Właściciele przygotowani na podatek

Boston Celtics mają od paru dni w składzie dwóch graczy na maksymalnych umowach, jednak z powodu niższego niż zakładano progu salary cap nie ma w drużynie Avery’ego Bradleya. Obrońca był jednym z trzech bostońskich guardów, którym w przyszłym roku skończą się kontrakty – pozostała dwójka to oczywiście Isaiah Thomas oraz Marcus Smart. Nawet pomimo transferu Bradleya, szykują się spore wydatki dla Celtów. Ale jak zapowiedział Steve Pagliuca – a więc jeden z właścicieli zespołu – w Bostonie są przygotowani na płacenie podatku, jeśli oczywiście ma to pomóc w walce o mistrzostwo. Danny Ainge już kilka tygodni temu zwracał jednak uwagę na to, że właściciele w przeszłości już udowodnili, że są gotowi płacić duże pieniądze.

To było oczywiście w czasach Big Three, kiedy Celtics rzeczywiście byli ponad progiem tzw. luxury tax, a więc musieli płacić swego rodzaju podatek od luksusu, posiadając w składzie na tyle dobrych zawodników, że ich kontrakty stanowiły łącznie pokaźną sumkę pieniędzy. Ten podatek jest jednym z rozwiązań wprowadzonych przez NBA w ramach utrzymania dużej konkurencji wśród klubów, dzięki czemu nie dochodzi do takich sytuacji jak na przykład na piłkarskich boiskach, gdzie często ten kto ma pieniądz dominuje nad pozostałymi.

W kolejnych latach – a kto wie, być może nawet już od przyszłego lata – Celtowie mogą powrócić do płacenia tego właśnie podatku, bo choć dziś jest kilkanaście klubów NBA, które wydają znacznie więcej od Bostończyków to jednak za rok skończą się przyjazne kontrakty Thomasa czy Smarta, a ten pierwszy już zapowiedział, że w nowym kontrakcie chce otrzymać naprawdę dużo. I tak, jeśli Isaiah rzeczywiście miałby dostać kontrakt maksymalny to Celtowie mieliby w księgach trzy tego typu umowy i ponad $90 milionów dolarów dla trzech tylko graczy.

Nic więc dziwnego, że wizja luxury tax jest całkiem możliwa, choć oczywiście sporo się jeszcze przez ten rok może zmienić. Tak czy siak, zdaje się, że właściciele są przygotowani na płacenie dodatkowych pieniędzy, tak jak robili to w przeszłości. Zdaniem jednego z nich, jeśli wyjście ponad próg luxury tax będzie oznaczać walkę o mistrzostwo to oczywiście warto będzie to zrobić i właściciele z wielką przyjemnością taki podatek zapłacą. Zresztą sam Pagliuca zaznacza, że w przeszłości właściciele robili wszystko, co potrzebne było do zwycięstwa:

„Nie wiem, czy płacenie podatku jest nieuniknione, ale jeśli będziemy czuli, że jest to coś, co pomoże nam zdobyć mistrzostwo to wtedy ten podatek będziemy płacić. Nasza historia pokazuje, że zrobimy wszystko, co potrzebne jest do odniesienia sukcesu.”

Warto jednak pamiętać o nowych zasadach dot. klubów, które pozostają ponad progiem luxury tax przez kilka sezonów z rzędu – wtedy bowiem muszą płacić do ligi znacznie więcej, a kwota ta zwiększa się wraz z różnicą między ustalonym progiem a sumą płac klubu. Im bardziej jesteś ponad progiem, tym płacisz coraz więcej, a jeśli pozostajesz ponad progiem przez jakiś czas to przygotuj się na jeszcze większe wydatki – nic więc dziwnego, że tak ważne jest dziś odpowiednio zarządzać finansami klubu, z czym Celtics radzą sobie na razie całkiem nieźle.

Potwierdza to zresztą sam Pagliuca, który przyznał, że bardzo podoba mu się obecny stan rzeczy. Jednocześnie, on sam zauważył, że po kilku latach szaleństw na rynku wolnych agentów, od przyszłego roku to szaleństwo powinno się już skończyć. Wiele klubów skorzystało bowiem na wzroście przychodów i nieoczekiwanych skokach progu salary cap, co zaowocowało sporą ilością cap space do wykorzystania, natomiast ten okres zdaje się kończy i dziś znów niezwykle ważne staje się odpowiedzialne zarządzanie klubową listą płac i podpisywanie rozsądnych umów.