Michael Porter Jr. musi poddać się operacji pleców i najprawdopodobniej opuści cały sezon NCAA. Porter jest – a przynajmniej był – jednym z bardzo mocnych kandydatów do top3 przyszłorocznego draftu, natomiast teraz rośnie prawdopodobieństwo jego pozostania na uniwerku Missouri na kolejny rok, dlatego też ta kontuzja może mieć bardzo duże znaczenie, jeśli chodzi o najważniejsze wybory nadchodzącego naboru. Skrzydłowy ma przejść rehabilitację, po której w pełni wróci do zdrowia, jednak urazy pleców od zawsze były czerwoną flagą dla skautów czy menedżerów, tym bardziej jeżeli wymagają operacji. Przypomnijmy, że Boston Celtics mogą wejść w posiadanie picku Los Angeles Lakers pod warunkiem, że ten wyląduje w przedziale 2-5.
Porter jest zdaniem wielu jednym z najbardziej utalentowanych zawodników przyszłorocznego draftu i kandydatem nawet do wyboru z numerem jeden. Kontuzja może jednak nieco te plany pokrzyżować, choć jeżeli rzeczywiście wróci do pełni zdrowia to na pewno znajdą się kluby, które z chęcią zaryzykują wybór gracza, który opuścił swój jedyny sezon w NCAA. Na ten moment, operacja pleców to spora czerwona flaga i coś, co może mocno namieszać w czołówce draftu. Dobrze wie o tym m.in. Jared Sullinger, który z podobną flagą mocno spadł w 2012 roku.
Sama sytuacja może też jednak dać zawodnikowi nieco większe pole manewru i większy wpływ na to, gdzie ostatecznie wyląduje. Porter i jego obóz będą bowiem mieli możliwość przekazania informacji medycznych tylko tym klubom, którymi sami będą zainteresowani. A nikt nie ma wątpliwości, że każdy zainteresowany Porterem klub będzie takich informacji chciał i bez niech może nie chcieć ryzykować, nie mając po prostu wglądu w szczegóły medyczne. Tu akurat przypomina się sytuacja z Joelem Embiidem, kiedy nie wszyscy dostali takie dokumenty.
Czy sam uraz zmienia coś w kontekście Celtów? Mogą oni posiadać wysoki pick w przyszłorocznym drafcie, ale do tego potrzebują nie tylko przegranych Los Angeles Lakers, ale też trochę szczęścia w loterii draftu, gdy zespół z Miasta Aniołów będzie musiał przesłać wybór do Bostonu w sytuacji, kiedy znajdzie się on w przedziale 2-5. W każdym innym przypadku pick zostaje w rękach Lakers, a Celtics będą musieli poczekać jeszcze rok na lepszy z wyborów Philadelphia Sixers i Sacramento Kings w drafcie 2019 (z wyłączeniem wyboru numer jeden).
Bostoński zespół nie może oczywiście tego kontrolować, ale można spekulować, na czym Celtowie wyszliby lepiej. Z jednej strony, pick w top5 przyszłorocznego draftu nie gwarantuje wyboru jednego z topowych podkoszowych jak Mo Bamba, DeAndre Ayton czy Marvin Bagley, choć daje na to sporą szansę. Można bowiem sądzić, że Celtics chcieliby, aby Jaylen Brown oraz Jayson Tatum jako młody trzon zespołu mieli jeszcze w składzie do pomocy młodego podkoszowego – z tego powodu mało prawdopodobny w przypadku C’s wydaje się wybór Portera.
Z drugiej jednak strony, całkiem ciekawie zapowiada się draft w 2019 roku, w którym Bostończycy mogliby wyjść w najlepszym scenariuszu z wyborem numer dwa, który to mogliby zapewnić Sacramento Kings (gorszy scenariusz to Kings losujący jedynkę, bo w takiej sytuacji do Bostonu leci pick Sixers, a ten wcale nie musi być taki wysoki). Warto przy tym pamiętać, że w naborze za dwa lata możemy mieć do czynienia ze znacznie większą pulą utalentowanych graczy do wyboru, jeśli NBA zniesie zasadę one-and-done i do gry wejdą też gracze szkół średnich.