Udany rewanż na Tłokach

Trzeba jasno powiedzieć, że to nie był ładny mecz i ci, którzy oczekiwali w niedzielny wieczór efektownego basketu byli zawiedzeni. Al Horford oraz Aron Baynes kapitalnie współpracowali w defensywie i Celtics zaskakująco łatwo zdominowali strefę podkoszową, lecz problemy w ofensywie spowodowały, że w czwartej kwarcie Pistons mocno spocili gości z Bostonu. Ostatecznie C’s wygrali 91:81 i zrewanżowali się za niedawną porażkę. Kluczem do dwudziestego trzeciego zwycięstwa w sezonie była znakomita obrona, dzięki której podopieczni Brada Stevensa potrafili wyłączyć z gry Andre Drummonda i Reggiego Jacksona, a także mocno ograniczyli strzeleckie zapędy Tobiasa Harrisa.

BOXSCORE

Wnioski z porażki w TD Graden zostały wyciągnięte – to można było zaobserwować niemal od początku. Horford i Baynes świetnie się uzupełniali w okolicach obręczy i nie pozwolili Drummondowi na zdominowanie kolejnego spotkania. Dość powiedzieć, że center Tłoków w całym meczu oddał zaledwie pięć rzutów i trafił tylko raz, dopiero w czwartej kwarcie. Bostończycy byli bardzo skoncentrowani i świetnie przekazywali sobie zawodników z piłką wychodzących po zasłonach, dzięki czemu ograniczali przestrzeń na półdystansie oraz uniemożliwiali transportowanie piłki w paint. Świetnie był to widać w 3Q w zagrywce ATO rozrysowanej dla swoich podopiecznych przez Stana Van Gundy’ego – Kyrie Irving zaasekurował Jaylena Browna przy kryciu uciekającego po zasłonie Avery’ego Bradley’a, którego podanie pod kosz przechwycili Horford i Baynes, którzy przeczytali zamiar byłego Celta i świetnie podwoili Drummonda.

Gospodarze byli kompletnie wytrąceni z rytmu i momentami sprawiali wrażenie zrezygnowanych. Starterzy Pistons nie mieli żadnego pomysłu na przechytrzenie Celtics i w ich repertuarze brakowało jakiegokolwiek elementu zaskoczenia. Bezbłędny kilkanaście dni temu w Ogródku Jackson tym razem był 0/9 FG! Ostatecznie we wczorajszym spotkaniu byli łącznie 13/50 FG, zaś cały zespół ze stanu Michigan trafiał na skuteczności 33%. W szeregach rywali pojawiły się więc nerwy. Frustracja dopadła Drummonda i Jacksona, którzy jeszcze w pierwszej połowie zarobili po faulu technicznym za dyskusje z arbitrami, choć trzeba przyznać, że akurat rozgrywający Pistons miał pełne prawo kwestionować decyzję sędziów, którzy nie odgwizdali ofensywnego przewinienia Marcusa Smarta, co w efekcie skończyło się celną trójką dla Celtics.

Weszliśmy w ten mecz naprawdę dobrze, bowiem abstrahując już od świetnej obrony, dobrze wyglądaliśmy na atakowanej stronie parkietu. W pierwszej kwarcie rzucaliśmy na poziomie 50%, nie popełniliśmy żadnego błędu i przeprowadziliśmy run 13:0, dzięki czemu szybko wypracowaliśmy sobie przewagę kilku posiadań. Irving wypracowywał sobie więcej swobody przeciwko Bradley’owi, a bardzo dobrze przeciwko Harrisowi w post-up punktował Horford, który przez chwilę został nieco wytrącony z rytmu po przypadkowym zderzeniu kolanami z Anthony’m Tolliverem. Jednak w drugiej kwarcie nastąpił wyraźny zastój – popełniliśmy aż siedem strat, gra w ataku wyglądała chaotycznie, zdarzył się nam ponad sześciominutowy przestój punktowy i ostatecznie dodaliśmy do puli marne piętnaście punktów. Pomimo tego nie straciliśmy prowadzenia, choć w grze Pistons wyraźnie utrzymywali rezerwowi, a odpowiedzialność za zespół starał się wziąć na swoje barki Bradley, który w pierwszej połowie oddał aż trzynaście rzutów.

Wydawało się, że trzecia kwarta definitywnie rozstrzygnęła losy spotkania. Gospodarze spudłowali dziewięć pierwszych rzutów, co bezlitośnie wykorzystali Celtics notując run 13:2 i odskakując na +18. Trójka autorstwa Terry’ego Roziera równo z syreną kończąca tę część spotkania wydawała się być momentem, w którym miejscowi nie zdołają już skleić swoich skrzydeł i stracą wiarę w skuteczny comeback.

Ale to podopieczni Brada Stevensa sami podali gospodarzom rękę i zaprosili do wspólnej zabawy. W finałowych dwunastu minutach Celtics grali na fatalnej skuteczności 27% z gry i zaczęli forsować rzuty dystansowe, co w połączeniu z dobrą postawą zmienników, dwiema trójkami przebudzonego Harrisa i zaskakująco dobrą postawą Drummonda na linii osobistych, zaowocowało nerwową końcówką. W tej niewidoczny był Irving, który miał wyraźne problemy ze skutecznością (4/13 FG), a jego obowiązki przejęli Horford i Jayson Tatum, którzy przerwali katastrofalną serię dziewięciu pudeł zza łuku i trafili po bardzo ważnej trójce – to dzięki ich rzutom Celtics dowieźli wygraną do końca. Obaj zresztą potwierdzili dobrą formę. Dominikańczyk miał linijkę z wartościami 18/9/6/2, zaś nasz rookie wciąż zachwyca ligę swoją postawą na obwodzie i był zza łuku 3/5. Nie stracił też pewności siebie po tym, jak jeszcze w pierwszej kwarcie spudłował próbę wsadu, czym pewnie wysłał swoją kandydaturę do Shaqa. To wspomniana dwójka trafiła najważniejsze próby w tym meczu, jednak bohaterem spotkania dla wielu był Baynes, który celująco wypadł jako rim-protector, zapisał na swoim koncie 13reb i zdobył sześć punktów. Wy też byliśmy zdziwieni, jak odpalił trójkę z narożnika w czwartej kwarcie?!

Było więc w tym meczu sporo nerwów, choć patrząc na jego przebieg, powinniśmy go na spokojnie rozstrzygnąć zdecydowanie wcześniej niż w ostatnich trzech minutach. Mieliśmy ku temu wszelkie podstawy, bo gospodarze właściwie mieli wyłączone wszystkie swoje atuty i na powierzchni próbowali trzymać ich zmiennicy. W każdym razie był to mecz dla koneserów, w którym można było zachwycać się nad defensywą. Celtics grali nierówno w ataku i w parzystych kwartach nie potrafili przekroczyć granicy dwudziestu punktów.

Brown miał 12 pts z jedenastu rzutów, kolejny efektowny dunk do kolekcji i ponownie najlepszy wskaźnik PER w zespole +16, choć obiektywnie trzeba przyznać, że jakoś tak mało było go widać na parkiecie. Smart wrócił do swoich kłopotów z celnością, jednak w ważnych momentach potrafił dawać punkty i rozdawać kluczowe podania. Fajne zmiany dawał Semi Ojeleye, który błysnął w pierwszej połowie trójką po step-backu, a po zmianie stron świetnie wykończył kontrę euro stepem. Rozier był 2/7 z gry, a zespół z nim na boisku był -13.

Więcej materiałów ze spotkania przeciwko Pistons znajdziecie tutaj.