Jeśli nadal jesteście w szoku – to nic dziwnego, ja też. Niektórzy może ochłonęli, niektórzy nadal w to nie wierzą. Isaiah Thomas nie jest już zawodnikiem Boston Celtics, w drużynie nie ma też Jae Crowdera ani Ante Zizica, a na dodatek nie będziemy już ekscytować się tym, jak w przyszłym sezonie grać będą Brooklyn Nets, bo Celtics oddali ostatni ich pick do Cleveland. To wszystko umożliwiło sprowadzenie Kyrie Irvinga. Czy było warto? Czy to dobra decyzja Danny’ego Ainge’a? Jak to wszystko podsumować? Zadanie jest trudne, bo jak zwykle w przypadku takich transferów wiele odpowiedzi przyniesie dopiero przyszłość. Ale co by nie mówić, Boston wchodzi all-in. Chcieliśmy fajerwerków, no to mamy.
Powiem szczerze, że już przy transferze z Sixers miałem wątpliwości. Uważałem, że Ainge przegrał pierwszy transfer od dawna, to poczucie, że zawsze wygrywa zostało gdzieś trafione. We wtorek wieczorem te wątpliwości pojawiły się zdecydowanie większe. Oczywiście sporą w tym rolę zagrały emocje, bo z klubem żegna się twarz organizacji przez te ostatnie dwa i pół roku. Sporą rolę odgrywa też chyba nieprzygotowanie, bo choć temat Irvinga trwa już sporo to jednak sam niejednokrotnie pisałem, że wymiana między Celtics a Cavs jest mało prawdopodobna.
A jednak, stało się. I tak jak w każdym przypadku, ten transfer można analizować na kilku różnych płaszczyznach. Biorąc pod uwagę samą wymianę i to, co oddali Celtics, a co powędrowało do Bostonu to nie jestem jedynym, który znów (tak jak przy transferze z Sixers) oddaliśmy za dużo, pozyskując w zamian zbyt mało. Tym bardziej jeśli spojrzy się na inne transfery all-starów w ostatnich tygodniach czy miesiącach. Choć teraz przynajmniej nikt już nie powie, że Ainge jest sknerą i kisi te wszystkie swoje picki – wszak oddał jeden z najcenniejszych.
Wiele w ocenie tego transferu zależy jednak od tego, czy lubisz Kyrie Irvinga. Od tego, jak wysoko cenisz Kyrie Irvinga. Bo jak się okazuje, w Bostonie cenią go sobie bardzo wysoko. I mają oczywiście ku temu powody, tak samo jak i mieli powody ku temu, aby ten transfer zrobić – bo te powody zawsze się znajdą i nie chodzi o to, aby „obronić” transfer, lecz po prostu taki ruch zrozumieć. Przyda się w takiej sytuacji odłożyć emocje na bok, co jednak łatwe nie będzie, biorąc pod uwagę, jak kochanym graczem stał się w Bostonie przez te ostatnie lata Isaiah.
Dlaczego Celtics zrobili ten ruch?
Po pierwsze, Isaiah Thomas. Ma za sobą znakomity sezon, jeden z najlepszych ofensywnie sezonów w historii ligi. I świetne play-offy, które jednak zakończył kontuzją biodra. A jak się okazuje, Celtowie mają poważne obawy, co do stanu Thomasa. Ainge wprost mówi, że że Isaiah prawdopodobnie rozpocznie sezon z opóźnieniem. Jak dużym? Tego nie wiadomo, natomiast Ainge dodaje, że wraz z rozwojem sezonu Thomas powinien mieć się w porządku. Cavs też tak uważają i nie martwią się wcale zdrowiem Thomasa, który wchodzi w contract-year.
Ale biodro to nie wszystko, bo jest jeszcze jedna, o wiele ważniejsza kwestia. To właśnie ten contract-year, po którym Thomas będzie chciał kontrakt maksymalny. Czy rozsądnie byłoby mu go dać czy nie – to już teraz nie ma znaczenia. Znaczenie ma to, że Celtics zrobili niejako podobny ruch do transferu Bradleya. Pozbyli się problemu, wysyłając Thomasa do Cleveland. Najwidoczniej nie mieli zamiaru dawać I.T. maksa, ale to można zrozumieć – Thomas ma 28 lat, dostawałby więc grubo ponad $30 milionów dolarów za sezon nawet jako 30-paro latek.
I tu wchodzi Kyrie Irving. Zawodnik na tej samej pozycji, ale cztery lata młodszy. Czterokrotny all-star, mistrz z 2016 roku, jeden z najlepszych ofensywnie graczy w lidze. Nieco wyższy, chociaż tak samo negatywny w obronie i z historią kontuzji. Ale wciąż, cztery lata młodszy i będący pod kontraktem na dłużej. Ktoś może jednak całkiem słusznie zapytać, dlaczego w takim razie Celtowie nie postawili w drafcie na Fultza, skoro tak czy siak Thomas był na wylocie? Pytanie, co innego za Thomasa by dostali i kogo cenią sobie bardziej: Irvinga czy Fultza.
Zdaje się jednak, że Irving jest dla Celtów tym superstarem, na którego czekali od lat i kimś, kto wpasowuje się w wypowiedź o fajerwerkach. Jestem bardzo ciekaw, jakie inne oferty dostali Cavs, natomiast od początku mówiło się, że Celtics mogą zaproponować najwięcej, zarówno na tu i teraz, jak i na przyszłość. Mało kto jednak wierzył, że Bostończycy się na taki ruch zdecydują – a bo to pomoc Cleveland, a bo to może zwiększyć szanse na pozostanie LeBrona na Wschodzie, a bo to znaczyłoby oddać Thomasa i „coś” jeszcze, żeby wyrównać kontrakty.
A jednak ten Irving przeważył szalę na tyle, że dziś nikt już nie powie, że nie ma fajerwerków. Dziś nikt nie powie, że Ainge jest sknerą, bo oddał za Kyrie’ego zbyt dużo. Sam generalny menedżer Celtów wie, że oddał bardzo dużo. Isaiah Thomas i jego sytuacja kontraktowa nieco komplikują sprawy, ale byli przeciwnicy wymiany Thomas-Irving bez żadnych innych dodatków. Jae Crowder jest z kolei na jednym z lepszych kontraktów w całej lidze. Ante Zizic to jeden z najlepszych europejskich podkoszowych młodego pokolenia. No i pick od Nets.
Nets mogą nie być tak słabi w przyszłym sezonie (ale raczej będą, choć fakt faktem, że tankujących będzie nieco więcej), a jeśli Celtics tak bardzo chcieli Irvinga to być może wkładając do dealu ten pick uniknęli oddawania na przykład Jaysona Tatuma. Lepszy Tatum w garści niż Bamba/Ayton na dachu? Dodatkowo, szansa na topowy pick (w przedziale 2-5) wciąż jest za sprawą picku Lakers pozyskanego od Sixers, ale znów ekipa z Los Angeles aż tak słaba jak w poprzednich rozgrywkach raczej na pewno nie będzie. Ale w Irvingu wiemy, kogo zyskujemy.
Wciąż, cena jest jednak wysoka, o czym sam Ainge wie, ale szybko dodaje, że Irving idealnie wpisuje się w ramy czasowe Celtów. Bo choć ci oddali dwa cenne assety związane ze swoją przyszłością (Zizic, pick od Nets) to jednak zyskali wciąż ledwie 25-letniego Irvinga, zachowując przy tym Tatuma oraz Browna. Co by nie mówić, trzon zespołu prezentuje się teraz bardzo ciekawie i jest ustawiony na walkę o wysokie laury przez najbliższe kilka lat. Celtics pokazali też tym ruchem, że idą tak trochę all-in, ale jednocześnie zbudowali się na kolejne lata.
Irving-Hayward-Horford to trójka zdolna naprawdę mocno powalczyć, a do tego zarówno Irving, jak i 27-letni Hayward mają przed sobą jeszcze sporo lat grania na wysokim poziomie, co sprawia, że spokojnie załapią się ze swoim prime na ten moment, w którym Brown i Tatum wejdą na wyższy poziom. Od obu będzie się teraz zresztą oczekiwać znacznie więcej w przyszłym sezonie, bo z odejściem Crowdera zwalnia się sporo minut na skrzydle. Przy tym wszystkim, wymiana trzech za jednego odciąża też skład Celtics, którzy znów mogą… zwrócić się w stronę FA.
W drużynie jest bowiem teraz 14 graczy, z czego… tylko czwórka Celtów pozostała z ubiegłego sezonu. Są to oczywiście Horford, Brown, Smart oraz Rozier. Może się więc okazać, że Bostończycy wcale nie zrobią w przyszłym sezonie kroku naprzód. Spore zadanie przed Bradem Stevensem, bo przez te dwa miesiące Bostończycy jakby stali się zupełnie nową drużyną. Ale nawet jeśli Celtowie nie będą już w przyszłym sezonie wygrywać to im się nigdzie nie spieszy, także z powodu Irvinga i to akurat można zrozumieć – a Kyrie już się nie może doczekać Bostonu.
Bo choć początkowo Celtów nie było na jego liście to jednak potem David Griffin ujawnił, że jednak są – przede wszystkim ze względu na Brada Stevensa, na mocny zespół i zarząd. Według pierwszych raportów, Irving chce zostać w Bostonie na dłużej, dlatego też Celtics wierzą, że po sezonie 2018/19, kiedy skończy się jego umowa, ten nie będzie chciał odejść. Pokazali to zresztą samym transferem, oddając bardzo dużo w zamian, czego raczej nie zrobiliby, gdyby nie byli pewni, że to tylko wypożyczenie – co prawda dwuletnie, ale wypożyczenie.
To teraz warto zadać sobie pytanie: wolisz w 2018 roku zapłacić kontrakt maksymalny 29-letniemu Thomasowi czy w 2019 roku zapłacić kontrakt maksymalny 27-letniemu Irvingowi? Być może to pytanie jest w tym wszystkim decydujące, być może Celtics w ogóle nie chcieli płacić Thomasowi maksa i przez to wzrastała szansa, że odejdzie i zostawi Celtów z niczym, dlatego ci zdecydowali się oddać go teraz? No i jest jeszcze pytanie, z którym z tej dwójki Celtics mają większe szanse na mistrzostwo – Irving zdobył, ale przecież LeBron James.
I zdobyć może też Isaiah Thomas, ale znów przecież James, dlatego to na razie może nie mieć żadnego znaczenia. Faktem jest jednak, że Irving to mistrzostwo już ma na koncie – jest drugim Celtem obok Arona Baynesa z mistrzowskim doświadczeniem – a do tego to też nie jest tak, że przecież LeBron, bo Kyrie swoje w finałach w 2016 roku zrobił. Swoją drogą, to chyba wydarzenie bez precedensu, aby w wymianie wzięli udział pierwszy i ostatni pick tego samego draftu. Ciśnienie chyba trochę schodzi, ale wciąż wiele zależy od tego, jak bardzo cenisz Irvinga.
Dlaczego Cavs zrobili ten ruch?
Byli pod ścianą, odkąd Irving zażądał transferu, chcąc wyjść z cienia LeBrona. Najlepszego partnera znaleźli w Bostonie i wyciągnęli naprawdę sporo, zarówno na tu i teraz (Thomas, Crowder), jak i na przyszłość (pick Nets, Zizic). Przy tym wszystkim trzeba też jednak pamiętać o jednej rzeczy: nie wiadomo, czy LeBron zostanie w Cavaliers na dłużej, gdy w przyszłym roku skończy się jego umowa. Cavs też się na ten wypadek zabezpieczyli, chociaż z drugiej strony Celtics mogli tym samym pomóc nieco ich szansom na zachowanie Jamesa.
No ale jeśli LeBron miałby rzeczywiście odejść? Tego nie wie nikt, ale raporty mówią, że coraz więcej osób w lidze w to wierzy i to rzeczywiście może się stać. Cavs w razie co mają jednak pick od Nets, choć ten nie jest wcale niczym pewnym. Będą też mieli Thomasa po contract-year, choć tu też trudno powiedzieć, co może się stać. Isaiah tymczasem odchodzi z Bostonu, w którym był uwielbiany, ale zagra przynajmniej obok LeBrona, no i znów będzie miał tony dodatkowej motywacji, tym razem od samych Celtics, którzy uważają, że Irving jest dla nich lepszy.
Tak czy siak, dla Cavs to niewątpliwie wygrana. Ale też wiele osób widzi w tym transferze zwycięstwo Celtów – oczywiście trzeba tu jednak zestawić obie narracje, bo sądząc po reakcji to większość kibiców nie ma jednak dobrego zdania o tym transferze. Ale jak zwykle w takich sytuacjach należy spojrzeć na szerszą perspektywę, choć to nie zmieni faktu, że Celtics oddali za Irvinga dużo. Nic tego nie zmieni, chyba że… przyszłość zweryfikuje to wszystko zupełnie inaczej. Wiele zależy od samego Irvinga i tego, jak będzie się spisywał w bostońskich barwach.
Pierwszy mecz już 17 października w… Cleveland. Czy można było to lepiej zaplanować?
Czyli dla podsumowania:
- Celtics oddali jedną supergwiazdę za drugą, dokładając przy tym jeden z najlepszych kontraktów w lidze, młodego utalentowanego podkoszowego oraz pick, który mógł potencjalnie przynieść nawet lepszego podkoszowego.
- Celtics zapłacili wysoką cenę, ale jednocześnie nie muszą już podejmować ryzyka związanego z Isaiah Thomasem, jego kontuzją biodra i ewentualnym kontraktem maksymalnym, kiedy ten wejdzie na rynek wolnych agentów w 2018 roku.
- Celtics tym transferem ratują się też przed płaceniem podatku, gdyż ewentualny kontrakt maksymalny dla Thomasa w przyszłym roku w połączeniu z próbą zatrzymania w drużynie Marcusa Smarta mógłby skutkować $200 milionami w salary.
- Celtics pozyskują w zamian gwiazdę, młodszą od Thomasa, choć też z historią kontuzji, wierząc że Irving jako 25-latek nie wszedł jeszcze w swój prime, a będąc już jednym z lepszych ofensywnie graczy w lidze może wejść na kolejny poziom i jest chętny pozostać w Bostonie na dłużej.
- Celtics pozyskują też jednak gracza bardzo podobnego w produkcji do tego, co robił w ostatnim sezonie Thomas, oddając przede wszystkim potencjalnie wysoki pick w drafcie i rozwiązując przy okazji problemy personalne głównego rywala.
- Celtics pozyskują również kogoś, kto może do końca nie pasować do systemu Brada Stevensa i jego ofensywny motion, natomiast prawda jest taka, że przed Stevensem tak czy siak spore wyzwanie, bo 75 procent składu to nowe twarze.
- Celtics oddają zawodnika, który odmienił oblicze organizacji, stał się jej twarzą i przez ostatnie dwa lata dorobił się w Bostonie małego kultu, a do tego odegrał znaczącą rolę w ściągnięciu do Beantown takich graczy jak Hayward czy Horford.
- Celtics oddają Jae Crowdera, który był jednym z kluczowych ich zawodników na znakomitej umowie, ale jego odejście może nie być aż tak bolesne, odkąd w drużynie jest Marcus Morris, a do tego trzeba rozwijać Jaylena Browna i Jaysona Tatuma.
- Celtics oddają pick od Nets, nie nakładając na niego żadnych restrykcji (mogli to zrobić), bardziej wierząc w Irvinga i wierząc także w to, że ten pick nie będzie koniec końców tak dobry jak w tym roku, chociaż nie ma ku temu zbyt wielu powodów.
- Celtics wzmacniają Cavs na tu i teraz, robiąc im też podwaliny na przyszłość, a samemu zostając ledwie z czwórką graczy z poprzedniego sezonu.
Odkąd zacząłem pisać ten tekst widziałem w zasadzie tyle samo negatywnych i pozytywnych głosów co do tego transferu. Nadal nie do końca rozumiem, co się stało, choć ciśnienie spada i jeśli odłożyć emocje na bok to wszystko to, co stało się we wtorek wieczorem staje się nieco jaśniejsze. Boli chyba przede wszystkim odejście Isaiaha Thomasa, ale o tym może w innym wpisie. Czy to koniec ruchów Celtics? Danny Ainge kazał wrócić dziennikarzom z tym pytaniem na koniec lata, bo fakt faktem, że po tym transferze otworzyły się nowe możliwości.
Otworzyło się przede wszystkim miejsce w składzie. Kontraktów gwarantowanych było przed transferem 16, po zamianie trzech graczy na jednego łatwo policzyć, że jest ich teraz 14, czyli zrobiło się jeszcze jedno miejsce. Do samej wymiany, aby wyrównać sumę kontraktów, Celtics potrzebowali wysłać $13.8 miliona dolarów, a Thomas i Crowder dawali wspólnie $13.05 miliona – dlatego do transferu doszedł jeszcze Zizic, dzięki czemu transfer był według reguł. Irving musiał jeszcze tylko zrzec się swojego trade kickera wartego $5 milionów dolarów.
Na chwilę obecną, przy 14 gwarantowanych kontraktach sytuacja Celtów w salary cap wygląda tak:
Zawodnik | 2017/18 | 2018/19 | 2019/20 | 2019/20 |
Gordon Hayward | $29,727,900 | $31,214,295 | $32,700,690 | $34,187,085 |
Al Horford | $27,734,406 | $28,928,709 | $30,123,013 | |
Kyrie Irving | $18,868,626 | $20,099,189 | $21,329,752 | |
Jayson Tatum | $5,645,400 | $6,700,800 | $7,830,000 | $9,897,120 |
Marcus Morris | $5,000,000 | $5,375,000 | ||
Jaylen Brown | $4,956,480 | $5,169,960 | $6,534,829 | $8,573,696 |
Marcus Smart | $4,538,020 | $6,053,719 | ||
Aron Baynes | $4,328,000 | |||
Guerschon Yabusele | $2,247,480 | $2,667,600 | $3,117,240 | $4,781,846 |
Terry Rozier | $1,988,520 | $3,050,390 | $4,285,798 | |
Shane Larkin | $1,471,382 | |||
Semi Olejeye | $1,291,892 | $1,378,242 | $1,618,520 | $1,752,950 |
Abdel Nader | $1,167,333 | $1,378,242 | $1,618,520 | $1,752,950 |
Daniel Theis | $815,615 | $1,378,242 | $1,618,520 | |
$92,858 | $92,857 | $92,857 | $92,857 | |
Kadeem Allen | $75,000 | $77,250 | ||
Jabari Bird | $75,000 | $77,250 | ||
GWARANTOWANE: | $109,873,912 | $95,078,450 | $32,793,547 | $92,857 |
SUMA: | $109,873,912 |
$113,487,245 | $110,869,739 | $61,038,504 |
SALARY CAP: | $99,093,000 | $102,000,000 | $107,100,000 | $112,455,000 |
CAP SPACE: | – | $6,921,550 | $74,306,453 | $112,362,143 |
Opcja gracza / Opcja zespołu / Oferta Kwalifikacyjna / Umowa niegwarantowana
Jest więc jedno miejsce w składzie, ale pieniędzy nie ma – Boston jest ponad progiem, a do tego wykorzystał już swój jedyny wyjątek na podpisanie umowy z Aronem Baynsem. Celtowie mogą więc zwrócić się w kierunku rynku wolnych agentów – tam wciąż kilka ciekawych nazwisk, w tym przede wszystkim Tony Allen, może Gerald Green, a z nieco trudniej dostępnych opcji JaMychal Green czy Nerlens Noel – natomiast na ten moment mogą zaproponować tylko i wyłącznie minimum dla weterana. A co z sytuacją w salary na kolejne lata?
Za rok Celtics będą mieli mało cap space, ale zamiast Isaiaha Thomasa i Marcusa Smarta na rynku będzie tylko sam Smart, dlatego też ewentualne przedłużenie z nim kontraktu wygląda na coraz bardziej prawdopodobne, a nawet jeśli będzie oznaczać przekroczenie podatku od luksusu (na ten sezon wynosi on nieco ponad $119 milionów dolarów) to nie będzie to o dużą dla Celtów kwotę. Ale jeszcze ciekawiej robi się latem 2019 roku, kiedy na rynek wejść mogą Irving oraz Horford, bo obaj mają w swoich umowach opcję zawodnika na sezon 2019/20.
Tak czy siak, trzon zespołu jest pod kontraktem na co najmniej najbliższe dwa lata i przez te dwa lata Celtowie będą z jednej strony cały czas walczyć o jak najwyższe laury na Wschodzie, a z drugiej strony cały czas rozwijać też swoich młodych zawodników – do nich wciąż zalicza się zresztą także sam Irving, który na pewno nie ma tyle znaków zapytania wokół siebie co Isaiah, ale nie zapominajmy przy tym, kto jeszcze w zeszłym sezonie był w top5 głosowania na MVP i kto rok w rok robił ogromny progres, miażdżąc krytyków i wątpiących.
To by było na tyle. Czas na pożegnanie z Thomasem, także z Crowderem, jeszcze przyjdzie. Lubić ten trade, czy nie – Danny Ainge pokazał wielkie jaja, wszedł all-in i podjął niezwykle trudną i odważną decyzję. Czy słuszną? Moim zdaniem oddał za dużo, ale z drugiej strony jeśli Irving miałby rzeczywiście wejść na wyższy poziom… Tyle tylko, że tego nie wiemy, tak jak nie wiemy, jak dobrzy będą Nets, jak rzeczywiście mocny jest przyszłoroczny draft i jak w Cleveland spisywać będą się Thomas oraz Crowder. Zostaje jedynie zadać Wam to pytanie:
Podpowiem Wam: zagłosowałem na nie, bo dalej wolałbym oglądać Isaiaha Thomasa w barwach Celtics i nie spędzać ostatnich godzin na pisaniu tego tekstu. Bo dalej wolałbym mieć pick Nets i ekscytować się rozwojem Ante Zizica. Ale spokojnie, przekonam się do Kyrie’ego Irvinga, znajdę jeszcze inne powody, dla których ten transfer będzie miał sens. Szkoda tylko, że z tej pięknej drużyny z zeszłego sezonu niewiele już zostało, choć tu też pojawia się jeszcze jedno ważne pytanie – czy tamta drużyna mogła skoczyć jeszcze wyżej? Jak wysoko skoczy ta obecna?
Jeśli Isaiah Thomas miał na barkach wielkich ciężar, teraz wcale nie mniejszy ciężar ma na swoich Kyrie Irving.