to dodatkowe miejsce w składzie.

[Adrian] W sumie nigdy nie zajmujemy się tym w Tygodniku, ale… Bill Russell w tym tygodniu skończył 85 lat i o nim napisać trzeba. Człowiek, który na swoim koncie ma dokładnie tyle samo tytułów mistrzowskich co druga najbardziej tytułowa drużyna po Bostonie w NBA, czyli Los Angeles Lakers, czyli 11. Pierwsze 5 tytułów Lakers zdobyli jako drużyna z Minneapolis ;) Jeden z najważniejszych zawodników w historii naszej drużyny, tej ligi i aż strach patrzeć, że on tak szybko się starzeje. Bill jest wielki i mam nadzieję, że jeszcze długo będziemy mogli czytać jego komentarze na TT, bo robi to naprawdę dobrze.

[Timi] Tak myślę sobie o tych wszystkich legendach, patrzę na zdjęcia i filmiki i trudno będzie się pogodzić z odejściem niektórych z nich. Dobrze, że Tommy ostatnio wrócił do komentowania po kilku miesiącach przerwy, bo bardzo go brakowało. Russell tymczasem cały czas trzyma się znakomicie, miał tam co prawda w ostatnich latach kilka wypadków, ale wydaje się mieć wciąż sporo wigoru. No i ten śmiech… Wielki zawodnik, tak samo wielki człowiek, który nawet w Bostonie nie był za swoich czasów porządnie doceniony, dlatego cieszy, że dziś ma wśród wszystkich tak duży szacunek, bo jak najbardziej na to zasługuje.

[Adrian] Sixers zostali ogłoszeni Królem polowania podczas Tarde Deadline i to wszystko psu na budę, bo tradycyjnie z Bostonem dostali oklep. Tobias jeszcze nie wszedł w tę drużynę, w ten system, ale mecz pokazał gdzie Sixers mają największe braki – na ławce rezerwowych. Potrafimy z nimi grać i lubimy z nimi grać, nawet gdy wzmocnili się Butlerem (wygląda przeciętnie w Sixers) czy Harrisem. Na dzień dzisiejszy sytuacja w tabeli wygląda tak, że gralibyśmy z nimi w 1 rundzie, ale w drugiej bez HCA z Bucks.

[Timi] Na sytuację w tabeli i potencjalne matchupy jeszcze nie patrzę, natomiast nie ma wątpliwości, że Sixers to rywal, który nam po prostu leży i to nawet po ich wzmocnieniach, nawet bez Irvinga i nawet bez Baynesa, który przecież też odwala kawał dobrej roboty na Embiidzie. W potencjalnej serii play-off Sixers musieliby wygrać z Celtics cztery spotkania, czyli więcej niż wygrali łącznie przez ostatnie… cztery lata.

[Adrian] To słówko o sędziowaniu, bo po meczu Embiid powiedział bardzo brzydkie słowa o arbitrach. Nie mam tylko pojęcia dlaczego, bo sędziowie podejmowali złe decyzje, ale tylko dlatego Sixers byli w grze do końca. Najpierw wyimaginowany faul Theisa, gdzie piłka powinna być z auta dla nas, potem absurdalny gwizdek przy wejściu Embiida na kosz dla Horforda, a na koniec sędziowie zagwizdali faul, gdy Butler wyrzucił nogi do przodu przy rzucie zza łuku i zahaczył o Tatuma. To wszystko odgwizdali w końcówce, w ciągu 180 sekund. Coś się Embiidowi chyba poembiidowało.

[Timi] A czego się spodziewasz po gościu, który na pytanie o świetną obronę Horforda odpowiada, że to nie miało nic wspólnego z jego słabą efektywnością? Zresztą chwilę potem Joel sam przyznał, że jest idiotą:) A sędziowie w tej lidze tak już mają, że raz dają, a raz zabierają – zresztą w kolejnym meczu Celtów przeciwko Pistons mieliśmy tego bardzo dobry przykład.

[Adrian] Z Pistons planowo – w sumie tyle można o tym meczu napisać. Choć… w 1 kwarcie z 10-4 nagle poszybowaliśmy na 18-29, by potem znowu zrobić run na 28-29. Nic z takiego grania nie rozumiem. No, ale skończyło się zwycięstwem więc już sobie daruje. Sporo nieobecności podczas tego spotkania, trochę nam się ławka skurczyła, a i tak pokonaliśmy Caseya. Niby świetny trener, niby sezon z Pistonsami zaczął bardzo dobrze, ale ten Gryf to tam nie bardzo ma z kim grać. Szkoda go, bo najlepsze lata kariery pewnie spędzi w tym pierdziszewie.

[Timi] Mnie bardziej zmartwił ten run w czwartej kwarcie, gdy było już +28 (tyle co z Clippers…), a mimo to Pistons zmniejszyli poważnie te straty i Big Al musiał jeszcze wracać do gry, choć tutaj swoją rolę odegrali też sędziowie, nie popisując się decyzjami. Ale przynajmniej Tommy się wkurwił jak za dawnych lat i można było już oficjalnie ogłosić, że wrócił. Pistons na szczęście nie wrócili, a też trzeba naszych pochwalić za świetną pracę na tablicach w tym spotkaniu. Czyli jednak można ograć 76ers i Pistons bez Baynesa!

[Adrian] Czas na ASW, ale nas to w sumie guzik obchodzi. Ważniejsze jest, że po ASW musimy zrobić run, bo 4 miejsce złe nie jest, ale może uda się wgramolić na 2, bo 3 jest jak najbardziej w zasięgu, a jednak dobrze byłoby mieć przewagę parkietu w 2 rundzie. Po cichu też liczę, że Bucks się w PO znowu obsrają i może nawet… a dobra. Ważne żeby mieć przewagę parkietu w 2 rundzie. W końcu pod Stevensem po ASW wrzucamy wyższy bieg.

[Timi] Teraz każda porażka będzie boleć, a terminarz nie jest łatwy, bo zagramy jeszcze na wyjeździe m.in. z Bucks, Raptors i Warriors, a do tego czeka nas jeszcze coroczny wyjazd na Zachód. Dobrze jednak, że Stevens ma teraz tydzień wolnego i to jest chyba najlepsza informacja jaka wynika z Weekendu Gwiazd. Poprawić bilans z zeszłego sezonu będzie trudno (to już chyba nawet najwięksi optymiści w to zwątpili), ale walczymy i szlifujmy formę, by playoffs rozpocząć z jak najlepszej pozycji.