Siła tkwi w drużynie

Wydawało się, że dla Boston Celtics sezon skończył się ledwie parę minut po tym, jak się zaczął. Koszmarny uraz Gordona Haywarda to miał być koniec marzeń dla Celtów o jakimkolwiek dobrym wyniku w rozgrywkach 2017/18. I po dwóch pierwszych meczach Bostończycy z bilansem 0-2 mogli czuć się przybici i zdołowani. Na całe szczęście, udało im się szybko podnieść i udowodnić, że ten sezon wcale nie jest stracony. Od tego czasu podopieczni Brada Stevensa wygrali sześć kolejnych meczów, będąc w tych spotkaniach po prostu najlepszym zespołem w całej lidze (patrz: bilans!), w szczególności po bronionej stronie parkietu. Okazało się też, że obawy o brak głębi bostońskiej drużyny są chyba mocno przesadzone.

Oczywiście, to „tylko” sześć meczów, to mała próbka, ale warto jest pochwalić Celtów za te kilkanaście ostatnich dni po kontuzji Haywarda. Kontuzji, która miała oznaczać dla nich koniec sezonu w momencie, kiedy ten się jeszcze tak w zasadzie nie zaczął. Jasna sprawa, że bez skrzydłowego ciężko było wierzyć w dobry wynik Celtics w tym sezonie, ale jego koledzy na razie udowadniają, jak wiele osób się myliło. Bo trwających rozgrywek wcale nie można spisać na straty – a powodów jest kilka, począwszy od Brada Stevensa, a skończywszy na Semi Ojeleye.

  • Brad Stevens – 105.0 ORTG, 95.1 DRTG, 81.2 DREB%

Ogromne brawa należą się Stevensowi, który w tamtym sezonie był największą gwiazdą drużyny, a teraz pod nieobecność Haywarda też wskoczył do podobnej kategorii. Stevens naprawdę mocno walczy na starcie sezonu o nagrodę dla Trenera Roku – do rozstrzygnięć jeszcze daleko, ale coach Celtów już teraz jest sporo punktów na plusie. Przede wszystkim dlatego, że przy tak dużych zmianach w składzie, przy konieczności kolejnych zmian w związku z urazem Haywarda, w Bostonie grają tak dobrze w obronie, mając najlepszą defensywę w NBA.

To stan na 3 listopada, a sam Stevens dobrze wie, że to się może nie utrzymać, ale na ten moment nie ma w lidze lepiej broniącej drużyny od Boston Celtics, nawet jeśli Stevens wystawia w pierwszej piątce Irvinga oraz bądź co bądź pierwszoroczniaka w osobie Jaysona Tatuma. Nic dziwnego, że tak dużo słów pochwały w kierunku Brada skierował ostatnio Pop, czyli do niedawna trener jedynego zespołu, którego Stevens w NBA nie pokonał – Celtics przejechali się jednak po Spurs i tę serię zakończyli. (powyższe i poniższe statystyki z 6-meczowej serii wygranych)

  • Al Horford – 15.0 pts, 45.5 3P%, 10.0 reb, 90.0 DRTG, 24.3 DREB%

Podkoszowy dawno nie wyglądał tak dobrze. Trafia zza łuku i broni jak jeden z najlepszych defensorów w lidze. Jak długo jeszcze, gdy będziemy mogli wrzucić go do konwersacji o Obrońcy Roku? Wiadomo, jest wcześnie, jednak Horford niszczy marzenia. Gra obok kogoś takiego jak Aron Baynes bardzo mu służy, a najlepiej wiedzą o tym Giannis, Porzingis czy LMA. Każdy z nich gra w tym sezonie świetnie, poza starciami z Celtics (w których Giannis nie gra świetnie, lecz po prostu dobrze – ale to już ta półka), bo musieli stawać na przeciwko 31-latkowi.

Wystarczy spojrzeć w statystyki zaawansowane, żeby zobaczyć jak bardzo Horford wpływa pozytywnie na bostońską obronę. Bez niego sporo się sypie, ale nie ma się co dziwić – ma długość, ma mobilność i ma mądrość. To chyba najlepszy start rozgrywek w karierze, a przecież według wielu miał być już po drugiej stronie górki. Tymczasem on nawet zaczął zbierać jak za najlepszych lat. Wyższy skład Celtów i zawodnicy więksi, posiadający długość (przede wszystkim w sensie długich rąk) tworzą zgrany komityw i w obronie, i na tablicach.

  • Kyrie „First Team All-Defense” Irving – 22.5 pts, 5.3 ast, 2.5 stl, 92.6 DRTG

OK, na wyrost, ale Kyrie Irving jest liderem NBA, jeśli chodzi o przechwyty – ma ich na koncie 21. Co by jednak nie mówić, on się po prostu stara, a jako że ma lepsze warunki fizyczne niż Isaiah Thomas to widać bardzo dobre efekty. Do tego Kyrie coraz pewniej czuje się w ataku, otwierając też sporo miejsca m.in. Jaylenowi Brownowi. Cieszy też to, jak szuka partnerów i nie chce tylko sam na siłę, choć oczywiście często sam na siłę potrafi. Dodatkowo, to niesamowite jak szybko zaczął być częścią tego zespołu i największym fanem swoich młodszych kolegów.

  • Aron Baynes – 6.8 pts, 6.3 reb, 1.0 blk, 88.6 DRTG

Miał być drwalem, tymczasem to jest znacznie lepsza wersja Kendricka Perkinsa. Bo nasz stary dobry Perk dawał dużo po bronionej stronie parkietu, ale dużo mniej w ataku. Baynes tymczasem niczego się nie boi, trafia prawie każdy rzut z mid-range i jest bardzo dobrym defensorem. To chyba Drummond tak go ograniczał, bo 30-latek nie wyglądał tak dobrze w Detroit. Celtics w końcu mają środkowego z prawdziwego zdarzenia i fani już myślą, jakby to Baynesa zatrzymać, bo on gra na jednorocznej tylko umowie wartej $4.3 miliona dolarów.

  • Daniel Theis – 5.8 pts, 5.5 reb, 1.0 blk, 17.5 OREB%, 23.1 DREB%

Kolejne spore zaskoczenie, ale Theis choć jest rookie to jednak w przeciwieństwie do pozostałych ma za sobą kilka lat poważnego grania na europejskich parkietach i to widać. W ostatnim starciu z Kings zaliczył pierwsze w karierze double-double, a Marcus Smart ma swojego nowego ulubionego partnera do dogrywania piłek. Theis znakomicie walczy na tablicach, jest też bardzo skoczny i mobilny, a szkoda tylko, że nie ma dokładnych danych o jego zasięgu ramion, bo być może wygrywałaby w bostońskim składzie. Tego typu rezerwowy to prawdziwy skarb.

Jak się jednak okazuje, to sam Theis chciał przyjść do Bostonu, bo widział tutaj swoją szansę. W przeszłości miał oferty, ale dopiero w tym roku uznał, że Celtics są dla niego bardzo dobrym miejscem na robienie kariery w NBA. Nie chciał grać w D-League albo siedzieć na ławce, bo on kocha grać w koszykówkę. Stevens podkreśla natomiast ten fakt, że Theis to już bardzo doświadczony gracz i w tym sensie jest jak Baynes, bo po prostu wie co robić i tyle. Nie narzeka, zna swoją rolę i robi swoje w te minuty, które dostaje. A powinien ich dostawać coraz więcej.

  • Jays, Smart, Rozier, Ojeyele i reszta

Siła tkwi w drużynie. Jayson Tatum nie miał być aż tak gotów. Jaylen Brown nie miał robić aż takich postępów (a notuje 16.3 punktów na mecz, trafiając 41 procent zza łuku). Marcus Smart miał być lepszy, ale nadal robi na parkiecie strasznie dużo dobrych rzeczy. Terry Rozier w każdym meczu jest pewnym punktem ławki, dając świetny zastrzyk energii, ale największy postęp zrobił w obronie, za co pochwalił go Brad Stevens. Trener bostońskiej drużyny nie mógł też nachwalić się potencjału defensywnego Ojeyele, który rzeczywiście robi wrażenie.

Ba, nawet Shane Larkin wygrał już w tym sezonie jeden mecz Celtom (jeśli wygrał to za duże słowo – znacząco pomógł wygrać). W tym zespole jest sporo głębi, nawet jeśli większość graczy nie grała w ubiegłym sezonie w NBA. A przecież na piątkowe starcie z Thunder ma wrócić jeszcze Marcus Morris, do tej pory pauzujący przez uraz kolana. Celtics wygrali sześć spotkań z rzędu, ani razu nie dali sobie wrzucić 100 lub więcej punktów i to pierwsza taka seria w erze Stevensa. Tyle że ich piątkowi rywale tylko raz w tym sezonie nie przekroczyli granicy 100 oczek.


Wszystko wskazuje na to, że Gordon Hayward w tym sezonie nie zagra – sam napisał w środę, że Celtics o tym wiedzą. Ale na całe szczęście jego koledzy z drużyny zdołali szybko wziąć się w garść i znaleźć swoją nową tożsamość, bez prawdopodobnie najlepszego two-way gracza w zespole. Aż strach pomyśleć, co by było gdyby… Bo wydaje się, że w tej drużynie nawet bez Haywarda jest tyle talentu, że Celtowie spokojnie mogą myśleć o awansie do fazy play-off i robieniu dobrego wyniku. Do tego jeszcze daleko, ale na razie mamy sześć zwycięstw z rzędu.

Nie można oczywiście popadać w hurraoptymizm, natomiast trudno jest nie docenić trenera i zawodników, bo w momencie, kiedy wiele osób spisywało ich na straty, oni odpowiadają w taki, niezwykle przecież efektowny sposób. Gra wygląda dobrze, obrona funkcjonuje naprawdę znakomicie i choć brakuje Haywarda w ataku to powoli bostońska ofensywa zaczyna nabierać naprawdę fajnych kształtów. Młodzi grają i robią swoje, liderzy są liderami, a zmiennicy stanowią solidną ławkę rezerwowych. I co najważniejsze, bardzo szybko tworzy w Bostonie zgrany zespół.