Avery Bradley oraz pick w drugiej rundzie w zamian za Marcusa Morrisa z Detroit Pistons – takim ruchem Boston Celtics zrobili sobie potrzebne miejsce na kontrakt maksymalny dla Gordona Haywarda. O wszystkim doniósł oczywiście Wojnarowski, ale ruch ten nie przyjął się dobrze wśród bostońskich kibiców. Nie ma się co dziwić, wszak z zespołu odchodzi najdłuższy stażem gracz oraz ulubieniec chyba wszystkich fanów. Avery Bradley był w Bostonie przez siedem lat i w tym czasie zdążył wyrosnąć z nieopierzonego pierwszoroczniaka na gracza, który stał się wszystkim tym, czym powinien być prawdziwy Celt. Dawno nie było więc transferu, który tak by zabolał – bo Celtics tracą znakomitego gracza i człowieka.
Od paru dni mówiło się, że Celtics szukają transferu jednego z trójki Bradley, Jae Crowder i Marcus Smart. Koniec końców padło na tego pierwszego, który za rok wejdzie na rynek wolnych agentów, podobnie zresztą jak Smart. Celtics musieli więc dokonać bardzo trudnego wyboru i ostatecznie zdecydowali się pożegnać z Bradleyem, za którego wyciągnęli z Detroit niezłego Marcusa Morrisa. Pod względem koszykarskim Bradley jest zdecydowanie lepszym graczem, dlatego ten transfer boli. Ale da się go logicznie uzasadnić:
- Bradley byłby za rok wolnym agentem i Celtów nie byłoby stać na przedłużenie wszystkich z trójki Thomas/Bradley/Smart. Celtics zdecydowali się więc oddać Bradleya, otrzymując w zamian gracza, który może zastąpić Kelly’ego Olynyka w mało licznej na razie rotacji podkoszowej Celtów.
- Marcus Morris zarabia nieco ponad $5 milionów przez kolejne dwa lata. W ostatnim sezonie robił średnio 14.0 punktów, 4.6 zbiórek i trafiał na 33-procentowej skuteczności zza łuku (w poprzednich sezonach nawet lepiej). To też kolejny potencjalny obrońca na LeBrona. Fakt faktem, że Bradley zbierał jednak lepiej od niego.
- Został w drużynie Crowder, który jest na znakomitym kontrakcie, a Celtics będąc pod ścianą musieli “coś” zrobić, żeby móc podpisać umowę z Haywardem. Zrobili, oddali Bradleya, a teraz nadal mogą ewentualnie transferować Crowderem i jego fajnym kontraktem, nie będąc już pod ścianą.
- Czyli w zasadzie, Celtics tym transferem dali sobie potencjalnie dwa lata Morrisa, trzy lata Crowdera zamiast potencjalnie jednego roku Bradleya, gdyby na przykład wysłali Crowdera w sign-and-trade do Salt Lake City.
- No i poprzez takie działanie nie tylko zrobili miejsce dla Haywarda, ale też w jakiejś części rozwiązali problem przyszłorocznej wolnej agentury, jak również pozyskali gracza do rotacji. Oddanie Crowdera lub Smarta wszystkich tych trzech punktów by nie spełniło.
Jest też jednak co najmniej jeden wielki minus tego transferu. Celtics oddali Avery’ego Bradleya.
AVERY’EGO BRADLEYA.
Nasz człowiek, nasz zawodnik. Oddany, lojalny. Który rósł wraz z drużyną. Ostatni, który pamięta czasy Big Three. Najlepszy kumpel Thomasa, jeden z najlepszych defensorów w lidze. Nie będzie więc już w Bostonie stopera na Irvinga, DeRozana czy Walla. Gracz, który nie bał się oddawać wielkich rzutów i który je trafiał. I to głównie dlatego ten transfer – nawet jeśli logicznie da się go jakoś uzasadnić – boli tak bardzo. Pozostaje czekać na kolejne ruchy Celtów, natomiast nie ma wątpliwości, że Danny Ainge dawno nie podjął tak bolesnej dla kibiców decyzji.