Duży krok w rehabilitacji Haywarda

Dzisiejsza medycyna nie przestaje zadziwiać – po niecałych dwóch miesiącach od momentu, kiedy kostka Gordona Haywarda w zasadzie złamała się na pół, skrzydłowy Boston Celtics pozbył się buta ortopedycznego i jest już w stanie chodzić całkiem normalnie, tak jak gdyby w meczu otwarcia nie stało się zupełnie nic złego. To, czy Hayward buta pozbył się na stałe zależy od tego, jak zareaguje kostka. Nikt nie ma jednak wątpliwości, że jest to niezwykle ważny i niezwykle duży krok zawodnika w kierunku powrotu na parkiety NBA, choć optymistyczne nastroje tonował nieco m.in. Brad Stevens, który przed meczem z Nuggets podkreślał, że jest bardzo duża różnica między odstawieniem buta a powrotem do gry, a przed Haywardem jeszcze bardzo długa droga.

Ale tak jak pisaliśmy kilka dni temu, dla samego gracza niezwykle ważne jest, aby na tej drodze widzieć kolejne przystanki. Odłożenie ortezy, najprawdopodobniej już na stałe, to można powiedzieć bardzo duży krok. Gordon Hayward sam zresztą mówił, że ten pierwszy dzień bez buta był „niesamowity”. Teraz przez jakiś czas – najprawdopodobniej kilka tygodni – nosić będzie specjalny stabilizator, który jest już znacznie mniejszych rozmiarów niż but i pozwala na większą mobilność. Te postępy jak zwykle wywołują jednak pytania odnośnie powrotu Haywarda.

Skrzydłowy cały czas powtarza, że skupia się na rehabilitacji i dzień po dniu chce być coraz silniejszy. W rozmowie z ESPN raz jeszcze podkreślił, że bardzo dużą rolę w tym wszystkim odgrywają Celtics, jego osobisty trener czy żona. Bostoński klub nadal podtrzymuje jednak, że nie spodziewa się powrotu Haywarda w tym sezonie, choć 28-latek w niedawnym wywiadzie dla Boston Globe takiej opcji nie wykluczył, zaznaczając przy tym, że nie chce wybiegać za daleko w przyszłość. Dodatkowo, ewentualny powrót nie będzie tylko i wyłącznie jego decyzją.

Potwierdził to w czwartek generalny menedżer Danny Ainge, który zdradził w jednym z wywiadów radiowych, że gdyby to zależało tylko od samego Haywarda to ten cisnąłby oczywiście jak najmocniej, aby wrócić jeszcze w tym sezonie. GM Celtów stwierdził jednak, że najważniejsze jest zdrowie zawodnika i co zrozumiałe klub musi także mieć na uwadze przyszłość, dlatego też ostateczna decyzja o powrocie będzie zależeć nie tylko od samego zawodnika, ale także od bostońskiej drużyny. Hayward tymczasem trenuje już nawet po 4-5 godzin dziennie.

Co więcej, jego koszulka z numerem #20 cały czas wisi w szatni, a Celtics zaczęli od jakiegoś czasu podawać Haywarda w raportach na temat kontuzji w zespole. To wszystko nie musi oczywiście nic znaczyć, ale nadzieje kibiców rosną. Z drugiej strony, ten powrót cały czas wydaje się być mało prawdopodobny, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę, że nie minęły jeszcze dwa miesiące od tego strasznego urazu. Gordona tak czy siak będziemy niedługo widywać częściej, jako że wraz z postępami powinien móc częściej pojawiać się w garniturze w TD Garden.