Ainge nadal obserwuje NCAA

Boston Celtics nie mają już żadnego picku od Brooklyn Nets, z których w poprzednich latach tak chętnie korzystali. Wszystko za sprawą głośnego letniego transferu z Cleveland Cavaliers, kiedy to musieli oddać m.in. wybór Nets, aby Kyrie Irving został ich graczem. Mogłoby się więc wydawać, że w tym sezonie ani sam klub, ani też kibice, nie będą już tak mocno śledzić rozgrywek NCAA tak jak miało to miejsce w poprzednich latach. Ale generalny menedżer Celtów przed wymianą z Cavaliers zrobił jeszcze jedną, w ramach której oddał pierwszy pick w drafcie w zamian za wybór numer trzy (z którym do Bostonu przywędrował Jayson Tatum) oraz wybór od Los Angeles Lakers w naborze w przyszłym roku.

Wybór ten jest chroniony i Celtics będą mogli z niego skorzystać tylko w momencie, kiedy znajdzie się on w przedziale 2-5. Szanse są więc stosunkowo małe, a jeśli Celtowie nie otrzymają tego właśnie picku to wtedy dostaną wybór w drafcie w 2019 roku od Sixers lub Kings, w zależności od tego, który będzie lepszy (ale z wyłączeniem wyboru numer jeden). Na ten moment, po prawie 1/3 sezonu, całkiem nieźle wygląda jednak perspektywa pozyskania tego picku już w przyszłorocznym drafcie, gdyż Los Angeles Lakers nie spisują się zbyt dobrze.

Zespół z Miasta Aniołów przegrał bowiem pięć z ostatnich sześciu spotkań i jeszcze w środę plasował się wśród pięciu najgorszych zespołów w lidze. Dzięki temu nadal możemy z wypiekami na twarzy śledzić rozgrywki NCAA, gdyż w sytuacji, kiedy Lakers kończą sezon w tej najgorszej piątce NBA pod względem bilansu to szanse Celtów na otrzymanie tego picku są już całkiem spore. GM Bostończyków wychodzi więc chyba z założenia, że wszystko się może zdarzyć i dlatego też we wtorek poleciał do Arizony na pojedynek DeAndre Aytona z Robertem Williamsem.

Obaj ci gracze typowani są do topu przyszłorocznego naboru – Ayton ze względu na swoje niesamowite warunki fizyczne, znakomitą pracę nóg czy potencjał rzutowy, a Williams ze względu na swój atletyzm, skoczność czy potencjał w defensywie. To jednak przede wszystkim Ayton jest przez wielu nazywany jednym z największych talentów tego naboru, a w wielu mockach już teraz znajdziemy go w top3. Zdaje się więc, że będzie to bardzo mocny kandydat nawet do wyboru z jedynką, co zresztą potwierdził we wtorkowym pojedynku z Williamsem.

Ayton zaliczył w t ym spotkaniu double-double (13/10), dokładając także trzy asysty i blok w 35 minut gry. Williams z kolei zdobył tylko cztery oczka, ale miał też siedem zebranych piłek, dwie asyst oraz dwa bloki. Już przed tym starciem jasne było jednak, że to 19-letni Ayton jest o półkę wyżej pod względem talentu i dlatego to on ma spore szanse na wybór z jedynką, podczas gdy rok starszy Williams walczyć będzie o wybór w top10. Swoją drogą, Brooklyn Nets mają już 10 zwycięstw, podczas gdy w ubiegłym sezonie do tej granicy doszli… w marcu.