Thomas najlepszy w końcówkach

Isaiah Thomas został wybrany najbardziej zimnokrwistym graczem NBA ubiegłego sezonu według zawodników. Związek graczy po raz kolejny już przyznał bowiem swoje nagrody za rozgrywki 2016/17, a Isaiah zasłużenie zajął swoje miejsce wśród wyróżnionych. Thomas był zdecydowanie jednym z najlepszych zawodników ostatnich lat, jeśli chodzi o czwarte kwarty i końcówki spotkań, zyskując przydomek „King In The Fourth”. W ubiegłym sezonie tylko Russell Westbrook zdobył ogółem więcej punktów w zaciętych końcówkach, a w wielu innych statystykach to Thomas nie miał sobie równych. Nic więc dziwnego, że został doceniony także przez swoich kolegów, którzy przyznali mu nagrodę „The Clutch Performer”.

Wiele było w ostatnim sezonie meczów, które Celtom wygrał sowimi wyczynami Isaiah Thomas. Nie bez powodu zyskał miano króla czwartej kwarty, bo odkąd tylko liczone są statystyki poszczególnych odsłon to żaden gracz nie zdobywał w czwartych kwartach więcej oczek niż I.T. właśnie. Dodatkowo, w poprzednich rozgrywkach ze świecą można było szukać lepszego gracza w sytuacjach clutch – rzut oka na statystyki i już wiemy, że tylko Russell Westbrook mógł się w tej walce liczyć, ale Thomas był jednak od zawodnika Thunder o wiele skuteczniejszy.

Westbrook zdobył bowiem co prawda w takich sytuacjach więcej punktów (247) niż Isaiah (223), ale to Thomas miał lepszą skuteczność (47.8 FG%), trafił najwięcej w lidze trójek (20/50 = 40 3P%) oraz rzutów wolnych (75/83 = 90.4 FT%). Co więcej, lider Celtów mógł pochwalić się najlepszym w lidze bilansem wynoszącym 30-14 (68.2 procent zwycięstw), jeśli chodzi o mecze z zaciętymi końcówkami (spośród graczy z co najmniej 41 takimi spotkaniami). Wybór mógł być więc tylko jeden, a Isaiah udowodnił, że jest jednym z najbardziej clutch zawodników w NBA.

Nie tylko on został jednak wyróżniony przez związek graczy, który wybrał także najlepszych kolegów z szatni w każdym zespole – w przypadku Celtów wyróżnienie to zebrał Gerald Green, a więc były już zawodnik bostońskiej drużyny, który w swoim powrocie do Celtics rzeczywiście dał się poznać jako świetny lider i kolega z drużyny. Green nie znalazł jednak miejsca w składzie Bostończyków na przyszły sezon i na ten moment pozostaje niezatrudniony, choć przecież choćby w pierwszej rundzie fazy play-off przeciwko Chicago Bulls pokazał, na co go stać.

Green awansował wtedy do pierwszej piątki i niejako dał sygnał do ataku, odmieniając oblicze tamtej serii. Można powiedzieć, że w dużej mierze to za jego sprawą Celtowie obrócili wynik z 0-2 na 4-2, chociaż w dalszej części playoffs Green tak dużym wsparciem już nie był. Przez cały sezon pozostawał jednak gotowy do gry, służył radą i był świetnym liderem dla tego młodego zespołu, od czasu do czasu pokazując też, że nie zapomniał jeszcze, jak się skacze. 31-latek cały czas mógłby być fajnym weteranem niejednej drużyny, lecz na razie pozostaje poza NBA.