Irving magnesem na Davisa?

Boston Celtics bardzo dużo zaryzykowali transferem po Kyrie’ego Irvinga, dorzucając nawet ostatecznie jeszcze pick w drugiej rundzie draftu, by zadowolić Cleveland Cavaliers, którzy mogli przecież ten deal odwołać. Irving jest jednak według Celtów prawdziwą gwiazdą, a na dodatek kimś, kto ma zdolność przyciągania innych gwiazd. Jak więc pisze Zach Lowe, w Bostonie chcą wykorzystać ten fakt przy ewentualnym ruchu po Anthony’ego Davisa. Ten wciąż pozostaje bowiem ich numerem jeden na liście, gdyż zdaniem Lowe’a oczy Bostończyków skupione są właśnie na podkoszowym New Orleans Pelicans, za którego mogą zaoferować bardzo ciekawą paczkę. I jak pisze Lowe, nowo pozyskany Irving byłby pośrednią częścią tejże paczki.

Celtowie sięgnęli po Irvinga, bo wierzą, że jest w stanie wejść na jeszcze wyższy poziom i zdoła poprowadzić ich do sukcesu. Ale nie jest to chyba jedyny powód, bo jak się okazuje, zdaniem Celtów były już rozgrywający Cleveland Cavaliers ma także siłę przyciągania innych gwiazd. A przecież Irving już zapowiedział, że nie może się doczekać gry dla Brada Stevensa i z wielką chęcią zostanie w Bostonie na dłużej, a jako ledwie 25-latek przed nim jeszcze sporo lat gry na wysokim poziomie. Celtics chcą więc to wykorzystać przy swoich kolejnych ruchach.

Zach Lowe pisze bowiem, że jeżeli Anthony Davis stałby się „dostępny”, a więc możliwe byłoby jego odejście z Nowego Orleanu, to właśnie Celtowie mogliby złożyć za niego ofertę lepszą od kogokolwiek innego. A częścią tej oferty, chociaż pośrednią, byłby właśnie Irving. Jak dodaje dziennikarz ESPN:

„Największe gwiazdy NBA szanują charakterną, showmańską grę Irvinga. (Według źródeł, Ainge od dawna właśnie z tego powodu lubił go bardziej niż współpracownicy.) Poza Davisem, trudno jest wskazać gwiazdę w wieku Irvinga, która byłaby do wyjęcia i zasługiwałaby na tak wartościową ofertę – jest to więc kolejny powód, aby ściągać Irvinga już teraz.”

Zapewne nieraz słyszeliście zresztą, że Irving bardzo dobrze wpasowuje się w tzw. timeline Celtów, dlatego było im nieco łatwiej rozstać się z tak wartościowymi assetami jak pick Nets, kontrakt Crowdera czy potencjał Zizica. Irving ma bowiem 25 lat i jest tylko o rok starszy od wspomnianego Davisa, dlatego też jeżeli ten rzeczywiście stałby się dostępny to Celtowie mogliby rzucić za niego bardzo dużo, bo tak jak pisze Lowe, trudno jest znaleźć inną gwiazdę w podobnym wieku, pasującą tym samym do Irvinga i wartą oddawania kolejnej mocnej paczki.

Ewentualny transfer po Davisa wiązałby się więc oddania co najmniej kilku picków w drafcie, ale także najprawdopodobniej co najmniej jednego z dwójki Jaylen Brown i Jayson Tatum, choć Pelicans zapewne chętnie przyjęliby obu. Tak czy siak, nawet jeżeli Celtowie nie zdecydowaliby się atakować po Davisa albo ten byłby nie do wyjęcia z Nowego Orleanu to istnieje jeszcze jeden timeline, w którym Irving odnajduje się wprost znakomicie – chodzi tutaj o walkę na tu i teraz z Horfrodem i Haywardem oraz przyszłość z Brownem i Tatumem.

Z jednej strony w Bostonie już w przyszłym sezonie będą walczyć o najwyższe cele, z drugiej strony przed nimi nadal świetlana przyszłość, bo Irving ma ledwie 25 lat i nadal powinien być w swoim prime, kiedy Tatum i Brown wyrastać będą (miejmy nadzieję) na wartościowych graczy pierwszego składu. Choćby z tego powodu zdaje się, że Irving pasuje do Celtów bardziej niż chociażby trzy lata starszy Isaiah Thoma, ale również dwa lata starszy Paul George oraz trzy lata starszy Jimmy Butler – ta dwójka też była tego lata „do wyjęcia”, ale do Bostonu nie trafili.

Nie trafili, bo Celtics nie chcieli rozstawać się dla nich z pickiem Nets, choć powodów było więcej: w przypadku George’a bali się o to, że za rok odejdzie do Los Angeles, a w przypadku Butlera bali się o jego fit z Haywardem. Dodatkowo, każdy z tej dwójki mógłby też blokować rozwój dwóch młodych bostońskich skrzydłowych, którzy tym bardziej teraz po odejściu Jae Crowdera mogą liczyć na więcej minut. Tymczasem w Irvingu dostają w Bostonie młodszego rozgrywającego, który już wyraził chęć pozostania tu na dłużej i skrzydłowych blokować nie będzie.

W tym można upatrywać więc, dlaczego Celtowie akurat dla Irvinga zdecydowali się rozstać z wyborem Nets – tym bardziej, że dla nich jest to jeden z najlepszych ofensywnie graczy w lidze, który ich zdaniem nie osiągnął jeszcze swojego maksimum. Ale największe znaczenie ma jednak chyba to, że Irving po prostu znakomicie wpisuje się zarówno w teraźniejszość Celtów, jak i w ich przyszłość, niezależnie już od tego, czy będzie w niej Anthony Davis, czy też Jaylen Brown i Jayson Tatum, gdyż Celtics wierzą, że w obu przypadkach Irving wart będzie swojej ceny.