Bez Jonathana Holmesa powołanego do reprezentacji USA na dwa spotkania eliminacyjne do FIBA World Cup 2019, za to z powracającym po krótkiej przerwie Kadeemem Allenem, ekipa Maine Red Claws musiała uznać wyższość afiliacji Indiana Pacers – Fort Wayne Mad Ants i przegrała na wyjeździe 117:126. MRC zanotowali drugą porażkę z rzędu i stracili prowadzenie w Atlantic Division. Dobrze wypadła dwójka naszych graczy two-way: Jabari Bird i Kadeem Allen, którzy zgodnie przekroczyli granicę dwudziestu punktów i byli wiodącymi postaciami zespołu. Najskuteczniejszym zawodnikiem Red Claws był jednak rezerwowy Trey Davis, który zanotował 23pts i potwierdził dobrą dyspozycję z ostatnich meczów.
W zespole gospodarzy zabrakło Alexa Poythressa, który ponownie został włączony do roster Pacers przez Nate’a McMillana. Tym samym miejscowi byli zmuszeni grać bardzo wąską rotacją ośmiu zawodników – czterech ze starterów grało ponad 36 minut, zaś dwóch aż po 42 minuty. Finalnie takie żyłowanie graczami pierwszej piątki nie stanowiło żadnego problemu, bowiem aż 111 ze 126 punktów było dziełem starting line-up.
Podopiecznym Brandona Bailey’a do zwycięstwa zabrakło przede wszystkim jakości w defensywie oraz lepszej postawy w rzutach dystansowych, bo o takiej nie można mówić trafiając ledwie pięć razy na dwadzieścia dwie próby. Red Claws kompletnie nie mogli poradzić sobie z upilnowaniem Jarroda Uthoffa, który sprawiał wrażenie zawodnika z innej planety i ostatecznie miał potężne double-double 34pts i 16reb, dodając do tego trzy bloki. Kompletnie nie sprawdził się Josh Adeyeye, który w pierwszej piątce zastępował Jonathana Holmesa i w 24min był bez zdobyczy punktowej, zbierając ledwie trzy piłki, będąc przy tym nagminnie ogrywanym przez rywali. W dodatku w 2Q urazu doznał dobrze wyglądający Daniel Ochefu i musiał zakończyć swój udział w meczu.
Rzadko się zdarza, aby mecz został ustawiony po serii 9:0 przeprowadzonej na zakończenie pierwszej kwarty, a tak właśnie było w Fort Wayne. Gospodarze przejęli inicjatywę głównie z uwagi na fakt, że w pierwszej ćwiartce zupełnie niewidoczny był Jabari Bird, który oddał zaledwie jeden rzut, który okazał się niecelny. W kolejnych fragmentach miejscowi spokojnie trzymali wypracowany dystans i właściwie tylko raz, w połowie 4Q mogli czuć się zagrożeni, kiedy Red Claws przyspieszyli i z osiemnastopunktowej straty doszli do stanu 111:116.
Red Claws nie mogli wstrzelić się z dystansu i bardzo często opierali swoje ataki na grze podkoszowej, a to było zbyt czytelne dla miejscowych. Nie mieliśmy żadnej alternatywy w ofensywie i rywalizacja właściwie z jednym rozwiązaniem akcji ofensywnej nie mogła przynieść sukcesu. Słabo tez wyglądaliśmy na tablicach i walkę o zbiórki wyraźnie przegraliśmy 32:44. Na pewno cieszyć może to, że w całym spotkaniu afiliacja C’s starała się grać zespołowo i ostatecznie zanotowała dwadzieścia asyst.
Dobrze w mecz wszedł Kadeem Allen, który w pierwszej połowie właściwie w pojedynkę starał się gonić Mad Ants i miał do przerwy 16pts. W drugiej połowie wyraźnie zabrakło mu mocy i po zmianie stron zanotował ledwie 5 pts, będąc przy tym 2/7 FG. Ostatecznie uzyskał linijkę 21/3/5.
Odwrotnie wyglądała z kolei postawa Jabariego Birda, który długo się rozkręcał i dopiero w drugiej połowie pokazał swój potencjał. Świetnie ścinał wzdłuż baseline w pomalowane, dobrze wyglądał w obronie i imponował przeglądem pola notując aż siedem asyst. Zabrakło na pewno jego odważnych wjazdów na kosz po minięciu rywala na dystansie i celnych rzutów zza łuku. Finalnie 20pts, 9/18 FG z sześcioma zbiórkami i wspomnianymi już 7ast.
Dobre zmiany dawali Trey Davis i Daniel Dingle, a nieźle wyglądał Devin Williams, który z uwagi na uraz Ochefu zagrał aż 28min. L.J. Peak jak zawsze bardzo aktywny i pragnący być pod grą, co w konsekwencji dodało nam 17pts, jednak jego postawa w obronie backcourtu była katastrofalna. 21–latek był z łatwością ogrywany przez jedynkę rywala lub gubił się na zasłonach i w konsekwencji pozwalał Mad Ants na kreowanie układów z przewagą na półdystansie. A to wszystko złożyło się na najgorszy w zespole wskaźnik PER na poziomie aż -21. Z kolei Andrew White miał 10pts i 4reb w 40,5min, a więc taki występ należy uznać w kategorii bardzo przeciętnych.