Jayson Tatum nie mógł uwierzyć, że właśnie trafił do Boston Celtics. Z wielkim uśmiechem na twarzy wszedł na podium, by uścisnąć rękę komisarza Adama Silvera, a potem mówił, że to jak spełnienie jego marzeń. Celtowie w czwartek postawili na Tatuma, rezygnując z możliwości dodania do drużyny m.in. Markelle Fultza czy Josha Jacksona. Co zobaczyli w 19-latku i dlaczego postawili akurat na niego? Danny Ainge zaoferował krótkie wyjaśnienie, wymieniając kilka cech i stwierdzając, że Tatuma można lubić za naprawdę dużo rzeczy. W Bostonie myślą więc, że dostali przyszłego all-stara i zawodnika, którego od początku chcieli. Pytanie jednak, kim tak naprawdę jest Jayson Tatum i co może wnieść do stołu dla bostońskiej drużyny.
Celtics jeszcze w maju wylosowali pierwszy numer w drafcie i już wtedy większość osób przypuszczało, że Markelle Fultz będzie kolejnym wielkim bostońskim rozgrywającym. Na kilka dni przed draftem Celtowie wymienili się jednak z Philadelphia 76ers, otrzymując w zamian wybór numer trzy, a Danny Ainge mówił wtedy, że przecież tak czy siak z tą „trójką” wybiorą zawodnika, którego chcą wybrać i który jest na szczycie ich listy życzeń. Dziś wiemy już, że generalny menedżer Boston Celtics mówił wtedy o Jaysonie Tatumie z uniwersytetu Duke.
Kim jest Jayson Tatum? Ponad 203 centymetrów wzrostu, około 93 kilogramy wagi i szczupła sylwetka, która w kolejnych latach powinna nabrać bardziej dojrzałego wyglądu oraz 211 centymetrów zasięgu ramion. Tatum nie jest wybrykiem natury pod względem atletycznym, nie jest też nadzwyczaj eksplozywny czy szybki, ale płynnie i po prostu zwinnie porusza się po parkiecie. Dużo rzeczy przychodzi mu jakby naturalnie, co widać szczególnie w ofensywie, gdzie 19-latek już teraz może pochwalić się naprawdę rozwiniętym repertuarem zagrań.
To zdecydowanie największa przewaga Tatuma nad kimkolwiek innym w tegorocznym drafcie. Nie było innego lepiej wyszkolonego ofensywnie w tym naborze, co tym bardziej robi wrażenie, że przecież Tatum to rocznik 1998. 19-latek ma ogromny potencjał na bycie go-to guyem w tej lidze, co jest o tyle ważne, że właśnie takich zawodników szuka się w topie draftu. To od tego zależy, czy rzeczywiście stanie się wielką gwiazdą NBA, natomiast już sam ten skill jest niesamowicie wartościowy, nawet jeśli w innych aspektach gry miałoby być sporo do poprawy.
Tatum to przede wszystkim gracz, który SAMEMU potrafi wykreować sobie pozycję do rzutu. Od czwartku w Bostonie mamy więc dwóch takich zawodników, a Isaiah Thomas nie jest już sam. I tak jak Thomas zadziwia repertuarem do kosza, tak Tatum to przede wszystkim broń na półdystansie. Broń bardzo wszechstronna i potrafiąca zdobywać punkty na wiele różnych sposobów, czego często u 19-latka się nie widzi. Mnogość zagrań, ale też znakomita dziś praca nóg, na której Tatum skupia się mniej-więcej odkąd ma 14 lat, a która sama woła Paul Pierce 2.0.
Tatum bywa zabójczy w post, będąc jednym z najbardziej efektywnych graczy pod tym względem w calutkim naborze. To tutaj leży jedna z jego największych wartości, czyli możliwość wykreowania punktów sobie albo kolegom, jeśli otoczymy go strzelcami. Tatum ma naprawdę dużą siłę przebicia w pomalowanym, a ta wszechstronność i ogromny arsenał zagrań powodują, że spokojnie może zostać jednym z najlepszych strzelców w lidze na długie lata. Potrzeba jeszcze tylko bardziej regularnej trójki, ale przynajmniej nie ma problemów z mechaniką.
Warto też w tym miejscu rozprawić się z pewnym mitem, że Tatum to ktoś, kto zatrzyma ruch piłki w bostońskim systemie. Faktem jest, że prawie 1/4 jego posiadań w Duke to były izolacje, natomiast to przede wszystkim dlatego, że w tych akcjach potrafi naprawdę znakomicie punktować. Rozgrywającym oczywiście nigdy nie będzie, ale to nie jest tak, że przetrzymuje piłkę i spowalnia jej ruch – wręcz przeciwnie, ma dobrą wizję gry i kiedy można podać to podaje, potrafiąc także niekiedy posłać nieco trudniejsze, ale dokładne podanie do partnera.
W kontrze niekiedy wygląda jak point-forward, może też podawać z post, a jest również na tyle zwinny i ma na tyle szybki pierwszy krok, że bez problemu potrafi wejść pod kosz i tam dobrze obsłużyć partnera. Na razie akcje pick-and-roll, w których sam decyduje o tym, co zostanie zagrane, stanowią niewielką tylko część jego ofensywy (zaledwie 4.4 procent i tylko 0.682 punktu na posiadanie w takich akcjach), ale przy coraz lepszym panowaniu nad piłką powinno być tego więcej – tym bardziej, że Tatum naprawdę dobrze potrafi kończyć akcje przy obręczy.
Zarzuca mu się brak eksplozywności i przeciętny tylko atletyzm, natomiast Tatum jest po prostu na tyle zwinny i na tyle potrafi kontrolować swoje ciało, że bez problemu wbija się w pomalowane, wykorzystując swój dobry pierwszy krok. Potrafi też znakomicie obrócić się do kosza w post, mając naprawdę znakomite czucie gry. Pamiętacie, jak groźną bronią są zagrania do Marcusa Smarta tyłem do kosza? To teraz wyobraźcie sobie, że Smart jest o głowę wyższy, ma dłuższe ramiona i do tego jeszcze pokaźny repertuar zagrań i ruchów.
Było już o tym, jak Tatum wygląda w szybkich atakach i że momentami potrafi znakomicie podać do partnera, wykonując po prostu mądre podanie, ale trzeba też wspomnieć o tym, jak dużą wartość ma jako zawodnik, który potrafi zebrać piłkę i od razu rozpocząć kontrę. Tatum to bowiem naprawdę solidny zbierający, który 1) potrafi zastawić, 2) ma nosa do piłki, a do tego szybkość oraz drybling, które z łatwością pozwalają mu przejść do szybkiego ataku. A tam przydaje się przede wszystkim ta zwinność, niezła szybkość i świetna kontrola ciała.
Po drugiej stronie boiska cudów nie ma, taki Josh Jackson z pewnością jest lepszym defensorem niż Tatum, ale ten ma przede wszystkim dobre warunki, nawet do grania na pozycji numer cztery. W ataku byłby koszmarem, w obronie potrzeba by przede wszystkim więcej siły, natomiast można się spodziewać, że z czasem dojrzeje i stanie się po prostu mężczyzną, a nie nastolatkiem. Tatum już teraz ma tymczasem dobre instynkty, dobrze porusza się na nogach i ma doświadczenie z obroną znacznie mniejszych graczy za sprawą switchujących Duke.
Według wielu, 19-latek jest najlepszym ofensywnie graczem tegorocznego draftu, na półce Markelle Fultza. To z pewnością jest jego największa zaleta i coś, czego Celtics bardzo długo szukali, bo Danny Ainge rok w rok jak mantrę powtarzał, że bostońskiej drużynie potrzeba wzmocnienia w ataku, gdzie jest co prawda Isaiah Thomas czy Al Horford grający w post, natomiast sam Thomas jako jedyna opcja w trudnej sytuacji to po prostu za mało. Zawodnicy w typie Tatuma, którzy posiadają możliwość zdobywania punktów na zawołanie, są w tej lidze gwiazdami.
Niektórzy mogą powiedzieć, że nieco ponad 34-procentowa skuteczność zza łuku wrażenia nie robi, ale nawet Danny Ainge przyznał, że Tatum wypadł podczas tegorocznego workoutu lepiej niż jakikolwiek strzelec tego draftu i co więcej był to jeden z najlepszych workoutów pod tym względem kiedykolwiek. Dobrym prognostykiem jest także 85 procent skuteczności z rzutów wolnych, czyli wynik lepszy od tego, jaki na uniwerku mieli m.in. Kevin Durant, Carmelo Anthony czy… Paul Pierce, a więc kilku z najlepszych strzelców w historii ligi.
To, co może powodować optymizm w odniesieniu do Tatuma to także fakt, że jest to po prostu spokojny, ułożony zawodnik ze znakomitą etyką pracy, który nie mógł uwierzyć, że w czwartek trafił do Boston Celtics, a uśmiech nie mógł zejść z jego twarzy. Każdy podkreśla jego ogromny potencjał, choć wielu podkreśla, że w NBA przyjdzie mu co noc mierzyć się ze znacznie twardszymi i bardziej atletycznymi obrońcami niż w NCAA, a jego gra na mid-range to dziś powoli rzecz wymierająca. Tyle tylko, że mówimy tutaj o 19-latku, młodszym od Jaylena Browna o… półtora roku.
Jasne, że przed Tatumem znacznie trudniejsze wyzwania w NBA, natomiast nikt nie ma wątpliwości, że warunki do gry i umiejętności ma naprawdę dobre. Potrafi zrobić dużo, z każdym tygodniem coraz więcej i w NBA powinien tylko dojrzewać. Ma doskonały potencjał na bycie kimś, kogo Celtowie szukali odkąd Paul Pierce zaczął iść w stronę koszykarskiej emerytury. Przed Tatumem ogrom pracy, aby stać się kimś takim jak przyszły członek Galerii Sław w osobie Pierce’a, ale możliwości do tego naprawdę ma i zdaje się, że w Bostonie mocno cenią jego wartość.