Całkiem dobre wiadomości nadeszły w sobotę wieczorem z Bostonu! Pomyślnie przebiegła operacja kolana Kyrie’ego Irvinga, który w związku z tym ma opuścić minimalnie trzy tygodnie, dzięki czemu najlepszy scenariusz zakłada jego powrót na sam start fazy play-off (ten nastąpi w zasadzie dokładnie za trzy tygodnie). W najgorszym scenariuszu przerwa Irvinga potrwa sześć tygodni, czyli gdzieś do drugiej rundy. Tak czy siak, jest to dobra informacja, bo przecież spekulowało się, że Kyrie być może już w tym sezonie nie wróci. Na dodatek, operacja ujawniła, że wszystko z rzepką jest już w jak najlepszym porządku, a bóle miał wywołać drut wstawiony do kolana w 2015 roku. W perspektywie przyszłości jest to więc świetna wiadomość.
Celtics w piątek poinformowali, że dojdzie do operacji, ale wtedy nie podali, ile gracz będzie pauzować. Teraz już wiemy, że ta przerwa może potrwać zaledwie trzy tygodnie, dzięki czemu Kyrie Irving byłby w stanie wrócić do gry już na start fazy play-off. Może się jednak okazać, że Celtowie będą musieli radzić sobie w pierwszej rundzie bez niego, a jeśli uda im się pokonać rywala to Kyrie w najgorszym razie mógłby znów wybiec na parkiet w drugiej rundzie. Najważniejsze jest jednak to, że nie ma żadnych problemów strukturalnych z kolanem rozgrywającego.
Wiele osób obawiało się, że to kolano jest czymś, co może znacząco wpłynąć na Irvinga w przyszłości, ale zdaje się, że operacja z 2015 roku spełniła swoje zadanie, gdyż w oświadczeniu Celtics czytamy, że z rzepką zawodnika wszystko jest już w porządku i lekarze stwierdzili, iż kolano Kyrie’ego pod względem strukturalnym jest po prostu zdrowe. Według raportów, Bostończycy na czas absencji Irvinga podpiszą umowę z Seanem Kilpatrickiem, wykorzystując specjalny wyjątek, który pozwoli im wyjść poza limit zawodników w składzie z uwagi na kontuzje.